Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[45] Pierścionki

*** 1994, kwiecień *** 

          Spokojnie szli po jednym z wiedeńskich parków, oglądając i zachwycając się otoczeniem, które niesamowicie im się podobało i z chęcią tutaj spacerowali. Po ponownym spotkaniu się, zaraz po upadku komunizmu, obiecali sobie, że teraz będą spędzać ze sobą każdą wolną chwilę i budować swoje relacje, żeby ich związek był jeszcze lepszy i bardziej trwały. Nie chodziło im o sprawy polityczne jak kiedyś, a o zwykłą miłość, jaką się darzyli od wielu wieków. 

          Austria doskonale wiedział co chce teraz zrobić. To był ten moment, na jaki czekał tyle lat. Żałował rozstania się z Węgry po I wojnie światowej, lecz nie wiele mógł zrobić. Potem ponowili swój związek, jednak nie myślał wtedy o oświadczynach. Zaraz po II wojnie światowej zostali oddzieleni. Dopiero w tamtym momencie, kiedy zatęsknił za ukochaną, pomyślał o zaręczynach, które będą świetnym umocnieniem relacji po rozłące. Po upadku komunizmu jeszcze chwilę poczekał, i teraz trzymał w kieszeni marynarki małe pudełeczko, które miało mocniej połączyć go i Erizabetę. 

          Denerwował się, co było zrozumiałe. Nawet jeżeli robił to już kiedyś, to było to dawno, a emocje pozostawały te same. Spojrzał niepewnie na partnerkę, która uśmiechała się lekko i z przyjemnością oglądała okoliczne kwiaty, pięknie ozdobiające ten park. Roderich miał sentyment do tego miejsca. Często przychodził tutaj i pisał listy do Elizy, które i tak nigdy do niej nie docierały. Na myśl o tych czasach trochę posmutniał, ale nie warto było się tym zamartwiać. Teraz przecież było u nich dobrze. 

          -Elizo, możemy porozmawiać? - Węgry zerknęła na Austrię i zastanowiła się, o co może mu chodzić. Było miło, kiedy milczeli i jedynie trzymali się za ręce. Mimo tego, nie miała nic przeciwko sympatycznej rozmowie, tak długo jak Roderich nie będzie pytał co działo się po komunistycznej części Europy. Nie lubiła o tym mówić. 

          -Oczywiście, że możemy. Co się stało? - Szatyn wziął głęboki wdech i pomyślał o słowach Francji. "Ważny jest romantyzm i szczerość w trakcie oświadczyn". Musiał wykorzystać tę poradę, nawet jeśli była ona od Francisa. W ten sposób osiągnie upragnioną odpowiedź przyszłej narzeczonej. Zastanowił się jak to rozegrać. Krótka rozmowa będzie dobrym rozegraniem sprawy. Następnie wyjmie pierścionek, uklęknie, powie co ma powiedzieć, i będzie chyba dobrze. Musi być dobrze. 

          -Chciałbym pomówić o nas. O naszym związku, tym co ostatnio się działo między nami. Spokojnie, nie chodzi mi o coś złego, a jedynie o same dobry rzeczy. Po prostu, mam potrzebę rozjaśnienia kilku spraw, które mogą być dla nas naprawdę ważne. - Węgry przytaknęła i czekała na dalsze słowa Austrii. Zapowiadała się ciekawa rozmowa, która możliwe, że wniesie wiele do ich związku. 

          -W takim razie, zaczynaj swoją przemowę. - Erizabeta zaśmiała się cicho, powodując u partnera przyjemny dreszcz. Już nie mógł się wycofać, postanowił i to zrobi. Innej opcji nie było, a jak już jakieś były, to ucieczka, a takie zagranie byłoby bardzo niemęskie z jego strony. 

          -Dobrze wiesz, że cię kocham, prawda? - Eliza przytaknęła na te słowa, nadal zastanawiając się co kombinuje Roderich. Nigdy nie zadawał takich głupich pytań, a jeszcze wyglądał na mocno zdenerwowanego i zawstydzonego. Zapowiadała się jakaś ciekawa akcja. - Chcę być z tobą już na zawsze, spędzać z tobą każdą chwilę, dzielić z tobą swoje marzenia i sekrety, i w skrócie, był z tobą. Byliśmy rozdzieleni na wiele lat, lecz na szczęście teraz możemy być razem. Pragnę zaznajomić cię z pewnym moim postanowieniem i zamiarami. Mam nadzieję, że zareagujesz na to pozytywnie i eh. - Austria momentalnie stracił wątek, więc nie chciało mu się porządnie kończyć swojej wypowiedzi. I tak przekazał ukochanej najważniejsze informacje, które wiele wnosiły do jej życia. 

         -Do czego zmierzasz? - Erizabeta coraz bardziej była zaciekawiona i musiała wiedzieć, co takiego kombinuje Roderich. Widziała w jego oczach, że jest to coś ważnego i trudnego. W głębi serca, domyślała się o co może chodzić. Pewnie tylko się zawiedzie, choć nie zaszkodzi pomarzyć. Zanim się obejrzała i wyszła ze świata wesołych marzeń, Roderich już przed nią klękał, przy tym całemu się trzęsąc i będąc bladym. Serce jej szybciej zabiło, widząc granatowe pudełko, w którym pewnie był klucz do drzwi jej ponownego szczęścia. 

          -Elizo, czy zechcesz spędzić ze mną resztę życia i wyjdziesz za mnie? - Fioletowooki ledwo wypowiedział te słowa, a i tak brzmiały strasznie kiczowato i Francja by go za nie wyśmiał, gdyby to usłyszał. Ważne, że przekaz był zrozumiały. Wolał już pominąć fakt, że uśmiechał się, jak wariat i ręka trzęsła mu się, jak pojebana. Brązowowłosa przecież go nie odrzuci za takie głupotki. Na jej twarzy na razie malowało się tylko zdziwienie, lecz kwestią czasu było pojawienie się innych emocji. 

          -Nie pytasz poważnie, prawda? - Austria zaczął się obawiać, że Węgry zaraz go odrzuci, jednak nie miało tak być. Zaprzeczył niepewnie głową i spojrzał w dół, dalej czekając na decydującą odpowiedź Erizabety. Przecież nie mogło się to skończyć porażką i zakończeniem związku, nie zgadzał się na taki przebieg akcji. Po chwili, Eliza już go przytulała i delikatnie całowała w policzek. Roderich uznał to za "tak". - Oczywiście, że za ciebie wyjdę. Nie zadawaj głupich pytań. 

          -Cieszy mnie to bardzo. - Szatyn nie był w stanie ukrywać łez wzruszenia, więc po prostu się rozpłakał. To wyglądało tak zabawnie, że Węgry jedynie się uśmiechała i przytulała do niego, a on płakał niczym małe dziecko. Raczej powinno być na odwrót, ale nie mógł narzekać. Nie został odrzucony i to się liczyło. Wziął pierścionek, dalej trzęsącą się dłonią, i założył go na palec ukochanej. Teraz wystarczyło pocieszyć się kilka dni, i przejść do przygotować ich kolejnego ślubu. Obydwoje liczyli na to, że teraz ich małżeństwo utrzyma się na zawsze, tak jak sobie obiecywali. 

*** 16 października *** 

          Stali już przed niewielkim budynkiem, w którym mieli znaleźć upragnione rzeczy. Tam też stracą sporą ilość pieniędzy, ale jest warto dla osób, które się kocha ponad życie i chce się je uszczęśliwić. Niepewnie weszli do jubilera, na samym wstępie zauważając już gabloty z różnoraką biżuterią. Teraz jednak bardziej ich interesowały pierścionki, a nie jakieś bransoletki, naszyjniki, kolczyki i inne pierdoły. Bardzo dobrze mogli iść do innego jubilera, lecz woleli dokonać zakupu życia w tym sklepie, byle się bardziej nie męczyć. Tak, byli troszkę leniwi. 

          Austria zgodził się na wyjście z braćmi z czystej litości. Bardzo dobrze mógł zostać w domu, spędzając czas z Węgry i wyśmiewając się z głupoty innych osób, ale stwierdził, że okaże sympatię rodzeństwu i pomoże im w doborze tego jedynego pierścionka, a był w tych sprawach doświadczony. Z jego pomocą, Prusy i Niemcy na pewno wybiorą najlepsze możliwe pierścionki. Nie było innej opcji. 

          -W czymś mogę pomóc? - Spytała od razu jedna z pracowniczek widząc, że przyszli nowi klienci. Trzeba było doradzić i pomóc, a może szef da podwyżkę. Gilbert i Ludwig zastanowili się czy będą potrzebowali pomocy, a kiedy spojrzeli na pobliskie pierścionki stwierdzili, że zdecydowanie przyda im się pomoc. 

          -Będziemy wdzięczni, jeżeli zostaną nam pokazane i zaproponowane najlepsze możliwe pierścionki, jakie tylko macie w tym sklepie. Potrzebujemy konkretnie dwóch. - Roderich postanowił odpowiedzieć za braci, widząc ich zmieszanie sytuacją. Wyglądali na bardzo zdenerwowanych i trzeba było im pomóc. Kobieta przytaknęła na te słowa i poprosiła jakiegoś faceta i wyłożenie pierścionków na ladę, a przynajmniej wydawało im się, że powiedziała takie coś. To była jedyna logiczna opcja. 

          Usiedli na krzesłach, przy niewielkim stole, na którym zostały położone pierścionki zaręczynowe. Szykowały się długie minuty wybierania i męczenia się. Austria zaśmiał się cicho, kiedy zauważył niezrozumienie na twarzy braci, spowodowane taką ilością świecidełek. Zdecydowali i nie ma już odwrotu. Przecież nie muszą zajmować się tym sami, mają Rodericha i pracowników tego miejsca, a oni znają się chyba na takich rzeczach. 

          -Jakimi pierścionkami jesteście najbardziej zainteresowani? - Blondyn uśmiechnął się wiedząc, że on doskonale zna gust Feliciano. Coś skromnego, nie za bardzo rzucającego się w oczy, jednak dalej wyjątkowego i pięknego. Albinos miał już większy problem, gdyż dalej pozostawał niepewny preferencji Feliksa w kwestii biżuterii. Mógł dokładniej zapoznać się z tematem zanim tutaj przyszedł. 

          -Chwilka, przypomniało mi się, że miałem gdzieś zadzwonić. - Pozostali przytaknęli i pozwolili Prusakowi na chwilowe odejście na rozmowę telefoniczną. Niemcy rozejrzał się po świecących krążkach, zauważając kilka perełek, które mogłyby podpasować rudzielcowi. Może to nie będzie takie trudne, za jakie to uważał? 

          -Szukam czegoś, co nie rzuca się za bardzo w oczy, jest skromne, ładne i najlepiej, żeby nie miało jakiejś dużej ozdoby. Wystarczy jakiś mały brylancik, czy inny kamień. - Pracowniczka przytaknęła i rozejrzała się za czymś w guście klienta, a raczej jego przyszłego narzeczonego. Austria zdał sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej będzie tylko siedział, więc już oddał się wyobrażaniu się oświadczyn w edycji GerIta. 

          -Skoro tak ma być, to myślę, że pierścionek z perłą, niewielkim diamentem, cytrynem, tanzanitem, lub ze standardowymi cyrkoniami będzie najlepszy. - Ludwig przytaknął na te słowa i jedynie patrzył na robotę kobiety, która wykładała przed niego pierścionki z takimi ozdobami. Wszystkie były cudowne, a mógł wybrać tylko jeden. Już łatwiej będzie to zrobić na odwal się, zamiast męczyć się w jubilerze, lecz musiał się postarać dla Włoch. W tym samym czasie, spanikowany Prusy wykręcał numer do Węgier. 

          -Eliza błagam cię, pomóż mi. - Gilbert brzmiał na zdenerwowanego i niewiedzącego co ze sobą zrobić. Erizabeta westchnęła i pomyślała o natychmiastowym rozłączeniu się, lecz wolała już nie być taką szmatą i pomoże Gilbertowi, nieważne o co chodzi. - Chodzi o gust Feliksa w biżuterii. Wiesz może w jakich pierścionkach się najbardziej lubuje? 

          -W ładnych. - Odpowiedziała szybko Eliza, troszkę mając gdzieś problemy przyjacielo-podobnego czegoś. 

          -Tyle to ja sam wiem. Podaj jakieś konkrety, a nie mnie denerwujesz! Naprawdę bardzo potrzebna jest mi ta informacja, może zaważyć o mojej przyszłości. Okaż serce i porządnie mi pomóż. - Dziewczyna westchnęła i zastanowiła się, czy białowłosy przypadkiem również nie planuje oświadczenia się jej przyjacielowi. Podejrzewała to od dłuższego czasu, ale prośba albinosa i pomoc w pierścionkowym guście Feliksa, tylko utwierdzała ją w przekonaniu, że szykują się jeszcze jedne zaręczyny. 

          -Znasz Polskę bardzo długo, jesteście już trochę czasu razem. Powinieneś już dawno znać jego upodobania w tym temacie, a nie mnie o takie rzeczy pytasz. - A co, jeszcze trochę go podenerwuje, bo taka druga okazja może się szybko nie zdarzyć. Tylko czekać, aż Niemcy będzie prosił ją o pomoc w tej kwestii, a mu litości nie okaże. 

          -Ale ty znasz go dłużej, więc masz mi pomóc i koniec, kropka. Gadaj co wiesz. - Węgry westchnęła, a po chwili cicho się zaśmiała. Co mogła o tym wiedzieć? Chyba tylko tyle, że Polska lubił chwalić się swoimi świecidełkami i mówić jaki to on jest bogaty, bo go stać na takie przyjemności. Wiele można było stwierdzić po pierścionkach jakie nosił, a jednak rzadkością było zobaczenie go w nich. 

          -Sama nie wiem. Musi to być coś, na co inni by zwrócili uwagę, ale niech nie rzuca się za bardzo w oczy. Feliks nie lubi banałów, więc jak wyskoczysz z cyrkoniami albo diamentami, to będzie zawiedziony, chociaż i tak zgodzi się na rozpoczęcie narzeczeństwa. Kamień szlachetny nie może być za mały, lecz również nie powinien być za duży, gdyż wtedy będzie mu przeszkadzał i Feliks zacznie narzekać, że za bardzo rzuca się w oczy. Fajnie by było, gdyby pierścionek miał duże znaczenie, ale nie masz już za bardzo czasu na coś na zamówienie. Niech to pasuje mu do wyglądu, jego kolorystyki. Na przykład, niech kolor kamienia szlachetnego pasuje mu do koloru oczu lub włosów. Nie wiem, kombinuj. Polska najbardziej lubi rubiny i ametysty, a przynajmniej tak mówił dwadzieścia lat temu. Nie wiem jak jest teraz. 

          -Dziękuję za tę informację. - Odpowiedział cicho Prusy i zastanowił się, czy uda mu się podołać gustowi Polski. Raczej nie powinno to być trudne, ale pewnie jego marzenia znowu legną w gruzach i będzie zmuszony się męczyć. Nie pozostawało mu nic innego, jak wzięcie tego wyzwania na klatę i rozpoczęcia walki z tymi błyskotkami. 

          W tym samym czasie, Ludwig prawie dokonał wyboru pierścionka z pomocą Rodericha i jednej z pracowniczek. Wybór był ciężki, ale po powiedzeniu, że obrączka ma być srebrna, kilka propozycji odpadło i wybieranie było minimalnie łatwiejsze. Pierścionek z cytrynem odpadł od razu, cyrkonie zostały odrzucone przez Austrię, żeby nie było, że Ludwig ściągał wybór pierścionka od niego, pierścionki z perłami nie wyglądały zbyt przekonująco na żywo, jedynie na obrazku, więc pozostał tylko pierścionek z diamentem lub tanzanitem. Kobieta jeszcze zaproponowała akwamaryn i propozycje z nim również widniały na stole. 

          -Myślę, że tanzanit był najlepszą opcją od samego początku. - Powiedział Niemcy i przyjrzał się dokładniej srebrnemu pierścionkowi z niewielkim tanzanitem w kształcie półkola. To zdecydowanie przypadnie do gustu Feliciano i będzie zadowolony z takiej błyskotki, lecz i tak ważniejsze były oświadczyny, niż to czym się oświadczy. - Ten jest świetny. - Dodał po chwili i wskazał na wcześniej wspomniany krążek. Kobieta przytaknęła i schowała pozostałe błyskotki, pozostawiając tylko wybraną przez klienta. 

          -Wybrałeś już? - Spytał Prusy i usiadł na krześle obok, przyglądając się ozdóbce brata. Było to naprawdę ładne świecidełko, ale wątpił, że takie by podpasowało Polsce, więc sam musiał się jeszcze pomęczyć. Niemcy przytaknął na to pytanie i bez słowa, wstał od stołu, kierując się do kasy, gdzie przy okazji jeszcze zakupił pudełeczko na ten pierścionek. Już tęsknił za dobrym stanem swojego portfela i konta bankowego. 

          -A pan czego sobie życzy? - Spytała pracowniczka, dalej ignorując egzystencję Austrii, który jedynie tylko przytakiwał na słowa innych, a tak to pisał z Węgry. Prusy zastanowił się nad tym pytaniem i ponownie przemyślał słowa Erizabety. Ma widać, ale nie przykuwać uwagi. Przy okazji powinno współgrać z wyglądem ukochanego. Najlepiej będzie postawić na zieleń jego oczy, więc musiało być coś pasującego do zieleni. Polska to miał wymagania. 

          -Chciałbym coś prostego, jednak też oryginalnego i wartego uwagi i zazdrości innych. Niech pasuje do dużych, zielonych źrenic. - Kobieta przytaknęła i chwilę wyjmowała wszystko, co mogłoby sprostać wymaganiom drugiego klienta. Logiczne było, że do zieleni będzie pasować więcej zieleni, więc postawiła na pierścionki ze szmaragdami. Wyjęła również coś z rubinami, szafirami, ametystami i topazami. Gilbertowi już kręciło się w głowie od tego wszystkiego. 

          -Powodzenia w wyborze. - Szepnął Roderich, co lekko zdenerwowało Gilberta. Rubiny odrzucił od razu, błyskotki ze szmaragdami odstawił, choć zieleń pasowała do zieleni, a szafiry mimo, że były cudowne, też zostały odepchnięte. Sam nie wiedział dlaczego, lecz wolał wybrać coś lepszego dla Feliksa. Pozostały jeszcze ametysty i topazy. Nie mógł się zdecydować, nawet z pomocą młodszego brata i Ludwigiem, który już czekał przy wyjściu i ubolewał nad stanem swojego portfela. 

          Aż nagle, zauważył ten jedyny pierścionek, który był godny kupienia przez niego i bycia własnością Polski. Pierścionek z topazem w kształcie serduszka ze złotą obrączką. Przecież to będzie się zajebiście prezentować na palcu Feliksa. Musiał to kupić, a reszta może iść na odstawkę. Pozostałe błyskotki nie są godne bycia w posiadaniu pchły. Na pewno kiedyś znajdą lepszych właścicieli. 

          -Ile za taką przyjemność? - Pracowniczka spojrzała na cennik i uśmiechnęła się lekko. Zawsze lubiła oglądać reakcje klientów na to ile muszą wydać dla swoich miłości życia. Białowłosy lekko obawiał się ceny, lecz przecież radość Polski wszystko mu zwróci, więc nie musi się od razu załamywać. 

          -Jedyne 75945.02 peso meksykańskich. - Brzmiało na dużo i to było dużo. Prusy się cieszył, że wziął wystarczająco dużo pieniędzy z konta bankowego i wymienił to na walutę meksykańską, bo w innej sytuacji mogłoby mu tych pieniędzy zbraknąć, a tego chciał bardzo uniknąć. Mimo tego, cierpiał z powodu tej ceny, a było to cholernie dużo, kurewsko dużo. Poszli do kasy z tą ozdóbką, żeby za nią zapłacić i przy okazji kupić jakieś pudełko, byle błyskotka siedziała w bezpiecznym miejscu do czasu oświadczyn. Można powiedzieć, że ogromne wydawanie pieniędzy było chwilowo zakończone. 

*** 

          Prusy siedział na fotelu, zastanawiając się czy być dumnym ze swojego zakupu, a może wręcz przeciwnie. Cieszył się, że miał to już z głowy, ale nie był pewny czy cena tego pierścionka będzie warta całego bałaganu z zaręczynami, a na pewno nie obędzie się bez jakichś problemów. Wystarczyło pozostać dobrej myśli i nie nastawiać się tak negatywnie. Z myśli o tej sprawie, wyrwał go dzwonek telefonu. Sięgnął po niego niechętnie i westchnął widząc, że osobą dzwoniącą jest Słowacja. Miał nadzieję, że nie chodzi o coś złego. Nie chciał bardziej dołować Polski i dobijać go. 

          -Hej, coś się stało? - Rozmowę zaczął Gilbert, dość standardowym pytaniem, bo o to czy coś się wydarzyło lub czy coś wiedzą. Sam Jakub nie za bardzo chciał o tym rozmawiać, lecz pozostali mieli prawo wiedzieć co się dzieje i jaka jest sytuacja. 

          -Ta, witaj. Stan Radmili jest stabilny, dalej nie ma zagrożenia życia i lekarze mówią, że może niedługo się obudzić, jednak wszystko może się wydarzyć. Mam do ciebie prośbę, której nie musisz realizować, lecz byłoby miło. - Białowłosy zainteresował się tymi słowami i pomyślał, co takiego zielonooki może od niego chcieć. Musiało to być pewnie coś ważnego, może dotyczącego Polski, może nie. 

          -No dobrze, powiedz o co chodzi. - Słowacja odkaszlnął i pomyślał, czy proszenie o to będzie odpowiednim pomysłem. Przecież nie może tego komukolwiek zabronić, a jednak będzie to chyba konieczne. Miał tylko nadzieję, że Prusy nie zareaguje na to źle, gdyż wtedy naprawdę będzie spory problem, a problem miał już dużo. Nie chciał następnych. 

          -Chciałbym, żeby Feliks teraz skupił się na rodzinie, na swoim kraju i sprawach politycznych. Miał już wystarczająco dużo wolnego, więc niech zajmie się swoimi obowiązkami. Nie wymagam od niego, żeby od razu zaczął zapierdalać jak kiedyś, ale niech okaże nam wsparcie i zajmie czymś, co jest powodem jego życia. Jeżeli planujesz teraz jakoś ulepszać związek, poprzez na przykład oświadczyny, to chwilowo sobie odpuść. Niech sytuacja z Radmilą się uspokoi, a kraj Feliksa ogarnie. - I nagle wszystkie plany poszły się jebać. Gilbert nie spodziewał się takiej prośby, która zniszczyła jego postanowienia i próby uszczęśliwienia ukochanego. Rozumiał, że chcieli, żeby Polska zajął się czymś ważnym, jednak nie mogli im zabronić myśleć o związku. 

          -Nie będę wnikać w twoje głupie pomysły. Feliks zrobi to, co uważa za słuszne, a ja nie będę rezygnować ze swoim planów i pomysłów, bo są jakieś problemy. - Albinos szybko się rozłączył i stwierdził, że chyba postąpił za ostro, ale był zdenerwowany tą prośbą i miał święte prawo na taką reakcję. Nikt nie będzie mu zabraniał zaręczyn z osobą, której przecież mógł pomóc w pewnych sprawach. Jakub pomyślał o tym, że chyba Gilbert planował oświadczyny, a przynajmniej to wnioskował z jego słów. Zdecydowanie nie powinien wyskakiwać z taką prośbą. 

*** 17 października *** 

          Stwierdzili, że nie ma sensu siedzieć w domu i nic nie robić, więc postanowili wyjść na miasto i poszukać jakichś ciekawych atrakcji, a może do końca dnia będą poza domem. Prusy i Niemcy nie mieli za bardzo pola do popisu, gdyż większość pieniędzy na atrakcje poszło na pierścionki zaręczynowe, ale było warto i raczej nie żałowali. Ważne było, żeby teraz przygotować jakąś randkę, żeby wtedy się oświadczyć, bo tak w domu to mało romantycznie. Liczyli na solidną pomoc Francji w tym temacie. 

          Zanim jeszcze wyszli, Gilbert przypomniał sobie o jakichś drobniakach, które kiedyś schował do swojej ukochanej, białej bluzy. Miał nadzieję, że nie zapomniał jakiegoś ważnego szczegółu, i że te pieniądze dalej tam są i ich przypadkiem nie wydał na kolejne pierdoły. Za cholerę nie chciało mu się wracać do przydzielonego mu pokoju, więc postanowił wysłać tam Polskę. Niech się pchła na coś przyda. 

          -Feliks, w walizce jest moja biała bluza i mam tam pieniądze. Przyniesiesz mi je? - Feliks spojrzał na partnera niepewnie i zastanowił się, czy Gilbert naprawdę stał się tak leniwy, że nie może pójść do jakiegoś pokoju, który był praktycznie obok. Mu również nie chciało się tam iść i najchętniej, wyszedłby już z domu i szukał jakiejś atrakcji. 

          -Sam możesz po to iść. - Blondyn jedyne co dostał, to zdenerwowane spojrzenie albinosa, więc westchnął głośno i już poszedł po te pieniądze. Liczył na jakieś wynagrodzenie w formie tego, że będzie mógł wydać część znalezionych pieniędzy na swoje własne zachcianki. Byłoby miło, gdyby białowłosa pała znowu nie żałowała mu jakichś atrakcji, a przecież miał dużo oszczędności. 

          Wszedł do pokoju i podziękował Prusakowi za to, że powiedział, o którą walizkę mu chodzi. Miał nadzieję, że od razu podejdzie do tej prawidłowej i najprawdopodobniej, szczęście mu sprzyjało, gdyż od razu podszedł do tej odpowiedniej walizki, w której kryła się biała bluza. Było z nią tyle wspomnień, tych gorszych jak i lepszych, lecz najlepiej wspominało mu się dzień, w którym Prusy prawie przefarbował ją na niebiesko w praniu. 

          Aż nagle, jego uwagę przykuło zielone pudełeczko, które wystawało spod innych ubrań. Zaciekawiło go to, a nie sądził, że Gilbert miałby coś ciekawego do chowania w takim małym obiekcie, więc jeszcze bardziej się zainteresował. Sam nie wiedział czemu, ale pomyślał o tym, że Prusy trzyma tam narkotyki, lecz szybko wykluczył tę opcję. Ciekawość go zżerała, żeby zobaczyć co takiego się tam kryje, jednak coś mu mówiło, żeby to zostawić w spokoju, i że w swoim czasie dowie się co tam jest. 

          -Gilbert, co to za pudełko?! - Polska musiał wiedzieć co tam się kryje, choć niechętnie podchodził do otworzenia pudełka. Mogła przecież tam być jakaś niespodzianka, a wolał kiedy niespodzianki nie były zniszczone, a mógł sobie teraz ją zniszczyć. O ile w pudełeczku jest coś dla niego. Prusy, kiedy usłyszał coś o pudełku, zaczął łączyć fakty. Wczoraj chował do tej walizki z białą bluzą pudełko z pierścionkiem zaręczynowym, więc pewnie o to chodziło teraz Feliksowi. Gilbert przeklął swoją inteligencję i wszystko na czym ten świat stoi, rozpoczynając swój szybki bieg do pokoju, byle pchła nie dorwała pierścionka przed czasem. 

          -Feliks, w tej chwili to zostaw! - Albinos wyrwał przedmiot blondynowi, który zupełnie nie rozumiał jego zachowania. Nie mogło to być coś aż tak ważnego, że nie mógł zobaczyć co tam się ukrywa. Białowłosy czasami był taki przewrażliwiony i głupi, że zielonooki nie mógł w to, że dalej jest z nim w związku, ale kochał go, więc nie widziało mu się kończenie tej pięknej więzi między nimi, a więź była mocna. 

          -O co ci chodzi? Tylko spytałem, a ty się od razu denerwujesz. - Prusy odłożył pudełko na szafkę, żeby później schować je do lepszego miejsca. Teraz i tak wychodzą z domu i Polska nie będzie miał okazji na niszczenie sobie zaręczyn. Gilbert bez słowa wyjął pieniądze z kieszeni bluzy i pociągnął za sobą Feliksa, byle temat tajemniczego pudełeczka został zakończony. 

          -Kazałem ci tylko wziąć pieniądze, a nie przeszukiwać całą walizkę. Ręce lgną ci tam, gdzie nie powinny. - Blondyn fuknął i wyrwał rękę Prusakowi, nie chcąc dalej słuchać jego głupot i pokazać jaki jest obrażony jego słowami. W rzeczywistości, nie był obrażony, ale czasami można poudawać. Może faktycznie nie powinien tak grzebać w rzeczach ukochanego, lecz ciekawość jest ludzka i to nic zaskakującego. 

          -Dowiem się kiedyś, co jest w tym pudełeczku? - Prusy zastanowił się nad tym pytaniem. Zależy, kiedy się oświadczy i w jakich warunkach. Możliwe, że niedługo Polska odkryje odpowiedź na nurtujące go pytanie, a bardzo możliwe, że oświadczy się Feliksowi jeszcze na tej podróży, ewentualnie zaraz po powrocie do domu, do Warszawy. Albo do domku pchły na mazurach, bo tam bardzo sympatycznie jest. 

          -Jak będziesz grzeczny, to już niedługo. - Polska uśmiechnął się promiennie i przytulił do Prus, ofiarując mu swoją radość spowodowaną tą odpowiedzią. Gilbert cieszył się z tej reakcji i najchętniej już by oświadczał się Feliksowi, lecz trzeba zaczekać jeszcze przynajmniej tydzień. Niech emocje trochę opadną i dopiero potem. Im dłużej będzie zwlekać, tym większe prawdopodobieństwo, że pchła będzie bardziej szczęśliwa z powodu zaręczyn. Nie wiedział skąd miał takie przekonanie, ale wolał go sobie nie psuć. 

*** 

          Prusy i Niemcy zdychali po tym, jak Meksyk ich poczęstował jednym ze swoich regionalnych, ostrych specjałów na mieście. Nie byli gotowi na coś takiego, chociaż ostrzegał, że będzie ostro. Jeszcze nie mieli wody przy sobie, a księżniczki gdzieś zaginęły w sklepie podczas kupowania czegoś do picia. I tak było już minimalnie lepiej, chociaż Austria dalej się z nich śmiał, a obydwoje nie lubili jak się z nich śmiano. Ciekawe jak Roderich by się czuł, gdyby dano mu coś tak ostrego do zjedzenia i nie mógł tego czymkolwiek popić. 

          -Już tak się nie krzywcie, przecież jest dobrze. Lepiej powiedzcie, co chcecie zrobić w najbliższym czasie. - Ludwig sobie postanowił, że oświadczy się Feliciano u Kuby, a Gilbert nadal się zastanawiał, więc nie za bardzo miał szanse na duży udział w tej rozmowie. Mimo tego, chciał jakoś się do niej włączyć, a miał kilka małych porad dla młodszego. Może lepiej będzie zająć się swoimi zaręczynami, a nie mieszać się do cudzego życia. 

          -A co możemy planować w najbliższym czasie? Będziemy myśleć o oświadczynach i tyle. - Odpowiedział blondyn i wziął głęboki wdech, rozglądając się za Włochami. Naprawdę potrzebował tej wody, a Feliciano zwlekał z przyniesieniem jej. Chciał wiedzieć czym mu zawinił, że musiał czekać na upragniony ratunek swojego podniebienia. Białowłosy przypomniał sobie o wczorajszych słowach Słowacji. Może faktycznie nie powinien oświadczać się teraz pchle, ale nie mógł im zabronić rozwijania związku. Nic nie powinno im w tym przeszkodzić. 

          -Jest mały problem. - Powiedział cicho Prusy sprawiając, że bracia na niego spojrzeli i w końcu zainteresowali jego gadaniem. Ich wzrok wręcz krzyczał, żeby zaczął mówić, bo są zainteresowani kolejnymi problemami. - Wczoraj dzwonił do mnie Słowacja i powiedział, żebym nie robił teraz jakichś większych kroków w stronę Feliksa. Na przykład, że mam unikać teraz oświadczyn. Stwierdził, że Feliks powinien teraz zainteresować się rodziną i polityką, a nie rozwijaniem związku. Nie zgodziłem się na jego prośbę i się rozłączyłem, jednak dalej o tym myślę. - Austria i Niemcy przyznali, że trzeba być skończonym debilem, żeby zabraniać komuś być szczęśliwym w związku i pielęgnować go. Nie mieli co się dziwić, Jakub nigdy nie przeżył prawdziwego zakochania, więc nie mógł zrozumieć jakie to wszystko może być ważne dla Feliksa i Gilberta. 

          -Nie słuchaj się go. To tylko gadanie przewrażliwionego, młodszego brata, który chce zrobić z rodzinnej tragedii nie wiadomo jaką atrakcję i powód do rezygnowania z dbania o swoją miłość. Faktycznie, wypadek samochodowy Czech jest okropnym wydarzeniem, ale nie powodem do tego, żeby Feliks miał wycofywać się z czegoś, co jest dla niego takie ważne. Nie rezygnuj z zaręczyn, nikt nie może ci tego zabronić. - Roderich sam nie wiedział czy jego słowa mają sens, lecz zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i chciał pomóc. Możliwe, że na rzecz dobra związku brata i jego partnera, bagatelizował teraz wypadek Radmili, jednak przejmował się na swój sposób obydwiema sprawami i można było pogodzić narzeczeństwo z rodziną. 

          -Nawet nie mam zamiaru się go słuchać, nie będzie gówniarz mi mówił co mam robić, ale zacząłem obawiać się o Feliksa. Bardzo możliwe, że Słowacja coś mu nagada, zacznie bardziej martwić się o siostrę, a kiedy przyjdzie czas na oświadczyny, to mi odmówi i poleci do Pragi, byle być z rodzeństwem. - Starali się zrozumieć obawy starszego. Ludwig po części rozumiał jak to jest mieć partnera, który ma wkurzające rodzeństwo, które najchętniej by zabroniło ci kontaktu z ich małym, słodkim i niewinnym braciszkiem. 

          -Wytłumacz sobie wszystko z Jakubem, a kiedy Radmila się obudzi, to porozmawiaj również nią, a przynajmniej niech Jakub przekaże ci jej zdanie na temat oświadczyn. Zdanie rodziny w tym temacie również jest ważne, jednak nie powinni ci zabraniać takich rzeczy, bo to twoja i Feliksa sprawa. Wytłumaczycie sobie wszystko i będą zaręczyny. 

          -Jakie zaręczyny? - Włochy przytulił się mocno do Niemiec, przyprawiając go prawie o zawał. Nie spodziewali się teraz księżniczek, który w końcu wracały z wodą. Ile można kupować coś do picia?! Feliciano miał ogromną nadzieję, że chodziło o zaręczyny jego i Ludwiga, lecz chyba nie o tym rozmawiali. Wszyscy się cieszyli, że Feliks i Erizabeta szli gdzieś tam w oddali i spokojnie rozmawiali. 

          -Niedługo kolega Ludwiga będzie oświadczać się swojej dziewczynie, nic ciekawego. - Odpowiedział fioletowooki, ponownie ratując dupę braci ze słabej sytuacji. Rudzielec przytaknął na te słowa i podał butelkę z wodą partnerowi, dokładnie obserwując jak szybko zaczyna z niej pić wodę. Na swój sposób, było to dość urocze. Po chwili, Niemcy dał Prusakowi się napić z tej samej butelki, co było dla Austrii strasznie ohydne, lecz dalej lepsze od tych wszystkich obrzydliwych obrazków z udziałem jego braci. Fandom jest taki zjebany. 

          -No dobrze Gilbert, po prostu się nie łam i rób swoje. Jakiś szczyl nie będzie ci zabraniać pewnych rzeczy. - Dodał jeszcze Roderich, chcąc na dobre podsumować tę krótką rozmowę. Feliciano nie za bardzo rozumiał o co chodzi, ale nie było to teraz zbyt ważne. Ważniejszy był sam fakt, że Ludwig planował coś ważnego i nie mógł się tego doczekać. 

*** 

          Nadchodziła kolejna cudowna rozmowa z Kanadą, na którą Francja czekał tak bardzo. Uwielbiał rozmawiać ze swoim ukochanym i bardzo nie mógł doczekać się spotkania z nim, a nie widzieli się tyle miesięcy. Chciał go przytulić, wycałować, pójść na romantyczną randkę i po prostu być z Matthew. Cieszyło go, że zostało jeszcze trochę ponad dwa tygodnie, a będą mogli spędzić ze sobą tydzień. Ten tydzień również miał być ostatnim tygodniem wycieczki. Dziwnie będzie wrócić do domu i ponownie się ustatkować, wracając do swoich codziennych, starych zajęć. Może nie będzie tak źle. 

          Wybrał numer do partnera i czekał, aż ten odbierze. Pragnął ponownie usłyszeć głos Kanady, jego śliczny śmiech i prawić mu kolejne komplementy i słodkie słówka, wyobrażając sobie jaki zarumieniony Matthew musi teraz być. Lot do niego był rzeczą, jakiej chciał najbardziej na świecie. Nawet na ponownej potędze tak mu nie zależało, jak na ponownym zobaczeniu się z ukochanym. 

          -Witaj, Matthew! Tak bardzo się za tobą stęskniłem i chciałbym porozmawiać o tym co u ciebie, co u mnie i inne takie pierdoły. Opowiadaj co się wydarzyło w twoim życiu, kotek. 

          -Rozmawialiśmy ze sobą niecałe dwie godziny temu. - Odpowiedział zmieszany Kanada, ale nie narzekał na szansę następnej rozmowy z Francją. Uwielbiał z nim rozmawiać. Z każdą rozmową poznawali się jeszcze bardziej, a ich miłość do siebie tylko się nasilała, a o to chodzi przecież w związku. Ciekawiło go, czy ta rozmowa również będzie trwała trzy godziny. 

          -I co z tego? Gdybyśmy byli obok siebie, to rozmawialibyśmy cały czas. Niedługo będziemy mieli szansę się spotkać, a wtedy cię nie zostawię już na długo. - Obydwoje zaśmiali się cicho i jeszcze bardziej nie mogli doczekać się spotkania. Zostały przeszło dwa tygodnie, powinno szybko zlecić. Chociaż, Polska pewnie chciał, żeby ta podróż już dobiegała końca, lecz wszystko kiedyś się kończy. 

          -Planujesz jakąś niespodziankę na to spotkanie? - Francis zastanowił się nad tym i przyznał, że jest trochę idiotą. Przecież nie powinien zaszczycać Matthew nicością, jakiś prezent zawsze jest mile widziany. Kwiaty były zbyt dużym banałem, który może cieszył, ale Matt zasługiwał na coś lepszego. Biżuterii Kanada nie lubił, więc może miś będzie dobrym pomysłem. Matthew ma misia, co za tym idzie, chyba lubi misie. Francis dalej obawiał się tej białej kulki. 

          -Nie będę ci niczego zdradzać, to ma być niespodzianka. - Kanada należał do cierpliwego typu ludzi, a w dzisiejszych czasach bardzo się pochwalało cierpliwość. Nie zostało dużo czasu, tylko kilka dni i otrzyma tę niespodziankę od Francji. Mimo swojej cierpliwości, był zaciekawiony co takiego wymyśli i mu podaruje. Nie powinien pozostawać gorszy, więc również zrobi coś dla Francisa, na dobry początek ponownego spotkania się po wielu miesiącach. 

          -No dobrze, rozumiem twoją decyzję. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. 

          -Spokojnie, o takie rzeczy nie musisz się obawiać. - Francja uśmiechnął się promiennie i ponownie sobie przyznał, że zakochał się w najcudowniejszej istotce na ziemi. Kanada był taki uroczy, cudowny, i robił świetny obiad, a przynajmniej tak mówił USA. Wierzył mu na słowo w tym temacie. Nie pozostawało im nic innego, jak porozmawianie na inne ciekawe tematy, które na pewno wiele wniosą do ich związku. Musieli dbać o siebie nawzajem. 

*** 1940, lipiec *** 

          Anglia był zdenerwowany i nie wiedział co ze sobą zrobić. Jego kraj był właśnie w niebezpieczeństwie, a mu nie pozwolono walczyć, bo niby jest za duże zagrożenie. Nie dziwił się, że tak mówiono, skoro ten nazistowski skurwiel i faszystowski idiota dostali pierdolca w swoim towarzystwie i postanowili podbić sobie Europę. Momentalnie stracił do nich jakikolwiek szacunek, a w dwudziestoleciu międzywojennym wydawali się spoko znajomymi. Jak widać, pozory mylą. 

          Może dostał pomoc kilku krajów i mógł liczyć na ich wsparcie, lecz nadal się martwił i nie chciał stracić swojego powodu do dalszego życia. Nie mógł pozwolić wrogowi na zniszczenie jego życia, jak i pozostałych personifikacji i tysięcy ludzi. Musieli walczyć, nawet jeżeli walka będzie ciężka i zginie wiele osób. Cel uświęca środki. Mimo tego, nie mógł tak po prostu wejść na pole bitwy, wziąć jakiś samolot i walczyć. Szybko mi go zdjęli i kazali wrócić do bezpiecznego miejsca. 

          Aż nagle usłyszał jak drzwi od jego pokoju się otwierają. Miał nadzieję, że to jakiś z polityków przyszedł i chce pozwolić mu walczyć, jednak rzeczywistość okazała się przykra i zawiodła go. Nie był zadowolony z tej wizyty, a wręcz przeciwnie. Okazało się, że swoją obecnością zaszczycił go pan "bohater" i tchórz, czyli uwielbiany przez siebie samego, Stany Zjednoczone. 

          -Idź stąd. - Powiedział na wstępie Arthur i odwrócił się od gościa, który zdecydowanie wykazywał chęci porozmawiania z nim. Po co w ogóle tutaj przyszedł? Mógł dalej siedzieć w Waszyngtonie i udawać, że nic się nie dzieje. Tak byłoby najlepiej, a nie udaje, że z dnia na dzień zaczął się interesować. 

          -Nie musisz być od razu taki oschły, Artie. - Alfred usiadł obok przyjaciela, którego lubił trochę za mocno, ale nie mógł z tym zrobić czegokolwiek. Jak to mawiają, serce nie sługa. Na wojnie może nie było za dużo miejsca na miłość, lecz jakiś kąt zawsze się znajdzie. Teraz go znalazł i chciał dobrze go wykorzystać. 

          -Nie nazywaj mnie tak, idioto. Po co przylazłeś? - Niebieskooki się zaśmiał i spojrzał przed siebie. Widoki obecnego Londynu nie były zbyt przyjazne i cholernie raniły jego serce. Wyobrażał sobie, co takiego musi teraz czuć Anglia. Ból, cierpienie, tracenie czegoś co wiele dla niego znaczy. Musieli pozostać dobrej myśli i walczyć do ostatniej kropli krwi. Uśmiechnął się do blondyna, powodując u niego lekkie ciarki. Chciał jakoś go wesprzeć. 

          -Miałem ochotę na zobaczenie się z tobą i okazanie ci małej pomocy. Wiem, że teraz ci ciężko i nie wiesz co ze sobą zrobić, ale nie łam się! Przecież będzie dobrze i na pewno wygrasz tę bitwę. - Anglia mógł zaprzeczać i się kłócić, lecz dzięki tym słowom, zrobiło mu się cieplej na sercu. I pomyśleć, że Francja zawsze mówił, że jego serce jest z kamienia i nie może odczuwać sympatii i tego cudownego ciepła w środku. Nadal był człowiekiem i miał uczucia. Również potrzebował miłości, jednak nie sądził, że dostanie ją od USA. Za wiele ich dzieliło, żeby tak po prostu zostać parą. Kochał go, a nie wiedział jak się za to zabrać. 

          -Dziękuję? Nie wiem co odpowiadać w takich momentach. - Alfred zaśmiał się głośno, powodując u Arthura większe zdenerwowanie. Ktoś mógł usłyszeć, nikt nie mógł ich teraz znaleźć. USA westchnął i spojrzał głęboko w zielone oczy Anglii. Sam nie wiedział czy to jest zwykłe zauroczenie, czy może już miłość, ale to nie było ważne. Wiedział czego chce od życia, a tym czymś, raczej kimś, był Arthur. 

          -Nie musisz odpowiadać. Wystarczy mi twój uśmiech. - Zielonooki się zarumienił i stwierdził, że dałby wszystko, żeby tego idioty teraz tutaj nie było. To nie był czas na jakieś lipne romanse, musieli walczyć i Alfred powinien to zrozumieć, a nie dalej udawać, że nic się nie dzieje. Działo się wiele rzeczy i świat potrzebował jego pomocy, zanim wszystko będzie kompletnie stracone. 

          -Masz jeszcze jakieś powody do bycia tutaj? - USA zastanowił się nad tym pytaniem, niepewnie rozważając wyznanie miłości. Było to ryzykowne w tych czasach, a miłość będzie mogła jeszcze bardziej namieszać im w głowach. Woleli tego uniknąć, gdyż teraz na pierwszych miejscach były kraje i polityka. Jednak nie mógł rezygnować ze swoim uczuć, które kształtowały jego osobę, niezwykle świetną osobę. Zasługiwali na szczęście nawet podczas wojny. 

          -Chciałbym ci coś powiedzieć. - Arthur zaczął obawiać się zamiarów Alfreda, lecz lepiej będzie go najpierw wysłuchać, zamiast automatycznego rzucania się na niego i zachowywania się, jak baba z okresem. Może ich relacje nie były fantastyczne, ale umieli normalnie porozmawiać i trzeba to udowodnić. - Wiele dla mnie znaczysz i chciałbym, żebyś był bezpieczny i dobrze żył. Chciałbym otoczyć cię opieką i walczyć obok ciebie, lecz rząd mnie od tego pomysłu odciąga. - Niebieskooki zaczął przybliżał się do przyjaciela, przyprawiając jego serce o szybsze bicie, a samego blondyna o bycie bliskim zawału. Obydwoje się zarumienili, kiedy ich usta były już blisko siebie. Tak mało ich dzieliło od pocałunku. 

          -Alfred, nie możemy tego zrobić. Nie ma teraz na to czasu i miejsca. - Anglia odsunął się, wstał i wyszedł z pokoju, pozostawiając Stany Zjednoczone zdziwione i załamane. Może wojna faktycznie nie była dobrym czasem na miłość, lecz naprawdę nie powinni jej tak wykluczać. Miłość może sprawić, że cierpienie będzie mniejsze, a problemy rozwiążą się same, chociaż brzmiało to tak nieprawdopodobnie. 

*** 

          III Rzesza i Włochy spokojnie obserwowali swoje małe dzieło, które tylko było wstępem do prawdziwego piekła, jakie miało mieć niedługo miejsce. To był ich plan doskonały, który miał dać im upragnione szczęście i władze, a czekali na to wszystko zdecydowanie za długo. W końcu wzięli sprawę w swoje ręce i życie zaczęło się idealnie układać. Coś im mówiło, że taki dobry stan rzeczy dla nich niedługo się zakończy, ale trzeba żyć chwilą. Nie było sensu w zamartwianiu się, chociaż Ludwig miał w sobie resztki rozsądku. 

          -Co zrobimy, kiedy wygramy? - Spytał Feliciano i złapał sojusznika za rękę. Nie było niczego złego w tym geście, a jednak Ludwig wyrwał swoją dłoń i trochę się odsunął. Rudowłosy nie przejął się tym za bardzo i dalej patrzył przed siebie, wyobrażając sobie idealny świat, w którym rządzi razem ze swoim przyjacielem, którego zdecydowanie nie powinien kochać. Szczególnie w tych czasach. 

          -Całą wojnę? - Włochy przytaknął i uśmiechnął się promiennie, minimalnie tym onieśmielając Niemca. Tylko jego uśmiech tak na niego działał, tak uspokajająco. - Będziemy nareszcie szczęśliwi. Może damy kilka kilometrów Japonii, albo go zdradzimy, jak reszta świata nas. Kiedy wygramy i przejmiemy kontrolę nad światem, będziemy mogli normalnie żyć. W końcu będziemy szczęśliwi. 

          -Zostaniemy jednym krajem? - Spytał nagle Feliciano. Ludwig był zdziwiony tym pytaniem i na początku uznał je za nieodpowiednie, jednak po chwili i tak się cicho zaśmiał i stwierdził, że jego przyjaciel był niezwykle dziecinny momentami. Wspólny kraj pewnie będzie dziwnym pomysłem i ich rządy się na to nie zgodzą, ale może mogliby spróbować. Najpierw trzeba wygrać wojnę, żeby zyskać szczęście i dobre życie, którego nie mogły im dać inne kraje, a tylko ich bardziej dobijały. 

          -Jeżeli będzie taka możliwość, to bardzo chętnie. - Odpowiedział żartobliwie blondyn, lecz złotooki nie odczuwał ani odrobiny żartu i sarkazmu w jego słowach. Wolał, żeby Włochy nie nastawiał się na nie wiadomo co. Jeszcze wszystko może się wydarzyć, a ich życie może stać się jeszcze gorsze. 

          -Kocham cię. - Powiedział Feliciano i przytulił Ludwiga, kątem oka patrząc na ich destrukcyjne dzieło. III Rzesza nie chciał wierzyć w to, co powiedział mu właśnie Włochy. Pewnie chodziło o miłość platoniczną, czysto przyjacielską, a nie jakieś romantyczne uczucie, dla którego nie było miejsca na wojnie. Nie mogli się ze sobą związać, był przecież mocny zakaz tego. Nie mógł uwierzyć w to, że Feliciano tak łatwo ignoruje takie zakazy. 

          -Tak, na zawsze pozostaniemy przyjaciółmi. - Rudowłosego zabolały trochę te słowa. Nie chodziło mu o samą przyjaźń, nawet jeżeli ich miłość i związek byliby potępiani w tych czasach. Może kiedyś nastaną lepsze czasy, w których będą mogli być razem. Kiedyś na pewno będą mogli dzielić swoje zmartwienia, marzenia i czas. Na pewno kiedyś będą mogli być ze sobą w związku, gdzie nie będzie wiecznych bitew i rozlewu krwi. 

*** 18 października *** 

          Niemcy czuł potrzebę pochwalenia się komuś, co już zrobił w stronę oświadczenia się Włochom. Nie uważał kupna pierścionka zaręczynowego za jakieś ogromne osiągnięcie, lecz niektórzy mieli prawo wiedzieć na jakim poziomie już jest. Stwierdził, że odpowiednią osobą do tego będzie Włochy Południowe, bo przecież jest bratem Włoch Północnych i doskonale mu powie, czy taki pierścionek będzie odpowiadać Feliciano, a powinien. Był taki skromny i ładny. Idealnie będzie się prezentować na palcu tego rudzielca. 

          Wybrał numer do Lovino i czekał, aż ten odbierze od niego połączenie. Zastanawiało go ile jeszcze będzie trwał taki dobry stan rzeczy. Przecież Romano nie mógł być wiecznie tak dobre nastawiony, więc niedługo pewnie złoży mu wizytę i niecenzuralnie mu powie co o nim sądzi i gdzie może sobie ten pierścionek wsadzić. Był prawie pewny, że wtedy Włochy Południowe by zabrał brata do Rzymu i zabronił kontaktu z nim. Taki obrót sytuacji nie był dla niego najlepszy. 

          -Czego chcesz, idioto? - Niemcy już wiedział, że okres litości dla niego dobiegł końca. Mógł się tego spodziewać. Zastanowił się nad tym, czy mówienie o swoich postępach będzie dobrym pomysłem, a nie podobała mu się wizja cholernie wkurzonego Włocha, który już do niego leci z karabinem maszynowym. Był za młody, żeby umierać. Spojrzał na czerwone pudełeczko z pierścionek i przyznał sobie, że przecież raz się żyje i reakcja starszego Vargasa nie będzie taka zła. 

          -Kupiłem już pierścionek zaręczynowy dla Feliciano. Myślę, że bardzo mu się spodoba i będzie wdzięczny za taki podarunek, jednak i tak ważniejsze są same zaręczyny. Dalej zastanawiam się jak za to się zabrać, lecz pewnie samo jakoś wyjdzie. Co o tym sądzisz? - Lovino bardzo chciał wiedzieć, dlaczego Ludwig mu o tym wszystkim mówi. Pragnął go dobić? Od zawsze wiedział, że ten ziemniak jest zimnym draniem, ale nie sądził, że aż tak. Naprawdę musiał go nienawidzić, skoro jeszcze przypominał mu o swoich zamiarach. 

          -To chyba dobrze. Jeśli nie kupiłeś Feliciano jakiegoś gówna, to na pewno się ucieszy i z wielką chęcią zgodzi się na narzeczeństwo, a późniejsze małżeństwo. Musisz pozostać dobrej myśli, czy coś. - Niemcy był mile zaskoczony tą reakcją, chociaż wyczuwał nutkę sztuczności w słowach Włoch Południowych. Przynajmniej na niego nie krzyczał, a to był sukces. Szkoda, że ich relacje nie były takie dobre od samego początku. - Powiedz konkretnie jaki jest ten pierścionek. 

          -Jest z białego złota, z tanzanitem i ozdobnymi cyrkoniami na bokach. - Lovino musiał przyznać, że ten krążek musiał być naprawdę ładny, chociaż najpierw musi zobaczyć go na żywo, a dopiero później takie rzeczy stwierdzać. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby zobaczyć tę błyskotkę, a dobrym sposobem na to będzie przyjazd do tego kartofla. No dobra, mógł poprosić o zdjęcie, ale Hiszpania lubił przeszukiwać mu telefon, a skoro Antonio jest idiotą, to przypadkowo zdjęcie wyląduje na Grupie Światowej i wszystko zobaczą co szykuje Niemcy. Wolał nie niszczyć mu planów, zrobił to wystarczająco dużo razy. 

          -Niech taki już będzie. Teraz musisz zadbać o dobry, romantyczny klimat w trakcie oświadczyn i najlepiej będzie, jeżeli postarasz się z wyborem miejsca do tego i dopniesz swój wygląd na ostatni guzik. Ten moment musi być wyjątkowy, a nie jakiś zwykły. - Niemcy nie sądził, że Włochy Południowe postanowi mu pomóc w tej kwestii. Sam wiedział o takich rzeczach i nikt nie musiał mu o nich mówić. No dobra, pewnie o nich zapomni w trakcie zaręczyn, bo mózg mu się przegrzeje, jednak musiał pozostać dobrej myśli. 

          -Mam nadzieję, że naprawdę nie masz nic przeciwko tym oświadczynom. Wolałbym uniknąć problemów z tobą związanych. - Romano westchnął i na myśl przyszły mu wszystkie wydarzenia, w których pokazywałam Ludwigowi jak bardzo go nienawidzi i jak cholernie nim gardzi. Można powiedzieć, że tego żałował, lecz czasami miło się wracało wspomnieniami do tamtych dni. 

          -Staram się zmienić w lepszą osobę, więc wobec ciebie również powinienem być sympatyczniejszy i lepiej cię traktować. Dobrym początkiem na to jest przestanie cię wyzywania, mówienia jakim jesteś przegrywem życiowym i pozwolenie na rozbudowanie związku z Feliciano. Powinieneś się z tego cieszyć, a nie jeszcze narzekać. 

          -Przecież nie narzekam. Bardzo cieszę się z twojej zmiany i liczę na to, że wyjdzie z tego coś więcej, niż tylko kilka obietnic. - Włochy fuknął i momentalnie stracił ochoty na dalszą rozmowę z Niemcem. Gadanie z nim nie było jego obowiązkiem, więc mógł się teraz rozłączyć, choć nie będzie to zbyt uprzejme zagrania. Pomyślał, że jeszcze ten jeden raz może zachować się niczym cham i debil, co za tym idzie, rozłączył się i odłożył telefon. Ludwig był zadowolony z postępowania Lovino. 

          W tym samym czasie, Romano wzdychał wielce zmęczony życiem i zastanawiał się nad dalszymi zagraniami. Wydawało mu się, że nie powinien tak bezczynnie siedzieć w domu, więc logiczne będzie ruszenie się z niego i nie siedzenie wiecznie w jednym miejscu. Z drugiej strony, nie widziało mu się spędzanie czasu z jakimiś debilami, a jedyną osobą godną towarzystwa, był tylko jego brat, którego chciał jakoś wesprzeć w tym czasie. Oświadczyny tego kartofla mogą być takie traumatyczne. 

          -A dlaczego znowu jesteś taki zdenerwowany, Lovi? - Hiszpania wszedł do sypialni, dalej uśmiechając się w ten swój wkurzający sposób. Tak, Włochy dalej u niego siedział, mimo akcji sprzed kilku dni z tym niespodziewanym wyznaniem miłości i próbą pocałowania. Można było zauważyć, że Antonio jest trochę przygaszony po tym wydarzeniu, ale starał się zachowywać normalnie i pokazywać, że nie zrobiło to na nim większego wrażenia. A zrobiło okropne wrażenie. 

          -Wydaje ci się, jest dobrze. Niemcy już kupił pierścionek zaręczynowy Feliciano, więc niedługo mogę spodziewać się od brata wesołej nowiny. - Hiszpania przytaknął i usiadł obok gościa, który miał niedługo od niego wyjeżdżać. Nie chciał już się z nim żegnać, nie widzieli się tyle czasu, a tydzień nie nadrobi kilku miesięcy nieobecności. Zrobiłby wszystko, żeby zatrzymać przy sobie Włocha, ale nie wiedział jak. 

          -Mam wrażenie, że nie jesteś z tego zadowolony. - Włochy zerknął niepewnie na przyjaciela, zastanawiając się nad jego słowami. Miał sceptyczne podejście do sprawy, nadal nie zaufał całkowicie Niemcowi po pewnych wydarzeniach, ale miał pewność i przekonanie tego, że Feliciano jest z nim szczęśliwy i ma w nim oparcie. To było takie trudne do ogarnięcia. 

          -Naprawdę jest dobrze. Może jestem trochę zmartwiony, ale tragedii nie ma. - Antonio przytaknął i powoli objął Lovino ręką, jakby bał się, że zareaguje tak jak poprzednio. Nic takiego nie nastało, co go zaskoczyło, a było kompletnie inaczej. Romano wtulił się w niego i trochę przymknął oczy. Krótka drzemka dobrze mu zrobi, a nie miał niczego konkretnego do roboty na chwilę obecną. Antonio raczej się nie obrazi jak zrobi sobie z niego chwilową poduszkę. 

*** 

          Prusy czuł, że musi wytłumaczyć wszystko Słowacji. Nie mógł żyć w takiej niepewności i miał prawdo do tego, żeby mieć świadomość planów partnera jego brata. Jakub również musiał wypowiedzieć się w tym temacie, powiedzieć Gilbertowi o swoim zdaniu, lecz jeżeli zabroni mu oświadczyć się Feliksowi, to będzie zmuszony ponownie się rozłączyć i oznajmić Polsce, że ma niezwykle wkurwiające rodzeństwo, które niszczy mu plany na przyszłość. Miał w sobie dobre nadzieje i z nimi właśnie wybierał numer do brata pchły. Trochę zajęło, aż Słowacja raczył odebrać. Pewnie dalej siedział w szpitalu u siostry i nie miał czasu na rozmowę. 

          -Coś się stało? - Spytał na starcie Słowacja, będąc trochę zdziwiony tym telefon po niedawnym, nagłym rozłączeniu się przez Prusy. Pewnie teraz dostanie jakieś wytłumaczenia, a zasługiwał na nie. Może nie zrobił dobrze prosząc Gilberta o kompletne danie Feliksowi spokoju, lecz mógł spróbować go zrozumieć i ich sytuację rodzinną i polityczną. 

          -Chciałbym ci powiedzieć coś ważnego. Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko temu. - Jakub zaciekawił się i trochę nastawił na najgorsze. Na pewno nie będzie to coś złego, chociaż o tym czymś miał dopiero się przekonać. 

          -No dobrze, zaznajom mnie ze swoimi decyzjami. - Białowłosy dalej rozważał ukrywanie zaręczyn do samego dnia, w którym będą one miały miejsce. Kłócił się sam ze sobą, chociaż i tak bardziej popierał opcję powiedzenia zielonookiemu o wszystkim. Zasługiwał na prawdę i musiał mu ją powiedzieć, nieważne jakie ogromne konsekwencje to przyniesie. I tak zrobi swoje i nie będzie się nikomu przymilał. Postanowił też walnąć prosto z mostu. 

          -Chcę niedługo oświadczyć się Feliksowi. Mam już pierścionek zaręczynowy, więc nie jesteś w stanie mnie powstrzymać. Mówię ci to, bo stwierdziłem, że zasługujesz na życie ze świadomością tego, co niedługo planuję zrobić. Liczę na akceptację z twojej strony i to, że przekażesz wszystko Radmili, kiedy ta się obudzi. - Słowacja był mocno zdziwiony tą informacją. Nie spodziewał się takich planów i Prus i sądził, że nie będzie jeszcze gotowy na taki ogromny krok i odpowiedzialność, lecz jak widać, pozory ponownie zaczęły mylić. 

          -Jestem zaskoczony... Nie wiem co o tym sądzisz, ale wygląda na to, że nie jestem w stanie wybić ci tego pomysłu z głowy. Liczę tylko na to, że dobrze zajmiesz się Feliksem, będziecie dobrym narzeczeństwem, a potem małżeństwem. Będę też wdzięczny, jeżeli pomożesz mu z krajem i polityką, byłoby miło. - Gilbert był w stanie zgodzić się na taki układ, tak długo jak nikt nie będzie mu zabraniać budowania związku. Dziwiło go lekko, że Jakub nie zareagował krzykiem i kłótnią. Nie mógł narzekać, cieszył się z takiej reakcji. 

          -Nie będziesz na mnie krzyczał czy coś? No wiesz, niedawno mi mówiłeś, żebym nie robił jakichś większych ruchów w stronę Feliksa, i że powinien zająć się rodziną i polityką, a teraz zgadasz się na to, żebym mu się oświadczył. - Brązowowłosy zaśmiał się, co jeszcze bardziej zdziwiło albinosa. Coś mu tu nie grało, ale i tak nie miał czegoś przeciwko. Lepsze pozwolenie od natychmiastowego zakazu. 

          -Nie mam problemów z tym, że chcesz uszczęśliwić Feliksa. Nie mam do ciebie jakichkolwiek zastrzeżeń, jak Radmila. - Białowłosy przytaknął na te słowa i zastanowił się, czym sobie zasłużył na taką niechęć ze strony Czech. Naprawdę chciał, żeby przeżyła i mogła normalnie żyć, jednak miał do niej niechęć za to, że tak bardzo go lubiła atakować za dosłowne nic. Przeszkadzał jej jego związek z Feliksem? Przecież nie byli toksyczny, nie powinna mieć z tym problemów. 

          -No dobrze, cieszy mnie twoja reakcja. Nie muszę się obawiać, że niedługo ci się coś odmieni? - Słowacja zastanowił się nad tym pytaniem, po chwili dochodząc do wniosku, że jeśli nie będzie jakichkolwiek problemów z narzeczeństwem jego brata i Prus, to zdania nie zmieni. Po prostu nie będzie wtedy takiej potrzeby, a poważnie nie ma takich humorków, jak czasami ma Radmila. Już tęsknił za jej zachowaniem. 

          -Spokojnie, takie rzeczy tylko u reszty Słowian. Powinieneś się ich obawiać, a nie mnie. - Gilbert zaśmiał się nerwowo i pomyślał nad reakcją Rosji. To będzie trudne do przeżycia, no chyba, że zrobi niezwykle dobre wrażenie na rodzinnym obiedzie, na który pewnie zostanie zaproszony przez Ukrainę zaraz po zaręczynach. Bo przecież wtedy będą prawie jak rodzina, prawda? Według niego, jak najbardziej, chociaż wolałby, żeby jego pchła miała normalniejsze rodzeństwo i kuzynostwo. 

*** 

          Wieczór zlatywał w przyjaznej i spokojnej atmosferze, co było stosunkowo rzadkością dla nich. Nie narzekali na ten spokój, jaki między nimi zapanował. Była to dobra okazja do wyciszenia to porozmawiania, odpoczęcia i dalszego pomówienia o swoich planach i zamiarach, które pewnie będą szokiem dla wielu krajów świata. Niektórzy pewnie będą mieli to gdzieś, ale osoby, które są chociaż minimalnie zainteresowane, na pewno zareagują szokiem i możliwe, że również radością i gratulacjami. 

          Aż nagle, spokój został zakłócony przez wściekłą babę, której jedynie brakowało patelni w ręku i może jeszcze siekiery w drugiej dłoni. Węgry nie wyglądała na zadowoloną, chociaż w jej oczach było coś z ekscytacji i lekkiej radości. Prusy i Niemcy woleli nie wiedzieć o co chodzi, lecz życie i tak miało lepszy pomysł. Niezwykle brutalny pomysł, który pewnie będzie im się śnić przez kilka następnych nocy. 

          -Szybko mi tutaj mówić o swoich planach wobec Feliksa i Feliciano! - Erizabeta podeszła do braci Beilsmichdt, darząc ich wielce zdenerwowanym spojrzeniem. Gilbert najchętniej by stąd uciekł i pobiegł do Austrii mówiąc mu, że jego ukochana znowu zdenerwowała się za jakąś pierdołę, która jej nawet nie dotyczy. Ludwig postanowił porozmawiać z Elizą, choć raczej nie będzie to pokojowa rozmowa. 

          -Co masz konkretnie na myśli? - Spytał spokojnie blondyn, lustrując dziewczynę spokojnym spojrzeniem. Nie ma powodów do takiego wkurzenia, a jednak marnuje takie piękne uczucie na pierdołę, która i tak niedługo minie i będzie trzeba zamartwiać się czymś ważniejszym. Brązowowłosa westchnęła i stwierdziła, że jej przyjaciele prowadzą się z idiotami. 

          -Macie powiedzieć mi wszystko na temat oświadczyn, które planujecie! - Prusy i Niemcy byli zniesmaczeni faktem, że Węgry tak krzyczała, a przecież Polska i Włochy siedzieli, w którymś z sąsiednich pokoju. Obawiali się, że ci wszystko usłyszą i niespodzianka pójdzie się jebać, a tego bardzo chcieli uniknąć. Będzie cudownie, jeśli uda im się utrzymać zaręczyny w formie niespodzianki, a nie czegoś, czego księżniczki mogły spodziewać się na samym początku. 

          -Nie krzycz tak, bo jeszcze usłyszą o naszych planach i będzie niebezpiecznie. - Gilbert starał się zachować spokój, a wychodziło mu to coraz gorzej. Nie będzie się tłumaczył ze swoim zamiarów jakiejś kobiecie, która wyraźnie nie była przyzwyczajona do informacji o tym, że jej przyjaciele również niedługo będą zaręczeni. Raczej powinna cieszyć się z takiej informacji, a nie jeszcze się denerwować. 

          -Bo was pierdolnę w łeb patelnią i dopiero będzie niebezpiecznie. Nie mam problemów z tym, że chcecie im się oświadczyć, ale przeszkadza mi fakt, że robicie z tego nie wiadomo jaki problem i nawet nie chcecie podzielić się swoimi planami ze mną. I nie, zwykłe pytanie o gust waszych partnerów w pierścionkach nie jest wystarczający. - Bracia Beilsmichdt musieli przyznać, że chodziło o wyjątkowo sporą pierdołę, która nawet wykraczała z samego pojęcia pierdoły i czegoś głupiego. Mogli wdrążyć w przygotowania Elizę, lecz nie mieli na to ochoty. To był ich prywatny problem, który chcieli, żeby był tylko między nimi i trochę też Roderichem. 

          -No dobrze, co takiego byś chciała robić w sprawie tych oświadczyn? - Węgry zastanowiła się nad odpowiedzią na to pytanie, przyjmując na swojej twarzy dość spore zastanowienie. Po prostu chciała brać w tym czynny udział, a nie tylko patrzeć z boku. A też Austria dopiero jej powiedział konkretnie co planują jego bracia. Była tak chamsko pominięta, a sprawa dotyczyła jej przyjaciół, którzy byli dla niej jak bracia. Dbała o nich i chciała jak najlepiej, a właśnie jacyś idioci uważali się za speców w ich temacie. I to nie tak, że była zazdrosna. Jedynie chciała, żeby te oświadczyny były dobre i miło wspominane. 

          -Jakoś wam pomóc, a czego mogę chcieć? Może macie już pierścionki, ale i tak dalej jesteście w gównie. Kiedy w ogóle chcecie im się oświadczyć, jak to ma według was wyglądać? - Albinos jeszcze się nad tym nie zastanawiał, a niebieskooki miał jedynie wstępne plany, które i tak niedługo pewnie ulegną zmianie, bo to co miał teraz w głowie, wyglądało na takie oklepane, a to ma być od serca i naprawdę dobrze zapamiętane. 

          -Jeszcze nad tym porządnie nie myśleliśmy. Nie mamy jakichś konkretnych planów na oświadczyny, tak samo jak nie mamy zaplanowanej daty. Zrobimy to, kiedy będziemy gotowi. - Odpowiedział Prusy, nie będąc pewnym swojej odpowiedzi. Była taka banalna, jak wszystko co do tej pory zaplanował. Uważał, że zwykła kolacja w restauracji będzie wystarczająca, jednak dochodził do wniosku, że Feliks zasługiwał na coś bardziej "wow". 

          -Powinniście się nad tym powoli zacząć zastanawiać. Skoro naprawdę chcecie to zrobić i jesteście pewni swoich zamiarów, to zabierzcie się za to jak najszybciej. Wszystko może się zdarzyć przez ten czas, więc radzę zająć się tym już w najbliższym czasie. - Węgry bez dodawania innych zbędnych słów, wyszła z pokoju, pozostawiając braci Beilsmichdt samych. Dalej byli zdziwieni tą wizytą i nie do końca rozumieli jej sens, jednak nie mogli narzekać. Może faktycznie powinni już porządniej zabrać się za oświadczyny, bo jeszcze minie im ochota na i dopiero będzie problem. Chociaż wątpili w taki obrót sytuacji. 

*** 

Jest świetnie, udaję mi się pisać coraz to krótsze rozdziały. Idzie powoli, ale jednak coś tam jest. 9103 słowa w tym rozdziale. Dalej długo, lecz krócej niż poprzednio. 

Mam wrażenie, że ten rozdział jest jakiś taki spokojniejszy i... Nudniejszy? Nie no, to jest raczej za mocne określenie, ale przez to całe skupienie się na zaręczynach jest trochę zbyt nudnawo i wszystko jest do przewidzenia. Mam nadzieję, że następne rozdziały wyjdą mi lepiej i będą bardziej ciekawe. Oczywiście swoją opinię na temat tego rozdziału możecie pisać w komentarzach, nie obrażę się wtedy. 

Dalej będę się bawić w aŁtoreczkę, której popularność na wattpadzie spadła. Dawajcie gwiazdki, a będę miała dobry humor i możliwe, że będzie dobre zakończenie, chociaż niech ono pozostanie jeszcze tajemnicą. Pewnie i tak już wszyscy się domyślają jakie będzie, ale udawajmy, że tego nie wiemy. Jak pod tym rozdziałem i poprzednimi będzie 20 gwiazdek, to będę człowiekiem szczęśliwym i pełnym satysfakcji. (Czego ja wymagam, powinnam się cieszyć, że ktoś w ogóle chce to czytać. 20k odsłon nie wzięło się chyba znikąd.) 

Jak ktoś czytał dokładnie rozdział, to też pewnie wie, że Gilbert i Ludwig zakupili już pierścionki zaręczynowe. Wzorowałam się na konkretnych pierścionkach i jeżeli ktoś chciałby zobaczyć jak one dokładnie wyglądają, to tutaj daję zdjęcia. 

Pierścionek wybrany przez Ludwiga:


A tutaj pierścionek wybrany przez Gilberta:

Podobają się? Bo mi bardzo, jednak rzeczywistość jest smutna i nigdy nie będę miała takich cudeniek. 

Więc to na tyle w tym rozdziale! Mam nadzieję, że wam się podobał i czekacie na więcej. Następny rozdział będzie najprawdopodbniej w czwartek, a następnym krajem na liście jest USA. Do zobaczenia już niedługo! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro