Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#5 Imię

Do hotelu wróciliśmy po godzinnej jeździe. Jade i Roy od razu poszli spać, zmęczeni włamaniem i tak wczesnym wstaniem, ale ja postanowiłam, że skoro po raz kolejny jestem w Paryżu i tym razem mam nieco więcej wolnego niż ostatnio to wykorzystam mój czas na zwiedzanie. Zdjęłam z siebie kostium i wzięłam prysznic. Potem przebrałam się w znoszone jeansy i szarą bluzę i wyruszyłam na podbój Paryża.

Ulice były jeszcze puste z powodu dość wczesnej godziny. Nadal wszędzie była mgła, ale w mieście nie była ona zbyt gęsta. Uznałam, że chcę przejść się do Wieży Eiffla i jeszcze raz zobaczyć ją z bliska. Zapięłam szczelniej bluzę i ruszyłam w drogę.

Kiedy szłam w kierunku Wieży, ulice Paryża zaczęły się coraz bardziej zapełniać. Było to spowodowane tym, że dochodziła już dziewiąta oraz tym, że w końcu opuściłam szereg nieciekawych ulic z okolicy hotelu. Niebo też było bardziej przejrzyste. Poranek w końcu zaczynał nabierać barw.

Podczas mojej drogi nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ktoś mnie śledzi. Cały czas obracałam się za siebie, ale ludzie jacy za mną szli nie wyglądali na szkodliwych. Jedno małżeństwo, trójka nastolatków, dwie dziewczynki i za ostatnim razem była to staruszka. Paranoja.

W końcu dotarłam do celu. Moim oczom ukazała się wielka żelazna konstrukcja, przy której miesiąc temu walczyłam z Wallym u boku. Westchnęłam a w moim oku pojawiła się pojedyncza łza. Szybko ją wytarłam. Nie zdawałam sobie sprawy, że Wieża Eiffla może przywołać tak banalne wspomnienie. A może? W końcu było to moje ostatnie spotkanie z Wallym. Ostatni pocałunek. Ostatnie wspomnienie związane z nim. Zanim umarł.

Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos. Byłam niemal pewna, że skądś go znam.

- Artemis. Dawno się nie widzieliśmy - obróciłam się. Przede mną stał chłopak o głowę ode mnie wyższy. Miał ciemne włosy i zielone oczy. Wzdrygnęłam się i cofnęłam się o kilka kroków.

- Ty nie żyjesz - powiedziałam drżącym głosem - Batman powiedział, że nie żyjesz. Dwa lata temu!

- I uważasz, że Batman powiedział wam prawdę? - chłopak zaśmiał się - Przecież zobaczyłaś mnie dziś rano.

- Myślałam, że mi się przewidziało. Musiało mi się przewidzieć! To niemożliwe Jason. Ty umarłeś.

Przede mną stał Jason Todd. Żywy. Ubrany był w tą samą skórzaną kurtkę, którą miał na motorze, gdy odjeżdżał. Na jego twarzy przestał już gościć uśmiech. Nie miał jednak żadnych blizn, które posiadał, gdy Batman pokazał nam jego martwe ciało.

- Przeczuwałem, że się tu zjawisz Artemis - zaczął Jay -Chciałbym porozmawiać dłużej, ale niestety coś mnie goni. Niedługo się spotkamy.

- Ale...- zanim zdążyłam coś powiedzieć Jason schował się na siwym mężczyzną, a gdy ten odszedł Robina już nie było. Jednak czy on nadal był Robinem?

***

- Nareszcie w domu! - Jade krzyknęła głośno wchodząc do swojego mieszkania. Na rękach trzymała Lian, którą odebraliśmy po drodze od Rose. Dziewczynka zaśmiała się słysząc krzyk swojej mamy.

Roy wyjął z plecaka strzykawki z lekiem. Potem rzucił torby na ziemię i wziął córkę od żony. Podrzucił ją w powietrze kilka razy i przytulił ją mocno. Dawno się z nią nie widział.

- Uważaj na nią Roy. Pamiętaj, że jest słaba i chora. Daj mi ten zastrzyk. Idź ją umyć. Wieczorem podamy jej go.

- Zostać tu z wami? - rzuciłam krótko. Byłam szczęśliwa, że wróciliśmy, ale sama miałam kilka spraw do załatwienia.

- Nie musisz. I tak dużo zrobiłaś. Dziękuję ci.

- Nie ma sprawy - otworzyłam drzwi wyjściowe i już miałam wychodzić, gdy nagle zatrzymał mnie krzyk siostry.

- Czekaj Artemis! Mam ci coś do powiedzenia! Chcę się odwdzięczyć. Mam coś, co może zmienić to co się stało. Informację o Wally'm. Można go uratować.

- Chcesz mi powiedzieć, że istnieje szansa na ocalenie Wally'ego?

  - Dokładnie. Znam kogoś kto ci pomoże.

  - Kogo?

  - Czarownicę. Demona. Mówią, że jest spokrewniona z samą Śmiercią.

  - Jej imię, Cheshire. Potrzebuję jej imienia.

  - Rachel. Rachel Roth.

***

Rachel Roth. To imię chodziło mi po głowie cały dzień i całą noc. Nie mogłam się od niego uwolnić. Musiałam ją znaleźć. Jeśli istniała choćby najmniejsza szansa na uratowanie Wally'ego... Musiałam ją wykorzystać. Jednak na razie musiałam też wrócić do Strażnicy. I stawić czoło Dickowi.

- Rozpoznano: Tigress B07.

Wyszłam z teleportu. W pokoju było pusto. Jednak w oddali słyszałam krzyki i śmiech. Zapewne Garfielda albo Jaime'ego. Wzięłam głęboki oddech i przeszłam do salonu. Tak jak podejrzewałam. Garfield i Jaime kłócili się o paczkę paluszków przy głośnym akompaniamencie niebyt udanego śpiewu Barta. M'gann siedziała na sofie wtulona w śpiącego Connera. Cassie prowadziła żywą dyskusję z Babs, a Tim rozmawiał z Dickiem w rogu pokoju. Wszystko jednak ucichło jak weszłam do pokoju.

Dick zmierzył mnie wzrokiem. Odszedł od Tima i zaczął zmierzać w moim kierunku. Nie ruszałam się. Musiałam się z nim zmierzyć po tym co stało się tydzień temu. Raz uciekłam, nie było potrzeby bym robiła to ponownie.

- Możemy pogadać? Na osobności? - Nightiwng wycedził słowa przez zaciśnięta usta. Kiwnęłam głową i podążyłam za nim.

- Co TO było? Gdzie TY byłaś? - Dick zaczął mnie wypytywać jak tylko weszliśmy do mojej sypialni.

- Sprawy rodzinne - skrzyżowałam ręce i usiadłam na łóżku.

- Wiesz ile rzeczy się działo jak ciebie nie było? Ktoś włamał się do R.Labs we Francji i nie mieliśmy kogo tam wysłać!

- Myślałam, że już nie bawisz się w bycie bohaterem - uniosłam do góry jedną brew.

- Najwyraźniej wciąż muszę. Wróciłem po tym jak uciekłaś - Dick pochylił się i spojrzał mi prosto w oczy - Czemu uciekłaś Artemis? Co takiego musiałaś załatwić? Co to za "sprawy rodzinne"?

- Musiałam komuś pomóc.

- Komu?

- Jade.

- Chyba sobie żartujesz! - Dick złapał się za głowę i zaczął nerwowo krążyć po pokoju - Powiedz jeszcze, że to ty się włamałaś do R.Labs!

- Musiałam to zrobić - wstałam - Miałam dobry powód.

- Nie ma dobrego powodu do takiej kradzieży!

- Jest. Ale ty nie musisz o nim wiedzieć. Jednak ważne jest to, żebyś wiedział czego się dowiedziałam. Dick. - złapałam go za ramiona - Możemy uratować Walliego. Znam imię kogoś kto pomoże. Rachel Roth. Znasz ją może?

- Nie - Dick pokręcił głową - Ale się dowiem. Tak samo jak dowiem się dlaczego wyjechałaś.

Nightiwing wyszedł w pokoju, a ja znowu usiadłam na łóżku. Schowałam głowę w dłoniach i westchnęłam głośno. Oby ją znalazł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro