Rozdział 12
Nie mogłam uwierzyć w to, że poszło mi tak łatwo. Wymknęłam się nad ranem z domu watahy i nie spotkałam po drodze nikogo. Żadnej żywej duszy. Trochę to niepokojące, przecież zawsze było tam pełno wilkołaków, którzy pilnowali teren.
Jednak nie powinnam się teraz nad tym zastanawiać. Udało mi się uciec! Biegłam ile sił w nogach w nieznanym kierunku, byle najdalej stamtąd. Jednak było też coś co niepokoiło mój umysł. Jak się obudziłam czułam się dość dziwnie. Wypełniała mnie nieokreślona dawka szczęścia. Możliwe, że była spowodowana adrenaliną. Tak, pewnie to było to. Niestety to nie wyjaśnia dlaczego nie czułam już niechęci do Zayn'a. Odczuwałam strach, owszem, ale było coś jeszcze. Kiedy wyszłam na zewnątrz coś kazało mi zawrócić i uściskać mężczyznę. Boję się, że postradałam zmysły. Spędziłam z nim za dużo czasu.
Kiedy byłam już sporo oddalona, biegło mi się coraz ciężej. Czułam jak pali mnie w klatce piersiowej, nie miałam jednak przy sobie wody, by ukoić pieczenie przełyku. Obraz zaczynał mi się rozmazywać, więc co jakiś czas wpadałam na jakąś zwisającą gałąź.
Nie mogę się teraz poddać, muszę znaleźć pomoc. Muszę.
Nagły ból w okolicy obojczyka rozszedł się po całym moim ciele i powalił mnie na kolana. Nie mogłam złapać oddechu, a oczy zaszły piekącymi łzami. Zaczęłam gwałtownie mrugać, by się ich pozbyć. Kiedy w końcu mogłam wziąć płytki wdech, ręką przesunęłam do pulsującego miejsca.
Wyczułam pod opuszkami palców cztery małe wgłębienia w równych odległościach. Zmarszczyłam brwi kiedy spojrzałam na dłoń, którą przed chwilą dotykałam ran i dostrzegłam szkarłatną ciecz.
Pomyślałam wtedy, że musiałam się zadrasnąć jedną z gałęzi. Nie wiedziałam jednak w jak wielkim byłam błędzie.
⭐️Zayn⭐️
- Wyjaśnisz mi w końcu ten swój dziwny plan? - Nick spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- To proste, pozwoliłem jej uciec, ale w nocy ją oznaczyłem. Teraz inni się do niej nie zbliżą, bo wyczują mój zapach, a poza tym łatwiej mi teraz określić, gdzie się znajduje. Wysłałem też za nią naszych najlepszych szpiegów, tak na wszelki wypadek. Uwierz, że powrót do mnie to teraz na pewno jej jedyne myśli. - wyszczerzyłem się dumny ze swojego pomysłu, a przyjaciel wytrzeszczył oczy.
Chciał coś dodać, ale przeszywający ból nagle przeszedł przez moje ciało aż zobaczyłem czarne mroczki przed oczami. Wciągnąłem gwałtownie powietrze i się wyprostowałem, a wszystko minęło.
- Co to, kurwa, było? - spojrzałem zszokowany na Nicka, który teraz groźnie mierzył mnie spojrzeniem.
- Twój idealny plan, baranie. - już chciałem go ochrzanić za to jak mnie nazwał, ale nie dał mi dojść do słowa. - Nie pamiętasz, że mate musi być przy swoim partnerze przez kilka dni cały czas? Powinna być jak najbliżej ciebie w tym momencie, a ty dałeś jej uciec do lasu! Teraz oboje odczuwacie tego skutki. Jednak przypomnę ci, że to ona boleśniej je odbiera. Jeśli się nie pospieszysz to ona może zginąć Zayn. - jego słowa uderzyły we mnie jak kubeł lodowatej wody o poranku. Zerwałem się z kanapy i biegiem ruszyłem do wyjścia. Co ja najlepszego narobiłem?
Wyszedłszy z domu, dokonałem od razu przemiany i ruszyłem najszybciej jak potrafiłem za zapachem mojej bratniej duszy. Zawyłem boleśnie kiedy poczułem mocniejszy przepływ bólu po ciele. Jednak nie był on spowodowany pieczeniem tylko rozpaczą za moją Amy. Jeśli jej się coś stanie to sobie tego nie daruję.
Czułem coraz silniejszy zapach mięty i lawendy. Jestem coraz bliżej.
~ Jest tutaj, nasza kochana mate! - zaskomlał mój wilk w momencie kiedy dostrzegłem drobną blondynkę, skuloną na glebie. Dokonując przemiany w człowieka, doskoczyłem do niej szybko i złapałem ją w swoje ramiona. Przycisnąłem ją mocno, jednak uważając na to, by nie sprawić jej bólu, do swojej klatki piersiowej, w której serce próbowało się wyrwać do niej. Zaskomlałem zaniepokojony i w tym samym czasie Amy wtuliła się we mnie bardziej.
Usłyszałem jak cicho pociąga nosem, a po chwili moja koszulka była lekko zmoczona. Przejechałem dłonią po jej jedwabistych włosach i uniosłem się z ziemi. Jej drobna dłoń oparła się o mój tors i lekko chwyciła materiał ubrania.
- Zabierz mnie stąd, proszę. - delikatny szept wypełnił ciszę między nami, a mi więcej nie było trzeba powtarzać. Rzuciłem się biegiem do domu z kobietą na rękach.
Telepatycznie powiadomiłem lekarza watahy, by zjawił się w mojej sypialni jak najszybciej. Ucałowałem Amy w czoło i przyśpieszyłem widząc posiadłość. Kopniakiem otworzyłem drzwi i w mgnieniu oka pokonałem schody. Ułożyłem blondynkę na moim łóżku i usiadłem na podłodze obok. Złapałem jej dłoń i zacząłem kreślić kciukiem różne wzory na jej gładkiej skórze. Dziewczyna uchyliła z trudem powieki i delikatnie się uśmiechnęła.
- Dziękuję. - wypowiedziała słowo, które poruszyło moje serce, bo przecież gdyby nie ja to nie byłoby tej sytuacji.
~'~
#26 miejsce w "o wilkołakach" - 6.08.2017 😍💞
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro