Rozdział 24
08.02.2021r.
O dwudziestej drugiej w lesie niedaleko domu Izuku Midoriyi było... Todoroki niemal nie był pewien jak powinien to określić. To nie tak, że nie miał kilku potencjalnych haseł na tyle głowy, gdzieś za wizjami pożerających go robali, atakujących potworów i w ogóle... Ale upiornie, ciemno, ponuro albo na przykład diabelnie zimno mogły mu się przydać później.
Nie wiedział w końcu dokąd dokładnie Izuku w tym lesie chciał iść.
To mogło być jakieś jeszcze ciemniejsze i jeszcze zimniejsze miejsce. Jakaś jaskinia, dziura pod drzewem, stary, opuszczony domek na drzewie pozostały po dzieciach, które zniknęły lata wcześniej bez śladu... Możliwości było mnóstwo, a w ich dziwnej sytuacji naprawdę nie był pewien, czy powinien którąkolwiek z nich wykluczać zbyt pochopnie.
Zrobił kolejne kółko wokół niczego, co uświadomiła mu latarka, której światło padło na groteskowo wykrzywione drzewo. Mijał je już piąty albo szósty raz.
Szkoda, że Midoriya nie podał żadnych dokładniejszych instrukcji. I że spóźniał się na własne spotkanie, obok własnego domu.
Wybiła dwudziesta druga trzydzieści i Todoroki był gotów uznać, że to cholerny kawał, a Midoriya pewnie siedzi na jakimś drzewie i go nagrywa, a potem ruszyć z powrotem do domu, gdy zaraz obok, z prawej strony, rozległ się dziwny, dosyć wyraźny szmer. Coś jak potrząsanie gałęziami krzewów tak jak robiły to dzieciaki szukając gałęzi odpowiednio pasujących na ich wymyślone miecze do walki w równie wymyślonych pojedynkach. Shoto nigdy w żadnym nie brał udziału, ale kilka widział. Z reguły kibicował w duchu drużynom małych "złoczyńców". Jakoś nie mógł odmówić dzieciom grającym przestępcze role w zabawach sympatii. Te ich małe, urocze buzie wyglądały komicznie wyginane w wyrazach złości i gniewu, wymyślanych na potrzebę krzyczenia przerażających gróźb godnych najgorszych czarnych charakterów, takich jak; dopadnę twoją ulubioną zabawkę, porwę twój deser na zakładnika albo zjem wszystkie ciastka, które mama przyniosła na plac. Dzieci były bardzo kreatywne.
Dziwne, małe stworzenia.
Szmery się powtórzyły, ale bez wątpienia głośniejsze. Shoto gwałtownie odwrócił się w stronę tych dźwięków, oświetlając zarośla światłem latarki.
- Nie w oczy! - zaprotestował oburzony Izuku, przepychając się spomiędzy ostatnich dwóch sporych zielonych cosiów, aby stanąć obok niego. Zaczął otrzepywać się z liści, kwiatków i kolcy. - Wybacz spóźnienie, Todoroki - wymamrotał. - Utknąłem w domu na dłużej, bo zadzwonił do mnie stary znajomy, aby spytać o radę dotyczącą bardzo ważnej sytuacji, w którą możemy zostać kiedyś wplątani - wyjaśnił. - Chodźmy - dodał, wskazując mu wąską ścieżkę między zaroślami po drugiej stronie, na którą Todoroki dotychczas tylko raz albo dwa przelotnie zerknął. Głównie mając wrażenie, że widzi jak coś się na niej porusza.
Izuku zaprowadził go głęboko w mały las zanim się zatrzymał.
- Stań tutaj - poprosił stanowczo, kładąc mu dłonie na ramionach. - Zaczekaj tylko chwilę, ok? Zaraz cię zawołam.
Oddalił się jedynie o kilka metrów. Spojrzał na zegarek, a potem zagwizdał dziwnie. Gwizdanie najwyraźniej było sygnałem, ponieważ z zarośli naprzeciwko zielonowłosego wylazły trzy sylwetki. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Miała na sobie coś, co wyglądało na szkolny mundurek i okropnie rzucała się w oczy z powodu jasnych włosów.
- Ah! Izu-chan! - zapiszczała, podskakując w miejscu ze szczęścia. - Dawno się nie widzieliśmy, Izu-chan! Wyglądasz dzisiaj tak uroczo!
- To bardzo miłe z twojej strony - zapewnił pospiesznie. - Ty też wyglądasz dziś bardzo uroczo - dodał. - To nowa fryzura? Te kitki naprawdę pasują - pokiwał głową, trochę zakłopotany, a trochę nerwowy, ale cały czas uśmiechając się do dziewczyny.
- Dobra, koniec tego kółka wzajemnej adoracji - jeden z przybyłych wsunął dłoń pod kaptur, najpewniej aby potrzeć palcami skronie dla uspokojenia. - Nie po to się tu spotkaliśmy, aby wymieniać komplementy, jasne? - fuknął w stronę dziewczyny zirytowany.
- Nie denerwuj się tak, Dabi - stojący na środku człowiek nerwowo wygładził rękawy płaszcza narzuconego na wątłe ramiona. Miał na twarzy coś podobnego do maski, która w ciemnościach wyraźnie błyszczała białym kolorem z powodu padającego częściowo na nią, bladego światła latarki. - Dawno się nie widzieliśmy z małym dupkiem.
Izuku parsknął cicho, rozbawiony, mimo wszystko jednak postanowił przejść do sedna.
- Dabi, muszę przyznać, że bardzo chciałem się z tobą spotkać już od jakiegoś czasu - uśmiechnął się uroczo. - Bo wiesz, jestem teraz na kursie na bohatera w UA! - uśmiechnął się szeroko. - A w mojej klasie jest taki chłopiec, który ma bardzo podobną do ciebie twarz, charakter i w ogóle. Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś, że masz młodszego brata, Dabi? - przekrzywił głowę. - Gdybyś mi powiedział, zaopiekował bym się nim - dodał.
Dabi poczuł przesuwający się wzdłuż kręgosłupa dreszcz.
- Między innymi dlatego - burknął. - Obaj wiemy, że cię lubię, dzieciaku. Mały dupek z ciebie, ale jak mówisz, że coś zrobisz albo zachowasz dla siebie to to robisz i tyle. Ale ostrzegam cię, nie zbliżaj się do tego bachora, bo inaczej przysięgam, że...
- Ups - Izuku przekrzywił głowę, uśmiechając się jeszcze bardziej uroczo. - Za późno, Dabi.
- Ty...!
- Wiesz, Shoto jest naprawdę wspaniałym szkolnym kolegą - pokiwał głową. - Trochę sobie nie radzi, Endeavour go zadręcza, a używanie ognia doprowadza do załamania nerwowego albo zawieszenia systemu, ale absolutnie go uwielbiam. Powinieneś zobaczyć jak bardzo się cieszy z powodu znalezienia kilku kolegów w podobnym wieku, Dabi - dodał.
Pozostawienie Todorokiego w tyle miało spore znaczenie dla sprawy. Izuku nie chciał, aby Shoto usłyszał jego rozmowę z Dabim. To byłoby bardzo złe, mogłoby przekreślić ich znajomość. Midoriya już się do tej znajomości i potencjalnych przyszłych korzyści naprawdę przywiązał. Nie zamierzał stracić ich w tak głupi sposób jak przypadkowe zdradzenie, że wyszukując sobie znajomych ustawia przede wszystkim siatkę współpracy i kontaktów na przyszłość.
- Hej, Shoto! - odwrócił się, uśmiechając szeroko w stronę rówieśnika. - Chodź! Jest w porządku! - pomachał mu zachęcająco i Todoroki po prostu ruszył w jego stronę.
Izuku spojrzał z powrotem w stronę Dabiego. Starszy wyglądał jakby go trochę sparaliżowało z nerwów.
- Himikoś, Panie Compress, czy moglibyście zostawić nas na chwilę? - zapytał. - To może być skomplikowana rozmowa.
Compress zawahał się, spoglądając w stronę Dabiego, ale potem kiwnął głową. Chwycił Togę za rękę, odciągając ją w stronę zarośli z lewej strony. Tam gdzieś była strefa piknikowa, o ile Izuku dobrze pamiętał. Kilka drewnianych stolików i ławek, miejsce na rozpalenie grilla. Głównie latem korzystali z tego rodziny z dziećmi oraz organizatorzy małych imprez, pikników grupowych, konkursów dla dzieci, sąsiedzkich przyjęć. Takie tam... Wszystko i nic.
Shoto zatrzymał się obok Izuku. Był blady z nerwów. Miał lekko przygryzioną wargę. Musiał się naprawdę strasznie niecierpliwić, gdy czekał.
- Todoroki - Izuku oparł mu rękę na ramieniu pokrzepiająco. - To właśnie były mojego brata, Dabi. Dabi, mój kolega z klasy, Todoroki Shoto. Ale wierzę, że już się znacie.
Sądząc po niebieskim rozbłysku w okolicy ręki Dabiego, prawdopodobnie rozważał upieczenie Midoriyi żywcem.
Nie, aby to był pierwszy raz. Izuku był bardzo dobry w doprowadzaniu go do szału. Mógłby właściwie z dumą przyznać, że miał do tego talent.
Ale innym razem.
- T-touya?
- Urosłeś trochę - mruknął Dabi, lustrując chłopaka od stóp do głowy jeszcze raz i następny z uwagą. Ale raczej chłodną.
Shoto wyglądał specyficznie. Jakby nie mógł się zdecydować, czy jest szczęśliwy, czy załamany.
- Myśleliśmy, że nie żyjesz - powiedział cicho, oskarżycielsko.
- Tak było... Jest lepiej - poprawił się.
- Nawet kiedy mama siedzi w tym szpitalu, przekonana, że nie żyjesz? Dobrze ci z tym?
Niebieski płomień ostrzegawczo rozprysł się tylko kawałek przed twarzą Shoto.
- Zamknij się - Dabi wygiął gniewnie usta. - Nie wiesz o czym gadasz, Todoroki Shoto.
- Możesz mi wyjaśnić...
- Dobra - zmrużył powieki, ruszając w stronę dwóch dzieciaków. Był od nich wyższy i silniejszy. Izuku nie miał zdolności, był po prostu bystrzakiem, którego ekscytowało eksperymentowanie z ludźmi i ja ludziach, a Shoto umiał głównie mrozić klimat i udawać, że wie w jaki sposób powinien wyglądać bunt przeciwko rodzicowi. Nie stanowili tak naprawdę żadnego zagrożenia. - Zostałem mordercą - wyjaśnił, pochylając się tak, aby spojrzeć bratu prosto w oczy. - Zostałem mordercą i przestępcą. Podróżuję, okradając ludzi, zabijając cele i bawiąc się cudownie, gdy patrzę jak super bohaterowie zwijają się w płomieniach u moich stóp. Szczęśliwy?
Tak naprawdę to nie była całkowita prawda, ale to nie było ważne.
- Mogę z tob-
- Nie rozśmieszaj mnie! - roześmiał się głośno, bardzo głośno. - Co miałbym robić? Łazić z tobą u nogi i bronić twój tyłek? A może ryzykować, że ten gnojek dowie się o mnie za wcześnie, kiedy będzie cię szukał? - pokręcił głową. - Nie ma mowy, dzieciaku. Zostań, gdzie jesteś i zastanów się jeszcze raz gdzie ty się pchasz z tym tu - Touya spojrzał na Izuku ostrzegawczo.
- Też cię lubię, Dabi.
- Tym bardziej trzymaj się z daleka jeśli nie masz dla mnie żadnego zlecenia.
- Tego nie powiedziałem - Izuku rozbawiony pokręcił głową. - Mam dla ciebie listę celów - dodał, rzucając mu rulon.
- Ty czy twój brat?
- Oczywiście, że płaci mój brat - oburzył się. - Jest starszy, może się wykazać i co jakiś czas zapłacić za moje zachcianki - nadął lekko policzki.
- Wie o tym?
- Powiedziałem Kurogiriemu.
Dabi chwilę wpatrywał się w jego twarz z powagą, a potem obojętnie wzruszył ramionami.
- Luz - skomentował. Skoro Kurogiri wiedział to nie uważał, aby potrzebował jeszcze czegoś więcej. - Kontakt?
- Jak zwykle - odpowiedział krótko. - Tylko w najwyższej konieczności i przez Kurogiriego.
Dabi kiwnął głową krótko.
- Dobra. Idę - rzucił, odwracając się. - Nie właźcie mi w drogę jak natrafimy na siebie następnym razem.
Oszołomiony Shoto stał sztywno w miejscu, wpatrując się w plecy oddalającej się postaci.
- A, Todoroki Shoto - Dabi zatrzymał się, przechylając głowę, aby na niego spojrzeć. - Kup ode mnie kwiatka dla matki. Może odwiedzę ją pod koniec roku - wlazł w zarośla, aby odszukać Compressa i Togę.
Izuku poklepał ramię Shoto.
- Wiesz, że żyje.
- Nie chciał mnie ze sobą.
- To, co robi jest niewdzięczne, ryzykowne i brudne. Poza tym - Izuku przekrzywił głowę. - Miałeś zostać bohaterem, który przerośnie Endeavoura, nie?
Todoroki westchnął, zagubiony.
- Tak... Tak myślę - mruknął.
- Chodź, zimno jest - Izuku uśmiechnął się pokrzepiająco. - Dabi jest zdrowy i żywy. Zdążycie się jeszcze bez wątpienia spotkać - pokiwał energicznie głową. - Będziemy trenować, będziesz stawał się coraz silniejszy. Jak się przyłożysz to na pewno sprawisz, że będzie pod wrażeniem.
- Skąd wiesz?
- Uczył mnie jak walczyć z kimś posiadającym silną zdolność o dużym zasięgu jak byłem trochę młodszy. Polubił mnie dopiero kiedy kilka razy udało mi się wytrzymać do końca treningu tak, że - jego zdaniem - prawdopodobnie w prawdziwymi życiu uszedł bym cały i mniej więcej zdrowy.
Shoto milczał.
***
- Następnym razem jak dorwę tego małego przypalę go - mruknął Dabi złowróżbnie, siadając na drewnianej ławce. - Shigaraki i Kurogiri nie uratuają mu tyłka.
Toga zachichotała, opierając brodę na rękach i spoglądając na niego spod częściowo opuszczonych powiek.
- Jest taki zabawny, prawda? - uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kiwając głową. - Tak bardzo zabawny! Pobawmy się następnym razem trochę z Izu-chan~
- Może - uciął.
***
Midoriya nerwowo zapukał do drzwi pokoju nauczycielskiego, a potem, gdy ktoś mu odpowiedział, zajrzał do środka. Midnight i Present Mic popatrzyli w jego stronę. Profesor Yagi siedział w rogu, przy oknie, spożywając śniadanie.
Izuki przełknął ciężko ślinę.
- Dzień dobry, czy... Profesorze Yagi, możemy porozmawiać?
Blondyn zerknął na niego i jego twarz rozjaśnił nieznaczny uśmiech.
- Wejdź, Midoriya, mój chłopcze - pokiwał głową. - Czekałem aż przemyślisz moją propozycję treningową.
- Midnight! - Mic poderwał się. - Chodź. Musimy... Idziemy sprawdzić czy jakiś uczeń się nie zagalopował i nie ukrywa się w łazience z papierosami! Już!
- Haaaa?! - brunetka oburzyła się, ale na szczęście narzekać na Mica zaczęła dopiero gdy znaleźli się już w korytarzu. Jej głos niósł się echem jeszcze chwilę.
- Czy... Powiedział pan, że mógłbym zostać spadkobiercą, bohaterem i odziedziczyć twoją zdolność - zaczął, siadając na brzegu krzesła na przeciwko mężczyzny. - Czy poza tym istnieją jakieś... Złe rzeczy, o których powinienem wiedzieć?
- Złe rzeczy? - powtórzył Toshinori.
- Arcywróg, komplikacje zdrowotne, ryzyko przedwczesnego zawału albo ślepoty, albo...
- Midoriya, mój chłopcze. Zwolnij. Chcę ci przekazać swoją zdolność. To nie leki. Nie ma recepty z listą możliwych konsekwencji. Chociaż oczywiście, zadałeś dobre pytanie, powinienem wyjaśnić ci więcej, składając ci taką ofertę - odpowiedział pospiesznie.
Chwilę siedzieli w ciszy na przeciwko siebie, wpatrując się w siebie na wzajem. Wreszcie, gdy obaj drgnęli, zaskoczeni szkolnym dzwonkiem, All Might chrząknął i zaczął mówić.
- One for All ma swojego arcywroga - przyznał niechętnie. - All for One. To przez walki z nim jestem teraz w tym stanie - poklepał swoją wątłą klatkę piersiową.
- Jeśli... Jeśli All Might oddaje całego siebie żeby walczyć za innych... All for One... To umiejętność... Wznoszenia się kosztem innych?
- To trochę bardziej złożone, ale nie ważne. Pokonałem go, młody Midoriya. To już nie jest twój problem.
Ty tak myślisz, westchnął w duchu Izuku, wpatrując się w zmęczoną twarz, którą wygładziła ulga. Jeśli był czegoś pewien to tego, że Shigaraki, jego starszy brat, służy bardzo potężnemu złoczyńcy. Jego Mistrz był niepokojący i charyzmatyczny. Jego mistrz był przerażający i dlatego Kurogiri robił wszystko, aby Izuku go nie poznał osobiście. Midoriya naprawdę był dobry w łączeniu faktów. I miał powyżej sześćdziesięciu procent pewności, że All for One jest chorym, zdyszanym człowiekiem w hełmie, któremu służył braciszek Tomura.
W takim razie zdolność All Mighta była jak utajniona bomba z opóźnionym zapłonem.
- Dobrze. Cieszę się - zapewnił, chociaż czuł, że będzie musiał bardzo uważnie pomyśleć nad tym, co robić, gdy już dostanie zdolność All Mighta w swoje ręce. - Bo... To byłoby bardzo ryzykowne przyjmować cudzą zdolność z prawdziwym wrogiem na karku. W końcu jestem tylko uczniem.
- Oczywiście, młody Midoriya - mężczyzna uśmiechnął się uspokajająco.
- A co ze zdrowiem? - zawahał się.
- To możliwe, że na początku będziesz miał problem z używaniem zdolności. I będzie ryzyko zyskiwania obrażeń większe niż gdybyś miał swoją moc od dziecka. Ale będę starał się jak najmniej ryzykować twoim zdrowiem - obiecał.
- Myślę, że to fair - powiedział, uśmiechając się niepewnie. - Kiedy wiem już wszystko. Ja... Chciałbym... Myślę, że czułbym się zaszczycony mogąc odziedziczyć taką umiejętność. To... Coś nieoczekiwanego i... Wow...
- Dobrze, młody Midoriya. Obserwowałem twoje ćwiczenia z kolegami i profesorem Aizawą, w takim razie... Zjedz to.
- Co? - otworzył szeroko oczy, skonsternowany. Profesor wyciągał w jego stronę złocisty włos. - Mam... Wsadzić do ust kawałek grzywki profesora i zjeść? A-ale...
- Zaufaj mi, młody Midoriya. Zjedz to.
Wyciągnął dłoń po cienki włos z zawachaniem. Długo wpatrywał się w niego niepewnie, zanim wreszcie zwinął go między palcami nerwowo. Włożył włos do ust, zamykając oczy ciasno, aby nie widzieć co za absurdalną rzecz robi.
Przełknął.
Zakrztusił się i rozkaszlał, szukając na oślep szklanki, kubka albo jakiejś butelki. Profesor Yagi rozejrzał się, a potem podsunął mu kubek herbaty. Midoriya wypił napój łapczywie, nie czując nawet jak bardzo jest gorzki.
Uspokoił się dopiero po kilku minutach.
- Dobrze, młody Midoriya. Jak się czujesz? Już w porządku?
- T-tak, chyba tak - wydusił.
- Teraz musimy zaczekać.
- Zaczekać?
- Kilka godzin albo dni. Twoje ciało musi się przystosować. Jestem pewien, że poczujesz gdy to się stanie. Przyjdź wtedy, dobrze, młody Midoriya?
Kiwnął powoli głową.
***
Wieczorem Izuku nakłonił Neona, aby ten zadzwonił do Kurogiriego. Kurogiri zabrał Izuku z ukrytej piwnicy pod domem do baru.
- O, dawno cię nie było - mruknął Shigaraki, spoglądając na niego z uniesioną brwią. - Co cię wzięło na odwiedziny?
- Mamy problem - ogłosił, uśmiechając się uroczo. - I przez to mam na myśli nas trzech - dodał.
Kurogiri wydał z siebie ciężkie westchnienie. Shigaraki podniósł się ze stołka przy barze i ruszył do drzwi.
- Nie wkręcisz mnie w nic - zapewnił.
Izuku skrzyżował ręce na piersi, posyłając plecom Shigarakiego oburzone spojrzenie, a potem odezwał się: - All Might przekazał mi swoją zdolność.
Shigaraki Tomura potknął się o próg, a Kurogiri trochę jakby zbladł z czarno-fioletowego koloru do czegoś bardziej szarego.
Białowłosy potrzebował dłuższej chwili, aby oswoić się z sytuacją i powoli odwrócił z powrotem twarzą do Izuku.
- To żart?
- All Might dał mi One for All - powiedział kategorycznie. - Dzisiaj w szkole.
- Zgodziłeś się żeby zrobił ci coś takiego?! Oszalałaś?! Czy wiesz jakie ryzyko wiąże się z wzięciem cudzej zdolności?! - Shigaraki chwycił framugę całą dłonią tak mocno, że ta zaczęła rozsypywać się pod jego palcami. Samotna dłoń, którą miał na twarzy z jakiegoś powodu sprawiła, że jego gniew brzmiał jeszcze bardziej złowróżbnie. Być może przez pogłos? Albo trochę jakby echo? - Ludzie dostający cudze zdolności mutują, zaczynają chorować, umierają - cedził Shigaraki słowo po słowie. Gdyby Kurogiri nie zmusił go do cofnięcia ręki, prawdopodobnie spora część ściany wymagałaby odbudowy.
- Wiem - Izuku podszedł bliżej, robiąc jak najbardziej potulną, pokorną minę. - Wiem, przysięgam, że wiem - pokiwał głową. - Ale... Ale musiałem. To była wielka szansa. Zdolność All Mighta oznacza, że teraz będę go miał na wyciągnięcie ręki, spędzę z nim dużo czasu, dowiem się jak wygląda jego codzienność, funkcjonowanie, jakie są słabości. I przy okazji zyskam dostęp do osób, które on zna.
Shigaraki zmarszczył brwi. Chyba.
- Nie podoba mi się to - wycedził. - Masz szlaban, gnojku.
- Ale... Braciszku Tomuro...
- Szlaban - powtórzył. - Kurogiri ci coś wymyśli.
- Jeszcze długo nie będę eksperymentować na ludziach - wymamrotał, mając takie przeczucie gdy spojrzał w stronę Kurogiriego i zaobserwował cechy charakterystyczne dla gniewu na jego czarnym obliczu.
- A teraz wrócisz do domu i przemyślisz w co takiego wszyscy jesteśmy teraz wmieszani - Kurogiri wyciągnął dłoń, celem odesłania go.
***
- Ten głupi dzieciak... prosi się, aby ktoś go skrzywdził! - wydyszał Tomura, gdy Izuku zniknął z baru. - Niech to szlag!
- Martwisz się, Shigaraki Tomuro?
- Zabiję go - poinformował. - Następnym razem jeśli spróbuje przekazać nam informację takiego rodzaju po prostu go zabiję. Teraz... Teraz możemy mieć prawdziwe kłopoty - spojrzał w stronę telewizora, drapiąc nerwowo szyję, brodę i wargi dłuższą chwilę, tak, że zanim się obejrzał po skórze pociekły pierwsze krople krwi.
- Musimy być jeszcze bardziej ostrożni, Shigaraki Tomuro.
- Cicho - syknął. - Wiem.
To wcale nie tak dużo jak w pierwszej części, ale tym razem - dzisiaj (dajcie znać, co to za dzień 😁) przeczytaliście 2805 słów. // Sakuja
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro