Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sen dwudziesty - Bilard

Szóstka uczniów prestiżowej szkoły średniej usiadła przy jednym stole. Jasny mebel przy ścianie stał pomiędzy dwoma wygodnymi sofami, które zajęła grupka nastolatków. Na nim leżały już dwa menu, jedno z nich od razu trafiło w ręce Sharon.

- To może się przedstawimy? Alice i Blaine się znają, ale reszta pewnie niekoniecznie - powiedziała rudowłosa z życzliwym uśmiechem, a blondynka aż podskoczyła. Poczuła lekki rumieniec malujący się powoli na jej twarzy. Uderzyła niepozornie łokciem przyjaciółkę. Czarnowłosy chłopak uśmiechnął się niepewnie.

- Jestem James. Ty Alice już mnie spotkałaś w sumie, ale nie miałem okazji się przedstawić - powiedział po chwili radośnie z szerokim uśmiechem. Zaraz po tym ściągnął lekką, ciemną kurtkę. - Ten cichy to Blaine jak już pewnie wiecie - dorzucił. Brunet położył ręce na stole, po czym oparł głowę na dłoni.

- Ja jestem Ryan - rzekł spokojnie z życzliwym wyrazem twarzy, na której był lekki, jasny zarost. Nie wydawałoby się, żeby czuł się jakoś nieswojo wśród nieznajomych mu jeszcze twarzy, ale w rzeczywistości był nieco speszony. Alice od razu rzuciły się w oczy jego bardzo jasne włosy o krótkich, kręconych kosmykach

- Jestem Sharon - przywitała się dziewczyna na chwilę odwracając wzrok od menu. - Swoją drogą Ryan, nie było ci dzisiaj zimno? - zapytała widząc go odzianego w luźne spodnie do kolan i czarną koszulkę na ramiączka.

- Do samego końca miałem nadzieję, że pogoda się polepszy - zaśmiał się nieśmiało. - Jednak i tak nie jest najgorzej - dorzucił

- Jestem Alice

- A ja Zoey - dorzuciła pod koniec

- Może coś zamówimy? - zaproponował James biorąc drugą kartę. W tle przygrywały jakieś piosenki, przeważnie były to kawałki popowe. Lokal był dość spory, z lewej strony były głównie większe stoliki, po środku natomiast te mniejsze. Prawą stronę zdominowały stoły bilardowe,a pod ścianą znaleźć można było kilka maszyn typu jednorękiego bandyty. Kiedy każdy z nastolatków już się zdecydował, co chce zamówić należało wybrać, kto się z tym zgłosi, gdyż w tym barze obsługa jedynie przynosiła napoje i jedzenie, ale nie przyjmowała zamówień. Padło na James'a i Sharon. Oboje udali się w stronę baru.

- Wygląda na to, że przez najbliższy czas i tak się stąd nie ruszymy - zauważyła blondynka spoglądając na okno, po którym spływały krople. Deszcz ponownie zagościł do miasta razem z silnymi wiatrami.

- Często tutaj przychodzicie? - zapytała dziewczyna o szafirowych oczach, które przerzucała między znajomymi

- Nie - odparł szybko Blaine

- Ja co jakiś czas tu wpadam, a wy?

- Pierwszy raz tu przyszłyśmy. Chciałyśmy sprawdzić jak ten bar wygląda

- I jak wrażenia?

- Nie jest zły - odparła z uśmiechem. Alice wciąż czuła się nieco skrępowana.

- Dlaczego teraz myślę o jego klacie - myślała ze skwaszoną miną zerkając co jakiś czas na koszulką bruneta

- Chcesz czegoś? - zapytał zdezorientowany brunet. Wystraszona niebieskooka natychmiastowo się wyprostowała i odwróciła wzrok

- Nie - wykrztusiła z siebie. Chłopak uniósł brew nie rozumiejąc zachowania dziewczyny. Po krótkiej chwili wróciła pozostała dwójka uczniów i zajęli swoje miejsca.

- O czym rozmawialiście? - zapytała dziewczyna

- O barze, pogodzie... - rzekł w zamyśleniu

- Biedne tematy... - zauważył. - Co do pogody to faktycznie się pogarsza

- Będzie trzeba przeczekać ten deszcz - spostrzegła czarnowłosa

- Coś się wymyśli do roboty. Może zagramy w bilarda? - zaproponował

- W szóstkę? - zdziwił się Ryan. Po chwili przyszła kelnerka, która położyła na stoliku puszkę pepsi dla Blaine'a oraz dwa Sprite'y - jednego dla Zoey, a drugiego dla Ryana.

- Będziemy się zmieniać - uśmiechnął się James

- Mnie nie liczcie, ja nie umiem grać w bilarda - wtrąciła nieśmiało niebieskooka

- No to się nauczysz

- Nie, naprawdę dzięki. Może innym razem spróbuję - odpowiedziała z życzliwym uśmiechem.

- Mnie też nie liczcie - rzekł stanowczo Blaine

- A to dlaczego nie? - oburzył się nastolatek o morskich oczach.

- Nie mam ochoty na grę w bilarda - odrzekł od niechcenia

- Nie mam do ciebie sił, nie myśl, że następnym razem ci daruję

- Tak, tak - machnął ręką wstając od stołu. Pozostali poszli w jego ślady.

- Skoro nie grasz to potrzymasz nam picie, oki? - zapytała radośnie dziewczyna ściągając jeansową kurtkę i zawiązując ją w pasie. Alice przytaknęła i wzięła szklanki. Wszyscy ruszyli do stołu bilardowego i zaczęli grę. Blaine razem z blondynką stali niedaleko przy szerokiej kolumnie obserwując grę.

- No to dziewczyny przeciwko chłopakom, tak? - zapytała Sharon, wręcz kochająca rywalizację. Gdy pozostali potwierdzili składy, pojawił się błysk w jej oczach. Od razu oznajmiła, że to ona zaczyna. Złapała pewnie za kij i uderzyła w bile. Udało jej się spowodować, że dwie wpadły do dziury. Zadowolona kontynuowała rozgrywkę. Alice stała w ciszy przy chłopaku nie wiedząc co powiedzieć. Żaden temat nie przychodził jej do głowy, a znając Blaine'a to nie był nawet skory do rozmowy. Niepewnie przerzuciła wzrok na towarzysza przyglądając się jak bierze łyk napoju z puszki. Po napiciu się ten spojrzał na nią czekając, aż coś powie, ale blondynka zamiast tego błyskawicznie wbiła wzrok z powrotem na stół czując, że robi się czerwona na twarzy.

- Co dziś jest z tobą? - zapytał zupełnie zdezorientowany

- Nic - odparła oschle. Chłopak westchnął nic nie rozumiejąc. Odwrócił głowę w bok spoglądając na pogodę za oknem. Kiedy się odwrócił z powrotem, ponownie dostrzegł, że wzrok Alice był osadzony na nim. Dotknął ręką tyłu szyi zażenowany.

- Nie czytam w myślach. Jak chcesz coś ode mnie to po prostu powiedz - powiedział w końcu. Nagle do niebieskookiej podbiegła Zoey wziąć łyk napoju.

- Na pewno nie chcecie zagrać? - zapytała

- Na pewno, nie zwracajcie na mnie uwagi - odrzekła z uśmiechem

- Zoey twoja kolej, to nie czas na przerwę! - krzyknęła czarnowłosa, przez którą przemawiała żądza wygranej. Rudowłosa pośpiesznie wróciła do gry.

- Po naszej rozmowie zadzwoniłam do Grace. Mówi, że to tylko gorączka i żebym się tak nie martwiła

- Przecież ci mówiłem, że to co widziałaś nie było niczym niezwykłym. Jeśli symbole i szata były szare, to poza chorobą nic jej nie będzie - przypomniał biorąc kolejny łyk napoju. Czarnowłosy chłopak po chwili podszedł do dwójki nastolatków.

- Serio Blaine, następnym razem nie przyjmuję od ciebie żadnych wymówek

- Gdybym się zgodził zagrać byłoby nierówno graczy

- Dlatego ci nie marudzę. Właśnie, Alice, dziewczyny cię wołają po coś. Jakimś cudem wynegocjowaliśmy przerwę

- Ah, to ja lepiej sprawdzę o co chodzi - powiedziała szybko idąc do przyjaciółek. W pewnym sensie poczuła ulgę dzięki temu. Czarnowłosy chłopak stanął obok Blaine'a czekając, aż pozostali przestaną dyskutować.

- Jak tam, pogadałeś sobie z Alice?

- O co ci chodzi?

- O nic, po prostu widok ciebie rozmawiającego z jakąś dziewczyną i to dłużej niż pięć minut to rzadkość - rzucił radośnie, ale brunet posłał mu srogie spojrzenie

- Masz przez to coś na myśli?

- Po prostu mnie zastanawia, czy plotki są prawdą

- Plotki?

- No wiesz, że ty i Alice jesteście razem - powiedział nieśmiało. Blaine szybko wbił wzrok w rozmówcę

- Co? - zapytał z niedowierzaniem, jakby nie ufał swoim uszom i chciał się upewnić, że dobrze usłyszał

- Chodzą plotki, że jesteście parą, to prawda?

- Kto to wymyślił? I czemu pytasz, chyba znasz odpowiedź? - parskną oschle

- Wolałem się upewnić. Czyli, że nie masz nic przeciwko jeśli jakiś chłopak będzie próbował się zbliżyć do niej? - dopytywał kierując spojrzenie na blondynkę odnoszącą puste już szklanki do baru. Brunet westchnął znudzony

- Czemu miałbym mieć coś przeciwko? - odparł od niechcenia

- To dobrze, bo wiesz Alice wydaje się fajna no i jest śliczna. Myślałem, że może spróbuję jeśli plotki okażą się kłamstwem - mówił, a dziewczyna powoli wracała z powrotem do nich. Chłopak spojrzał z niedowierzaniem na rozmówcę, ale nim się odezwał, zdążyła już wrócić blondynka

- Już wznowili grę - poinformowała z przyjaznym uśmiechem

- Dzięki, to ja do nich pójdę - odpowiedział z podobnym uśmiechem i wrócił do stołu bilardowego. Blaine obserwował z lekkim zdumieniem odchodzącego kolegę.

- Wszystko gra? - zapytała go dziewczyna

- Tak... - odparł niepewnie

- Słuchaj, a nie możesz mi już teraz odpowiedzieć na niektóre pytania?

- Nie - odparł oschle, a na twarzy blondynki pojawiło się zdziwienie

- Ok... - odparła speszona. Blaine westchnął i odwróciła wzrok

- Po prostu ta rozmowa za bardzo jest związana z Wymiarem Snów. Lepiej, żeby nikt przypadkiem tego nie usłyszał - powiedział już spokojnie. Krótko po tym deszcz przestał padać, a pozostali nastolatkowie skończyli grę. Niepocieszona Sharon kategorycznie domagała się jednak rewanżu.

- Uspokój się - zaśmiał się Ryan

- Jestem spokojna!

- Ale to nie jest taki zły pomysł, żeby się kiedyś jeszcze spotkać - wtrąciła Zoey

- Jasne, czemu nie. Tylko następnym razem Alice i Blaine też zagrają

- Ale ja naprawdę nie umiem grać - uśmiechnęła się żałośnie

- Nie martw się, nauczę cię - rzekł radośnie James. - A ty Blaine, też przyjdziesz? - zapytał z chytrym uśmiechem w pewien sposób irytując chłopaka

- Jak nie będę miał nic do roboty - powiedział od niechcenia. Wkrótce wszyscy opuścili lokal. Słońce wciąż było niewidoczne przez ciemne chmury pokrywające cały obszar nieba. Wiatr już nie był taki silny, ale wciąż chłodny, a kałuże nadal przerywały drogę.

- No to jakoś się zgadamy - oznajmiła radośnie Zoey

- I będzie rewanż! - wtrąciła Sharon, na co pozostali odpowiedzieli śmiechem. Potężny, silny podmuch dotknął każdego z osobna. - Naprawdę podziwiam cię - powiedziała po chwili do Ryana. Widać było, że powoli dostaje gęsiej skórki, ale jedynie uśmiechnął się krzywo.

- Ja idę w tę stronę, więc będę już się zwijać. Narka - pożegnał się blondyn i przebiegł przez pasy korzystając z tego, że akurat zaczęło się świecić zielone światło dla pieszych. Pozostała piątka poszła jeszcze kawałek razem, aż przy którymś zakręcie Sharon i Zoey odłączyły się od reszty machając na pożegnanie. Wciąż wiejący wiatr zaczynał się nasilać

- Daleko mieszkasz? - zapytał jak zwykle z życzliwym uśmiechem na twarzy

- Trochę, ale muszę dojść jedynie do przystanku autobusowego. On zawozi mnie blisko domu - odpowiedziała idąc między Blaine'em, a James'em. Szli pod wiatr, kolejny podmuch odgarnął włosy dziewczyny.

- A wy daleko mieszkacie?

- Nie bardzo - odparł brunet spoglądając wciąż przed siebie

- Niedługo powinienem skręcić, ale odprowadzę cię na przystanek - odparł radośnie

- Co? Nie musisz - powiedziała zmieszana

- Ale chcę - odrzekł szarmancko, a Blaine przewrócił oczami. Kolejny, już nieco lżejszy podmuch ponownie wprawił długie, kosmyki dziewczyny w taniec na wietrze. - Nie jest ci zimno?

- Słucham? A nie, poradzę sobie

- Trzymaj - powiedział ściągając kurtkę i podając ją dziewczynie. - Jeszcze się przeziębisz - dodał patrząc w oczy rozmówczyni, ale ta speszona spuściła wzrok i niepewnie podziękowała. - Blaine, ty jak zwykle cichy, tak? - zapytał, ale ten jedynie prychnął na niego

- Na przystanku ci ją oddam - oznajmiła

- Nie, no co ty. Oddasz mi w poniedziałek w szkole. To chyba nie będzie problem, prawda?

- Em... nie, jasne, że nie - rzuciła zdezorientowana i włożyła za dużą kurtkę.

- Idę - rzucił oschle chłopak skręcając w pewnym momencie

- Pa - krzyknęła do niego dziewczyna, ale ten nie odpowiedział, ani się nie odwrócił. Niebieskooka poszła więc razem z blondynem w stronę przystanku nieco zamyślona

- Stało się coś? - zapytał w końcu chłopak widząc nieobecne spojrzenie nastolatki

- Nie, nic. Zastanawiam się czy Blaine jest na mnie zły

- On? Prawdę mówiąc to on wydaje się być zły na cały świat - zaśmiał się. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła

- No coś w tym jest

- W sumie to co od niego chciałaś dzisiaj na przerwie?

- Nic takiego

- No dobra, rozumiem, że mam nie pytać - odparł zawiedziony, ale niebieskooka odwdzięczyła się mu za wyrozumiałość życzliwym uśmiechem. Wkrótce dotarli do przystanku autobusowego. Niedługo po tym przyjechał pojazd, do którego wsiadła dziewczyna

- Dzięki za odprowadzenie - rzuciła na szybko do znajomego i mu pomachała. Zadowolony odwzajemnił ten gest i zaczął iść dalej. Dziewczyna już tylko marzyła o powrocie do domu i schowaniu się w swoim pokoju pod ciepłą kołdrą.

Gdy była na miejscu poszła do kuchni zrobić sobie ciepła herbatę. Na blacie znalazła kartkę od rodziców, mówiącą, że znowu musieli wyjechać w interesach. Tym razem ruszyli do innego miasta, więc nie prędko wrócą. Z rezygnacją blondynka zgniotła kartkę i wyrzuciła ją do śmieci. Zawsze powtarzała sobie, że brak rodziców w domu w cale jej nie przeszkadza, ale po prawdzie co jakiś czas z tego powodu czuła ból. Zwłaszcza przypominając sobie dzieciństwo, wspomnienia z tamtych czasów, w których tak naprawdę nie było zbyt wiele jej mamy czy też taty. Po zrobieniu herbaty i zjedzeniu kolacji dziewczyna udała się na górę, do swojego pokoju. Chcąc zrobić lekcje odkryła jak bardzo jest już zmęczona. Odłożyła to na później i wreszcie pozwoliła sobie na sen. Położyła się w swoim wygodnym łóżku i przykryła ciepłą pościelą. Po ułożeniu głowy na miękkiej poduszce niemal natychmiast zapadła w sen.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro