Rozdział 5
Uporczywy ból głowy nie pozwolił mi już dłużej pospać. Sięgnęłam ręką do głowy w celu rozmasowania skroni i trafiłam na coś dziwnego. To jakiś plaster? Nie przypominam sobie bym go przyklejała. Uchyliłam lekko powieki i poczułam jak oddech mi przyśpiesza. Gdzie ja jestem?
Znajduję się w jakiejś sypialni, która mogłaby należeć do samego króla. Jest przeogromna, nigdy nie byłam w tak dobrze urządzonym pokoju. U mnie w wiosce nikt nie mógł sobie pozwolić na takie luksusy, nawet sam właściciel.
Łoże, w którym leżałam pomieściłoby spokojnie z sześć osób, znajdowało się w centrum pomieszczenia. Pościel była tak miękka, że mogłabym tu już zostać na zawsze. Wielkie okna przez które miałam piękny widok na las. Ucieszyłam się na widok balkonu. Miałam ogromną ochotę się przewietrzyć i poczekać na osobę, która prawdopodobnie znalazła mnie w lesie. Nie wiem kim jest ta osoba i dlaczego się mną zajęła, ale z tego co widzę to musi być to ktoś wysoko postawiony.
Zamknęłam za sobą drzwi balkonowe, by jakieś owady nie wleciały do sypialni i oparłam się o barierkę. Byłam zafascynowana krajobrazem, który rozciągał się przede mną, gdy nagle usłyszałam głośne warknięcie. Nim zdążyłam zareagować ktoś rękoma odgrodził mi ucieczkę. Odwróciłam się niepewnie, uważając, by niepotrzebnie nie przytknąć się do tego kogoś i oniemiałam.
- Co ty tutaj robisz? - wyszeptałam przerażona widząc osobę, która prawdopodobnie powinna się już wykrwawić w lesie.
- Powinienem zapytać o to samo. - zmrużył gniewnie oczy. - Myślałem, że uciekłaś. - powiedział spiętym głosem, a mi przeszła przez głowę myśl, że gdybym wiedziała u kogo jestem to prawdopodobnie by mnie już tu nie było.
- Bardzo zabawne, kochanie. Od teraz to twój nowy dom, mam nadzieję, że ci się podoba. - powiedział z cwaniackim uśmieszkiem, a ja zmrużyłam oczy.
- Nie wydaje mi się bym miała tutaj zostać minutę dłużej. Właściwie miałam już wracać, chciałam tylko podziękować za gościnę. - mruknęłam ze spuszczoną głową, by ominąć jego spojrzenie. Nie wiem dlaczego, ale gdy patrzyłam w jego oczy to nie mogłam już odwrócić wzroku.
- Nigdzie się nie wybierasz. - wysyczał wściekły, a ręce z barierki przeniósł na moje biodra i lekko ścisnął. Spojrzałam na niego niepewnie i zobaczyłam jak jego oczy ciemnieją. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, gdy widziałam jak mężczyzna stara się zapanować nad swoją złością. Nie wiem dlaczego, ale coś kazało mi położyć dłoń na jego policzku. Kiedy uniosłam drżącą kończynę i delikatnie oparłam, ten wtulił się w nią i odetchnął głęboko. Widziałam jak rozluźnia napięte mięśnie, a po chwili uchylił powieki i spojrzał na mnie z czułością wypisaną na twarzy. Nie wiedząc zbytnio co zrobić, uśmiechnęłam się delikatnie. Nie chcę go zdenerwować, boję się do czego byłby wtedy zdolny.
🌟🌟🌟
Mulat złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzi do miejsca, w który się obudziłam. Oznajmił mi jedynie, że chce mi teraz część rzeczy wyjaśnić, a ja przystałam na to. Nawet nie znam jego imienia, więc przypływ informacji mi się przyda. Mężczyzna usiadł na łóżku, więc chciałam uczynić to samo. No właśnie, chciałam, ale zostałam pociągnięta za łokieć i usadzona na jego kolanach.
- Puść mnie. - zaczęłam się wyrywać, ale on bez problemu mnie unieruchomił, przyciskając do swojego torsu. Głowę oparł o moje ramię i nosem jeździł po szyi.
- Nie. Musisz być blisko mnie. - ciepłe powietrze buchnęła na moją delikatną skórę, a lekki dreszcz przeszedł moje ciało. - Co chciałabyś najpierw wiedzieć?
- Umm jak masz na imię? - zapytałam, a ten uśmiechnął się przy moim ciele i zostawił mokry pocałunek na co rozszerzyłam szerzej oczy. Co on wyprawia?
- Zayn, kochanie. Jestem Zayn Malik.
- A więc Zayn. - nie było dane mi dokończyć, bo mężczyzna obrócił gwałtownie moją twarz w swoim kierunku i spojrzał na mnie świecącymi oczami. Zrobiłam coś nie tak?
- Moje imię brzmi tak cudownie w twoich ustach. Powiedz je jeszcze raz. - spojrzałam na niego jak na kompletnego idiotę, ale ten nie przejmowałam się tym zbytnio i patrzył na mnie wyczekująco.
- Zayn? - powiedziałam nie rozumiejąc jego zachowania, a ten mruknął z aprobatą. - Więc możesz mi powiedzieć kiedy mnie wypuścisz?
Mężczyzna jednym ruchem zrzucił mnie ze swoich kolan na łóżko i przycisnął moje ciało do materaca, nachylając się nade mną. Widziałam jak jego twarz wykrzywia się w złości, a z gardła wydobyło się ostrzegawcze warknięcie.
- Kiedy zrozumiesz, że zostaniesz tutaj na zawsze? Nie wypuszczę cię, a ty nawet nie myśl o ucieczce, bo znajdę cię wszędzie. Przede mną nie ma schronienia. - wysyczał i mocniej złapał moje nadgarstki na co jęknęłam z bólu. Spojrzał na mnie zdziwiony i na swoje dłonie. Gwałtownie mnie puścił i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Usiadłam na łóżko roztrzęsiona, a pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach.
_________
Czy oni się kiedyś dogadają w końcu?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro