43: Cała prawda
Pielęgniarka zabrała Nari do odpowiedniej sali a mnie poproszono na badania dotyczące testu DNA.
Mimo iż już pokochałem dziewczynkę całym sercem, musiałem się upewnić, że to ja jestem jej ojcem.
Kiedy wyszedłem z laboratorium, Jeongin, Felix, Jisung i Hoseok czekali w korytarzu na mój powrót.
-Wracajcie do domu, ja tu jeszcze posiedzę.
-Na pewno hyung?- zapytał Jeongin, pokiwałem mu głową.
-Trzymajcie się- Hoseok uścisnął nam wszystkim dłonie- będę tu po południu aby odwiedzić Y/N. Cześć!
Chłopaki również zabrali się do samochodu.
Zostałem sam na korytarzu oświetlonym jarzyniówkami.
Przeszedłem się powoli wzdłuż każdej sali.
Minąłem pokój, w którym odpoczywała Y/N.
Skąpana w blasku księżyca spała spokojna z podkrążonymi oczami.
Zasłużyła na to po takim wysiłku.
Podziwiałem ją za to jak silna i zdeterminowana była.
Przyglądałem jej się dłuższą chwilę przypominając sobie nasze wspólne chwilę od naszego poznania, po koniec.
Była moim snem, a życie z nią istną bajką. Pragnąłem aby to wróciło lecz moje zranione serce wciąż krwawiło po tym jak wbiła w nie sztylet.
To prawda, kochałem ją, ale wciąż nie potrafiłem jej wybaczyć.
Być może gdy wszystko mi powie, znajdę dla niej choć garstkę zrozumienia.
Jednak będzie to trudne.
Adrenalina, którą miałem w sobie podczas czekania na narodziny powoli spadała a ja robiłem się senny.
Naciągnęłem kaptur na głowę siadając na krześle i skuliłem się na nim, zasypiając.
꧁𑁍꧂
-Oi Chan- poczułem jak ktoś szturcha mnie w ramię.
Uśmiechnięty Seungmin nachylał się do mnie. Za nim stało całe Stray Kids.
-Gratulacje stary!- klepnął mnie w ramię Changbin.
Skrzywiłem się gdy zrobił to za mocno ale zaśmiałem się.
-Przynieśliśmy ci śniadanie i kosmetyki- powiedział Hyunjin podając mi papierową torebkę.
-Dzięki- powiedziałem cicho przeciągając się.
Noc na szpitalnym krześle nie należała do najprzyjemniejszych.
Przez chwilę rozmawialiśmy spokojnie aż zza jednych drzwi nie wyszła pielęgniarka w średnim wieku z płaczącą Nari na rękach.
-Który z was to Pan Bang?- zawołała do nas.
-Słucham, o co chodzi?- podszedłem do niej patrząc na niespokojne niemowlę.
-Jest pora karmienia, a nie można przeszkadzać śpiącej matce. Dobrze, że Pan jest, zajmie się Pan tym- powiedziała hardo.
-Ale ja nie potrafię- powiedziałem speszony.
-Oj tam, gadanie! Pokażę panu- wcisnęła mi dziecko w ramiona I pociągnęła do pomieszczenia.
Za sobą usłyszałem tłumione chiranie się chłopaków.
No bardzo zabawne...
Kobieta usadziła mnie w fotelu a ja starałem się uspokoić Nari bujając ją w rękach.
-Proszę- podała mi małą butelkę mleka- musi Pan nieco ją podnieść ponieważ na płasko Panu się zakrztusi.
Teraz lekko nakieruje Pan butelkę do ust- przesuwała moją ręką trzymając mnie za ramię- o, tak.
Nari chwyciła za smoczek i po chwili przestała płakać a zajęła się jedzeniem.
Pielęgniarka wyszła zostawiając mnie w pokoju samego.
Przyglądałem się córce i jej różowym, pucowatym policzkom.
Była tak niewielka i krucha.
Wręcz bałem się, że zrobię jej krzywdę gdy miałem ją w objęciach.
Spokojnie opróżniała butelkę.
Ucałowałem ją w malutką główkę nie mogąc się wprost napatrzyć na nią.
Uśmiech sam cisnął się na usta.
-Nari to równie dobrze może być Lily- powiedziałem sam do siebie Kiedy analizowałem w głowie jej imię.
Bang Nari, Bang Lily.
Urocze imię dla uroczej osoby.
Kiedy skończyła odłożyłem butelkę na bok a ona przygladała mi się na wpół otwartymi ślepkami.
-Hi - szepnąłem i nosem potarłem o jej niewielki.
Gdy się odsunąłem kichnęła cichutko.
BOŻE ILE SŁODKOŚCI NA RAZ!
Dosłownie zaliczyłem zgona w tym momencie tak wysoki miałem cukier.
Lekko się skrzywiła i stękała.
-O nie, nie, nie płacz- powiedziałem szybko.
Dostrzegłem w przezroczystej kołysce podpisaną jej imieniem i nazwiskiem, różowy smoczek.
Szybko go wziąłem.
-No już ciiii- uspokoiłem ją- masz dyda- zdrobniłem słowo.
Dziecko zaczęło ssać ale nie przestała się wiercić.
Wstałem z nią i wyszedłem na korytarz aby się przejść i pochwalić się chłopakom.
-Oho, tata w akcji- powiedział na mój widok Minho.
Uśmiechnąłem się szeroko.
-Pokaż, pokaż, pokaż mi ją!- podbiegł do mnie Jeongin piszcząc.
-Też chcę zobaczyć!- oznajmił Changbin.
-Ale Ciszej bądźcie- usiadłem pomiędzy Hyunjinem i Minho.
-Omo! Jaka mała!- Hyunjin pogłaskał ją palcem po czole.
-Chan, mogę ją potrzymać?- zapytał Felix.
-Tylko uważaj- powiedziałem poważnie.
Yongbook wziął ją ostrożnie na ręce wydając z siebie słodkie okrzyki.
-O czekaj! Zrobię wam zdjęcie- powiedział Changbin wyjmując telefon.
-Wyłącz flesz- doradziłem mu.
Szczęście tym razem posłuchał i zrobił kilka zdjęć.
-Wyślij na grupę!- powiedział Seungmin- bo później zapomnisz jak zwykle.
-Yah! Nie upominaj mnie!- wrzasnął.
-Stul dziób!- syknął Felix kołysając Nari- dziecko mi obudzisz!
Bin wystawił mu język.
-Trzymaj Chan- chłopak oddał mi córkę.
Zawinąłem ją szczelniej w pieluchy i przytuliłem.
-Siedź tak!- powiedział Hyunjin- Bin, rób te zdjęcia!
-Mega uroczo!- ekscytował się Jeongin.
-Ekhem!- usłyszeliśmy za sobą czyjeś chrząknięcie.
Wróciła pielęgniarka i patrzyła na nas dziwnym wzrokiem.
-Nari musi już wracać.
-Nieeeee!- krzyknął Jisung padając na kolana.
-Panie! Przestań wrzeszczeć!- skarciła go- No, panie Bang. Niech się Pan pożegna z córką. Pani Y/N już się obudziła, może Pan ją zobaczyć.
Pustym wzrokiem popatrzyłem na nią.
Ostatni raz ucałowałem Nari i oddałem ją w jej ręce.
Poszedłem do odpowiednich drzwi.
Wachałem się przez moment ale finalnie nacisnąłem klamkę.
Y/N leżała przykryta kołdrą z przymknietymi oczami.
Wyglądała znacznie lepiej niż tuż po porodzie.
Bardziej rumiana, ale wciąż zmęczona.
Podszedłem do niej i usiadłem na stołku obok.
Otworzyła oczy.
Patrzyła na mnie bez wyrazu tak samo jak ja na nią.
-Jak się czujesz?- Zapytałem nie pewnie.
Wzruszyła ramionami.
-Gdzie Nari?
-Z innymi dziećmi.
-Chcę ją zobaczyć..- usiadła
-Później.. teraz musisz odpoczywać- przytrzymałem ją.
-Wszystko z nią w porządku?
-Tak, jest zdrowa, i śliczna.
Uśmiechnęła się lekko.
Wbiłem wzrok w weflon wpięty w jej dłoń.
Wziąłem głęboki oddech.
-Jestem ojcem Nari, prawda?- Zapytałem prosto z mostu.
Nic nie mówiła.
-Nawet jeśli mi nie odpowiesz wiem, że tak wpisałaś w jej karty.
Wciąż milczała.
-Zrobiłem testy.
Zwróciła na mnie uwagę.
-Wynik dostanę po jutrze.
Przygryzła wargę.
-Ale chcę usłyszeć to z twoich ust. Chcę abyś mi powiedziała całą prawdę... tu i teraz.
Zaczęła skubać skórki u paznokci rąk.
Czekałem aż się odezwie.
-Nari to twoja córka- powiedziała wreszcie. Skupiłem na niej całą swoją uwagę aby mówiła dalej.
-Po naszej jedynej wspólnej nocy... I później gdy ,,chorowałam"- zrobiła cudzysłów z palców- zrobiłam dwa testy ciążowe. Później poszłam do lekarza.
Na początku... chciałam nawet usunąć ciążę...- uniosłem brwi- ale zrezygnowałam.
Postanowiłam, że dla twojego dobra i chłopaków.. zostawię cię.
Ale nie mogłam tak poprostu, nagle, bezpodstawnie z tobą zerwać. Potrzebowałam alibi.
Wtedy gdy widziałeś mnie z Jeonggukiem, poprostu odwoził mnie do domu po wspólnej kolacji z Bangtanami.
On nie miał z tym wszystkim nic wspólnego, nawet trzymał twoją stronę. Perfidnie go wykorzystałam..
Później jeździłam często na wizyty do szpitala, dlatego nie było mnie w domu gdy przychodziłeś.
Na końcu zerwaliśmy.
Przełknąłem głośno ślinę gdy skończyła.
Przygryzłem wnętrze policzka.
Ona wbiła wzrok w ścianę na przeciw niej.
Z oczu poleciała jej łza.
-Przysięgam, że...- łkała- nigdy w życiu.. cię.. Nie zdradziłam- przetarła policzki.
Popatrzyłem jej głęboko w oczy.
Tęskniłem za ich widokiem.
Była szczera na całego.
-Wierzę ci- powiedziałem cicho- ale wybaczyć, nie potrafię.
Mała iskra zgasła w jej spojrzeniu.
-Jednak chcę brać czynny udział w wychowaniu Nari. I.. mogę dać ci, jeszcze jedną szansę, na przyjaźń.
-Przyjaźń- powiedziała gorzko- może być...
Odwróciłem wzrok.
Nienawiść odpuściła.
Ale miłość była jeszcze zbyt słaba.
Potrzebowała więcej czasu, aby rozgrzać żar w moim sercu.
-Po jutrze gdy będę po wynik, zabiorę ciebie i Nari do domu.
-Jasne, dzięki- pokiwała głową.
-Chłopaki są na korytarzu. Mogą wejść?
-Wpuść ich- powiedziała słabo.
Posłałem jej pokrzepiające spojrzenie i zawołałem przyjaciół.
꧁𑁍꧂
Słowa(1230)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro