Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kolejne zaskoczenie

Gdy odeszły na bezpieczną odległość postanowiłam wracać do domu.

-Wiktoria!-krzyknął Budyń.
-O co ci chodzi?!-spytałam się.
-Potrzeba wzywa. Chyba dwójeczka... i jedynka z resztą też-rzekł po chwili kundelek.
-Okej... To ja cie wyswobodzę ze smyczy, a ty zrób... to co musisz.
-Byle szybko-ponaglił go Fart nie chcąc długo czekać na swojego brata.

Ja z Luną poszłyśmy zaparzyć herbatę i poleżeć... Tak, to jest życie.
Z transu wybudził mnie Budyń i Fart. Zaczęli krzyczeć. Tylko... dlaczego?

-Wika szybko! Zamykaj drzwi! Ktoś nas goni!

Ubrałam szybko kurtkę i pobiegłam w stronę drzwi. O co tym razem chodzi! Najpierw Adony... co jeszcze może zepsuć ten poniedziałek!
Kot i pies wbiegli do domu z impetem. Zamykam drzwi. "Ktoś" nie daje za wygraną. Nadal chce wejść do domu.

-Co się dzieje?-pyta kotka nie wiedząc czy się bać, czy płakać.
-Ktoś się do nas dobija!-Mówiąc to ubrałam szalik i czapkę, aby włamywacz (lub ktokolwiek kim jest) mnie nie rozpoznał.-Kto tam?

-Karyna z Mandaryna!-odparł typowo męski głos.

Wtedy zamilkłam. Nie wiedziałam co robić. Bałam się tego, że... wszystkich zawiodę. Siebie... przyjaciół... Nie chciałam o tym myśleć, ale ktoś to musi zrobić.
Postanowiłam o coś zapytać:

-Nie znacie tego typa?
-Wydaje mi się, że tak-odparła Luna, ale bez przekonania.
-Tak średnio-orzekł kot.
-Tak. Chyba.
-Mi się wydaję, że znam tego typa. Niby "poczucie humoru". Dziwny głos...-analizowałam.
-Hycel Sznycel-powiedziała kotka.-A przynajmniej tak mi się wydaję.
-Sznycel-odparł bez zastanowienia pies.
-Może to Mścisław Stanisław?
-Szczerze wątpię. Chodźmy na górę, aby nas nie usłyszał.

 Teraz byłam prawie pewna, że to nasz słynny hycel. Budyń znał Hycla Sznycla na wylot, co potwierdzała jego pewność. Koty-mniej pewne, ale znały. Ja kojarzyłam, co oznaczało, że musiałam kiedyś go słyszeć.

-Może to ojciec...-zaczęłam niepewnie.
-Adon?-dokończył Fart.
-Trochę się to kupy nie trzyma-odparła Luna.-Opuszcza rodzinę, po czym do niej wraca? Skoro miał w Krakowie schronisko, to musiał je często odwiedzać.
-Budyń, może ty kojarzysz coś, czego my nie wiemy?-spytałam wiedząc, że to jest ważne w naszym dochodzeniu.
-Kojarzę jakieś dzieci...-opowiadał-Ale... nie pamiętam zbyt dokładnie. Miał jakieś pociechy, tylko nie pamiętam żadnych cech szczególnych dla jego dzieci. Aczkolwiek, sądziłbym, że ten oprych to on.

Popatrzyłam przez okno, czyżby Ala i Ola nadal zwiedzały ulicę Zwierzak?
Dosyć niepokojące... Pewnie się oddaliły, a później zaprowadziły hycla do mojego domu. Sprytne... ale nie wiedziały na jakim jestem poziomie.
 Gdy opowiedziałam moim najlepszym przyjaciołom czterołapnym, to przyznali mi rację.
Wiedziałam, że Adony kryją za sobą jakąś zagadkę, zagadkę, którą rozwiązać możemy  tylko my...



Dziękuję Drogi Czytelniku za czytanie tej książki. Pisanie książki sprawia mi radość, radość z pisania i waszego czytania😊. Co lepsze, mam jeszcze sporo pomysłów na kolejne książki co bardzo mnie cieszy.
Oczywiście mile widziane są gwiazdki i dodawanie do listy lektur, bo wtedy wiem, że lubicie naprawdę moje powieści.

Pozdrawiam jak zawsze miło i serdecznie:

Fuksiara_pisze


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro