#6 Dziewczynka i kobieta
Siedziałam na łóżku już z dobrą godzinę. A może dwie? Nadal próbowałam oswoić się z myślą, że mogę uratować Wally'ego. Nie mogłam przestać myśleć o tej Rachel. Cheshire powiedziała, że jest czarownicą. Może Zatanna będzie coś o niej wiedzieć? Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Mogę wejść? - usłyszałam głos M'gann, uchylającą delikatnie drzwi do mojego pokoju.
- Jeśli chcesz - odparłam i wstałam z łóżka.
Po pokoju weszła Marsjanka. Ubrana była w czerwoną sukienkę i wysokie obcasy. Skórę miała bladą, nie zieloną.
- Szykujesz się gdzieś? - zapytałam zdziwiona, spoglądając na kosmitkę.
- Tak - podrapała się po głowie - Conner zaprosił mnie na randkę. Wiesz. Tak jak za starych dobrych lat. Idziemy do jakiejś restauracji, a ja wiesz... nie bardzo chcę ściągać na siebie uwagę. No! Ale zanim wyjdę, chciałam do ciebie wpaść. Zobaczyć co u ciebie.
- Po staremu - wzruszyłam ramionami - A jak ma być?
- Wiesz... - znowu podrapała się po karku - nie będę grzebać ci w myślach, ale... zniknęłaś na parę dni, potem wracasz, idziesz gdzieś z Dickiem, a potem on wraca cały wkurzony mówiąc, że musi kogoś znaleźć. Co się dzieje Artemis?
- Chciałabym ci powiedzieć, ale obawiam się, że nie mogę. To dość... prywatne. W sensie to dlaczego wyjechałam. A to drugie... nie jestem pewna czy to prawda. Jeszcze.
- Um... Dobrze. Ale wiesz. Jak coś się dzieje, to możesz na mnie liczyć.
- Pewnie. Nie chcę cię wyganiać, ale nie miałaś gdzieś iść?
-Racja! Hello Megan? - kosmitka złapała się za czoło i uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Miło było słyszeć jej stare powiedzonko, którego mimo wszystko zdecydowanie nadużywała, gdy byliśmy młodsi - Będę lecieć. Conner już pewnie na mnie czeka!
Wybiegła z mojego pokoju. W duchu liczyłam na to, że nie zabije się w tych szpilach. Podeszłam do drzwi i już miałam je zamykać, gdy nagle ktoś zablokował je stopą. Drzwi na powrót się otworzyły a moim oczom po raz kolejny tego dnia ukazał się Dick Grayson.
- Chodź ze mną - rzucił krótko i ruszył w stronę korytarza. Nie wiele myśląc ruszyłam za nim, trzaskając drzwiami.
Doszliśmy do windy i zjechaliśmy nią na jedne z górnych pięter Strażnicy. Potem przeszliśmy kilka korytarzy aż w końcu dotarliśmy do "gabinetu" Nightwinga. Chłopak przekręcił klucz i otworzył drzwi. W pomieszczeniu znajdowały się wszelkie akta, mapy, komputery i inny sprzęt potrzebny takiemu detektywowi jak on.
- Jak na czarownicę całkiem łatwo było ją znaleźć. Widać nie próżnowała. Widzisz? - wskazał palcem na świecące się punkty na mapie - Jump City. To tam zarejestrowana jest niejaka Rachel Roth.
- Myślałam, że na świecie będzie raczej wiele osób o takim imieniu - prychnęłam - Skąd wiesz, że to ona?
- Bo tylko stamtąd pochodzą wiadomości o zakapturzonej postaci walczącej z przestępcami. Ludzie wymieniają, że widzieli jak dziewczyna robiła dziwne rzeczy. W raportach napisane jest coś o "czarnej mazi", zniszczonych samochodach i o lewitacji - Grayson uśmiechnął się - Czy panienka Artemis już mi wierzy?
- Ale jak się z nią skontaktujemy? - zignorowałam jego pytanie, wlepiając wzrok w monitor.
- Nie martw się. Już to zrobiłem. Jak już mówiłem była zarejestrowana w mieście. Co oznacza, że mogłem namierzyć...
- Jej telefon - dokończyłam zdanie za niego. Nie mogłam w to uwierzyć. Naprawdę ją znaleźliśmy. Chciałam skakać z radości, ale w ostatniej chwili udało mi się opanować.
- Tak. Niedługo powinna tu być. Za jakieś... trzy... dwie...
W ścianie nagle pojawiła się wielka czarna dziura zdająca się zasysać powietrze wokół niej. Odruchowo spięłam mięśnie i złożyłam dłonie w pięści. Dick natomiast rozłożył się wygodnie w fotelu. Z dziury zaczęła wyłaniać się postać. Jednak nie była to osoba, której bym się spodziewała.
Do pokoju weszła dziewczynka. Na oko miała około trzynaście lat. Miała krótkie ciemne włosy z fioletowymi prześwitami, lawendowe oczy i drobne ciało. Jej skóra była blada. Ubrana była w krótką bluzkę i szorty. To ona miała mi pomóc? Dick widząc moje zdziwienie, zaczął się śmiać jak nienormalny i jeszcze chwila i spadłby z krzesła.
- Wiedziałeś, że ona jest dzieckiem?! - wydukałam z siebie słowa wciąż wpatrując się w dziewczynkę z niedowierzaniem.
- Wiesz... rozmawiałem z nią przez telefon i nie brzmiała mi dorośle - Dick nadal zanosił się śmiechem. Kątek oka zobaczyłam jak Rachel zwiesza głowę i akcie niemocy wobec głupoty Nightwinga, kręci nią na boki.
***
- A więc mam ci pomóc. Jak? - siedzieliśmy w salonie. Cassie zaparzyła nam herbaty. Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się dziewczynce. Z tego co powiedziała wynikało, że ma nie trzynaście lat, jak zakładałam, a jest o rok starsza. Nadal dziecko.
- Ktoś mi powiedział, że jesteś demonem. To prawda?
- Po części - dziewczyna wzięła łyk herbaty - Wracając do tematu pomocy...
- Tak. Potrafiłabyś przywrócić kogoś do życia? - jej twarz skamieniała a ręka dziewczynki z kubkiem w dłoni, zatrzymała się w połowie drogi do drobnych ust.
- To niemożliwe.
- Co?! Jak to? Przecież Jade mówiła...
- Jade? Oczywiście. Mówiłam jej żeby nie rozpowiadała głupstw, ale ona jak zwykle... A!!! - Rachel wstała z kanapy i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju - Nie pomogę ci, jasne? To jest zbyt niebezpieczne! Niebezpieczne! Nie można od tak kogoś przywrócić do życia! Samo przedostanie się do wymiaru... Nie! To za trudne. Sama sobie nie poradzę. Co dopiero z pasażerami! Jade! Kim ty w ogóle dla niej jesteś, że ci o mnie powiedziała - wycelowała we mnie palec
- Jej siostrą.
- Artemis? - Rachel uspokajała się - Jade opowiadała mi o tobie. Kiedyś. Dawno - spuściła głowę w dół - Chodzi o Wally'ego, prawda?
- Prawda - również spuściłam wzrok, a w moim oku zagościła łza. Każde wspomnienie jego imienia było tak bardzo... bolesne.
Opowiedziałam jej historię o Wally'm. O tym jak się poświęcił. O tym jak zginął. I o tym jak bardzo nie mogę pogodzić się z jego śmiercią. Dziewczyna słuchała wszystkiego ze skupieniem. Opowiedziałam jej o Sienganach i o tym jak prawie zniszczyli Ziemię. Opowiedziałam jej wszystko.
- Czyli... - zaczęła Rachel, gdy tylko skończyłam opowiadać - poświęcił się, żeby wasza planeta mogła żyć?
-Dokładnie - moje oczy były mokre. Na policzku zaczęło pojawiać się coraz więcej łez. Zanim się zorientowałam zaczęłam ryczeć jak dziecko.
- Pomogę ci - dziewczynka ujęła moją twarz w obie dłonie i spojrzała na mnie fioletowymi tęczówkami.
- Naprawdę? - potarłam oczy i odwzajemniłam spojrzenie Rachel.
- Tak. Widzisz moja planeta nie miała tyle szczęścia co wasza. Nie czułabym się ze sobą dobrze pozwalając na to by ktoś, kto ją ocalił... no wiesz... po prostu nie chcę zostawiać go tam gdzie jest teraz. Ale nie zrobię tego sama.
- Zatanna jest czarodziejką. Może pomóc.
- Niech do was przyjedzie. Ja muszę wyjechać. Wrócę niedługo. Muszę kogoś znaleźć.
***
Minęło kilka dni. W końcu w Strażnicy znowu pojawiła się ciemnowłosa Rachel. Jednak tym razem nie była sama. Tuż za nią z czarniej dziury w ścianie wyłoniła się wysoka kobieta. Ubrana była w białe szaty, a na jej głowę opadał kaptur. Była tak samo blada jak dziewczynka przed nią, ale nie wyglądała na jej siostrę. Miała za ostre rysy twarzy.
- Kto to? - zapytałam Rachel, badawczo przyglądając się przybyłej postaci.
- Jak to? Wally mnie nie przedstawił? - tajemnicza kobieta zdjęła kaptur ukazując całkowicie łysą głowę oraz wściekle różowe oczy - Jestem Jinx.
Witam! W końcu piszę coś pod rozdziałem i bardzo proszę, abyście to przeczytali. Więc teraz zaczynamy historię właściwą. W końcu pojawia się Raven. Pojawia się też Jinx. Ci, którzy oglądali Młodych Tytanów wiedzą kim ta postać jest. Jednak w tym opowiadaniu będzie ona nieco inną postacią niż była w kreskówce. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o Jinx z mojego opowiadania zapraszam was do nowej książki "Jinx. Macie pecha" opisującą historię dziewczyny sprzed kilku lat, gdy poznała Kid Flasha.
RavenVo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro