Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

04.11.2018r.

- Czyli to coś, co mnie zdziwiło w kanałach...
- Absolutnie nic o tym nie wiem - Midoriya przeciągnął się, nakładając zieloną koszulkę. - I dlatego za chwilę pójdziemy sobie z Kurogirim.
- Nie całkiem rozumiem - przyznał.
- Kurogiri, o ile jest tam faktycznie jakaś wolna przestrzeń, przeniesie nas do środka. I będzie mógł bezpiecznie zabrać z powrotem~
Zadowolony bardzo ze swojego planu, Izuku zarzucił na ramię żółty plecak i chwycił go za ramię, prowadząc do baru.
Najwyraźniej jego sobotni plan nie obejmował pseudo-bohaterskich zapędów ani bratania się z uczniami z Akademii.

- To tutaj? - rozejrzał się zainteresowany na wszystkie strony. - Tak, zdecydowanie tak.
- Nigdy cię tu nie było...
- Ale widziałem twoje plany. Przecież wiesz jak to działa - machnął zbywająco ręką, uśmiechając się beztrosko. - Kurogiri, dasz radę przejść za tę ścianę?
"Wiesz jak to działa", Neon westchnął cicho, kręcąc głową. Owszem. Jakiś czas wcześniej, zanim wyjechał, ale teraz... Zdolności Izuku bez wątpienia w jakiś sposób ewoluowały. Działał szybciej i z większym powodzeniem niż kiedyś.
Za ścianą nie było zwyczajnej wolnej przestrzeni. Zafascynowany Izuku, ledwie wylądował na nierównym, kamiennym gruncie, natychmiast podszedł do dużego, pokrytego kurzem i pajęczynami stołu, sterczącego wewnątrz tej specyficznej kieszeni wewnątrz gruntu, która nie była wiele większa od składziku. Cały mebel był zastawiony pudłami oznaczonymi jakimiś liczbami. Wszędzie wokół stało takich mnóstwo. Zajmowały niemal całe to niewielkie miejsce tak, że ledwie można było się poruszyć.
- Jak tu się wchodziło? Przecież ktoś musiał przynieść ten cały bajzel - skonsternowany zdjął kaptur, aby rozjaśnić otoczenie. Nie widział niczego, co mógłby nazwać drzwiami, włazem, okienkiem... Po prostu niczego.
- Najwyraźniej użytkownik miał quirk zbliżone do Kurogiriego, przenikał ściany albo potrafił manipulować swoim otoczeniem - Izuku zakaszlał, gdy kurz wypełnił powietrze w momencie odstawienia na bok pokrywki jednego z pudeł. - Wygląda na akta - skomentował, wyciągając prostokątną burą teczkę i dokładnie oglądając. Otworzył ją, aby zajrzeć do wnętrza. - Szyfr - skomentował, przekładając kilka stron. - Wszystko jest zapisane w taki sposób.
- To... Szkoda i wracamy do baru?
- Kurogiri - Izuku podniósł głowę, wlepiając w barmana ślepia. - Możesz przenieść te pudła do mojego pokoju?
- I gdzie je umieścić? - zapytał sceptycznie nastawiony do tej wizji barman. - Do sufitu przyczepić?
Zielonooki jęknął, bardzo zawiedziony tą odpowiedzią. Przez chwilę zastanawiał się intensywnie, kołysząc w powietrzu teczką.
- To może... Przeniesiesz mnie tu raz na jakiś czas?
- Zrobiłem to raz. Jest tu dosyć kurzu i pyłów, aby się spokojnie udusić przy zbyt długim przebywaniu.
- N-Neon! Pomóż mi! Masz jakiś pomysł? - Midoriya przekrzywił głowę, wpatrując się spod przymrużonych powiek w jego twarz.
- Wow... Prosisz mnie? Kurcze, tego się nie...
- Neon!
- A jakbyś zapakował to do jakiegoś pustostanu? Wszystkie budynki w otoczeniu baru są opuszczone, nie? Albo... Co stało się z mieszkaniem twoich rodziców?
Midoriya zamrugał.
- Z mieszkaniem rodziców? - powtórzył. - Oh... Ono, tak myślę, zostało oczyszczone i sprzedane. Przecież dziecku nie mogli go oddać, a  z rodziny nikogo już...
- Czekaj, chwilkę - zaczął się zastanawiać pospiesznie, patrząc na coraz bardziej obojętniejące oblicze. Boże, nie znosił gdy Izuku tak zapadał się w sobie! Wtedy tracił nawet coś tak podstawowego jak odruch rozważania konsekwencji swoich działań. - Słuchaj! Jeśli... Jeśli ono należało do twoich rodziców to powinno być zapisane na ciebie. Tak? Rodzice tak chyba robią, nie? Spadek, testament, itp.?
Izuku spojrzał na Kurogiriego, ale barman rozłożył ręce, dając mu do zrozumienia, że nie wie nic w tej konkretnej sprawie.
- Muszę sprawdzić - powiedział powoli Midoriya. - Bez wzbudzania podejrzeń - dodał.
- W tej sprawie... Możemy zwrócić się do Szefa - uznał Kurogiri, chociaż zazwyczaj zabraniał Izuku nawet myśleć o pchaniu się do jakichkolwiek kontaktów z mistrzem Shigarakiego. - Powinien, w przeciwieństwie do nas, mieć dosyć wpływu, aby wybadać tę sprawę.

Ten wieczór był najdziwniejszym z wieczorów, jakie Neon miał okazję przeżyć.
Na początku siedział w barze, grając sobie samotnie w pchełki, słuchając rozmów Shigarakiego z Kurogirim, ale bez większego zwracania uwagi na ich treść, która była mu zupełnie zbędna i pijąc sok ze szklanki, bo gdy spytał o coś mocniejszego został tak przemaglowany na temat odpowiedzialności przez barmana, że wolał nie ryzykować już nigdy więcej. Przynajmniej póki nie dobije do dwudziestych pierwszych urodzin.
Izuku zjawił się w barze zupełnie nieoczekiwanie, wyglądając jakby był w jakimś transie. Miał szeroko otwarte oczy, ale zamglone, zupełnie nieobecne i szedł powoli, chwiejnie. Zatrzymał się w progu.
Shigaraki, chociaż nie był mistrzem braterskiej troskliwości, zmarszczył brwi, lustrując go odrobinę zaniepokojonym spojrzeniem.
- Izuku? Wszystko ok, dzieciaku?
Midoriya bardzo powoli przechylił głowę, jakby niezdarnie usiłował spojrzeć w jego stronę.
- Zrozumiałem, że jestem całkiem niewiarygodny - oznajmił histerycznym, drżącym głosem. - Zupełnie, kompletnie niewiarygodny!
Zachwiał się i osunął.
- Przemęczenie? - zasugerował trochę nerwowo, podchodząc do przyjaciela, aby podźwignąć go prawie do pionu. - Izuku? Hej, Izuku? Żartowałeś sobie, tak? - potrząsnął nim lekko, tak na wszelki wypadek.
- Odprowadź go do łóżka, Neon.
- W ogóle cię to nie zmartwiło, Kurogiri?!
- Rozmawialiśmy dziś o jego rodzicach. To po prostu wyraz traumy związanej z ich utratą.
- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał bardzo nieufnie, unosząc jedną brew.
- Kiedy był małym chłopcem robił tak często. To jakiś rodzaj lunatykowania.
- Lunatykowanie? Tak po prostu? - zapytał z powątpiewaniem.
Barman odstawił jedną szklankę i podniósł następną.
- Czasami tak ma, gdy coś go za bardzo przytłoczy. Kilkanaście lat temu przez sen płakał i przepraszał swoją matkę, że musiała za niego zginąć - wyjaśnił powoli, wbijając zmęczone spojrzenie w szmatę, której używał do swojej pracy. - Kiedy się wyśpi i uporządkujemy jego sprawy z przeszłości, wróci do normy.
- Zakładasz, że to nie ostatni raz?
- Jestem pewien.
- Utrapienie - westchnął Tomura, opierając ciało na blacie. - Kiedyś zrobię mu coś złego za martwienie mnie.
- Jesteście zbyt spokojni - wymamrotał, kręcąc głową. - Myślałem, że sobie żartuje, albo świra dostał!

Rano Izuku wyglądał i zachowywał się zupełnie normalnie. Przyszedł ubrany, usiadł przy jednym ze stolików w głębi baru i bez mamrotania zjadł całe śniadanie przygotowane jak zawsze przez Kurogiriego. Neon dłuższą chwilę patrzył na niego z wahaniem, zanim postanowił poruszyć sprawę niedawnego wydarzenia.
- Chodziłeś jak lunatyk i mówiłeś o swojej niewiarygodności.
Zamrugał, patrząc na jego twarz. - Naprawdę to zrobiłem?
Kiwnął.
- Powinienem się spodziewać, że mogę coś takiego wywinąć - uznał, popijając śniadanie ciepłą herbatą.
Policzył w duchu do dziesięciu. Chociaż on mógł zachować się jakby go to przejęło. Jakby zachowywanie się jak opętany i tracenie pionu po nocy nie było normalne!
- Powinieneś się spodziewać? - powtórzył.
- No - kiwnął. - Czasem... Troszkę nie panuje nad tym, w jaki sposób unoszę swoje obciążenie psychiczne.
- A co z tą twoją niewiarygodnością?
- Żeby zostać uczniem Akademii musiałem złożyć podanie. W podaniu musiałem podać adres. Jedyny jaki znam i mam - bar. A jak ktoś postanowi to sprawdzić? Nauczyciel uzna za konieczne przyjść na jakąś rozmowę z opiekunami czy coś? Natychmiast wszystko się zawali.
- I pomyślałeś o tym dopiero teraz?
- Wczoraj - wyjaśnił cicho. - Kurogiri nie może być moim opiekunem oficjalnie, ty jesteś tak naprawdę w moim wieku. Pomyśl. Jestem piętnastolatkiem bez domu i rodziców. Jeśli ktoś na to wpadnie...
- Dobra, zrozumiałem. Trzeba coś z tym zrobić, póki szkoła dopiero się zaczęła i nie miałeś jeszcze żadnych problemów. I chodziłeś po nocy tylko raz. Będę się bał zostawać na noc, jeśli będziesz się włóczył jak nawiedzony.

***

- To na pewno dobry pomysł? - Kurogiri spojrzał na niewielki domek, przed którym stanęli. - Są za młodzi na mieszkanie samemu w takim miejscu - zauważył poważnie.
- Za młodzi? - Shigaraki odchylił głowę w tył, aby spojrzeć na niego otwartymi szeroko oczami. Ostatnio, to jest w ostatnim czasie, im bliżej było do ujawnienia się Ligi Złoczyńców, coraz częściej zachowywał się jak opętany.
W ogóle nie szło mu składanie planów, a większość odrzucał z bardzo dziecinnych, egoistycznych przyczyn. - I co z tego?
Barman westchnął. Midoriya wystarczająco długo mieszkał w nimi, aby przyzwyczaił się do dodatkowego chłopca w barze. Tak bardzo, że myśl o zostawieniu go samego, nawet tymczasowo, jedynie teoretycznie i w tak ładnym miejscu, otoczonym wysokim płotem, w ogóle mu nie odpowiadała.
- Jak twój Szef to załatwił? - zapytał Midoriya, przekrzywiając głowę, aby dokładnie zlustrować wzrokiem cały budynek.
- Jesteś bardzo cenny - mruknął Tomura. - I twój cel go interesuje. Dlatego nie chciałby, żeby na drodze stanęło ci coś ponad twoje możliwości.
- A tak naprawdę? - zapytał, wyciągając dłoń po kluczyki.
- Po prostu macie się tu rozgościć.
- I to wszystko? Żadnych zakazów, nakazów? Wkręcasz mnie? - uniósł brew. - Oboje wiemy, że to tak nie działa, braciszku - pokiwał głową bardzo poważnie.
- Chce znać treść zaszyfrowanych dokumentów, które znaleźliście - mruknął w końcu białowłosy.
- Wiedziałem, że nie tylko mnie zainteresowały, ha! - Izuku uniósł triumfalnie pięść w górę.
- Pamiętaj przychodzić przynajmniej trzy razy w tygodniu. Meldować się. I oceny nadal masz mieć dobre.
- Usiłujesz zachować się jak starszy brat? - odgadł zielonowłosy.
Brew Tomury drgnęła.
- Bierz walizki i spieprzaj do środka, gnido - burknął, odwracając głowę.

***

- Ne~on~
- Knujesz coś? - westchnął, podnosząc się na łokciach odrobinę na kanapie, stojącej w nowym salonie jego nowego domu.
Boże.
Jego - poniekąd - własny dom! Chyba nie słyszał jeszcze w życiu nic bardziej abstrakcyjnego. A znał wielu postrzelonych na umyśle posiadaczy quirk i zwykłych, w większości zadziwiająco nudnych, ludzi.
- Odbierzesz mnie po lekcjach ze szkoły?
- Po co? Umiesz trafić z Akademii do baru. I tu też.
- Nie możesz zachować się trochę jak starszy brat? - zapytał, robiąc pretensjonalnie dziecinną minę, chociaż godzinę wcześniej, skoro już wstał długo przed budzikiem, był zajęty szkicowaniem w grubym brulionie ludzkich wnętrzności zgodnie z wzorami z jakiegoś podręcznika o anatomii!
- Zaczynam pracę po południu - przypomniał. - Będę fotki trzaskał bohaterom w akcji, tak jak chciałeś, pamiętasz?
Midoriya westchnął, podnosząc torbę.
- Musisz zacząć czasem odbierać mnie ze szkoły - oznajmił, a później wyszedł z nudnego, jeszcze nie zbyt wygodnego czy przytulnego, domku.
Ani chybi coś knuł.
Inaczej w życiu nie chciałby, aby go traktować publicznie jak... No, inaczej niż traktowało się go zazwyczaj. A zazwyczaj strach było być wobec niego zbyt czułym czy pobłażliwym, ponieważ potrafił za dobrze dokopywać się do cudzych sekretów.
I z Shigarakim jako bratem chyba uważał za coś w rodzaju czułości kłótnie, dogryzanie sobie, otwarte grożenie i nieznaczne ataki na osobistą przestrzeń. Fizyczne. Czasem skupione na rzucie zimną, pozbawioną ciała, dłonią do celu.

Co takiego planował w swojej bystrej główce?

***

- Rany! Jesteś w szkole? Nie za szybko? Dopiero co padłeś z wyczerpania! - Ochako dopadła go, gdy tylko przekroczył próg klasy.
- Minęły ponad dwa dni - zauważył, rumieniąc się z zakłopotaniem. - Wyspałem się, przysięgam. I zjadłem normalne śniadanie - pokiwał głową. - Trochę przesadziłem z nauką i obowiązkami...
- I co? Nadal myślisz, że robiąc te swoje notatki osiągniesz cokolwiek, Deku?! - Katsuki z hukiem oparł ręce na blacie jego biurka, nachylając głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
Izuku odruchowo odchylił głowę nieznacznie do tyłu.
- Czemu się tak na mnie uwziąłeś? - zapytał. Naprawdę miał już kolesia dosyć. Nie widzieli się tyle lat... A on nadal swoje! Jakby nadal był przedszkolakiem. Te jego krzyki, wrzaski i rzucanie się były bardzo bardzo niepokojące. Nie ulegało wątpliwości, że mógł w końcu nie wytrzymać i się odmachnąć. Jak czasem braciszkowi Tomurze. Tylko nożem. Albo inną ostrą rzeczą. Zaczynał się zastanawiać, czy noszenie przy sobie narzędzi, których używał, aby poradzić sobie z tym, co inni załatwiali ogniem, wodą, laserami i innymi quirk, nie jest zbyt ryzykowne. - Kiedyś się mnie czepiałeś. Teraz robisz to znowu. Co ja ci takiego zrobiłem?
Zacisnął dłonie na kolanach, napinając mięśnie tak jak tylko mógł, aby wymusić na swoim ciele nieznaczne drżenie. Ostrożnie. Bez przesady. Drgawki byłyby już zbyt podejrzane.
Niewinna mina.
Pokrzywdzona mina.
Potrzebował wyglądać jak najbardziej bezsilnie, jak prawdziwie dotknięty zachowaniem blondyna nastolatek. Taki, który jedyne co robi to za wszelką cenę próbuje udowodnić, że jest coś wart.
To powinni kupić wszyscy w klasie. Bakugo zdążył już wyrobić sobie wystarczająco złą opinię.
- Co zrobiłeś!? Zgrywasz się, cholerny kujonie!? Już ci mówiłem, że nigdy nie będziesz bohaterem! Więc przestań, kurwa mać, jak ten jebany karaluch, ciągle przyłazić od nowa?!
Logiczna reakcja, logiczna, logiczna, logiczna...
- Nie będziesz mi mówić kim mogę być, a kim nie mogę! - zaprotestował więc, podnosząc się gwałtownie. - Pracowałem na to całe życie, dlatego nie zamierzam się poddać i zostanę bohaterem!
- Idioto - Bakugo chwycił go za przód koszulki, szarpiąc do przodu tak, że wyciągnięty zza ławki prawie się wywrócił.
Na szczęście zanim doszło do wybuchu Iida i Ochako odciągnęli go jakoś, gdy Todoroki i Tokoyami unieruchomili Katsukiego.
- Izuku! Wszystko w porządku?
- T-tak, zupełnie tak - potwierdził, oddychając szybko.
- Co tu się dzieje?
Aizawa, wkraczający właśnie do sali z kubkiem kawy wielkości małego wiaderka, zatoczył po nich wszystkich rozdrażnionym, zmęczonym spojrzeniem człowieka mającego dosyć całokształtu świata, wszechświata i istnienia.
- Katsuki rzucił się na Midoriyę, kum - Tsuyu przechyliła głowę w bok, patrząc na nauczyciela.
- Ale już wszystko ma się najlepiej jak to tylko możliwe - zapewniła pospiesznie Yaoyorozu, uśmiechając się nerwowo. - To o czym będą dzisiejsze zajęcia?
Niestety, Bakugo nie popierał polityki współuczniów związanej z jak najszybszym zażegnaniem kłopotów. Rozległ się głośny huk i lód Todorokiego, który wcześniej powstrzymał quirk blondyna, eksplodował, rozpryskując się mniejszymi i większymi odłamkami po całej sali.
Jeden z odprysków, wyjątkowo duży i uparty, poszybował w stronę Aizawy, mało nie trafiając kubka, który ten trzymał.
Brew nauczyciela drgnęła groźnie, gdy powiódł po nich wszystkich bardzo znajomym spojrzeniem.
- Macie pięć minut, aby znaleźć się w kostiumach na boisku - poinformował powoli. - Katsuki Bakugo, Midoriya Izuku. Wy zostajecie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro