Drabble #2
Drzwi od komnaty zamknęły się samoistnie, odgradzając ją od całego świata, który przecież tak kochała — od domu, od rodziny. Wyciągnęła zakrwawioną dłoń i pobiegła ostatni raz ku wejściu, waląc w nie pięściami z całych sił. Krwawe ślady zaczęły się odciskać na drewnianych żłobieniach. Jednak nikt nie otworzył drzwi. Brakowało klamki, otwór od klucza zaspawano po jej stronie, nie znalazła w komnacie okien. Jedyne źródło światła padało z zawieszonego pośrodku sali żyrandolu, ale i na nim świece zdążyły wypalić się do połowy.
Opadła na podłogę i załkała, zdając sobie sprawę, że nie ma dla niej ratunku. Nikt nie przybędzie. Nikt nie otworzy drzwi. Nikt nie wybaczy jej zbrodni, których dokonała...
— Ja nie chciałam... — wyjęczała, zanim zgasła pierwsza ze świec.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro