Rozdział 18
02.11.2019r.
Chyba znowu się przeziębiłam. Zna ktoś jakąś dobrą metodę na zawalone gardło? Kończy mi się szałwia.
Sakuja
Rozdział 18
Dyrektor Nezu czekał z Yugo w pokoju, w którym Izuku powinien leżeć. Yugo siedział na brzegu łóżka, uśmiechając się uroczo, a dyrektor zajmował strategiczne miejsce na stosie książek. Na krześle obok szafki nocnej.
-Trochę nabroiłeś - oznajmił Nezu, z powagą omiatając podopiecznego od stóp po czubek głowy. - Wiesz o tym, prawda?
Hime i jej przyjaciel odsunęła się w lewo, Todoroki, przezornie, w prawo, tak, że Izukh pozostał samotnie na środku pokoju zaraz za progiem. Z zamkniętymi drzwiami za plecami.
-Przepraszam! - Izuku spuścił pokornie głowę wymalowując na twarzyczce najbardziej przekonujący wstyd na jaki było go stać. - Ale... Ale musiałem... Żeby pomóc Neonowi!
-Chcesz zostać bohaterem. Musisz myśleć bardziej racjonalnie nawet wtedy, gdy coś grozi twoim bliskim - Nezu przekrzywił głowę. - W przyszłości będziesz miał na barkach los dziesiątek, setek osób. Jeśli dla ich dobra dasz się zapędzić na spotkanie sam na sam z wrogiem, możesz zginąć. A tak nikomu nie pomożesz.
-Przepraszam - Izuku spuścił głowę jeszcze niżej, zginając też plecy. Drżące dłonie oparł na kolanach, aby znaleźć chociaż częściowe oparcie. Nie znosił się kajać w taki sposób. To było nie wygodne, nie praktyczne i a ogóle nie absolutne z każdej strony. No, ale cel uświęcał środki, a on musiał udobruchać dyrektora. I policjantów. Spotkał się ze złoczyńcą, widział go, rozmawiał. Bez wątpienia podglądali lub podsłuchiwali. Musieli. Potrzebowali wiedzy co się stało, gdzie... Dlaczego złoczyńca spotkał się z uczniem, a później zostawił go nienaruszonego? (Poniekąd). I dlaczego tym uczniem był akurat Izuku Midoriya...?
-Jak rozumiem, młody Todoroki o wszystkim wiedział?
-Nie! - zaprzeczył. - Zauważył, że się wymykam i poszedł za mną. Nie miał pojęcia co się dzieje. Wyjaśniłem mu dopiero później. Kiedy już zostałem w centrum handlowym sam.
-Musicie nam wszystko ze szczegółami opisać, Geniuszu - Yugo zaklaskał, wyjątkowo podekscytowany wizją usłyszenia kolejnej bajki z ust Midoriyi. - To może być niezbędne do schwytania złoczyńcy! - zatrząsł się, na chwilę milknąc i kilka sekund jedynie nieznacznie ruszając głową, gdy rozglądał się próbując namierzyć niewidzialnego wroga, jaki mógłby zaatakować go, uśmiercając (rzecz jasna) w każdej chwili.
-Zadzwonił z telefonu Neona na mój numer - zaczął, prostując się na tyle, aby swobodnie oddychać i nie odczuwać dyskomfortu wynikającego ze zgiętych pleców. - Powiedział, że nazywa się Shigaraki Tomura. I chciał się spotkać. W centrum handlowym, przy bocznym wejściu. Miał wypuścić Neona i pozostałych...
-Naprawdę myślałeś, że to zrobi? - zapytał Nezu, przekrzywiając głowę.
-Nie... Ale Neon jest bardzo pomysłowy i dlatego... Dlatego uznałem, że jeśli ten Shigaraki się oddali to braciszek będzie mógł wyciągnąć siebie i wszystkich z tej pułapki. Shigaraki wyglądał na szefa wtedy, w USJ.
-Nie uważasz, że bezpieczniej byłoby powiedzieć nam o tym spotkaniu?
-Właśnie, Geniuszu! Moglibyśmy zapewnić ci ochronę na czas tego wątpliwie bezpiecznego spotkania! - Yugo prawie spadł z łóżka, wychylając się do przodu z prawie troskliwą miną.
-A gdyby się dowiedział? Miał przy sobie dużo różnych, niepokojących typów - przypomniał przejęty. - W USJ było ich przynajmniej stu!
-Co wydarzyło się podczas spotkania? - zmienił temat dyrektor. - Pytał cię o coś? Zrobił coś podejrzanego?
-Kiedy złapie za coś pełną dłonią może to spopielić - powiedział. - Trzymał mnie za szyję czterema - uniósł dłoń zgiętą jakby coś chwytał, odginając mały palec. - Nie wiem, dlaczego dokładnie chciał się ze mną spotkać... Znaczy, wiem, ale nie bo... Bo czemu ktoś zupełnie pozbawiony zdolności miałby się przydać w lidze złoczyńców? Co ja miałbym... Kilka dni wcześniej chciał mnie zabić, a potem nagle... Podobno ktoś mu o mnie coś powiedział, ale... Nie rozumiem. Proszę, niech mi to dyrektor wyjaśni - wyjąkał na koniec.
Nezu westchnął.
-Musisz być mniej naiwny - pouczył go. - Pamiętasz egzamin? Albo zadania, które już dla mnie zrobiłeś? Twoje zapiski? Gdyby złoczyńcy cię dostali, mieliby na tacy niesamowite źródło informacji. Zawiodłeś mnie swoją lekkomyślnością.
Jęknął cicho.
-Przepraszam, dyrektorze. Ja naprawdę bardzo...
-Porozmawiamy o tym gdy wyzdrowiejesz i wrócisz do szkoły - wzrok dyrektora podążył w stronę twarzy Todorokiego. - Czy jako obserwator z boku zauważyłeś coś pomocnego?
Shoto przełknął ślinę, zastanawiając się w jaki sposób powinien... Nie skończył jeszcze myśleć o tym dniu, wszystkich wydarzeniach, relacji Midoriyi z Shigarakim; tym, że Midoriya nie był taki jaki się wydawał. Co powinien powiedzieć? Wszystko, od początku? Co widział, co słyszał, czego się dowiedział?
Wydać drugiego ucznia?
Zachować wszystko dla siebie?
...na poważnie rozważyć jego słowa pomimo szaleństwa, jakie kryło się za tym, że ze wszystkich w klasie, w szkole, właśnie Midoriya okazał się być zdrajcą?
"Nienawidzisz ich. Sztucznych, zapatrzonych w siebie bohaterów dążących do własnego luksusu..."
Dyrektor na niego patrzył, dziwak siedzący na łóżku na niego patrzył, kobieta i jej wielki psi towarzysz patrzyli. Uważnie. Z wyczekiwaniem. Z napięciem. I tylko Midoriya, pomimo grania zestresowanego i zagubionego, chociaż stał pokornie wpatrzony w podłogę po tym, jak usłyszał, że zawiódł, zdawał się w jakiś sposób być spokojnym.
W dziwny, cichy sposób, którego Shoto nie rozumiał.
"...ukrywają prawdziwą twarz, kłamią, że są lepsi, idealni..."
-Kiedy rozległ się alarm zauważyłem, że Midoriya idzie w inną stronę. Na zewnątrz, na autobus - zaczął powoli. - Poszedłem za nim. Byłem zdziwiony, przecież jest w okropnym stanie. Nie powinien się nadwyrężać.
-Masz słuszność - Nezu pokiwał głową jakby dopiero coś do niego dotarło. - Do łóżka - zwrócił się do Izuku. - Jeśli lekarz zobaczy cię sterczącego w ten sposób na środku pokoju bez wątpienia będzie zły na nad wszystkich.
Yugo zeskoczył z łóżka, potykając się o własne nogi, wykonując kilka niezdarnych machnięć rękoma w celu złapania równowagi, a już chwilę później, zanim ktokolwiek zdążył zauważyć, przenosząc się na drugą stronę pomieszczenia uwieszony ramienia Hime.
"Chcę ich zniszczyć. Usunąć. Stworzyć drogę dla tych, którzy są warci roli bohatera..."
-Przy wejściu do centrum zjawił się ten koleś z USJ. Był niepokojący. Wyższy od Midoriyi - kontynuował z wahaniem, gdy Izuku kładł się posłusznie. - Miał na sobie ciemne ubrania. Bluzę z głębokim kapturem. Midoriya chciał go uderzyć, myślę, że powinien poćwiczyć samokontrolę, ale nie był w stanie. Zaniepokoiło mnie, że ten złoczyńca go chwycił, ale głównie dlatego, że potem zaprowadził go do ławki, aby usiadł.
"To moje marzenie."
-To było kompletnie nieostrożne - Nezu spojrzał w stronę Izuku. Todoroki też zerknął, aby z konsternacją odkryć, że zielonowłosy usnął. - Musiał być strasznie zmęczony - westchnął, kręcąc głową. - Recovery Girl z pewnością go zwyzywa jutro. A wracając do twojej opowieści... Czy usłyszałeś rozmowę swojego kolegi ze złoczyńcą?
-Nie - zaprzeczył. - Ale to wyglądało bardzo niepokojąco. Miałem wrażenie, że ten Shigaraki coś mu zrobi.
"Wyglądasz na kogoś, kto może zostać bohaterem numer jeden w przyszłości."
Dlaczego, Midoriya?
- Nie wiem dlaczego nie zrobił... Może... Może Midoriya zaimponował mu w USJ?
-Zaimponował? - zainteresował się Nezu.
-W trakcie walki dowiedział się, że przeciwko niemu chce walczyć ktoś bez zdolności. A potem ta bestia...
Dyrektor pokiwał powoli głową, zamyślony, kołysząc nieznacznie pustą już filiżanką.
-Będzie należało mieć oko na niego - postanowił. - Niewykluczone, że będzie teraz celem złoczyńców.
Dyrektor chwilę później wyszedł. Kobieta, dziwak i wielki psi człowiek też.
Todoroki stał dłuższą chwilę sztywno, patrząc na spokojną twarz kolegi z klasy, bardzo łagodną i delikatną pod władzą snu.
"...możesz przyłączyć się do mnie..."
Opuścił pokój zamyślony, nie wiedząc czy powinien się ciekawić coraz bardziej jak to w zasadzie właśnie było, czy raczej zadręczać i obwiniać, na co z kolei nie całkiem potrafił się zdobyć.
Stał na niewidzialnym rozdrożu... I nie potrafił podjąć decyzji, w którą stronę iść, ani czy bieg na przełaj przez środek śladem kogoś innego to nie jest czyste szaleństwo.
-Całkiem ciekawa z niego osoba gdy bliżej poznać - dziwak uchylający się ciągle i drgający w licznych tikach, stojący niemal dokładnie obok drzwi zaskoczył go i lekko przestraszył. Lodowaty powiew osnuł klamkę warstwą szronu. - Złożył ci ofertę?
Obejrzał go nieufnie.
-Podsłuch był u dyrektora - oznajmił beztrosko, głosem nieznacznie cichszym niż normalnie. - Złożył ci ofertę? - powtórzył natarczywie.
-Możliwe - powiedział powoli.
-Rozważ to, jak się zgodzisz będzie ciekawie ~~
Odwrócił się i pomknął gdzieś, zderzając się po drodze z biednym lekarzem, gdy odskakiwał przed upadającym mopem, a potem w poślizgu cudem unikając uderzenia w drzwi windy. Na szczęście zdążyły się otworzyć.
-Dziwak - wymamrotał skonsternowany, a później ruszył w stronę "swojego" szpitalnego pokoju z ciężkim westchnieniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro