Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#10 Skalna jaskinia

Garfield znajdował się jakieś sto metrów od nas. To co zobaczyłyśmy sprawiło, że stanęłyśmy w miejscu jak zaczarowane. Chłopak wcale nie walczył. On rozmawiał z jakąś kobietą. Miała ciemną skórę i czarne włosy, a na głowie świeciła jej korona. Królowa Pszczół.

- Dasz mi ją zobaczyć? - chłopiec zapytał kobiety, unosząc głowę by spojrzeć jej w oczy.

- Chcesz tego? Mogę sprawić, że się z nią spotkasz - Królowa położyła dłonie na policzkach Garfielda - Mogę sprawić, że zostaniesz z nią i już nigdy cię nie opuści.

Chłopak zdawał się myśleć nad słowami ciemnoskórej kobiety. Ta nachyliła się nad nim, by powiedzieć mu coś szeptem. Oczy chłopaka zaszły mgłą, wydawał się nieobecny. W dłoni Królowej dojrzałam ostry nóż.

- Garfield! - wykrzyknęłam, ruszając się z miejsca. Zaczęłam biec ku niemu, wyciągając małą kuszę i wytrącając nóż z rąk Królowej. Ta odwróciła się w moim kierunku z furią w oczach, puszczając zielonoskórego chłopaka. Upadł on bezwładnie na ziemię.

Kobieta zmierzała w moją stronę, ale z każdą chwilą coraz mniej przypominała siebie. Skóra jej zbladła, a szczęka stała się kwadratowa. Kiedy włosy przybrały rudy kolor wiedziałam już, że ponownie czeka mnie walka z ukochanym. Lecz nagle coś się zmieniło. Czupryna przybrała kasztanowy odcień, a oczy szary kolor, tak podobny do moich własnych oczu. Było w nich coś innego. Wydawały się takie... martwe.

- Lian! - wykrzyknęłam w kierunku postaci.

Przede mną stała dojrzała wersja mojej siostrzenicy. Patrzyła się na mnie, zmuszając mnie bym dojrzała jej niewyraźną twarz. Chciałam sięgnąć po broń, zaatakować ją i zniszczyć. Jednak mimo, że wiedziałam, że był to kolejny koszmar, nie mogłam się ruszyć. 

- Ratujesz jego - odezwała się dziewczyna, ledwo otwierając swoje usta - A co ze mną?!

 W jednym momencie jej ciało zaczęło pękać, a jej szare tęczówki całkowicie pokryły oczodoły, tworząc ciemną plamę. Włosy zamieniły się w jesienne liście pokryte ciemną mazią. Z ust leciała jej krew. Wyciągnęła w moją stronę rozpadające się ręce i powoli sunęła po ziemi, prawie jej nie dotykając.

- A CO ZE MNĄ?! - wykrzyczała żałośnie, zatapiając szpony w mojej ręce. Chciałam się wyrwać, ale jedyne na co było mnie stać, to płacz. Nie mogłam się poddać. Zebrałam w sobie wszystkie siły i ruszyłam palcami, chwytając dłoń Koszmarnej Lian.

- Ty nie istniejesz. Ale prawdziwa Lian będzie istnieć. Dopilnuję tego - wychrypiałam i całą swoją mocą odepchnęłam potwora. Wyciągnęłam miecz i wbiłam metalowe ostrze w brzuch Koszmaru. Potwór wrzasnął i rozpadł się, zamieniając się w wirujące jesienne liście - Żegnaj.

Po zniszczeniu monstra podbiegłam do Karen i Zatanny, które budziły Garfielda. Chłopak powoli otwierał oczy i zamrugał kilkukrotnie. Bumblebee natychmiast go przytuliła.

- Nie strasz mnie tak więcej. M'gann by mnie zabiła.

-Ona.. mówiła, że mogę się... zobaczyć z mamą - powiedział cicho chłopiec, obejmując kolana rękami.

- Ona nie była prawdziwa. To był tylko potwór - odpowiedziała mu Zatanna spokojnym tonem - Musimy już iść. Powinniśmy już znaleźć portal się wynosić z tego wymiaru.

- A co z resztą? - zapytałam zdziwiona.

- Raven wie gdzie go szukać podobnie jak Jinx. Podała zaklęcie lokalizujące, więc też go znajdziemy. A teraz ruchy zanim Koszmary znowu się obudzą.

Podróż do portalu zajęła nam jakieś dwie godziny, ale miałam wrażenie jakbyśmy szli tam całe dnie. Martwiłam się o to, że nigdzie nie spotkaliśmy Dicka, ani pozostałych czarodziejek. Cała droga wydawała mi się dziwnie podejrzana. Nigdzie nie widziałam Koszmarów, albo jakichkolwiek innych stworzeń. Poza tym jedna rzecz cały czas mnie dręczyła więc postanowiłam o nią zapytać Zatannę.

- A tak właściwie to czemu jesteśmy w jakimś Wymiarze Snów? Nie mieliśmy iść do innego?

- Wymiar Śmierci jest jednym z niewielu, miejsc, do których nie da się bezpośrednio przenieść. Trzeba znaleźć portale. Mamy do znalezienia jeszcze trzy łącznie z tym, do którego idziemy.

Chciałam zapytać, do jakiego wymiaru zmierzamy teraz, ale uznałam, że w swoim czasie i tak się dowiem. Kiwnęłam głową i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie Gara z Karen na temat tostów z tofu.

Zatanna oznajmiła, że jesteśmy na miejscu, kiedy dotarliśmy do wielkiej jaskini. Samo wejście miało jakieś pięć metrów wysokości i dwa razy tyle szerokości. Z groty biła jakaś dziwna energia, która sprawiała, że nieco kręciło mi się w głowie. Czarodziejka natomiast prawie upadła na ziemię, od nadmiaru tej mocy i musiała jechać na Garfieldzie, który zmienił się w zielonego konia. Weszliśmy do jaskini.

Skały oświetlane były przez migoczące plamy wody. Nasze kroki odbijały się echem od kamiennych ścian. W jaskini panował chłód. Cały czas odnosiłam wrażenie, że ktoś za nami podąża, jednak za każdym razem, gdy się obracałam widziałam tylko znikające w ciemności ślepia. Na wszelki wypadek wyjęłam jednak miecz i sztylet.

Błądziliśmy po grocie jakiś czas, aż w końcu trafiliśmy do największego pomieszczenia, w którym błyszczało się wnętrze skalnego portalu. Pilnowało go ogromne kamienne monstrum trzymające coś w swoich ogromnych łapskach. Kiedy tylko weszliśmy do jaskini, odwrócił się w naszym kierunku.

- Nigtwing! - wykrzyknęłam, widząc, że potwór trzyma go w swojej dłoni. Tuż przed olbrzymem stały Jinx oraz Raven, próbujące uwolnić Dicka. Monstrum jednak odrzuciło je na bok używając wolnej ręki.

- Jestem Strażnikiem - zaryczał potwór, wbijając w nas swój wzrok - I nikt nie przejdzie przez portal bez mojej zgody!

- Proszę pozwól nam - jako pierwsza odezwała się Rachel, podnosząca się ze sterty kamieni, na której wcześniej wylądowała.

- Niby czemu? - zapytał skalny olbrzym - Nie jesteście tego warci - zaśmiał się.

Raven podeszła bliżej i stanęła naprzeciwko potwora. Była odwrócona do mnie tyłem, ale widziałam jak spod jej płaszcza wyrastają czarne macki, a wokół niej tworzy się ciemna aura.

- Jestem córką Trygona - powiedziała głębokim głosem, niepodobnym do swojego - I otworzysz portal dla mnie i moich towarzyszy!

Jedna w macek chwyciła potwora, unosząc go pod sufit jaskini. Olbrzym szarpał się, ale nie był w stanie wyswobodzić swojego ciała.

- Dobrze, już dobrze! - wykrzyknął - Otworzę portal!

Raven postawiła go na ziemi, a ten wypuścił z rąk Dicka, który przeturlał się parę metrów. Powoli otwierał oczy.

- Ale jedno z was tu zostanie. I będzie tu przez cały czas trwania waszej wyprawy - wychrypiał potwór, wskazując na nas swoim ogromnym paluchem.

- Nie ma mowy - odparła Rachel groźnym tonem. Zdawało mi się, że spod jej płaszcza znów zaczyna kłębić się dym.

- Inaczej nie przejdziecie. Takie są zasady. I myślę, że ty, Córko Trygona dobrze je znasz. Portal tego wymaga.

Dziewczyna spojrzała na nas, szukając odpowiedzi. Wszyscy jednak milczeli. 

- Ja zostanę - na środek wystąpiła Karen, machając swoimi skrzydłami.

- Nie możesz! - krzyknęłam -  To ja powinnam zostać! To ja to wymyśliłam! To moja misja!

- I właśnie dlatego musisz iść dalej. Poradzę sobie.

- Obiecaj, że nic jej się nie stanie - powiedziałam do potwora, przełamując strach przed nim.

- Obiecuję. A obietnicy Strażnika nie można złamać - odparł potwór, podchodząc do Karen.

- Jak tylko wrócimy... -zaczęłam - To masz ją wypuścić.

- Niech tak się stanie - wychrypiał olbrzym. Podszedł on do skał wokół portalu i dotknął ich wielką ręką. Przejście zmieniło kolor na granatowy. Jako pierwsza przeszła Jinx, tuż za nią był Garfield w postaci człowieka oraz Dick trzymający Zatannę w ramionach. Zostałam z Raven i Karen.

- Opiekuj się Garfieldem - powiedziała Bumblebee.

- Będę. Dziękuję ci - odpowiedziałam jej i przytuliłam ją mocno. Zaraz potem poczułam jak Rachel chwyta mnie za rękę i prowadzi do portalu. Potem widziałam już tylko ciemność.


Od autorki:

No cóż. Dwa miesiące tutaj nie było rozdziału. Przepraszam wszystkich, którzy czekali. Mimo, że tak długo nie pisałam, to książka nie jest zawieszona, a do końca wakacji postaram się napisać jeszcze rozdział, czy dwa.

RavenVo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro