Ludzie no bez jaj
**Perspektywa Marinette**
Od tej całej akcji z tatuażami minął już jakiś tydzień i jak na razie nikt nic nie widział. Jak się okazało tatuaży nie widać jeżeli inny posiadacz miraculum nie jest gdzieś w pobliżu, lub gdy nie tworzą się nowe. Całe szczęście.
-Marinette! Marinette! Obudź się bo spóźnisz się na lekcje!-Usłyszałam cieniutki i piskliwy głosik mojego kwami.
-Ymm...która jest godzina? Co?! Siódma rano! Zaraz są lekcje.
W totalnym pośpiechu wybrałam dzisiejszy out-fit, zabrałam kilka ciastek dla Tikki i wybiegłam pędem z domu. Byłam już pod klasą, a miałam jeszcze pięć minut.
-Nie wiem jak, ale zdążyłam.
-To nie ważne. Idź już.
Weszłam do klasy i przywitałam się z Alya'ą, Nino i Adrienem, a potem usiadłam na swoim miejscu.
-Niby starsza, ale nadal spóźnialska.
Wytknęła mi Alya.
-Lekcja się jeszcze nie zaczęła.
-No dobra. Niech ci już będzie.
Lekcje minęły w miarę dobrze. Poza tym, że dostałam tróję z chemii. Ale to szczegół. Zauważyłam coś bardzo dziwnego. Adrien przyglądał mi się co było bardzo dziwne. Może to po prostu dlatego, że zachowuje się normalnie i nie jestem przy nim jak zacinający się niekompetentny laptop z lat osiemdziesiątych. No tak.
-Marinette...Marinette..Marinette czy ty mnie w ogóle słuchasz dziewczyno?-Zapytała mnie Alya z wyrzutem wypisanym na twarzy. Nawet nie spostrzegłam, że była już przerwa i stoimy właśnie na korytarzu.
-Tak, tak. Oczywiście Alya.-Potwierdziłam licząc na to, że się nabierze i nie będzie mnie pytać o czym tym razem myślałam kiedy odpłynęłam.
-No to o czym teraz mówiłam?
-Agh...Jezu nie wiem. Poddaje się serio. I nawet nie zaczynaj gadki od "o czym tym razem myślałaś jak odpływałaś w morze swoich myśli". Błagam.
-Dobra. Nie wnikam choć może to związane jest z tym przystojnym blondynem który od początku lekcji rozbiera cię wzrokiem.
-O czym ty..-Odwróciłam się by spojrzeć na osobę o której mówiła moja przyjaciółka. Za mną stał Adrien i owszem patrzył się na mnie, a gdy zorientował się, że ja też to robię natychmiast spuścił wzrok.
-I co?-Spytała z sprytnym uśmiechem Alya.
-Sama nie wiem. Przecież to nic nie musi znaczyć, prawda?
-Owszem, ale nie bez powodu to robi.
Lecz naszą genialną rozmowę na temat wzroku blondyna przerwał wielki zbawiciel o imieniu dzwonek. Mieliśmy teraz lekcje chemii. Alya nie wiem dlaczego ale usiadła z Nino. Adriena jeszcze nie było w sali, a miejsce dziewczyny zajął rudy Nathaniel. Nie spędzałam z nim jakoś dużo czasu bo prawie wcale, ale mimo wszystko go lubiłam. Miał ogromny talent do rysowania. Kiedyś został zaakumanizowany i przemienił się w Ilustrachora.
-Hej Mari..-Powiedział nieśmiało chłopak.
-Cześć Nath. Co tam?
-A jakoś leci. Wiesz mam do ciebie takie pytanie. Ostatnio się dowiedziałem, że mój wujek to ulubiony DJ Nino i poprosiłem go o kilka biletów i mogę zabrać ze sobą trzy osoby. Dałabyś się zaprosić z Alyą i Nino?
-No pewnie czemu by nie!-Uśmiechnęłam się miło do rudzielca.
-Super! To obgadamy szczegóły na przerwie.
-Ok.
I wtedy do klasy wszedł Adrien który usiadł sam w ławce za nami. Po chwili weszła też pani Mendelejev i rozpoczęła się lekcja. Lekcja minęła o dziwo szybko. Ogólnie to bardzo miło mi się siedzi z Nathanielem. Wyszliśmy z klasy, a mnie za rękę chwycił Adrien i zaciągnął to jakiegoś konta.
-Serio? Nathaniel?-Spytał jakby z pogardą. Dziwne. Nigdy nie widziałam takiej wersji blondyna.
-Ale o co ci chodzi?
-Czemu z nim usiadłaś?
-To on dosiadł się do mnie po tym jak Alya dosiadła się do Nino. Tak dla sprostowania.
-Ale ty mu na to pozwoliłaś.
-Ale nadal nie wiem o co ci chodzi i co masz do Natha. Jest przecież miły i nic złego nie zrobił, więc nie rozumiem twojej postawy.
-Lubisz go?
-No już mówiłam przecież, że jest w porządku, ale wytłumacz mi o co ci biega bo nie rozumiem.
-Już nie ważne. Cześć.
I sobie po prostu poszedł. To była najdziwniejsza rozmowa w moim życiu. Wróciłam, więc do Alyi.
-I co? Jak tam rozmowa z blond włosym Bogiem?
-Ni co. Nie rozumiem go w ogóle. Cały czas pytał mnie o Natha. Dlaczego z nim usiadłam. Czy go lubię i tak dalej.
-Aaaaaaaaa!-Krzyczała Alya.
-Nie krzycz tak. Nie pojmuje twojej ekscytacji.
-Adrien o ciebie Z A Z D R O S N Y!-Nadal krzyczała więc przymknęłam jej usta ręką.
-O czym ty gadasz. Przecież to jest niemożliwe.
-Jasne, że możliwe. I do tego realne.
-Dobra nie mam ochoty na żarty. Widzimy się jutro.-Zostawiłam Alyę samą.
W drodze powrotnej do domu dużo myślałam o zachowaniu blondyna i co prawda nie za bardzo wierzyłam w słowa mulatki, ale przy głębszym zastanowieniu nabierały one sensu. Nagle z mojej torebki wyleciała Tikki.
-I co z tym zrobisz Marinette?
-Ale z czym?
-No z Adrienem.
-Co zrobię. Nic nie zrobię. Jednak najbardziej zastanawia mnie to czemu Władca Ciem nie daje o sobie znaku od prawie tygodnia. Niepokoi mnie to trochę.
Zaraz po tym kiedy skończyłam mówić usłyszałam krzyk ludzi dochodzący kilka ulic dalej.
-Ludzie no bez jaj.-Powiedziałam zrezygnowana.
-Mamy robotę do wykonania Marinette. Nie narzekaj!
-----------------------------------------------------------------------------
Dziękuję bardzo za przeczytanie. Jeżeli zauważyliście jakieś błędy czy też literówki poprawiajcie mnie w komentarzach to poprawie je jak najszybciej się da. A teraz do zobaczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro