wypalony umysł
Niemyślenie zawsze wydawało się oazą, bo istniało zbyt wiele myśli, które mogły go zniszczyć. Teraz jednak stało się koniecznością.
Nie mógł zastanawiać się nad wszystkimi posępnymi scenariuszami, nad niczym innym zresztą też. Nie denerwować się. Nie podkręcać metabolizmu swoich szarych komórek. Nie robić niczego, co mogło sprowokować napływ krwi do mózgu.
Nie chciał przecież karmić tego, co miało go zniszczyć, a już na pewno nie z trzygwiazdkowym tempem obsługi.
Czuł, jakby mógł utonąć w szaleństwie w każdej sekundzie, zaraz, już. Choć wydawało mu się, że powinien mieć trochę więcej czasu, bał się, że nie doczeka nawet powrotu przyjaciół z Denver.
Że już nie będzie sobą, gdy znowu wejdą na pokład.
Umrze sam. To zaczynało go denerwować, z domieszką histerii. Wydał z siebie westchnięcie, które brzmiało bardziej jak wstęp do hiperwentylacji, wplótł palce we włosy, pociągnął mocno. Zdołał jeszcze raz trochę się uspokoić. Póki co. Ile jeszcze?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro