Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Początek czegoś nowego [GerIta]

*** 12 czerwca ***

           Niemcy stanął przed drzwiami do domu Włoch. Zanim zapukał, poprawił koszulę i wziął głęboki oddech. Doskonale wiedział dlaczego tutaj przyjechał. W domu jeszcze nie zdawał sobie jakoś bardzo z tego sprawy, ale w samolocie wizja wyznania uczuć Feliciano, uderzyła w niego z siłą porównywalną do powierzchni Rosji.

           Nareszcie zapukał. Spodziewał się, że długo będzie oczekiwać na otworzenie, ale nie myślał, że aż tak. Wiedział, że Włochy potrzebuje dużo czasu na zdanie sobie sprawy, że ktoś do niego przyszedł. Ta informacja była czymś bardzo abstrakcyjnym dla jego mózgu. Jako, że nikt mu nie otworzył, postąpił jak każdy logicznie myślący. Zapukał jeszcze raz, a nawet zadzwonił dzwonkiem!

           W ciągu dalszym, nikt nie otwierał. Były dwie możliwości. Pierwsza – nikt nie zorientował się, że przyszedł. I druga – Feliciano nie chce go u siebie w domu, a jest to mało prawdopodobne. Nie chciał wracać do siebie. Byłoby to zmarnowanie pieniędzy na bilet i zmarnowałyby się te piękne – i oklepane – róże. Chociaż, Francja mówił, że takie kwiaty w zupełności starczą i nie trzeba na pierwszej randce aż tak się starać z doborem kwiatów.

           Postanowił się rozejrzeć dookoła domu. Wiedział, że za budynkiem Włochy ma ogródek i lubi tam przebywać. Możliwe, że znowu tam był i dbał o to, co udało mu się wyhodować. Feliciano zawsze był dumny i lubił się chwalić swoim ogrodem. Ludwik mu się nie dziwił. Faktycznie, był piękny i widać, że włożył w niego wiele pracy i czasu.

           Tak jak przypuszczał – Włochy pielił coś w ogródku. Był ubrany w jasną, pomarańczową koszulkę i lekko brudne ogrodniczki. Wyglądał uroczo. Na dodatek, włosy miał lekko rozczochrane, a policzek delikatnie ubrudzony ziemią. Blondyn podszedł do rudowłosego i poklepał go po plecach. Latynos odwrócił się zaskoczony.

           -Niemcy?! Oh... Kompletnie zapomniałem, że dzisiaj do mnie przyjeżdżasz. – Chłopak się zaśmiał i wstał. – Wybacz, ale nie słyszałem jak pukasz. Długo czekałeś?

           -Z dwie minuty. I wybaczam. To dla ciebie. – Niemcy dał bukiet kwiatów Włochom. Ten uśmiechnął się promiennie.

           -Dziękuję! Nie musiałeś ich dla mnie kupować. – Rzucił się na szyję Ludwika i mocno go przytulił. Niebieskooki się zarumienił i odepchnął od siebie drugiego chłopaka. Nie przeszkadzały mu te słodkie gesty ze strony przyjaciela, ale czuł się przez nie dziwnie. Tak niemęsko. Ale w ciągu dalszym, bardzo je lubił.

           -Może pójdziemy do środka? – Zaoferował blondyn.

           -W porządku. Przepraszam też za to jak wyglądam. Praca w ogrodzie jest brudząca.

           -Rozumiem. Nie musisz się tłumaczyć.

           -Muszę. Pewnie spodziewałeś się, że ubiorę jakąś ładną koszulę, albo chociaż umyje włosy. Przecież to nasza randka. – Niemcy zrobił zdziwioną minę. Przecież nie mówił, że to ma być randka, a zwykłe przyjacielskie spotkanie do wyznania miłości. Czy Włochy już o wszystkim wiedział?

           Weszli do domu i zdjęli buty. Feliciano poszedł po jakiś wazon, żeby włożyć tam kwiaty. Ludwik postanowił rozejrzeć się po domostwie. Dawno go tu nie było. Jak zwykle, prawie wszędzie był bałagan. Obrazy były nadal krzywo pozawieszane na ścianach, w zlewie piętrzyły się od kilku dni talerze, a łóżko w sypialni było niepościelone.

           Ludwik usiadł na kanapie w salonie. Po chwili do pokoju wszedł Feliciano, nosząc w dłoni niebieski wazon z różami. Położył go na półce i usiadł obok gościa. Miał już trochę ułożone włosy i umytą twarz, więc nie wyglądał tak tragicznie.

           Rzadko zapanowywała między nimi niezręczna cisza i nie mieli tematów do rozmowy. Zawsze się coś znalazło, ale teraz obydwoje mieli pustkę w głowie. Włochy zerknął na przyjaciela i zachichotał. Miał taką zabawną i zamyśloną minę.

           -Tak właściwie, to po co przyjechałeś? – Spytał rudzielec.

           -Nie muszę mieć powodu, żeby do ciebie przyjeżdżać. Po prostu, dawno się nie widzieliśmy.

           -Ta... Ostatnio na konferencji światowej, miesiąc temu. Ale przynajmniej pisaliśmy ze sobą na grupie światowej! Nie jesteś zły za moje słowa, prawda? – Złotooki uśmiechnął się niewinnie i przez przypadek uderzył blondyna w brzuch ręką.

           -Gdybym był zły, to bym cię nie odwiedzał. W sumie, to twoje wiadomości z grupy światowej, skłoniły mnie do przyjazdu. – Feliciano nic nie odpowiedział i wtulił się w Ludwika. Cieszył się z jego przyjazdu. W końcu nie będzie sam po wyjeździe Lovino do Mediolanu.

***

           Niemcy nie zrobił dzisiaj nic konkretnego. No dobra. Sam przyjazd był konkretny i danie się wyciągnąć na spacer przez Włochy. Wieczór zapowiadał się spokojnie, ale do czasu. Dlaczego wszystko musi się układać do czasu?!

           Włochy wpadł do salonu z samym ręcznikiem zawieszonym na biodrach. Wyglądał na podekscytowanego i mokrego. Ludwik miał wrażenie, że Feliciano wszedł na chwilę pod prysznic, a potem z niego wybiegł, żeby przekazać mu jakąś bardzo ważną informację.

           -Coś się stało? – Spytał blondyn.

           -Wpadłem na świetny pomysł! Nie jest zbyt oryginalny, bo to co wymyśliłem, robiliśmy już wcześniej, ale słuchaj! Jak poznaliśmy się podczas pierwszej wojny światowej, to jeszcze tego nie robiliśmy, ale szybko zaczęliśmy. Kiedy wróciłeś z jakiejś tam bitwy, byłeś bardzo wkurzony i zmęczony, więc chciałem cię pocieszyć. Wiedziałem, że jesteś wkurzony, ale pomyślałem, hej, raz się żyje! – Słowa rudowłosego zostały brutalnie przerwane.

           -Co ta historia ma do twojego pomysłu?

           -Nie przerywaj! Pamiętam, że nie chciałeś rozmawiać i zamknąłeś się w pokoju, więc ja otworzyłem te drzwi swoją siłą. Do dziś pamiętam twoje zdziwienie. – Włochy otarł niewidzialną łezkę wzruszenia. – Zaproponowałem ci wtedy, żebyśmy się razem umyli! Wypchnąłeś mnie potem siłą z pokoju i się obraziłeś i wyzwałeś od zboczeńców... Płakałem przez ciebie! – Feliciano zaczął udawać obrażonego. W rzeczywistości, oczywiście nie był.

           -Byłbym wdzięczny, gdybyś przeszedł do konkretów. – Niemcy zaczynał się denerwować. Czasami nie rozumiał dlaczego zakochał się w tej irytującej, rudowłosej, ale dalej uroczej istocie.

           -Ale się niecierpliwy zrobiłeś. Daj mi dokończyć. Po długich namowach, udało mi się ciebie wciągnąć do wanny i się razem kąpaliśmy! Byłeś tak zawstydzony, że nie zdjąłeś majtek. Sam chciałem ci je zdjąć, ale zacząłeś krzyczeć, że jestem jakimś gwałcicielem. Zraniłeś mnie wtedy jeszcze bardziej!

           -Do czego zmierzasz?

           -Wykąpiesz się ze mną? Dawno tego nie robiliśmy, a ja...

           -Nie. – Ludwik odwrócił się od przyjaciela i wrócił do oglądania telewizji.

           -No, ale czemu? Tyle razy się ze mną kąpałeś. Dlaczego teraz nie chcesz?

           -Po prostu, nie mam ochoty.

           -Zawsze miałeś ochotę! Myłeś się ze mną podczas pierwszej wojny światowej, dwudziestolecia i nawet podczas drugiej wojny światowej! Za zimnej wojny też!

           -To o niczym nie świadczy.

           -Jak to o niczym? Świadczy to o tym, że lubisz się ze mną myć, więc teraz też masz to zrobić. – Blondyn postanowił zignorować fakt, że rudowłosemu spadł ręcznik i było mu widać penisa. Dawno go nie widział.

           -Zrozum, że nie mam ochoty na kąpiel z tobą.

           -Nie interesuje mnie to. Za pięć minut w łazience. – Włochy poszedł w stronę owego pomieszczenia. Niemcy zaczął się zastanawiać, dlaczego Feliciano stał się taki zdecydowany i pewny siebie. Za to Włochy zaczął się zastanawiać, dlaczego Ludwik stał się taki uparty.

***

           Niemcy nie miał innego wyjścia. To znaczy, miał, ale głupio mu było nie przychodzić, a i tak niedługo miał iść się myć. Stanął przed drzwiami i zastanowił się jeszcze raz nad swoimi życiowymi decyzjami. Ostatecznie wszedł do łazienki, gdzie zastał Włocha siedzącego już w wannie i bawiącego się pianą. Wyglądał rozkosznie i pociągająco.

           -Już jesteś! Myślałem, że pozostaniesz nieugięty. Wskakuj do mnie! – Ludwik się zarumienił. Robił to tyle razy, a dalej się zawstydzał robiąc to. Zdjął szlafrok i całkiem nagi, wszedł do wanny i zanurzył się w gorącej wodzie, która jeszcze bardziej pobudzała zmysły.

           -Dziwi mnie, że ta czynność dalej cię żenuje. Robimy to tyle lat. Niedługo minie wiek od naszej pierwszej, wspólnej kąpieli! Czyż to nie wspaniałe?

           -Pamiętasz tą datę? – Dla niebieskookiego wiedza na ten temat zdawała się przerażająca.

           -Niedokładnie, ale na pewno będzie gdzieś w 2015. – Blondyn nic nie odpowiedział i delikatnie się uśmiechnął. Jak każdy jego uśmiech, ten też był dziwny, ale rudowłosy wydawał się zadowolony tym gestem.

           Po kilku minutach rozluźniania atmosfery i zwykłej rozmowy, Niemcy zaczął czuć jak Włochy przejeżdża stopami po jego penisie. Od razu na jego twarzy pojawił się mocny rumieniec. Skulił się odruchowo i spojrzał na przyjaciela z oburzeniem. Dla niego to było w zupełności normalne.

           -Co ty robisz?! – Powiedział Ludwik i odepchnął nogi Feliciano od siebie.

           -Nie podobało ci się?

           -Podobało mi się, ale... Ugh. Po prostu, przestań. – Włochy przytaknął i trochę posmutniał. On naprawdę nie widział niczego złego w randomowym zaspokajaniu kogoś seksualnie. Niczego złego.

***

           Niemcy był przyzwyczajony do spania z Włochami w jednym łóżku, więc teraz spanie z nim nie było czymś dziwnym i zaskakującym. Przyzwyczaił się też do tego, że Feliciano praktykował sypianie nago. Dlatego zdziwił się, kiedy zobaczył, że Włochy założył piżamę i to nie byle jaką. Co prawda, była to zwykła koszula i spodnie, ale miała w sobie to coś.

           -Kładziesz się już spać? – Spytał Latynos. Zamiast zrobić blondynowi na wszelki wypadek miejsce obok, rozłożyć się jeszcze bardziej na powierzchni łóżka.

           -Tak. Nie przeszkadza ci to, prawda?

           -Dlaczego ma mi to przeszkadzać? Cieszę się z tego, bo sam chciałem już się kłaść do snu. – Włochy położył się i czekał aż Niemcy zrobi to samo.

           -Tak w ogóle, to dlaczego masz na sobie piżamę? – Feliciano przez chwilę dziwnie się patrzył, a potem zaczął się śmiać. Ludwik nie wiedział co takiego śmiesznego było w jego pytaniu.

           -To źle, że ją założyłem? – Spytał rudzielec dalej się śmiejąc. – Zawsze mówiłeś, że to dla ciebie dziwne, że śpię nago. Postanowiłem zrobić ci niespodziankę. Podoba ci się?

           -Jest... Ładna. – Niemcy nie wiedział co fajnego jest w komplementowaniu zwykłego ubrania do snu.

           -Twoja mina mówi co innego, ale i tak cieszy mnie twoja opinia! Wiesz, mam też inną piżamę, ale ona bardziej podchodzi pod bieliznę. ~

           -Eh, słucham?

           -Mogę ci pokazać! – Feliciano wstał i podszedł do szafy. Po chwili wyciągnął z niej czarną, falbaniastą koszulkę na ramiączka z koronką. – Jak chcesz, to ubiorę tą ''piżamę''.

           -Wiesz, ja podziękuję. – Ludwik szybko położył się i zamknął oczy. Nie spodziewał się, że Feliciano może mieć w posiadaniu takie rzeczy. Jak szybko się miało okazać, Włochy nie był taki niewinny za jakiego go miał przez te wszystkie lata.

*** 13 czerwca ***

           To miał być ten dzień. To miał być ten dzień, w którym miał udowodnić Austrii i Prusom, że potrafi wyznać komuś swoje uczucia. To był dzień, w którym wygra życie. Poprawił garnitur, przy tym dalej przyglądając się w lustrze. Wyglądał świetnie. Na pewno zrobi wrażenie na Włochach, który szykował się w sąsiednim pokoju.

           Wyszedł z pomieszczenia i na korytarzu zastał Feliciano. On również wyglądał niesamowicie. Rudowłosy zarumienił się i uśmiechnął. Podszedł do – jeszcze – przyjaciela i złapał go za dłonie. Ogromne ciepło przeszło po ciele Ludwika.

           -Idziemy już? – Spytał. Musiał się bardzo niecierpliwić. Niemcy przytaknął, a po chwili szli już do restauracji, przy tym milcząc.

***

           Siedzieli w spokoju i patrzyli na siebie. Włochy spodziewał się tego, co niedługo się stanie. Wiedział, że za już za chwilę Niemcy wyzna mu swoją miłość. Wiedział o niej wiele dobrych lat. Nie trudno było się wszystkiego domyśleć. Nawet na Grupie Światowej po wypowiedziach Ludwika można było to stwierdzić. Upił kolejny łyk wina i postanowił zaczął swoją wypowiedź.

           -Może to nie jest najlepsze miejsce na to, ale mam pytanie. – Powiedział Feliciano.

           -Jakie?

           -Wybacz za bycie takim bezpośrednim. Wiem, że twój mózg nie jest do tego dostosowany. Zakochałeś się we mnie? – Latynos uśmiechnął się promiennie, tak jakby to pytanie nie robiło na nim większego wrażenia. Blondyn prawie spadł z krzesła. Aż tak było widać?

           -Skąd to pytanie?

           -Bo wyciągnąłeś mnie na romantyczną kolację do restauracji? – Włochy się zaśmiał. – Wszystko widać. Wiem, że chcesz mi tą miłość dzisiaj wyznać. Jesteś bardzo przewidywalny. Nie chcę dłużej czekać, więc mówię o tym teraz. – Niemcy zaniemówił. Dla niego, to nie był dobry moment na wyznanie miłości. Byli w restauracji, gdzie było mnóstwo innych ludzi.

          -Musimy o tym rozmawiać tutaj? Wolałbym o tym mówić w bardziej odosobnionym miejscu.

          -W takim razie, chodźmy do łazienki! – Rudowłosy uśmiechnął się jeszcze bardziej. Niemcy powoli się irytował.

          -Łazienka nie jest dobrym miejscem na poruszanie tego tematu.

          -Ale oryginalnym! Na długo zapamiętasz to wyznanie miłości. – Ludwik westchnął. Już nie wiedział jak ma przekazać Feliciano, że chciałby, żeby do wyznania miłości doszło w spokojnym, odosobnionym miejscu, które nie będzie łazienką.

***

           W parku nie było nikogo innego poza nimi. Mieli całkowity spokój, tak jak Niemcy sobie zażyczył. Właśnie zbierał w sobie odwagę, żeby wprost powiedzieć, że kocha tego irytującego Włocha. Dla Feliciano to nie było potrzebne. Już uznawał ich za parę, bo obydwoje wiedzieli o swoich uczuciach. Mimo tego, dalej czekał na usłyszenie wyznania z ust Ludwika.

          Stanęli w miejscu i zwrócili się ku sobie. Włochy dalej się uśmiechał, a Niemcy czuł jeszcze większe zakłopotanie. To był ten moment. Obydwoje to wiedzieli. Gdyby Feliciano chciał, to już dawno by powiedział o swoich uczuciach, ale wolał, żeby to Ludwik przejął w tej sprawie inicjatywę.

           -Możesz już zacząć. – Zauważył rudzielec.

           -To nie jest takie łatwe do powiedzenia...

           -To przekaż mi to w inni sposób. - Niemcy dałby wszystko, żeby ta rada była skuteczna. Życie nie było dla niego łaskawe. Oderwał wzrok od Feliciano i rozejrzał się po tym miejscu. Było takie ładne, ale nic więcej nie robiło. Znowu spojrzał na niższego chłopaka, który zaczynał się powoli niecierpliwić.

           -Jesteś słodki, kiedy się denerwujesz. Pewnie to co zrobię nie pomoże, ale czy to ważne? - Powiedział Włochy i zaśmiał się cicho. Przybliżył swoją twarz do twarzy blondyna i pocałował go. Niemcy na początku był zdziwiony tym gestem, ale po chwili nawet mu się spodobało. Odwzajemnił pocałunek i przytulił Feliciano.

           -Widzisz? Już nie musisz tego mówić, ale i tak wolałbym, żebyś to powiedział. - Ludwik westchnął. Cokolwiek by nie zrobił i tak będzie musiał to powiedzieć.

           -Kocham cię. Zadowolony?

           -Bardzo! I też cię kocham. - Rudowłosy przytulił się do blondyna i chwilę trwali w uścisku. Nareszcie ich marzenia się spełniły.

***

          Niemcy dalej chodził z uśmiechem na ustach. Tak, uśmiechem. Wyznanie miłości wpłynęło na niego bardzo pozytywnie. Bardzo szczęśliwy wszedł do sypialni Włoch i doznał szoku. No to juz przewyższało jego wyobraźnie. Tego się nie spodziewał.

          Feliciano był ubrany w dżinsowe spodnie z ćwiekami, glany, czarną, rozpiętą, skurzaną kurtkę, a w dłoni trzymał bicz. Ludwik o mało nie zszedł na zawał. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przecież to nie może być Włochy, któremu wyznał miłość kilka godzin temu.

          -W-włochy? Co ci się stało? - Feliciano odwrócił się. Jak zwykle, na jego twarzy gościł uśmiech. To jednak nie był uśmiech niewinnego chłopca, a bestii, która jest gotowa w każdej chwili na rzucenie się na swoją ofiarę.

          -Podoba ci się?

          -To nie jest odpowiedź na moje pytanie.

          -Nie? - Rudowłosy zamyślił się, a po chwili zachichotał. Ludwikowi się to nie podobało. Mimo tego, musiał przyznać, że Włochy wyglądał naprawdę seksownie. - Widziałem twoje książki i historię wyszukiwania. Wiem, że interesujesz się tym. Tak się składa, że od ostatniego czasu zacząłem się zgłębiać w tym temacie i proszę bardzo!

          -Oh... Rozumiem. - Niemcy dalej nie potrafił ogarnąć tego co zobaczył. - Dlaczego ubrałeś się w to teraz?

          -Chciałem ci zrobić niespodzienkę i wiesz... Moglibyśmy zrobić to i owo. - Feliciano zaśmiał się i zaczął bawić się pejczem.

          -Wybacz, ale nie mam dzisiaj ochoty na seks. Poza tym, dopiero co zostaliśmy parą i nie chcę tego robić już teraz. Nie jestem gotowy. - Włochy westchnął i przytaknął.

          -No dobrze... Ale obiecaj mi, że kiedyś się tak zabawimy!

          -Obiecuję.

          -To wspaniale! Ja pójdę się przebrać, dobrze?

          -Okej. Idź. - Feliciano minął partnera, a kiedy był trochę za nim, walnął go biczem w dupę. Ludwik odwrócił się jak oparzony.

          -Co to miało znaczyć?!

          -Moją miłość. - Rudzielec wyszedł z pokoju, przy tym śmiejąc się pod nosem. Niemcy westchnął. Na co on się zdecydował?

*** 14 czerwca ***

          To był ostatni dzień, kiedy Niemcy był u Włoch. Jutro już miał samolot i musiał wracać do domu. Co prawda, nie chciało mu się siedzieć w Berlinie, ale ktoś musiał zająć się krajem i wykonywać tą papierkową robotę. Każdy myślał, że lubi to robić, ale w rzeczywistości tego nienawidził. Uważał to za nudne i były ciekawsze rzeczy do roboty.

          Włochy przytulił się do niego mocniej, przy tym nie odrywając wzroku od filmu. Nie był on jakoś bardzo interesujący, ale zawsze jakaś rozrywka. Feliciano spojrzał na Ludwika. Jego mina mówiła, że nie jest zbytnio zainteresowany seansem. Nie dziwił się temu.

          -Chcesz, to jeszcze oglądać? - Spytał rudowłosy.

          -Jeśli chcesz, to tak.

          -Mi to obojętne. W sumie, to trochę ten film jest nudny. Możemy iść do łóżka.

          -Mówiłem ci, że nie mam ochoty na seks! - Włochy poderwał się i spiorunował Niemca zdziwionym i lekko rozbawionym spojrzeniem.

          -A tobie tylko jedno w głowie. Chcę już iść spać! Dochodzi północ. - Ludwik się zarumienił. Co mu po głowie chodzi?

          -Skoro chcesz, to chodźmy. - Feliciano się jeszcze głośno zaśmiał i wstał. Jeszcze przez długie minuty żartował z brudnego umysłu Niemiec.

***

          -Hej, Lulu...

          -Co chcesz?

          -Kiedy pisaliśmy na messengerze, to pytałeś czy Romano jest w domu. Zawsze się zastanawiałem, czy ty się go boisz. Boisz się go?

          -Głupie pytanie. Oczywiście, że nie.

          -Ale kiedyś powiedziałeś, że momentami się go obawiasz. - Feliciano odwrócił się i zmierzył spojrzeniem Ludwika. - Powiedz mi prawdę, proszę.

          -Nie boję się go.

          -Ta, jasne! Kiedyś jak do przyszłeś i Roma był w domu, to przeszły cię dreszcze! Widziałem! Chciałeś też za wszelką cenę wyjść z domu, nawet jeśli padał deszcz. Jak się teraz wytłumaczysz? - Niemcy westchnął. Nie wiedziął w ogóle skąd to pytanie.

          -Było mi zimno. Z tąd te dreszcze.

          -A dlaczego chciałeś wyjść z domu? - Niemcy nie potrafił znaleźć odpowiedzi na te pytanie. Wiedział, że Feliciano nie odpuści, a bardzo chciał iść juz spać. Musiał się na jutro wyspać. O szóstej ma samolot do Berlina.

          -Eh... No dobrze. Trochę się boję Romano, ale mam swoje powody. - Oczy Włocha aż zajaśniały.

          -Serio?! Nie wiem czy się śmiać, czy płakać. - Feliciano już nic nie odpowiedział i odwrócił się plecami do partnera. Ludwik nie rozumiał dlaczego to pytanie w ogóle padło. Włochy czasami naprawdę potrafił zachowywać się dziwnie. Zaczął się zastanawić dlaczego zakochał się w Feliciano. To pytanie chyba nigdy nie znajdzie odpowiedzi.

***

Ten rozdział to gówno. Takie masywne gówno.

Nie mogę uwierzyć w to, że kazałam wam czekać tak długo na takie coś. Tak bardzo nie umiem pisać GerIty, ale i tak się za zabrałam, bo przecież kiedyś trzeba się nauczyć. Na dodatek, wena mi uciekła kompletnie. Mogłam już napisać zwykły rozdział, ale co zrobić? Mówiąc już o rozdziałach.

Tak jak powiedziałam - Nie mam weny i ostatnio nic mi się nie chce. Moje samopoczucie jest na naprawdę niskim poziomie i nie wiem czy w czwartek się pojawi rozdział. Nie wiem czy też się coś pojawi w niedzielę. To jest mój ostatni tydzień wolnego, no chyba, że nauczycielą u mnie w szkole jeszcze będą chcieli strajkować, w co wątpie, bo ile można?

Z jednej strony, chciałabym odpocząć, a z drugiej, chcę ten tydzień dobrze wykorzystać na pisaniu i rozdziałów. Wiem, że kiedy wrócę do szkoły, to będę miała mniej wolnego czasu i moje chęci do życia będą jeszcze mniejsze. Szkoła serio potrafi dobić czlowieka.

Bądźmy dobrej myśli. Może robienie sobie przerwy nie będzie konieczne. Wiecie, też jest inaczej, kiedy piszesz coś co umiesz pisać - W moim przypadku, PrusPol - i jest inaczej, kiedy dopiero uczysz się coś pisać - GerIta -, więc możliwe, że rozdział będzie w czwartek, ale to nic pewnego. W razie czego, nie zdziwcie się.

Kolejna informacja!

Większość moich czytelników już pewnie wie, ale możliwe, że część jeszcze nie, więc mówie teraz. Stworzyłam niedawno nową ''książkę'', w której oceniam shipy z Hetalii. Pojawił się już wstęp i ocena USUKA. Jutro będzie ocena Spamano. Jeśli ktoś jest zainteresowany, to zapraszam. Możecie składać zamówienia.

To na tyle z ogłoszeń. W skrócie - Nie wiem czy będą rozdziały w tym tygodniu i zapraszam do mojej nowej ''książki''. I przepraszam was jeszcze raz za ten shit, który wam dzisiaj zaserwowałam.

Do zobaczenia nie wiem kiedy! Mam nadzieję, że w czwartek.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro