Intruzi
-Wiktoria! Wika! Gdzie jesteś?-pytała się Ola.
-Coś ty dla niej taka łagodna?
-No nie wiem... Wydaje mi się taka fajna-mówiła jej Ola-Czemu nie możemy się z nią kolegować... i jej przyjaciółkami.
-Coś ty! W życiu!-odparła oburzona Alka-Zresztą... Nie po to tu przyszłyśmy...
Teraz zastanawiała mnie jedna rzecz. Po co tu przyszły? Chcą mnie dręczyć? Proszę bardzo, mi to nie przeszkadza. Same nie wiedzą gdzie dokładnie mieszkam. Chociaż... obawiam się najgorszego...
-Fart, Budyń chodźcie coś zobaczyć...
-Przyjaciółki?-spytał się zaciekawiony kundelek.
-Nie, wręcz przeciwnie (mówiąc to przypomniałam sobie o słowie "doch" w języku niemieckim 🤣). Moje "znajome".
-Co musiały zrobić, aby tak nisko upaść?-dopytywał się kot.
-Zrobiły wiele rzeczy, które mi się nie podobały lub były złe dla kogoś. Do tej pory to pamiętam. Pewnie wszyscy o tym zapomnieli, ale ja jestem dosyć pamiętliwą osobą-odparłam po czym się na nich spojrzałam.
-Gdzież ona jest!-patrzyła się na wszystkie strony Ala-Musimy poinformować Hycla Sznycla.
-Że... Że co?-nie mogła uwierzyć Luna.
-Stefan Sznycel?-dopytywał się Fart.
-Najwyraźniej...-odparłam.
-Ale... to nie możliwe!-przeczył Budyń.
-Możliwe. Wspominaliście mi o wycieczce z Krakowa do Tarnowa i mówiliście, że był taksówkarzem. Może mieszkać w Tarnowie lub do niego przyjeżdżać-odparłam.
Zwierzęta zaniemówiły. Ja z resztą też. Nie mogłam uwierzyć, że to jest prawda. A... a może są z nim spokrewnione! Nie mogłam o tym przestać myśleć. To koszmar! Może lepiej będzie z nimi o tym pogadać...
-Zejdę do nich-powiedziałam jakbym miała iść na ścięcie.
-My z tobą-odparli B I F I L (piszcie w komentarzu jeśli wiedzie o co chodzi😄).
-Dobra, ale załatwmy to na zewnątrz i będę trzymała was na smyczy.
-Dlaczego?-pytali.
-Dla pewności, że wy ich nie ugryziecie... i nie podrapiecie-odparłam po czym się uśmiechnęłam mając nadzieję, że się poczują lepiej.
Schodziłam po schodach, otwieram drzwi i... widzę moich "intruzów"
-Cześć-zaczęłam.
-Hej-odparła Olka.
-Dobry-burknęła Ala.
- Co was sprowadza?-spytałam się wesoło ukrywając w środku nienawiść do nich.
-Chciałyśmy się spytać...czy masz jakieś psiaki, futrzaki, parówki czy co tam-odparła niemile Ala.
-Mam 2 koty i psa.
-Czyli parówki...
-Przestań!-powiedziała jej Ola.
~Jak miło- pomyślałam mentalnie.
-Są jakieś pytania-powiedziałam czując się jak wykładowca.
- Jak się zwą te salcesony-niemiła Adona nie dawała za wygraną
-Właściwie to nie mają jeszcze imienia...-odparłam nie chcąc wydać prawdy.
-Czy to nie jest Budyń-spytała mnie bazyliszkowym wzrokiem Alka.
-Musiałaś się pomylić... Oni nie mają imion.
-Czy aby na pewno?-spytała dotychczas miła Ola-Musimy to powiedzieć Hy...
Teraz wiedziałam o co chodzi. Hycel Sznycel! Dlatego ja im byłam potrzebna... Ale wolałam udawać głupią.
-Hipolitowi?-spytałam, bo doskonale wiedziałem, że nie mają żadnego Hipolita w rodzinie. Oprócz tego uważają, że to imię jest głupie.
-Dokładnie-odparła Ala co zdawało mi się trochę dziwne.
-To pa-rzekłan chcąc, aby skończył się ten koszmar.
Hej to ja Fuksiara_pisze. Myślę, że lubicie jeszcze moje książki i wybaczcie mi ten brak aktywności😔.
Jak zawsze
Pozdrawiam
Fuksiara_pisze
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro