Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

16.10.2019r.

Shoto siedział obok zielonowłosego, który miażdżył w chudych, jasnych palcach materiał miękkich rękawów bluzy. Czekał. Emanował gniewem i nieufnością, wbijał uważne spojrzenie prosto w usianą piegami twarz. Ale czekał.

-Nienawidzisz ich. Sztucznych, zapatrzonych w siebie bohaterów dążących do własnego luksusu, a nie dobra innych - odezwał się Izuku. - Są gorsi niż niektórzy złoczyńcy. Ukrywają swoją prawdziwą twarz, kłamią, że są lepsi, idealni - mówił cichym, przeszywającym głosem pełnym odrazy. Głosem, który odbijał się w głowie Shoto jak echo. - Chcę ich zniszczyć. Usunąć. Stworzyć drogę dla tych, którzy są warci roli bohatera. To moje marzenie.

- To złe... Tego chcą złoczyńcy - zauważył, zaciskając ręce w pięści. - Nie spodziewałem się, że jesteś...

-Lubię tytuł realisty - wtrącił.

Todoroki milczał. Dłuższą chwilę rozważał coś, układał sobie w głowie.

-Czemu mi powiedziałeś? - zapytał nieoczekiwanie, gdy głowa Izuku zaczęła się lekko sennie kołysać, a z ust uciekło kilka niemal rozkosznych westchnięć, które wyjątkowo niezdarnie stłumił ruch ręki.

- Cóż... Wyglądasz na kogoś, kto może zostać bohaterem numer jeden w przyszłości - powiedział Izuku. - Chciałem być szczery.

-Mogę o tym donieść.

-Możesz - przyznał. - Albo możesz przyłączyć się do mnie. I ze mną usunąć ludzi takich jak All Might albo Endeavour... Przyszłość należy tylko do ciebie - uśmiechnął się urokliwym, dziecięcym uśmiechem, który Todoroki kojarzył z jego zwyczajowym, szkolnym obliczem.

***

- Proszę pani! - Neon, słaniając się lekko i klnąc w duchu, zaczepił kobietę w granatowej sukience, idącą pewnym krokiem w kierunku migającego neonem klubu. - Mogłaby pani zadzwonić po policję? Potrzebujemy pomocy! - wyrzucił z siebie, jakby była jego jedyną nadzieją.

Kobieta krzyknęła coś o zboczeńcu i przyspieszyła kroku.

Było już popołudnie, po tej części miasta niewiele osób się kręciło po godzinie siedemnastej i później. A przynajmniej niewiele porządnych osób. Ale do bogatych wielkoludów z drogimi autami, otoczonych kilkuosobowymi obstawami, podejrzanych zakapiorów i ćpunów Neon nie chciał się zbliżać. Zarówno on, jak i uczniowie UA byli z wyglądu raczej atrakcyjnymi, młodymi ludźmi. Nie chciał skończyć... Źle.

Ani bardzo źle.

W zasadzie to zamierzał przeżyć.

Zaklął, tym razem na głos, po czym spojrzał za siebie na swoich zmarnowanych, zniechęconych towarzyszy, którzy w zasadzie nie wyglądali wiele lepiej od ćpunów.

W zasadzie, mówiąc o tej części miasta, nie był pewien na jakim wypizdowiu są. Widział tylko, że spory kawał od centrum.  Cholerny Kurogiri i jego cholerne przejścia.

-Dobra - mruknął. - Cokolwiek zobaczycie: nie ważcie się tego powtarzać.

A potem wypatrzył następną ofiarę... i pobiegłszy zupełnie sam rzucił się na nadchodzącego starszego mężczyznę, wciągając go w zaułek po to, aby zabrać telefon, a jego zostawić tam bezpiecznie ukrytego za dużym kontenerem na śmieci.
Wrócił zdyszany i zadrapany na twarzy, ale niosąc w ręce paskudną, staroświecką komórkę.

-Wracamy do tego kurdupla z kulkami na głowie - zarządził, spoglądając z uwagą na swoich towarzyszy. Wyglądali na zmieszanych. Musieli się jeszcze wiele dowiedzieć o świecie.

Gdy wrócili do pustostanu, w którym zostawili roztrzęsionego, sparaliżowanego że strachu dzieciaka oraz jego wkurzające kulki, ten nadal był w stanie histerycznego powtarzania, że wszyscy umrą i chodzenia w kółko.

Optymistą to on nie był, kurwa mać.

Siadając na kanapie chwycił telefon pewniej i przyjrzał się, aby po chwili odblokować go i zacząć przeszukiwać. Trwało to dłużej niżby chciał, ale zapisał z pamięci numer Izuku od razu wybierając zielony znaczek, aby zadzwonić.

Niemal natychmiast połączenie zaakceptowano, jednakże...

-Yo, Yugo z tej strony. W czym mogę pomóc?

-Yugo? - powtórzył bardzo powoli, zerkając mimowolnie kontrolnie na numer, który podał. Nie mógł należeć do nikogo innego niż Izuku. -Dlaczego ty...

-Geniusz gdzieś zniknął - padła beztroska odpowiedź. - Zdążyłem zabrać mu go wcześniej~

-Zniknął?! - cholera, cholera, cholera, do kurwy nędzy! Nie mógł tego jednak nie robić? Nie ryzykować, że zostanie zobaczony w miejscu publicznym z przestępcą? Nie zabezpieczyć... Nie zrobić czegokolwiek sensownego?! Co oni sobie z Shigarakim myśleli, aby odwalać takie rzeczy i ryzykować aż tyle? Nie mieli czasem planu zrobić z Izuku podwójnego gracza? Czy tylko on o tym pamiętał?! - Słuchaj, Yugo! Koleś, który nas porwał użył mojego telefonu! - fuknął. - Izuku pewnie pojechał się z nim spotkać, aby ochronić mnie i swoich kolegów. Musisz go jak najszybciej znaleźć!

-Nie martw się~  Hime i nasz drogi przyjaciel już zajmują się zabraniem go z powrotem do szpitala~ a teraz powiedz mi, gdzie ty i uczniowie UA  jesteście? Najdokładniej jak potrafisz, jeśli łaska, Netsuzou Onore.

Zimny dreszcz prześlizgnął się wzdłuż kręgosłupa Neona.

-Skąd wiesz?

-Nie~ wa~ żne~ - zapewnił słodko, szczęśliwie Yugo. Oby w trakcie któregoś tiku wyrżnął w coś czołem.

-Nie wrócę tam - wycedził. - Jesteśmy w jakiejś paskudnej dzielnicy. Przynajmniej trzy przecznice od speluny, w której byliśmy zamknięci. To nadal za blisko, jeden z tych kolesi umie robić jakieś przejścia. Jak już się pozbierają mogą narobić nam kłopotów. Zatłuc jak psy, zamienić w karmę dla bezdomnych zwierząt, cokolwiek. Wyglądali na obrzydliwy odpad społeczny.

-Byli straszni - przyznała Mina, oparta o jakieś stare, dawno zapomniane wory z prawdopodobnie bezużytecznym już cementem czy czymś takim. Pocierała rękoma przedramiona, chociaż dzieciak od prądu, Kaminari, oddał jej kurtkę. Albo raczej to co z niej zostało.

-Więcej konkretów - ponaglił niecierpliwie Yugo. - Na opowiadanie kto i jak będzie czas jak zostaniecie przetransportowani w bezpieczne miejsce.

-Uh. Nie znam żadnej nazwy ulicy, ani nic. Ale niedaleko pustostanu, w którym siedzimy jest taki klub z dużym, niebieskim neonem, to jest... - zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie napis.

-Toro, taki z bykiem, kuuum - długowłosa przechyliła się w stronę telefonu, wieszając na jego plecach. Też była zmęczona i zmarznięta, ale nie było czym jej okryć, chociaż zaczynała robić się senna.

-Toro - powtórzył głośniej. - Klub Toro.

-Nie rozłączaj się, muszę sprawdzić w nawigacji internetowej - uprzedził Yugo. - Nie znoszę chodzić po mieście, więc nie jestem pewien gdzie co jest.

-To jakim cudem jesteś detektywem? - wycedził sfrustrowany.

- Umiem używać nawigacji internetowej - odrzekł, jakby to było co najmniej oczywistą prawdą objawioną.

***

Hime stanęła przed dwoma siedzącymi na ławce chłopcami, mierząc ich z góry ostrym wzrokiem. Stojący obok niej człowiek - pies ziewnął szeroko, przeciągając się leniwie i lekko marszcząc nos gdy doszedł go apetyczny zapach hot dogów z budki niedaleko.

-Masz coś na swoje usprawiedliwienie? - zapytała.

Midoriya westchnął, wymuszając pokorny grymas.

-Musiałem to zrobić - powiedział. - Żeby pomóc Neonowi.

Westchnęła.

-Yugo poprosił, żebym cię znalazła gdy będzie próbował namierzyć Neona i zaginionych uczniów UA - ogłosiła bardzo spokojnie. - Nie spodziewałam się dwóch chłopców w piżamach - dodała. - Ty też powinieneś wrócić do szpitala?

Todoroki odwrócił wzrok zażenowany. - Tak - powiedział bardzo krótko.

-Myślisz, że dyrektor będzie zawiedziony tym, co zrobiłem? - zapytał cicho Izuku, podnosząc głowę w górę, aby spojrzeć w  oczy Hime uważniej.

-Będziesz musiał wyjaśnić bardzo dużo. No, a teraz zbierajcie się obaj. Zaparkowaliśmy w niezbyt dozwolonym miejscu, jak mnie ktoś przydybie to ściągnę od was pieniądze na mandat.

-Jesteś dzisiaj wyjątkowo wygadana - zauważył ostrożnie, podnosząc się i posłusznie ruszając jej śladem.

Hime nie była bezpieczna dla innych gdy miała takie gadatliwe dni.
Jak dużo gadała to oznaczało, że mogła potencjalnie nawet przywalić. W głowę. Boleśnie. Oj, tak, rączkę miała ciężką. Izuku już się napatrzył na jęczącego Yugo, nie chciał więc sam doświadczyć wątpliwej przyjemności bycia pokazanym.

-Nie dałoby się rozwiązać tego wszystkiego jakoś bez długich, kłopotliwych tłumaczeń dla policji? - zaryzykował pytanie, kiedy w przeciągającej się ciszy szli do auta nawet wtedy, gdy człowiek - pies oddalił się, aby skoczyć po tego nęcącego go hot doga. Ludzie wokół dziwnie się oglądali. Chyba nie do końca mogli zrozumieć ideę chodzenia w płaszczu podszytym futrem i zimowych buciorach w środku ciepłego sezonu. Chyba nigdy wcześniej nie widzieli kogoś ściągniętego na krótką chwilę z Rosji do Azji, aby wrócić do pierwotnej lokalizacji jeszcze przed kolacją. Znaczy, nie tak, aby Midoriya miał do tego wiele okazji. Po prostu znał możliwości Hime i potrafił łączyć niektóre rzeczy w zadowalające, sensowne ciągi przyczynowo skutkowe.

-Uciekłeś ze szpitala i spotkałeś się z psychopatą bez żadnej obstawy - przypomniała krótko i treściwie Hime, otwierając przy okazji drzwi samochodu i rozkazującym gestem każąc obu zająć miejsca z tyłu.

-Hej, myślisz, że będę musiał bardzo dużo razy przeprosić? - Izuku spojrzał na Todorokiego.

Shoto nie odpowiedział, cały czas pozostając pogrążonym we własnych myślach. Trudnych. Wyjątkowo frustrujących i skomplikowanych.

***

-Może ktoś mi pomóc? - Yugo z przeuroczym, poniekąd, uśmiechem wyciągnął swój telefon w stronę dyrektora Nezu, cztery razy prawie urządzenie upuszczając. - Nie mogę znaleźć ikonki od internetu... Hehe...

-Słyszałem! - fuknął przez komórkę Izuku Midoriyi oburzony głos Neona.

-Z reguły nie rozdzielam się z Hime na zbyt długo - oznajmił wyjaśniająco. - Musimy znaleźć Klub Tora z niebieskim neonem gdzieś na obrzeżach miasta. Słyszę wyraźnie głosy każdego, kto się odezwie, to już Neon oraz dwie różne młode dziewczyny, wobec czego nie ma tam wzmożonego ruchu ani tłumu.

-O, mam! - zawołał policjant, który poradził sobie z używaniem przeglądarki lepiej niż Yugo. - To w północnej dzielnicy miasta, jakieś pół godziny stąd bez korków.

-No - Yugo wzruszył ramionami, uchylając się kilkakrotnie jakby miał dostać w twarz. - I fajnie. Jedźcie po nich szybko, zanim ktoś dopadnie dzieci przed nami - zabierając swoją komórkę potknął się i zachował równowagę chyba tylko cudem, aby to bowiem zrobić wykonał chyba z pięć różnych manewrów. Trafił kolanem w stolik. Jak nic.

-Co?

-Jedziemy! - fuknął mężczyzna, dotychczas głównie szepczący na uboczu z blondwłosym chudzielcem, Yagim, nie zamierzając martwić się o detale, póki wszystkie dzieci z UA nie znajdą się w szpitalu i nie będzie można ustawić ostatnich wydarzeń w sensowny ciąg. Zwłaszcza wydarzeń związanych z losem porwanych. Miał nadzieję, że nic bardzo poważnego im się nie stało.

- A ja sobie usiądę czekając na G - Yugo zamarł w bezruchu na kilka sekund. Klosz lampy runął w dół, mijając jego głowę o cal, maksymalnie dwa. - Geniusza - zakończył jeszcze raz, opadając na niewygodne krzesło. - Przebywanie poza domem robi się nieprzyjemne.

-Zdajesz się przyciągać osobliwe nieszczęścia - zauważył Nezu, unosząc do ust filiżankę porcelany, zupełnie nie zmartwiony tym, że nadszybka kobieta ma znaleźć dwóch uczniów, którzy zniknęli, gdy wybuchł alarm pożarowy, a grupa policjantów wyruszyła w pogoń za kilkoma innymi, dopiero co znajdującymi się w rękach złoczyńców.

Musiał mieć nerwy ze stali. Albo być bardzo pewnym, że nikomu nic się nie stanie. Jak daleko do przodu mogły wybiegać jego myśli? W jaki sposób przyjmował i analizował kolejne sytuacje?

-Zdaje się, że mam szczęście do takich nieszczęść - zgodził się, wyciągając dłoń po kubeczek z wodą. - Wydaje mi się, że cały ten chaos wynikający z ataku na USJ już lada chwila się skończy - dodał. - Co pan o tym myśli?

-Taką mam nadzieję.

I tyle.

Yugo przymknął powieki. Oby Geniusz, gdy już dojdzie do siebie, ułożył mu jakieś fajne zagadki. Trudne. Bardzo trudne.

Potrzebował tego, aby nie zwariować!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro