Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[44] Pierwsze kroki

Zanim jeszcze zaczniecie czytać, chciałabym bardzo podziękować za 20k wyświetleń pod tym opowiadaniem. To naprawdę wiele dla znaczy i jestem wdzięczna, że ktoś w ogóle chce to czytać. Bardzo dziękuje i mam nadzieję, że osiągnę z Wycieczką jeszcze więcej i zostaniecie ze mną na dłużej~. 

*** 12 października *** 

          Prusy i Niemcy nie mogli znieść tego, że Austria i Węgry dalej się z nich cicho śmiali. Byli pijani, a ich świadomość została zaburzona, więc nie mogli w pełni się obronić i przeciwstawić dominującej naturze Polski i Włoch. Gdyby tylko mogli, to nigdy by nie dopuścili do tego wydarzenia. W życiu by nie poszli do tego klubu, byle tylko ochronić swoje ciało od tych małych diabłów, które tylko czekały na odpowiednią okazję. 

          Dalej byli przerażeni informacją, że byli tamtej nocy na dole. Jeszcze księżniczki uświadomiły ich o rzeczach, które mówili w trakcie stosunku seksualnego. Sprawiło to, że było im jeszcze bardziej głupio i zapragnęli zapadnięcia się pod ziemię ze wstydu. Mieli ogromną nadzieję, że niedługo Feliks i Feliciano zapomną o wszystkim i wszystko wróci do normy. Potrzebowali tego, a dopóki wszyscy się nie ogarną, to zamierzali się troszkę odizolować. A konkretnie, to zamknęli się w pokoju i pogłębiali swoje smutki. 

          -Myślisz, że to jeszcze się kiedyś powtórzy? - Gilbert spojrzał niepewnie na Ludwiga, który spokojnie przeglądał coś w Internecie. Stwierdzenie co przeglądał, trudne nie było. Pewnie dalej przeszukiwał wszystkie strony Internetowe w poszukiwaniu tego jedynego pierścionka zaręczynowego. Jakby nie mógł po prostu udać się do jubilera. 

          -Co masz na myśli? - Blondyn nie przejmował się za bardzo bratem, ważniejsze było szukanie idealnego pierścionka. Niedługo będzie trzeba pójść do jubilera, gdyż tutaj nic ciekawego nie było, a przynajmniej nic nie mógł znaleźć. Albinos fuknął wielce obrażony, że brat nie poświęca zbyt wielkiej uwagi jego słowom i temacie, na który ponoć mieli porozmawiać. 

          -Jak to co? Myślisz, że Feliksowi i Feliciano jeszcze kiedyś odbije i będą chcieli nas zdominować? To było okropne, nie chcę tego przeżywać ani razu więcej. - Niemcy zaśmiał się cicho i stwierdził, że Prusy jeszcze nie przeżył wszystkiego w łóżku. Tyle rzeczy przed nim stoi, nie wspominając o Austrii, który niektóre rzeczy robione w łóżku dalej uważał za obrzydlistwo. 

          -A to nie tak, że wtedy u Australii błagałeś o więcej? Feliks zdążył już opowiedzieć o tamtym wieczorze. - Po Gilbercie przeszedł dreszcz, spowodowany wspomnieniami z tamtego dnia. No dobrze, podobało mu się i to bardzo, jednak wtedy za bardzo oddał się przyjemności i jego duma została brutalnie zamordowana. Ciężko potem było ją ożywić, a teraz ponownie jego honor musiał cierpieć. Denerwował go fakt, że Ludwig miał to tak bardzo gdzieś. 

          -Może i błagałem, ale nie byłem wtedy sobą! Nie sądzisz, że to dziwne jak szybko oni potrafią zmienić swoją osobowość ze słodkich istotek, na dominujące maszyny do sprawiania innym bólu? - Niebieskooki zastanowił się nad tym pytaniem. Było dobre, lecz zadane przez białowłosego debila, więc pytanie to uznawał również za idiotyczne. Po krótkich namysłach stwierdził, że wszystko dobrze z księżniczkami i wszyscy powinni bardziej martwić się o Węgry. 

          -Pomijając fakt, że Feliciano zamienił się ostatnio w piromana, to jest z nim w porządku. Feliks raczej też nie ma problemów z głową, chociaż momentami faktycznie zachowuje się dziwnie. Każdy z nas ma dwie twarze i nie ciężko jest je zmieniać. - Prusy westchnął i pomyślał, że najprawdopodobniej jest tylko przewrażliwiony. Mimo tego, nie miał zamiaru spuszczać wzroku z tych uroczych diabełków, które pewnie już planowały kolejny atak na ich osoby. To były spragnione krwi i seksu bestie, nie mogli im kompletnie zaufać. 

          -Nie spuszczajmy z nich z oka, dobrze? - Ludwig spojrzał sceptycznie na Gilberta, który zdecydowanie zaczął się obawiać tych piekielnych aniołków. Nie było przecież aż takiego zagrożenia, a jednak Prusy w środku panikował. Chociaż, można powiedzieć, że to bardziej jego duma panikowała przed ponownym zabiciem jej. - Nie patrz tak na mnie! Doskonale wiesz, że Feliks i Feliciano to diabły, które w drodze na ziemię, wstąpiły jeszcze do nieba i zajebały jakimś aniołom aureole! 

          -Niech ci będzie, możemy ich mieć na oku, ale jeżeli wezmą nas za stalkerów, to będzie twoja wina. - Gilberta cieszyło, że Ludwig podjął się małej współpracy z nim. Teraz nie dadzą żyć swoim księżniczką i udowodnią, że tylko oni są prawdziwymi diabłami w tej historii, a nie oni. Miał nadzieję, że Roderich i Erizabeta nie będą się za bardzo mieszać, bo pewnie tylko im zniszczą zabawę, a tego bardzo nie chciał. Zapowiadały się naprawdę ciekawe dni, które wiele wniosą do ich życia. Zemsta za tamtą noc będzie słodka. 

*** 

          Francja interesował się planami Niemiec i chciał mu minimalnie pomóc. Domyślał się, że Prusy również chce zrobić jakiś krok w stronę Polski, jednak planów Ludwiga był w zupełności pewny i zapragnął pomocy mu, a przecież jest specem od miłości i spraw związkowych. Francis już niejednokrotnie pomagał innym w tych tematach, więc na pewno teraz nie zawiedzie swojego bliskiego znajomego, który w głębi serca, pokładał na nim spore nadzieje. 

          -Więc, jakie cenne rady chciałeś mi przekazać? - Z zamyślenia, wyrwał Francisa głos Ludwiga, który można było uznać za niezwykle znudzony. Tak, Niemcy liczył na jakieś cenne rady, ale Francja na razie tylko milczał i patrzył na poduszkę obok, jakby był to najciekawszy przedmiot w tym pokoju. - Możesz już mówić. 

          -Przecież wiem! Zastanawiam się tylko od czego zacząć. - Blondyn wrócił do myślenia o tym wszystkim i doszedł do wniosku, że najlepiej będzie najpierw spytać niebieskookiego dlaczego postanowił oświadczyć się swojemu Włoszkowi. Na pewno stał za tym jakiś większy powód, a nie zwykła chęć rozbudowania związku i zajęcia się czymś produktywnym. Potem jeszcze zapyta jak Niemcy się czuję z tym, że Włochy w sumie już przewidział cały jego plan. - Dlaczego chcesz oświadczyć się Feliciano? 

          -Skąd to pytanie?

          -A tak mnie jakoś naszło. - Odpowiedział Francja z uśmiechem i czekał na odpowiedź rozmówcy. Niemcy zastanowił się nad tym pytaniem porządnie, bo coś mu mówiło, że wiele tym wniesie do dalszych przygotowań do oświadczyn, które były trudnym zadaniem. Po prostu kochał Feliciano i chciał dla niego jak najlepiej, a ostatnio ten nie czuł się zbyt dobrze, więc postanowił się oświadczyć. Poza tym, również od dłuższego czasu planował przejście na wyższy poziom związku, więc nie widział przeszkód w zaczęciu planowania tego wszystkiego. 

          -Kocham Feliciano i chcę dla niego dobrze. Znamy się długo, już trochę czasu jesteśmy razem i oświadczyny nie będą głupim zagraniem, a raczej bardzo dobrym. Włochy zasługuje na bycie szczęśliwym, a takie coś może mu dać to szczęście. - Ludwig nie wiedział co więcej powiedzieć i liczył na to, że taka odpowiedzieć będzie satysfakcjonować Francis, który uważnie na niego patrzył, a po chwili przytaknął na jego słowa. 

          -Wiesz, że może to ponieść różne skutki? Lovino nie będzie za bardzo zadowolony z takiego zagrania i może znowu cię atakować. - Niemcy westchnął i zastanowił się nad ostatnim telefonem Włoch Południowych. Ponoć zaakceptował wieść o jego planach, jednak dalej miał wątpliwości co do tego. Znał się z Romano bardzo długo i mógł spodziewać się po nim dosłownie wszystkiego. 

          -Niedawno do mnie dzwonił i przekazał, że Feliciano powiedział mu o moich rzekomych planach na oświadczyny. Lovino stwierdził, że mu to nie przeszkadza i mam się dobrze zająć jego bratem. Jestem mile zaskoczony jego reakcją, lecz dalej mam pewne obawy, czy może nie zmieni zdania, czy coś innego. - Blondyn przytaknął i pomyślał o tym. Takie spokojne reakcje nie pasowały przecież do Romano, a jednak dał wolną rękę Ludwigowi do oświadczania się jego bratu. Coś mu tutaj nie pasowało, ale nie był to czas na poważne rozkminy. Może Włochy Południowe wziął w końcu na pierwsze miejsce dobro brata, a nie jego złe relacje z połową Europy, za które sam był odpowiedzialny. 

          -Myślę, że możesz mu zaufać. Jeśli Romano pozwolił ci już na coś takiego, to naprawdę zaakceptował twój związek z Feliciano. Możesz być z siebie zadowolony, bo udowodniłeś, że jesteś dobrym partnerem dla Włoch. - Francja uśmiechnął się przekonująco, przez co Niemcy poczuł się dość dumny. Poprawiło mu to nieco humor, lecz dalej zastanawiał się ile jeszcze będzie trwał taki idealny stan między nim, a Włochami Południowymi. 

          -A myślisz, że na ślubie nie rzuci się na mnie z nożem? - Obydwoje się cicho zaśmiali i stwierdzili, że powinni rozmawiać ze sobą częściej. Ta rozmowa zlatywała w naprawdę miłej atmosferze, jakiej dawno w ich przypadku nie było. Francis zastanowił się nad tym pytaniem i wyobraził sobie jak Lovino rzuca się na Ludwiga na ołtarzu. Ta wizja była straszna, ale na swój sposób również zabawna. 

          -Jeżeli będziesz teraz dbać o relacje z nim, to przeżyjesz. - Niebieskooki przytaknął i zastanowił się nad nadchodzącymi wydarzeniami. Musiał wierzyć, że teraz będzie dobrze i nic nie może zepsuć tych dni. W najgorszym przypadku, Włochy powie mu "nie" podczas oświadczyn, lecz to nie powinno mieć miejsca. To było po prostu absurdalne i niemożliwe. 

*** 

          Włochy Północne mógł spodziewać się, że brat zadzwoni do Niemiec i będzie chciał rozmawiać o tych oświadczynach, jednak nie spodziewał się, że Włochy Południowe będzie podchodził do tego tak spokojnie. To było do niego trochę niepodobne, ale i tak się cieszył, że nie wynikły z tego jakieś problemy. Mógł usłyszeć, że Lovino jest z tego zadowolony, lecz również troszkę zdenerwowany. Oczywiście, bez zdenerwowania to by nie był Romano. 

          -Wyobrażasz sobie jak może to wyglądać? - Spytał Włochy Południowe. Feliciano zaczął się zastanawiać, czy Lovino chciał jakoś angażować się w przygotowywania ślubu. Byłoby miło i wszystkie obowiązki nie spoczęłyby na nim i Ludwigu. Cudownie by było, gdyby brat również pomógł mu w wybieraniu garnituru na tą uroczystość. Razem na pewno będzie przyjemniej. W głowie przeleciała mu myśl, że nie powinien jeszcze tak bardzo zastanawiać się nad tym wszystkim. 

          -Cóż, może to będzie jakieś romantyczne miejsce... Na przykład, Ludwig zabierze nas do restauracji, będziemy spokojnie rozmawiać, a kiedy skończymy już posiłek i chwilkę odpoczniemy, on wyciągnie z jakiejś kieszeni pudełeczko, otworzy je, i spyta "Feliciano, wyjdziesz za mnie?". Ta wizja jest świetna, czyż nie? 

          -Tak, jest idealna. - Lovino czuł się coraz gorzej z tym, że Antonio przekonał go do poprawienia relacji z Ludwigiem i zaakceptowania związku Feliciano z tym ziemniakiem. Z jakiegoś powodu, dał się do tego namówić, a jest to pierwszy krok do tego, żeby stać się lepszym człowiekiem, którym tak bardzo chciał być od dłuższego czasu. Cieszyło go, że Włochy Północne nie wyczuł tej sztuczności w jego słowach. 

          -Cieszy mnie, że ci się podoba! A myślisz, że jaki będzie pierścionek zaręczynowy? - Włochy Południowe zastanowił się nad tym porządnie. Jak już miał rozmawiać z bratem, to niech przynajmniej porządnie zaangażuje się w tę konwersację. Jeśli Niemcy dobrze się zna na guście swojego ukochanego, to nie wyskoczy z jakimś gównem. To musi być coś skromnego, ale dalej pięknego i dobrze wyglądającego. 

          -No nie wiem, złoty pierścionek z tanzanitem? Wydaje mi się, że taki by ci się spodobał. - Rudowłosy zaczął się mocno zastanawiać, kiedy brat powiedział coś o tanzanicie. Musiał sobie przypomnieć co to było i jak to wyglądało, a po chwili miał w głowie wizję takiego pierścionka i był absolutnie zachwycony. Taki pierścionek będzie cudowny, ale nie od niego zależało jaki dostanie. Ważniejsze były same zaręczyny, a nie jaką ozdóbkę dostanie. 

          -Taki byłby piękny, jednak jestem bardziej zainteresowany pierścionkami z cyrkoniami. Eliza ma pierścionek z cyrkoniami i jest śliczny! Co prawda, chciałbym trochę inny od niej, jednak uwielbiam te świecidełka, są piękne. - Lovino nie spodziewał się, że zejdą na temat biżuterii i kamieni szlachetnych. Większości takowych w ogóle nie znał, a jedynie takie podstawy. Coś jeszcze mu w głowie siedziało po rozmowie z Hiszpanią o tym, jakie cudeńka ma jego kolega, który interesuje się właśnie kamieniami szlachetnymi. 

          -Jakimiś jeszcze jesteś zainteresowany? - Romano postanowił dać wygadać się bratu w tym temacie, a coś mu mówiło, że znał się na takich sprawach. Może dowie się kolejnych bezużytecznym w życiu informacji, które wniosą do jego życia kompletne nic. Przynajmniej się czymś zajmie na następne pół godziny. Zawsze są jakieś pozytywy. 

          -Raczej nie, lecz na pewno wszystkie takie błyskotki są piękne. Tak w ogóle, to muszę powiedzieć ci pewną rzecz! Wczoraj znowu przeglądałem telefon Ludwiga i znalazłem kolejne, ciekawe rzeczy. Między innymi, Ludwig przeglądał ponownie strony z pierścionkami zaręczynowymi, ale również sklepy z garniturami, i ogólnie eleganckimi ubraniami. Patrzył również różne poradniki dotyczące zaręczyn i ślubów, więc jestem pewien na sto procent, że niedługo mi się oświadczy! - Włochy Południowe nie sądził, że jego młodszy braciszek zamieni się w takiego stalkera. Było to co najmniej przerażające i na swój sposób, współczuł trochę Niemcowi. Gdyby tylko wiedział na co się decyduje, planując te oświadczyny. 

*** 13 października *** 

          To było przerażające miejsce i nie mogli zrozumieć tego, dlaczego zdecydowali się na wyjazd tutaj. Meksyk im powiedział, że jest tutaj naprawdę pięknie i miło zapamiętają wizytę w tym miejscu, a na chwilę obecną dostawali jedynie przerażenie i chęci natychmiastowego powrotu do domu. Sama nazwa tej wyspy mogła przyprawić o ciarki. Wyspa lalek, to nie mogło być dobre miejsce, a straszne i przyprawiające niektórych o płacz. 

          Włochy był najbardziej przerażony. Najchętniej wziąłby benzynę i zapałki, a nimi zniszczył całe to miejsce, żeby już nikogo nie straszyło. Naprawdę było tutaj okropnie i dałby wszystko, żeby wrócić do bezpiecznego domku. Kiedy zaproponowano mu odwiedzenie wyspy lalek myślał, że będzie to sympatyczne miejsce z uroczymi laleczkami, ale rzeczywistość dała mu mocnego kopa w dupę. 

          Właśnie dlatego, trzymał się mocno Niemiec, którego w ogóle nie ruszało to miejsce, a nawet nazwał je słodkim. Feliciano wolał nie wiedzieć co siedzi w głowie Ludwiga, lecz na pewno nie było to coś dobrego. No cóż, sam święty nie był bawiąc się ogniem, jednak zepsute lalki go przerażały. Zdarzało się, że te niezepsute również wydawały mu się straszne. Po prostu nie umiał zaufać tym kawałkom plastiku. 

          Pozostali również byli troszkę wystraszenia, poza Meksykiem i Prusakiem, lecz nie na tyle, żeby od razu panikować i być bliskim płaczu. Gorsze rzeczy przechodzili w życiu i jakoś nie płakali i nie krzyczeli z przerażenia. Można powiedzieć, że Feliks się trochę tutaj nudził, choć w środku obawiał się tego miejsca. Właśnie to sprawiło, że wpadł na pomysł doskonały, a chodziło o samotne przespacerowanie się po tej wyspie, razem z najlepszymi przyjaciółmi. Wtedy będzie dopiero ciekawie, a jak jeszcze coś razem odwalą, to będzie zabawnie. 

          -Eliza, chcesz porobić coś ciekawszego? - Szepnął blondyn do przyjaciółki, która na te słowa się zaciekawiła i lekko uśmiechnęła. Jak Polska zaczynał coś kombinować i proponować to coś, zapowiadała się mocna akcja, która pewnie przyniesie niezbyt pozytywne skutki, lecz kto by się przejmował takimi pierdołami? Są młodzi i piękni, trzeba szaleć.

          -Zależy o co chodzi. Jeśli znowu masz zamiar męczyć Rodericha, to sobie odpuść. - Węgry znowu miała przed oczami tamten dzień, o którym lepiej nie wspominać. W skrócie, Austria bardzo się nacierpiał, a Polska i Prusy nieźle uśmiali. Feliks zaśmiał się i stwierdził, że ponownie dokuczanie Roderichowi nie będzie głupim pomysłem, ale teraz lepiej sobie to odpuścić. Są sprawy ważne i ważniejsze. 

         -Chciałabyś przejść się po tym lesie tylko ze mną i Feliciano? No dawaj, będzie zabawne jak ci debile znowu zaczną panikować, bo gdzieś nas wcięło. - Eliza zastanowiła się nad tą propozycją. Nie lubiła, kiedy Austria się o nią martwił, przez co sam często ignorował swój stan psychiczny i fizyczny. Wolała go już tak nie męczyć, gdyż to będzie strasznie chamskie, jednak coś jej mówiło, żeby to zrobić i faktycznie się zabawić w życiu. O ile można to uznawać za rozrywkę na poziomie. 

          -Zróbmy to. - Powiedziała Węgry po chwili, powodując u przyjaciela szeroki uśmiech. Bez problemu poszło im zawołanie Włoch i wytłumaczenie mu swojego planu, do którego ten podchodził niezwykle sceptycznie. Nie miał zamiaru zamartwiać Niemiec, a przecież miał już tyle zmartwień na głowie, że szkoda mu było ich dokładać. A jeśli naprawdę coś im się stanie? Wolał tego uniknąć. 

          -Nie dramatyzuj tak. Przecież będzie dobrze i nie stanie się jakaś tragedia. - Feliciano dalej nie miał pewności, czy ten plan jest dobry. Brzmiało atrakcyjnie, lecz może przynieść opłakane skutki. Kochani przyjaciele nie dali mu odpowiedzieć, ponieważ już ciągnęli go w głąb lasu w bliżej nieokreślone gdzieś. Nie interesowały ich jego sprzeciwy, a jedynie dalej odchodzili jak najdalej od książąt, Francji i Meksyku, byle się zgubić i nie wiedzieć jak wrócić. 

          -Błagam, nie idźmy dalej! I tak już nie wiemy gdzie jesteśmy, boję się! - Rudzielec był naprawdę bliski płaczu, ale brązowowłosa i blondyn dalej mieli gdzieś jego słowa. No dobra, troszkę podzielali jego zdanie, bo robiło się coraz straszniej, lecz bez przesady. Lalki były straszne, jednak nie na tyle, żeby ich stąd wygonić. Byli odważnymi krajami, które tylko czekały na reakcje swoich ukochanych na ich nagłe zniknięcie. Byli geniuszami zła. 

          -Co to było? - Węgry rozejrzała się dookoła, kiedy usłyszała w oddali jakiś szelest. Nie miała dobrych myśli w głowie, a tylko te najmroczniejsze i najbardziej krwawe. Miała wrażenie, że niedługo wszystkie zgromadzone tutaj lalki ożyją i będą chciały ich zabić, powoli łamiąc kości, wyrywając paznokcie, wypruwając wnętrzności, a na końcu odcinając im głowy i wbijając je na jedne z konarów drzewa. Niezwykle straszna wizja. Będzie trzeba to gdzieś wykorzystać. 

          -Nie wiem, ale słyszałem jakiś szmer i zacząłem się bać. - Odpowiedział Polska i mocniej złapał Włocha, który zaczynał się trząść, a po jego twarzy zaczynały spływać pojedyncze łzy. Nie chciał tu być ani chwili dłużej, ale nie potrafił nic poradzić na to, że jego przyjaciele byli troszkę głupawi i wpadali na chore pomysły. 

          -Mówiłem, żebyśmy od nich nie odchodzili! - Feliciano wyrwał się Feliksowi i odwrócił się od niego, chcąc pokazać jak bardzo obrażony jest. W rzeczywistości, nie był zły, lecz bardzo przerażony. Chciał iść do Lulu, przytulić go i powiedzieć jak bardzo go kocha i jak cholernie się bał, kiedy nie byli obok siebie. Pozostali westchnęli i zaczęli kombinować w jaki sposób mogą znaleźć resztę osób. Na zadzwonienie nie było nawet co liczyć, przecież nie ma zasięgu. 

          W tym samym czasie, książęta zorientowali się, że jest jakoś tak dziwnie cicho. Francja już wcześniej mówił, że księżniczki gdzieś zniknęły, jednak zignorowali jego słowa, gdyż byli za bardzo zajęci rozmawianiem ze sobą. Dopiero teraz przejęli się powagą tej sytuacji, a nie byli w zbyt sympatycznym miejscu. Ponownie stwierdzili, że zjebali sprawę, ale lepiej późno niż wcale. Postanowili zabrać się za szukanie księżniczek. 

          -I gdzie oni mogli pójść? - Austria zaczynał się denerwować. Przecież Węgry była na tyle rozważna, żeby nie oddalać się od wszystkich i nie iść akurat teraz szukać przygód. Doskonale wiedział, że towarzystwo Polski i Włoch może na nią źle wpłynąć, a jednak nic z tym nie zrobił. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że nic się jej nie stanie. I tym dwóm idiotom również, lecz oni byli dla niego na drugim planie. 

          -Tego nie wiemy, ale jest pięćdziesiąt procent szans na to, że już nie żyją. - Meksykowi udzieliło się na nieśmieszne żarty, które tylko bardziej denerwowały jego gości. Nic nie mógł poradzić na to, że miał troszkę specyficzne poczucie humoru, które mogło nie odpowiadać wielu osobom. Takie osoby właśnie szły obok niego zapragnęły na nim brutalnego mordu. 

          -Przecież nic nie mogłoby im się tutaj stać. Są bezpiecznie, na pewno sobie poradzą i nie dzieje im się jakaś krzywda. - Prusy starał się myśleć pozytywnie i nawet mu to wychodziło, lecz z minuty na minutę, coraz gorzej. Dlaczego księżniczki znalazły taką przyjemność w straszeniu ich?! Nie potrafił tego zrozumieć, to było absurdalne dla jego mózgu. I pomyśleć, że teraz on i Niemcy mieli być diabłami tej historii. 

          Erizabeta próbowała odtworzyć drogę jaką przeszli, żeby uciec swoim ukochanym, których tak uwielbiali straszyć. Ta miłość była dziwna, ale przynajmniej szczera. Feliks i Feliciano milczeli i jedynie szli za przyjaciółką, która zupełnie nie wiedziała czy idą dobrą drogą. Sytuacji nie poprawiał fakt, że mieli wrażenie, że te lalki na nich patrzą i naprawdę chcą wyrządzić im jakąś krzywdę. To było głupie, ale ich umysł po prostu lubił się martwić i myśleć o dziwnych i mało realnych rzeczach. 

          Wszyscy mieli nadzieję, że się odnajdą, bo jak nie, to będzie słabo. Jedynie José pozostawał w dobrym humorze, gdyż znał to miejsce prawie ma pamięć i bezproblemowo mógł znaleźć swoich trzech gości, który postanowili pomartwić swoich partnerów. Dla niego, takie zachowanie było na swój sposób słodkie, ale mógł sobie wyobrazić co muszą czuć Prusy, Niemcy i Austria. Widać, że się bali. 

          Feliciano zaczął odczuwać coraz większy dyskomfort. Czuł się, jakby ktoś na niego patrzył, a nie było to przyjemne uczucie. Nie było tego złego, teraz mógł się dowiedzieć co musi czuć Ludwig, kiedy go obserwuje. Może teraz będzie wobec niego odrobinę łaskawszy, gdyż naprawdę to uczucie przyjemne nie było. Dłużej wytrzymać nie mógł, wyrwał swoją dłoń Feliksowi i zaczął biec przed siebie, przy tym krzycząc. Miał nadzieję, że jak tak będzie biec, to w końcu znajdzie resztę grupy i będzie bezpieczny. 

          -Feli, nie uciekaj i nie rób z siebie idioty! - Eliza i Feliks szybko zaczęli biec za przyjacielem, jednak za nic nie mogli go dogonić. Ta mała cholera była za szybka, więc odpuścili sobie taki szybko bieg, dalej jednak nie będąc w tyle. Przecież musieli mieć tego rudzielca na oku. Jeżeli jakimś cudem się rozdzielą, to będzie bardzo słabo. Nie mogli do tego dopuścić. Z takim nastawieniem, dalej biegli za Włochem, który miał ogromną nadzieję, że w ten sposób znajdzie się w objęciach Niemiec. 

          I po część jego nadzieje się spełniły. Biegł szybko, nie patrząc przed siebie i za siebie, aż nagle wpadł na coś dużego, lądując na ziemi i w dość bolesny sposób, ale na pewno lepszy, niż gdyby nie miał kogoś pod sobą. Jak szybko się okazało, tym kimś był Niemcy, który nie za bardzo cieszył się z tego upadku, a w szczególności jego plecy. Było to naprawdę bolesne i dałby wszystko, żeby jakoś tego uniknąć, jednak nie było takiej możliwości. 

         -Tak się cieszę, że cię znalazłem! - Feliciano mocno przytulił Ludwiga, czym nie za bardzo poprawiał sytuacje. Blondyn postanowił już zignorować okoliczności tego wydarzenia i odwzajemnił uścisk rudzielca, chociaż robił to z ogromnym grymasem na twarzy. Nieprzyjemne było uczucie wrzynającego się korzenia w plecy. 

*** 

          Prusy niepewnie wszedł do małej sypialni, która została przydzielona mu i Feliksowi. Nie było tutaj zbyt dobrych warunków i wystroju, ale przynajmniej było łóżko i jakaś komoda, na której był niewielki telewizor, z którego i tak nie mieli zamiaru korzystać. Meksyk powiedział, że niedługo miał remontować pokoje gościnne, jednak przez problemy z pieniędzmi chwilowo z tego zrezygnował. Gilbert rozumiał jego decyzję i nie miał zamiaru narzekać. I tak będą tu jeszcze tylko sześć dni i nie nastawiali się na luksusy godne pięciogwiazdkowego hotelu. 

          -Coś się stało? - Spytał Polska i odwrócił się do partnera. Łóżko cicho zaskrzypiało, lecz nie zwrócili na to większej uwagi. Był to tylko nieistotny szczegół, który niedługo nie będzie miał dla nich znaczenia. Gilbert usiadł na łóżku i krótko patrzył na Feliksa, zastanawiając się czy warto mu o tym mówić. Może lepiej to przemilczeć i czekać na finalną informację. Ale jeżeli to skończy się źle, to jeszcze gorzej będzie o tym informować pchłę. Musiał to zrobić teraz, skoro postanowił wyręczyć Węgry z tej roboty. 

          -Proszę, tylko się nie denerwuj i nie reaguj zbyt gwałtownie. - Blondyn zaczął się martwić i bardziej się zaciekawił. Mina albinosa nie należała do najweselszych, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że wydarzyło się coś złego. Musiał czym prędzej dowiedzieć się co takiego miało miejsce. Na pewno dotyczyło to jego, nawet tak minimalnie. 

          -Powiedz co się stało, bo tylko mnie bardziej denerwujesz! - Prusy nie sądził, że mówienie tego będzie dobrym pomysłem, lecz niestety nie było innej opcji. Polska musiał o tym wiedzieć, nawet jeżeli będzie to bolesne. Czechy przecież była siostrą Polski i rzeczy, które działy się jej, dotyczyły również jej brata. 

          -Radmila miała wypadek samochodowy. - Serce Feliksa zaczęło momentalnie szybciej bić. Zrobiło mu się słabo, zbladł i zakołowało się mu w głowie. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie przekazał mu Gilbert. To brzmiało tak nierealnie i na pewno robi sobie jakieś nieśmieszne żarty, a za chwilę Czechy przyjdzie tu do pokoju i go mocno przytuli mówiąc, że tęskniła. 

          -Nie mówisz poważnie. - Odpowiedział blondyn drżącym tonem. Białowłosy westchnął i przytulił ukochanego, widząc łzy napływające mu do oczu i to, że z sekundy na sekundę bardziej się trzęsie. - To nie może być prawda! Pewnie sobie robisz nieśmieszne żarty, a Radmila niedługo do mnie przyleci, żeby się spotkać! - Prusy zaczął głaskać Polskę po głowie wiedząc, że to powinno go trochę uspokoić, jednak nic to nie dawało. 

          -Czechy wracała od Słowacji do Pragi. W trakcie jazdy nocą, jakiś inny kierowca stracił panowanie nad swoim samochodem i uderzył w Radmilę powodując, że zjechała na bok, przełamała ogrodzenie, i wpadła do rowu obok ulicy. A przynajmniej tak ustaliła policja, kiedy przyjechała na miejsce zdarzenia i przesłuchała kilku świadków. Jakub dzwonił do Erizabety i jej o tym powiedział, a że Eliza nie jest w stanie ci tego powiedzieć, postanowiłem ją z tego wyręczyć. - Feliks nie chciał w to wierzyć. Przecież to nie mogło się stać. A jednak, brzmiało to tak prawdziwie i to miało miejsce. Na dobre się rozpłakał i wtulił w Gilberta, cholernie żałując swojego niedawnego zachowania wobec siostry. Przecież nie mógł jej teraz stracić. Musiał do niej lecieć, zobaczyć ją i dowiedzieć się każdego szczegółu tego wypadku. 

          -Dlaczego ją tak traktowałem? Przecież chciała dobrze, żałowała swojego zachowania, a ja potraktowałem ją, jak bezwartościowe ścierwo... Nie chcę jej tracić, to dalej moja siostra, której wiele zawdzięczam i dalej ją kocham. Czemu wszystko znowu się niszczy? - Gilbert musiał zrozumieć Feliksa i to, że może mieć teraz poczucie winy. Musiał go teraz wesprzeć, otoczyć opieką i sprawić, że nie załamie się doszczętnie. 

          -Nie obwiniaj się. Skąd miałeś wiedzieć, że sprawy się tak potoczą? Z tego co już wiadomo, stan Radmili nie jest krytyczny, chociaż pozostaje nieprzytomna od tych dwóch dni. Czechy ma wiele siniaków, złamaną nogę i uderzyła w głowę, jednak nie na tyle, żeby były jakieś ogromne konsekwencje. Jeśli lekarze nie spierdolą sprawy, to przeżyje, ale nie wiadomo kiedy się obudzi. - Te słowa nie sprawiły, że zielonooki poczuł się lepiej, a tylko gorzej. Chciał zobaczyć siostrę, przytulić ją i przeprosić za wszystko, co jej powiedział i zrobił. Jak ją straci, to poczuje się, jakby stracił część siebie. 

*** 

          Słowacja siedział obok nieprzytomnej siostry i myślał o tym wszystkim. Nie mogli jej stracić. Była potrzebna do zajęcia się swoim krajem i krajem Feliksa. Poza tym, byli rodzeństwem i nie mogli tak nagle się rozstać. Polska nie poradzi sobie ze świadomością, że Czechy nie żyje, skoro jeszcze niedawno się pokłócili i potraktował ją tak oschle. Niby lekarze gadali, że nie ma zagrożenia życia, lecz przecież mogło wydarzyć się wszystko. Pozostawał dobrej nadziei i liczył na szczęśliwe zakończenie tej historii. Szczególnie na szczęśliwe zakończenie dla Feliksa, za dużo już się w życiu nacierpiał, żeby jeszcze tracić starsze rodzeństwo. 

          -Może teraz nie będziesz taka chamska i nas nie zostawisz. - Jakub zaśmiał się i mocniej ścisnął dłoń Radmili. Była chłodna, ale ona dalej żyła. Była szansa na dobre potoczenie się spraw, więc nie nastawiał się negatywnie. Negatywne nastawienie nigdy nie doprowadziło do radości. - Chociaż raz pokaż, że naprawdę jesteś dobrą siostrą. 

          Wysilił się na uśmiech i jeszcze przejechał dłonią po policzku dziewczyny. Miał w sobie nadzieję, że może po tym geście Radmila się obudzi, a zawsze nie lubiła, kiedy w trakcie snu dotykano jej twarz. Zresztą, kto by to lubił nawet nie podczas snu? Szczególnie, gdy nie lubisz być dotykanym, tak jak Czechy. Już za nią tęsknił, chociaż nic nie było jeszcze przesądzone. 

*** 

          Polska musiał się wyciszyć i zrelaksować. Próbował nie myśleć o wypadku samochodowym Czech, ale zaprzątało mu to umysł tak bardzo, że nawet nie był w stanie cieszyć się z tego spaceru po plaży z Prusami. Gilbert starał się pocieszyć swoją kochaną pchłę, lecz nie za bardzo mu to wychodziło. Dopóki Feliks nie będzie mieć informacji czy Radmila będzie żyć, nie może liczyć na radość z jego strony. Miał wrażenie, że jest jedna rzecz, jaka całkowicie by uszczęśliwiła teraz blondyna, lecz nie był to moment na akurat to. 

          Obydwoje zanurzali nogi w ciepłej wodzie, siedząc na molo i patrząc przed siebie. To miejsce było naprawdę piękne i Gilbert z chęcią by się tutaj oświadczył Feliksowi, ale bał się jego reakcji na to, a poza tym, nie miał pierścionka, a z takim z automatu dla dzieci, to trochę wstyd się pokazywać. Gdyby wyskoczył z takim czymś, to mógłby spodziewać się głośnego "nie" od Polski, a bardzo mu zależało na tym, żeby usłyszeć "tak". 

          -Hej, Gilbert... - Zaczął nieśmiało Polska, delikatnie pukając Prusaka w ramię, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Prusy przytaknął partnerowi, czekając aż ten rozpocznie temat, który tak bardzo chciał poruszyć. - Gdybym zginął, co byś zrobił? - Albinos nie spodziewał się tego pytania i definitywnie stwierdził, że nie jest ono adekwatne to obecnych spraw. Nie chciał o tym myśleć i znać odpowiedzi na to pytanie. 

          -Nie zadawaj takich pytań i nie myśl o takich rzeczach. Powinieneś się cieszyć, że żyjesz i możemy być razem. - Polska przytaknął na te słowa i pomyślał, że pytanie o to było bezsensowne i niepotrzebne. Tylko bardziej zmartwił ukochanego, który i tak miał już sporo zmartwień w życiu. Prusy musiał zająć się Polską, a mogło to być problematyczne. Gilbert przytulił Feliksa i krótko pocałował w policzek, dalej próbując go pocieszyć. Widział ten smutek i zmartwienie w jego oczach. 

          -Wybacz, że o to zapytałem. - Czerwonooki westchnął i puścił blondyna, uśmiechając się do niego lekko. Polska poczuł delikatne ciepło w środku siebie, które zawsze się pojawiało, kiedy Prusy posłał do niego taki piękny uśmiech. Dałby wszystko, żeby częściej go oglądać. Może wtedy nie zamartwiałby się tyloma rzeczami, jednak nie mógł tak po prostu zignorować siostry w takiej sytuacji. 

          -Poza tym, gdybyś umarł, nie mógłbym ci się oświadczyć i wziąć z tobą ślubu. To znaczy, mógłbym to zrobić, ale byłoby to trochę dziwne. - Obydwoje zaśmiali się cicho i spojrzeli sobie w oczy. Feliks bardzo chciał, żeby ten dzień z zaręczynami już nadszedł, jednak była to bardzo odległa wizja. Miał nadzieję, że będzie mógł gościć Radmilę na swoim ślubie. Naprawdę nie miał zamiaru jej tracić. 

          -Więc, ten dzień kiedyś nadejdzie? - Prusy zaśmiał się głupio i zastanowił nad tym. Oczywiście, że nadejdzie, lecz nie wiedział jeszcze kiedy. Jeżeli nazbiera odpowiednio dużo odwagi, to może już niedługo, jednak nie był w stanie podać jednoznacznej odpowiedzi. Polska musiał zachować cierpliwość, a czasami to było dla niego trudne. 

          -Pewnie nadejdzie, ale nie powiem ci kiedy. - Feliks chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz Gilbert szybko go pocałował, uniemożliwiając powiedzenia czegokolwiek. Nie przeszkadzał mu ten gest, a wręcz bardzo go cieszył i sprawił, że znalazł radość w tym smutnym dniu. Musiał pozostać dobrej myśli i cierpliwy, a na pewno wszystko skończy się dla niego pozytywnie. 

*** 14 października *** 

          Prusy był pewny, że chce to zrobić. Szczerze mówiąc, to był nawet bardziej niż pewny, ale wtedy chyba będzie to za mocne określenie. Chciał uszczęśliwić Polskę, sprawić że będzie naprawdę szczęśliwy, i że ich związek stanie się stabilny, a sposobem na osiągnięcie tego były oświadczyny i późniejszy ślub. Pozostawała jeszcze kwestia tego czy Feliks zgodzi się na to wszystko, lecz był pewny tego, że pchła rzuci mu się w ramiona i krzyknie na całe gardło jak bardzo go kocha, i że z chęcią za niego wyjdzie. 

          Poczuł psychiczną potrzebę pochwalenia się swoimi planami, które były tak zajebiste, że jego zajebistość mogła się schować. No dobra, może przesadzał, ale był bardzo pod wrażeniem tego co postanowił. Tak, był tego całkowicie pewny, a planował to jeszcze u Finlandii, a nawet lepiej, bo jeszcze kiedy Feliks leżał w szpitalu w Warszawie, chociaż wtedy były to tylko niewinne wyobrażenia, których wtedy nie brał za bardzo na poważnie. Teraz przyszedł na to czas i nie miał zamiaru dłużej czekać. Był gotowy. 

          Wszedł do pokoju, w którym siedzieli Austria i Niemcy. Wybrał ich jako pierwszych do pochwalenia się swoimi planami, które przecież były takie poważne. Liczył na wsparcie z ich strony, a że Roderich jest doświadczony w tych sprawach, a Ludwig sam coś kombinuje, to na pewno będą się wspierać przez ten czas przygotowywania się do zaręczyn. To będzie cudowny czas, był tego pewien. Już mógł sobie wyobrazić radość Polski, kiedy przed nim klęknie, powie to co powiedzieć ma, i będzie mógł oglądać jego łzy wzruszania, a przynajmniej tak to wyglądało w jego głowie. Zobaczymy jaka będzie rzeczywistość. 

          -Chcę wam coś powiedzieć. - Gilbert usiadł obok Rodericha, który nie przejął się szczególnie jego obecnością. Ludwig jedynie spojrzał obojętnie, żeby po chwili znowu wrócić do czytania książki. Może jest możliwość tego, że będą słuchać jego słów. Byłoby miło. - Chciałbym oświadczyć się Feliksowi. - Austria zerknął zdziwiony na brata, a po chwili uśmiechnął się promiennie wiedząc, że niedługo już nikt nie będzie mógł nazywać ich trójki starymi kawalerami, których partnerzy tylko udają, że ich kochają. Niemcy nie wyglądał na zadowolonego, co było raczej zrozumiałe. 

          -Ty perfidna papugo. - Ludwig mógł się domyśleć, że to tak się skończy. Mógł nie zdradzać komukolwiek swoich planów oświadczenia się Feliciano, a może teraz Gilbert by nie wyskoczył z takimi samymi planami, tylko wobec Feliksa. Roderich jedynie zaśmiał się cicho i stwierdził, że szykowała się kolejna kłótnia-komedyjka. I to jeszcze z tak piękne powodu, jakim była zapowiedź ślubu. 

          -Ja papugą?! To ty ściągnąłeś ode mnie plany zaręczyn! - Białowłosy wstał i podszedł do brata, darząc go morderczym spojrzeniem. Blondyn nie pozostawał dłużny w niebezpiecznych spojrzeniach, więc również wstał i spojrzał na brata z wyższością. Obydwoje sobie nie życzyli, żeby ściągać od siebie ich plany. Fioletowooki dalej powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem, a było to trudne zadanie. 

          -Kiedy powiedziałem ci o swoich zamiarach, to stwierdziłeś, że fajnie będzie zrobić to samo! Pewnie nawet nie przemyślałeś tego porządnie i chcesz pobawić się w dorosłego i udawać, że jesteś w poważnym związku. - Niemcy nie uważał na słowa, co właśnie udowadniał. W głębi siebie pomyślał, że chyba troszkę przesadził, jednak nie przejął się tym jakoś bardzo. 

          -To ty nie masz w ogóle oryginalności! Ja planowałem oświadczyny jeszcze u Finlandii, ale za bardzo się bałem, żeby komukolwiek o tym powiedzieć i zrobić krok w tym kierunku. - Prusy musiał się jakoś obronić, a nie było to łatwe z argumentami młodego. To on zaczął kłótnię, więc on powinien ją przegrać, innej opcji nie było. Miał prawo robić co tylko chciał i nie jest to jakieś kopiarstwo. No dobra, młody również mógł robić co tylko chciał, ale nie musiał od razu się denerwować, kiedy powiedział o planach zaręczyn z Polską. 

          -Skoro planowałeś to u Finlandii i nie mówiłeś o tym komukolwiek, to skąd miałem wiedzieć, że sam nie powinienem się za to brać? - Ludwig czuł, że tutaj wygrał, choć jego argument był trochę inwalidą. Nie mógł sobie pozwolić na przegranie tej kłótni, sam ją zaczął i nie powinien jej tracić w tak łatwy sposób. 

          -A skąd ja miałem wiedzieć, że będziesz chciał oświadczyć się Feliciano? Dlaczego w ogóle tak bardzo się zdenerwowałeś, kiedy wam powiedziałem o moich planach? Co w tym złego, że chcemy zrobić tą samą rzecz w tym samym czasie? - Niebieskooki poczuł jak jego plany wygrania kłótni, zostały mocno zaprzepaszczone przez starszego brata. No dobra, musiał przyznać, że głupio postąpił tak się unosząc, ale nie lubił kopiarstwa. Chociaż, bardzo możliwe, że albinos od niego nie kopiował i faktycznie planował u Finlandii wyższy etap związku z Feliksem. Nawet nie byli wtedy parą, lecz wolał ten fakt przemilczeć. 

          -Nie możecie po prostu planować tego razem? - Swoje trzy grosze postanowił dorzucić Austria, nie chcąc już dłużej słuchać tych głupich słów, których słuchanie i tak było doskonałą zabawą. - Jestem pewien, że kiedy obydwoje się za to zabierzecie, to będzie wam łatwiej się z tym uporać. - Prusy i Niemcy z bólem serca musieli przyznać rację Austrii, który czasami naprawdę gadał mądre rzeczy. 

          -Możemy, ale nie za bardzo chcemy. 

          -To nieistotny szczegół. Macie się przeprosić i nie kłócić się już o głupoty. - Ludwig westchnął, przytulił Gilberta, szepnął mu do ucha jakieś lipne przeprosiny, i szybko wyszedł z pokoju, gdyż przypomniał sobie o kilku rzeczach, jakie miał jeszcze zrobić. To wcale nie tak, że był zawstydzony tą sytuacją i nie miał zamiaru żyć z rozbawionym wzrokiem braci. To wcale nie było tak. 

*** 

          Polska dalej denerwował się siostrą, co raczej zaskakujące nie jest. Starał się uśmiechać, nie opuszczać szczęścia jakie miał, i być pozytywnie nastawionym, ale momentami było to po prostu niemożliwe i czuł potrzebę rozpłakania się. Wszyscy rozumieli co takiego musiał czuć, więc kiedy miał chwile słabości nie przeszkadzali mu i pozwalali na wylanie negatywnych emocji, jakie się w nim teraz kotłowały. Słowacja obiecał, że będzie dzwonić, kiedy będą jakieś nowe informację, i Feliks dalej czekał na jakiś telefon z jego strony. Zaoferował nawet powrót do Europy, jednak Jakub powiedział, żeby nie przerywał sobie podróży i sam sobie poradzi. 

          Obecnie byli na małym spacerze, który miał sprawić, że się zrelaksują po ostatnich dniach. Trochę rzeczy się działo, gorszych jak i tych lepszych, i musieli trochę przystopować. Wyjście na świeże powietrze i porozmawianie o codzienności było dobrym pomysłem, jednak stawało się to nudne po jakimś czasie. Chcieli zrobić coś więcej, zabawić się, a Polska wolał zająć się czymś na tyle ciekawym i zajmującym, że przestanie myśleć o Czechy, przynajmniej na moment. 

          -Chciałbyś im troszkę podokuczać? - Włochy zerknął na Polskę, który patrzył obojętnie na braci Beilsmichdt. W głowie pojawił mu się plan wrzucenia ich do wody, lecz wolał jeszcze nie wyskakiwać z dokładnymi pomysłami, bo może Feliciano będzie miał lepsze pomysły. Feliks nie sądził, żeby było to okropne zajęcie, które źle by wpłynęło na ich związki, więc nie widział przeszkód w robieniu tego. 

          -Zależy co konkretnie masz na myśli. Jeżeli znowu mamy gdzieś uciekać, to z góry mówię nie. - Blondyn zaśmiał się i sam sobie przyznał, że uciekanie i chowanie się jest przereklamowane i nie będą tego więcej robić. Rudowłosy był lekko przerażony uśmiechem przyjaciela, ale nie chciał się tego czepiać. Ważne, że nie płakał. 

          -Spokojnie, nie będziemy nigdzie uciekać. Mam lepszy plan. - Włochy zaciekawił się tymi słowami czekał, aż Polska zacznie kontynuować swoją wypowiedź. Lubił dokuczać innym, chociaż nie było za bardzo tego widać na pierwszy rzut oka. - Wrzucimy ich do wody? - Feliciano skrzywił się lekko, lecz nic nie odpowiedział. Nie sądził, żeby ten plan był dobry, choć brzmiał zachęcająco. Wziął pod uwagę negatywy, jakimi było ryzyko utopienia się przez książąt, ewentualnie zapalenie płuc, jednak było dość ciepło i nie było wiatru, więc raczej by się nie przeziębili. 

          -Myślę, że możemy to zrobić, ale jak po tym będą jakieś problemy, to będzie na ciebie. - Blondyn przytaknął na słowa rudzielca myśląc, że i tak w razie problemów, zwali winę na przyjaciela. Złotooki aniołek nie potrafił się obronić w porządny sposób i zwalenie na niego winy trudne nie jest. To będzie czystą przyjemnością. 

          W tym samym czasie, kiedy dwie księżniczki planowały całą akcję wrzucania do wody, dwóch książąt rozmawiało o swoich osobistych planach, które wszyscy doskonale znamy. Gadali o tym jakie pierścionki ich najbardziej interesują, gdzie by pojechali na podróż poślubną, w jakim kolorze założą garnitur i inne pierdółki, o których nie powinni jeszcze rozmawiać, bo jest jeszcze na to czas. Nic nie mogli poradzić na to, że lubili planować rzeczy do przodu i to bardzo do przodu. 

          Byli zbyt zajęci rozmową, żeby zwrócić uwagę na coraz głośniejsze kroki i to, że ktoś ewidentnie się do nich zbliża. Mieli do obgadania ważne sprawy, które nie mogły sobie tak czekać na poruszenie ich. Zanim się obejrzeli, małe rączki dotykały ich pleców i pchały do pobliskiego zbiornika wody, który na szczęście był na tyle płytki, że nie było zagrożenia w formie utopienia się. A mogli nie iść przy samej krawędzi. 

          Każdy w okolicy mógł usłyszeć głośno śmiech Feliksa i niepewny chichot Feliciano. O ile ten pierwszy był dumny ze swojej roboty, to ten drugi niekoniecznie. Włochy miał nadzieję, że nie poniesie za to zbyt dużych konsekwencji. Polska nie przejmował się za bardzo i jedynie patrzył jak Prusy i Niemcy próbują z powrotem stanąć na chodniku. Zapewne będą na nich krzyczeć, albo zachowają to do czasu powrotu do domu. 

          -Mam nadzieję, że jesteście z siebie dumni. - Gilbert usiadł na ziemi, ciężko oddychając i ponownie przyznając sobie, że jest w związku z idiotą i planując oświadczyny, tylko bardziej zniszczy sobie życie, jednak było warto. Przecież nie zrezygnuje z czegoś takiego tylko dlatego, no królewnie się nudziło w życiu. Gorsze rzeczy się działy i jakoś nie rezygnował z takich posunięć. 

          -Oczywiście, że jesteśmy. - Odpowiedział Feliks, a Feliciano jedynie przytaknął lekko i podszedł do Ludwiga, żeby go przytulić. Liczył na to, że ten gest zniweluje jego zdenerwowanie i uniknie konsekwencji spowodowanych tym wrzuceniem do wody. To był tylko głupi, nic nie znaczący żart, a niejednokrotnie robił Niemcowi gorsze rzeczy, za jakie ten nie był na niego zły. 

*** 

          Już dawno przyznali, że wychodzenie po dwudziestej z domu było złym pomysłem. Noc już nastała, latarnie nie działały, a oni kompletnie nie znali się na Meksyku, więc zabłądzili i znaleźli się na jakiejś pustej, strasznej i ciemnej uliczce, która miała tylko towarzystwo pełnego śmietnika i porozrzucanych śmieci. Cholernie śmierdziało, lecz nie było to ich największe zmartwienie. Gorszy był fakt, że nie wiedzieli jak wrócić do domu. Nie było tego złego, mieli telefony, które chociaż raz miały zasięg. To będzie łatwa droga do ponownego bezpieczeństwa. 

          -Nie czuję się tutaj komfortowo. - Stwierdził Włochy i mocniej ścisnął dłoń Polski. Mógł poczuć się jak trzęsie, a sam lepszy nie był i również cały się trząsł. Jedynie Węgry pozostawała pewna siebie i miała pewność, że niedługo uwolnią się od tego miejsca, i że w sympatycznej atmosferze wrócą do domu. 

          -Niedługo będzie lepiej. - Odpowiedziała cicho Erizabeta i rozejrzała się po okolicy. Na szczęście, nie było tutaj kogokolwiek, więc byli w jakimś stopniu bezpieczni. Nie chciała dłużej zwlekać z wyjściem z tej uliczki, więc wzięła swój telefon i wybrała numer do Austrii, chcąc go poinformować o tym, że trochę im się zabłądziło. Stwierdziła, że wiadomości będą lepszą opcją od dzwonienia. 

          Erizabeta: Hej, Rodi. Zgubiliśmy się, nie wiemy gdzie jesteśmy. Możecie po nas przyjść? 

          Rodi: Jacy wy problamatyczni... Gdzie jesteście? 

          Erizabeta: Nie wiem, na jakimś meksykańskim zadupiu. 

          Rodi: A konkretnie? 

          Erizabeta: No przecież mówię, że nie wiem! 

          Rodi: Opisz mi to miejsce, powiedz jaka ulica, kombinuj. 

          Erizabeta: Wąska uliczka, śmietnik, dużo śmieci, ciemno jest. Na ścianach są jakieś rysunki i napisy, przechodzimy właśnie obok martwego gołębia. 

          Rodi: Może Meksyk będzie wiedział co to za miejsce... Niedługo was znajdziemy i wrócimy do domu. Uważajcie na siebie. ❤

          Erizabeta: Czekamy~. 😘

          -Niedługo będziemy bezpieczni, już idą nas szukać, a przynajmniej tak napisał Roderich. - Polska i Włochy przytaknęli na słowa przyjaciółki, które niestety ich nie uspokoiły. Chcieli mieć zapewnienia swoich ukochanych, że niedługo ich uratują i będą żyć długo i szczęśliwe, a takie słowa Austria mógł sobie wsadzić w dupę. Przynajmniej mieli pewność, że spotkają się ze swoimi książętami, którzy wezmą ich z tej mrocznej uliczki. 

          -Dlaczego mam wrażenie, że ktoś za nami idzie? - Feliks poczuł się naprawdę nieswojo, jakby był obserwowany i ktoś planował na nim niedobre rzeczy. Bał się odwrócić do tyłu, bo jeszcze naprawdę zobaczy jakiegoś kryminalistę i zejdzie na zawał, a chciał jeszcze trochę lat pożyć. Szczególnie, jeżeli będzie dzielić swoje życie z Gilbertem. 

          -A może już nas znaleźli? - Feliciano zawsze był taki dziecinnie głupi i naiwny. Właśnie to sprawiało, że wszyscy go tak uwielbiali. Oczywiście, takie szybkie przyjście książąt było niemożliwe, lecz i tak trochę się łudził. Z uśmiechem na twarzy się odwrócił, tylko po to, żeby zauważyć kilka ciemnych sylwetek, które się do nich zbliżały. - Mamy problem. Ktoś za nami idzie i pewnie planuje coś złego. - Rudowłosy mocniej ścisnął dłoń blondyna, który słysząc te słowa, również wzmocnił uścisk. 

          -Spokojnie, mam gaz pieprzowy i torebkę. Jeżeli nie robiłam w niej porządku, to chyba mam jeszcze nożyczki i spory scyzoryk. - Eliza zaczęła przeglądać sprzęt ze swojej torebki, i tak jak powiedziała, dalej była w posiadaniu gazu pieprzowego, nożyczek, scyzoryka i nawet znalazła malutki nożyk, który zabrała ze sobą na pewną konferencję światową i jeszcze go nie wyjęła. Uda im się przeżyć spotkanie z obcymi typami. 

          Cała trójka przyśpieszyła, nie chcąc mieć kontaktu z grupką tych obcych ludzi. Starali się nie denerwować, ale niestety też Węgry zaczęła odczuwać niepokój. Mieli w głowie straszne wizje, których chcieli uniknąć całymi sobą. Ich ciała były tylko takich trzech debili, którzy już szli ich uratować przed wszelkim niebezpieczeństwem. Pytanie było, ile zajmie im znalezienie ich? Mieli nadzieję, że nie długo, gdyż już mogli poczuć na sobie oddech tej grupy kryminalistów, a przynajmniej im się wydawało, że to są jacyś kryminaliści. 

          -Dobra Feliciano, ty masz nożyczki, a ty masz ten mały nożyk, Feliks. - Węgry wiedziała jak się obronić, więc trzeba było skorzystać z tej wiedzy. Książęta potem będą mogli być z nich dumni i im zazdrościć takiego wysokiego poziomu samobrony. Aż nagle, ktoś złapał Erizabetę za szyję i przycisnął do siebie, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. 

          -Eliza! - Włochy naprawdę nie wiedział co zrobić. Odsunął się minimalnie, nie chcąc zostać skrzywdzonym przez grupkę jakichś obcych facetów. Mocniej ścisnął nożyczki, chociaż nawet nie wiedział jak ma nimi walczyć. Nie miał zamiaru robić komukolwiek krzywdy. Polska starał się unikać ataków, jednak wychodziło mu to coraz gorzej. Węgry również próbowała coś zdziałać, lecz i ona traciła powoli siły. 

          -Feliciano, zrób coś! - Rudowłosy ponownie zdał sobie sprawę z tego, jaki słaby jest podczas walki. Postanowił sobie i innym udowodnić, że jednak czasami się na coś przydaje. To był jego moment. Szybko podbiegł do Erizabety, wyrwał jej gaz pieprzowy i zaczął psikać do napastników, samemu zamykając oczy, nie chcąc ucierpieć na swojej odwadze. W trakcie psikania na wszystkie strony, machał również nogami i rękoma, przez co uderzył kilka razy Feliksa w brzuch lub nogi. Zawsze muszą być jakieś ofiary postronne. Udało mu się "pokonać" trzech typów, ale dalej pozostawało ich jeszcze dwóch. Teraz na luzie się uwolnią. 

          Węgry była w sumie już wolna, choć na szyi dalej odczuwała ogromne pieczenie i została dotknięta tam, gdzie dotknięta nie powinna być. Czuła się tym okropne, lecz przynajmniej nie została skrzywdzona w gorszy sposób. Polska dalej był trzymany przez dwóch facetów, nieważne jak bardzo starał się uwolnić. Zabrano mu nożyk, więc nie miał jak się bronić, a zwykłe szarpanie się było mało efektywne. Nie obawiał się za bardzo. Przecież ma zapewnioną pomoc przyjaciół. 

          Erizabeta nie patyczkowała się tej robocie. Skorzystała z tego, że dwójka mężczyzn podeszła do niej, i zaatakowała ich nożyczkami Włochy. Kiedy ta była zajęta walką, a raczej zwykłym zranieniem napastników w ramię, byle nie było dla nich zagrożenia życia, Feliciano podszedł do Feliksa, pomógł mu wstać i zaczęli biec jak najdalej. Eliza sobie poradzi, zawsze sobie radzi. No dobra, prawie zawsze, ale w większości przypadków wychodziła z walki jako wygrana. 

          Biegli szybko, nie patrzyli do tyłu. Jedyne co się liczyło, to jak najszybsza ucieczka z tego miejsca, najdalej od tych zboczeńców. Wybiegli z uliczki i zatrzymali się przy jakimś niewielkim sklepiku, ciężko oddychając i ciesząc się, że udało im się uratować. Po chwili, widzieli jak zbliża się do nich Węgry, ewidentnie zmęczona tą walką, lecz było warto. Przynajmniej byli teraz bezpieczni, a ich obecnym priorytetem był powrót do domu. Erizabeta zatrzymała się przy Feliksie i Feliciano, dalej kurczowo trzymając się szyi. Cholernie ją piekła, jednak kiedyś minie. 

          -Przynajmniej jesteśmy już bezpieczni. - Powiedziała niewyraźnie, a pozostali przytaknęli na jej słowa. Po raz kolejny im się udało, ale woleli nie wiedzieć jak potoczyłaby się ta akcja, gdyby nie mieli swoich świetnych broni przy sobie. Trochę im zajęło pełne uspokojenie się, lecz po kilku minutach byli już w pełni spokojni, a gdyby było im jeszcze mało szczęścia, to w oddali zauważyli książąt, Francję i Meksyk. 

          -Tutaj jesteśmy, gdzie wy idziecie?! - Księżniczki podbiegły do pozostałych i rzuciły się w ramiona partnerów, którzy byli niesamowicie zadowoleni z tego, że udało im się znaleźć swoje karmelki. Na pierwszy rzut oka, nie zauważyli na nich jakichś szczególnych śladów, jednak po chwili Austria dostrzegł czerwone ślady na szyi Węgier, a Polska miał kilka zadrapań na rękach i kopnięć na nogach. Jedynie Włochy wyglądał na w miarę ogarniętego, co było nowością.

          -Co wam się stało? - Spytał Francja, również zauważając nie zbyt sympatyczne ślady na ciałach księżniczek. Widział w ich oczach, że stało się coś złego i po części, mógł już się domyśleć co takiego. Wszyscy byli zaniepokojeni i chcieli wiedzieć co miało miejsce, lecz widzieli, że powiedzenie tego może sprawiać Feliksowi, Feliciano i Erizabecie trudności. 

          -Powiemy wam w domu. - Odpowiedział Włochy i mocniej wtulił się do Niemiec. Musieli zaakceptować ich decyzję, a przecież w domu znajdą się po kilku minutach. Wystarczyło tylko zachować cierpliwość, nie panikować i nie zmuszać księżniczek do natychmiastowego mówienia. To co miało miejsce, może być dla nich traumatyczne. 

*** 

          Nie chcieli wierzyć w to, co się wydarzyło, ale były na to mocne dowody, nawet na ciele ich ukochanych. Przecież sami by sobie tego nie zrobili, żeby potem zgrywać ofiary losu. To było do nich niepodobne, więc niestety ten atak miał naprawdę miejsce. Bolał ich ten fakt, po części sami na to pozwolili. Gdyby zabronili wyjść im z domu, nie doszłoby do tego i wszystko dalej byłoby dobrze. Każdy mógł łatwo zauważyć, że księżniczki są smutne, rozżalone, nadal przerażone po tym wydarzeniu. Musieli teraz o nich porządnie zadbać. Jako wspaniali partnerzy, byli do tego zobowiązani. 

          -Już jesteście bezpieczni i nikt was nie skrzywdzi. - Prusy przytulił Polskę i posłał pocieszający uśmiech Włochom i Węgry, którzy byli przytulani przez swoich partnerów. Sami nie wiedzieli jak ich pocieszyć, lecz chyba ich sama obecność poprawiała im samopoczucie. Feliks uśmiechnął się lekko i odwzajemnił uścisk, mówiąc ciche "dziękuję". 

          -Uważacie, że dobrze się obroniliśmy? - Feliciano chciał troszkę rozluźnić atmosferę, jednak ciężkie było całkowite zejście z tematu niedawnych wydarzeń. Tak bardzo się cieszyli, że nie doszło do czegoś więcej, do czegoś okropnego, co zostawiłoby ogromny ślad na ich psychice i dalszym życiu. Ich starania nie poszły na marne. Książęta zaśmiali się i zastanowili nad odpowiedzią na to pytanie. Głupio będzie powiedzieć, że chujowo się obronili. 

          -Nie było nas tam, więc nie widzieliśmy, ale uznajmy, że broniliście się bardzo dobrze, skoro udało się wam uciec i jesteście cali i zdrowi. No, prawie cali i zdrowi, jednak nie ponieśliście większych szkód. - Ludwig uznał taką odpowiedź za dobrą. Nie jest negatywna, lecz nie jest też w pełni pozytywna. Była neutralna, czyli idealna. 

          -No oczywiście, że broniliśmy się bardzo dobrze! Nie umiemy się słabo bronić. - Feliks bardziej wtulił się w Gilberta i przymknął oczy, zastanawiając się czy iść już spać. Było dość późno, chciało mu się spać, ale rozmowa nie dobiegła jeszcze końca. Pomyślał, że on ma to wszystko gdzieś i idzie spać. Ramię Prus było takie wygodne i ciepłe. 

*** 15 października *** 

          Teraz Prusy musiał się tym zająć na poważnie, a nie tylko przeszkadzać bratu i okazjonalnie rzucić swoją propozycję i zdanie. Brał czynny udział w przeglądaniu pierścionków zaręczynowych, czasami proponując coś bratu, a czasami samemu coś wychwalając, jednak nie wybierał od razu tej jednej błyskotki. Niedługo mieli jeszcze udać się do jubilera, gdzie pewnie dokonają już ostatecznej decyzji w tej sprawie. Już psychicznie przygotowywali się do ilości pieniędzy, jaką będą musieli wydać. 

          -Pierścionki z cyrkoniami są przereklamowane. Lepiej wziąć coś oryginalniejszego, ale dalej strzelającego w gusta naszych diabełków. Feliks lubi jak się błyszczy, lecz bez przesady. A jak w przypadku Feliciano? - Niemcy zastanowił się nad tym pytaniem. Doskonale wiedział, że Włochy lubuje się w skromnej biżuterii, jednak czasami widział u niego coś bardziej rozbudowanego. 

          -Myślę, że zwykły, złoty pierścionek z brylantem wystarczy. Takie pierścionki są najlepsze i powinien spodobać się Feliciano. - Albinos przytaknął i sam zastanowił się nad tym, co mogłoby podpasować Polsce. Dalej uważał, że ważniejszy jest sam akt oświadczyn niż to, czym się oświadczysz, ale nie mógł wyskoczyć z pierścionkiem za dwa złote z ulicznego automatu. Na myśl nasunął mu się pierścionek ze szmaragdem, który pasowałby do koloru oczu Feliksa. Pomyślał również o pierścionku z rubinem lub szafirem, a może tanzanitem. Dlaczego wybór musiał być taki ciężki?! 

          -Pierścionki z perłami również są śliczne. - Rzucił Niemcy, kiedy ich oczom ukazał się złoty krążek z perełką na środku. Wybieranie pierścionka zaręczynowego było trudnym zadaniem, lecz musieli to zrobić. A czym szybciej to załatwią, tym szybciej będą mieli to z głowy i oświadczyny będą zaraz za skrzyżowaniem. Denerwowali się tym, ale raczej było to normalne. 

          -Uh, zanim wybierzemy te pierścionki, to minie jeszcze ze sto lat. - Prusy rozłożył się na łóżku i spojrzał na sufit, jakby szukał tam odpowiedzi i ukojenia na wszystkie swoje pytania i zmartwienia. Gdyby wiedział, że ta robota będzie taka trudna, to nigdy by się za to nie brał, albo wykorzystał kogoś do wybrania tego pierścionka za niego. Chociaż, wtedy było ryzyko tego, że ta osoba kupi jakieś kompletne gówno, więc zdecydowanie lepiej było się za to zabrać samemu. 

          -Nie będzie tak źle. Jeszcze mamy wiele jubilerów do przeszukania, więc robota będzie ułatwiona. W Internecie i tak gówno można znaleźć, a jubiler będzie mógł doradzić, pomóc i zaproponuje nam najlepsze sztuki, jakie tylko oferuje dany sklep. - Gilbert spojrzał na brata, jak na debila. Przeszukanie jubilerów nie ułatwiało sprawy, a tylko ją utrudniało. Sprawiało to, że mieli więcej roboty, a najchętniej już by zabierał Feliksa na romantyczny spacer do parku i tam przed nim klękał. 

          -Hej, te z serduszkiem są urocze! - Białowłosy zatrzymał blondyna, i dokładniej przyjrzał się błyskotce z czerwonym sercem na środku. Obok była wersja z kryształkiem i na bokach dwoma serduszkami, które były wyrobione cyrkoniami. Akurat w przypadku tego pierścionka, był w stanie zaakceptować cyrkonie, gdyż dodawały uroku. Naprawdę, ten srebrny krążek był cudowny, ale nie był to koniec ich poszukiwań. 

          -Faktycznie, jest naprawdę ładny, ale spójrz na cenę. - Prusy wiedział, że teraz jego światopogląd zostanie zawalony, ale i tak spojrzał na te liczby pod zdjęciem pierścionka. 880, 46 Euro. To było definitywnie za dużo, jak na jakąś błyskotkę na palec. Ale mniej więcej tyle kosztowały pierścionki zaręczynowe, więc u jubilera pewnie nie będzie lepiej, a może nawet gorzej. Musieli dalej szukać czegoś porządnego, ładnego, lecz też z miłą dla oka ceną, przy czym to ostatnie jest najtrudniejsze do znalezienia.

          -Dobry Panie, potem jeszcze będzie trzeba kupić obrączki. Następnie załatwić kościół, księdza, który nie jest homofobem, ubranie, zrobić listę gości, znaleźć miejsce na wesele, wykombinować jakiś catering... Przecież ja padnę, robiąc to. - Ludwig zaśmiał się cicho i objął brata w geście pocieszającym. Nie będzie musiał męczyć się z tym sam, a na pewno będzie mógł liczyć na pomoc Austrii, Węgier, Polska też będzie działał w tej sprawie, a jak Czechy przeżyje, to pewnie też się dołączy do pomocy. 

          -Nie załamuj się, przejdziemy przez to razem. - Białowłosy westchnął i odwrócił się na drugi bok, oddając się swoim myślom o tych oświadczynach. Tak cholernie pragnął zrobienia tego, ale zaraz po tym będzie miał urwanie głowy z przygotowywaniem ślubu. Musiał pozostawać dobrej myśli, jak w każdej innej sprawie. Tak jak powiedział młody, przejdą przez to razem i sobie poradzą. Będą również mieli pomoc innych osób, więc nie pozostawali kompletnie sami. Kiedy będą codziennie dostawać miłość swoich narzeczonych, miesiące przygotowań do ślubu zlecą w bardzo przyjemnej atmosferze. 

*** 

          Włochy Południowe był zdenerwowany. Niby zaakceptował plany tego kartofla, a jednak zdenerwowanie kompletnie go zżerało od środa i nie dawało normalnie żyć. Nawet rozmowy z Belgią pozostawały bezskuteczne w sprawie uspokojenia go, a jak już to nie działało, to nic innego nie mogło zadziałać. Musiał sobie jakoś poradzić. Może zapisze się na rozmowy z psychologiem, wygada się, możliwe że dostanie jakąś dobrą radę. W sumie, to już był u psychologa, bo przecież Hiszpania miał takie wykształcenie. Dałby wszystko, żeby zapomnieć o tym, że Antonio studiował tę pieprzoną psychologię. 

          -Oh Lovi, nie musisz się tak denerwować. Przecież Ludwig bardzo dobrze zadba o twojego brata. Będą cudowni jako małżeństwo. - Hiszpania wszedł do salonu, niosąc w dłoni dwie kawy. Postawił je na stole i usiadł obok swojego gościa, który nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. - Przecież Niemcy wie co robi, a Włochy będzie tylko szczęśliwy. - Lovino nie chciał słuchać tego głupiego gadania, które niestety miało wiele racji. Był przewrażliwiony i musiał to jakoś zmienić, lecz nie wiedział jak. 

          -Co mam zrobić z tym, że nie potrafię mu zaufać? Tak bardzo kiedyś skrzywdził Feliciano, a teraz są w szczęśliwym związku. To dla mnie nierealne. - Antonio zaśmiał się i pomyślał nad tym. Może Romano by bardziej zrozumiał związek brata, gdyby sam był w jakimś. Znalezienie kogoś Romie trudne nie będzie, ale pytanie jest czy Roma by się zgodził na takie coś. 

          -Postaw się w sytuacji Włoch i Niemiec. Są w szczęśliwym związku, kochają się i niedługo będą kimś więcej niż parą. To naprawdę nie jest takie ciężkie do zrozumienia. - Włochy fuknął i stwierdził, że znowu przyjechał na nic do tego idioty. I pomyśleć, że znowu się łudził, że będzie fajnie dobrze się zabawi, lecz z Hiszpanią nie da się dobrze bawić, a przynajmniej w jego przypadku. Może kiedyś się w pełni dogadają. 

          -To nie jest takie łatwe, kiedy nie jest się w związku. - Antonio zaśmiał się cicho i objął ramieniem Lovino, który wyraźnie był zaskoczony jego ruchami. Nie życzył sobie, żeby ten debil go dotykał, mając na twarzy taki dwuznaczny uśmiech. Musiał jednak przyznać, że było to niezwykle przyjemne uczucie, być przytulanym przez osobę, która ci się podobała od dłuższego czasu. Mimo tego, nie było szans na ich związek i nie miał zamiaru zostawać chłopakiem Antonia. Ich związek nie byłby zbyt stabilny. Woli nie ranić swoich uczuć. - Odsuń się, idioto. 

          -Nie zgrywaj takiego niedostępnego. Doskonale wiem, że potrzebujesz miłości i tak się składa, że mogę ci ją dać. Jestem tobą zainteresowany od dłuższego czasu i bardzo mi się podobasz, ale nie mogłem zyskać odwagi, żeby... 

          -Odpierdol się ode mnie, ty pieprzony zboczeńcu! - Lovino szybko uwolnił się z objęcia Antonia, wstał i odsunął się od niego, dalej darząc zdenerwowanym spojrzeniem. Nie mogli być razem, nie było czasu na własny związek i szczęście, i to jeszcze z osobą, do której miało się urazę za kilka rzeczy. - Nie baw się w takie gierki ani razu więcej. - Romano wyszedł z salonu, pozostawiając ciepłą kawę i swój obiekt westchnień, który był rozbawiony jego zachowaniem. 

          -Jeszcze kiedyś będziemy razem. - Powiedział cicho Hiszpania, a po chwili napił się swojej kawy, zatapiając się w szczęśliwym świecie, w którym mógł dzielić swoje życie z Lovino. Ten świat był cudowny, szkoda tylko, że taki nierealistyczny. 

*** 

Ten rozdział ma 9564 słowa. Ponownie udało mi się nie przekroczyć progu 10k słów, więc ponownie osiągnęłam sukces. 

Nikt się nie spodziewał wypadku samochodowego Radmili i tego małego Spamano na końcu, prawda? No przyznajcie mi rację, że były to ostatnie rzeczy jakich się tutaj spodziewaliście. Pierwotnie Czechy miała być cała i zdrowa, jednak skoro już ją tutaj wcisnęłam, to niech chociaż przyda się do minimalnych dramatów, żeby nie było tylko cukru teraz. Możecie obstawiać czy Radmila przeżyje. 

Jestem też prawie pewna, że nie mało kto spodziewał się, że Gilbert już teraz stwierdzi, że chciałby oświadczyć się Feliksowi, chociaż było to do przewidzenia już od kilku rozdziałów, więc raczej nie jest to jakaś ogromna niespodzianka. Jesteście w ogóle zadowoleni z takiego obrotu akcji? Bo ja nawet tak. 

Jako, że postanowiłam się pobawić w typową aŁtoreczkę, której zależy tylko na statystykach, bardzo proszę o gwiazdki, bO dAjĄ mOtYwAcJę Do PiSaNiA tEgO oPoWiAdAnIa. A tak na serio, to po prostu lubię jak statystyki są dobre, a też chciałbym mieć jakieś wynagrodzenie, że dalej jakoś sobie radzę z pisaniem na wattpadzie. Tak, wychodzę teraz na taką, której zależy tylko na statystykach. Szczególnie poproszę o gwiazdki pod rozdziałem 37 i 38... Tak, te rozdziały zasługują na miłość. Najlepiej, jakby było dużo gwiazdek pod każdym rozdziałem, a tak bym nie narzekała. 

Jak już możecie wiedzieć, na początku września pojawi się nowe opowiadanie mojego autorstwa. Tematyki nie zdradzam za bardzo, a shipów możecie się domyśleć. Oczywiście, opowiadanie będzie do Hetalii. Mam już projekt tego opowiadania, więc tutaj dam wam ważniejszy fragment opisu, żeby was zachęcić. Nie boję się wam tego pokazywać, bo i tak mało osób czyta moją końcową gadaninę. 

"Twierdzili, że to już jest za nimi, a jednak spotkali się po latach i rozpoczęli na nowo swoją historię. Byli zupełnie nowymi osobami w nowym miejscu. Zmienili się przez jedenaście lat rozłąki, lecz i tak się rozpoznali. I chociaż niechętnie ponowili znajomość, na nowo pokochali swoje towarzystwo, które miało dostarczyć cierpienia do ich życia." 

Podoba się? Mam nadzieję, że tak, a teraz nie będę już zabierać waszego cennego czasu. Rozdział najprawdopodobniej w niedzielę, więc do zobaczenia w niedzielnym rozdziale! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro