[35] Obawy
*** 5 września ***
O ile za dnia nic nie zapowiadało, że coś się dzisiaj wydarzy, to wieczór kompletnie zmienił ich zdanie. Stwierdzili, że pójdą się zabawić i to nie byle jak. Chociaż, ostatnio oni zawsze się bawili i nie mogli narzekać na nudę. Ona już nie istaniała w ich życiach i tylko momentami było spokojniej. Sami nie wiedzieli czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie.
Udali się do jakiegoś domu rozrywki, jakkolwiek się do nazywało. Uznali, że wyjście tutaj jest dobrym pomysłem, tym bardziej, że dzisiaj była jakaś zniżka na bilety, a trzeba trochę zaoszczędzić pieniędzy, bo musi starczyć na pozostałe kraje. Trochę ich jeszcze zostało. Polska był podekscytowany wyjściem tutaj i stwierdził, że może tutejsze atrakcie, może przyćmią Prusaka.
Feliks nie wiedział, jak to się nazywa. Możliwe, że Japonia mówił, ale był zbyt zajęty ekscytowaniem się, zamiast słuchaniem. Właśnie korzystał z takiej maszyny, których było tutaj z co najmniej pięćdziesiąt, więc wybór tej jednej był trudny, i próbował złapać jednego z najsłodszych maskotek za pomocą... Tego czegoś. Nie wiedział co to.
-No ja pierdolę, jakie gówno. - Skomentował Polska, kiedy słodka maskotka ponownie została upuszczona przez te dziwne coś do łapania. Naprawdę nie wiedział, jak to się nazywa. Może później dopyta Kiku. Łapała go frustracja, gdy już za dziesiątym razem mu się nie udawało i musiał wydawać kolejne pieniądze. Czuł, że zaraz z tego wszystkiego się rozpłacze.
-Może mu pomożesz? - Spytał Francja Prus, kiedy zauważył męczenie się blondyna. - Zaraz zniszczy całe pomieszenie, jeśli jeszcze raz mu się nie uda. - Gilbert spojrzał na Feliks i cicho się zaśmiał, widząc jak ten się stara, ale dalej mu nie wychodzi. Znajdował w tym coś rozczulajęcego, ale sam nie wiedział co.
-Niech się jeszcze pomęczy. Powinien przyjść i sam poprosić o pomoc. - Francis spojrzał sceptycznie na przyjaciela i zastanowił się jeszcze raz nad sensem znajomości z nim. Nie wynosił z niej niczego innego, jak sztuki sadyzmu i znieczulicy emocjonalnej. Nie wiedział gdzie takie nauki mu się przydadzą, ale nie mógł narzekać.
-Nie bądź już taki chamski i mu pomóż. On zaraz się rozpłacze, jeśli nie zdobędzie tego pluszaka. - Białowłosy westchnął i jeszcze raz spojrzał na swoją pchłę. Tak bardzo chciał dokończyć tą dobrą kawę w spokoju, ale widocznie nie jest mu to dane. Poza tym, miał poruszyć temat bardzo dla niego ważny, a mianowicie, miłość i nie rozumienie pewnych rzeczy.
-Niech ci już będzie. - Powiedział Prusy i wstał od małego stołu, kierując się do ukochanego, który naprawdę już ledwo wytrzymywał. Stanął obok Polski i chwilę patrzył na jego starania. Niestety, wiele one nie dawały, a tylko pogorszały sytuację. - To musi być trudne, prawda? - Zagadał jeszcze na początku, żeby od razu nie odpychać od tego pchły i samemu się bawić.
-Nie interesuj się. - Odpowiedział z urazą Feliks, jakby to właśnie Gilbert był odpowiedzialny za jego nieudolne próby zdobycia maskotki. W sumie, to nie wiedział co przedstawia ten pluszak. Było to jakieś dziwne stworzenie, które wyglądało po prostu słodko i było utrzymane w kolorystyce różowo-niebiesko-fioletowej, więc pasowało mu do włosów.
-Nie musisz być od razu taki niemiły, chcę tylko pomóc. - Blondyn rozpromienił się, słysząc słowa "chcę tylko pomóc". Odszedł od automatu i mocno przytulił albinosa, przy tym ładnie się uśmiechając. Prusy nie rozumiał co ma oznaczać ten gest, ale nie narzekał. Lubił takie przytulanie, więc sam odwzajemnił uścisk.
-Będę bardzo wdzięczny, jeśli mi pomożesz z tym wszystkim.
-No przecież mówię, że chcę pomóc.
-To bierz się do roboty! - Polska puścił Prusaka i popchnąl go w stronę automatu z maskotkami. - Chcę tą. - Dodał jeszcze, wskazując na upragnionego pluszaka. Prusy przytaknął i zastanowił się za jakie grzechy postanowił to zrobić. Cóż, czego się nie zrobi dla miłości? Wziął jeszcze jedną monetę, wrzucił ją i rozpoczął tą karuzelę spierdolenia i denerwowania się. Wolał nie wiedzieć, ile pieniędzy Feliks już wydał na to coś.
-Dobra, to jest trudniejsze niż myślałem. - Powiedział Gilbert, kiedy prawie po raz kolejny skusił. I pomyśleć, że taką samą maskotkę mógłby kupić taniej i bez denerwowania się. Po dosłownie jakichś dwóch minutach walki, udało mu się! Poczuł w sobie narastającą dumę i wzrok Feliksa pełen podziwu.
-Bardzo dziękuję! - Powiedział Feliks i przytulił mocno Gilberta, odbierając upragnioną rzecz. - Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie! - Białowłosy musiał przyznać, że schlebiały mu te słowa i mógłby słuchać ich częściej. Może były trochę przesadzone, ale przynajmniej szczere. Albinos spojrzał na Francję, słysząc śmiech dochodzący z jego strony. Zirytował się trochę, kiedy zauważył, że Francis śmieje się z niego i ze słów pchły.
***
Wszyscy stwierdzili, że karaoke jest dobrym pomysłem, ale i tak Francja i Prusy siedzieli gdzieś w kącie, żeby nie zabić innych swoim śpiewem. Kiedy Polska, Węgry i Japonia doskonale się bawili, oni rozmawiali o życiu i innych sprawach codziennych. Czasami trzeba się wyluzować, trochę spoważnieć i porozmawiać o czymś ważnym.
-Cieszysz się z tego, co masz teraz? - Spytał Francis, patrząc na Feliksa, który ewidentnie dobrze się bawił. Czasami miał wrażenie, że Gilbert nie docenia tego co ma, ale pewnie mu się tylko wydawało i przyjaciel doskonale się czuł z tym wszystkim.
-Co masz na myśli? - Blondyn westchnął, widząc niezrozumienie albinosa. Białowłosy czasami potrafił być taki niedomyślny, ale jednak uwielbiał z nim rozmowy i go słuchać. Prusy był dobrym rozmówcą, ale momentami trzeba było go porządnie nakierować na temat rozmowy, tak jak teraz.
-Satysfakcjonuje cię twoje obecne życie? - Prusy zamyślił się na chwilę i pomyślał nad wszystkim, co ma teraz. Miał cudownego partnera, którego kochał ponad życie. Podróżował po świecie, dobrze się bawiąc i poznając nowe miejsca. Spędzał czas z osobami, które lubił i pomogły mu z wielu rzeczach. Na pierwszy rzut oka, miał wszystko czego by chciał człowiek i dobrze mu się powodziło, ale zawsze są jakieś negatywy.
-Trudno to stwierdzić. Niby dobrze się czuję i mam wszystko, o czym marzyłem, ale mam wrażenie, jakby mi czegoś brakowało. - Francis przytaknął, lekko zmartwiony. Miał wrażenie, że uczucie brakowania czegoś u Gilberta, doprowadzi do jakiejś tragedii, albo po prostu, czegoś złego, co nie odbije się dobrze na życiu wszystkich.
-Liczę na to, że wiesz co robisz w życiu i nie odwalisz znowu jakiejś głupoty. - Niebieskooki spojrzał niepewnie na Feliksa, który dalej się doskonale bawił. Miał w głowie wizję tego, że Gilbert ponownie zrywa z Feliksem, bo taki ma kaprys. Wszyscy chcieli tego uniknąć, ale wszystko mogło się wydarzyć. To najgorsze również.
-Jestem dobrej myśli, że teraz wszystko potoczy się dobrze. - Odpowiedział białowłosy i uśmiechnął się do swojej pchły, kiedy ta odwróciła się w jego stronę. Zielonooki odwzajemnił uśmiech i wrócił do śpiewania z przyjaciółmi. - Na pewno wszystko będzie dobrze. - Powiedział jeszcze ciszej i pomyślał o czymś przyjemniejszym, niż same negatywy.
*** 6 września ***
Pogoda była idealna do wyjścia na plaże. Trzeba było korzystać, bo dni robiły się już chłodniejsze i zanim się obejrzą, będzie jesień, a potem zima. Te wszystkie miesiące zleciały tak szybko. Jeszcze przed chwilą był kwiecień i rozpoczynali tą podróż, a teraz byli bliscy końca i niedługo wrócą do domów.
Ta świadomość ich trochę dobijała, bo naprawdę dobrze się bawili tutaj, ale wszystko kiedyś się kończy. Ta wycieczka również. Nie warto było jednak się tym dołować. Trzeba było korzystać, a nie mówić "ojej, jak mi smutno, niedługo wracamy do domów". Polska właśnie korzystał, bo szczerze mówiąc, to była jego podróż.
Obecnie, robił świetny zamek z piasku. Wiedział, że to dziecinne, ale co innego mógł robić? Za bardzo bał się pływania, chociaż umiał tą czynność, a robienie zamków z piasku, jest cudowną rzeczą i był w tym mistrzem. W którymś albumie miał zdjęcia swoich dzieł. Wiele osób mówiło "wow", widząc jego prace i stwierdzali, że jest w tym absolutnym mistrzem i teraz również chciał to udowodnić.
Trochę był zaniepokojony faktem, że Prusy i Francja grają w piłkę tak blisko, ale miał nadzieję, że jego prawie skończony zamek, nie ulegnie zniszczeniu. Byłoby przykro, gdyby jego półtorej godzinna praca została zepsuta i zaprzepaszczona. Jeżeli miałby obstawić, kto przyczyni się do zniszczenia piaskowej budowli, obstawiłby Franicisa. Gilbert jest raczej bardziej ostrożny.
-Jak ci idzie? - Spytała Węgry, siadając obok przyjaciela. Była zafascynowana jego robotą i w jakiś sposób, również dumna. Cieszyło ją, że Polska zajmuje się czymś, a nie tylko siedzi bezczynnie w domu, topiąc się w smutkach i żalach, mówiąc jakie to życie jest złe. Życie Feliksa potoczyło się w najlepszy możliwy sposób. Teraz był zdrowy i mógł czerpać przyjemność z życia.
-Jeszcze chwila i będzie skończone. - Odpowiedział z uśmiechem blondyn i przyjrzał się swojemy dziełu. Był zadowolony z prawie efektu końcowego. Trzeba było się pilnować, żeby przypadkowo nie machnąć zbyt gwałtownie ręką lub nogą i nie zniszczyć tego zamku. - Myślisz, że wszystko będzie się teraz dobrze układać? - Pytanie zostało wzięte kompletnie znikąd. Zdziwiło ono lekko Węgry, ale nie miała nic przeciwko, żeby poruszyć ten temat.
-Mam nadzieję, że tak. To oczywiste, że każdy chce, żeby było dobrze w życiu. Przeszliśmy zbyt wiele złego, żeby cierpieć jeszcze więcej. Bądźmy dobrej nadziei i miejmy pozytywne myśli. - Feliks przytaknął na te słowa i wrócił do robienia zamku. Wzięło go na rozmyślanie o życiu, nie wiedział dlaczego. Po prostu, tak się stało.
-A gdyby wszystko znowu zaczęło się psuć, co byś zrobiła?
-Nawet tak nie mów! - Erizabeta była zaniepokojona tym pytaniem. Zaczęła myśleć nad tym, że znowu coś niedobrego dzieje się u Feliksa, ale nie było jakichkolwiek objaw i właśnie to ją niepokoiło. Co jeśli znowu zrobi coś niedobrego i nie będzie mogła mu jakkolwiek pomóc? To będzie okropne i trzeba temu zapobiec.
-Ale co złego jest w takim spekulowaniu? Tylko spytałem, a ty od razu się denerwujesz. - Eliza westchnęła i zirytowanie w niej tylko się nasiliło. Wkurzał ją fakt, że blondyn nie widział czegoś złego w takich pytaniach, a może ona była tylko przewrażliwiona. To było bardzo prawdopodobne. Jej wytłumaczeniem było, że się martwiła.
-Nie powinniśmy rozmawiać o takich rzeczach. Lepiej cieszmy się tym, co mamy teraz, zamiast myśleć o złu, jakie może się wydarzyć. - Polska postanowił zakończyć ten temat, bo akurat tutaj się z Węgry nie dogada. Przynajmniej próbował i to się liczy. Chciał wrócić do swoich prywatnych rozmyślań o życiu, ale przerwał mu krzyk Francji.
-Uwaga, piłka! - Feliks i Erizabeta odsunęli się, ale niestety ucierpiał zamek, w który centralnie wylądowała piłka. Blondyn był tym faktem szczerze zawiedziony i smutny. Coś, co robił prawie dwie godziny i bardzo się przy tym starał, właśnie zostało zniszczone. Wiedział, że to tylko jakiś głupi zamek z piasku, który nic nie znaczy, ale zrobiło mu się bardzo smutno i naleciały mu do oczu łzy. - To nie jest moja wina. - Powiedział jeszcze Francja, biorąc z powrotem piłkę.
-Hej Feliks, wybacz za to. - Prusy podszedł do Polski i przytulił go, byle pocieszyć swoją pchłę. Było mu głupio za to wszystko, ale to był wypadek, więc raczej pchełka mu wybaczy. - No powiedz coś. Doskonale wiesz, że nie chciałem. - Zamiast słów, dostał głośny płacz, godny małego dziecka, któremu odmówiło się kupna lizaka. Nie sądził, że Feliks przeżyje to tak bardzo.
-Rozjebałeś mój zamek, debilu! Wiesz ile ja go robiłem?! - Gilbertowi było jeszcze bardziej głupio za to co zrobił, ale nawet gdyby to nie on zniszczył tą budowlę, to zrobiłby to ktoś inny, więc co za róznica? Widocznie duża, skoro Feliks jest taki zdenerwowany. Za cholerę nie wiedział, jak go uspokoić, a nie widziało mu się robienie samemu jakiegoś zamku z piasku.
-Zepsułeś, więc naprawiaj. - Skomentowała Węgry, uśmiechając się złowrogo do Prusaka. Polska zaśmiał się słysząc te słowa i stwierdził, że jest to bardzo dobry pomysł. Białowłosy naprawdę nie chciał marnować czasu na takie głupoty. Wolał pograć w piłkę, popływać, albo pomyśleć nad swoją prawdziwą orientacją seksulaną, patrząc na piękne dziewczyny. To ostatnie jest żartem.
-Nie będę marnować czasu na głupoty. - Odpowiedział stanowczo albinos, ale szybko zmienił zdanie, kiedy zielonooki zaczął głośniej płakać, przyciągając uwagę innych. Było to co najmniej zawstydzające. Nie lubił, kiedy tak na niego patrzono, a szczególnie w takim momencie. Polska potrafił być problematyczny, ale co mógł poradzić? Kompletnie nic.
-Jak poświęcisz te pół godziny na zabawę w piasku, to tragedia się nie stanie. - Powiedział Francis, dalej czyszcząc piłkę z piasku. Gilbert westchnął i postanowił się już na to zgodzić, jeśli sprawi to przyjemność Feliksowi, a widział w jego oczach, że właśnie tego oczekuje. W głowie już układał sobie plan na ten zamek. Będzie musiał strzelić w gusta pchły.
-Niech już wam będzie, zrobię ten zamek.
-Bardzo dziękuję! - Blondyn poderwał się, chcąc przytulił albinosa, ale zamiast uścisku pełnego miłości i wdzięczności, białowłosy dostał przypadkowe uderzenie w nos. - Ojej, wybacz. - Powiedział nieśmiało zielonooki i ucałował Prusaka w uderzone miejsce. - Naprawdę nie chciałem. - Zaśmiał się jeszcze, widząc wielce urażoną minę Prus. Cóż, trzeba zająć się tym zamkiem, zanim zostanie uderzony jeszcze raz.
***
Woda była chłodna, ale nie przeszkadzało to w pływaniu. Tak, Polska odważył się wejść do wody, chociaż wymagało to od niego wiele wysiłku psychicznego i fizycznego. Nie miał ochoty na pływanie, a po prostu chciał posiedzieć spokojnie w wodzie i się wyluzować, pomyśleć o życiu i codzienności i pooglądać plażę.
Nogi miał kompletnie zanurzone w wodzie, a ręce opierał o molo. W ten sposób, mógł idealnie obserwować okolicę, która była naprawdę piękna. Niestety, te piękne widoki zostały zniszczone przez Prusaka, który postanowił podokuczać swojej pchle. Feliks westchnął na jego widok i wszedł na molo, chcąc uniknąć utopienia z ręki ukochanego.
-Jesteś bardzo ładny. - Powiedział nagle Gilbert, przyglądając się dokładniej urodzie partnera. Wcześniej nie zauważył tych nielicznych piegów na policzkach i ładnych iskierek w oczach blondyna. Jeszcze te usta były takie pełne i różowawe. No śliczny chłopak, dobrze wybrał.
-Widzę, że ci odbija. - Odpowiedział Polska i minimalnie się odsunął od Prus, byle nie wpaść do wody, bo będzie słabo. Widział w oczach Prusaka, że ten ma ochotę na seks, ewentualnie, dokuczanie mu, a tak się składa, że Feliks nie miał na to ochoty. Była to ostatnia rzecz, jakiej chciał. - Lepiej mnie zostaw, bo jak nie, to wylądujesz w wodzie i cię pobiję.
-Jesteś taki uroczy, kiedy mi grozisz! - Gilbert zaśmiał się i przytulił mocno Feliksa. Sam nie wiedział czemu, ale udzielił mu się humor na czułości. Rzadko tak było, ale kiedy już taki humor miał, to trzeba korzystać. Miał tylko nadzieję, że Feliks nie będzie mu miał tego za złe.
-Weź się zachowuj i chociaż udawaj, że jesteś ode mnie starszy! - Blondynowi bardzo zachciało się śmiać z tej sytuacji, oczywiście nie wiedział dlaczego. Już wolał pogadać na jakieś poważne tematy, niż zaraz wpaść do wody. I nagle, spoważniał i ponownie wzięło go na rozmyślanie o życiu. Jego mina spochmurniała i pomyślał o tamtych dniach.
-Coś się stało? - Spytał białowłosy, widząc, że blondyn zrobił się taki smutny. Nie pamiętał, kiedy ostatnio humor pchły zmienił się tak nagle. Zaczął poważnie się bać, ale raczej nie ma powodów do jakichś ogromnych obaw i strachów. - Nie wyglądasz dobrze, strasznie zbladłeś. - Polska w ogóle nie kontaktował z Prusakiem. Oddał się kompletnemu zamyśleniu i strachu, że niedługo znowu będzie źle.
-Obiecaj mi, że będziesz ze mną, nieważne jakie czasy nastaną i co będzie się między nami działo. - Gilbert był trochę zdziwiony tymi słowami. Myślał, że teraz razem się pośmieją, a zamiast tego, zapowiadała się dramatyczna rozmowa o ich miłości do siebie. Wolał tego uniknąć, ale lepiej o tym porozmawiać, niż ukrywać obawy przed sobą.
-Obiecałem ci przecież, że teraz cię nie zostawię. Wiem co do ciebie czuję i chcę być z tobą, żeby cię chronić, pomagać ci i po prostu, spędzać z tobą każdą chwilę. - Feliks przytaknął, ale coś mu mówiło, żeby nie ufać tak łatwo w te słowa. Dlaczego wszystko zaczęło powoli się psuć? Czym sobie na to zasłużył?
-Mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz.
-Nie opłaca mi się ciebie okłamywać. - Blondyn uśmiechnął się i przytulił do albinosa. Pocałował go jeszcze w usta i pomyślał nad tym wszystkim jeszcze raz. Na pewno będzie dobrze i nie ma co się denerwować. Prusy tym razem jest wszystkiego pewny i będą razem na zawsze.
***
Noc była cudowna, niebo pełne gwiazd i ten piękny księżyc. Aż chciało się tutaj być. Można było pomyśleć o życiu i codzienności, pomarzyć o szczęśliwym świecie i powspominać dawne czasy. Niektórzy jednak woleli porozmyślać o miłości. Miłość, takie piękne, ale niezrozumiałe uczucie, którego boi się tylu ludzi.
Zabawny był fakt, że spec od miłości, sam bał się zabrać za to uczucie. Obawiał się odrzucenia i wzięcia za kogoś odpowiedzialności, a pchał się do cudzych romansów i próbował tam coś zdziałać. Przez to wszystko, uważano go za wścibską osobę, która nie ma własnego życia, a miał własne życie, ale chciał je z kimś dzielić.
Chociaż nie było tego widać, Francja był samotny. Wszyscy sądzili, że odpowiada mu życie takie, jakie teraz prowadzi. Podrywanie przypadkowych dziewczyn, zaciąganie ich do łóżka, chociaż teraz rzadziej, imprezowanie i poznawanie coraz to nowszych osób i dużo alkoholu. I przyjaciele. Dużo spędzania z nimi czasu i chlanie wina.
Takie życie mu nie odpowiadało, ale był do niego przywyczajony. Chciał tym zatuszować uczucie do pewnej personifikacji, chociaż wszyscy już o tych uczuciach wiedzieli. Kochał Kanadę, ale nie umiał sobie z tym poradzić, więc żył tak, jak żył. Chciał z tym skończyć, ale nie wiedział czy potrafi. Był to nieodłączny element jego rutyny, chociaż przez tą podróż trochę rzeczy się pozmieniało.
Trzymał telefon w dłoni, a tam numer telefonu do Matthew. Miał potrzebę zadzwonienia do niego, ale odczuwał wobec tego wątpliwości i strach. Niby miłość taka łatwa, ale kiedy przychodzi co do czego, to chce się uciec. Już chciał zadzownić, lecz ostatecznie zrezygnował i odłożył telefon na parapet obok. Nie mógł tego zrobić. To by było nie na miejscu. Kanada zasługiwał na kogoś lepszego.
Nawet nie poczuł, jak po jego policzku poleciała łza. Nie chciał jej. Nie chciał przyznawać przed samym sobą, że jest taki słaby. Przecież wszyscy od niego wymagali, żeby był silny, pewny siebie i ze wszystkim sobie radził, ale nie potrafił tak dłużej. Potrzebował Matthew, żeby samemu poczuć się kochanym, ale wiedział, że ten powinien mieć kogoś lepszego. Z rozmyślań, wyrwała go Węgry, wchodząc na balkon.
-Co tak siedzisz? - Spytała Erizabeta i usiadła na fotelu obok Francisa. Widziała po jego twarzy, że coś się dzieje. Momentami wypadałoby udawać troskliwą znajomą, tylko, że ona nie udawała. Naprawdę zainteresowała się i zmartwiła samopoczuciem blondyna.
-Obserwuję widoki. Prawda, że dzisiejsza noc jest piękna? - Eliza spojrzała na gwieździste niebo i uśmiechnęła się, przypominając sobie wszystkie noce, które spędziła wtulona w Austrię, rozmawiając z nim o pierdołach. To były naprawdę cudowne wspomnienia i z przyjemnością do nich wracała. Tak bardzo chciała, żeby Roderich był teraz przy niej, ale było to niemożliwe.
-Muszę przyznać ci rację, ale widzę, że coś jest z tobą nie tak i nie wykręcisz się jakimiś ładnymi nocami. Gadaj co się dzieje. - Francję zastanawiało, dlaczego Węgry aż tak bardzo się nim zainteresowała. Był przyzwyczajony do tego, że ona go poddusza, podtapia i próbuje zabić, albo ogólnie jest chamska, a teraz wyglądała na taką spokojną. Wiedział, że Węgry nie jest taka zła, ale czuł wobec niej lęk.
-Po prostu wzięło mnie na myślenie o życiu, tylko to.
-A konkretnie? Widzę, że nie chodzi tylko o to. - Francis czuł, że nie wygra z wzrokiem Erizabety, który był dość spokojny, ale jednak wywierał na nim presję i zmuszał do przyznania się o co chodzi. Wziął głęboki wdech i wydech, ułożył myśli w głowie i postanowił, że powie Elizie wszystko. Czuł, że może jej zaufać.
-Chodzi o Kanadę. - Zaczął poważnym tonem. Te trzy słowa wystarczyły, żeby zaciekawić dziewczynę. - Kocham go od wielu lat, ale nie umiem mu tego powiedzieć. On już pewnie wie o moich uczuciach, lecz wolałbym powiedzieć mu to osobiście, ale nie wiem jak. To dla mnie za trudne. Wiem, że on zasługuje na kogoś o wiele lepszego ode mnie, ale chciałbym, żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili i najlepiej, zakończyli to wszystko, żeby się już nie krzywdzić nawzajem. - Węgry była zaintrygowana tymi słowami. Nie sądziła, że taka osoba jak Francja, będzie mieć takie problemy. Wiedziała, że milcząc mu nie pomoże.
-Dlaczego chcesz to od razu kończyć? W ten sposób sobie nie pomożecie, a tylko zaszkodzicie. Właśnie chcesz się zachować jak Gilbert wobec Feliksa, kiedy zerwali ze sobą u Grecji. Nie możecie urwać kontaktu, a najlepiej będzie jeśli będziecie swoje relacje pielęgnować. Tak w ogóle, to doszła do mnie infromacja, że Matthew odwzajemnia twoje uczucia. - Francis spojrzał zaciekawiony na Elizę. Skąd ona mogła mówić takie rzeczy? Co prawda, już z Grupy Światowej można było wyciągnąć wiele, ale wszystko dalej pozostawało jedną, wielką niewiadomą.
-Skąd wiesz, że Matthew odwzajemnia moje uczucia? Mówił ci kiedykolwiek?
-Tego nie trzeba mówić, żeby to zauważyć. Kanada na pewno cię kocha, bo to się widzi. Zresztą, USA mógłby czasami się zamknąć. - Francja zainteresował się bardzo mocno i chciał wyciągnąć więcej informacji od Węgier, ale liczył się z faktem, że ta może nie chcieć mu więcej mówić. - Po prostu się nie poddawał i walcz o swoje. To nie jest jeszcze koniec i masz szansę na bycie z Kanadą - Francis był bardzo zadowolony z tej krótkiej rozmówki. Z chęcią by porozmawiał częściej w ten sposób z Erizabetą, ale było to ciężkie pragnienie do zrealizowania.
-Bardzo dziękuję za tą rozmowę. - Powiedział blondyn i tak po prostu wstał i wyszedł z balkonu. Eliza uśmiechnęła się i przyznała sobie samej, że z chęcią by częściej pogadała na spokojnie z Francisem. Ponownie wróciła myślami do swoich wspólnych chwil z Roderichem.
***
-Błagam cię Feliks, idź już spać. - Powiedział Prusy, dalej usilnie próbując zasnąć, ale po prostu nie mógł. Światło latarnia zza okna padało centralnie na jego twarz, a Polska nie chciał zasłonić rolet i stał przy tym oknie, nie wiedząc nawet czemu. Co jest ciekawego w widoku, który widziało się już z dwadzieścia razy tego dnia? Widocznie wszystko, skoro pchła dalej stała przy oknie i nie chciała wrócić do łóżka.
-Jeszcze pięć minut. Tu jest tak ładnie.
-Mówisz to po raz dziesiąty. - Gilbert odwrócił się na drugi bok, ale nieobecność Feliksa mu przeszkadzała. Wiedział, że nie zaśnie wiedząc, że pchła dalej coś tam robi, bo jeszcze wpadnie na jakiś głupi pomysł, a on nie będzie mógł mu pomóc, ponieważ będzie spać. Musiał pilnować, czy chce, czy nie.
Polska sam nie wiedział, co takiego jest ciekawego za oknem, ale uroda tego drzewa, śliczny ogród pełen kwiatów i latające ptaszki, miały w sobie coś uspokajającego i chciał na to wszystko patrzeć. Zdawał sobie sprawę z tego, że wkurza Prusaka swoim zachowaniem, ale gdyby Prusy również popatrzył na to, na co on patrzy, to również nie chciałby wracać do łóżka.
Zanim się obejrzał, Gilbert stał już obok niego i oglądał widoki zza okna. Nie widział w nich czegoś ciekawego, więc chciał wiedzieć, co takiego ciekawego tu jest według Feliksa. Zresztą, pewnie nic tu nie ma, ale Polska jest dziwny i dostrzega piękno nawet w gównie. To jest już wyższy poziom spierdolenia umysłowego.
-Widzisz to wszystko? - Spytał cicho blondyn. W jego oczach można było zauważyć zachwyt, radość i rozmarzenie. Albinos przyjrzał się ogrodowi jeszcze raz, ale ponownie nie zobaczył czegoś interesujące. Są dwie opcje, pierwsza, Polska cieszy się z mało znaczących rzeczy i druga opcja, Prusy jest jakiś tępy. Obydwie opcje są bardzo prawdopodobne.
-Wybacz, ale widzę tylko drzewo, kwiaty i jakieś ptaki.
-No właśnie! To wszystko jest takie piękne. Wiem, że ty byś od razu chciał, żeby była tutaj masa drzew, kwiaty dodawały cudownego zapachu, a te dwa ptaszki najlepiej się ruchały, ale w takiej prostocie, jest urok. - Prusy zamyślił się i jeszcze mocniej przyjrzał się widokowi. Po głębszej walce stwierdził, że faktycznie to miejsce jest piękne i nie potrzeba nie wiadomo jakich udziwnień, żeby było ładnie. Nie rozumiał tylko, dlaczego Polsce tak bardzo zależało, żeby to mu przekazać.
-W jakiej sprawie mi to wszystko powiedziałeś? - Feliks zaśmiał się, jakby powiedziano mu właśnie jakiś świetny żart. Problem w tym, że to nie był żart, a prawdziwe pytanie, na które Gilbert oczekiwał odpowiedzi.
-A musi być jakaś sprawa lub powód? Nie mogłem ci tego powiedzieć, tak po prostu? - Blondyn przytulił białowłosego i przez dłuższą chwilę trwali w uścisku. Prusy zaczął myśleć nad tym, co przed chwilą się wydarzyło i doszedł do wniosku, że Polska nie chciał mu przekazać czegoś ważnego, a on doszukiwał się dziury w całym. Głupie, czyż nie?
*** 7 września ***
Prusy dalej pamiętał dni ze średniowiecza, kiedy razem z Polską malowali różne obrazy. Postanowili trochę wrócić do tych czasów i ponownie wykonać jakiś obraz, jak za starych, dobrych czasów. Trochę zajęło przekonanie Polski do tego, chociaż było widać, że ten jest do tego chętny. Po dłuższych namowach, przeszli do malowania najlepszego obrazu na świecie.
-Więc, co chcesz namalować? - Spytał Feliks, kiedy dalej nie potrafił czegoś wykombinować. Twarz Gilberta wyrażała zmieszanie i zastanowienie, co oznaczało, że jego mózg pracował, jak nigdy wcześniej. Szczerze mówiąc, to jego mina była bardzo zabawna i doprowadziła pchłę do śmiechu.
-To pytanie jest za trudne. - Odpowiedział albinos i popatrzył tępo na płótno, które specjalnie przytachali z piwnicy, razem z farbami i pędzlami. Oczywiście, musieli iść na dwa razy, bo pchła nie chciała pomóc w noszeniu, bo się księżniczka zmęczy i jej duma ucierpi. Francja i Węgry też nie wykazali się chęcią do pomocy, więc Prusak musiał poradzić sobie sam.
-Może tak, jak kiedyś... - Polska przerwał swoją wypowiedź sądząc, że jego propozycja jest głupia i bezsensowna, a Prusy na pewno go wyśmieje. Nie powinien obawiać się, aż tak bardzo mówić swoich propozycji i swojego zdania. Przecież ono liczy się tak samo, jak zdanie i propozycje innych.
-No powiedz, to co chcesz. Po co się tak denerwujesz? - Gilberta denerwowało, kiedy Feliks tak urywał w środku zdania, bo "to pewnie głupie, będziesz się śmiać". Blondyn westchnął i postanowił powiedzieć swoją propozycję, nawet jeśli zostanie wyśmiany i zwyzywany od idiotów i debili.
-Narysujmy Francję, ale w najbrzydszy i najśmieszniejszy sposób, jaki jest tylko możliwy. Zróbmy to tak, jak zrobiliśmy kiedyś. - Albinos uśmiechnął się szeroko i pomyślał nad cudownością tego pomysłu. Miał tylko nadzieję, że Francis nie przyłapie ich na malowaniu tego i nie znajdzie tego obrazu. Najwyżej zostanie u Japonii, a długo już tutaj siedzieć nie będą. W końcu, trzeba również odwiedzić Australię i inne kraje z listy.
-Ten pomysł jest świetny. Dziękuję, że na niego wpadłeś. - Prusak pocałował pchłę w głowę, a następnie wziął pędzel, zamoczył go trochę w wodzie i zanurzył w żółtej farbie, trochę mieszając ją w białej, żeby uzyskać kolor bardziej podobny do blondu. Nie było to trudne, więc szybko zdobył upragniony efekt.
-Jesteś pewien, że zaczynanie od włosów jest dobrym pomysłem? - Polska nie był pewny, co do poczynań Prusaka. Ufał mu, ale akurat w tej kwestii, był z nim przeciwny. Gilbert spojrzał na niego lekko zmieszany, ale dalej można było zauważyć u niego uśmiech.
-Kiedy będziemy mieli włosy, na spokojnie będziemy mogli zrobić głowę. Poza tym, nawet jeśli nie wyjdzie, to ponoć ten obraz ma być brzydki. - Feliks przytaknął, będąc już bardziej pewny całej tej sytuacji. Faktycznie, sam powiedział, że mają odwzorować idealnie Francję, więc obraz ma być brzydki. Blondyn również wziął pędzel, zanurzył go w wodzie, a następnie w farbie i zaczął pomagać czerwonookiemu w malowaniu włosów, które wyglądały jak rozgotowany makaron.
Dla Prus, to było łatwe. Od zawsze nie umiał ładnie malować, a jedyne co mu dobrze wychodziło, to narysowanie patyczaka i penisa w zeszytach znajomych. Polska miał utrudnione zadanie, bo umiał naprawdę wspaniale malować i ciężej mu było, tak nagle oszpecić swoją pracę. Cóż, musiał próbować, chociaż przyznawał, że lepiej malował włosy Francisa, niż Prusy.
Żeby wygodniej było narysować ubrania, trzeba było najpierw wykonać twarz. Nie było to jakieś problematyczne i szybko z tym poszło. Wystarczyło tylko pomieszać pomarańczowy z białym i gotowe. Prusy postanowił oddać honory malowania twarzy Polsce. Nie sądzili, że ta czynność przyniesie im aż tyle frajdy. Bardzo dobrze się ze sobą bawili.
-Wyszło trochę nierówno. - Skomentował Feliks, patrząc na koniec swojej pracy. - Może to będzie lepiej wyglądać, kiedy dodamy oczy, nos, może usta. - Gilbert zaśmiał się. To coś nawet nie przypominało jeszcze Francisa, ale była to tylko kwestia czasu i pracy. Blondyn nie mógł wytrzymać i zaczął się głośno śmiać. Miał naprawdę ogromną nadzieję, że Francja nie zostanie tutaj zwabiony tym śmiechem.
-Dobra, bierzemy się za ubrania. - Powiedział albinos, ledwo hamując śmiech. Sam nie wiedział, dlaczego się powstrzymuje, ale lepiej będzie jak zachowają ciszę. Przeszedł do malowania jakiejś lipnej, błękitnej koszuli, a zielonooki wziął się za oczy i chyba za bardzo starał się w rysowaniu ich.
Przez jeszcze długie minuty to robili. Towarzyszył im śmiech i ogólnie dobry humor. Doskonale im się spędzało czas ze sobą i nie chcieli odchodzić od siebie, nawet jeśli będą musieli. Po jakiejś niecałej godzinie, obraz był skończony. Spojrzeli na efekt końcowy i stwierdzili, że jak na karykaturę Francji, wyszło całkiem znośnie i można było się pokusić o stwierdzenie, że obraz był naprawdę ładny.
-Podoba mi się. - Skomentował Polska i uśmiechnął się do Prus, łapiąc go za dłoń. Mieli ogromną nadzieję, że Francja nie będzie im miał tego za złe, bo to jest zwykły żart, a żarty trzeba wybaczać, a tak przynajmniej uważali. Możliwe, że ich logika była dziwna, ale nie przejmowali się tym. Ważne, że oni czerpali z tego wszystkiego zabawę i miło spędzali ze sobą czas.
-Faktycznie, wyszło dobrze. - Gilbert przyjrzał się dokładniej uśmiechowi Francisa, który został przedstawiony, jako czarny nie zamalowany trójkąt. Na swój sposób, to wyglądało też przerażająco. - Wyszło za dobrze. - Dodał jeszcze i szybko odwrócił się w stronę drzwi, kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do pokoju. Coś mu mówiło, że to Francja, ale na szczęście był to tylko Japonia. Ciekawe czego chciał.
-Widzę, że zaspokoiliście swoją artystyczną duszę. - Skomentował Kiku i podszedł bliżej gości, którzy patrzyli na niego lekko zdziwieni. Cóż, nie zapowiadał się w jakikolwiek sposób, więc mogli być zbici z tropu. - Wyszło wam serio dobrze. - Powiedział jeszcze, patrząc na świeżo wykonany obraz. - Może nie jest najwyższych lotów, ale ma w sobie to coś. Dałbym za ten obraz jakieś... - Chwila zastanowienia się, żeby nie przesadzić. - Dałbym za to "dzieło sztuki" z 5730 jenów.
-Uspokój się. - Powiedział krótko Feliks i przypomniał sobie, co mówił Niemcy na jednej z konferencji światowych, na której tłumaczył, jak przeliczać cudze waluty, na swoją walutę. Niestety, nic z tej konferencji światowej nie wyniósł. Raczej Japonia nie da więcej niż pięć stów za to coś.
-Lubię zbierać obrazy, które przedstawiają personifikacje, a to chyba jest Francja, jeśli się nie mylę. - Zakochana para przytaknęła na te słowa, chociaż przez moment rozważali skłamanie na temat tego, kto jest na ich dziele. Bardzo dobrze, mógł to być Kanada, ale z trochę dłuższymi włosami i bardzo dziwnym wyrazem twarzy.
-Chcesz, żebyśmy ci to sprzedali?
-Byłbym wdzięczny. - Blondyn i albinos spojrzeli na siebie, uśmiechając się szeroko. Przecież to jest idealny sposób, żeby zarobić! Może nawet zostaną profesjonalnymi malarzami będą zdobywać takie góry pieniędzy, że już rząd nie będzie musiał ich utrzymywać.
-Jeżeli tak bardzo chcesz tego obrazu, to możemy ci go sprzedać, ale za odpowiednią cenę. - Japonia wyszedł z pokoju, przez co Prusy i Polska pomyśleli, że ten zrezygnował z kupna obrazu, ale po chwili się okazało, że Kiku poszedł tylko po portfel. Czarnowłosy podszedł do nich i w przeliczeniu na polską walutę, dał za obraz z dwie stówy. Dość sporo, jak na taką amatorszczyznę, wykonaną przez amatora i kogoś w rodzaju profesjonalisty.
-Bardzo dziękujemy. - Powiedział Gilbert i patrzył, jak jego klient bierze obraz z delikatnym uśmiechem na twarzy. Kiedy Japonia wyszedł z pokoju, Feliks zaśmiał się cicho i przytulił do Prusaka. Ta sytuacja wydawała mu się absurdalna, ale cieszył się z zarobionych pieniędzy.
-Zajmiemy się tym profesjonalnie? - Obydwoje wybuchli głośnym śmiechem, aż czerwonooki spadł na podłogę, ale nie wywarło to zbyt dużego wrażenie na nim. Na blondynie zresztą też. Przez kilka następnych minutach, rozmawiali jeszcze o tym, co się wydarzyło przed chwilą, a potem przeszli do zwykłego dokuczania sobie, które polegało na zwykłych docinkach, łaskotaniu siebie nawzajem, delikatnym biciu i innych głupotach tego typu.
Japonia już wiedział, co chce zrobić. Musiał czym prędzej pochwalić się tym, co nabył od tych amatorskich artystów. Wszyscy będą mu zazdrościć i będą chcieli wykupić od niego ten obraz, ale wtedy powie "nie!" i ten obraz będzie kwitł u niego w piwnicy, jak inne obrazy z personifikacjami. Sam nie wiedział, dlaczego je kolekcjonuje. Każdy raczej miał coś do kolekcjonowania, więc również sobie coś znalazł.
***
"Noc była idealna, żeby iść się zabawić do klubu i zapomnieć o codzienności. W takie wieczory, można wypić za dużo i wylądować w łóżku z kimś obcym i nawet tego nie żałować, no chyba, że jesteś normalny, to będziesz żałować, ale nasi główni bohaterowie naprawdę chcieli zabawy na jedną noc. Chociaż, znając życie, zakochają się w obiektach swojego ruchania i będzie duży problem..."
-Jestem prawie pewien, że Feliks i Feliciano by się tak nie zachowali. - Skomentował Francja, czytając jeszcze jeden raz fragment tego, co już napisał Japonia. Tak, postanowili napisać krótkie opowiadanie z PrusPolem i GerItą, bo nikt im nie zabroni. Tamta czwórka i tak tego nie odkryje, a Węgry nie biegła, żeby im się poskarżyć.
-Czepiasz się szczegółów. Czasami można coś podkoloryzować, żeby opowiadanie było jeszcze lepsze. - Odpowiedział Kiku i zastanowił się nad kontynuacją swojego kolejnego dzieła z udziałem swoich OTP. Erizabeta z trudem tłumiła śmiech. Musiała udawać, że bierze to wszystko na serio, bo inaczej ją stąd wygonią, a musiała być świadkiem tej komedii.
"Feliks jedyne czego chciał, to seks. Siostrzyczka zawsze mówiła, żeby się nie puszczać, nawet kiedy ma się towarzystwo najlepszego przyjaciela. Z kolei Feliciano, on chciał się po prostu dobrze bawić, a jak przyjaciel ma się zeszmacić, to dlaczego on ma tego nie zrobić? Przecież nie mógł być gorszy."
-Oni naprawdę by się tak nie zachowali. - Powiedziała Eliza, czytając kolejny fragment. - Stwierdzam to po ich zachowaniu, kiedy byłam z nimi w tym klubie. Ostatnią rzeczą jaką chcieli, to właśnie seks z obcym typem.
-Nie musicie się tak czepiać. - Odpowiedział, coraz to bardziej zdenerwowany Kiku. - Jak się nie podoba, to nie musicie tutaj być. Ja robię po swojemu i tak, jak mi się podoba. - Francis i Erizabeta westchnęli i postanowili już nie komentować, bo zaraz naprawdę zostaną wygonieni i ominie ich najlepsza atrakcja roku 2008.
"Obydwoje weszli do klubu z bardzo dobrymi humorami. Ich zamiarem było upicie się do tego stopnia, że następnego dnia nie będą pamiętać, co ze sobą zrobili. Jedno było pewne, obudzą się w łóżku obcych typów i będzie to wystarczającym dowodem, że się zeszmacili. Mieli tylko nadzieję, że ich najlepsze przyjaciółka Erizabeta, nie będzie im miała tego za złe."
-Musiałeś mnie tutaj dodać? Przynajmniej nie zrobiłeś ze mnie sprzedajnej dziwki. - Węgry była tym wszystkim rozżalona, ale narzekanie będzie nie na miejscu. Było zabawnie i nie mogła się doczekać, aż na pierwszy plan wbije właściwa akcja, czyli pewnie to będzie seks, bo do tego prowadzi zachowanie Feliksa i Feliciano z tego opowiadania.
-Szczerze mówiąc, to bardziej jestem ciekawy postaci Gilberta i Ludwika. - Powiedział Francja i usadowił się wygodniej na fotelu, czekając na dalsze wydarzenia. Liczył na to, że Japonia go nie zawiedzie i będą pikantne sceny seksu, które zapamięta na długo.
-Będziesz bardzo zadowolony z ich postaci. - Odpowiedział Kiku, już planujące następne sceny. Jedno było pewne, będą mocne.
-Czyżby byli partnerami seksualnymi naszych księżniczek? - Czarnowłosy poczuł, jak część jego artystycznej duszy, umiera. Więc jego prace były, aż tak przewidywalne? Trzeba teraz szybko zmieniać fabułę, ale pewnie nowa fabuła będzie równie dobra, co ta stara.
"Przez długie minuty, Feliks i Feliciano pili alkohol, co jakiś czas wchodząc na parkiet, uwodząc swoimi ruchami innych mężczyzn. Wiedzieli, że są niezwykle ponętni i działają na wyobraźnie nie jednej osoby, która tutaj była. Niektóre kobiety, pewnie też miały na nich ochotę, ale mimo tego, że chcieli dzisiaj uprawiać seks z kimś obcym, to ten obcy musi być kimś wyjątkowym. W końcu, jeśli zakochają się w swoich obiektach ruchania, to będzie trzeba się upewnić, że ten ktoś jest dobrym kandydatem na męża i ojca ich dzieci.
Długo im zajęło, aż ktoś się odważył do nich podejść, zagadać i wprost powiedzieć, że chcą seksu. Nieważne jak się starali, wszyscy tylko przejeżdżali po nich wzrokiem, coś powiedzieli do kumpla obok na ich temat, ewentualnie lubieżnie się oblizali, myśląc o rzeczach, jakie mogliby zrobić z tymi ślicznotkami, ale za bardzo się bali, żeby cokolwiek zrobić. Aż w końcu, seksualne pragnienie Feliksa i Feliciano się spełniło, kiedy podeszli do nich jakiś Litwin i Portugal."
-Czekaj, jak to Litwin i Portugal?! To nie miało być tutaj przypadkiem PrusPola i GerIty? - Spytała Erizabeta, nie orientując się już w fabule tego czegoś. Wątpiła, żeby Kiku tak nagle zmienił fabułę i to tak bardzo.
-Gilbert i Ludwik się jeszcze pojawią, daj im czas. Gdyby to oni byli tymi seksualnymi partnerami Feliksa i Feliciano, to opowiadanie byłoby zbyt przewidywalne. - Odpowiedział spokojnie Azjata, na co dziewczyna przytaknęła i czekała na dalszy rozwój akcji. Zapowiadała się ciekawa historia.
-Ale chwilunia... - Przerwał jeszcze Francis, chcąc, żeby wszystko było jasne w jego głowie, bo również się pogubił. Pisząc "Litwin" masz oczywiście na myśli Litwę, czego nie rozumiem, bo pewnie Taurys będzie antagonistą, a to jest bardzo fajny i dobry chłopak. Z kolei, pisząc "Portugal", masz na myśli Portugalię, tak? Widzę po tobie, że tak. Czym on ci zawinił? Dlaczego akurat Portugalia?!
-Bo nawinął mi się w głowie, więc tutaj będzie. - Japonia ponownie odpowiedział bardzo spokojnie i nie zważając na to, że Francja ma jeszcze jedno pytanie, wrócił do pisania, bo do północy tego nie skończy, a to ma być krótkie.
"-Witajcie, perełki. - Zaczął Portugal, przymilając się już do Feliciano. - Jestem Afonso, a to mój kumpel, Taurys. Przyszliśmy trochę się pobawić, a wy tacy słodcy jesteście, to stwierdziliśmy, że zagadamy i zaproponujemy zabawę. - Feliks i Feliciano wiedzieli, że właśnie znaleźli klucz do wspaniale spędzonej nocy.
-No hej. - Odpowiedzieli jednocześnie przyjaciele i już nie mogli się doczekać, aż zostaną zabrani do domów tych dwóch przystojniaków. Było widać po tym całym Afonso i Taurysie, że chcą seksu, tak samo, jak ich nowe księżniczki, więc nie widzieli sensu w dalszym siedzeniu w klubie i czekaniu na cud.
-Chcielibyście pojechać do naszego domu? - Litwin w końcu się odezwał i zlustrował dokładnie wzrokiem tą blondwłosą piękność. Czasami żałował, że nie może się związać ze swoimi seksualnymi ofiarami, ale sam wybrał sobie takie życie i nie mógł go zmienić, tak długo, jak Afonso również nie zapragnie zmiany w życiu.
-Z wielką chęcią. - Odpowiedział rudowłosy i stwierdził, że ta noc będzie cudowna. Bez zbędnego przedłużania, wszyscy udali się do domu Taurysa i Afonso. Cała czwórka nie mogła się doczekać tego, co niedługo bezie miało miejsce.
|||||"
-Mam rozumieć, że teraz będzie scena seksu? - Spytał Francja, mając nadzieję na bardzo gorące i pikantne sceny. Czekał na to zbyt długo, żeby teraz się zawieść, więc miał nadzieję na to, że Japonia odpowie mu "Tak, teraz będzie seks". Niestety, jego marzenia miały zostać po raz kolejny zrujnowane.
-Wybacz, ale mam szacunek do Feliksa i Feliciano, więc oszczędzę wszystkim scen tego typu. - Odpowiedział Kiku, na co Węgry odetchnęła z ulgą, a Francis ponownie poczuł zawiedzenie. Nie lubił tego uczucia, ale trzeba z nim jakoś żyć.
-No dobrze, ale dalej nie wiem gdzie tutaj są Gilbert i Ludwik.
-Bardzo proszę o cierpliwość. Jeszcze moment i się pojawią. - Erizabeta westchnęła i wygodniej usiadła na fotelu. Cóż, jeszcze sobie poczeka na wbicie tej dwójki. Kiku strasznie przedłużał, ale trzeba było wytrzymać, a bardzo nie chciał zostać stąd wygoniona. Było widać, że czarnowłosy powoli się denerwuje i niedługo wybuchnie zdenerwowaniem, a nikt nie chciał mieć kontaktu ze wściekłym Kiku.
-Mam nadzieję, że ich rola wgniecie nas w siedzenia. - Skomentował jeszcze Francis i pozwolił Japonii kontynuować opowiadanie.
"Zabawa w łóżku miała już za chwilę się skończyć. Feliks i Feliciano byli zadowoleni z tego, że udało im się znaleźć osoby, które z taką ochotą zaciągną ich do łóżka. Strasznie im się podobało i nie chcieli, żeby ta noc się kończyła, ale niestety, nawet te najlepsze rzeczy muszą kiedyś się skończyć. Mogą trwać długo, ale kiedyś się skończą. Bardzo smutne i życiowe.
Feliciano miał wrażenie, że zaraz stanie się jakaś tragedia i przyjemność zostanie przerwana w bardzo brutalny sposób. Chciał powiedzieć o swoim wrażeniu, ale obawiał się, że zostanie wyśmiany, a teraz liczył się tylko seks. Zanim się wszyscy obejrzeli, przez okno wlecieli Gilbert i Ludwik."
-Chciałbym to zobaczyć. - Francja zaczął się bardzo głośno śmiać. Węgry tłumiła śmiech koszulką, bo sama sobie to wyobraziła i stwierdziła, że ten widok musi być piękny. Jeszcze bardziej była ciekawa dalszych wydarzeń, bo to opowiadanie naprawdę było świetne. Szczerze mówiąc, to było jej szkoda tej szyby, która została wybita.
-Nie śmiejcie się, bo za chwilę wydarzy coś, bo zapamiętacie na długo.
-Odbędzie się pogrzeb wybitej szyby? - Spytała Erizabeta i zaczęła śmiać się razem z Francisem, co nie zadziałało pozytywnie na Kiku, ale musiał zachować spokój dla dobra swojego i reszty świata. W szczególności, reszty świata.
"-W tej chwili się od nich odsuńcie! - Krzyknął Ludwik, a Gilbert ustawił się w jakiejś groźnej pozie i czekał na odpowiedni moment, żeby zamordować tych dwóch skurwysynów, którzy właśnie ruchali ich małe księżniczki.
-Ludwik?! Co ty tu robisz?! - Feliciano momentalnie się poderwał i odepchnął od siebie Afonso, zakrywając się kołdrą, żeby nikt już nie podziwiał jego ciała. Feliks był za bardzo zszokowany, żeby cokolwiek powiedzieć. Gilbert nie chciał się już patycznować i wyciągnął pistolet, celując w Taurysa.
-Przyszliśmy was uratować. - Odpowiedział szybko niebieskooki i zanim Taurys wraz z Afonso zdążyli zareagować, zostali zastrzeleni. Obydwoje upadli na ziemię i powoli zaczęli się wykrwawiać, odchodząc już na tamten świat. Nawet nie zdążyli się pożegnać z obiektami swojego seksu.
-Nie musieliście ich zabijać. - Powiedział spanikowany Feliks i bardziej zakrył się kołdrą, bojąc się dalszych ruchów swojego ex chłopaka. Feliciano również obawiał się ruchów Ludwika. Zerwali z nimi, gdyż oni byli strasznie zaborczy i nie pozwalali nawet na spotykanie się z rodziną i przyjaciółmi. Nie sądzili, że oni posuną się do czegoś takiego, jak morderstwo."
-Co się właśnie odjebało? - Spytał Francja, dalej próbując ogarnąć sytuację z opowiadania. Tego się nie spodziewał i Japonia miał rację, ta scena zapadnie mu długo w pamięć. Naprawdę nie sądził, że wszystko potoczy się w taki sposób, ale wyobraźnia Kiku nie zna granic. Granic zdrowego rozsądku również.
-Mówiłem, że zaraz wydarzy się coś, co zapadnie wam w pamięć. Właśnie o to mi chodziło. - Węgry nawet nie miała co mówić i tylko czytała te fragmenty w kółko, żeby zrozumieć sytuację i pomysły Japonii. Po chwili, nie było to aż takie szokujące i w sumie, to można było się spodziewać takiego obrotu spraw.
Francis stwierdził, że on już nie chce tego dłużej oglądać i idzie zająć się czymś konstruktywnym, co wniesie coś do jego życia i nie będzie to szok, trauma i strach. Zdecydowanie powinien jeszcze raz przemyśleć sprawę jego i Kanada, bo inaczej sobie nie poradzi w życiu. Węgry natomiast, postanowiła zostać i towarzyszyć Japonii w kończeniu tego wybitnego dzieła.
Zakończenie było dość dziwne i pewnie Francja by miał traumę po przeczytaniu tego. Dla pewności, że Feliks i Feliciano będą już na zawsze Gilberta i Ludwika, ci zabili swoje księżniczki, a następnie doszło do aktu nekrofilii. Niby dziwne, ale do zniesienia. Erizabeta musiała przyznać, że takie zakończenie bardzo jej odpowiadało.
***
Noc za oknem nastała już dawno, ale nie przeszkodziło im to w porozmawianiu o codzienności. Trochę im zajęło czekanie, aż Włochy odbierze połączenie i będą mogli porozmawiać z kamerką o tym wszystkim, co im się w życiu ostatnio wydarzyło. Kiedy Feliciano już odebrał, Węgry i Polska uśmiechnęli się i zastanowili jeszcze raz nad głównym tematem do rozmowy. Tak, nie pomyśleli o tym wcześniej.
-Więc, o czym chcecie rozmawiać? - Spytał Włochy, jeszcze raz patrząc, czy Niemcy się nie zorientował, że wyszedł z łóżka i znowu nie spał w nocy. Ostatnio miał problemy ze snem i nie widział w tym czegoś złego, ale Ludwik już tak i stał się niezwykle nadopiekuńczy. Wolał o tym nie mówił przyjaciołom, bo jeszcze oni się przyczepią i nie porozmawiają.
-O życiu, miłości, przyjaźni, seksie i wielu innych rzeczach. - Odpowiedziała Erizabeta i bardziej się uśmiechnęła. Nie chciała, żeby ta rozmowa była jakaś melancholijna, ale wszystko wskazywało na to, że właśnie taka będzie. Miała nadzieję, że nie zepsuje tym humoru Feliksa i Feliciano, a już teraz byli tacy jacyś smutni.
-Co ciekawego się u ciebie wydarzyło? - Spytał blondyn, chcąc nawiązać jakąś konwersację. Rudowłosy zamyślił się na chwilę, próbując przypomnieć sobie jakieś ciekawe wydarzenia z ostatnich dni. Trochę rzeczy się wydarzyło.
-Opowiem wam wszystko, co wydarzyło się dzisiaj, a trochę rzeczy się wydarzyło! - Polska i Węgry już wiedzieli, że właśnie zaczyna się kilkuminutowa historia z życia. Musieli przygotować się na to psychiczne, a wiele czasu nie było, bo Włochy już zaczynał. - Obudziłem się w południe, kiedy Ludwik robił już obiad. Byłem bardzo zawiedziony, kiedy okazało się, że nie będzie spaghetti, ale przynajmniej było to coś równie smacznego, bo risotto. Przywitałem się z Lulu, poszedłem się umyć i wtedy przeżyłem pierwszy szok!
-Zobaczyłeś pająka, który był centralnie obok? - Erizabeta znała się na tyle długo z Feliciano, żeby przewidzieć jego historie z życia i samej je kontynuować. Feliks wolał na tą chwilę zamilknąć i tylko udawać, że słucha przyjaciela. Po raz kolejny, uderzyło w niego wrażenie, że stanie się niedługo coś złego, ale za cholerę nie wiedział co i kiedy.
-Skąd wiedziałaś?
-To było do przewidzenia. - Eliza uśmiechnęła się, a Feliciano lekko zarumienił. Nie pozostawało mu nic innego, jak kontynuowanie historii i dalsze dzielenie się swoimi dramatycznymi przeżyciami z dnia dzisiejszego.
-No dobrze... Więc, zawołałem szybko Ludwika i wyskoczyłem z wanny, lądując na podłodze i trochę mnie to zabolało, ale jakoś musiałem się uwolnić od tego potwora. Po chwili, Lulu już był w łazience i pomógł mi wstać, a potem wskazałem palcem na tego pająka, który dalej siedział na ścianie i zastanawiał się pewnie, co ze sobą zrobić. Zanim Ludwik zdążył cokolwiek zrobić, ten pająk rzucił się do wody i utopił. - Dokończył smutno rudzielec i otarł niewidzialną łezkę smutku, przypominając sobie tamten incydent. Blondyn zainteresował się, słysząc słowa o samobójstwie. Nie chciał się zabijać, ale miał pewne doświadczenie z tym i odczuwał wobec tego sentyment.
-Biedny pająk... - Powiedziała krótko dziewczyna i zastanowiła się nad losem tego pajączka. Wiedziała, że to wszystko jest bezsensowne, ale nikt jej nie zabroni myśleć nad śmiercią niewinnego zwierzęcia. Nie wiedziała czemu, ale na myśl nasunęły jej się wszystkie próby samobójcze Polski. Przeszedł po niej zimny dreszcz i z trudem powstrzymywała wypuszczenie łez. To nie były dobre wspomnienia.
-Wszystko w porządku, Feliks? - Spytał Włochy, widząc smutną minę przyjaciela i jego zamyślenie. Nie podobało mu się to i poczuł potrzebę dowiedzenia się o co chodzi. Polska na początku nie zareagował na słowa do niego skierowane, ale kiedy Węgry szturchnęła go w ramię, w końcu zareagował i postanowił odpowiedzieć na pytanie, które usłyszał po części.
-Mam być szczerzy, czy kłamać?
-Chcemy twojego dobra, więc oczekujemy od ciebie prawdy. - Feliks westchnął i zastanowił się nad tym, czy mówienie o swoich zmartwieniach, jest dobrym pomysłem. Przecież wszystko miało być teraz dobrze, ale jeśli będzie ukrywać prawdę, to znowu może dojść do tragedii. Tak, zdecydowanie powinien powiedzieć o swoich problemach.
-Od ostatnich kilku dni, mam wrażenie, że niedługo wydarzy się coś złego. Nie wiem czy to uczucie jest uzasadnione, czy może nie, ale boję się, że wszystko niedługo się zepsuje, a nie chcę tego. Przecież ma być teraz wszystko dobrze i jeżeli wszystko się zniszczy, to nie wiem jak sobie poradzę. - Do oczu blondyna naleciały łzy. To było dla niego za wiele. Świadomość tego, że wszystko może się skończyć w mgnieniu oka, przerastała go.
-Feliks... - Zaczęła cicho Erizabeta. Wiedziała, że ta konwersacja potoczy się w ten sposób i chciała tego uniknąć, ale nie mogła zignorować problemów bliskiej dla niej osoby. Musiała, chciała, pomóc Feliksowi, nieważne jakie skutki to przyniesie i jak wiele siły i nerwów to będzie od wszystkich wymagać. - Dlaczego nie mówiłeś wcześniej?
-A co miałem mówić? Miałem powiedzieć, że źle się czuję i zawracać wam głowy? Wybacz, ale już wolę milczeć w temacie swoich problemów.
-To naprawdę nic złego, że masz problemy. Powinieneś nam o nich mówić, bo będzie tylko gorzej. Ukrywanie depresji też nie wyszło ci na dobre. - Włochy był jeszcze bardziej zmartwiony od Węgier. Czuł wewnętrzną potrzebę pomocy Polsce, ale wiedział, że nie zdziała zbyt wiele. Przynajmniej będzie się starać i to się liczy.
-Mam nadzieję, że to tylko jakieś głupie wrażenie, a nie rzeczywistość, która nadchodzi i zniszczy nam wszystkim życia. - Feliks otarł łzy z oczu i skorzystał z tego, że Eliza chce go przytulić. Wtulił się w nią i uśmiechnął do Feliciano, chcąc jakoś mu wynagrodzić to, że nie mogą się teraz przytulić. Jeżeli wszystkiego dopilnują, to będzie dobrze. Musi być dobrze.
*** 1795 ***
Wiecie co jest najgorsze w życiu? Świadomość tego, że nie można już czegoś zrobić i wszystko jest skończone. Świadomość tego, że nie ma dla ciebie ratunku i inni ci nie pomogą. Zostałeś sam i musisz sobie z tym poradzić, ale i tak nic nie zdziałasz, bo to koniec. Dotarłeś do określonego momentu w życiu i musisz powiedzieć "papa".
Polska z dnia na dzień, był coraz słabszy. Nie potrafił już ustać porządnie na nogach i zawsze kiedy stawał, szybko się przewracał. O chodzeniu nawet nie ma co wspominać. Zawsze musiał iść z czyjąś pomocą, ewentualnie z jakąś pałką, żeby się od razu nie przewrócić. Jedzenie było problematyczne o tyle, że każdy przełknięcie go bolało. Picie czegokolwiek powodowało u niego ciarki. Żadne lekarstwa nie były w stanie pozbyć się jego gorączki.
W skrócie, źle znosił rozbiory i nawet nie mógł walczyć o swój kraj. Litwa z góry został zabrany do Rosji, więc on również pozostawał bezsilny i mógł tylko patrzeć i czekać. Nie wiedział jaki jest stan Taurysa, ale chyba dobry, skoro dalej wysyłał mu listy z informacjami dotyczącymi sytuacji kraju i jego samego.
Pozostawał pod opieką Czech i Węgier, ale Erizabeta coraz częściej, nie mogła mu towarzyszyć. Tłumaczyła to polityką i napięta sytuacją w Europie. Musiała też pozostać u boku Austrii, żeby ten się nie domyślił, że siedzi z przyjacielem. Roderich dalej myślał, że Eliza nie wiedziała o rozbiorach i myśli, że to tylko przejściowe problemy ze zdrowiem przyjaciela.
Szybko się jednak dowiedziała prawdy od Radmili. Była jej wdzięczna za tą informację i obiecała sobie, że pozostanie z Feliksem tak długo, jak będzie to konieczne. Dalej miała nadzieję, że wszystko wróci do normy i Feliks będzie mógł normalnie funkcjonować i żyć. Dowiadując się o rozbiorach, jej zaufanie do Austrii osłabło i wręcz zniknęło. Dalej nie mogła uwierzyć, że osoba, na której pokładała tak duże nadzieje, zrobiła taką krzywdę jej drugiej bliskiej osobie.
Czasami przychodzili również Słowacja i Włochy, ale rzadko. Jakub czuł się zbyt ciężko z tym wszystkim i patrzenie na stan starszego brata, mocno go raniło. Feliciano bardzo chciał częściej przychodzić do Polski, ale on sam przechodził kryzys w życiu i nie chciał dołować się jeszcze bardziej problemami Feliksa. Mimo tego, starał się go jakoś wesprzeć.
Prusy również przychodził. Stosunkowo okazjonalnie, ale przychodził i to zawsze z jakimiś drobnymi prezentami. Zaczynając od zwykłych kwiatów, a kończąc na jakichś pierścionkach, naszyjnikach, czy innych kosztownościach. Ale i tak, wystarczającym prezentem dla Polski, była obecność Prusaka.
Gilbert chciał jakoś przeprosić za wszystko, co się wydarzyło, chociaż nie był winien rozbiorom. To nie szło bezpośrednio przez niego, więc winny nie był. Wyglądało jednak na to, że Feliks się na niego nie gniewał, bo nie miał za co. Jedyne osoby, na które powinien patrzeć krzywo, to starszy braciszek Gilberta, Austria i Rosja.
Prusy szedł szybko do domu, w którym siedział Polska. Październikowy wiatr utrudniał mu chodzenie, a deszcz wlatywał mu do oczu, co również przyjemne nie było. Już za chwilę listopad i będzie gorzej. Zastanawiało go, czy Feliks dożyje swoich następnych urodzin w listopadzie. Miał ogromną nadzieję, że tak. Nie chciał go stracić.
Stanął przed drzwiami i zastanowił się, czy w ogóle warto tutaj wchodzić. Oczywiście, że było warto. Nie dopuszczał do siebie tej myśli, ale każdy dzień, mógł być tym ostatnim dla jego kochanej pchły. Zapukał głośno, żeby na pewno usłyszała go osoba, która obecnie siedziała z Polską. Teraz Feliks potrzebował całodobowej opieki. Po chwili, słyszał kroki po drugiej stronie drzwi.
-Och, Gilbert... - Powiedziała cicho Czechy i przełknęła ślinę. Nie wiedziała co myśleć o jego obecności, ale przecież go nie wygoni. Nie mogła go winić za całą tą sytuację, bo tego nie chciał, więc nie pozostawało jej nic innego, jak wpuszczenie Prus do środka. Zresztą, Polska też ostatnio gadał, że z chęcią by się z nim spotkał. - Wejdź. - Dodała oschle i przepuściła Prusaka w drzwiach. Nie potrafiła dłużej ukrywać niechęci do niego.
-Dzięki. - Odpowiedział Gilbert i bez dalszego gadania, poszedł w stronę pokoju Feliksa, żeby już się z nim zobaczyć. Nie widzieli się od niecałego miesiąca i każdego dnia, białowłosy się obawiał, że dostanie wiadomość z informacją, że pchła nie żyje. Często też miał koszmary ze śmiercią blondyna i zawsze budził się z nich z płaczem.
-Zaczekaj chwilę. - Powiedziała jeszcze głośniej Czechy, żeby Prusy na pewno ją usłyszał. Ten spojrzał na nią lekko zniecierpliwiony. - Zadbaj dobrze o Feliksa. On cię potrzebuję, a w tym całym bałaganie, nie umiem sobie sama poradzić. Nie można go w ogóle spuszczać z oka, bo wszystko może się wydarzyć w każdej sekundzie. Teraz muszę iść na rynek, kupić coś do jedzenia i będę wdzięczna, jeśli posiedzisz z nim w jego pokoju. Zasnął, ale nie wiem na jak długo. - Gilbert przytaknął i stwierdził, że Radmila naprawdę robi dużo w sprawie brata. Rozumiał, że może być zapracowana i poirytowana tym wszystkim.
-No dobrze, rozumiem. - Dziewczyna przytaknęła, założyła płaszcz i bez słowa, wyszła z domu, idąc na ten rynek. Albinos pokierował się w końcu do pokoju zielonookiego, a kiedy tam był, dostawił sobie cicho krzesło do łóżka blondyna i obserwował jak ten śpi. Oddychał normalnie, ale było widać, że jest mocno osłabiony. Obok, na szafce, było wiele lekarstw, które jak wspominała Węgry, dużo nie dawały.
Polska był strasznie blady i wychudzony. Można było zobaczyć kości i żyły, co wyglądało okropnie i przerażająco. Pod oczami, miał bardzo widoczne cienie, które dawały znak o tym, że Feliks wiele nie sypia i tylko czasami udaje mu się zasnąć, tak jak teraz. Co jakiś czas, szepnął coś pod nosem, ale nie można było czegokolwiek z tego zrozumieć. Białowłosego ciekawiło, czy coś mu się śni. Była to dziwna myśl, lecz nie mógł czegoś z nią zrobić.
Nie chciał, żeby to się stało, tym bardziej, że pchła mało spała, ale Polska się obudził. Feliks spojrzał niewyraźnie na przyjaciela, do którego żywił tak silne uczucie, jak miłość, i uśmiechnął się promiennie, chociaż wywołało to u niego dość spory ból. Cieszyło go obecność Prusaka, gdyż ostatnio bardzo za nim tęsknił, a teraz mogą spędzić ze sobą trochę czasu. Blondyn musiał przyznać, że czuł się słabiej niż zazwyczaj, ale wolał się tym nie przejmować. Już miał wystarczająco dużo zmartwień.
-Tak mnie cieszy, że teraz tutaj jesteś. - Obydwoje się do siebie przytulili, co wywołało u nich bardzo dobry humor. Ciężkie było powstrzymywanie się od pocałowania Prusaka, ale nie mógł tego zrobić. To by było nie na miejscu. Bał się reakcji Prus na to, więc wolał nie ryzykować.
-Mnie również to cieszy. - Odpowiedział Gilbert i szerzej się uśmiechnął. Uśmiechanie się w takiej sytuacji, jest trudne, a czasami wręcz niemożliwe. Feliks skrzywił się, kiedy poczuł kolejne ukłucie w klatce piersiowej. Ostatnio, zdarzały mu się coraz częściej i obawiał się, że jest to oznaka jego bliskiego końca. Nie chciał odchodzić. Nie zrobił jeszcze tylu rzeczy.
-O czym chcesz porozmawiać? - Spytał blondyn, wygodniej układając się na łóżku. Kilka kości mu skrzypnęło i zabolało, ale nie liczył się teraz z tym faktem, kiedy obok niego była osoba, którą kochał całym sercem. Naprawdę nie chciał odchodzić od niego. Za bardzo go kochał, żeby go zostawiać.
-Po prostu chcę spędzić z tobą czas. Nie musimy koniecznie rozmawiać, żeby być ze sobą. - Prusy złapał chłodną dłoń Polski i ją delikatnie ścisnął. Wiedział, że każdy mocniejszy kontakt z ciałem pchły, powoduje u niego ból, więc wszyscy musieli być ostrożni, jeśli nie chcieli zrobić Feliksowi krzywdy, a było to bardzo łatwe.
-Przytulisz mnie? - Spytał tak nagle Feliks. Potrzebował czyjejś bliskości, a Radmila jedyne co robiła, to pilnowanie go, ale w ogóle nie rozmawiali i nie okazywali sobie czułości, tak jak powinno robić kochające rodzeństwo. Wiedział, że bliskość od Gilberta, zapełni tą pustkę, która pojawiła się przez te wszystkie tygodnie.
-Jeżeli tego właśnie chcesz. - Odpowiedział Gilbert i najdelikatniej jak tylko umiał, przytulił blondyna, przy okazji całując go jeszcze w policzek, co wywołało u niego rumieńca. Obawiał się, że zrobił to za mocno, gdyż Feliks trochę się skrzywił, ale później zapewnił, że wszystko jest dobrze. Pchła raczej nie kłamała.
Z każdą następną chwilą, Polska czuł się coraz gorzej. Nie wiedział dlaczego akurat teraz, kiedy chciał spędzić czas z ukochanym. Miał wrażenie, że to już koniec, a nie chciał odchodzić. Było za wcześnie, żeby kończyć tak szybko życie. Prusy widział, że coś jest nie tak i nawet spytał, czy nie trzeba przypadkiem wziąć jakiegoś lekarstwa, ale Feliks zaprzeczył.
Przed oczami wszystko mu się rozmazało, a w głowie zaczęło się kołować i szumieć. Kompletnie stracił orientację i nie wiedział gdzie jest, chociaż jeszcze przed chwilą wiedział, że leży na łóżku w swoim pokoju. Jedyne co mógł w pełni usłyszeć, to pytania Prus, co się dzieje, ale nie mógł odpowiedzieć, bo czuł jakąś blokadę w gardle.
-Feliks, powiedz coś. - Gilbert musiał zachować spokój, ale nie umiał tego dłużej robić. Denerwował się i coś mu mówiło, że to już koniec dla nich. Koniec, który nigdy miał nie nadejść. Nieważne jak Feliks się starał, dalej nie mógł wypowiedzieć ani słowa.
-Gilbert... - Powiedział niewyraźnie blondyn, lekko się podnosząc, żeby dokładniej zobaczyć białowłosego. Serce albinosa biło jeszcze szybciej, tak szybko, że nie można tego opisać. Nawet nie zauważył, jak po jego twarzy zaczęły spływać łzy. - Zanim odejdę, chcę ci coś powiedzieć. - Dodał jeszcze po chwili zielonooki, a Prusak przytaknął, chcąc przekazać mu, że może dalej kontynuować swoją wypowiedź.
-Proszę, mów. - Prusy irytował się faktem, że Polska zamiast mówić, dalej milczał. Przecież za chwile może być koniec i nie mają czasu na zwlekanie z takimi ważnymi słowami.
-Wiele dla mnie znaczysz i chcę, żebyś wiedział, że... - Pauza, żeby zebrać jeszcze trochę odwagi. To nie było łatwe do powiedzenia, szczególnie kiedy było się bliskiemu śmierci. Jego serce biło wolniej, ale serce Gilberta szybciej. - Kocham cię. - Powiedział w końcu Feliks i zamknął oczy, uśmiechając się i pozwalając sobie odejść.
-Feliks, błagam, nie odchodź! Nie zostawiaj mnie w takim momencie! - Prośby i błagania albinosa nic nie dały. Jego ukochana pchła nie żyła, odeszła i zostawiła go samego w tym całym bałaganie. - Też cię kocham... - Prusy przytulił Polskę i przez długi czas trwał z nim w uścisku. Wiedział, że teraz życie będzie trudniejsze. Kiedy usłyszał otwierające się drzwi, spojrzał w tamtą stronę, dalej płacząc. Przyszła Czechy. Nie wiedział, jak ma jej to przekazać, a potem ją jakoś uspokoić.
-Co się stało? - Spytała Radmila i podeszła do Gilberta, przy okazji patrząc na brata. Poczuła się gorzej, kiedy zauważyła, że ten nie oddycha. - Nie... To nie mogło stać się już teraz! - Dziewczyna również się rozpłakała i oddała smutkom i cierpieniu. Wszystko zawaliło się tak nagle i nie mogła zrobić z tym czegokolwiek. Personifikacje mogły wracać do życia, ale nigdy nie było pewności czy to kiedykolwiek nastąpi, a jeśli tak, to kiedy. - Dlaczego go nie ratowałeś?! - Krzyknęła, ledwo hamując się od uderzenia albinosa.
-Nie mogłem zrobić czegokolwiek! To stało się tak nagle i nie było możliwości ratowania go. - Prusy nie rozumiał, jak może być obwiniany za tą tragedię. Mu również było ciężko, a Czechy zachowywała się, jakby to była tylko i wyłączenie jego wina, a prawdziwe osoby, które były za to odpowiedzialne, najprawdopodobniej podpisywały właśnie dokument o trzecich rozbiorach.
-Na pewno mogłeś coś zrobić! Może wystarczyło dać mu jakieś lekarstwo, ale lepiej było patrzeć czekać na finał! Może to nie ty jesteś odpowiedzialny za rozbiory, ale doprowadziłeś do śmierci Feliksa. Mógł jeszcze żyć... - Radmila nie mogła tego dłużej znieść. Wyszła z pokoju, dalej głośno płacząc. Przecież teraz będzie trzeba wszystkich poinformować o śmierci jej brata. Piekło się właśnie zaczynało.
-Ale to nie moja wina... - Powiedział cicho Gilbert i ponownie usiadł na krześle, oddając się na dobre swojemu cierpieniu. Gdyby tylko wiedział, czym sobie na to zasłużył.
*** 8 września ***
Dzień spędzili bardzo miło. Z samego rana znalazł się czas na wygłupy, a potem poszli do wesołego miasteczka, żeby też tam zaznać życia. Prusy do teraz czuł, że zwymiotuje po wizycie na jednej z kolejek, która wywołała traumę nawet u Francji, Węgier i Japonii. Jedynie Polska pozostawał niewzruszony.
Chcieli trochę odpocząć, więc poszli na spacer do pobliskiego parku, w którym było dość spokojnie, pomijając tamtego psa, który ganiał za biednymi gołębiami. Pozostali nie mieli nic przeciwko, żeby zakochana para spędziła ze sobą trochę czasu. Polska ścisnął mocniej dłoń Prus, jakby bał się, że ten mu ucieknie. Absurdalna myśl.
Woleli, żeby nikt im nie przeszkadzał, ale wyglądało na to, że pewna osoba miała inne plany. Feliks poczuł wibrację telefonu i niechętnie go wziął. Gilbert już chciał pytać kto dzwoni, ale odpuścił sobie twierdząc, że nie będzie mieszać się w znajomości partnera. Najwyżej będzie żałować. Blondyn westchnął widząc, że dzwoni do niego Litwa, ale w sumie, to dawno nie rozmawiali i wypadałoby pogadać chociaż pięć minut.
-Wybacz Gilbert, ale dzwoni Taurys. Muszę odebrać.
-No dobrze, rozumiem. - Prusakowi aż się przypomniało, jak przypieprzył w nos Litwy, kiedy byli u niego w domu. To były czasy, który może nie wspominało się dobrze, ale przecież nie wymarzą ich z historii i swojej pamięci.
-Halo? - Powiedział Polska i czekał, aż Litwa się odezwie.
-Witaj, Feliksie! Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy i stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie zadzwonienie do ciebie. Jak się czujesz? - Feliks mało rozumiał ze szybkiej gadaniny Taurysa, ale musiał coś z tego wyciągnąć. Chyba go spytał, jak się czuje i co u niego. Miał nadzieję, że dobrze zrozumiał, bo jak nie, to będzie przypał.
-Czuję się nawet dobrze. Na pewno lepiej niż z dwa miesiące temu. - Brązowowłosy zaśmiał się nerwowo, przypominając sobie czasy, kiedy blondyn był u niego i skoczył z dachu jakiegoś budynku. Nie chciał wracać do tamtych czasów i bardzo się cieszył, że wszystko się teraz ułożyło i jego przyjaciel był szczęśliwy. No właśnie, miał spytać o Gilberta.
-Cieszy mnie twoje dobre samopoczucie. A jak ci się układa z Prusami? Słyszałem, że jesteście znowu parą. - Polska zaśmiał się cicho i spojrzał na Prusaka, który ambitnie obserwował takiego ładnego pieska. Niejednokrotnie Gilbert wspominał, że chciałby mieć pieska, najlepiej owczarka niemieckiego, albo husky. Zawsze podobały mu się takie psy.
-U nas w związku również wszystko dobrze. Dzięki, że pytasz. - Litwa przytaknął i uśmiechnął się w kącikach ust. Był zadowolony z faktu, że Polska, jak i Białoruś, znaleźli sobie kogoś, kto może dać im szczęście. Szczerze mówiąc, to czekał na zaproszenia na ślub od Natalii i Ivana. Pozostawało również tylko czekać na coś od Feliksa i Gilberta. - A jak układa się u ciebie? - Spytał jeszcze Feliks, żeby rozmowa nie kręciła się tylko wokół niego.
-Raczej jest dobrze... Trochę samotnie, ale nawet dobrze. Chciałbym znaleźć kogoś dla siebie, ale raczej szybko to nie nastąpi. - To nie jest teraz ważne, poradzę sobie sam. Mnie bardziej interesuje twoje samopoczucie i co u ciebie. Dawno nie rozmawialiśmy i cię zaniedbałem, więc chcę to naprawić. - Feliks westchnął i zastanowił się nad sensem tej rozmowy. Taurys był równie ważny, co on i nie mogli ograniczać się tylko do niego.
-Nie myślałeś nad związkiem z Estonią? - Nagle olśniło blondyna i przypomniał sobie o egzystencji Eduarda i jego słodkiej, niewinnej twarzyczce. Gdyby się tak zastanowić, to pasował do Taurysa. Jedyną odpowiedź, jaką dostał od przyjaciela, to milczenie i szczere załamanie. W sumie, to mu się nie dziwił.
-Doskonale wiesz, że Estonia jest tylko moim przyjacielem. - Litwa odpowiedział najspokojniej, jak tylko umiał, chociaż w środku przechodził mentalne średniowiecze. Nie sądził, że Polska wpadnie na taki chory pomysł i jeszcze się nim podzieli. Cóż, wyobraźnia Feliksa nie znała granic i wiedział to nie od wczoraj.
-Przecież można to zmienić. - Odpowiedział blondyn z uśmiechem. Prusy był ciekawy o co chodzi. Później dopyta o to pchłę i zmusi ją do powiedzenia wszystkiego. Nie, żeby był zazdrosny, czy coś.
-Momentalnie straciłem ochoty na rozmowę z tobą, później pogadamy. - Polska się zaśmiał i stwierdził, że Litwa potrafi być bardzo rozczulający. Nie pozostawało mu nic innego, jak zakończenie rozmowy.
-Jeszcze was zeswatam.
-Dobrze, nieważne! Do usłyszenia. - Taurys szybko się rozłączył, byle nie słuchać już głupiej gadaniny Feliksa. To wszystko było jeszcze gorsze, kiedy przypominało mu się o jego ostatnich rozmyślaniach na temat Eduarda. Przecież nie mógł być w nim zakochany. Nie są w swoim typie. Blondyn zaśmiał się jeszcze głośniej, aż kilka staruszek na niego spojrzało z urazą.
-Co się tak śmiejesz? - Spytał bardzo zainteresowany Prusy. Miał nadzieję, że Polska nie śmieje się niego, bo jeśli z niego, to będzie mu smutno.
-Nic ważnego. Taurys mnie tylko rozbawił. - Odpowiedział Feliks i zaczął myśleć nad tym, jak swatać ludzi na odległość.
***
Ten rozdział ma 10806 słów. PRZEPRASZAM, ŻE ZNOWU TAKI DŁUGI, ALE INACZEJ NIE MOGŁAM. Postaram się, żeby następne rozdziały były krótsze...
Następny przystanek na naszej liście, to Australia. Mam tylko kilka wydarzeń, ale nie starczy to na siedem dni pobytu tam. Do czwartku coś wykombinuje, dam radę. Ogólnie, to zostało już mało do końca, więc dam radę wytrzymać jeszcze z Wycieczką i będziemy mogli przejść do nowego opowiadania, którego zarysu mam coraz więcej.
Jeżeli macie jakieś uwagi na temat Wycieczki, to je piszcie. Ja wysłucham każdego zdania i jakoś przemyślę sprawę. Stan sceptycznego podchodzenia do tego opowiadania, już mi minął i jest raczej dobrze, ale dalej mam obawy, czy aby na pewno podoba się czytelnikom i czy przypadkiem mi czegoś nie mówicie.
Ogólnie, to wspominał kilka rozdziałów temu, że chciałabym zrobić "książkę" z headcanonami dotyczącymi PrusPola, GerIty i AusHuna i teraz to są realne plany, a nie jakieś obiecanki i gadanie, żeby gadać. Nie wiem, kiedy pojawi się taka "książka", ale myślę, że jeszcze w lipcu będzie. Będę wdzięczna, jeśli powiecie co myślicie o tym planie.
Więc, to będzie na tyle w tym rozdziale. Nie mam już więcej tematów, które mogłabym poruszyć. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał i czekajcie na więcej. Następny rozdział będzie - jeżeli dobrze pójdzie - w czwartek, więc wyczekujcie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro