Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

24.11.2018r.
Wybaczcie, że nie tak długo jak poprzednie rozdziały, ale jednak dziś i jutro mam pracę całe dnie, a chciałam dać wam chociaż trochę do przeczytania.
Sakuja

Rozdział 7

- Profesorze?
- Siadajcie - Aizawa bezlitośnie wskazał jedną, zupełnie pojedynczą ławkę na przedzie klasy. Gdy siadali tam, mając nadzieję, że dzięki temu konsekwencje kolejnej burdy będą mniejsze, ale nie patrząc na siebie w ogóle, nawet najmniejszym, najbardziej nierealnym do dostrzeżenia ukradkiem, mężczyzna wypił potężny łyk kawy. Stanął wreszcie przodem do nich po chwili, która sugerowała, że liczył dla  przynajmniej do dziesięciu. Tak w duchu. Szukając cierpliwości.
- Profesorze? - powtórzył ostrożnie, przeczesując nerwowo palcami zielone włosy.
- Teraz urządzimy sobie coś, co będzie okrutnie traumatycznym przeżyciem dla każdego z nas - oznajmił powoli, mrocznym, ociekającym niechęcią głosem. Patrzył na nich tak intensywnie, że Izuku wyraźnie czuł ciarki na plecach.
Eraser Head może i wyglądał niepozornie, ale nie był kimś odpowiednim do lekceważenia. Przy nim zawsze powinno się trzymać na baczności.
Wiedział o tym doskonale.
- Niby co? - burknął Katsuki, krzyżując trzęsące się ze złości ręce w pięści.  - Nie wystarczy, że siedzę w jednej ławce z tą bezużyteczną pokraką?!
- Zamknij się - Aizawa wywrócił oczami. - Nie mamy na to czasu - poinformował dobitnie.
- Ja nic nie zrobiłem - zauważył niespokojnie. - Naprawdę - dodał gorliwie, kiwając głową.
- Domyślam się - brunet westchnął ciężko. - Jednakże będziesz tu siedział ze mną i Katsukim. Wszyscy widzą, że macie jakiś problem. Jak tego nie rozwiążecie to obu wykopię ze szkoły. Niezależnie od poziomu. Jasne?
Przełknął ciężko ślinę.
- Tak- powiedział cicho i krótko.
-Katsuki.
Blondyn zagryzł wargi, mrużąc powieki.
- Tak - wypluł z siebie, dosłownie zamieniając to zwykle słowo w przekleństwo. Nie mogło brzmieć już wścieklej i niepochlebniej.
- Który zaczął dzisiaj? Doskonale znam odpowiedź, Katsuki. Pytam ze względu na wątpliwość, czy potraficie mi szczerze odpowiedzieć.
Blondyn zamknął usta na chwilę, a później znowu otworzył, ale wtedy już dla powiedzenia czegoś sensownego. W jego mniemaniu.
- To nie ja zacząłem! - huknął. - To wszystko wina Deku. Kto pozwolił temu beztalenciu zapisywać się do Akademii? Nic nie umie! A ma czelność drażnić wszystkich swoją pozbawioną jakichkolwiek zdolności osobą!
Przez dłuższą chwilę zerkał na niego z niedowierzaniem.
Koleś, który mało go nie poharatał próbował zwalić na niego winę! Zdecydowanie nie fair!
Nic mu nie zrobił.
To Katsuki miał jakieś chore wizje i urojenia.
- Katsuki, Midoriya zaliczył egzamin wstępny i został tutaj przyjęty. To nie jest twoja sprawa - oznajmił chłodno brunet. - Z kolei postawa, którą prezentujesz, sugeruje, że w ogóle nie nadajesz się na bohatera - dodał. - Jesteś pewien, że zamierzasz dalej drążyć ten temat?
Bakugo warknął.
- Jak mam nie drążyć?! Ten idiota...
- Dobrze. Midoriya, streszczaj się, bo mam już dosyć i dyrektor czeka na ciebie z kolejnym zadaniem - nauczyciel skupił na nim spojrzenie.
Ah!
Obserwowany w ten sposób nie mógł popełnić żadnego błędu.
To było takie ekscytujące!
- Przyszedłem tylko na zajęcia. Katsuki po prostu się na mnie rzucił, chociaż nic mu nie zrobiłem - może pan spytać o to pozostałych uczniów - odpowiedział bardzo szczerze, bo trudniej było namierzyć kłamcę, jeśli ten posługiwał się także prawdą. Zwłaszcza, gdy prawdziwe wyznania zdarzały mu się pozornie częściej.
- Tak jak powiedziałem, wiem co tutaj się działo. Byłem tylko ciekaw jak sytuacja zostanie zakończona i muszę przyznać, że wasi koledzy zachowali się w sposób wzorowy - westchnął, krzywiąc się.
Nie przepadał za chwaleniem ludzi. Zwłaszcza swoich podopiecznych. Uważał, że z reguły prowadzi to raczej do rozleniwienia młodzieży i innych męczących konsekwencji. Nie mówiąc już o tym, że po prostu musiałby powiedzieć coś miłego zgrai rozwrzeszczanych, pełnych życia dzieciaków. Wolał utrzymywać z nimi możliwie jak najmniej kontaktów.
- W takim razie co teraz? - zapytał.
- Logiczne byłoby umówienie się na rozmowy z waszymi rodzicami - Katsuki zbladł. - Jednakże to zdecydowanie za dużo roboty. Wobec tego rozwiążemy sprawę inaczej.
- Dostaniemy karne punkty?
- To nie przedszkole, Midoriya - nauczyciel wywrócił oczami. - Nie zamierzam odwiedzać was w domach. Macie sami poinformować rodziców, że mają zjawić się w Akademii jeszcze dzisiejszego dnia. Czy to jasne?
- Czym to się niby różni od umówienia się z naszymi rodzicami na spotkanie?! - wybuchł oburzony Bakugo.
- Po pierwsze to wy przekażecie informacje. Po drugie - zupełnie nie obchodzi mnie co robią teraz wasze matki, czy ojcowie. Któreś ma się stawić. Możecie dołączyć do klasy.
- Mieszkam z bratem, a nie rodzicami - zauważył zakłopotany.
Katsuki łypnął na niego z uniesioną brwią, ale nie zareagował w żaden inny, bardziej wyraźny sposób.
- W takim razie zawiadom brata. A teraz się zmywajcie. Jeśli zdarzy się następna burda, obaj pożałujecie - oznajmił na koniec złowróżbnie.
- Profesorze? Mówił pan, że dyrektor...
Aizawa westchnął ciężko, sięgając po swój wielki kubek kawy. Nim odpowiedział wypił przynajmniej połowę na jeden raz. Duszkiem. Midoriya z fascynacją obserwował jak pochłania napój w ten sposób, nie zawracając sobie głowy ani oddychaniem, ani ryzykiem dostania czkawki, ani tym, że dwoje uczniów na niego patrzy.
- Tak. Najpierw idź do dyrektora, a później dołącz do klasy.
Idąc do gabinetu pana Nezu, wysyłał Neonowi sms informujący, że ma się zjawić na pogadankę z wychowawcą i zachowywać jak wzorowy starszy brat.

***

Neon jeszcze raz spojrzał na ekran komórki, a później gmach Akademii. Że też Tomura musiał być tym kolesiem, który nie może się ujawnić...
Westchnął.
Znał drogę do gabinetu pielęgniarki.
Względnie. Coś tam w każdym razie pamiętał.
Ale gdzie była klasa Izuku? Albo chociaż jak wyglądał ten jego wychowawca?
Wsunął telefon do kieszeni.
Najwyraźniej zostało mu zrobić dokładnie to samo, co ostatnim razem. Idąc przed siebie, energicznie w stronę budynku, z zainteresowaniem się rozglądał, szukając kogoś wyglądającego dosyć sympatycznie, aby go zaczepić.
Ah.
Wiele robił dziwnych rzeczy dla Izuku, ale żeby szedł na pogadankę z nauczycielem?
I jak to się w ogóle stało, że tak szybko Midoriya wpadł w tarapaty? Dopiero kilka dni minęło od ich wspólnego zamieszkania. Mógł zaczekać chociaż dwa tygodnie!
- Przepraszam! - zatrzymał znajomo wyglądającego wysokiego kujona w okularach, maszerującego energicznie  wśród młodzieży. Sądząc po sakiewce, którą trzymał w ręce - zmierzał na obiad. Albo drugie śniadanie. W każdym razie posiłek.
Okularnik zatrzymał się, spojrzał na niego i uśmiechnął się szeroko. O, już pamiętał.
Chłopak chodził z jego przyjacielem do dokładnie tej samej klasy! Ostatnim razem przyniósł torbę Midoriyi do gabinetu pielęgniarki.
- Mogę pomó...?
- Hej! Iida, coś się tak zatrzymał? - dosłownie emanujący energią rudzielec wychylił się zza bruneta, zerkając z ciekawością ku niemu. - O. Jesteś nowym uczniem? - zainteresował się natychmiast. - Z klasy A? Masz jakąś czadową zdolność? Co robisz? Może utwardzasz ciało? Albo jesteś jakimś mut...
- To starszy brat Midoriyi - wtrącił się pospiesznie Iida. - I na pewno nie ma czasu na ten wywiad.
- Trochę się spieszę - przyznał. - Próbuje znaleźć waszego wychowawcę. Mam się z nim spotkać.
- W sprawie tego co było rano?
- Idź już na stołówkę i powiedz reszcie, że się spóźnię - mruknął okularnik, kładąc mniejszemu chłopakowi rękę na ramieniu. - Ok? Cofnę się do klasy z bratem Midoriyi i przyjdę.
- Eh... Dobra.
I rudzielec zniknął gdzieś w tłumie uczniów.
- Nie często do szkoły wchodzi ktoś z wewnątrz - spróbował usprawiedliwić rówieśnika ciemnowłosy, wskazując mu gestem ręki, że muszą wejść na piętro.
- Słyszałem, że Akademia bardzo dba o bezpieczeństwo i prywatność uczniów - przyznał. - Ale nie wgłębiałem się w to nigdy przesadnie. Raczej nie sądzę, abym rozważał karierę bohatera.
- Naprawdę?
Ponieważ podtrzymanie rozmowy brzmiało lepiej i bezpieczniej niż spacer w nerwowym milczeniu, które rozrzedzałby tylko trochę szkolny harmider, postanowił porozmawiać z Iidą jeszcze chwilę, zanim dotrą do celu i pójdą w swoje strony.
- Moja zdolność raczej nie jest zbyt przydatna w tym fachu - oznajmił, chociaż znacząco mijał się z prawdą.
- Jest taka jak Midoriyi?
- Nie, nie - machnął dłonią odruchowo. - Ale nadal raczej nie nadmiernie użyteczna. Izuku też będzie?
- Pewnie tak. Był w sali, gdy z niej wcześniej wychodziłem - przyznał ciemnowłosy. - Wydaje mi się, że dzisiaj spędza tam każdą przerwę.
- Rozumiem.
- Jesteś dużo starszy od brata?
- Tylko trochę. A ty? Masz rodzeństwo?
Iida lekko się zarumienił, najwyraźniej speszony takim pytaniem.
- Starszego brata.
- Musi być z ciebie dumny.

Zapukał do drzwi i wszedł do sali.
Izuku faktycznie siedział w jednej z ławek. Oddalonej sporo od innej, gdzie siedział wyjątkowo groźnie wyglądający, chyba skrajnie wściekły blondyn.
Jasnowłosa kobieta siedząca na blacie  pierwszej ławki zerknęła w jego stronę niezbyt zainteresowana, ale neutralnie kiwnęła głową.
- Nabroiłeś coś, Izuku? - zapytał, choć raczej ciężko było mi uwierzyć, aby Midoriya wystawił na nadmierne ryzyko swój cel i zrobił osobiście coś, po czym nauczyciel chciałby rozmawiać z kimś z jego rodziny. Doskonale potrafił wrabiać innych. Robił to mnóstwo razy w poprzednich szkołach.
Izuku potarł kark, uśmiechając się z zakłopotaniem.
- To trochę skomplikowane - przyznał.
Inny chłopak. Blondyn siedzący w trzeciej ławce z bardzo naburmuszoną miną, prychnął głośno, krzywiąc się ze złości.
- Midoriya i Bakugo pokłócili się, prawie doszło do rękoczynów - wyjaśnił mężczyzna siedzący przy biurku nauczyciela.
Jak żył, Neon jeszcze nigdy nie widział takiej gąsienicy ze śpiwora, upakowanej w jeden fotel.
- Do rękoczynów? - powtórzył, zerkając w stronę zielonookiego. - I Izuku miałby zaatakować kolegę?
- Absurd - kobieta prychnęła, odwracając się w stronę syna. - Nigdy się nie nauczysz zachowywać jak powinieneś?!
- Od razu bierzesz stronę tego głupiego kujona?!
- Cisza, dzieciaku! Zawsze wszczynałeś awantury, to wiem na kogo patrzeć! Wstydził byś się oskarżać o współudział Izuku! Zawsze był z niego taki grzeczny chłopiec... Jakbyś miał chociaż odrobinę jego ułożenia!
- Trzeba było mnie lepiej wychować! - warknął obrażony, posyłając matce pełne urazy spojrzenie.
- Takie kłótnie to naprawdę męcząca strata czasu - zauważył znużonym głosem Aizawa. - Jesteśmy tutaj ustalić tylko kilka rzeczy...

Kiedy godzinę później Neon opuszczał szkołę wiedział prawdopodobnie jeszcze mniej niż wtedy, gdy tam wchodził.
Boże.
Ale mu się chciało spać.
To całe spotkanie z nauczycielem było potwornie nudne, ciągnęło się przeszło godzinę i przynajmniej trzy razy przerwały je wrzaski pani Bakugo i jej syna.
Widać było, czyj charakter blondyn odziedziczył.
- Rany... I teraz mam tak latać dla niego jak starszy brat? - zapytał sam siebie, zanim skręcił w stronę przystanku autobusowego.
Zapowiadało się, że będzie miał w najbliższym czasie mnóstwo męczących rzeczy do roboty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro