BONUS
POV: Y/N Y/SN
Długo oczekiwałam na ten wspaniały dzień.
Pobraliśmy się z Chanem 7 miesięcy później od zaręczyn, w maju.
Pogoda była ciepła i przyjemna.
Suknia wisiała na wieszaku gotowa do ubrania, pod nią stały buty na obcasie a na szafce delikatnie powiewał biały welon i mieniła się biżuteria przeplatając promienie słoneczne przez kryształy.
Wszystko było gotowe...
Prócz mnie samej.
Najzwyczajniej w świecie zaspałam.
Wstałam 2 godziny później niż planowałam.
Dzisiejszą noc spędziłam w hotelu blisko lokalizacji sali, w której miała odbyć się nasza uroczystość.
Chrisa jak i Nari gdy się obudziłam już nie było.
Została po nich tylko karteczka z wiadomością, że dzieckiem zajmie się mama chłopaka. A ja mam się na spokojnie przygotować i, że już nie może się doczekać aż mnie zobaczy.
Jak zawsze uroczy i kochany.
Jednak mój spokój nie trwał długo ponieważ zastąpiła go panika ze względu na późną godzinę.
Zadzwoniłam po Tuan oraz Hannah, które miały mi pomóc.
-Tuan!- lekko załkałam przestraszona presją czasu gdy weszły obie do pokoju z prostownicami, lokówkami, przyborami do makijażu i innymi kierdami.
-O nie, nie, nie! Nie wolno ci płakać! Jeszcze nam cała spuchniesz i jak będziesz wyglądać?!- powiedziała ścierając mi łzy z polików.
-Wszystko będzie okej- Hana położyła mi rękę na ramieniu.
Wzięłam głęboki wdech I się opanowałam.
-Dobrze.. bierzmy się do roboty!
Najpierw poszłam wziąć szybki prysznic I zrobiłam krótką pielęgnację skóry, nakładając serum ujędrniające skórę oraz piankę oczyszczającą.
-Siadaj- rozkazały, podsuwając krzesło.
Ubrana w specjalnie kupioną na tą okazję bieliznę i owinięta w szlafrok dałam im wolną rękę do mojego wizerunku.
W ruch poszła prostownica, lekka para unosiła się z urządzenia nadając odpowiednią strukturę moim włosom.
Najmłodsza z grona sprawnie okiełznała moją niesforną fryzurę a w tym samym czasie Tuan już nakładała mi korektor I podkład na twarz.
-Jak czeszemy?- zapytała gdy każde pasmo było już proste.
-Myślałam aby lekko je upiąć ale może ty masz jakąś propozycję?- powiedziałam.
-Okej, da się zrobić- odparła.
-Y/N nie wierć się teraz!- skarciła mnie przyjaciółka.
-Już siedzę!
Dziewczyny uwijały się jak najszybciej Z robotą ponieważ Już za godzinę muszę być na sali w swojej poczekalni.
-Włosy gotowe- obwiesciła dziewczyna.
-Ja jeszcze kończę makijaż, załóż jej już biżuterię- rozkazała najstarsza.
Hannah wzięła naszyjnik, kolczyki i bransoletkę.
Wszystko mi zapięła i poprawiła.
-Tuan, pospiesz się! Ona nawet nie jest jeszcze w sukni!- zniecierpliwiła się młoda.
-Już!- ucieszyła się Tuan- i jak ci się podoba?- podsunęła mi lusterko.
Miałam lekkie rumieńce, biały rozświetlacz w kąciku oka a powieki złote. Delikatne kreski dały szarmancki wygląd mojemu spojrzeniu a usta błyszczały delikatnym odcieniem różu.
Włosy miałam rozpuszczone ale parę pasemek zostało spięte w niewielkiego eleganckiego koczka podpartego ukrytą gąbką aby nadać wypełnienia.
-Jest ślicznie- pochwaliłam- podajcie mi podwiązkę- poprosiłam.
Założyłam subtelną, koronkową ozdóbkę na udo.
-Wolę nie wiedzieć co się później z nią stanie- zaśmiała się głupkowato siostra Chana.
Posłałam jej zawstydzony uśmiech.
Tuan pomogła mi się wcisnąć w moją białą suknię a Hana wpięła mi welon I założyła niewielki diadem.
Suknia była jak dla Księżniczki, rozkloszowana z dużą ilością tiulu. Na gorsecie miała perełki które pięknie komponowały się z wyszytymi kwiatkami z brokatowej nici.
Nie miała ramiączek dlatego moje ramiona były odsłonięte.
Buty były lakierkowane z cienkim paseczkiem na kostce.
-Już? Możemy iść?- prosiłam zniecierpliwiona gdy poraz setny dziewczyny poprawiały moją spódnicę.
-Jedziemy- zarządziła Tuan otwierając drzwi na korytarz.
Zamknęłyśmy pokój na klucz i ruszyłyśmy w dół po marmurowych schodach na parter.
-Co za śliczna dziewczyna!- zachwyciła się starsza pani z recepcji na mój widok- szczęścia kochanie, na nowej drodze życia! I oby twój mąż był dla ciebie dobry!
-Dziękuję pani!- powiedziałam szybko się skłaniając.
-Y/N nie ma czasu! Już jesteśmy spóźnione!- krzyczały dziewczyny.
Pod wejście przyjechał zamówiony samochód, Hannah pomogła mi z sukienką i zatrzasnęła drzwi.
-Do sali, szybko- poprosiła Tuan siedząc na miejscu pasażera.
Kierowca odjechał z piskiem opon.
Mknęłyśmy po ulicach byle by zdążyć na czas.
Denerwowałam się nie na żarty. Co jeśli coś się spieprzy?
Ręce zaczęły mi drżeć ze stresu.
Hannah siedząca obok mnie zauważyła to i delikatnie wzięła moje dłonie w swoje.
Nawet nie zwróciłam wcześniej uwagi na to jak ślicznie była ubrana.
Czarna sukienka z plisowaną spódnicą i rękawami do łokci do tego drobna torebka i delikatny makijaż. Włosy luźno opadały jej na ramiona a zamszowe botki do kostki robiły stukot z każdym jej krokiem.
-Nie denerwuj się. Ślub będzie wspaniały.
-Wierzę w to. Boję się tego co będzie potem. Czy to nie aby za szybko się dzieje?
-Dziewczyno, tyle razem przeszliście, macie dziecko, kochacie się wzajemnie. Co stoi na przeszkodzie do wiecznego szczęścia?
Nic nie odpowiedziałam.
-Nie martw się, wszystko się uda. I pamiętaj, zawsze masz mnie, przyjaciół i rodzinę. Gdyby mój głupi brat zrobił jakiś wybryk, powiedz mi a ja już go ustawię do pionu.
Zaśmiałam się lekko.
-Dzięki Hannah.
Puściła mi oczko.
-Wysiadamy- powiedziała Tuan.
Po wyjściu z auta dziewczyny zaprowadziły mnie do mojej poczekalni.
Był tam odświętny fotel i pełno kolorowych kwiatów. Cały pokój był utzrymaby w kolorach bieli i beżu.
-Siadaj, zaraz przyjdą goście- pomogła mi z sukienką najlepsza przyjaciółka- Jezu jak ty ślicznie wyglądasz..
Dziewczyna starła łzę z oka.
-Unnie.. kochana, nie płacz- przytuliłam ją.
-Kocham cię Y/N- wychlipała.
-Ja ciebie też- powiedziałam ciepło.
Drzwi otworzyły się.
Do pomieszczenia weszła... moja babcia.
-Y/N... moje serduszko..- ona również płakała.
-Babcia..- zabrakło mi głosu.
Jasne, zaprosiłam ją na mój ślub. Tak samo jak resztę rodziny, wszyscy potwierdzili przybycie.
Jednak spotkanie twarzą w twarz po tak długim czasie wywołuje emocje.
-Nie płacz!- krzyknęła przyjaciółka.
-Staram się!- zamrugałam szybko.
Babcia powoli do mnie podeszła I przytuliła najmocniej jak tylko mogła.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję babciu.
-Ciągle nie mogę uwierzyć, że tu jestem- wytarła oczy chusteczką.
-Bardzo się cieszę, że przyjechałaś- złapałam ją za rękę.
Zaraz wrota otwarły się ponownie, weszły moje kuzynki oraz moja przyszła teściowa z Nari w wózku.
-Nasza najpiękniejsza!- powiedziała na mój widok.
Uśmiechnęłam się szeroko na jej widok.
-Lily, zobacz na swoją mamę- wyjęła dziecko z wózka.
Nari ubrana w tiulową spódniczkę i białą bluzeczkę z misiem oraz różową opaską a głowie i bucikami od wujka Namjoona, które kupił jej jeszcze przed urodzeniem uśmiechnęła się na mój widok.
Zaczęła gaworzyć i wyciągać rączki do mnie wymachując Bbokarim na prawo I lewo.
-Chodź do mamy- wzięłam ją w objęcia i wycałowałam.
Dziewczynka zaraz zaciekawiła się moim naszyjnikiem lekko za niego pociągając.
Delikatnie wyjęłam łańcuszek z jej rączki aby go nie zepsuła.
-Lobuzie mały! Dobrze się bawisz z babcią?- zapytałam ją gdy wzięła do buzi swoją piąstkę.
Powiedziała parę losowych sylab na co wszyscy wybuchli śmiechem.
Dziecko zaśmiało się razem z tłumem.
-Oj moja myszko- przytuliłam ją.
-Y/N już czas- powiedziała Jessica biorąc dziecko spowrotem do wózka- szczęścia dla was dwojga- westchnęła wzruszona.
-Dziękuję mamo- objęłam ją ramieniem.
Tuan wręczyła mi bukiet czerwonych róż i pokazała mi zaciśnięte kciuki.
Zostałam sama.
Czekałam aż Chris przyjdzie abyśmy razem mogli pójść do ołtarza.
Mocno trzymałam kwiaty z lekkiego stresu.
Usłyszałam szczęk drzwi.
Podniosłam oczy.
Przyszedł mój książę..
W wyprostowanych włosach, lekkim makijażem I ubrany w lśniący garnitur i krawat, z czerwoną różą w górnej kieszonce.
Podziwiałam go z lekko rozchylonymi ustami.
On również zastygł w tej samej chwili.
Wilcze oczy z błyskiem wpatrywały się w moją osobę, szczękę miał trochę opuszczoną w dół z szoku.
-Czy ja trafiłem do nieba?- uśmiechnął się szeroko kiedy otrząsnął się z wrażenia.
Zaśmiałam się pod nosem.
-Ponieważ widzę przed sobą najpiękniejszego anioła- wolnym krokiem podszedł do mnie- jakiego dane mi było zobaczyć w moim życiu.
Wziął moją dłoń i ucałował jej wierzch.
-Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem?- wyszeptał.
-Wszystkim..- odpowiedziałam.
-Mam straszną ochotę cię porwać i nie oddawać temu mężczyźnie, za którego chcesz wyjść. Chcę abyś była tylko moja- zażartował.
-Przykro mi, zbyt mocno go kocham aby uciec z tobą- znowu wywołało to u mnie śmiech.
Złożył na moim policzku małego buziaka i podał mi swoje ramię.
Przyjęłam go i wyszliśmy z pomieszczenia.
Krótkim korytarzem przeszliśmy pod duże dębowe drzwi za którymi odbywała się cała impreza.
-Jesteś gotowy?- spytałam.
-Zawsze- odparł.
Rozbrzmiała muzyka, powoli otworzyli nam wejście.
Wszystkie spojrzenia skupiły się na nas.
Ruszyliśmy nie spiesznym krokiem po ścieżce z płatków kwiatów.
Rozglądałam się po sali, widziałam moją babcię,
mamę i tatę Chrisa,
Nari, kuzynki i kuzynów,
Eun-sook, Ari i resztę przyjaciółek,
Hannah, Lucasa,
wszystkich członków Stary Kids i BTS, którzy jakimś cudem zdołali przyjechać.
Nawet Jin dostał przepustkę z wojska, które rozpoczął już dłuższy czas temu.
Wszyscy się uśmiechali w naszą stronę.
Doszliśmy do ołtarza.
Chan wziął mnie za ręce.
Prowadzący uroczystość powtarzał mu formułkę, którą miał powiedzieć.
-Ja Christopher- mówił Chan patrząc mi prosto w oczy- biorę ciebie Y/N za żonę I ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
-Ja Y/N- odezwałam się gdy przyszła moja kolej- biorę ciebie Christopherze za męża, i ślubuję ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Te ostateczne słowa wypowiedziałam w jego stronę. Jego spojrzenie zdradzało nie pochamowane szczęście
Kiedy nastąpił moment wymiany obrączek, lekko nałożył mi złoty krążek na serdeczny palec z czułością.
Zrobiłam to samo zakładając mu jego, nieco większą od mojej.
-Na mocy nadanego mi prawa- kontynuował prowadzący- ogłaszam was: mężem i żoną.
Ostatnie słowa odbiły mi się echem w głowie.
Mężem i żoną...
-Możesz pocałować pannę młodą- szepnął do Chrisa.
Chan wziął mnie delikatnie w talii I mocno ucałował jednocześnie się uśmiechając.
Ja również się uśmiechałam. Zarzuciłam mu ręce na ramiona.
Po raz pierwszy całowałam już nie swojego chłopaka...
A najlepszego na świecie męża.
Zostałam panią Bang.
Goście wiwatowali jak szaleni a my pogrążeni w miłości i radości cieszyliśmy się sobą.
To był mój najpiękniejszy dzień w życiu.
Z nim u boku.
꧁𑁍꧂
Wiem, że tęsknicie za tą książką tak samo jak ja😫
Obiecany bonus w postaci ślubu.
Słowa(1620)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro