Rozdział 2
04.08.2018r.
Po egzaminie Izuku był nieznacznie pocharatany, ale całkiem zadowolony z siebie.
Wszystkie założenia sprzed trzech lat i treningi, którym się poświęcał, przyniosły nawet lepsze efekty niż oczekiwał.
Zaraz po opuszczeniu Akademii przeszedł się do ulubionej kawiarni kupić na wynos kilka kawałków ciasta z gorzką czekoladą, tak z powodu kaprysu. Trzymając kartonik w rękach wrócił do domu.
W barze było tylko kilka osób, ze trzy zalane do tego stopnia, że nie było z nimi żadnego kontaktu. Shigaraki siedział na stołku, zwrócony w stronę ściany. Ciskał rzutkami w stronę plakatu z twarzą All Mighta.
Izuku zbliżył się cicho, wziął mu jedną z ręki i cisnął w oko bohatera
- Myślę, że zdałem - stwierdził, stawiając ciasto na blacie. - A na pewno zrobiłem duże wrażenie - dodał.
- Twoja ręka wygląda fatalnie - oznajmił, z wyraźną satysfakcją, Tomura. - Wsadziłeś ją do maszynki mielącej mięso?
Prychnął, wykrzywiając usta w nieznacznym uśmiechu.
- Nie martw się, wciąż jest dosyć sprawna żeby ci zwinąć dodatkowe kończyny i nawiać.
Błękitnowłosy prychnął, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Co to?
- Kupiłem ciasto.
- Mamy jakieś święto?
- Twój kochany Izuku zaprezentował się bohaterom i osiągnął treningami nawet lepsze wyniki niż oczekiwał. Powinieneś mnie pochwalić, braciszku~!
Shigaraki pokręcił głową z politowaniem.
- Mam nadzieję, że nie ma w nim owoców - mruknął, podejrzliwie łypiąc na młodszego.
Izuku parsknął rozbawiony.
- Gdyby były nie kupiłbym go - poinformował, wskakując na stołek. Kurogiri wziął pudełko i wyłożył ciasto na duży talerz. Aby oszczędzić sobie zmywania podał im dwie osobne łyżeczki i zostawił tak, siedzących obok siebie, z czekoladowym zapasem kalorii bliżej niż na wyciągnięcie ręki.
Czas do ogłoszenia wyników Izuku spędzał dokładnie tak jak czas przed nimi.
Ćwicząc głowę, ciało i używanie narzędzi które stanowiły przecież przedłużenia jego kończyn. Nie zawracał sobie głowy przerwą, podekscytowanym wyczekiwaniem ani niczym podobnym. Takie rzeczy były dobre dla dzieciaków. I słabeuszy. A jego tak naprawdę nie obchodziło czy się dostał, czy jednak niekoniecznie.
Egzamin był przede wszystkim jego prywatnym testem. Osiągnąć swój cel mógł także innymi sposobami niż poprzez Akademię. Akademia pozwalała po prostu zaoszczędzić czas i zapewniała łatwiejsze dojścia do niektórych miejsc. I więcej kontaktów.
Rzucił rozwiązaną krzyżówkę w kąt i westchnął, rozkładając się na podłodze na środku baru.
- One wszystkie są zbyt proste - stwierdził niezadowolony. - Jak mam ćwiczyć jeśli potrzebuje mniej niż dwóch godzin na cały tomik?
- Może idź sobie ludzi poobserwuj? - zasugerował Shigaraki, drapiąc się po szyi. - Lubisz na nich patrzeć - prychnął.
- Ale tak sam mam się wlec?
- Ja z tobą nie pójdę. Wyczerpałeś limit dobroci dla zwierząt na ten tydzień - dodał.
- Ha ha ha - rzucił markotnie. - Bardzo śmieszne.
- Po prostu się wynoś. I nie wracaj przed nocą.
Westchnął.
- Serce mi krwawi, braciszku - zebrał się mniej więcej do pionu i wyszedł, demonstracyjnie pokazując środkowy palec zanim zamknął za sobą drzwi. - Ale do dupy... Może się na ulicy położę?
Przez mniej więcej trzy godziny błąkał się po ulicach, zaglądając w różne ciemne zaułki z nadzieją na znalezienie czegoś interesującego. Chociażby zwłok.
Albo worka pieniędzy? Przydałoby się kilka stówek do kieszonkowego od Kurogiriego.
Był już cztery dzielnice od baru gdy natknął się na kogoś, kogo już dosyć dawno nie widział.
- Wróciłeś zza granicy, Neon? - zapytał, opierając się o ścianę budynku obok postaci z naciągniętym na głowę, obszernym kapturem.
- Wczoraj - stwierdził krótko. - Samolot wylądował chwilkę przed północą.
- I nie dałeś znać?
Wzruszył ramionami.
- Usłyszałem ciekawe rzeczy włócząc się po okolicy.
- Jakie? - zapytał, chociaż tak naprawdę domyślał się co za chwilę usłyszy.
- Podobno mój jedyny kumpel zamierza zostać bohaterem. Czujesz to?
Kaptur uniósł się nieznacznie i w deszczowej ograniczonej widoczności błysnęły jadowicie żółte oczy.
- Podwójnym graczem. Nie myl pojęć - wsadził dłonie głębiej w kieszenie.
- Nie miałbyś może jakiegoś zajęcia dla mnie? - zapytał po chwili ciszy. - Wróciłem, zatrzymałem się w ruderze w lesie za miastem i to w sumie na razie tyle... A trzeba by coś zarobić i przenieść się w mniej podejrzane miejsce.
- Coś dla ciebie? - zastanowił się, przechylając głowę gdy pół metra od nich przebiegł jakiś dzieciak skulony pod kolorowym parasolem. - Chyba nic. Ciężko stwierdzić; nie rozglądałem się za takimi rzeczami od dawna.
Neon westchnął.
- Może faktycznie powinienem dać ci znać wcześniej, że wracam? Jak mnie tu właściwie znalazłeś?
- Braciszek wykopał mnie za drzwi żebym przestał narzekać na nudę - wyjaśnił. - Włóczyłem się i zauważyłem, że stoisz przy ścianie jak ostatnia sierota.
- Gdybyś nie był sobą to bym ci przywalił - stwierdził, poprawiając kaptur. Ciemne okulary zsunęły mu się z czubka głowy i zasłoniły oczy.
- Gdybyś nie był sobą to bym cię olał - odpowiedział lekko. - Rozejrzę się za czymś, co mógłbyś robić - obiecał. - Dla rozrywki - zaznaczył.
- Może być i dla rozrywki - Neon poruszył się. - Dobra, już dosyć się nakąpałem. Idziesz zajrzeć do mojej ruiny czy wracasz do baru?
- Wrócę. Wpadnę do ciebie jak będę wiedział coś więcej.
- Narka~
Kiedy się rozchodzili padało, ale gdy Izuku docierał do baru chmurki leniwie się rozsuwały odsłaniając wieczorne niebo, na którym migotały pierwsze gwiazdy.
Powietrze przepełnione było zapachem świeżości i nikłą, charakterystyczną wonią wilgotnej ziemi.
- Hej, braciszku...
- Ta?
- Nie masz może żadnej roboty do wykonania?
- Aż tak się nudzisz? - zapytał podejrzliwie Tomura.
- Ja nie. Neon wrócił i nie ma co robić - wyjaśnił, notując w grubym brulionie szczątkowe informacje, które zebrał w Akademii o swoich rówieśnikach. Kilku miało intrygujące zdolności, o których koniecznie musiał dowiedzieć się więcej.
- Jak mu nie przeszkadza zwiedzanie tuneli pod miastem to być może coś jest - stwierdził, drapiąc się mocno po szyi. Najwyraźniej od dłuższego czasu próbował sobie z czymś poradzić, ale mu nie szło.
- Tuneli?
- Kanałów, starych bunkrów i innych takich - sprostował.
- Dzięki, powiem mu - odchylił się do tyłu na stołku, zaciskając palce na blacie, aby się nie wyrżnąć. Kiedy był młodszy wystarczającą ilość razy "frunął" w dół.
- Izuku, przyszły twoje wyniki - Kurogiri popchnął kopertę z Akademii po powierzchni gładkiego blatu w stronę piętnastolatka.
- Dostałem się czy nie?
Tomura wywrócił oczami.
- Albo otworzysz i sprawdzisz, albo ci kopertę zamienię w okruszki.
Izuku zachichotał, otwierając biały prostokąt, aby zajrzeć do wnętrza.
Wyjął kartkę papieru i rozłożył, przyglądając się z pewnym zaciekawieniem schludnemu pismu.
Było bardzo staranne i czytelne.
Przez kilka minut chłopak zagłębiał się w wiadomości od nowa, od nowa, od nowa... Wreszcie Shigaraki nie wytrzymał i chwycił kartkę. Midoriya sapnął, puszczając kruszący się papier, po którym pozostała tylko niewielka, smętna górka.
- Dostałeś się czy nie? - zapytał niecierpliwie.
Izuku westchnął.
- Za grosz cierpliwości, braciszku!
- Mów - pogonił go, jak szukające czegoś do zabicia nudy, dziecko, poprawiając rękę przy twarzy, a potem wracając do drapania mocno swojej szyi i obojczyka. Pokrywały je już dosyć głębokie ślady, z których spływały krople krwi.
- Przyjęli mnie do klasy bohaterów - powiedział. - Poza tym jeszcze...
- Jeszcze co?
- Dyrektor postanowił wziąć mój rozwój dodatkowo w swoje łapki, czyż to nie ekscytujące? Nie myślałem, że może go zaciekawić moje quirk.
- Nawet mając tak mocno łeb na karku strasznie słabo wyceniasz swoje możliwości - prychnął Shigaraki.
- Ah, nie! To strategia! - zaprotestował Izuku. - Zaniżam ocenę mojego poziomu świadomie.
- Po co?
- Ponieważ geniusz ze złą samooceną i niekoniecznie dużymi oczekiwaniami jest łatwiej akceptowany. Wszystko co robię jest związane ściśle z moimi planami.
- A jak uzasadniasz swoje obniżenie poziomu w tych wszystkich schematach? - zapytał Kurogiri, ścierając resztki listu z blatu.
- "Niczego nie oczekuj, ale spodziewaj się wszystkiego" - powiedział, wyginając wargi w podstępnym uśmiechu. - W ten sposób nie ulegam złudzeniu, że osiągnąłem już wszystko na co mnie stać. I mogę dalej wyciągać ręce po więcej.
Pierwszy dzień w szkole zapowiadał się wspaniale. Świeciło słońce, a mundurek drażnił Izuku bardziej niż cokolwiek kiedykolwiek. Co naturalnie nie przeszkadzało mu mieć go idealnie założonego, włącznie z krawatem.
- Hej! - kiedy wchodził po schodach dogoniła go dziewczyna, której umiejętności wykorzystał podczas egzaminu. - Zdałeś! To super!
- Również cieszę się, że cię widzę, Panno Grawitacjo - posłał jej piękny, prawie szczery, uśmiech.
- Najwyraźniej twój występ okazał się bardziej punktowany niż powinien być, Gaduło - stwierdziła.
Patrzyła na niego przychylnie, z dziewczęcą naiwną sympatią.
- Właśnie... Skoro jesteśmy tu oboje - pacnął się teatralnie w czoło. - Jestem Izuku Midoriya, Panno Grawitacjo. Miło mi cię poznać.
Roześmiała się. - Uraraka Ochako - uścisnęła jego rękę. - Dziękuję, że zaopiekowałeś się mną przed powrotem pielęgniarki, kiedy już skończyłeś latać dzięki mojemu quirk.
- Polecam się - zapewnił.
Kiedy dotarli do właściwej sali było już tylko kilka sekund do dzwonka. Na szczęście nauczyciel nie zdążył się jeszcze zjawić.
- Deku?! - siedzący w jednej z ławek Bakugo zerwał się na równe nogi gdy tylko go zobaczył. - Co tu robisz, bezużyteczny dupku?!
- Zamierzam się uczyć. Nie wydaje mi się, abym mógł z innego powodu zjawić się w Akademii w pierwszym dniu zajęć - oznajmił spokojnie.
- Co wcisnąłeś dyrekcji, że cię przyjęli? - nie ustępował blondyn, zaciskając wściekłe palce na ławce.
Izuku podejrzewał, że lada moment wysadzi mebel w powietrze. - Bajeczkę o swoim nic nie wartym marzeniu?! Ha?!
- Kacchan - odezwał się poważnie, nie odrywając od niego wzroku. - Nie sądzę, aby takie rzeczy interesowały grono pedagogiczne tej uczelni. Wyobraź sobie, że widzimy się tutaj ponieważ zdałem, jak wszyscy obecni, egzamin - ruszył w stronę wolnego miejsca w rzędzie przy oknie. Lubił mieć na co patrzeć w trakcie zajęć jak gdyby słowa nauczyciela nie były odpowiednio interesujące.
Rozległ się huk, gdy rozwścieczony jego zachowaniem Katsuki naprawdę prawie wysadził blat swojej ławki. Najwyraźniej wszystko wokół było zabezpieczone przed różnymi rodzajami quirk uczniów, bo jedyne co zyskał swoim wybuchem złości do zapełnienie sali dymem i zapachem czegoś w rodzaju przypalonego lakieru. Mebel przetrwał.
Izuku westchnął, podniósł się z krzesła gdzie zdążył usiąść i otworzył jedno z okien. Gadający dużo Iida, chłopak z interesującym quirk pozwalającym mu na zyskanie ogromnego przyspieszenia, zajął się wszystkimi pozostałymi, krzycząc jednocześnie na Bakugo za bycie bezmyślnym i próbę wysłania wszystkich do pielęgniarki.
- Czy ja naprawdę nie mogę trafić na mniej żywą klasę? - rozległ się wyjątkowo gorzki i niezadowolony głos od drzwi.
Do pomieszczenia wczołgał się, dosłownie, mężczyzna opakowany w żółty śpiwór.
Eraser Head.
Izuku nabrał większego zainteresowania kolejnymi minutami. Być może nauczyciel na to nie wyglądał, ale był imponującym człowiekiem, który potrafił powstrzymywać cudze quirk. Midoriya w duchu powziął za cel wybadać jakie ta zdolność ma granice. Nie mogła być bezbłędna. Nawet zdolności All Mighta miały drobne luki. Swoją drogą te też zamierzał zbadać lepiej.
Brunet wyszedł niechętnie ze śpiwora, grożąc wszystkim sprawdzianem, za którego nie zdanie wylądują przed drzwiami szkoły bez szansy na powrót.
- Zrobimy sobie test sprawnościowy - oznajmił krótko, kiedy wszyscy grzecznie usiedli i zamilkli, nie chcąc włazić mu w drogę.
Za późno.
Jasne było, że wybryk Kacchana nie ujdzie nikomu na sucho jeszcze zanim ludzka żółta gąsienica znalazła się między nimi.
- Nazywam się Aizawa Shouta i być może będę waszym wychowawcą - dodał jeszcze zanim kazał im w mniej niż pięć minut dostać się na boisko.
Midoriya szedł spacerkiem.
Znał na pamięć wszystkie informacje dotyczące budowy Akademii jakie udało mu się dostać. Wystarczająco, aby przejść od klasy na zewnątrz.
- Izuku! - był w połowie schodów kiedy dogoniła go Uraraka. - Izuku! Wiesz jak stąd wyjść?
Zachichotał.
- Gmach jest wielki, ale nie aż tak, aby się zgubić - stwierdził, zachęcająco jednak dając znać, aby ruszyła za nim.
Byli na boisku niemal równocześnie z Todorokim Shoto, Iida Tenyą i Yaoyorozu Momo, którzy wybrali jak pozostali ich rówieśnicy główne drzwi, ale zostawili torby w klasie zamiast nerwowo je pakować.
- Hej - powiedział lekko.
Ah, mógłby nie brać swojego plecaka i wtedy z pewnością przybyłby na boisko pierwszy. Ale musiał uważać na swoje rzeczy. Nie to, że nosił przy sobie coś niebezpiecznego, ale wolał pilnować się przed Bakugo. Idiota mógłby wpaść na zrujnowanie jego książek, zapisów i reszty.
- Mogłeś zostawić to w klasie - zauważyła Yaoyorozu, gdy opierał torbę o ławkę.
- Wiem, ale... Mam złe doświadczenia ze spuszczaniem oczu z moich własności w szkole - stwierdził, odwracając wzrok. Speszony, wstydzący się swojej przeszłości nastolatek z pewnością zrobiłby coś w tym stylu. Zupełnie instynktownie.
- Ktoś ci coś kiedyś zepsuł? - zapytała Ochaco, spoglądając na niego zmartwiona. Najwyraźniej miała bardzo wysoki poziom empatii.
- Nie mam imponującego quirk, dlatego nie byłem zbyt lubiany - podrapał się po głowie, uśmiechając nerwowo. - Sama widziałaś na egzaminie... W większości sytuacji jestem bezużyteczny.
- Nie prawda! - zawołała oburzona. - Powaliłeś kilka robotów zero!
- Nie zrobiłbym tego gdyby nie twoje umiejętności - przypomniał.
Już myślał, że będzie musiał dalej kombinować co mówić, gdy nadbiegli pozostali uczniowie.
Musiał poćwiczyć rozmawianie z rówieśnikami. Dogadywanie się z nauczycielami i sprawianie, że napotkane starsze panie były nim zachwycone jako wzorem manier z pewnością nie mogło starczyć do realizacji jego planów.
Ochaco Uraraka mogła mu się przydać bardziej niż wcześniej zakładał. Potrzebował na kimś ćwiczyć bycie zagubionym, onieśmielonym i otwartym. Nie wyglądała na kogoś kto mógłby się zorientować gdyby się odrobinę potknął, odsłaniając kiedyś niechcący chociażby najmniejszy skrawek swojej drugiej natury.
Gdy nauczyciel przyszedł wszyscy byli już bardzo zajęci rozmawianiem i zastanawianiem się na głos, co ich czeka.
Aizawa wyglądał na śmiertelnie poważnego i sfrustrowanego. Prawdopodobnie przebywanie z nimi w takim miejscu było ostatnią rzeczą, której chciał. Albo nie lubił początków roku i pierwszych tygodni z zupełnie nowymi, nie znającymi zasad, uczniami.
- Zrobimy sobie test sprawnościowy - powiedział bardzo głośno i wyraźnie. - Wszyscy gotowi?
Midoriya nie chciał być pierwszy, ale też nie ostatni. Bycie mniej więcej po środku w kolejności bardzo mu odpowiadało. W porównaniu ze zdolnościami fizycznymi osób z klasy był przeciętny, a nawet gorzej, ale nie zamierzał poddać walkowerem testu.
Nie po to trenował trzy lata niemal bez wytchnienia, aby dać się wyrolować bo większość quirk ułatwiała swoim właścicielom wykazywanie się w zadaniach wysiłkowych.
Wykonanie wszystkich konkurencji po kolei pożarło mnóstwo jego sił, ale nie uzyskał aż tak tragicznych wyników - nawet jeśli żaden nie znajdował się w pierwszej ósemce. Gdyby to co mówił Aizawa o wywaleniu wszystkich, którzy osiągną nie wystarczająco zadowalający poziom było prawdą, bez dwóch zdań by wyleciał, ale na szczęście nauczyciel najwyraźniej nie miał zamiaru się ich pozbyć. Chociaż czuł na swoich plecach jego wzrok cały czas i było to bardzo niepokojące.
Czy ta uwaga oznaczała, że mężczyzna czeka na jego zły ruch, czy może jednak postanowił się go pozbyć, ale mnie chciał mówić tego publicznie?
Był znany z wyrzucania uczniów. Tylko dlatego Izuku czuł męczącą presję i frustrację, ale nie poddał się żadnemu z tych uczyć.
Gdyby to zrobił byłby naprawdę żałosny. Ktoś rezygnujący z wyzwania nie miał prawa nazywać się bohaterem. Ani nawet ochotnikiem do zostania takowym.
- Wszyscy zdaliście - oznajmił nieoczekiwanie Aizawa, gdy Midoriya zauważył znaki zdenerwowania nawet u Yaoyorozu, która z pewnością nie miała się czego obawiać. - Midoriya - dodał, wbijając swoje ciemne, znużone spojrzenie w jego osobę. Sięgnął do jednej z saszetek przy pasku i wyciągnął przedmiot wyglądający jak komunikator. - Dyrektor kazał ci zrealizować w ciągu najbliższych dwóch godzin zadania zapisane w pamięci urządzenia - wziął zamach, rzucając.
Izuku chwycił dosyć ciężki przedmiot całkiem instynktownie, prawie łamiąc palce lewej ręki.
Zabawka z pewnością była wzmocniona metalem.
- Masz zgodę na użycie szkolnej sali informatycznej, aby podłączyć się do urządzenia. Chyba, że masz komputer przy sobie.
- Nie mam - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Znikaj. Nie waż się nawet myśleć o spóźnieniu na jutrzejsze zajęcia - dodał ostrzegawczo.
Nie powinien zwlekać.
Chwycił z ziemi torbę i ruszył energicznym krokiem w stronę budynku szkoły, zaciskając mocno dłoń.
Jeśli miał dwie godziny czasu... Zamierzał wyrobić się w ciągu jednej.
Już dawno nie miał okazji bawić się w hakera. Pozostawienie mu zadań na przedmiocie, który był tylko ich przechowywalnią, prawdopodobnie zabezpieczoną kodem zdecydowanie należało zaliczyć do sprytnych posunięć.
Musiał włączyć komputer nie znając jeszcze szkolnych haseł, a później połączyć się z zabawką i zgłębić jej zawartość... Skłamał by mówiąc, że nie jest podekscytowny.
- I jak było w szkole?
Gdy wszedł do baru Shigaraki był w trakcie cudacznej czynności, która mogła być nagłym zainteresowaniem yogą albo próbą wyłowienia jednej z "zapasowych" rąk spod stolika, na którym stał zdezelowany monitor komputera.
- Całkiem interesująco - rzucił, kiwając głową na przywitanie do Kurogiriego. - Eraserhead prawie mnie wyrzucił na zbity pysk, a dyrektor postanowił przeprowadzić dodatkowy test na swój sposób.
- Test? - Tomura wreszcie wyszarpnął dłoń zaciśniętą na słomce od napoju, spod stolika i wyprostował się, próbując strzepać z ubrania grubą warstwę kurzu.
- Dostałem nośnik z danymi. Musiałem się do nich dostać, a później w ciągu dwóch godzin przeanalizować dziesięć różnych zagadek logicznych. Były trudne, dawno nie spotkałem się z niczym tak starannie przemyślanym. Musiał ułożyć je sam.
- Rozumiem.
- Nie rozumiesz - poprawił go, uśmiechając się z satysfakcją. - Jeszcze nie powiedziałem czego dotyczyły te zagadki.
Tomura, którego aż takie detale w rzeczywistości nie interesowały, rozważył rzucenie w młodszego dłonią, ale jako "odpowiedzialny" i "starszy brat" postanowił posłuchać. Ostatecznie Midoriya nie miał za bardzo komu się wygadać. Neon już wyruszył wybadać tunele pod ziemią, a poza nim kontakty chłopaka z innymi były już stricte zawodowe.
- No, mów - mruknął.
Ostatecznie ten wykład nie mógł być nudniejszy niż treść nowego zadania, które miał do wykonania. Zresztą mógłby jeszcze nakłonić przy okazji dzieciaka do pomocy przy rozgryzieniu sposobu w jaki powinien się zabrać do gromadzenia pachołków. Nie mógł zebrać byle zapijaczonych zrujnowanych śmieci z uliczek żeby zajęli się rozproszeniem bohaterów. A o osobistym działaniu otwarcie nie było mowy. Na razie nie powinien się jeszcze ujawniać.
- Miałem do przeanalizowania dziesięć szczegółowo opisanych akcji z bohaterami i przestępcami. W sprawie quirk tych osób dostałem jedynie detaliczne informacje. Musiałem przejrzeć to, a później wyciągnąć właściwe wnioski, aby udzielić odpowiedzi na - łącznie - czterysta dwanaście pytań! Super, prawda?~ Na początku miałem pewne wątpliwości czy to wszystko ogarnę, ale w miarę jak zacząłem czytać przestało być aż tak skomplikowane.
- To było do przewidzenia. Gdy już zaczynasz analizować jakąś sytuacje zawsze bardzo szybko dochodzisz do sedna.
- Co nie zmienia faktu, że dyrektor się postarał i przez chwilę naprawdę wątpiłem czy dam radę rozwiązać to szybciej niż w wyznaczonym czasie! Jest cwany. Bardziej niż podejrzewałem. To niesamowite! Jeśli naprawdę chce mieć oko na mój rozwój mam szansę wspiąć się szybciej i dużo wyżej niż zakładałem!
Tomura pokiwał wolno głową.
- Skoro masz nastrój na myślenie - mruknął, rozdrapując jeden solidny strup na szyi tak, że po skórze pociekła mu krew. - Może chcesz mi pomóc z jednym zadaniem?
Izuku zerknął na wygaszony ekran, przez który Shigaraki rozmawiał zazwyczaj ze swoim "mistrzem" tudzież "nauczycielem", a potem znów prosto w jego zdenerwowane, solidnie okaleczone, oblicze.
Kiwnął głową.
- Co musisz zaplanować, braciszku?
Kurogiri postawił na ladzie kubek z gorącą czekoladą, a potem oddalił się w drugą stronę, dolać piwa pojedynczemu, ledwie żywemu, klientowi. Na pewno cieszył się, że nie musi znowu kombinować nad rozterkami Tomury.
Nie przepadał za bardzo nad snuciem planów.
- Dyrektorze?
Szczur spojrzał z zainteresowaniem na Aizawę.
- Tak?
- Jak poszło Izuku Midoriyi? - zapytał. To nie tak, że osobiście był tym bardzo zajęty, ale jako wychowawca chłopaka wolał być jednak doinformowany.
Dyrektor spojrzał jeszcze raz na gruby stos wydrukowanych już zapisków, które zostały trzy godziny wcześniej sporządzone na szkolnym komputerze po przeczytaniu jego wytycznych i pytań, a następnie starannie zabezpieczone, przegrane na nośnik i pozostawione woźnej (z podobno rozbrajająco uroczym "Pan dyrektor o to prosił").
- Myślę, że to bardzo obiecujący uczeń.
- Fizycznie nie jest bardzo spektakularny.
- Jednak sam powiedziałeś, że dostrzegłeś pewien potencjał - przypomniał.
Shouta westchnął cicho, pocierając palcami skronie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro