Prolog
Ciemność otaczała mnie z każdej strony.
Unosiłem się w niej pomiędzy życiem a śmiercią.
Wstrzymywałem oddech i pływałem w niej tak jak bym nurkował.
Gdzieś w górze widziałem światło.
Wypuściłem trochę powietrza aby doprowadziły mnie do powierzchni, płynąłem za nimi niczym za przewodnikiem.
Zbliżając się do białej poświaty słyszałem coraz więcej.
-Tętno?!
-40 uderzeń...
-Cholera, podajcie sprzęt!
-39.. 37...
-Szybciej, szybciej!
-Doktorze tracimy go!
Umieram?!
Nie, nie nie!
Nie mogę umrzeć!
Nie teraz gdy nic nie jest wyjaśnione!
Muszę porozmawiać z chłopakami,
Upewnić się, że Nari nic się nie stało,
Że Mia... moja dzielna mała dziewczynka... wyzdrowieje.
A Y/N...
Tak dużo muszę jej powiedzieć...
Chciałbym znaleźć się w jej ramionach... aby pogłaskała mnie po głowie i zapewniła, że wszystko będzie dobrze... a potem przybiegnie Nari aby się przytulić.
Chciałbym usłyszeć uroczy śmiech Mii tak samo jak reszty moich dziewczyn... przyjaciół... rodziny...
Tak bardzo tęsknie za nimi w tej chwili...
Przez moje zamyślenie, jakaś nieznana siła złapała mnie od dołu.
Moje gwałtowne ruchy na nic się nie zdały... śmierć ciągnęła mnie w głąb siebie.
Zacząłem się dusić z braku nowej porcji tlenu.
Walczyłem zawzięcie chęcią życia... Ale przegrałem...
Nie przytomny zamknąłem oczy i dałem się ponieść mrokowi...
Bezwładnie zbliżałem się do dna...
꧁𑁍꧂
Zaczynamy. ;)
Słowa(206)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro