Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5: Chciałabym, żebyś był obok

-Chyba wszystko mam- stwierdził Chan stawiając walizkę przy drzwiach a torbę na podłodze.

Ubrany już w kurtkę i buty patrzył na nas z troską i utęsknieniem.

Nari podbiegła do niego I przytuliła się do jego nóg.

Wziął ją na ręce i ucałował w policzek.

-Będę tęsknić promyczku.

Dziewczynka wręczyła mu kartkę z narysowanym, koślawym, pomarańczowym sercem.

-Dla ciebie- powiedziała.

-Jaki piękny- zachwycił się- schowam go do notesu z tekstami, dobra?

Kiwnęła głową.

Chris wyściskał ją jeszcze mocno a potem postawił spowotem na ziemię.

Potem podszedł do mnie I odebrał Mię z moich rąk.

-Zdrowiej mi mój maluchu bo martwisz mnie bardzo- przytulił ją a potem przyłożył usta do czoła- ona znowu ma temperaturę- westchnął w moją stronę.

-Zaraz jej zmierzę a potem jedziemy do lekarza- powiedziałam.

Przybliżył się znacznie i złożył na moich wargach czuły pocałunek.

-Już tęsknię...

-Ja wiem, ale nawet nie wyszedłeś.

-Jak można jednocześnie chcieć i nie chcieć jechać?- zapytał.

-Tylko Ty znasz odpowiedź na to pytanie- przeczesałam mu włosy j ponownie ucałowałam- idź już, spóźnisz się.

Oddał mi dziecko na ręce I zarzucił torbę na ramię.

Ostatni raz posłał nam swoje wilcze spojrzenie, pomachał i wyszedł zamykając z delikatnym trzaskiem drzwi frontowe.

Nari wyraźnie posmutniała.

-Zanim się obejrzysz tata wróci- pocieszyłam ją- będzie mi strasznie smutno samej w łóżku. Chcesz dzisiaj ze mną spać?

Na to pytanie młoda ożywiła się.

-A zrobisz mi fort z kołdry?- zrobiła maślane oczy.

-Pomyślę- uśmiechnęłam się I pogłaskałam ją po głowie.

Weszłam na górę niosąc nieco marudną Mię na ramieniu.

Z przewijaka wyjęłam różowy termometr i przeszłyśmy do mierzenia. W czasie oczekiwania bujałam ją na rękach ponieważ zaczęła nieco płakać.

Jej postawa była zesztywniała, zupełnie jak nie powinna być.

Gdy zobaczyłam numerki na wyświetlaczu, przeraziłam się.

Wykręciłem numer.

Połączenie głosowe z: Tuan🍅

-...

-Halo?

Cześć, nie przeszkadzam?-

-Nie no skąd!

Słuchaj mam wielką prośbę do ciebie-

-Słucham

Mogłabym ci przywieść na parę godzin Nari? Muszę jechać z Mią do szpitala-

-O nie, co się stało?

Ma za wysoką temperaturę-

-Okej, nie ma sprawy. Mam przyjechać po Nari?

Nie, nie. W drodze podjedziemy do ciebie-

-Jasne

Dziękuję ci-

-Nie ma sprawy! Do zobaczenia!

*Połączenie zakończone*

꧁𑁍꧂

Najszybciej jak się dało zapakowałam nas do samochodu I pojechałyśmy do Tuan.

Nari była zaniepokojona moimi nagłymi działaniami.
Starałam się jej tłumaczyć, że jej młodszej siostrze nie jest nic poważnego i niedługo wrócimy...

A w każdym razie miałam taką nadzieję...

Tuan czekała już na nas pod swoim blokiem.
Odpięła Nari z fotelika i zabrała jej plecaczek.

-Damy sobie radę, nie martw się- rzuciła mi przez okno- a teraz jedź i trzymaj się.

Pokiwałam jej głową w podzięce i odjechałam.

Mia spała w nosidełku, zdecydowanie zbyt spokojna jak na ostatnie wydarzenia.

Zajechałyśmy w szybkim tempie pod szpital.
Wysiadłam owijając ją w kocyk, wchodząc przez przesuwane drzwi.

Naraz poczułam charakterystyczny zapach leków i preparatów medycznych.

Na krzesełkach stworzyła się kolejka ludzi oczekujących na natychmiastową pomoc.

Usiadłam na ostatnim i spojrzałam na Mię.

Bałam się o nią i to bardzo.
Nie mam pojęcia co jej jest, ale na pewno to nie zwykłe przeziębienie.

Czekałyśmy dość długo aż w końcu jedna z pielęgniarek zapytała mnie w jakiej sprawie przyjechałyśmy.

-Moja córka ma za wysoką temperaturę- powiedziałam a ona jej się przyjrzała.

-Ile miała podczas ostatniego mierzenia?

-40.01°

-Okej, czy mogę?..- wskazała na dziecko.

Bez wachania jej je wręczyłam.

-Proszę za mną- powiedziała, pchając drzwi do kolejnego korytarza.

Zaprowadziła mnie pod jeden z gabinetów pediatrów. Zapukała w drzwi.

-Proszę!- odezwał się męski głos.

W pokoju za białym biurkiem siedział młody lekarz, sprawdzając coś na komputerze.

-Pani przejechała z dzieckiem z wysoką gorączką.

-Usiądźcie- powiedział łagodnie.

Ponownie dostałam Mię na ręce a pielęgniarka wyszła.

-W porządku, zmierzmy jej temperaturę- wyjął z szafki termometr I podał mi.

Czekaliśmy na wynik.

-Czy oprócz tego są jeszcze jakieś objawy?

-Tak, miała rano wymioty, niespokojny sen, jest dość marudna niż zazwyczaj. Mąż mówił też, że w nocy miała drgawki.

-Okej.. -notował wszystko.

-Miała jeszcze dość sztywną szyję zanim przyjechałyśmy.

Wtedy spojrzał na mnie znad cienkich okularów.

-Sztywność szyji?

-Można tak to nazwać.

Wypuścił mocno powietrze.

Termoter zapikał.

-41.9°- westchnęłam.

-Myślę, że najlepiej będzie jeśli poddamy córkę głębszym badaniom i pozostawimy na obserwacji.

-Jak to?

-Nie chcę niczego pochopnie stwierdzać, ale mam podejrzenie ci do jednej choroby... dość poważnej.

Przełknęłam ślinę.

-Dobrze, zgadzam się na wszystko- odrazu powiedziałam.

-Pobierzemy płyn mózgowo- rdzeniowy, aby sprawdzić czy moje spostrzeżenia są trafne. Pozostawimy małą pod ścisłą opieką.

-Czy to znaczy, że nie będę mogła z nią zostać?

-Przykro mi- pokręcił głową.

Do gabinetu wróciła ta sama pielęgniarka i zabrała Mię na badania.

Wyszłam z tamtąd przybita.
Wogóle nie chciało mi się wierzyć, że to może być aż tak poważne.

Osłupiała siedziałam jeszcze przezd gabinetem z pustą głową i zupełną niewiedzą.

Z tego transu wyrwała mnie pracownica szpitala informując o jego zamknięciu dla odwiedzających.

Gdy spojrzałam na zegarek zorientowałam się że minęło parę ładnych godzin i zrobiło się bardzo późno.

Na dworze było już ciemno, zamiast słońca świecił księżyc a niebo przyozdabiały gwiazdy.

Jadąc samochodem nie czułam nic.

Odebrałam już śpiącą Nari od Tuan. Dziewczyna na mój widok nawet o nic nie pytała, domyślając się, że nie byłabym w stanie odpowiedzieć.

Po powrocie do domu położyłam dziecko do łóżka i usiadłam w salonie na kanapie.

Dochodziła 23.

Nie chciało mi się spać, nie po tym jak pozostawiono mnie w niepewności.

Mój telefon zawibrował.

Odebrałam połączenie nie sprawdzając kto to.

-Już wylądowałem- usłyszałam jego ciepły głos- zaraz będziemy w ho-

-Mia jest w szpitalu- wypaliłam nie dając mu dokończyć.

...

Cisza...

-Chris?

-Co się stało?- jego ton zmienił się na poważny I beznamiętny.

-Miała gorączkę powyżej 40 stopni. Lekarz stwierdził, że zostawią ja na intensywnej obserwacji.

-Y/N...

-Pobrali jej też płyny mózgowo-rdzeniowe, Chris boję się- głos mi drżał.

-Shhhh, nie bój się. Jestem przy tobie.

-Chciałabym, żebyś był obok..

-Ja wiem kochanie, i bardzo chciałbym... Ale nie mogę.

Miałam ochotę się rozpłakać

-Jak tylko dowiesz się czegoś więcej zaraz mnie powiadom. Będę dzwonił codziennie. Teraz muszę kończyć. Kocham cię.

Koniec...

Oparłam głowę na zagłówku wlepiając wzrok w sufit.

Boże co jeszcze mi się przytafi?
Czemu los jest tak okrutny?

Byłam bez silna.

Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam na kanapie.

POV: CHRISTOPHER BANG

Wysiadając pod drogim hotelem gryzła mnie wciąż informacja od
Y/N.

Mia może być poważnie chora a ja nie mogę nic zrobić.
Nawet być przy niej.

Zupełnie odebrało mi to radość na myśl o jutrzejszym koncercie.

-Co jesteś taki skwaszony?- poklepał mnie po ramieniu Felix.

-Nie ważne- mruknąłem- poprostu jestem zmęczony.

Przyjaciel popatrzył na mnie dziwnie i oddalił się korytarzem do przydzielonego pokoju.

Odkluczyłem swoje drzwi i wszedłem do środka, zapaliłem światło.

Schowałem swoje rzeczy do szafy i przeszedłem się po pokoju aż do okna.
Przyglądając się panoramie miasta coś ścisnęło mnie w sercu.

Mimo iż całem byłem poza krajem to umysłem wciąż byłem w domu.
Pragnąłem przytulić Y/N I ją pocieszyć w tej trudnej dla nas sytuacji.

Mam nadzieję, że diagnoza nie będzie zbyt poważna...

꧁𑁍꧂

ŻYJE

Wena mu uciekła i średnio miałam czas na pisanie ale coś mnie tchnęło i strzeliłam wam rozdział :))

Mam nadzieję, że będę w stanie częściej je publikować

Słowa(1179)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro