Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[34] "Ślub"

*** 2 września *** 

          Prusy nie mógł zrozumieć tego kraju. Był dla niego kompletną abstrakcją i niezrozumiałym zjawiskiem. Niektóre rzeczy tutaj, były naprawdę zadziwiające, a Japonia tłumaczył to jako zwykły rozwój technologiczny i ciekawe atrakcje, których brakuje w innych krajach. Gilbert postanowił już nie komentować tego wszystkiego, bo z Kiku się nie dogada. 

          Naprawdę się zdziwił, kiedy zauważył kawiarnię, w której możesz na jeden dzień zostać samemu kelnerem. I to nie była byle jaka kawiarnia, a słodziutki bar z panienkami, rodem z anime. To miejsce było bardzo przesłodzone, więc oczywiste było, że Polska się tym zafascynuje i pociągnie za sobą Węgry, skazując ją na publiczną kompromitację. 

          Wszyscy czekali przy wejściu do kawiarni, aż Feliks i Erizabeta pokażą się w nowym wdzianku. Najbardziej zniecierpliwiony, był Francja, a swoje zachowanie tłumaczył tym, że "Oni będą tacy słodcy w tych sukieneczkach, no normalnie będą do schrupania, tacy słodcy będą! W końcu Elizka pokaże swoją delikatną stronę, a Feliks wyżyje się, będąc w sukience". 

          Ogólnie, to zastanawiające było, że pozwolono chłopakowi chodzić w sukience. Oczywiście, tolerancja i pozwalajmy chodzić ludziom w czym tylko chcą, ale było to trochę dziwne. Pewne było jednak, że pchła wygląda świetnie w sukience i niejednokrotnie przekonał o tym cały świat. Kelnerki tutaj pracujące, też nie miały nic przeciwko, a nawet się cieszyły, że chłopak jest chętny do pomocy im. 

          -No kiedy oni przyjdą? - Spytał wyraźnie zirytowany Francis. Już kończył pić swoją miętową kawę, a nie chciało mu się wydawać kolejnych pieniędzy, byle wypić jeszcze jedną taką kawkę, a trzeba przyznać, że była bardzo smaczna. Jego dalsze narzekanie, przerwały dwie urocze istotki, wchodzące do sali głównej. - Jestem pod wrażeniem. - Rzucił krótko i dokładnie zaczął przyglądać się walorom Polski i Węgier w sukience. 

          -Wyglądacie cudownie. - Powiedział Japonia, dalej zachowując twarz bez większego wyrazu. Sprawiało to, że jego słowa brzmiały jak lipny komplement, który nie ma podłoża w rzeczywistości. Tak naprawdę, były to słowa prosto z serca. Wszyscy spojrzeli na Prusaka, który tylko tępo patrzył na partnera, jakby zobaczył co najmniej ducha. 

          -I co o tym myślisz? - Spytał nieśmiało Feliks, zakrywając bardziej nogi sukienką, widząc wzrok Francisa. Czuł się niezręcznie przez to i jedyne, co mogło dodać mu pewności siebie, to dobra reakcja Gilberta, a wiedział, że ten lubi, kiedy chodzi w sukienkach i ubiera się dziewczęco. 

          -Jest... - Albinos szukał odpowiedniego słowa, ale wychodziło mu to opornie. Sam fakt, że nie umiał sie wysłowić, było czymś pozytywnym, bo uroda blondyna ponownie go oszołomiła. - Jest naprawdę pięknie. - Odpowiedział szybko i uśmiechnął się, co spowodowało u pchły naprawdę ogromną radość. Szybko podbiegł do Prusaka i przytulił go mocno. 

          -Erizabeta, możesz się pokazać? - Spytał Japonia widząc, że Węgry kryje się za jedną z oficjalnych pracowniczek tej kawiarni. - Nie ma powodów do wstydu. - Kiku próbował dodać pewności Elizie, ale nie wyszło tak jak powinno, a zamiast tego, Erizabeta zawstydziła się jeszcze bardziej. Nie miała zamiaru się tak pokazywać i przebrała się tylko dlatego, bo Polska ją prosił i nie wypadało odmawiać. 

          -Wychodzenie w tym do ludzi, to czyste upokorzenie. Bez urazy dla pracownic tego miejca. - Odpowiedziała dziewczyna i odwróciła się, żeby nie było widać jej zaczerwienionej twarzy. Jeszcze trochę, a ewoluuje w wielką, czerwoną plamę, która zostanie personifikacją zażenowania i głupoty. 

          -Austrii by się spodobało. Pojderzewam, że nie mógłby oderwać od ciebie wzroku, tak jak teraz Gilbert od Feliksa. - Prusy spojrzał wielce urażony na Francję, ale z trudem musiał przyznać mu rację. Nie mógł oderwać wzroku od Polski, gdyż wyglądał naprawdę cudownie. Węgry spojrzała niepewnie na Francuskie ścierwo i pomyślała jeszcze jeden raz nad sytuacją. 

          -Zacznę normalnie funkcjonować, jeśli wyślecie moje zdjęcie Roderichowi i jego reakcja będzie pozytywna. - Odpowiedziała Erizabeta, na co pozostali się rozchmurzyli. Gilbert od razu wyjął telefon, włączył aparat i czekał, aż baba ustawi się jakoś ładnie. Eliza pokazała się i ustawiła dość normalnie, wysiliła na uśmiech i czekała, aż Prusak zrobi to przeklęte zdjęcie. 

          -Mogłabyś bardziej się wysilić, skoro ma to zobaczyć twój kochany Rodi. - Powiedział Feliks i uśmiechnął się trochę kpiąco na przyjaciółkę. Sam nie wiedział czym to jest spowodowane, ale zachowanie Elizy wydawało mu się głupie i dziecinne i nawet takie było. 

          -Staram się jak mogę! To naprawdę jest zawstydzające, kiedy pokazujesz się w krótkiej, różowej sukience w białe paski, we włosach masz kokardkę, nosisz na nogach zakolanówki i obcasy w różowym kolorze. - Węgry wysiliła się na jakąś kreatywną i słodką pozycję, która doprowadziła Francję do cichego śmiechu, a Japonię nawet do uśmiechnięcia się. Nie wiedziała, czy się z tego cieszyć, czy może wręcz przeciwnie. 

          -Idealnie! Nie myślałaś nad rozpoczęciem kariery modelki? - Białowłosemu udzielił się humor na żarty i zaczął robić masę zdjęć, jak na profesjonalnej sesji zdjęciowej z prawdziwą modelką do gazety. Przynajmniej po części spełnił marzenie o byciu fotografem. Właśnie zdał sobie sprawę z tego, ile ma niespełnionych marzeń i ambicji. Trzeba to w końcu zmienić. 

          Jak się później okazało, Polska i Węgry będą siedzieć w tej kawiarni do pełnej osiemnastej, więc nie opłacało się z nimi tak długo siedzieć, a zostało jeszcze sześć godzin. Prusy miał nadzieję, że pchła nie będzie narzekać po kilku przepracowanych godzinach, bo sam tego chciał. Później jeszcze wysłał zdjęcie Węgier do Austrii i odpowiedź Rodericha była bardziej rozbudowana, niż przypuszczał, że będzie. 

          "Elizie nie pasuje różowy kolor, ale muszę przyznać, że wygląda naprawdę ładnie i uroczo. Osobiście uważam, że lepiej by się ta stylizacja prezentowała w połączeniu bieli z miętowym, ewentualnie, bieli z niebieskim lub żółtym. Ten różowy za bardzo kłuje w oczy i jest nie do zniesienia na dłuższą metę, ale jak tam sobie wszyscy chcą. Przy okazji, zostawiłbym też naturalne loki Elizy, a nie czynił jej włosy jeszcze bardziej falowanymi. Są ładne, takie jakie są naturalnie. Może nie są jakieś bardzo kręcone jej włosy, ale trochę są i to jest ładne. Jeszcze ta kokardka... Zamieniłbym to na jakąś opaskę, albo spinki. Wtedy wyglądałoby to lepiej i nie byłoby efektu przepychu. Najchętniej, pozbyłbym się tej całej biżuterii, bo nie pasuje. Mogą zostać tylko te bransoletki, ale pierścionki i łańcuszek powinni wywalić. Takie jest moje zdanie, a w skrócie, Eliza wygląda ślicznie." 

*** 

          Prusy dalej nie potrafił się odnaleźć w tym kraju i uważał, że nawet bary są tutaj dziwne. Ten akurat nie wyróżniał się za bardzo od tych, które można zobaczyć w Europie, ale przez te niecałe dwie godziny, byli w tylu barach, byle zadowoliły kubki smakowe Francji, że stwierdził, że większość takich miejsc jest dziwnych i specyficznych. 

          -Możesz opisać jakoś konkretnie, co sądzisz o stroju Polski w tej kawiarni? - Francis bardzo chciał rozwinąć ten temat, chociaż pozostali nie wiedzieli co tu jest do rozwijania. Gilbert był już zirytowany tymi pytania, ale nie mógł uderzył przyjaciela. Nie dlatego, że jest jego przyjacielem, a dlatego, że jest w miejscu publicznym i wyląduje w sądzie za pobicie personifikacji. 

          -Uważam, że Feliks wyglądał cudownie i rozczulił mnie jego widok. Taka odpowiedź cię satysfakcjonuje? - Spytał albinos i dopił swojego szejka, spoglądając na Japonię, który od samego zamówienia jedzenia, milczał i w pełni oddawał się czynności jedzenia. 

          -Niby odpowiedź jest konkretna, ale chcę bardziej wiedzieć, co sądzisz o tym, że Feliks ubrał sukienkę i wyglądał w tym zajebiście. Co ogólnie o tym sądzisz? Ja tam toleruję i ty raczej też, ale kilku ludzi patrzyło na niego krzywo. 

          -Nie obchodzą mnie inni ludzie. Mi się podoba i nie przejmuję się tym, w czym chodzi Feliks. Mi się podoba i to jest najważniejsze. - Kiku stwierdził, że to jest odpowiedni moment na podarowanie tego prezentu Gilbertowi i po części, również Feliksowi, ale go tutaj nie było. Wyjął z kieszeni spodni małą karteczkę i podał ją czerwonookiego, co spowodowało u niego lekkie zdziwienie. - Co to jest? - Spytał i wziął tą rzecz od czarnowłosego. 

          -Nie wiem czemu, ale miałem w skrzynce pocztowej i wziąłem z ciekawości. Jest to bilet na próbny ślub. Czasami są takie organizowane w Tokio i powstają dla młodych par, które rozważają małżeństwo, albo dla narzeczeństw, jeśli chcą sprawdzić jak mniej więcej będzie wyglądać ten ślub. Różnica między parami, a narzeczeństwami jest taka, że grupa pierwsza idzie tam głównie dla zabawy, a druga faktycznie coś planuje. To wydarzenie będzie jutro. 

          -No dobrze, rozumiem, ale po co mi to mówisz i dajesz? - Japonia westchnął, a Francja skomentował to słowami "Co za debil...". Nie można było jednak się poddawać i nawet do największych idiotów, trzeba mieć cierpliwość, a przynajmniej tak mówiła mama przy obiadku. 

          -Stwierdziłem, że to będzie dobra okazja, żebyś spędził miło dzień z Feliksem. Nawet jeśli nie myślisz o oświadczynach, możesz zobaczyć jak to wygląda, a na pewno Polska będzie bardzo ucieszony, że wyskoczyłeś z inicjatywą wyjścia do takiego miejsca. - Prusy przytaknął i wczytał się bardziej w drobny druczek w języku angielskim, który został wciśnięty pod tymi japońskimi znaczkami. 

          -Co tam można robić, i o której to się zaczyna i kończy? - Niestety, nie był w stanie rozczytać takim informacji na bilecie, bo ten druczek był naprawdę malutki, a bez okularów jest ślepy. Jeśli miał być szczery, to zainteresował się tym wydarzeniem, tym bardziej, że przecież ostatnio Nowa Zelandia wyskoczył z oświadczynami, dając mu plany na przyszłość. 

          -Zaczyna się o dwunastej, a kończy o osiemnastej. Nie będzie zbyt wielu atrakcji, a raczej zapoznanie z terenem i samą ceremonią ślubu. Będzie można zobaczyć suknie ślubne i garnitury, najeść się, bo będzie proponowany catering, więc zaoszczędzę na obiedzie, i będzie można nawet przeprowadzić próbny ślub w kościele! Uważam, że się opłaca. - Kiku wysilił się na uśmiech. Gilbert mocniej zastanowił się nad tym wszystkim. Sam nie wiedział czy tam iść i czy Polska będzie chciał, ale znając życie, zgodzi się na wyjście tam z wielką przyjemnością. 

          -Jeszcze o tym pomyślę. Brzmi ciekawie, ale nie wiem czy się opłaca marnować na to czas. Pewnie też jest drogo, a mam ciekawsze wydatki. 

          -Nie kosztuje to wiele. Zaledwie 1447 jenów. - Białowłosy przytaknął, chociaż nie znał się na walucie Japonii. Jeżeli Kiku mówi, że nie jest to dużo, to pewnie tak jest. Prusy stwierdził, że jeszcze się zastanowi, a ma czas do jutra. 

          -Jeszcze pomyślę, ale nie wykluczam, że tam pójdę z Feliksem. On również musi się zgodzić. - Francja był bardzo ciekawy, jak to wszystko się potoczy w najbliższym czasie. Musiał wiedzieć, czy spodziewać się jakichś oświadczyn niedługo, a może czegoś grubszego i bardziej ciekawego. Będzie bardzo głośno się śmiać i cieszyć, kiedy Gilbert oświadczy się Feliksowi. Przecież to będzie wydarzenie na skalę światową! 

          -Mamy się czegoś spodziewać? - Spytał Francis, czysto dla śmiechu i podenerwowania przyjaciela. Sam uważał, że jest jeszcze za wcześnie na oświadczyny, ślub i jeszcze zakładanie rodziny, ale można pozadawać takie pytania. Gilbert spojrzał na niego zdenerwowany, co było idealnym źródłem satysfakcji. 

          -Nie trzeba. Sam doskonale wiem, kiedy zrobić większy krok w stronę Feliksa i wznieść nasz związek do większego poziomu. - Białowłosy bardzo nie chciał o tym rozmawiać i najchętniej by wrócił do domu, ale nie mógł tak po prostu wyjść. Wyszedłby na niegrzecznego, a trzeba tworzyć dobre zdanie o sobie, a nie je niszczyć. 

          -Nie trzeba się od razu denerwować, tylko spytałem. - Blondyn zaśmiał się i wpatrzył się bardziej w Prusaka, jakby chciał wyciągnąć od niego jakieś informacje. Nawet gdyby chciał takowe zdobyć, to nie uda mu się, bo Prusy nie będzie mu się spowiadać ze swojego życia romantycznego, a tym bardziej seksualnego. 

*** 

          Polska zawsze lubił punkty widokowe. Uwielbiał oglądać z nich miasto, podziwiać i wychwalać w myślach owe miejsce. Nie było to jakąś ogromną i najciekawszą atrakcją na świecie, ale zawsze to było jakieś zajęcie, szczególnie późnym wieczorem, kiedy niebo było już prawie całkowicie ciemne i pojawiał się księżyc z gwiazdami. 

          Z głębokich rozmyślań, wyrwał go Prusy, podchodząc do niego. Obydwoje spojrzeli na siebie i delikatnie uśmiechnęli, wracając do po chwili do obserwowania widoków, które nie należały do byle jakich. Oczywiście, mogło być lepiej, ale tragedii też nie było. W takich momentach, można się wyluzować, wyciszyć i spokojnie spędzić czas z osobą, którą się kocha. 

          -Feliks, mam ci coś do powiedzenia. - Polska zainteresował się i bardziej zwrócił w stronę Prus. Zawsze, kiedy mu mówiono, że ma się mu coś do powiedzenia, to ekscytował się na potęgę i nie mógł się doczekać, aż powie mu się o co chodzi. Teraz nie było inaczej i czym prędzej chciał usłyszeć o co chodzi. 

          -Co się stało? - Spytał Feliks z zaciekawieniem, co ucieszyło Gilberta. Lubił dostawać zainteresowanie swoją osobą i teraz je dostawał. Ułożył jeszcze raz w głowie swoją wypowiedź, wziął głęboki wdech i postanowił to w końcu powiedzieć. Wyciągnął bilet na jutrzejsze wydarzenie i pokazał go blondynowi. - Co to jest? 

          -Bilet na próbny ślub, czy jak to się nazywało. - Pchła spojrzała sceptycznie na Prusaka, jakby to wydarzenie było dla niego dziwne i absurdalne. Jednak po chwili, rozpromienił się i uśmiechnął szeroko, kiedy do niego dotarło, co to wszystko oznacza. 

          -Chcesz rozwinąć nasz związek i stanąć razem na ołtarzu, mówiąc sobie nawzajem "tak"? - Spytał Polska z nutką nadziei w głosie. Prusakowi nie chciało się tego niszczyć, ale inaczej nie można było. Księżniczka powinna się w ogóle cieszyć, że jej książę zgodził się na wypad do miejsca tego typu. 

          -Jeszcze nie, ale może kiedyś się doczekasz. - Feliks wetchnął zrezygnowany, ale szybko wrócił do swojego poprzedniego humoru i ponownie słuchał gadania Gilberta. - Idąc tam, będziemy mogli zobaczyć jak mniej więcej będzie wyglądać ślub, będziemy mogli poprzymierzać ubrania na ślub i inne rzeczy tego rodzaju. Myślę, że to będzie fajny sposób na urozmaicenie naszego związku i spędzenie ze sobą trochę czasu, poza tym, zobaczymy jak by wyglądał ślub. Oczywiście, nie będzie to jakaś ceremonia, ale trochę się zapoznamy z tematem. - Feliks był zafascynowany tym, co usłyszał. Taka okazja może się już nie powtórzyć i trzeba to wykorzystać. 

          -Oczywiście, że chcę tam iść! Nie mogę się już doczekać, a jeszcze bardziej nie mogę się doczekać naszego oficjalnego ślubu! Tak się cieszę, że to zaproponowałeś. - Blondyn bardzo mocno przytulił albinosa, na co ten się cicho zaśmiał i odwzajemnił uścisk. - Więc, jest cień szans na to, że będziemy kiedyś małżeństwem, tak? 

          -Jasne, że tak. Na wszystko jest cień szansy i na nasze rozbudowanie związku również. - Polska cieszył się z tych słów i z niecierpliwością czekał na dalsze wydarzenia, które zadecydują o przyszłości jego i Prus. 

*** 3 września *** 

          Prusy, dosłownie przed chwilą, wyszedł ze świata snów i marzeń, wracając do ponurej rzeczywistości, na którą jednak narzekać nie mógł. Wszystko układało się jak chciał, ale pewnie to była tylko kwestia czasu, aż wszystko się zepsuje, ale negatywne nastawianie się nigdy nie kończy się dobrze, więc trzeba być dobrej myśli. 

          Zaintrygował go fakt, że obok nie było Polski. Feliks zawsze spał do późna i rzadko wstawał przed nim, co za tym idzie, dziwna była jego nieobecność. Gilbert szybko stwierdził, że wypadałoby sprawdzić gdzie jest pchła, dlatego rozciągnął się, ziewnął jeszcze głośno i już chciał schodzić z łóżka, ale do jego nosa dotarł bardzo miły zapach śniadania i usłyszał czyjeś, coraz głośniejsze, kroki. 

          Szybko ułożył się wygodnie na łóżku, chcąc pokazać, że wcale nie chciał się stąd ruszać. Do pokoju wszedł Polska, niosąc w dłoniach tacę z jajecznicą, sokiem pomarańczowym, tostami i jakimś czekoladowym ciastem, które zaprzepaszczało wizerunek zdrowego śniadania. Feliks uśmiechnął się promiennie do ukochanego i przyśpieszył kroku, co spowodowało wylaniem odrobiny soku. 

          -Ups...- Skomentował krótko i ominął mokry ślad na podłodze, podchodząc w końcu do Prus i kładąc tacę na szafce nocnej. - Zrobiłem ci śniadanie! Jesteś zadowolony? Bardzo się starałem i włożyłem w to całe swoje serce, więc jak ci nie będzie smakować, to będzie mi smutno, ale cicho. - Feliks sam nie wiedział, co mówić i stwierdził, że lepiej będzie, jak się zamknie ten jeden raz. 

          -Dziękuję, nie musiałeś tego robić. - Odpowiedział Gilbert i napił się soku, którego i tak było mniej, przez nieuwagę blondyna. Uważał, że ten gest jest dziwny, a zachowanie zielonookiego wymuszone. Sprawiało to, że atmosfera była co najmniej niezręczna. - Coś się stało? Dziwnie się zachowujesz. - Polska został wyrwany z zamyślenia i spojrzał na Prusaka, który podejrzliwie na niego patrzył. 

          -Co miało się stać? Wszystko w porządku. - Feliks wiedział, że jego zachowanie może być podejrzliwe, ale było również w stu procentach prawdziwe. Zachciał zrobienia Gilbertowi niespodzianki i przyjemności i wpadł na pomysł zwykłego śniadania do łóżka, a był to dość romantyczny i miły gest. 

          -Właśnie widzę. Dziwnie się zachowujesz, tak sztucznie i masz dziwną twarz. - Albinos wziął w końcu tego tosta, bo dłużej nie wytrzyma. To wszystko wyglądało tak apetycznie. - Powiedz co się dzieje, bo mnie martwisz. - Blondyn westchnął i schylił głowę. Nie lubił, jak zmuszano go do mówienia czegoś. Było to niezręczne uczucie i miał wrażenie wywieranej na nim presji. To naprawdę nie było przyjemne. 

          -Po prostu chcę być dobrym chłopakiem, zadbać o ciebie, dać ci wrażenie tego, że serio cię kocham, i że mi zależy, tylko tyle. Nie stoi za tym coś poważnego, nie musisz się martwić. - Prusy przytaknął i trochę spochmurniał. Polska nie chciał, żeby Prusak się przez niego smucił, ale to właśnie zrobił. Uderzyło w niego poczucie winy. 

          -Nie musisz tego robić, mówię poważnie. W ciągu dalszym, bardzo dziękuję za te śniadanie. Teraz mogę dłużej posiedzieć w łóżku. - Obydwoje zaśmiali się i przeszli do śniadania, bo jak się szybko okazało, jajecznica była Feliksa, a Gilbert już chciał trochę zjeść. Przynajmniej sok dostał, chociaż w zmniejszonej ilości. Reszta dalej była na podłodze. 

          -Czasami można zrobić swojej ukochanej osobie niespodziankę. - Feliks dopił do końca sok pomarańczowy, pozostawiając Gilberta z niczym. Kochana pchła. Białowłosy fuknął, udając obrażonego, na co zielonooki diabeł się zaśmiał. Uwielbiali irytować siebie nawzajem i sobie dokuczać. Ich wspólne spędzanie czasu, przerwał Japonia, wchodząc do pokoju. 

          -Długo jeszcze będziecie tutaj siedzieć? Jeśli chcecie iść na ten próbny ślub, powinniście się już szykować. - Polska i Prusy spojrzeli spanikowani na zegar i ich serca momentalnie szybciej zabiły. Dochodziła już godzina jedenasta, a zanim się wyszykują, wyjdą z domu, znajdą to miejsce i do niego dotrą, to będzie grubo po dwunastej, jeżeli nie pośpieszą się. 

          -Już tak późno?! Musimy się szykować. - Powiedział Feliks, definitywnie zaczynając się denerwować. To była jedyna okazja, żeby zobaczyć jak wygląda ślub na własnej skórze i wziąć "ślub" z Gilbertem. Takie coś może się już nie powtórzyć i prawdziwą ceremonię zaślubin przeżyje... Za dużo lat. 

          -Zjemy śniadanie i szykujemy się. - Odpowiedział albinos i dokończył tosta. Nie chciało mu się jeszcze schodzić z łóżka, tym bardziej, że obok miał pchłę i było tak cieplutko, słodko, a śniadanie wyszło cudownie i pomarańczowa plama dalej egzystowała na podłodze. Później to posprząta, no chyba, że Kiku ich wyręczy, albo magicznym sposobem, zjawi się Ludwik. 

          I tym oto sposobem, królewna i książę rozpoczęli swoją bieganinę po domu, chcąc czym szybciej się wyszykować. Trochę się zastanawiali, czy ubierać się jak na co dzień, czy może bardziej odświętnie, bo idą do nie byle jakiego miejsca. Po dłuższych namysłach, Gilbert ubrał zwykłą koszulę i dżinsy, a Feliks ubrał się, jak zwykle. Niby ubrał się jak chłopak, ale dość uroczo i rozczulająco. 

*** 

          Wraz z pomocą mapy Tokio, udało im się dotrzeć do tego miejsca naprawdę szybko. Zajęło im to jakieś dwadzieścia minut i jeszcze musieli czekać przed wejściem następne tyle, bo było zamknięte. Powoli zbierały się inne pary, więc robiło się tłoczno. Polska poczuł się dziwnie. Wszyscy jego znajomi wiedzieli, że nie lubi obcych, i kiedy jest dużo ludu dookoła. Teraz również czuł się niezręcznie, a sytuacji nie pomagał fakt, że również rozbolała go głowa. 

          -Feliks, wszystko dobrze? - Spytał Prusy, widząc zły stan Polski. - Może wrócimy się do domu? - Podszedł do partnera i przytulił go, chcąc dodać mu otuchy. Naprawdę Feliks nie wyglądał dobrze i lepiej będzie, jeśli wrócą do domu.

          -Wszystko w porządku. Po prostu źle się poczułem, ale minie, jak wszystko. - Odpowiedział Feliks i wysilił się na uśmiech, co nie sprawiło, że Gilbert poczuł się pewniej z jego samopoczuciem. Bardzo mocno się martwił, ale raczej nie będzie problemów. Przez długie minuty trwali w uścisku, aż w pewnym momencie, jakaś kobieta otworzyła drzwi od budynku i wpuściła wszystkich zgromadzonych.

          -Na pewno chcesz tam iść?

          -Powiedziałem ci, że tak. - Blondyn odwrócił się w stronę wejścia i wszedł do pomieszczenia. Albinos niepewnie poszedł za nim, dokładnie go obserwując i mając go na oku. Wyglądało na to, że pchła poczuła się minimalnie lepiej, ale dalej była blada i dość mocno skulona. Miał nadzieję, że to nic poważnego i jest to spowodowane tylko zdenerwowaniem, a nie jakimiś problemami zdrowotnymi. - Jak tu jest ślicznie! - Skomentował Polska, rozglądając się po ogromnej sali. 

          Była ona utrzymana w kolorystyce biało-różowo-czerwonej. Gdzieniegdzie, były niebieskie i złote akcenty, ale nie było ich za wiele. Żyrandole były bardzo ozdobne, duże z jakimiś zwisającymi kryształkami, które dawały efekt tego, że żyrandol na pewno jest drogi. W niektórych miejscach, zostały rozłożone dywany w kolorze czerwieni z złotymi zdobieniami. Na ścianach były obrazy, co dziwne nie było, o tematyce ślubnej. 

          -Tu jest okropnie. - Powiedział Gilbert z tonem, godnym pobytu na pogrzebie. Jakoś mu się tutaj nie spodobało, ale nie mógł już zrezygnować. Musiał zostać, specjalnie dla Feliksa, który był tym miejscem zafascynowany i nie zdziwi się, jeśli ten nie będzie chciał w ogóle stąd wyjść. Dla niego faktycznie, to miejsce mogło być urodziwe. 

          -Nie znasz się! Tu jest cudownie i nie mogę się doczekać wszystkich atrakcji! - Jedynym pozytywem przyjścia tu, to radość blondyna, którą uwielbiał chyba każdy, bo naprawdę łatwo można było się od niego tą radością zarazić. Zanim się obejrzeli, podeszła do nich jakaś kobieta, która miała uśmiech, godny konkurowania z uśmiechem pchły. 

          -Mam rozumieć, że państwo jest razem? - Spytała kobieta, która najprawdopodobniej, była organizatorką tej całej zabawy dla par i narzeczeństw. Polska zarumienił się mocno i poczuł, jak nie może się w ogóle wysłowić. Kontakt z obcymi nie był przyjemny. Prusy odchrząknął i postanowił odpowiedzieć. 

          -Tak, jesteśmy parą i planujemy rozbudować nasz związek, więc przyszliśmy. - Brązowowłosa przytaknęła i zamyśliła się na chwilę. Ta cała organizacja była tolerancyjna i nie mają nic przeciwko homoseksualistą. Feliks fuknął po usłyszeniu słów Gilberta i powiedział cicho "nikt nie prosił się o dokładny opis naszej sytuacji, kłamco". Białowłosy puknął go w ramię, byle go uciszyć i nie robić dalej wstydu. 

          -No dobrze, rozumiem. - Zaczęła organizatorka i pomyślała nad przebiegiem całego spotkania. - Na początku, polecam zapoznanie się z całym tym miejscem. Następnie, będzie krótki poczęstunek i proponowane cateringi, potem rozmowa z doradcą ślubnym, który powie jak mniej więcej będzie wyglądać ślub i udzieli kilka rad. Po tym, będzie można zobaczyć pierścionki zaręczynowe i obrączki, ale nie jest to obowiązkowe. To również nie jest punkt obowiązkowy, ale po wyborze pierścionków i obrączek, będzie wybór ubrań na ślub, zrobienie próbnej fryzury i inne tego typu. Potem będzie można zrobić pamiątkowe zdjęcie, a na sam koniec, nieobowiązkowa, główna atrakcja, pokazanie jak przebiegnie ślub, powiedzenie kilku rzeczy i koniec całej imprezy. - Polska i Prusy przytaknęli na te słowa. Feliks był wniebowzięty, a Gilbert coraz bardziej podchodził do tego sceptycznie. To wszystko brzmiało tak kiczowato i mało przekonująco. A mógł zostać w domu. 

          -Skorzystamy z tego z wielką chęcią! Prawda, Gilbert? - Prusak westchnął i spróbował się uśmiechnąć. Przytaknął na słowa ukochanego i czekał na dalszy bieg wydarzeń, chcąc czym prędzej wrócić do domu i zanurzyć się w łóżku, oglądając seriale w języku, którego nie umiał. 

          -Cieszy mnie to bardzo. Wszyscy mają pół godziny na zwiedzenie budynku, więc wy również powinniście zdążyć. Jak minie te trzydzieści minut, wszyscy zbierają się tutaj, na sali głównej. - Obydwoje przytaknęli, a kobieta zostawiła ich, chcąc, żeby ci zaczęli już zwiedzać. 

          -Nie jestem przekonany, co do tego miejsca. Lepiej stąd wyjdźmy, zanim wyciągną od nad pieniądze. - Białowłosy odruchowo złapał za miejsce, w którym trzymał portfel. Lubił swoje pieniądze i nie chciał ich wydawać na głupoty, a taka atrakcja, była ogromną głupotą. 

          -Jesteś przewrażliwiony. Na pewno będzie świetna zabawa. - Pchła pociągnęła Prusaka za sobą i poszli w końcu się rozglądać po tym miejscu. Dopóki mają jeszcze trochę czasu dla siebie samych, to trzeba korzystać, bo potem nie będą mogli nawet usiąść na chwilę. 

*** 

          Do rozpoczęcia głównym atrakcji, zostało jeszcze z dziesięć minut. Budynek był zadbany i miły dla oka, ale niektóre miejsca aż krzyczały o pomstę do nieba, przez ilość tych wszystkich dodatków w formie świecidełek, figurek, kwiatków i innych pierdółek. Mimo tego, było nawet sympatycznie i Prusy zaczynał czuć się tutaj swobodnie. Coś mu jednak mówiło, że szybko ten stan zostanie zniszczony. 

          -Nie mogę się doczekać reszty. - Powiedział cicho Polska, patrząc na kolejne obrazy o tematyce ślubu. - Skorzystamy z tych nieobowiązkowych atrakcji, prawda? Bardzo chcę zobaczyć to wszystko, a w domu i tak nie ma co robić. - Prusy spojrzał na ładny uśmiech ukochanego i te iskierki nadziei w jego oczach. Nie potrafił odmówić takiemu słodkiemu widokowi. 

          -Skoro tak bardzo chcesz, to możemy skorzystać ze wszystkiego. Masz rację, w domu jest nudno, ale i tak wolałbym teraz być tam, niż tu. - Feliks fuknął, słysząc te słowa, lecz i tak nie obraził się, bo to byłoby głupie i niepotrzebne. 

          -Powinniśmy iść do tej głównej sali, bo jeszcze się spóźnimy i będzie problem. - Powiedział blondyn, sprawdzając godzinę w telefonie. Zostało siedem minut, więc niedużo i szybko minie. 

          -Mamy czas. Ile tam będziemy iść? Trzy minuty? 

          -Zawsze tak mówisz. Naprawdę powinniśmy już zejść. - Prusy westchnął i postanowił ten ostatni raz ustąpić Polsce. Nie chciał, żeby się pokłócili przez taką głupotę, szczególnie, kiedy są w takim miejscu, gdzie powinna być miła atmosfera i miłość w powietrzu. 

          -Niech ci będzie, możemy już zejść. - Feliks uśmiechnął się promiennie i złapał Gilberta za dłoń. Takie drobnostki potrafiły cieszyć i sprawiać przyjemność w związku. Wzajemne zgadzanie się na pewne rzeczy, było bardzo ważną kwestią, której nie można było ignorować. Jeśli nie ma zgody, albo chociaż kompromisu, to nic się nie ułoży. Będzie bałagan, kłótnie i ból. Dużo bólu, który nie zostanie łatwo wyrzucony z życia. 

*** 

          Proponowane cateringi nie robiły szału, ale nie obchodziło ich to za bardzo. I tak nie będą tutaj robić swojego ślubu i przyszli tu, żeby zabić czas, nudę i spędzić ze sobą miło czas. Przynajmniej mogli najeść się za dość przystępną cenę i nikt nie robił im problemów za to. Polska nie był zbyt zainteresowany tą częścią wypadu tutaj. Wolał część ostatnią, czyli próbny ślub, o ile można to tak nazwać. 

          -Na co czekasz najbardziej? - Spytał nagle Feliks, co Prusaka zdziwiło. Myślał, że ten będzie zbyt pochłonięty jedzeniem, żeby zadawać jakiekolwiek pytania i rozpoczynać rozmowę. Gilbert zastanowił się nad pytaniem i pomyślał o tym, co oni właściwie będą tu robić. 

          -Chyba na przymierzanie ubrań na ślub. Wydaje mi się to być najbardziej miłą częścią tego wypadu. Chociaż nie wiem, jedzenie również jest spoko. A ty na co czekasz? - Albinos już mógł spodziewać się odpowiedzi i miał ją w głowie, słyszał ją i pewnie będzie o niej śnić kilka nocy, albo całe swoje życie. 

          -To raczej oczywiste, że czekam na część ostatnią. Chciałbym przeżyć mój ślub z tobą, nawet jeśli to wszystko będzie udawane, a nie prawdziwe. - Białowłosy przytaknął na słowa blondyna i wrócił do jedzenia. Szczerze mówiąc, to tej części obawiał się najbardziej. Sam nie wiedział czemu, ale odczuwał wobec niej strach i niepewność. 

          -Rozumiem, ale jeszcze sobie poczekasz. To jest na samym końcu. - Polska przytaknął, a jego mina dziwnie spochmurniała, jakby coś poważnego się stało. Prusy miał wrażenie, że powiedział coś nie tak, ale przecież nie było czegoś złego w jego wypowiedzi. Powiedział tylko prawdę, a nie obelgę. - Coś się stało? 

          -Wydaje mi się, że to wszystko cię przerasta. Mam rację? - Gilbert zastanowił się nad tymi słowami i spojrzał tępo przed siebie. Tak się cieszył, że nie było kogoś przed nim, bo by wyszło niezręcznie. Faktycznie, obawiał się ostatniej części tej "imprezy", ale nie sądził, żeby był to jakiś ogromny problem. Może było to spowodowane jego ogólnym strachem wobec ślubów i niechęcią do nich. Tak, to było bardzo prawdopodobne. 

          -Raczej każdy obawia się ślubu, takiego udawanego również. Nawet jeśli bardzo się cieszysz, to też się boisz, jak to wszystko będzie wyglądać, co się będzie działo po tym i inne tego typu. Strach przed nieznanym, to codzienność. - Blondyn musiał zgodzić się z tymi słowami i po części, uspokoił się po nich. 

          -Mam nadzieję, że naprawdę chcesz tu być, a nie dalej siedzisz tutaj ze względu na mnie. - Prusy westchnął i dokończył jedzenie swojej porcji. Po części, był tu tylko dla Polski, ale w pewnym stopniu, też dla siebie. 

          -Powinniśmy się cieszyć, że w ogóle tutaj przyszliśmy. - Feliks postanowił tutaj zakończyć rozmowę i w spokoju dokończyć posiłek. Kiedy Gilbert najmniej się tego spodziewał, złapał go mocno za rękę i ścisnął. Niby ten gest był mały i niezbyt ciekawy, ale jednak wiele znaczy. 

*** 

          Rozmowa z doradcą ślubnym, zleciała dość spokojnie i przyjemnie. Facet, który to prowadził, był niezwykle sympatyczny i z chęcią odpowiadał na wszystkie pytania, udzielał rad i brał wszystko pod uwagę. Obecnie kierowali się do wyboru obrączek i może też pierścionka zaręczynowego. Wiedzieli jednak, że nie będą czegoś kupować, bo dalej było za wcześnie. 

          -Ten facet był bardzo uprzejmy, co nie? - Spytał Polska, chcąc dostać potwierdzenie od Prus. Naprawdę mu się podobało i chciał wiedzieć, czy uśmiech Prusaka był prawdziwy i nie kłamał, zwyczajnie po to, żeby nie wyjść na niegrzecznego. 

          -Był uprzejmy, szczególnie, kiedy zaproponowałem metal jako muzykę na weselu, a on od razu odmówił, dziwnie na mnie spojrzał i powiedział, że to bardzo zły pomysł. - Feliks od razu się zaśmiał, przypominając sobie tą sytuację. Mina Gilberta, kiedy tamten mężczyzna stwierdził, że to kiepski pomysł, była bezcenna. Dałby wszystko, żeby zobaczyć ją jeszcze jeden raz. 

          -Daj spokój. Nie ma co się przejmować. I tak nie będzie tutaj naszego ślubu i wszystko zrobimy na naszych zasadach. Przyszliśmy tutaj, żeby się czymś zająć i spędzić ze sobą jakoś czas, a nie siedzieć w domu, jak skończeni debile bez planów na życie. - Białowłosy przytaknął na te słowa i trochę się uspokoił. Pchła miała rację, nie będą tu brali ślubu, a zdanie tego faceta, jest gówno warte. 

          Byli już przed jedną z wolnych sali, gdzie można było dokonać wyboru pierścionka zaręczynowego lub obrączek ślubnych. Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli pocieszająco, jakby właśnie szli zrobić coś bardzo trudnego. Prusy zapukał i po chwili, obydwoje usłyszeli zwykłe "proszę wejść". Polska czuł się niepewnie, bo spotka się z kolejną nieznajomą osobą, ale najwyżej Prusak go obroni i będzie cudownie. 

          -Witam was. - Zaczął mężczyzna, siedzący za biurkiem, na którym były gabloty z pierścionkami. Takie wystawy były również przy ścianach i można było nazwać to miejsce królestwem pierścionków i reszty biżuterii. - Jesteście narzeczeństwem, czy zwykłą parą? - Zapewne, było to pytanie zadawane każdej parze, żeby wiedzieć, jakimi pierścionkami się zainteresować.           

          -Jesteśmy tylko parą i nie planujemy na razie małżeństwa, ale jednak jesteśmy zainteresowani, jakie pierścionki są proponowane. - Gilbert znowu za bardzo się rozgadał, ale przynajmniej wytłumaczył jaka jest obecnie sytuacja. Obydwoje usiedli po drugiej stronie biurka i odruchowo spojrzeli na te wszystkie pierścionki w gablocie. 

          -Polecam bardziej rozejrzeć się za obrączkami. Lepiej, żeby wygląd i istnienie pierścionka zaręczynowego, pozostało tajemnicą do czasu oświadczyn. - Czarnowłosy się uśmiechnął i wyjął kilka podstaw, na których były obrączki. Gilbert rozpoczął przyglądanie się im, jakby już teraz chciał jakieś wybrać, ale wzrok Feliksa utkwił na pierścionkach zaręczynowych. Chciał, żeby Prusak już mu się oświadczył, ale były to wydarzenia bardzo odległe. 

          -Hej, Feliks, te są bardzo ładne i takie w twoim typie. Wiem, że jeszcze ich nie wybieramy na serio, ale może kiedyś znajdziemy podobne, albo nawet takie same. - Blondyn oderwał szybko wzrok od innych ozdóbek i spojrzał na obrączki, które były wskazywane przez albinosa. Były to zwykłe, złote pierścionki, które po środku miały srebrny pasek, wysadzany małymi diamencikami. Podobały mu się, ale na pewno są jeszcze lepsze propozycje. 

          -Naprawdę ładne, ale te bardziej mi się podobają. - Polska kątem oka zauważył śliczne, skromne złote obrączki, które na swoim środku, miały małego kryształka. Zresztą, po co się tak tym jarał, skoro i tak jeszcze nie jest to moment na ślub? Na końcu niby będzie, ale nie jest to prawdziwy. Uderzyła w niego melancholia i świadomość tego, że na prawdziwe szczęście jest musi poczekać. Długo poczekać. 

          W głowie miał wszystkie swoje sny, które dotyczyły rzekomej przyszłości. Nie chciał w nie wierzyć, bo były absurdalne. Wszystko może się zmienić, więc nie było co w nie wierzyć, ale fajnie było czasami mieć sen, w którym jego marzenie z oświadczynami się spełniało. Ostatnio, miał coraz częściej wspomnienia z lat wcześniejszych lat. Skłaniało go to do rozmyślań, jak jego życie się potoczyło. 

          -Faktycznie, te również są ładne. - Odpowiedział Prusy, totalnie się jarając. Nie sądził, że zwykłe oglądanie obrączek, może być takie ciekawe, ekscytujące i wciągające. Dołował go jednak fakt, że Polska nie wykazuje zainteresowania sytuacją i ma to wszystko gdzieś. Widział, że jego humor jest zepsuty i jeszcze nawet nie wiedział, czym to jest spowodowane. Będą musieli szczerze porozmawiać, jak skończą oglądanie tych pierścionków. 

          Przez długie minuty, oglądali te pierścionki. Trochę też zeszli na tematy życiowe, między innymi, jak tam w związku Feliksa i Gilberta. Przez całe siedzenie w tamtym miejscu, pchła była przybita. Nic nie potrafiło go rozśmieszyć i poprawić minimalnie humoru, ale nic poradzić na to nie było można. Wyszli z tej sali i białowłosy zwrócił się do blondyna. 

          -Co ci jest? - Spytał Prusy i złapał szybko Polskę za rękę. - Nie wymiguj się tym, że niby wszystko w porządku, bo widzę, że nie jest. - Niższy chłopak schylił głowę i westchnął. Wiedział, że teraz nie uda mu się oszukać partnera, więc musi powiedzieć prawdę i tylko samą prawdę. 

          -Po prostu przykro mi jest, że robimy te wszystkie rzeczy związane ze ślubem, a nasz prawdziwy ślub będzie za... Najprawdopodobniej nigdy. - Te słowa bardzo mocno zraniły Gilberta. Okropna była świadomość, że Feliks myśli, że ich związek nie zostanie rozbudowany kiedykolwiek. Widocznie był brany za takie, który nie chce czegoś więcej i jest jakimś idiotą w sprawie związków. To bolało. - Wiem, że sam chciałem tutaj iść i byłem taki podekscytowany, ale teraz zrozumiałem, że to wszystko jest bezsensowne. 

          -To, czy kiedykolwiek będziemy małżeństwem, zostaw mi. Uwierz mi, że nie będzie tak źle, jak myślisz, że będzie. Chcę rozbudować nasz związek, ale jest jeszcze za wcześnie. - Blondyn przytaknął i wysilił się na uśmiech. Może białowłosy ma rację i naprawdę kiedyś jego następne marzenie się spełni. Byłby szczęśliwy, gdyby tak było. - Co jest następne na liście atrakcji do wykonania? 

          -Oglądanie i przymierzanie ubrań na ślub. Szczerze mówiąc, to będziesz uroczo wyglądać w takim garniturze ślubnym. - Polska zaśmiał się, a Prusy tylko powiedział "hahaha" ironicznie. Nigdy nie wyglądał uroczo, no chyba, że chciał tak wyglądać i zawsze wychodziło. Bardziej będzie wyglądać zajebiście. 

          -W takim razie, chodźmy. - Obydwoje się uśmiechnęli i poszli w stronę miejsca, które zostało przydzielone ubraniom na ślub. Feliks się cieszył, bo był coraz bliżej tego nieoficjalnego ślubu z Gilbertem. Po części, spełni jedno ze swoich bardzo wielu marzeń. 

*** 

          Polska był bardzo podekscytowany tym miejscem. Było tak wiele pięknych ubrań, które chciał czym prędzej przymierzyć, bo nie wytrzyma. Kobieta, który się tym wszystkim zajmowała, zaśmiała się, kiedy zauważyła kolejne iskierki radości u blondyna. Uwielbiała oglądać radość w oczach swoich klientów i sprawiać im kolejne dawki zadowolenia. Od tego przecież była. 

          -Jakimi garniturami jesteś zainteresowany? - Tak, Feliks zgodził się, żeby mówić na siebie już na ty, a nie udawać, że chodzi o coś poważnego i zwracać się pan i pani. Wybieranie garnituru miało być zabawą, bo i tak nie jest to robione jeszcze na serio. Blondyn spojrzał na kobietę i zastanowił się jeszcze chwilę. 

          -Bardzo lubię dość dziewczęcy styl ubioru. Najchętniej bym założył sukienkę, ale nie będę już siać głupoty. Zwykły garnitur będzie mi się podobać, ale najlepiej, żeby był biały, albo w odcieniu jasnego błękitu. - Rudowłosa przytaknęła na te słowa i zaczęła szukać takich ubrań, które będą odpowiadać jej klientowi. 

          Szukanie czegoś adekwatnego, zajęło trochę czasu. Większość garniturów, jakie tu miała, były w ciemnych barwach, jak czarny, granatowy albo szary, przechodzący już w czerń. Po dłuższych poszukiwaniach, udało jej się znaleźć ładny, biały garnitur, który na pewno spodoba się Polsce i z chęcią założy go na ten próbny ślub. 

          -Podoba się? - Spytała dziewczyna i pokazała swoje znalezisko chłopakowi, który szeroko się uśmiechnął, widząc tą białą propozycję. Co prawda, przez folię, w której był garnitur, nie mógł go dokładnie zobaczyć, ale po części widział, że spełnia jego wymagania. Wystarczyło tylko znaleźć jego rozmiar i gotowe. 

          -Jest naprawdę piękny. Nie mogę się doczekać, aż go założę i pokażę się Gilbertowi! - Feliks nie potrafił ukrywać swojej ekscytacji. Jego dobry humor bardzo szybko wrócił, co go cieszyło. Naprawdę był ciekawy reakcji Prus na jego strój. Sam również był ciekawy, co wykombinuje Prusak z facetem, z którym poszedł szukać garnituru dla siebie. 

          Przez kolejne minuty, Polska wraz z kobietą, szukali tego samego garnituru, który będzie w jego rozmiarze. Zajęło to sporo czasu i było trudne, ale po wielu staraniach, udało się i Polska mógł założył to piękne dzieło, w którym pójdzie do ołtarza z wielką przyjemnością. Wyszedł z przymierzalni i pokazał się rudowłosej, który aż rozszerzyła oczy na jego widok. 

          -Wyglądasz naprawdę cudownie! Wystarczy jeszcze dodać jakieś buty i od ciebie zależy, czy również zechcesz zrobienia fryzury, jakichś dodatków i na przykład, wianka lub welonu. - Polska był bardzo zadowolony z faktu, że może sobie zrobić cały strój, a nie wybrać tylko garnitur i koniec. Musi się postarać, żeby zrobić dobre wrażenie na Prusach. Tak dobre, że nie będzie mógł opanować zdziwienia przez pół godziny. 

*** 

          -To wszystko jest dla mnie cholernie trudne. - Zaczął Prusy, ledwo hamując łzy. Zeszli na tematy życiowe, potem miłosne, a następnie na temat jego życia romantycznego. Ten temat nie był łatwy. - Już ci powiedziałem, przez jakie trudności musiałem przejść z Feliksem. Sama ta podróż jest w chuj trudna. Zrobiłem tyle głupstw, zachowywałem się jak debil i krzywdziłem Feliksa, bo miałem takie widzimisię. Teraz jesteśmy parą i naprawdę cudownie nam się ze sobą żyje, ale on cały czas twierdzi, że nie będzie czegoś więcej z tego, że ja mu się nie oświadczę, i że wyjście tutaj nic nie znaczy... To tak kurewsko boli. - Mężczyzna, z którym rozmawiał i pomagał mu w wyborze garnituru, przytaknął i podał mu chusteczkę widząc, że rozmówca zaczął płakać. Temat był bardzo poważny i mu samemu robiło się z tym ciężko. 

          -Lepiej będzie, jeśli szczerze pogadacie o waszym związku. Ten Feliks musi zrozumieć pewne rzeczy i zobaczyć, jak bardzo się dla niego starasz. Sam fakt, że zgodziłeś się na przyjście tutaj dla niego, jest bardzo piękne i warte naśladowania. - Gilbert przytaknął na te słowa i lekko się rozpromienił. Ta rozmowa bardzo poprawiła mu humor i cieszył się, że trafił na takiego miłego gościa. 

          -Dziękuję za wysłuchanie mnie. Bardzo mi to pomogło. Po prostu, ja się staram, a Feliks ma na to wywalone i tego nie dostrzega. Wiem, że może bać się po poprzednich wydarzeniach i nie wierzyć w wiele rzeczy, ale to smutne, że nie zauważa takich znaczących gestów i nie rozumie ich przesłania. - Białowłosy miał ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś pchła to wszystko zrozumie i nadejdą lepsze czasy, chociaż te dzisiejsze były już całkiem spoko, ale mogły być jeszcze lepsze i było to do wykonania. 

          -Życzę tobie i Feliksowi jak najlepiej, a teraz będzie lepiej, jeśli w końcu weźmiemy się za wybór garnituru. Jakiego tego garnituru oczekujesz? - Prusy zamyślił się i wyobraził sobie swój wymarzony ślub, w którym będzie w swoim wymarzonym stroju, niczym z bajki. Marzenia godne pięcioletniej dziewczynki, ale nikt mu nie zabroni marzyć. 

          -Granatowy z czarnym krawatem, biała koszula, do tego granatowe spodnie i jakieś fajne buty. Tak, to wygląda zajebiście w mojej głowie. - Facet, który się tym zajmował, przytaknął i wstał, chcąc poszukać garnituru, który pasował do wyobrażeń klienta. Ważne, żeby był granatowy, albo chociaż podobny. Jak będzie czarny, to się chyba Gilbert nie obrazi, ale zawsze lepiej spełniać życzenia klienta, niż utrudniać mu życie, a ten albinos taki jest uprzejmy. 

          -Taki odpowiada? - Mężczyzna pokazał białowłosemu swoją propozycję, na którą ten od razu się zgodził, a wyraził to uśmiechem i pokiwaniem głową na "tak". Cieszyło to pracownika, bo nie będzie musiał się dłużej męczyć szukaniem, chociaż nie było to jakoś bardzo wyczerpujące zajęcie. 

          -Jest naprawdę świetny. - Powiedział jeszcze Prusy, dalej uśmiechając się. Trochę dziwny mu ten uśmiech wyszedł, ale musiał w jakiś sposób przekazać swoje zadowolenie. Już nie mógł się doczekać, aż zobaczy się z Polską. Był ciekawy, jak będzie wyglądać. Na pewno bardzo pięknie, zresztą, jak zwykle. 

*** 

          Polska wyszedł nieśmiało na korytarz, gdzie miał się ponownie spotkać z Prusakiem. Tak bardzo nie mógł się doczekać tego spotkania i w końcu się doczekał, co go bardzo mocno satysfakcjonowało i cieszyło. Już wyobrażał sobie reakcję Gilberta na jego strój i jeżeli dobrze pójdzie, będzie taka jak w jego głowie, czyli dobra. 

          Prusy wyszedł pewnie z pokoju na korytarz, gdzie miał spotkać swoją kochaną pchłę. Musiał go zobaczyć, bo nie wytrzyma dalszego życia w niewiedzy. Czuł niewyobrażalną ekscytację i radość, spowodowaną całym tym wydarzeniem i okolicznością. Szli chwilę, aż w końcu obydwoje się spotkali i ogarnęło ich miłe zaskoczenie i jeszcze większa radość. 

          Feliks miał na sobie biały garnitur z białą koszulą, czarne buty i długi welon, sięgający do bioder, który był wwiązany w włosy blondyna, które z kolei zostały ułożone w koka. Dawało to niesamowity efekt i Gilbert nie mógł się napatrzeć na ukochanego, który totalnie był zawstydzony tą sytuacją. 

          Z kolei Gilbert, on był ubrany w granatowy garnitur, również białą koszulę, czarne buty, włosy miał porządniej ułożone i ogólnie, to wydawał się wyglądać na bardziej ogarniętego, co było miłą odmianą dla każdego, kto bliżej znał tego Prusaka. Długo na siebie patrzyli, zanim podeszli i zagadali. Byli zbyt zafascynowani, żeby jakkolwiek zareagować. 

          -Wyglądasz przepięknie. - Powiedział w końcu Prusy, podchodząc do Polski i przytulając go mocno. Z trudem mu przychodziło nie rozpłakanie się, gdyż towarzyszyło mu bardzo wiele emocji, które kotłowały się w nim od dłuższego czasu. Znając życie, rozpłacze się jeszcze na tym "ślubie", chociaż nie będzie to wszystko na poważnie. 

          -Dziękuję... Ty również wyglądasz pięknie. - Feliks odwzajemnił uścisk i pozwolił kilku łzom polecieć. Nie miał zamiaru ukrywać wzruszenia i poczuł się trochę jak na prawdziwym ślubie. Miał wrażenie, jakby jego marzenie zostawało po części spełniane i to uczucie było cudowne, jak cały ten dzień. - To chcesz tego próbnego ślubu? - Spytał jeszcze blondyn. Białowłosy już wiedział jaka jest odpowiedź. 

          -Jeśli ty chcesz, to możemy tego spróbować. - Polska uśmiechnął się szeroko i mocniej przytulił ukochanego. Cieszyło go, że Prusy się na to zgodził i będą mogli to ze sobą przeżyć. Na pewno będzie to jedne z ich lepszych wspólnych przeżyć. 

*** 

          Organista rozpoczął swoją grę, przyprawiając niektóre osoby o dreszcz. "Ślub" się rozpoczął i już niedługo marzenie Feliksa zostanie spełnione. Szedł powoli do ołtarza, mając lekko schyloną głowę i prawie, że przymknięte oczy. W dłoniach niósł bukiet kwiatów, który cudownie pachniał i poprawiał mu jeszcze humor. 

          Gilbert bardzo mocno się denerwował. Nie miała to być cała msza, a tylko złożenie sobie przysięgi małżeńskiej i zawsze ten moment wydawał mu się najbardziej denerwujący i, jak by to nazwać, dramatyczny i ważny. Chciał już mieć to za sobą, chociaż sam zgodził się na to wszystko. Nie można powiedzieć, że żałował, bo było to za mocne określenie, ale za bardzo się bał, żeby dalej tutaj być. 

          Organista zaprzestał swojej gry i Polska stanął na przeciw Prus. Obydwoje uśmiechnęli się do siebie całkiem szczerze, chociaż albinos dalej odczuwał w sobie strach. Na całe szczęście, nie było to wszystko na serio, ale i tak chciał kiedyś zostać małżeństwem wraz z blondynem. Będzie musiał się do tego bardzo mocno przygotować, skoro odczuwał takie obawy, kiedy nie było to na serio. 

          Ksiądz rozpoczął swoją przemowę i z uwagą go słuchali. Prusy mógł czuć dreszcze, które z każdym słowem, bardziej narastały i przyprawiały go o większy dyskomfort. Już nie wiedział, czy było to spowodowane jego strachem, czy odwieczną niechęcią do ślubów. Miał nadzieję, że jego własny ślub bardziej mu się spodoba. 

          Z głębokich rozmyślań, wyrwał go ksiądz, prosząc go o powtórzenie jego słów, czyli kwestii pana młodego. Wypowiedział swoje słowa cicho, ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał go Feliks i doprowadził go do większego wzruszenia. Cieszyła go radość pchły i był to jedyny pozytyw w tej sytuacji. 

          Polska również powiedział swoją kwestię i wytarł oczy. Gdyby to był prawdziwy ślub, to rozpłakałby się już bardzo dawno temu. Pewnie już by płakał, idąc do ołtarza. Na całe szczęście, potrafił się pohamować i wstrzymać napływ emocji. W swojej wyobraźni miał ślub, który był robiony na poważnie. Byli wszyscy jego przyjaciele i nawet zaprosił rodzinę, do której pałał taką ogromną niechęcią. 

          Prusy złapał partnera za dłonie, widząc jego zamyślenie, i że ten trochę się trzęsie. Chciał wiedzieć o czym Feliks tak myśli i był w stanie to już przewidzieć. Pewnie o ich prawdziwym ślubie. Brzmiało to bardzo dziwnie, ale nie wiedział, jak inaczej to nazwać. To wszystko nie było robione na poważnie i przyznawał to z bólem serca. 

          Powiedzieli sobie najważniejsze słowa, zgadzając się na bycie ze sobą, aż do śmierci. Ksiądz podał obrączkę Gilbertowi, którą wybrali wcześniej z pchłą, i założył ją na palec Feliksa. Serce blondyna szybciej zabiło, a na jego policzki wstąpił rumieniec. Poczuł na sobie chłód obrączki, ale w środku czuł niewyobrażalne ciepło i radość. 

          Również wziął obrączkę i założył ją na palec białowłosego. Prusy poczuł się z tym dziwnie, ale nie protestował. Zdecydowanie nie był gotowy do ślubu, lecz robił to wszystko dla Polski. Dla niego był w stanie się poświęcić, nieważne o co chodziło. Z uśmiechem spojrzał na pierścionek i cicho się zaśmiał, przyprawiając Feliksa o lepszy humor. 

          -Kocham cię. - Szepnął Feliks do ucha Gilberta i go przytulił. Wygląda na to, że "ceremonia ślubna" dobiegła końca i można zbierać się do domu. Szczerze mówiąc, to spodobało im się tutaj i nie widział im się już powrót do domu, ale trzeba. 

          -Też cię kocham. - Albinos pocałował blondyna w usta i mocniej go ścisnął. Zielonooki musiał przyznać, że bawił się przednio, chociaż momentami ogarniał go smutek i chęć powrotu do domu. Miał ogromną nadzieję, że pewnego dnia, jego marzenie spełni się na poważnie. 

*** 

          Polska i Prusy wrócili do domu z dość dobrymi humorami. Pewne było, że zapamiętają ten dzień na bardzo długo i z chęcią będą wracać do niego myślami. Zdziwili się bardzo, kiedy okazało się, że w domu nie ma kogoś innego poza nimi. Woleli jednak nie wnikać, gdzie poszli Japonia, Francja i Węgry. Może po prostu nie chcieli im przeszkadzać. 

          -Najchętniej, podszedłbym już spać. - Powiedział Feliks, ledwo idąc do sypialni. Cholernie się zmęczył na tym próbnym ślubie i marzył o zaśnięciu, najlepiej w objęciach Gilberta, czując jego ciepło. Tak, to brzmiało jak plan na najbliższe kilka godzin. 

          -Jest dopiero po dziewiętnastej, za wcześnie na spanie. - Odpowiedział albinos i otworzył drzwi od pokoju. Na początku nie rzuciło im się to w oczy, ale kiedy chcieli już się położył, zauważyli, że łóżko jest bardzo ładnie pościelone, a rano był na nim pierdolnik, z podłogi zniknęła pomarańczowa plama i na szafce nocnej są ładne kwiatki i kartka z napisem "Miłej nocy poślubnej, kochani~" 

          -Co oni jeszcze wymyślili? Ja chcę spać, a nie się ruchać! - Polska był niezadowolony niespodzianką, którą zafundowali mu drodzy przyjaciele, ale i tak nie mógł narzekać. Przynajmniej ładnie pościelili łóżko i takie szczegóły się liczyły. Niestety, plany pchły bardzo zaczęły się kłócić z intencjami Prusaka. 

           -Naprawdę nie musisz jeszcze iść spać. Przecież wytrzymasz. - Gilbert uśmiechnął się przekonująco i zaśmiał cicho. Feliksowi nie podobało się, ale nie mógł nic poradzić na głupotę i niewyżycie seksualne ukochanego. Nie miał za bardzo ochoty na seks, ale gdyby tak pomyśleć, to od dłuższego czasu miał wizje stosunku seksualnego z Gilbertem, więc można skorzystać. 

          -Możemy to zrobić, jeśli będę mógł bezkarnie zasnąć w trakcie seksu. - Albinos westchnął i zaczął myśleć nad tym, czy jest jakikolwiek sens robienia tego, skoro jest dużo prawdopodobieństwo, że pchła pójdzie po prostu spać. Po dłuższych namysłach, postanowił się zgodzić, bo czemu nie? 

          -Niech ci będzie. - Polska bardzo się ucieszył, że zgodzono się z jego propozycją. Szybko położył się na łóżku i czekał, aż Prusy zacznie go rozbierać. Trudne było nie zaśnięcie, ale zrobi wszystko, żeby poczuć trochę przyjemności z życia. 

*** 

         Była już późna noc, a oni dalej siedzieli w tym klubie i próbowali coś zdziałać. Zdecydowali się na to, żeby nie przeszkadzać Polsce i Prusom, kiedy wrócą z tego próbnego ślubu. Węgry w ciągu dalszym była przy barze i piła swojego drogiego drinka, którego zafundował jej Japonia z  czystej grzeczności. Była zadowolona z tego faktu i nie musiała wydawać swoich pieniędzy, których i tak nie było za wiele. 

          Wiedziała, że za chwilę wydarzy się coś złego i właśnie to coś nastawało. Podchodził do niej Francja, ewidentnie pijany i z chęciami do podrywania randomowych kobiet, tylko, że ona nie była randomowa, a przemyślanym planem i ofiarą słabych flirtów Francisa. Musiała się jakoś ewakuować, ale było to teraz niemożliwe. 

          -Witaj, piękna. - Powiedział niebieskooki i usiadł obok Erizabety. Nie rozumiał, jakim cudem nie zauważył jej piękna. Bycie pijanym miało tak wiele plusów i dostrzeżenie urody Elizy, był jednym z tych plusów. Już nie kojarzył czy ona ma kogoś, czy może nie, ale i tak ją zaliczy. 

          -Hej, brzydki. - Francja poczuł się urażony słowami Węgier, ale wiedział, że ta tylko zgrywa niedostępną i w rzeczywistości, pragnie go, jak nikogo innego. Postanowił zignorować fakt, że ukochana wyciąga telefon i postanawia napisać do kogoś wiadomość. - Idź podrywać inne kobiety. Najlepiej takie zdesperowane, które chcą tylko się ruchać. 

          -Nie tylko zdesperowane kobiety mnie chcą. Widzę w twoich oczach, że chciałabyś pójść ze mną do łóżka. - Francis uśmiechnął się i minimalnie przysunął do Erizabety, co nie uzyskało pozytywnej reakcji. Został delikatnie odepchnięty, a niewiele brakowało, żeby został zepchnięty na podłogę. 

          -Jedyne co możesz dostrzec w moich oczach, to szczerą nienawiść do ciebie. Przykro mi, że nie potrafisz odczytywać uczuć i emocji. - Francis się zaśmiał i postanowił zrobić konkretny ruch w stronę Elizy. Przybliżył do jej twarzy swoją twarz i spróbował ją pocałować, bo przecież najlepiej całuje na całym świecie. Jedyne co otrzymał, to mocne uderzenie w głowę. 

          -Co ty sobie myślisz, skurwielu?! Myślisz, że możesz mnie tak sobie całować?! Mylisz się! Nie ma tak łatwo. Wypierdalaj do tych wszystkich dziwek, który tutaj są i wypiły więcej ode mnie, więc są podatne na twoją głupotę. - Japonia postanowił nie skomentować tego, co właśnie zobaczył. W głębi serca, było mu szkoda Francji. 

*** 4 września *** 

           Polska obudził się naprawdę wcześnie, bo już po ósmej. Była to rzadkość w jego przypadku i tak jak się spodziewał, pozostali lokatorzy dalej spali i nic nie zapowiadało, żeby obudzili się w najbliższym czasie. Wiedział, że niegrzeczne jest takie chodzenie po czyimś domu, ale był ciekawy tego wszystkiego, a może znajdzie coś ciekawego. 

          Po długich poszukiwaniach, faktycznie coś znalazł. Było to spore pudło, z każdej strony owinięte taśmą i z napisem "Tylko dla dorosłych". Zainteresowało go to i w pierwszym momencie pomyślał o tym, że Japonia trzyma tam jakieś zabawki erotyczne, ale Kiku nie wyglądał na osobę, która lubowała się w takich rzeczach. 

          Z zaciekawieniem otworzył pudło i z jeszcze większą ciekawością, zobaczył co w nim siedzi. Na pierwszy rzut oka, były to jakieś mangi, a Kiku bardzo je lubił. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, okazało się, że są to mangi autorstwa Japonii i są w nich historie o personifikacjach, co było dość przerażające i zabawne jednocześnie. Jedne mangi były krótsze, drugie dłuższe. Jedne były zwykłym romansem, a drugie pornosem. 

          Feliks był w stanie zaakceptować te romanse, ale mangi erotyczne z personifikacjami były już wyższym poziomem dziwactwa. Zaczęło go zastanawiać, czy Kiku robi to wszystko za pozwoleniem innych, czy ukrywa swoje zbiorowisko mang przed światem. Zaczął bardziej grzebać i wyciągnął jedną z mang, a na jej okładce, widniał sam Japonia i Chiny. Musiał przyznać, że Kiku bardzo ładnie rysował. 

          Zaczął czytać i na początku było nawet znośnie. Zwykły romans, można było pomyśleć, ale po chwili, akcja bardzo się rozkręciła i wszystko toczyło się na jakiejś wojnie z klonami magicznych wróżek i porwano Yao i Kiku musiał ratować ukochanego, zanim dojdzie do tragedii. Kiedy pojawiła się scena erotyczna, zaczął krzyczeć, piszczeć i rzucił mangę do pudła. Zanim się obejrzał, do pokoju już zawitał czarnowłosy. 

         -Co się stało?! - Spytał przerażony Japonia i kiedy zauważył otworzone pudełko z jego mangami, zrozumiał o co chodzi. Poczuł ogromne zażenowanie i podszedł do Polski, odkładając mangi do kartonu i zamykając go. - Dlaczego to ruszałeś? - Spytał już spokojniej i usiadł obok gościa. 

          -Zwykła ciekawość. - Odpowiedział cicho Feliks i spróbował wymazać te widoki ze swojej głowy, ale wiele to nie dało, a tylko pogorszyło sytuację. Żałował, że nie istnieje maszyna, która wymazywała najgorsze wspomnienia, ale ponoć nawet te złe rzeczy nas kształtują, więc może nie ma czego żałować. 

          -Dziwi mnie, że już nie śpisz, i że zawędrowałeś akurat tutaj. - Kiku dalej był zawstydzony tą sytuacją, ale nie ma co się łamać. Jak jedna osoba więcej będzie wiedzieć o jego zainteresowaniach, to do tragedii nie dojdzie. Feliks również wyglądał na zakłopotanego, co zadziwiające nie było. 

          -Robisz te mangi bez czyjejkolwiek wiedzy, czy pytasz personifikacje o zgodę zrobienia z nimi mangi? - Czarnowłosy lekko zdziwił się pytaniem, ale było dość zrozumiałe. Blondyn chciał wiedzieć, jak to z tym wszystkim jest i rozumiał to. 

          -Uważam, że robienie takich rzeczy bez czyjejś zgody, jest okropne. Zawsze pytam ludzi czy mogę zrobić z nimi mangę i czasami się zgadzają, a czasami odmawiają. - Polska przytaknął i stwierdził, że taka odpowiedź go satysfakcjonuje. Zaczął się zastanawiać, czy jakaś manga z nim istnieje, ale nigdy Japonia go nie pytał o zgodę, więc pewnie nie. 

          -Stworzyłeś jakąś mangę ze mną? 

          -Uwierz, że niejednokrotnie chciałem, ale zawsze nie odpisujesz na moje wiadomości z pytaniem, czy mogę. - Feliks poczuł się trochę głupio. W tym całym ciągu wiadomości od operatora, Czech i Węgier, nie zauważył wiadomości od Japonii i było to trochę zawstydzające i nieuprzejme z jego strony. Miał nadzieję, że Kiku nie ma mu tego za złe. 

          -Wybacz, nie zauważałem twoich wiadomości... 

          -Naprawdę, to nic złego. - Blondyn przytaknął i zastanowił się jeszcze nad tą mangą z Chinami. Raczej gdyby Japonia nie był zakochany w Chinach, to by nie robił romantycznej mangi z ich udziałem, w której są w sobie ewidentnie zakochani. Dziwnie mu było zadawać pytanie o czyimś życiu romantycznym, ale czuł, że musiał dowiedzieć się czegoś o tym. 

          -Przepraszam za to pytanie, nie musisz na nie odpowiadać, ale jesteś zakochany w Chinach? - Japonia poczuł się niekomfortowo przez to pytanie. Bardzo dobrze, mógł odmówić odpowiadania, lecz miał wrażenie, że odmowa będzie co najmniej nieuprzejma. 

          -Cóż, to trudne pytanie... Nie należę do osób, które łatwo się zakochują i raczej, zawsze starałem się unikać zakochania. Uważam, że to uczucie jest trudne i nie dam sobie z nim rady. - Kiku zgubił się w swoich własnych słowach. Tak, był zakochany w Yao, ale bał się tego przyznać, nawet samemu sobie. Ze względu na przeszłość, był to dla niego ciężki i bolesny temat. Obawiał się reakcji innych. 

          -Więc, jesteś czy nie? - Japonia wiedział, że Polska jest osobą, której może ufać, a przynajmniej miał takie wrażenie. Feliks wyglądał na dobrą i cudowną osobę, więc postanowił powiedzieć mu prawdę o swoich uczuciach. Będzie to trudne i pewnie będzie się jąkać, ale raz się żyje i uzyska spokój wewnętrzny. 

          -Jakby tu zacząć. - Japonia zastanowił się jeszcze chwilę, a po momencie, rozpoczął swoją wypowiedź. - Tak, jestem zakochany w Yao. Naprawdę ciężko mi się żyje z tą świadomością. Każdego dnia myślę o tym i wiem, że nie ma szans na związek z nim. Historia za bardzo nas rozdzieliła i uniemożliwiła szanse na bycie razem. Nie potrafimy się ze sobą dogadać, a poza tym, on i tak nie odwzajemnia moich uczuć, więc nie ma sensu w staraniu się. - Feliksa dołował fakt, że Kiku tak łatwo zaprzepaścił szanse na życie ze swoją miłością, ale on również wątpił w związek z Gilbertem, więc po części go rozumiał. 

          -Dlaczego tak szybko się poddajesz? Jestem pewny, że wasza historia nawet porządnie się nie zaczęła i jeszcze wiele przed wami. Macie szanse na wspólne życie i nieważne jest, że historia was rozdzieliła. Możecie jeszcze to naprawić i być ze sobą szczęśliwymi. Może Chiny nie odwzajemnia twoich uczuć, ale zawsze może to zrobić, ewentualnie możecie żyć w zgodzie, jako przyjaciele, ale będzie to bolesne. - Kiku nie żałował faktu, że powiedział o tym Feliksowi. Dostał trochę motywacji do działania i zdał sobie sprawę z tego, że takie szybkie poddawanie się, nie ma sensu. Zachowując się tak, nic nie zdziała. 

          -Dziękuję za wysłuchanie, bardzo mi to pomogło. - Blondyna cieszyło, że mógł komuś pomóc i go pocieszyć. Uwielbiał to robić i w jakimś stopniu, to poprawiało humor również jemu. Delikatny uśmiech czarnowłosego był idealnym rozpoczęciem dnia. Nie pozostawało mu nic innego, jak dalsze czerpanie pozytywów z dzisiaj. 

*** 

          To miejsce było cudowne. Było niczym spełnienie marzeń i ukrytych pragnień, każdego kociarza na tej planecie. Tak, byli w kociej kawiarni i Polska ekscytował się na potęgę. Od dzieciaka uwielbiał koty i uważał je za najsłodsze stworzenia na całym wszechświecie. Niejednokrotnie, doprowadziły prawie do tragedii z jego udziałem, ale wolał to przemilczeć. 

          Koty były bardziej interesujące, od samej kawy, która mu stygła. Była bardzo smaczna, ale są sprawy ważne i ważniejsze i teraz ważniejsze były kociaki. Prusy czuł się pominięty i zignorowany. Patrzył z nienawiścią na te zapchlone, puchate kulki i zastanawiał się, jakim cudem one tak łatwo zawładnęły sercem jego ukochanego. 

          Niejeden kot próbował się połasić do Gilberta, ale zawsze zostawały odpychane, albo jedynie pogłaskane za uszkiem, ale i tak ze szczerą nienawiścią, która szła od wielbiciela psów i wszystkiego innego, co nie jest kotem. Feliks zauważył zachowanie partnera i zaśmiał się, wkładając do ust kolejny kawałek ciasta, które swoją drogą, było bardzo smaczne. 

          -Co jesteś taki obrażony? Zobacz, jak tu fajnie i sympatycznie! - Blondyn za wszelką cenę próbował pocieszyć i rozweselić albinosa, ale marnie mu to wychodziło. Już mógł stwierdzić, że zawiódł w tym temacie. Wiedział, że białowłosy nie przepada za kotami, a jednak go tu wyciągnął. 

          -Nie jest tu fajnie, a tym bardziej sympatycznie. Nawet nie próbuj mnie pocieszać i wmawiać, że jest tu spoko, bo nie jest. - Polska westchnął i pogłaskał rudego kotka po grzbiecie. Nie wiedział czemu, ale ten rudy kot bardzo mu przypominał Feliciano. Może dlatego, że obydwoje byli rudzi. 

          -Mógłbyś chociaż udawać, że ci się podoba. Naprawdę zależy mi na tym, żebyśmy czerpali radość z każdego dnia, a na razie tylko się smucisz i żyjesz w tej ponurości. 

          -Po prostu nie lubię kotów. Mam bardzo dobry humor, ale zrozum, że nie czuje się tu za dobrze. - Feliks przytaknął, ale dalej było mu przykro z powodu, że Gilbert nie czerpał radości z wypadu tutaj. Miał nadzieję, że Prusak chociaż się uśmiechnie, a nie będzie miał minę, jakby mu wymordowano rodzinę. 

          -Uśmiechniesz się dla mnie? - Blondyn zrobił słodką minkę, pochylił głowę w bok i przytulił jednego z okolicznych kociaków. Tym oto sposobem, mógł wziąć udział w konkursie najsłodszego człowieka na świecie. Białowłosemu zawsze mówiono, żeby nie ufać istotą, które pochylają głowę, ale teraz nie mógł dać rady. Pchła była zbyt słodziutka. 

          -Jeśli dostanę za to jakąś nagrodę, to tak. - Prusy bez czekania na odpowiedź, uśmiechnął się, przyprawiając Polskę o szczerą radość. Miał ogromną nadzieję, że dostanie jakieś wynagrodzenie za swoje poświęcenie w formie uśmiechnięcia się, a w takiej sytuacji było to trudne. 

          -Powiedzmy, że zasłużyłeś na tą nagrodę. - Feliks uwielbiał uśmiech Gilbert, zresztą, uwielbiał w nim wszystko. Nie bez powodu się w nim zakochał, chociaż już ledwo pamiętał powód, dla którego oddał się w pełni Gilbertowi. Na pewno, było to dawno. Jeszcze w średniowieczu, kiedy nie mogłeś być pewny swojej przyszłości, nawet następnego dnia. 

          -Czekaj, co ty kombinujesz? - Spytał albinos widząc, że blondyn zbliża się do niego i w ogóle nie obchodzą go inni ludzie, którzy również chcieli spędzić trochę czasu z kotami. Polska kompletnie zbliżył się do Prus i pocałował go namiętnie w usta. Kilku ludzi spojrzało, ale i tak szybko stracili nimi zainteresowanie. Gilbert czuł, że zarumienił się bardzo mocno i nie poprawiało to jego licznika zawstydzenia. 

          -Mam nadzieję, że taka nagroda cię satysfakcjonuje. - Powiedział Polska i wrócił do picia kawy i jedzenia ciasta. Prusy oczywiście nie odpowiedział od razu. Najpierw musiał się ogarnąć i w pełni zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. Z tego wszystkiego, zaczął głaskać jednego z kotów i musiał przyznać, że ma bardzo mięciutkie futerko. Prawie tak cudowne, jak włosy Feliksa, a uwielbiał zanurzać w nich palce. 

*** 

Rozdział ten ma 9989 słów bez mojej końcowej gadaniny, której i tak nikt nie czyta. Wybaczcie, że znowu taki długi rozdział, ale ponownie zaplanowałam za dużo wydarzeń, a i tak w tym rozdziale są tylko trzy dni, chociaż jest to pierwszy rozdział u danego kraju. 

Tym rozdziałem udowodniłam, że Wycieczka się stacza na dno. Naprawdę to opowiadanie robi się nudne, więc nie zdziwię się, jak ludzie przestaną to czytać. Cóż, skoro autor zauważył, że coś jest nie tak z jego opowiadaniem, to faktycznie tak jest. Może jeszcze kiedyś Wycieczka odzyska swój dawny, dobry poziom. 

Mam jednak nadzieję, że mimo nudy, jaka się działa w tej części, i tak wam się podobało i nie uważacie przeczytania tego rozdziału za stratę czasu. Mam nadzieję, że następny rozdział wyjdzie lepiej i ciekawiej i też pewnie będzie miał około 10k słów. Jeśli wam nie odpowiada taka ilość, to po prostu nie czytajcie, albo podzielcie sobie rozdział na części i danego dnia czytajcie na przykład jeden dzień. 

Szczerze mówiąc, to chciałabym już pisać nowe opowiadanie, ale wiem, że nie dam sobie rady pisząc dwa opowiadania, więc wszyscy musimy jeszcze zaczekać. Koniec Wycieczki jest przewidywany na początek września, jeżeli oczywiście wszystko dobrze pójdzie. Czasami mam ochotę na zwykłe napisanie "Przez resztę krajów było nawet spoko, koniec", ale nie zrobię tak, bo jednak trzeba jakoś temat porządnie poprowadzić. 

Nie będę już marnować waszego czasu i zakończę tutaj ten rozdział. Mam ogromną nadzieję, że mimo wszystko, podobał się wam i czekacie na więcej. Do zobaczenia - chyba, ale raczej na pewno - w niedzielę! 








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro