Rozdział 10
Kiedy się obudziłam nie byłam już w samochodzie tylko leżałam w czyimś łóżku. W moich nogach siedział Zayn, który przypatrywał mi się uważnie. Zarumieniłam się lekko i usiadłam wygodnie na łóżku.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam rozglądając się po wielkiej sypialni, znów wróciłam wzrokiem do mężczyzny, który teraz wstał i pomógł mi wyjść z łóżka.
- Aktualnie w moich rodzinnych stronach.
- A co tutaj robimy? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Muszę w końcu przedstawić moją wybrankę, prawda? Z tej okazji zostaje wyprawione dzisiaj przyjęcie na które zjadą się Alfy wszystkich stad na świecie wraz z przedstawicielami. Mamy też przy okazji parę spraw do umówienia. - uśmiechnął się.
- I ten bal ma być tą karą? - zapytałam niepewnie, a chłopak się roześmiał.
- O nie, kara będzie dopiero jak wrócimy do domu, kochanie. Ja teraz wychodzę, ale za chwilę przyjdzie tutaj służba i pomoże ci się przygotować do balu. - cmoknął mój policzek i zniknął za drzwiami.
Tak jak mówił zjawiła się po pewnym czasie młoda, ciemnowłosa kobieta. Wyglądała bardzo ślicznie, jeszcze nie widziałam ani jednego brzydkiego wilkołaka. Wszyscy są tacy zgrabni - to niesprawiedliwe.
- Witaj Luno. - powiedziała miło i ukłoniła się, co odwzajemniłam i jak ostatnim razem, uzyskałam zaskoczoną i zdezorientowaną reakcję. - Nie powinnaś Luno tak robić.
- Skoro jestem tą całą Luną to mogę robić co chcę, tak? A ja chcę również okazać szacunek tobie. Poza tym proszę, zwracaj się do mnie Amy. - posłałam jej szeroki uśmiech, który odwzajemniła niepewnie.
~~~~
Po umyciu się w przeróżnych olejkach, Blanka przyniosła mi świeżą bieliznę. Kiedy miałam ją już założoną pomogła mi ubrać suknię. Ściągnęła mi mocno gorset i kiedy myślałam, że stracę już przytomność, ta go poluźniła i przeprosiła, mówiąc, że zapomniała o tym iż nie jestem wilkołakiem.
Przed umyciem Blanka zrobiła mi mnóstwo warkoczy, więc teraz zabrała się za ich rozplątywanie bym miała jeszcze pokaźniejsze loki.
- Zrobimy ci teraz makijaż! - krzyknęła podekscytowana, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Makijaż? Nigdy się nie malowałam. - powiedziałam szczerze, a ta wytrzeszczyła oczy.
- Żartujesz, tak? - spytała.
- Nie, nie było mnie stać na takie kosmetyki i nie widziałam potrzeby, by je posiadać. - roześmiałam się widząc jej minę.
- Ja cię tak pomaluję, że siebie nie poznasz. - zarzekła i wzięła się do pracy wyciągając przeróżne rzeczy. Nie interweniowałam w jej poczynania, bo i tak się na tym nie znałam. Bardzo polubiłam Blankę, okazała się być bardzo pozytywną i otwartą osobą.
~~~~
Stałam właśnie przed ogromnym lustrem i nie dowierzałam własnym oczom. Ta osoba w odbiciu to nie mogę być ja, nie ma mowy. Miałam na sobie błękitną suknię, która była rozkloszowana i sięgała aż do podłogi. Góra utrzymywała się na piersiach, dzięki wiązaniu gorsetu, więc miałam odsłonięte ramiona i część pleców. Rozpuszczone włosy idealnie dopełniały efekt całej kreacji. Blanka z tego co mi tłumaczyła, nałożyła mi delikatny róż na policzkach. Rzęsy potraktowała tuszem, dzięki czemu wydawały się być jeszcze dłuższe i ciemniejsze. Oczy lekko pomalowała na kolor podobny do sukienki, a usta podkreśliła czerwoną szminką.
- Czuję się jak jakaś księżniczka. Odwaliłaś kawał cudownej roboty Blanka, jesteś niesamowita! - rzuciłam się brunetce na szyję, a ta zachichotała.
- Ja tylko pomogłam ci się wyszykować, bez tego wyglądałaś już jak prawdziwa księżniczka. - puściła mi oczko. Uśmiechnęłam się do niej życzliwie i w tym samym momencie drzwi się otworzyły, a do środka wszedł mój mate. Dziwnie to brzmi.
- Witaj Alfo. - dziewczyna ukłoniła się przed mężczyzną, a ten jedynie skinął jej głową, nie odrywając wzroku ode mnie. Musiał jej chyba przekazać coś w myślach, bo ciemnowłosa opuściła nas bez słowa, a Zayn zbliżył się do mnie wolnymi krokami. Dopiero teraz dostrzegłam jak pięknie wyglądał. W czarnym garniturze i białej koszulki, która miała rozpięte trzy pierwsze guziki był naprawdę pociągający. Rozwiązana muszka spoczywała spokojnie na karku, a rozczochrane włosy dodawały mu uroku. Jednak jego postawa i spojrzenie mówiły o jego sile i władzy.
- Wyglądasz zachwycająco Amy. - założył swoje dłonie na mojej talii i przyciągnął mnie bliżej, całując mój kark. - Jestem ogromnym szczęściarzem, ale nie wiem jak wytrzymam spojrzenia tych wszystkich facetów. - warknął przy mojej szyi i zakończył drogę pocałunków na linii szczęki.
~~~~~~
Przyjęcie trwało już w najlepsze. Na początku czułam się nieswojo kiedy Zayn przemawiał i mnie przedstawiał. Czułam na sobie setki zdziwionych spojrzeń na wieść, że jestem człowiekiem. Poznałam również jego rodzinę. Pani Malik była bardzo piękną i przemiłą kobietą. Ciągle powtarzała, że niezmiernie się cieszy, że to akurat ja jestem bratnią duszą jej synka. Pan Malik jednak nie podzielał entuzjazmu swojej żony. Czułam jego zawód, uważał, że jestem słaba i mogę zaszkodzić szczęściu jego pierworodnego. Widziałam to w jego oczach, patrzał na mnie jak na intruza.
Teraz stałam samotnie przy barku gdyż Zayn musiał zamienić kilka słów z jakimś tam Alfą z Północy. Postanowiłam wyjść na zewnątrz się przewietrzyć, bo trochę zaczynała boleć mnie już głowa.
Wymijałam zgrabnie wilkołaków i kiedy byłam już na korytarzu usłyszałam ostrzegawcze warknięcie. Rozejrzałam się zdezorientowana i dostrzegłam umięśnionego faceta idącego w moim kierunku z ironicznym uśmiechem. Nie widziałam go na początku, gdy każdy przybyły Alfa się witał, więc musiał dotrzeć tutaj niedawno.
- Kto wpuścił tutaj przekąskę? - roześmiał się wrednie i w jednym momencie znalazł się przy mnie.
- Przepraszam? Nie wiem o co panu chodzi. - powiedziałam spięta i chciałam go wyminąć, ale pchnął mnie na pobliską ścianę. Jęknęłam z bólu, gdy przyszpilił moje ręce nad moją głową.
- Kto, głupi człowieku, dał ci prawo, by się do mnie odzywać? - warknął wściekły, a moje ciało drgnęło ze strachu. Pochylił swoją twarz do mojej szyi i po chwili poczułam jego zęby na swojej skórze. Załkałam głośno i próbowałam się wyrwać.
- Nie, błagam nie rób mi nic. Proszę cię. - zaczęłam płakać jak małe dziecko, ale go to wcale nie ruszało. Zaciągnął się ostatni raz moim zapachem i kiedy miał już wbić swoją szczękę, usłyszałam wściekłe warknięcie. Odsunął się lekko zdezorientowany i odwrócił głowę w kierunku skąd pochodził dźwięk. Nagle się rozweselił i zrobił komuś miejsce.
- O stary dobrze trafiłeś. Przekąska próbowała zwiać. - powiedział wesoło, a ja mocniej zacisnęłam oczy. Nie chcę patrzeć na kolejnego potwora.
- Zostaw. Ją. Kurwa. - rozpoznałam wściekły głos Zayn'a, ale w dalszym ciągu byłam zbyt przerażona, by na niego spojrzeć. Uścisk na moim rękach całkowicie zniknął, a łomot ciała uderzającego o posadzkę rozszedł się echem po pustym korytarzu. Nagle usłyszałam rozpaczliwy skowyt, więc uchyliłam niepewnie powieki, a to co dostrzegłam zmroziło mi krew w żyłach.
Zayn zabił tego mężczyznę na moich oczach.
Cichy krzyk wydobył się z moich ust, więc szybko zasłoniłam je drżącymi rękoma. Malik odwrócił gwałtownie głowę w moim kierunku i puścił ciało, w którym nie było już ani krzty życia. Podszedł do mnie szybko i chciał mnie złapać, ale osunęłam się po ścianie.
- Nie dotykaj mnie potworze. - zdążyłam wyszeptać nim straciłam przytomność.
~'~
Mam małe ogłoszenie!
Wyjeżdżam jutro na wakacje i nie będzie mnie przez najbliższy tydzień, więc rozdziałów też nie będzie:(
Bardzo was przepraszam, więc teraz napisałam rozdział, który ma 1132 słowa.
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro