Rozdział 17
16.10.2019r.
Shoto siedział obok zielonowłosego, który miażdżył w chudych, jasnych palcach materiał miękkich rękawów bluzy. Czekał. Emanował gniewem i nieufnością, wbijał uważne spojrzenie prosto w usianą piegami twarz. Ale czekał.
-Nienawidzisz ich. Sztucznych, zapatrzonych w siebie bohaterów dążących do własnego luksusu, a nie dobra innych - odezwał się Izuku. - Są gorsi niż niektórzy złoczyńcy. Ukrywają swoją prawdziwą twarz, kłamią, że są lepsi, idealni - mówił cichym, przeszywającym głosem pełnym odrazy. Głosem, który odbijał się w głowie Shoto jak echo. - Chcę ich zniszczyć. Usunąć. Stworzyć drogę dla tych, którzy są warci roli bohatera. To moje marzenie.
- To złe... Tego chcą złoczyńcy - zauważył, zaciskając ręce w pięści. - Nie spodziewałem się, że jesteś...
-Lubię tytuł realisty - wtrącił.
Todoroki milczał. Dłuższą chwilę rozważał coś, układał sobie w głowie.
-Czemu mi powiedziałeś? - zapytał nieoczekiwanie, gdy głowa Izuku zaczęła się lekko sennie kołysać, a z ust uciekło kilka niemal rozkosznych westchnięć, które wyjątkowo niezdarnie stłumił ruch ręki.
- Cóż... Wyglądasz na kogoś, kto może zostać bohaterem numer jeden w przyszłości - powiedział Izuku. - Chciałem być szczery.
-Mogę o tym donieść.
-Możesz - przyznał. - Albo możesz przyłączyć się do mnie. I ze mną usunąć ludzi takich jak All Might albo Endeavour... Przyszłość należy tylko do ciebie - uśmiechnął się urokliwym, dziecięcym uśmiechem, który Todoroki kojarzył z jego zwyczajowym, szkolnym obliczem.
***
- Proszę pani! - Neon, słaniając się lekko i klnąc w duchu, zaczepił kobietę w granatowej sukience, idącą pewnym krokiem w kierunku migającego neonem klubu. - Mogłaby pani zadzwonić po policję? Potrzebujemy pomocy! - wyrzucił z siebie, jakby była jego jedyną nadzieją.
Kobieta krzyknęła coś o zboczeńcu i przyspieszyła kroku.
Było już popołudnie, po tej części miasta niewiele osób się kręciło po godzinie siedemnastej i później. A przynajmniej niewiele porządnych osób. Ale do bogatych wielkoludów z drogimi autami, otoczonych kilkuosobowymi obstawami, podejrzanych zakapiorów i ćpunów Neon nie chciał się zbliżać. Zarówno on, jak i uczniowie UA byli z wyglądu raczej atrakcyjnymi, młodymi ludźmi. Nie chciał skończyć... Źle.
Ani bardzo źle.
W zasadzie to zamierzał przeżyć.
Zaklął, tym razem na głos, po czym spojrzał za siebie na swoich zmarnowanych, zniechęconych towarzyszy, którzy w zasadzie nie wyglądali wiele lepiej od ćpunów.
W zasadzie, mówiąc o tej części miasta, nie był pewien na jakim wypizdowiu są. Widział tylko, że spory kawał od centrum. Cholerny Kurogiri i jego cholerne przejścia.
-Dobra - mruknął. - Cokolwiek zobaczycie: nie ważcie się tego powtarzać.
A potem wypatrzył następną ofiarę... i pobiegłszy zupełnie sam rzucił się na nadchodzącego starszego mężczyznę, wciągając go w zaułek po to, aby zabrać telefon, a jego zostawić tam bezpiecznie ukrytego za dużym kontenerem na śmieci.
Wrócił zdyszany i zadrapany na twarzy, ale niosąc w ręce paskudną, staroświecką komórkę.
-Wracamy do tego kurdupla z kulkami na głowie - zarządził, spoglądając z uwagą na swoich towarzyszy. Wyglądali na zmieszanych. Musieli się jeszcze wiele dowiedzieć o świecie.
Gdy wrócili do pustostanu, w którym zostawili roztrzęsionego, sparaliżowanego że strachu dzieciaka oraz jego wkurzające kulki, ten nadal był w stanie histerycznego powtarzania, że wszyscy umrą i chodzenia w kółko.
Optymistą to on nie był, kurwa mać.
Siadając na kanapie chwycił telefon pewniej i przyjrzał się, aby po chwili odblokować go i zacząć przeszukiwać. Trwało to dłużej niżby chciał, ale zapisał z pamięci numer Izuku od razu wybierając zielony znaczek, aby zadzwonić.
Niemal natychmiast połączenie zaakceptowano, jednakże...
-Yo, Yugo z tej strony. W czym mogę pomóc?
-Yugo? - powtórzył bardzo powoli, zerkając mimowolnie kontrolnie na numer, który podał. Nie mógł należeć do nikogo innego niż Izuku. -Dlaczego ty...
-Geniusz gdzieś zniknął - padła beztroska odpowiedź. - Zdążyłem zabrać mu go wcześniej~
-Zniknął?! - cholera, cholera, cholera, do kurwy nędzy! Nie mógł tego jednak nie robić? Nie ryzykować, że zostanie zobaczony w miejscu publicznym z przestępcą? Nie zabezpieczyć... Nie zrobić czegokolwiek sensownego?! Co oni sobie z Shigarakim myśleli, aby odwalać takie rzeczy i ryzykować aż tyle? Nie mieli czasem planu zrobić z Izuku podwójnego gracza? Czy tylko on o tym pamiętał?! - Słuchaj, Yugo! Koleś, który nas porwał użył mojego telefonu! - fuknął. - Izuku pewnie pojechał się z nim spotkać, aby ochronić mnie i swoich kolegów. Musisz go jak najszybciej znaleźć!
-Nie martw się~ Hime i nasz drogi przyjaciel już zajmują się zabraniem go z powrotem do szpitala~ a teraz powiedz mi, gdzie ty i uczniowie UA jesteście? Najdokładniej jak potrafisz, jeśli łaska, Netsuzou Onore.
Zimny dreszcz prześlizgnął się wzdłuż kręgosłupa Neona.
-Skąd wiesz?
-Nie~ wa~ żne~ - zapewnił słodko, szczęśliwie Yugo. Oby w trakcie któregoś tiku wyrżnął w coś czołem.
-Nie wrócę tam - wycedził. - Jesteśmy w jakiejś paskudnej dzielnicy. Przynajmniej trzy przecznice od speluny, w której byliśmy zamknięci. To nadal za blisko, jeden z tych kolesi umie robić jakieś przejścia. Jak już się pozbierają mogą narobić nam kłopotów. Zatłuc jak psy, zamienić w karmę dla bezdomnych zwierząt, cokolwiek. Wyglądali na obrzydliwy odpad społeczny.
-Byli straszni - przyznała Mina, oparta o jakieś stare, dawno zapomniane wory z prawdopodobnie bezużytecznym już cementem czy czymś takim. Pocierała rękoma przedramiona, chociaż dzieciak od prądu, Kaminari, oddał jej kurtkę. Albo raczej to co z niej zostało.
-Więcej konkretów - ponaglił niecierpliwie Yugo. - Na opowiadanie kto i jak będzie czas jak zostaniecie przetransportowani w bezpieczne miejsce.
-Uh. Nie znam żadnej nazwy ulicy, ani nic. Ale niedaleko pustostanu, w którym siedzimy jest taki klub z dużym, niebieskim neonem, to jest... - zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie napis.
-Toro, taki z bykiem, kuuum - długowłosa przechyliła się w stronę telefonu, wieszając na jego plecach. Też była zmęczona i zmarznięta, ale nie było czym jej okryć, chociaż zaczynała robić się senna.
-Toro - powtórzył głośniej. - Klub Toro.
-Nie rozłączaj się, muszę sprawdzić w nawigacji internetowej - uprzedził Yugo. - Nie znoszę chodzić po mieście, więc nie jestem pewien gdzie co jest.
-To jakim cudem jesteś detektywem? - wycedził sfrustrowany.
- Umiem używać nawigacji internetowej - odrzekł, jakby to było co najmniej oczywistą prawdą objawioną.
***
Hime stanęła przed dwoma siedzącymi na ławce chłopcami, mierząc ich z góry ostrym wzrokiem. Stojący obok niej człowiek - pies ziewnął szeroko, przeciągając się leniwie i lekko marszcząc nos gdy doszedł go apetyczny zapach hot dogów z budki niedaleko.
-Masz coś na swoje usprawiedliwienie? - zapytała.
Midoriya westchnął, wymuszając pokorny grymas.
-Musiałem to zrobić - powiedział. - Żeby pomóc Neonowi.
Westchnęła.
-Yugo poprosił, żebym cię znalazła gdy będzie próbował namierzyć Neona i zaginionych uczniów UA - ogłosiła bardzo spokojnie. - Nie spodziewałam się dwóch chłopców w piżamach - dodała. - Ty też powinieneś wrócić do szpitala?
Todoroki odwrócił wzrok zażenowany. - Tak - powiedział bardzo krótko.
-Myślisz, że dyrektor będzie zawiedziony tym, co zrobiłem? - zapytał cicho Izuku, podnosząc głowę w górę, aby spojrzeć w oczy Hime uważniej.
-Będziesz musiał wyjaśnić bardzo dużo. No, a teraz zbierajcie się obaj. Zaparkowaliśmy w niezbyt dozwolonym miejscu, jak mnie ktoś przydybie to ściągnę od was pieniądze na mandat.
-Jesteś dzisiaj wyjątkowo wygadana - zauważył ostrożnie, podnosząc się i posłusznie ruszając jej śladem.
Hime nie była bezpieczna dla innych gdy miała takie gadatliwe dni.
Jak dużo gadała to oznaczało, że mogła potencjalnie nawet przywalić. W głowę. Boleśnie. Oj, tak, rączkę miała ciężką. Izuku już się napatrzył na jęczącego Yugo, nie chciał więc sam doświadczyć wątpliwej przyjemności bycia pokazanym.
-Nie dałoby się rozwiązać tego wszystkiego jakoś bez długich, kłopotliwych tłumaczeń dla policji? - zaryzykował pytanie, kiedy w przeciągającej się ciszy szli do auta nawet wtedy, gdy człowiek - pies oddalił się, aby skoczyć po tego nęcącego go hot doga. Ludzie wokół dziwnie się oglądali. Chyba nie do końca mogli zrozumieć ideę chodzenia w płaszczu podszytym futrem i zimowych buciorach w środku ciepłego sezonu. Chyba nigdy wcześniej nie widzieli kogoś ściągniętego na krótką chwilę z Rosji do Azji, aby wrócić do pierwotnej lokalizacji jeszcze przed kolacją. Znaczy, nie tak, aby Midoriya miał do tego wiele okazji. Po prostu znał możliwości Hime i potrafił łączyć niektóre rzeczy w zadowalające, sensowne ciągi przyczynowo skutkowe.
-Uciekłeś ze szpitala i spotkałeś się z psychopatą bez żadnej obstawy - przypomniała krótko i treściwie Hime, otwierając przy okazji drzwi samochodu i rozkazującym gestem każąc obu zająć miejsca z tyłu.
-Hej, myślisz, że będę musiał bardzo dużo razy przeprosić? - Izuku spojrzał na Todorokiego.
Shoto nie odpowiedział, cały czas pozostając pogrążonym we własnych myślach. Trudnych. Wyjątkowo frustrujących i skomplikowanych.
***
-Może ktoś mi pomóc? - Yugo z przeuroczym, poniekąd, uśmiechem wyciągnął swój telefon w stronę dyrektora Nezu, cztery razy prawie urządzenie upuszczając. - Nie mogę znaleźć ikonki od internetu... Hehe...
-Słyszałem! - fuknął przez komórkę Izuku Midoriyi oburzony głos Neona.
-Z reguły nie rozdzielam się z Hime na zbyt długo - oznajmił wyjaśniająco. - Musimy znaleźć Klub Tora z niebieskim neonem gdzieś na obrzeżach miasta. Słyszę wyraźnie głosy każdego, kto się odezwie, to już Neon oraz dwie różne młode dziewczyny, wobec czego nie ma tam wzmożonego ruchu ani tłumu.
-O, mam! - zawołał policjant, który poradził sobie z używaniem przeglądarki lepiej niż Yugo. - To w północnej dzielnicy miasta, jakieś pół godziny stąd bez korków.
-No - Yugo wzruszył ramionami, uchylając się kilkakrotnie jakby miał dostać w twarz. - I fajnie. Jedźcie po nich szybko, zanim ktoś dopadnie dzieci przed nami - zabierając swoją komórkę potknął się i zachował równowagę chyba tylko cudem, aby to bowiem zrobić wykonał chyba z pięć różnych manewrów. Trafił kolanem w stolik. Jak nic.
-Co?
-Jedziemy! - fuknął mężczyzna, dotychczas głównie szepczący na uboczu z blondwłosym chudzielcem, Yagim, nie zamierzając martwić się o detale, póki wszystkie dzieci z UA nie znajdą się w szpitalu i nie będzie można ustawić ostatnich wydarzeń w sensowny ciąg. Zwłaszcza wydarzeń związanych z losem porwanych. Miał nadzieję, że nic bardzo poważnego im się nie stało.
- A ja sobie usiądę czekając na G - Yugo zamarł w bezruchu na kilka sekund. Klosz lampy runął w dół, mijając jego głowę o cal, maksymalnie dwa. - Geniusza - zakończył jeszcze raz, opadając na niewygodne krzesło. - Przebywanie poza domem robi się nieprzyjemne.
-Zdajesz się przyciągać osobliwe nieszczęścia - zauważył Nezu, unosząc do ust filiżankę porcelany, zupełnie nie zmartwiony tym, że nadszybka kobieta ma znaleźć dwóch uczniów, którzy zniknęli, gdy wybuchł alarm pożarowy, a grupa policjantów wyruszyła w pogoń za kilkoma innymi, dopiero co znajdującymi się w rękach złoczyńców.
Musiał mieć nerwy ze stali. Albo być bardzo pewnym, że nikomu nic się nie stanie. Jak daleko do przodu mogły wybiegać jego myśli? W jaki sposób przyjmował i analizował kolejne sytuacje?
-Zdaje się, że mam szczęście do takich nieszczęść - zgodził się, wyciągając dłoń po kubeczek z wodą. - Wydaje mi się, że cały ten chaos wynikający z ataku na USJ już lada chwila się skończy - dodał. - Co pan o tym myśli?
-Taką mam nadzieję.
I tyle.
Yugo przymknął powieki. Oby Geniusz, gdy już dojdzie do siebie, ułożył mu jakieś fajne zagadki. Trudne. Bardzo trudne.
Potrzebował tego, aby nie zwariować!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro