Prolog - Początek
-Każdego dnia, kolejna część mnie umiera. - Powiedział cicho Polska i spojrzał na gotowy wianek. Nie wyszedł za dobrze. Powinien go zniszczyć i wyrzucić jak resztę zrobionych przez siebie rzeczy. - Nie mogę już wytrzymać. Codziennie zastanawiam się czy to już koniec.
-Nie możesz poradzić się kogoś o pomoc? Jakiegoś specjalisty czy coś. - Spytał Prusy. Takie rozwiązanie sytuacji wydawało mu się logiczne. Zastanawiało go dlaczego Feliks wybrał akurat go, żeby powiedzieć o swoich problemach. Został wybrany, żeby zobaczyć go bez maski optymisty.
-Gdyby to było jeszcze takie łatwe. Na razie potrzebuję kogoś bliskiego. Chciałbym mieć w kimś oparcie, a nikogo takiego nie mam.
-Jeszcze kiedyś znajdziesz osobę, którą pokochasz i ona pokocha ciebie.
-Już znalazłem. - Gilbert dziwnie spojrzał na blondyna. Ten tylko uśmiechnął się do niego w odpowiedzi. Nie rozumiał co ma to znaczyć. - Może zanim umrę, ta osoba zrozumie jak bardzo ją kocham.
***
O to nowa wersja prologu. Mogłam pomyśleć i nie usuwać starej wersji, ale dobra, nieważne. Mam nadzieję, że ta również się podoba i zachęcam do czytania następnych rozdziałów.
Chcę poprawić jeszcze następne pięć rozdziałów, ale nie wstrzymujcie się od czytania ich teraz. Chcę tylko poprawić kilka błędów w fabule, błędy historyczne i odrobinę zmienić relacje Feliksa i Gilberta, a nie jest to dużo i nie zmieni wiele w tych rozdziałach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro