Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

02.01.2021r.
Jest 01:27 i uzyskałam trochę weny. Ludzie, tak w ogóle to już 02.01 nowego roku. Jak się czujecie w 2021?  //Sakuja

Zadawanie się z Midoriyą nieoczekiwanie przyniosło wiele korzyści. Oczywiście to nie tak, że spotkali się dwa razy i bum, dwóch rówieśników odkryło w sobie ogromne, niewysłowione zmiany godne odnotowania.
To wszystko postępowało powoli i było bardzo trudne. W dodatku początkowo wszystko, co robili przyprawiało ich o nerwy i uczucie nieskończonego zażenowania, ponieważ mieli świadomość tego, że Izuku Midoriya ma "aniołów stróżów" złożonych z pilnujących go bohaterów.

Oni mieli zostać bohaterami, pracowali na to, chodzili do szkoły, aby to osiągnąć!

A jednak, chociaż ci patrzący na nich średniej jakości szpiedzy pewnie robili podobne rzeczy w swojej młodości, aby nauczyć się panować nad zdolnościami... czuli się jak ostatni kretyni.

Zażenowanie jednak zaczęło mijać. Izuku był przekonujący. I pełen wiary. Oczy błyszczały mu jak u szczęśliwego dziecka, gdy tłumaczył im co mają robić, a potem patrzył, mierzył czas, robił notatki. Oczywiście ćwiczenia Todorokiego były odrobinę łatwiejsze do zorganizowania i powtarzania w samotności. Izuku kazał mu robić dużo rzeczy z jego zimną stroną. Zamrażać wodę powoli, zamrażać wodę szybko, zamrażać ją od konkretnego miejsca, a więc czasem przez kontakt z bokiem, dołem albo brzegiem naczynia zamiast samej wody, zamrażać wodę w powietrzu, tworzyć sople, tworzyć kształty z lodu (to była udręka, być może było możliwe, ale nie wychodziło)... Shoto czasem usiłował robić niektóre z ćwiczeń w domu, aby przygotowywać się do spotkań z Izuku i dodatkowo maksymalnie zwiększać swój czas treningowy w ciągu doby. Potrzebował czuć, że coś robi, że ma możliwości... To dziwne. Nikt nigdy wcześniej nie tłumaczył mu jak używać lodu i jak robić to najbardziej efektywnie, ani nikt nie chciał znać zakresu możliwości tego lodu. Izuku jednak był tak zafascynowany, że gdy zaczynał mówić, czasem Todoroki nie mógł go zrozumieć. Shinso też nie, ale Shinso mógł czasem, trochę przekornie, skłonić Izuku, aby coś powtórzył wolniej albo w ogóle powiedział od nowa w chociaż przeciętnym tempie. Izuku nigdy się nie złościł. Zawsze był tak cholernie podekscytowany i jeszcze chętniejszy do mówienia i robienia notatek później. Wyglądało na to, że szczęście Midoriyi było jakoś powiązane z odkrywaniem i trenowaniem cudzych zdolności. Im więcej ćwiczyli, tym bardziej promieniał. Naprawdę. Todoroki był gotów przysiąc, że za którymś razem Izuku zacznie świecić. Nie miał pojęcia jak wyjaśnią to wtedy Neonowi albo profesorowi Aizawie.

Ćwiczenia dla Shinso nie były takie łatwe do zorganizowania, a ponieważ była do nich potrzebna druga osoba, oni dwaj musieli nauczyć się sobie względnie ufać. W granicach rozsądku. Todoroki był ofiarą i wsparciem treningowym, i czuł się czasem wieczorami dziwnie z myślą, że ktoś po prostu zwolnił go z wszystkich problemów świata chociaż na chwilę, żądając, aby jedyne co zrobił to na przykład wypicie wody albo stanięcie na rękach.
Kontrolujący umysły kolega próbował wprawdzie swego daru na zwierzętach, ale to się nie udawało, więc... Zostało założyć, że Shinso może kontrolować tylko ludzi, niezależnie od ich posiadania quirk lub nie.

Izuku tak założył. To brzmiało na bezpieczne założenie.

Wszyscy trzej byli trochę zażenowani po tym, jak stali niczym kretyni w parku, a Shinso usiłował skłonić wiewiórkę do przyniesienia malin. Odeszła zniechęcona, podobnie jak tłum będących w parku ludzi, uważających ich prawdopodobnie za wariatów albo po prostu wygłupiające się dzieci.

Zadawanie z Midoriyą naprawdę przynosiło korzyści.

Ale osłabiało również czujność.

To był ósmy lub dziewiąty raz, tym razem spotkali się na szkolnym boisku za zgodą dyrektora. Być może Dyrektor Nezu udzielił jej głównie dlatego, że bieganie za trójką nastolatków po parkach i dzikich plażach przy rzece było dla bohaterów męczące i czasochłonne. Mieli inne obowiązki poza pilnowaniem Midoriyi, a gdy Midoriya był na terenie szkoły nie trzeba było go pilnować.
Trening przebiegał jak zawsze. Izuku rozkazywał Shoto, a Shoto tworzył z lodu kształty. Był już tak rozstrojony i wściekły gdy Midoriya znowu skrytykował jego lodową spirale jako zbyt prostą i nierówną, że kiedy rówieśnik krzyknął "roztop ją!" - Shoto użył swojej drugiej połowy zanim w ogóle o tym pomyślał. Poza roztopieniem spirali nieznacznie nadpalił trawę.

- Nieźle - skomentował Shinso, patrząc na dymiący lekko trawnik. - Nie wiedziałem, że tak potrafisz.

- Cholera - Todoroki skrzywił się, zaciskając ręce w pięści. - Po co to zrobiłeś?

- Trenuję cię - przypomniał Izuku, potem jednak, widząc jak bardzo Shoto jest poruszony, westchnął. - Dobra. Teraz moja kolej - ogłosił.

Midoriya był całkiem niezły w walce na pięści i nawet dosyć wygimnastykowany. Mimo wszystko chciał się dotrenować lepiej, umieć więcej, być bardziej przydatnym. Po wszystkich wyczerpujących ćwiczeniach związanych z lodem i podstępie z ogniem, Todoroki był bardziej niż chętny, aby kilka razy uderzyć go w bok pięścią, gdy udało mu się sforsować obronę Izuku, a raz kopnąć w plecy, posyłając go na ziemię. Shoto dużo trenował takich rzeczy pod naciskiem ojca. Był niewątpliwie na wyższym poziomie niż Izuku. Shinso... Miewał lepsze i gorsze dni, czasem był w stanie obezwładnić Izuku, a potem Shoto w krótkiej walce, a czasem wyglądało jakby potykał się o własne nogi i trawę, kiedy próbował w ogóle się przyłączyć do sparingu.

Byli trójką nastolatków, pomoc profesora Aizawy w kwestii wysiłku fizycznego okazała się dla nich tak niepokojąca, jak i mobilizująca. Profesor Aizawa, chociaż znudzony, patrzący na nich z politowaniem i zarzekający się, że chodzi tylko o to, aby się nie pozabijali niechcący, zadziwiająco dobrze radził sobie dyrygując nimi trzema i forsując do ciężkich treningów fizycznych.

***

- Nieźle, Shinso - poinformował, chociaż jego ton był trochę lekceważący. - Ale następnym razem albo ty kopniesz "przestępcę" i wygrasz, oddając go potem w ręce policji, albo on cię zabije.

- Mn - Shinso westchnął z umęczeniem, niemal tęskniąc za tymi dwoma razami w tygodniu, gdy profesor Aizawa był zbyt zajęty, aby oświecać ich swoją obecnością. I stałą irytacją.

- Todoroki, Midoriya - Aizawa spojrzał na obu uważnie. - Teraz wy dwaj. Mięczak będzie na koniec robił osiem okrążeń wokół boiska.

Shoto nie znosił tytułu Mięczak... Ale musiał przyznać, że Izuku miał chyba podobne uczucia, ponieważ zdyszany i posiniaczony wyjątkowo celnie znokautował go ciosem w brzuch. Z niezrozumiałych dla Todorokiego powodów, Midoriya chociaż wygrał - jak ostatni idiota - spędził pół godziny robiąc z nim okrążenia.

***


- Twoi uczniowie są bardzo zaangażowani.

Aizawa zerknął kątem oka na stojącego obok mężczyznę. Mruknął coś niezbyt przejęty i wrócił do obserwowania jak Midoriya usiłuje wygrać pojedynek polegający na odebraniu Todorokiemu i Shinso zielonej szarfy. Obaj uczniowie mogli i używali swoich quirk, aby nie było za łatwo.

- Wygląda na to, że wydarzenia w USJ i porwanie uczniów poruszyło coś w twojej klasie - kontynuował mężczyzna. - Dyrektor mówił, że część twoich uczniów zaczęła chodzić na siłownię i pobierać różnego rodzaju lekcje dodatkowe. Niektórzy uprosili o zgodę na używanie boisk, pływalni i obiektów należących do szkoły, tak jak młody Midoriya.

- Prawda - przyznał. - Ale uczniowie z innych klas również się starają.

- Posłuchaj, Aizawa - blondyn podszedł bliżej, tak, że finalnie stali ramię w ramię spoglądając w stronę boiska. Midoriya widowiskowo upadł, potykając się o lodową przeszkodę, ale podniósł się ociężale z powrotem na nogi. - Jestem pod wrażeniem uporu młodego Midoriyi.

- Bycie na celowniku zdaniem dyrektora dodatkowo go napędziło.

- I pociągnął za sobą inne osoby.

Aizawa westchnął z umęczeniem, przypominając sobie jak bardzo trzej uczniowie zmęczyli go kilka dni wcześniej podczas treningu na basenie. I jak bardzo Shinso napędził mu strachu, gdy okazało się, że nie potrafi pływać.
Spędził cholerne dwie godziny ucząc nastolatka pływać! To powinni robić jego rodzice, a nie Aizawa.
Nadal czuł się dziwnie z tym, że to robił. To było takie... emocjonalne. Czy coś.

- Przejdź do sedna, nie lubię takich zabaw.

- Chciałbym uczynić z Midoriyi mojego ucznia.

Aizawa spojrzał na blondyna z uniesioną brwią.

- Życie ci nie miłe? To zdesperowany, bojący się All Mighta idiota z za dużym mózgiem.

- Dam radę.

- Przerażasz go.

- Umiem obchodzić się z ludźmi.

- Rób co chcesz.

- Na pewno nie będzie ci to przeszkadzać? To twój uczeń.

- Jestem jego wychowawcą, a nie mentorem. Rób co chcesz - wzruszył ramionami, a potem ruszył korytarzem. - Muszę się pojawić na spotkaniu z Hizashim. Jeśli się spóźnię znowu będzie wrzeszczał.

Jasnowłosy mężczyzna został w korytarzu sam. Spojrzał przez okno. Chłopcy, którzy ćwiczyli na boisku zaczęli zbierać się do domów. Wyglądało na to, że brat Midoriyi po niego przyjechał - młody mężczyzna pomagał zbierać wzięte ze szkolnego składziku ciężarki i inne przedmioty, aby je tam odnieść.

***

- Midoriya.

- Profesorze Aizawa?

- Profesor Yagi chce cię widzieć.

- Profesor Yagi? - zapytał zdziwiony Midoriya, nie mogąc przypomnieć sobie nikogo o takim nazwisku.

- Idź do pokoju nauczycielskiego i spróbuj wrócić przed następną lekcją - odesłał go krótko Aizawa, wskazując ręką drzwi sali.

Wyglądał na odrobinę rozdrażnionego.

Izuku z wahaniem kiwnął głową, a potem pospiesznie ruszył do pokoju nauczycielskiego. Był odrobinę zdenerwowany. Nie rozumiał o co chodzi, nie miał nawet żadnych przypuszczeń. Nie podobało mu się to.
Zapukał, a potem uchylił drzwi.

- Przepraszam? Profesor Aizawa kazał...

- Midoriya, mój chłopcze, wejdź.

W środku był tylko bardzo chudy mężczyzna w rzucającym się w oczy, żółtym ubraniu.

- Pan jest profesor Yagi? - zapytał dla pewności, powoli wchodząc do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.

- Tak. Właśnie, dokładnie. Oczywiście domyślam się, że mnie nie poznajesz, ale masz ze mną zajęcia kilka razy w tygodniu.

Midoriya zmarszczył brwi, lustrując go od stóp do głowy kilka razy.

- Pomyłka?

- Mój chłopcze - mężczyzna wskazał krzesło przed sobą. - Domyślam się, że tak ci się wydaje, że ta sytuacja jest absurdalna i nie do końca rozumiesz o co chodzi, ale muszę przyznać, że twój zapał do ćwiczeń i podwyższania umiejętności bardzo mnie poruszył. To doskonałe, ważne cechy dla bohatera, a ty w dodatku sprawiasz, że inni podążają za tobą i również biorą się do dodatkowej pracy nad sobą. To imponujący talent.

- Czy mógłby pan już przejść do tego, po co zostałem tu poproszony? Profesor Aizawa kazał mi w miarę możliwości wrócić na następną lekcję i...

- Midoriya, mój chłopcze, chciałbym zostać twoim mentorem.

- Moim mentorem? - powtórzył.

- Widzisz, to może być trudne do uwierzenia, ale jestem All Might i potrzebuje wyszkolić spadkobiercę dla mojej zdolności, nowego bohatera numer jeden. Wybrałem ciebie.

Izuku osunął się na krzesło, robiąc wyjątkowo nie przewidzianą, skonsternowaną miną.

- Ma pan rację, profesorze Yagi. Bardzo trudno mi uwierzyć - przyznał powoli. - Czy... To jakiś żart dyrektora Nezu?

Nieoczekiwanie profesor Yagi rozrósł się i zwiększył, przyjmując kształt bohatera numer jeden, który wszyscy znali. Zgodnie z zaplanowaną przez siebie rolą Izuku odepchnął się nogami od ziemi, krzycząc ze strachu i próbując przesunąć krzesło runął z nim do tyłu, co zaowocowało bardzo głośnym hukiem i zamieszaniem.

- Eee... Wszystko w porządku? - Present Mic wsadził głowę do pokoju nauczycielskiego przez uchylone drzwi, rozglądając się niepewnie. - Mogę tylko... Wezmę moje śniadanie i znikam, dobra?

All Might wydał z siebie pełne niedowierzania i rezygnacji westchnienie, pocierając ręką twarz.

- Wejdź, Mic. Wszystko w porządku - zapewnił. - Midoriya odrobinę się zestresował.

- Odrobinę, mówisz? - spojrzał na niezgrabnie zbierającego się z ziemi nastolatka, oddychającego ciężko z nerwów. Izuku był czerwony ze wstydu na twarzy.

- Ja... Muszę... Muszę przemyśleć sytuację, profesorze Yagi! - Izuku wybiegł z pokoju nauczycielskiego używając Present Mica jako zasłony kilka sekund później.

All Might westchnął ciężko, kurcząc się i malejąc do swojego wychudzonego kształtu z powrotem.

Cholera.

Wyobrażał sobie tę rozmowę trochę inaczej.

***

- On w pieprzone ułamki sekund napompował się jak materac z pompką! - wyrzucił z siebie Izuku, machając mocno rękoma. Chodził po salonie, zdając pełną emocji relację Neonowi, który próbował zjeść deser lodowy w najwyższej rezygnacji związanej z tym, że kręcący się w tą i z powrotem nastolatek utrudniał mu oglądanie ulubionej telenoweli.

- Czy nie chodziło ci o to, aby szukać czegoś na All Mighta? - zapytał, przechylając głowę odrobinę w bok. W ten sposób mógł zobaczyć tę część ekranu, na której stała krzycząca na męża, wściekła Juanita. Kibicował jej. Biedaczka dopiero co odkryła, że jej mąż zdradzał ją z jej matką i przyjaciółką, a siostrze bliźniaczce zrobił dziecko.

- Ale nie żeby nagle pojawił się przede mną zapewniając, że chce być moim mentorem! To było, było, ughhhh!!!

- Zamierzasz zostać jego uczniem?

- Nie wiem!

- Ale mówiłeś, że wspomniał coś o tym, że miałbyś dziedziczyć jego quirk, tak?

- Mówił coś takiego - przyznał. - To może być szansa, na którą czekałem, ale...

- Ale?

- A jeśli mnie przejrzy? Albo przypadkiem będzie świadkiem czegoś, czego nie powinien? - nerwowo zgniótł palcami rękawy za dużej bluzy, siadając na kanapie. W samą porę. Skoro Izuku był zajęty martwieniem się i mamrotaniem, Neon dał sobie chwilę na kontemplowanie jak Juanita rzuca w męża przedmiotami, aby widowiskowo trafić go w twarz poduszką z kanapy, a potem wyprowadzić celny rzut ciężkim tomem poezji chwyconym ze stolika w brzuch. Miała niezły cel. - Ty mnie w ogóle słuchasz, Neon?!

- Tak, tak - potwierdził natychmiast, spoglądając na Izuku z uwagą. - Oczywiście. Nie musisz się niczym martwić. Jestem pewien, że będziesz w stanie dobrze sobie poradzić ze wszystkim. Bycie uczniem All Mighta to wielka szansa.

- Neon.

- Tak?

- Teraz spytałem, czy to będzie odpowiednio przekonujące, jeśli skontaktuje się z profesorem Yagim dopiero za dwa dni - zmarszczył brwi.

- Cóż... Rozproszyłem się na chwilkę, ale tylko chwilkę - zapewnił. - Dwa dni to trochę mało. Mówiłeś komuś, że się go boisz, nie? To może zaczekaj chociaż z tydzień - dodał, aby poprawić swoją sytuację chociaż trochę. - Tak, aby dać mu trochę niepewności i przekonać go, że musiałeś przełamać strach.

***

- Todoroki - Izuku odetchnął z ulgą, gdy usłyszał głos kolegi, usiadł wygodniej, uważając, aby policzkiem nie trafić znowu na żaden guzik w komórce. Kilka razy już udało mu się niechcący rozłączyć. - Todoroki, spotkajmy się dzisiaj w nocy w lesie niedaleko mojego domu, dobrze? Mniej więcej o dwudziestej drugiej. Sprawdziłem dokładnie, od tygodnia nie mam strażników. Mogę się bezpiecznie przemieścić.

Todoroki nie zrozumiał na co mu to spotkanie, ale po przeciągającej się prawie minutę ciszy niemrawo się zgodził.

Izuku zakończył połączenie i rozciągnął się wygodnie na łóżku. Cudownie. Przynajmniej jedna rzecz w ostatnim czasie powinna odbyć się bez żadnych przeszkód. O ile Neon nie wywęszy spotkania z Dabim w środku nocy w lesie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro