Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Krążę po tym lesie i krążę. Żywej duszy tutaj nie ma, nawet ptaków nie słychać. Wiatr również nie wieje, więc liście się nie poruszają. Słychać tylko moje kroki i to jest bardzo niepokojące. Wszystko tutaj wydaje się jakby martwe. Gdzie ja w ogóle jestem?

Niebo było w odcieniu ciemnego granatu, a na niebie nie widziałam słońca ani żadnych chmur, jednak było jasno jak za dnia. Minęłam rozłożyste drzewo i wtedy sceneria się zmieniła. Znalazłam się na jakiejś polanie obok lazurowego jeziorka. Jednak teraz nie byłam już sama. Niedaleko zalewu stał kamienny stół a nad nim pochylała się zakapturzona postać. Postanowiłam do niej podejść, by dowiedzieć się, co ja tutaj robię i jak się tu znalazłam.

Będąc coraz bliżej tej postaci, ogarnął mnie niepokój. Czułam bijącą aurę od tej osoby i nie należała ona do tych najprzyjemniejszych. Kiedy zastanawiałam się nad zawróceniem i zwianiem, gdzie pieprz rośnie, osobnik uniósł głowę, a kaptur opadł mu na barki. Widząc mnie uśmiechnął się, jednak nie potrafiłam określić czy był to życzliwy uśmiech czy taki od niechcenia. Przede mną stał mężczyzna, który wyglądał na jakieś trzydzieści coś lat, ciało zasłonięte miał szatą w glinianym odcieniu z kapturem. Włosy miał popielate i sięgały mu do ramion. Krótko mówiąc wyglądał dla mnie jak śmierć, tylko kosy mu brakowało.

- Czekałem na ciebie. - odezwał się głębokim głosem. Niepewnie rozejrzałam się dookoła, jednak nikogo poza mną tutaj nie było, więc musiał mówić do mnie.

- Kim jesteś i co ja tutaj robię? - zapytałam.

- Jestem Aleksander III, a ty jesteś w moim świecie.

- Twoim, czyli gdzie? - uniosłam jedną brew i spojrzałam na niego przymrużonymi oczami.

- Powiedzmy, że jest to takie miejsce pomiędzy niebem a piekłem. Jednak nie jest to czyściec tylko sąsiadująca kraina, która jest o wiele mniejsza. - uśmiechnął się, zatapiając się w myślach o swoim miejscu.

- O Boże, czyli ja umarłam? - głos niebezpiecznie zadrżał mi pod koniec zdania. Nie wyobrażałam sobie tak szybko końca mojego żywotu. Nie jestem jeszcze gotowa, jednak czy ktokolwiek jest gotowy na ten etap?

- Oh skądże. - mężczyzna roześmiał się, garbiąc przy tym jakbym opowiedziała mu najśmieszniejszy żart jaki kiedykolwiek słyszał. Poddenerwowałam się jego reakcją, czemu on się ze mnie śmieje? - Jesteś teraz nieprzytomna, trafiłaś tutaj za moją sprawą.

- Czemu mnie tu w takim razie ściągnąłeś? - to zaczyna się robić coraz dziwniejsze. O co tutaj chodzi?

- By dać ci szansę na nowe życie. - zmarszczyłam brwi, totalnie nie rozumiejąc jego słów. - Już ci wszystko tłumaczę. Przyjaźniłem się kiedyś z twoimi rodzicami. - zamarłam na te słowa. - Niestety nie dałem rady ich ocalić, więc obiecałem sobie, że gdy nadejdzie taka okazja to pomogę ich córce. Takim sposobem znalazłaś się tutaj. Wiem co teraz dzieje się w twoim życiu i daję ci możliwość skorzystania z czystej karty. Masz przed sobą dwie skrzynki. - skinął głową na kamienny stół, a tam znikąd znalazły się czarne przedmioty ze złotawymi obramowaniami.

- Co w nich jest? - zapytałam cicho.

- Ta. - wskazał na pierwszą od lewej. - Jest właśnie tą nową kartą. Mogę przerwać więź mate i wymazać cię z pamięci tego mężczyzny.

- Naprawdę możesz to zrobić? - zszokowana patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.

- Tak. Ty jak i on nie będzie nigdy pamiętać o swoim poznaniu. Będziesz znów mogła żyć w wiosce tak jak kiedyś swoim dawnym życiem. A ta druga to twoje obecne życie. Jeśli ją wybierzesz to wybudzisz się w domu watahy i wszystko będzie toczyć się jak do tej pory. Tylko od ciebie zależy czego naprawdę chcesz w życiu.

Stałam tak z dobre pięć minut rozmyślając nad wyborem. Żyłam w przekonaniu, że więzi mate nie da się przerwać i będę musiała żyć z Zayn'em do końca życia. A teraz miałam okazję wrócić do mojej szarej, ale bezpiecznej rzeczywistości. Chcę wrócić do domu, gdzie byłam szczęśliwa? Ciężko mi też wyobrazić sobie teraz to, że zapomnę o mężczyźnie z którym ostatnio spędziłam sporo czasu. Teraz uświadomiłam sobie, że wcale nie był taki najgorszy, ale czy zdołam podołać jego złości i władzy? Westchnęłam bezradnie i potarłam skronie.

- Wybieram tę skrzynkę. - wskazałam na jedno z czarnych pudełeczek i przegryzłam wargę. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie na ten wybór i skinął głową, a gestem ręki kazał podejść do siebie. Czy aby na pewno wybrałam słusznie? Boję się, że mogę później żałować tej decyzji, ale teraz już za późno na zmianę.

~'~
Jak myślicie, co wybrała Amy? 🤔
#21 miejsce w "o wilkołakach" 7.08.2017 💞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro