[33] Nasze małe dzieła
*** 29 sierpnia ***
Nawet jeśli dzień zaczął się dobrze, Polska nie odczuwał tego i siedział w dołku emocjonalnym. Cholernie żałował tego, co zrobił wczoraj i pragnął cofnięcia czasu i powstrzymania się od zrobienia tego. Zawsze mu jednak mówiono, żeby znajdować pozytywy też w najgorszych sytuacjach. Nie było z nim głosu i miał chwilowy spokój.
Próbował znaleźć w czymś ukojenie, ale ciężko mu to wychodziło. Nie miał ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Bał się, że go oceniają i mają mu to dalej za złe. Nie patrzyli na niego krzywo, więc raczej nie było tak źle, jak myślał, że jest, ale dalej miał w sobie obawy. Węgry próbowała nawiązać z nim kontakt, lecz odpuściła, kiedy ten stanowczo powiedział, że chce być sam.
Czy to nie jest zabawne? Z jednej strony, nie chciał czyjegokolwiek towarzystwa. Życzył sobie spokoju i racjonalnego pomyślenia o wczorajszym wydarzeniu. A z drugiej strony, bardzo pragnął spędzenia z kimś czasu, powiedzenia komuś o swoich smutkach i zmartwieniach. Był taki niezdecydowany w życiu. Czy takie życie miało w ogóle sens?
Wiedział, że przez słowa głosu się załamie. Coś mu jednak mówiło, że zrobienie czegoś ze sobą, pozwoli mu na spokojne życie. Tak bardzo się pomylił. Był takim idiotą, ale każdemu zdażają się błędy, tym najlepszym również. Prusy by go pochwalił za taki tok rozumowania, ale nie było go tu teraz. Siedział gdzieś z Francją i rozmawiali o codzienności.
Po dłuższych namysłach, wpadł na genialny pomysł. Mógł się tym zająć na kilka godzin i nie będzie siedzieć bezczynnie. Dawno nie rysował, ale nie chodziło o zwykłe bazgranie z nudów, a o coś bardziej profesjonalnego. Nie był profesjonalistą, lecz jego prace były na pewno na wysokim poziomie, którego można było pozazdrościć.
Od zawsze podobały mu się obrazy abstrakcyjne, więc sam miał ochotę na wykonanie takiego obrazu. Niedawno widział, że Chiny ma kilka płócien u siebie w domu i raczej nie obrazi się, jak jedno wykorzysta. Feliks niepewnie wszedł do pokoju Yao w poszukiwaniu potrzebnych materiałów. Farby i pędzle ma swoje, ale to płótno było potrzebne najbardziej.
Po długich poszukiwaniach, trzymał w dłoniach upragniony przedmiot. Sztalugę również sobie pożyczy. Chiny przecież taki miły i koleżeński jest, pewnie nie będzie zły za wzięcie jego rzeczy bez pytania. To był sprawa życia i śmierci. Jeśli Polska nie zajmie się czymś konstruktywnym, to znowu zrobi coś głupiego i będzie tragedia.
Przynajmniej dobrze wyglądał w kolorowych włosach, ale rozważał już usunięcie tatuażu, a wyniesie go to więcej niż zrobienie go. Dalej nie był pewny, czy takie marnowanie pieniędzy jest konieczne. Gilbert przyznał, że tatuaż jest spoko i nie ma potrzeby pozbywania się go. Wszystko było jedną, wielką niewiadomą. Zwariuje jeśli nie poukłada sobie wszystkiego w życiu.
Postawił sztalugę, a na niej ustawił płótno. Wziął z walizki farby i pędzle, a następnie dostawił krzesło i usiadł na nim. Zapowiadały się długie godziny malowania. Tak długo tego nie robił, że aż poczuł nieoczekiwany napływ notalgii i wspomnień. Przypomniały mu się czasy, jak rysował kiedyś z Gilbertem. Chciałby znowu to z nim porobić.
Nie do końca miał koncepcję na ten obraz. Będzie działać pod wpływem chwili i impulsu. Co mu wpadnie do głowy, to zrobi to, nawet jeśli będzie się kłócić z poprzednimi wydarzeniami. Wycisnął trochę zielonej farby, nałożył ją na gruby pędzel i zaczął go trzymać w powietrzu. Odczuł blokadę twórczą. Zawsze się pojawiała, kiedy próbował się wziąć za coś kreatywnego i twórczego.
Zrobił kilka plam, potem wycisnął trochę jaśniejszą zieloną farbę, zrobił kolejne plamy i spojrzał sceptycznie na to, co dotychczas stworzył. No dzieło sztuki to nie było, ale jeszcze porządnie nie zaczął. Przypomniał sobie, że nie wziął ze sobą wody, co było utrudnieniem. Nie chciało mu się teraz iść i nagle, jak cud z niebios, pojawił się Chiny, który niósł szklankę z wodą.
-Zauważyłem, że wziąłeś się za malowanie i nie wstąpiłeś po wodę, więc oto jestem. - Powiedział Yao z uśmiechem i postawił szklankę na stołku obok sztalugi. - Co cię natchnęło do malowania?
-Dzięki za wodę... - Odpowiedział niewyraźnie Feliks i zanużył w niej pędzel. - Nudzi mi się. Chcę się czymś zająć, żeby znowu nie zrobić czegoś głupiego, jak wczoraj. Stwierdzam, że malowanie jest odpowiednim zajęciem. Strasznie żałuję wczorajszego odpału, ale czasu nie cofnę. Czuję potrzebę wyciszenia się teraz. - Czarnowłosy przytaknął i dostawił sobie krzesło. Towarzystwo blondyna chyba nie jest takie złe.
-Nie wiń się za to. Węgry coś mówiła, że stoi za tym coś większego, więc jeśli był jakiś poważny powód twojego czynu, to nikt nie ma ci tego za złe. Pewnie nie myślałeś racjonalnie. Według mnie, ładnie ci w takim kolorze włosów, a tatuaż wyszedł bardzo dobrze. - Chiny za wszelką cenę chciał pocieszyć Polskę i chyba mu się minimalnie udało. - Co właściwie chcesz namalować?
-Coś abstrakcyjnego. Zawsze podobały mi się takie obrazy. Inspirują mnie. - Yao przytaknął i jeszcze raz spojrzał na to, co do tej pory stworzył Feliks. Te kilka zielonych plam miało swój urok, ale nie przekazywały niczego konkretnego i interesującego.
-Momentami, nie rozumiem tej całej sztuki abstrakcyjnej. Dla mnie, obrazy i ogólnie sztuka, powinny przekazywać coś, zmuszać do rozmyślań, inspirować, a nie być tylko kilkoma plamami, które się ze sobą mieszają i tworzą jakąś kolorową papkę, a takie coś serwuje nam większość współczesnych artystów. Mogę ci pomóc w tworzeniu obrazu, który coś przekaże i nie będzie po prostu istnieć.
-Jeśli masz taką ochotę, to możesz mi pomóc i towarzyszyć. W sumie, to chcę, żeby ktoś ze mną pobył, ale boję się, że mnie oceniają. - Odpowiedział blondyn i nałożył trochę różowej farby na pędzel, zrobił podłużne plamy i roztarł je po płótnie. Po chwili, dodał jaśniejszy odcień różu i również dodał go do obrazu. Powoli, zaczynało to przypominać coś.
-Dlaczego tak przejmujesz się zdaniem innych? Jeśli czujesz się dobrze z samym sobą, to wszyscy powinni być zadowoleni, a nie cię oceniać. Nie przejmuj się innymi, a szczególnie Erizabetą, Gilbertem i Francisem. Oni nie chcą dla ciebie źle. Pragną twojego dobra i chcą nawiązać z tobą jakiś kontakt, ale od rana ich unikasz. Prusy strasznie się o ciebie martwi. - Zielonooki westchnął i kontynuował swoje dzieło. Nie powinien się tak zachowywać.
-Kiedy to skończę, pójdę do nich. Masz rację, nie powinienem przejmować się innymi. Czuję się dobrze ze sobą, ale dalej mi głupio za wczoraj. Chciałbym cofnąć czas i nie zrobić tego, ale to niemożliwe. Muszę nauczyć się żyć z tym. - Zamilkli na chwilę. Chiny był zadowolony z postanowienia Polski i czekał na dalszy rozwój sytuacji. Przez resztę czasu, pomagał Feliksowi w malowaniu, dawał jakieś pomysły i czasami poruszali jakieś drobne tematy. Obydwoje musieli przyznać, że miło im się ze sobą rozmawiało.
-To naprawdę zaczęło przypominać coś pięknego. - Skomentował Yao i wpatrzył się w obraz. - Masz ogromny talent. Nie rozumiem, dlaczego nie zajmujesz się sztuką rysunku na codzień.
-To wymaga czasu i nerwów. Mam ciekawsze rzeczy do roboty. Szczerze mówiąc, to już skończyłem. - Obraz prezentował się bardzo dobrze i był miły dla oka. Przedstawiał on zwykłe drzewa z zielonymi liśćmi, fantazyjne kłody, które ciągnęły się po całej ziemi, różowo-pomarańczowe niebo, niebieskiewo-zieloną trawę, różnokolorowe kwiaty i czerwone jezioro, a wszystko zostało namalowane tak, żeby nikt się nie domyślił, że obraz przedstawia właśnie to.
-Mam nadzieję, że będziesz teraz częściej malował, bo wychodzi ci to perfekcyjnie. - Najprawdopodobniej, Yao kontynuowałby swoją wypowiedź, ale do sypialni blondyna, wszedł Prusy i widocznie chciał porozmawiać. - Może ja was zostawię. - Dodał czarnowłosy i pośpiesznie ewakuował się z pomieszenia, zostawiając zakochaną parę samą.
-Coś się stało? - Spytał Feliks i odstawił wszystko na bok. Wziął jeszcze szmatkę i wytarł i nią dłonię, bo nieco się pobrudziły w trakcie używania farb. Musiał przyznać, że obawiał się rozmowy z Gilbertem i chyba nie tylko on, bo Prusak również wyglądał na lekko przerażonego. Obydwaj nie wiedzieli czym jest spowodowany ten strach.
-Chciałbym w końcu porozmawiać, ale nie wiem czy ty chcesz. Wypadałoby sobie wszystko wytłumaczyć. - Odpowiedział albinos i usiadł na starym miejscu Chin. Już go nie obchodziło, że blondyn nie odpowiedział czy chce rozmawiać, czy może nie. Musieli wytłumaczyć sobie wszystko. Może na pierwszy rzut oka, wszystko było zrozumiałe, ale gdy się bardziej zagłębiło w sprawę, to pozostawało wiele niewiadomych.
-Mamy co sobie tłumaczyć? Wiem, że zrobiłem głupotę, ale musimy ją zaakceptować. Może to być trudne, ale damy radę. Musimy dać. - Polska wytarł jeszcze kolorowe ślady z twarzy, bo nawet tam się znalazły, i ponownie spojrzał na ukochanego, który już od dawna, patrzył na niego wnikliwie. Podobał mu się ten wzrok, ale teraz, był trochę onieśmielający.
-Chcę, żebyś wiedział, że nie jestem zły za to, co zrobiłeś. Chciałeś uwolnić się od tego głosu i chyba to zrobiłeś. Osiągnąłeś, to co chciałeś i w jakiś sposób, jestem z ciebie dumny. - Prusy miał nadzieję, że te słowa jakoś dodadzą pewności siebie partnerowi, ale to nic nie dało. Wszystko pozostawało bez zmiany i nawet mina Feliksa pozostawała taka sama. Gilbert westchnął i zastanowił się w jaki sposób może poprawić humor pchle.
-Cieszy mnie, że nie jesteś zły i akceptujesz mnie takiego, jakim jestem teraz, ale dalej żałuję. To nie było coś, czego chciałem. Po prostu chciałem być wolny i dalej tego chcę. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł zaznać kompletnego spokoju i nie robić głupich rzeczy. Chcę normalnie cieszyć się życiem. - Blondyn schylił głowę i z trudem powstrzymywał się od wypuszczenia z siebie łez. Nie lubił się powstrzymywać od takich rzeczy, ale płakanie teraz, było głupie i niekonieczne.
-Ale nie ma teraz tego głosu?
-Na całe szczęście, nie ma, ale w każdej chwili może wrócić. - Ponownie zapanowała między nimi cisza. Nie mieli już o czym rozmawiać, chociaż bardzo chcieli spędzić ze sobą czas i porozmawiać na różnorakie tematy, ale nie wiedzieli jakie. Prusy uśmiechnął się lekko, kiedy wpadł na, według niego, genialny pomysł. Uwielbiał dokuczać Polsce, więc teraz chciał zrobić to samo. Wziął pędzel, zamoczył go w pomarańczowej farbie i maznął chłodną mazią twarz pchły. - Co ty robisz debilu?! - Krzyknął Feliks i wytarł dłonią policzek. Niewiele to dało.
-Teraz masz na sobie jeszcze więcej kolorów. - Gilbert zaśmiał się, a Feliks tylko cicho fuknął i wziął chusteczkę, żeby porządnie się wytrzeć. Białowłosy nie chciał poprzestawać tylko na tym. Zanurzył pędzla w innym kolorze farby i zrobił więcej kolorowych śladów na partnerze. - No uśmiechnij się. Tragedia się nie dzieje, a ładnie ci w tylu kolorach. - Prusak nie potrafił powstrzymywać się od śmiechu, więc szybko było słychać jego śmiech w całym domu.
-Jesteś skończonym idiotą! Nie możesz znaleźć sobie lepszej zabawy?! Idź podokuczać Elizie czy Francisowi. - Polska odsunął się na wszelki wypadek, ale nic to praktycznie nie dało, bo Prusak zaczął za nim podążać. Przy okazji, Prusy wziął blok techniczny, na którym Polska mieszał farby, bo oczywiście ciężko było wziąć coś bardziej profesjonalnego, a Chiny miał całe wyposażenie malarskie.
-Nie uciekaj, księżniczko! Chcę tylko trochę pokolorować twój świat. Niech przestanie w końcu być szary, a stanie się tęczowy!
-Co w ciebie wstąpiło?! Uspokój się z łaski swojej. - Feliks dalej uciekał przed Gilbertem po całym pokoju. W sumie, to ta zabawa zaczynała mu się podobać, ale dalej wolał uniknąć pobrudzenia farbą. To nie było miłę uczucie, szczególnie kiedy farba zaczynała wysychać.
-Nic we mnie nie wstąpiło. Po prostu chcę się trochę z tobą pobawić. Już nie pamiętasz, jak kilka wieków temu razem malowaliśmy i dokuczałem ci w ten sam sposób? - W blondyna uderzyły bardzo mocno wspomnienia. W głowie miał czasy beztroskiego dzieciństwa i dni, kiedy nudziło mu się z Prusakiem, więc zakosili ulicznemu malarzowi sztalugę, farby i pędzle, zanieśli do zamku i malowali różne rzeczy. Najczęściej zwykłe, dziecinne bazgroły, ale czasami też krajobrazy, albo karykatury innych personifikacji. Niestety, wszystkie te obrazy gdzieś przepadły.
-Nawet jeśli już kiedyś tak robiłeś, to nie znaczy, że masz to powtarzać. - Polska stanął obok łóżka i przykucł. Nie uratuje go to, ale przynajmniej da Prusakowi satysfakcję z wygranej. Niech zna łaskę lorda Polski.
-Tak łatwo się poddajesz? Nie poznaję cię. Gdzie twój duch walki i chęci wygranej?
-Obecnie w śmietniku, ale niedługo po nie wrócę i zobaczysz na ile mnie stać. - Feliks przygotował się psychicznie na to, że za moment zostanie pobrudzony farbom, przez Gilberta. To nie będzie miłe uczucie, ale trzeba to przeboleć. Po chwili, Gilbert odwalał już swoje artystyczne dzieło na Feliksie. Będzie trzeba się porządnie umyć po wszystkim.
-Mam nadzieję, że podoba ci się efekt. - Powiedział albinos i minimalnie odsunął się od blondyna. Ten spojrzał po sobie i westchnął głośno.
-Tydzień będę to z siebie zmywać. Jesteś z ciebie dumny?
-Niezmiernie. - Prusy pocałował Polskę w głowę i przytulił delikatnie. - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły za to.
-Robiłeś gorsze rzeczy i jakoś żyłem, więc to nie jest tragedią. - Gilbert zaśmiał się cicho i mocniej ścisnął Feliksa. Najprawdopodobniej, przez ten napływ czułości, sam pobrudził się farbą, ale to nie było teraz ważne.
***
Francja wszedł do pokoju Prus, chcąc spytać się go o coś. Był wielce zdziwiony, kiedy zobaczył, że ten pisze coś ze skupieniem na wyrwanej kartce z zeszytu. Podszedł do niego cicho i zerknął za jego ramię, chcąc zobaczyć co ten pisze. Był tym bardzo pochłonięty, bo nie zauważył, że przyjaciel przyszedł mu podokuczać.
-"Żyję szybko, wolno krwawiąc...". Poeta się znalazł. - Francis zaśmiał się, co spowodowało natychmiastową reakcję u Gilberta. - Nie musisz się tak denerwować. I tak już wszyscy wiedzą o tym, że piszesz wiersze i są niezwykle dobre. Z chęcią bym przeczytał cały ten utwór.
-Jeszcze go nie skończyłem, a tobie go na pewno nie pokażę. - Białowłosy wrócił do pisania, starając się zignorować niebieskookiego, ale marnie mu to wychodziło. Miał zamiar włożyć w ten wiersz całe swoje serce i umiejętności pisarskie, ale obecność blondyna, skutecznie go rozpraszała. Naprawdę chciał ten wiersz dokończyć jeszcze dzisiaj.
-No pochwal się. Doskonale wiesz, że jestem fanem twojej pisarskiej twórczości. Mógłbyś wydać tomik ze swoimi wierszami i kupiłbym pięć takich tomików, co z tego, że wszystkie będą miały to samo. - To był ten moment, w którym Prusy przybrał swoją łagodniejszą osobowość, więc nawet nie chciało mu się drzeć na Francję. - Dasz ten wiersz Feliksowi?
-Z jakiej racji mam mu go dawać? Chcę tylko wykorzystać wenę, która do mnie teraz przyszła. To wszystko. Poza tym, ten wiersz nie nadaje się do dawania komukolwiek, a tym bardziej Feliksowi. Wyszedł dość depresyjnie i obawiam się, że mógłby popsuć jego humor, a teraz nawet się lepiej poczuł. Nie mam zamiaru tego psuć.
-No dobrze, rozumiem. Ale mógłbyś mi dać do przeczytania? - Francis dalej próbował i nic nie zapowiadało, żeby szybko się poddał.
-Może jak skończę, a chyba jeszcze nie jestem w połowie. Na dodatek, muszę poprawić błędy i na pewno jest ich dużo. Mimo weny, dalej mam bałagan w głowie, przez który gorzej mi się pisze, tak ciężej.
-To zrozumiałe. W takim razie, nie będę ci już przeszkadzał. Miłego pisania. - Francja odszedł od Prus i pokierował się do wyjścia. Przy nim, przystanął jeszcze i spojrzał zmartwiony na przyjaciela. Miał takie dziwne wrażenie, że coś jest z nim nie tak, ale pewnie był tylko przewrażliwiony i wszystko jest na porządku dziennym.
***
Żyję szybko, wolno krwawiąc.
Idę niosąc szczęście, w środku smutek trzymając.
Śmieję się głośno, z trudem płacz hamując.
Uśmiechem innych darzę, blizny swoje chowając.
Mówię, że dobrze się bawię, tak naprawdę monotonią siebie katując.
Ignoruję głos w głowie swojej, nudną codziennością żyjąc.
O przeszłości zapomnieć chcę, wciąż o tamtych dniach myśląc.
Zmiany chcę dokonać, dzisiejsze czasy chwaląc.
Opowiadam o samych pozytywach, sobie i innym kłamiąc.
Negatywów nie wypominam, zmartwieniami nie zamęczając.
Zatykam mocno uszy, do mowy ukrytych chęci nie dopuszczając.
Głośną muzykę aktywuję, pragnienia swoje powoli mordując.
Krzyk z siebie wydaję, innym wrzaskom przytakując.
Róż i błękit mój świat wypełnia, szarość wypierając.
Miłość i wolność chcę udowodnić, na ciele to rysując.
Spokojnie żyję, krew tamując.
***
Noc była piękna i idealna do puszczania lampionów. Pogoda również temu sprzyjała i mówiła głośne "tak". Tak się składało, że akurat w Pekinie była jakaś uroczystość, na której miały być puszczane lampiony i głównie dlatego, wszyscy tutaj przyszli. To zawsze był piękny widok, którego nie zapominało się na długo. Teraz nie miało być inaczej.
Niedługo miała wybić północ. Właśnie wtedy lampiony miały zostać puszczone. Polska nie mógł się już doczekać. Ręce aż mu się trzęsły z zniecierpliwienia i gdyby mógł, to już by go puścił, ale lepszy efekt będzie, kiedy wszyscy zrobią to w tym samym czasie. Zostało niecałe pięć minut, więc raczej szybko zleci.
-Nie możesz się doczekać? - Spytała Węgry, podchodząc do przyjaciela. Widziała to po jego oczach i uważała to w jakimś stopniu za urocze. Prusy by padł przez cukrzycę, gdyby zobaczyć jak uroczo wygląda teraz Polska, ale obecnie był zajęty rozmową z Francją i Chinami.
-Chcę już zobaczyć, jak te dziesiątki lampionów zostaje puszczonych i będą wirować na nocnym niebie. Ten widok będzie cudowny i niezapomniany. - Odpowiedział Feliks z nutką ekscytacji i rozmarzenia w głosie. Kątem oka, zerknął na Prusaka. Wolał mu teraz nie przeszkadzać, ale cholernie chciał go teraz przytulić i powiedzieć, jak bardzo go kocha.
-To powiesz w końcu w kim się kochasz? - Spytał Prusy, wwiercając wzrok w Chiny. Yao czuł się niezręcznie w tej sytuacji, ale obiecał, że teraz o tym powie, a obietnice trzeba dotrzymywać. Gdyby tylko wszyscy się tym kierowali. - No dawaj. Nikt poza mną i Francją nie będzie wiedział. - Ponaglił Gilbert, widząc zmieszanie Azjaty.
-Tylko się nie śmiejcie i nie komentujcie w obraźliwy sposób.
-Spokojnie, nie jesteśmy USA. - Czarnowłosy wziął głęboki wdech i rozejrzał się po tym miejscu, jakby szukał w nim ukojenia i pewności siebie. Nic to nie dawało, ale przynajmniej jeszcze raz przekonał się o piękności tej okolicy.
-Więc, jestem zakochany w... - Chiny powiedział ową osobę bardzo niedosłyszalnie, o czym dali mu znać towarzysze poprzez niezrozumiałe miny. - Jestem zakochany w Japonii. - Powiedział już pewniej, na co Prusy i Francja odsunęli się zdziwieni i chyba trochę przerażeni.
-Ale... Przecież... - Gilbert próbował się wysłowić, ale trochę mu to nie wychodziło. - Przecież wasz związek nie ma prawa bytu! Nawet przez sam fakt, że Japonia cię zaatakował w 1937 i rozpoczął tym wojnę w Azji! - Białowłosy nie potrafił pojąć tego co usłyszał, ale co on tam wie. Jak go kocha, to nie zabroni mu tego robić.
-Serce nie sługa, okej?! - Chiny stwierdził, że mógł tego nie mówić, ale czasu nie cofnie. Gdyby mógł, to by się w tym czasie cofnął i nigdy nie powiedział w kim jest zakochany. Pewnie teraz bezie za to płacić.
-Może historia mówi wam głośne nie, ale przyznam, że wyglądalibyście ze sobą uroczo, jako para. - Powiedział Francja, żeby jakoś pocieszyć kumpla. Chyba mu się udało, bo Yao uśmiechnął się, chociaż słabo. - Już za moment puszczają te lampiony. Wypadałoby na chwilę przerwać rozmówki. - Pozostali przytaknęli i podeszli do Polski i Węgier.
-Rozmawialiście o czymś interesującym? - Spytał Feliks, czysto z ciekawości. Jeszcze bardziej się zainteresował, widząc dalsze zdziwienie Gilberta. Chciał wiedzieć czym jest to spowodowane.
-To nic poważnego. Tylko was tym zanudzimy. - Odpowiedział Francis i spojrzał na wielki zegar, który był w pobliżu. - Niecała minuta. - Dodał jeszcze i już spojrzał w górę, nie chcąc przegapić ani jednego momentu puszczania lampionów. Chciałby teraz tu być z Kanadą. Prusy podszedł do Polski i złapał go pod ramieniem. Uśmiechnęli się do siebie i spojrzeli w górę. Wszyscy usłyszeli dzwony, które dały znak o tym, że wybiła północ. Każdy wypuścił swój lampion i z zachwytem obserwował ten piękny widok.
-Jakie to piękne. - Skomentowała Węgry, a pozostali jej przytaknęli. Chciałaby teraz być tutaj z Austrią, przytulić się do niego i powiedzieć jak bardzo go kocha. Każdy by chciał teraz tu być ze swoją miłością, gdyż klimat był niezwykle bardzo romantyczny. Jedyną parą, która tu była i mogła się sobą cieszyć, to Feliks i Gilbert i oczywiście korzystali ze swojego towarzystwa, trzymając się za ręce, przytulając do siebie i po prostu ze sobą będąc.
Kiedy lampiony były już coraz dalej i zamieniały się w pojedyncze, świecące punkciki na niebie, wszyscy zaczęli się powoli zbierać do domów, ewentualnie jeszcze na krótki, nocny spacer. W przeciwieństwie do pozostałych, Polska i Prusy postanowili się na takowy udać, żeby spędzić ze sobą jeszcze trochę czasu. W sensie, będąc samymi. W domu będzie co innego.
-Podobało ci się to wydarzenie? - Spytał Feliks, mocniej ściskając dłoń ukochanego. - Mi osobiście, bardzo się podobało. Ten widok był cudowny i chciałbym to kiedyś powtórzyć. - Gilbert cieszył się radością partnera. Uwielbiał patrzeć na jego uśmiech i te iskierki w oczach, które wskazywały na jego dobre samopoczucie.
-Mogło być, ale spodziewałem się większych atrakcji, ale i tak mi się podoba. - Białowłosy zatrzymał blondyna i przystanęli na środku chodnika, patrząc sobie intensywnie w oczy. - A wiesz co mi się jeszcze bardziej podoba? - Polska pokręcił głową na "nie" i z zaciekawieniem czekał na dalsze słowa Prus. - Jeszcze bardziej podobasz mi się ty i twoja radość. - Feliks zarumienił się mocno i schylił głowę.
-Nie musiałeś tego mówić. - Odpowiedział niepewnie i podrapał się po głowie, dalej zawstydzony. Gilbert zaśmiał się cicho i przytulił blondyna. - Cieszy mnie jednak, że ci się podobam, i że mnie kochasz. - Powiedział jeszcze zielonooki i odwzajemnił uścisk.
-Mam ogromną nadzieję, że również mnie kochasz i nie udajesz swojej miłości, żeby wyłudzić ode mnie pieniądze. - Polska zaśmiał się gardłowo, jakby jego kłamstwo właśnie wyszło na jaw, ale jego miłość do Prus była kompletnie prawdziwa i nie było co mówić o kłamstwie.
-Nie, od kilku wieków ci kłamię i udaję, że cię kocham, żeby nie wychodzić na obojętną i bezemocjonalną szmatę. Czujesz ten sarkazm? - Gilbert przytaknął i wyszczerzył się, pokazując swoje śliczne, lśniące, białe zęby. - Oczywiście, że cię kocham, idioto. Dlaczego miałbym tego nie robić?
-Sam nie wiem. Jesteś momentami strasznie zmienny, ale widocznie nie w tematach uczuć. - Feliks zachichotał i wtulił się w Prusaka. Cholernie cieszył się ze swojej obecnej sytuacji i miał nadzieję, że ten dobry stan, utrzyma się na dłużej, a najlepiej, na zawsze.
*** 1272 ***
Zakon dalej siedział oparty o ścianę i patrzył tępo przed siebie. Dowiedział się czegoś, czego nie chciał wiedzieć. To było dla niego za dużo i przewyższało jego umiejętności intelektualne. Jakim cudem nie zauważył tego wcześniej?! Przecież z dala można było zauważył, że Polska, to facet w sukience, a on głupi tego nie zauważył i dowiedział się tego w brutalny sposób.
-Mogłeś nie chcieć się z nim kąpać i go nie zmuszać, a teraz cierp. - Skomentowała Węgry, widząc ewidentne załamanie Krzyżaka. - Jak mogłeś w ogóle nie zauważyć, że Feliks, to chłopak? Przecież widać to nawet po jego szerszych ramionach, bardziej chłopięcym głosie i... Nie będę już komentować twojej głupoty.
-A ja nie będę komentować twoich problemów z płcią, babochłopie!
-Gdybyś wiedział, co odwala Włochy... - Powiedziała cicho Erizabeta i odwróciła się, tłumiąc śmiech dłonią. Będzie śmiesznie jak wszyscy dowiedzą się o płci Feliciano. Chociaż, lepiej, żeby się jeszcze nie dowiadywali, bo będą problemy.
-Co Włochy? Co on zrobił? - Gilbert zainteresował się słowami Elizy i wpatrzył się w nią, chcąc wymusić na niej informację. - Gadaj co się dzieje z tą słodką dziewczynką! - Brązowowłosa zaśmiała się, słysząc damską formę, która miała określać jej rudego przyjaciela. Nie miała zamiaru spowiadać się z wiedzy, jaką posiadała.
-Nic ważnego, spokojnie. - Odpowiedziała, ledwo tłumiąc w sobie śmiech. Nawet jeśli wybuchnie afera na skalę kontynentalną, to chciała znać reakcję Zakonu Krzyżackiego na prawdę o Włochach. Jeszcze sobie na to poczeka, ale coś jej mówiło, że czekanie się opłaci.
-Boże przenajświętszy, przecież to wszystko oznacza, że jestem gejem, no dobry Panie...
-Jesteś gejem i to jeszcze zakochanym w Feliksie? Takiego obrotu sytuacji się nie spodziewałem. - Węgry zaśmiała się, ale Zakonowi nie było do śmiechu. Wszyscy wiedzieli, co oznacza homoseksualizm i to jeszcze dla zakonnika. Przecież trzeba się w pełni oddać Bogu, czy coś w tym stylu. Erizabeta nie interesowała się tym za bardzo, chociaż sama przyjęła wiarę chrześcijańską.
-Nie wiem, gubię się w tym wszystkim już. Potrzebuję chwili na ochłonięcie. - Erizabeta przytaknęła i wstała ze stołu, wychodząc z głównej komnaty. Skoro Gilbert chce spokoju i ochłonąć, to pozwoli mu to zrobić. Niech za łaskę pana. Albinos westchnął i rozejrzał się po pokoju. Dla niektórych ta sytuacja mogła być śmieszna, ale dla niego była poważna i nie wiedział jak sobie z tym poradzić. To go przerastało.
*** 30 sierpnia ***
Prusy dalej zastanawiał się, czy dobrze zrobił decydując się na to. Pomyślał o tym tak nagle i od razu uznał, że ten plan wymaga realizacji, nie myśląc o konsekwencjach i wydatkach. Czasami potrafił być takim idiotą, ale takim go stworzono i takim się stał. Musiał z tym żyć i nie mógł uciec z studia tatuażu, siedząc już na fotelu i czekając na tatuażystę.
Tak, postanowił zrobić sobie tatuaż, żeby pocieszyć Polskę. Głupie, ale zawsze coś. Wyglądało na to, że Feliks dalej był smutny, przez to, co zrobił, więc postanowił go pocieszyć, robiąc sobie tatuaż z pierwszą literą jego imienia, czyli "F". Jego skromnym zdaniem, był to dość romantyczny gest.
-Jeszcze możesz zrezygnować. - Powiedział Francja, który stwierdził, że pójdzie towarzyszyć swojemu przyjacielowi, podczas tej spontanicznej akcji. Miał wrażenie, że Gilbert będzie tego bardzo mocno żałować, ale chyba go już nie powstrzyma.
-Postanowiłem, więc to zrobię. Mam nadzieję, że nie robię tego na marne i Feliks będzie w jakiś sposób wdzięczny i zadowolony z tego gestu. - Francis przytaknął i spojrzał na tatuażystę, który już wracał z potrzebnymi rzeczami. - To raczej normalne, że się denerwuję, prawda?
-Oczywiście, że to normalne. - Blondyn przestał na chwilę mówić, kiedy mężczyzna z sprzętem do tatuażu, stanął obok. Poczuł się przez niego onieśmielony. - Chcesz jeszcze farbować sobie włosy? - Zaśmiał się Francja, przez co Prusak spojrzał na niego z urazą. Aż poczuł ciarki na ciele po bliższym kontakcie z tym wzrokiem.
-Jeszcze o tym pomyślę, ale to nic pewnego. - Tatuażysta podwinął rękaw albinosa i wziął się za robienie ustalonego tatuażu. Na początku było spokojnie i obyło się bez większych problemów, ale po kilku wielu, znaczących minutach, prawdziwy ból się zaczął.
-Mówiłem, żebyś jednak zrezygnował. - Powiedział Francis, widząc z jakim bólem musi zmagać się teraz jego przyjaciel. - Wiem, że chcesz jakoś pocieszyć Feliksa, ale to nie musiało być coś takiego, a zresztą, co ja tam wiem. - Blondyn już się zamknął, widząc karcące spojrzenie Gilberta. Pozostawało tylko czekać na finalny efekt, zapłacić i biec do domu, żeby pochwalić się zrobionym tatuażem.
Minęły jakieś niecałe trzy godziny. Francja nie sądził, że robienie sobie takiego zwykłego tatuażu, może zająć tyle czasu i nerwów. Miał ogromną nadzieję, że Prusy będzie zadowolony z efektu końcowego i Polsce również będzie się podobać. Teraz obydwoje będą mieli znaki swojej wzajemnej miłości na własnych ciałach.
-I jak ci się podoba? - Spytał Francis widząc, że tatuaż jest już skończony. Osobiście, podobał mu się efekt końcowy, ale szału nie było. Na pewno miał cudowną symbolikę, która będzie wiele znaczyć dla Prus, jak i Polski.
-Jest naprawdę dobrze, podoba mi się. - Odpowiedział albinos i dokładniej przyjrzał się temu, na co się zgodził. Tatuażysta uśmiechnął się słysząc, że klientowi podoba się jego praca. Teraz tylko czekać na odpowiednią zapłatę i pora przyjmować następne osoby. Prusy wyciągnął portfel z kieszeni bluzy i dał wymaganą kwotę pracownikowi. Wstał z krzesła i pokierował się z Francją do wyjścia.
-Mam nadzieję, że nie żałujesz zrobienia tego. - Francis chciał się upewnić, że to wszystko nie poszło na marne i będzie z tego jakiś użytek. Gilbert westchnął, nie mogąc już znieść ciągłych pytań przyjaciela.
-Nie żałuję rzeczy, które zrobiłem z myślą o Feliksie. Cieszy mnie, że wpadłem na ten pomysł i postanowiłem go zrealizować. - Blondyn przytaknął i zaczął się niecierpliwić w sprawie powrotu do domu. Albinos również chciał już zobaczyć swoją pchłę i pochwalić się swoim czynem.
***
Polska leżał spokojnie na łóżku w swoim pokoju, słuchając muzyki. Potrzebował relaksu i ulubione piosenki, mogły mu go dać. Od ostatniego czasu, starał się słuchać tylko piosenek, które brzmią radośnie i mają pozytywny przekaz, ale niestety różnie to wychodziło. Był przyzwyczajony do słuchania depresyjnych piosenek i nic na to poradzić nie mógł.
W wielu piosenkach odnajdował siebie. Mógł się utożsamić z tekstem i historią, która była przekazywana w utworze. Z jednej strony, podobało mu się to uczucie, a z drugiej strony, przypominały mu się dni, których nie chciał pamiętać. Akurat to uczucie, nie było przyjemne, a bardzo bolesne i chciał się go czym prędzej pozbyć. Zazwyczaj, wyłączenie danej piosenki pomagało.
Właśnie znowu się tak czuł. Miał w głowie rzeczy, których nie chciał mieć. Te wspomnienia były okropne. Z dalszego cierpienia, wyrwał go Prusy, wchodzący nagle do pokoju z uśmiechem człowieka spełnionego w życiu. Zaciekawiło to Feliksa, więc wyłączył muzykę i zdjął słuchawki, skupiając w pełni swoją uwagę na partnerze.
-Co się stało? - Spytał chłopak, na co Gilbert jeszcze bardziej się uśmiechnął. Usiadł przy blondynie i mocno go przytulił. Zielonooki był lekko zbity z tropu, ale nie mógł narzekać. Lubił takie niespodziewane czułości. Białowłosy nie wiedział jak zacząć rozmowę o tym, co zrobił, więc kombinował jak tylko mógł. - Gilbert, gadaj co się dzieje.
-Nic złego, spokojnie. Mam ci coś do pokazania. - Prusy oderwał się od Polski i spojrzał mu w oczy. Pchła była coraz bardziej zaintrygowana z tego powodu i już chciał wiedzieć, co Prusak kombinuje. Na pewno będzie to szokujące i ciekawe. Gilbert zdjął bluzę, która służyła do zasłonięcia zrobionego tatuażu.
-No dobrze, mów już co zrobiłeś, bo nie wytrzymam. - Białowłosy uśmiechnął się jeszcze bardziej, o ile dla się bardziej, i odsłonił swój tatuaż. Blondyn aż odsunął się ze zdziwienia i wyszczerzył oczy. Tego się nie spodziewał, ale było to dość miłe zaskoczenie. - Nie zrobiłeś tego na serio. Pewnie to jakiś lipny tatuaż, kupiony w sklepie i zrobiony dosłownie minutę temu.
-To najprawdziwszy tatuaż. Zrobiłem to na poważnie. - Białowłosy przybliżył się do ukochanego i pocałował go w głowę. Polska zarumienił się i trochę przysunął do Prus.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Sam nie wiem. Chciałem jakoś cię pocieszyć, a widzę, że dalej jesteś w takim dołku emocjonalnym i wpadłem na ten pomysł, więc go zrealizowałem. Podoba ci się? - Feliks przytaknął nieśmiało głową i wtulił się w Gilberta, nie mogąc oderwać wzroku od tego tatuażu. Wyszedł naprawdę dobrze, ale nie to było najlepsze. Najlepsze były intencje albinosa i sama chęć, pocieszenia go w ten sposób.
-Dziękuję za to. - Powiedział jeszcze cicho zielonooki i przymknął oczy. Nie wiedział czemu, ale zawsze będąc w objęciach Prus, zachciewało mu się spać. Nie wiedział czy to coś dobrego, czy nie, ale lubił spać, więc to raczej pozytywna oznaka.
***
Prusy przypomniał sobie o tym w najmniej oczekiwanym momencie. Od razu zrezygnował ze wszystkich wykonywanych czynności i pobiegł do swojego pokoju, żeby zadzwonić do Nowej Zelandii w sprawie tej planowanej randki. Kompletnie mu to wyleciało z głowy, a trzeba było się tym zająć, nawet jeśli do pobytu u niego, zostały jeszcze dwa tygodnie.
Miał ogromną nadzieję, że nikt nie będzie mu przeszkadzać w trakcie rozmowy z Willem, a w szczególności Polska. Cieszyło go, że pchła o wszystkim zapomniała i mógł się zająć tą sprawą na spokojnie. Liczył na to, że Will już jako tako wymyślił przebieg randki, a przynajmniej wystrój tamtego miejsce. Wybrał do niego numer i czekał, aż ten odbierze.
-Słucham? - Powiedział Nowa Zelandia, lekko zdziwiony telefonem od Prusaka. Po chwili, przypomniało mu się, że mieli ustalać jeszcze tą randkę, czy o co tam chodziło. Trochę nie pasował mu ten telefon od Prus, bo był trochę zajęty kimś innym, ale tą chwilę może poświęcić Gilbertowi. Tragedia się nie stanie, jak to zrobi.
-Dzwonię w sprawie tej randki. Zaplanowałeś już coś?
-Przecież ty miałeś planować przebieg randki. Ja nie będę mieszał się w miłość twoją i Polski. Nie wiem jakie macie gusta, nie wiem co lubicie, więc lepiej będzie jak ty zaplanujesz wszystko. Ja tylko wybrałem miejsce. - Odpowiedział spokojnie Will i czekał na kontynuację rozmowy przez Prusaka. Prusy był lekko skołowany, ale Nowa Zelandia miał rację. To on miał zająć się przebiegiem randki, ale nic nie poradzi na to, że zapomniał o wszystkim. To nie było jego winą. No, może minimalnie.
-No dobrze, przyznaję, że zapomniałem o wszystkim i to moja wina, ale to nie zwalnia cię z tego, żeby planować jak ma wyglądać tamte miejsce, które wybrałeś. To ma tak zostać, czy coś jeszcze chcesz dodać?
-Zależy co chcesz tam robić z Feliksem. Na pewno tam stołu z obrusem i jedzeniem nie wstawię, bo to będzie dziwne. - Gilbert westchnął, jakby właśnie zabrano mu świetny pomysł. W sumie, to nie wiedział, co złego jest w stole, postawionym przy drzewie i morzu. Cóż, będzie trzeba z tego zrezygnować, nawet jeśli z bólem serca.
-Niech będzie... Czy zwykły spacer przy morzu jest wystarczający romantyczny?
-Tylko na tyle cię stać? W sensie, jeśli to jest twój i Feliksa zakres romantyczności, to dobrze, rozumiem, ale moglibyście coś jeszcze ze sobą zrobić. Może jakaś niespodzianka, wiele znaczący prezent? Nawet zwykłe kwiaty będą dobre. Na oświadczyny jeszcze za wcześnie, więc nie ma co o tym myśleć. - Albinos rozszerzył oczy, jakby go natchnęło. Może u Nowej Zelandii będzie za wcześnie na oświadczyny, ale na samym końcu podróży, już nie.
-Właśnie mi dałeś świetny pomysł, ale jeszcze go nie zrealizuję. Zrobię to o wiele później, ale będę jeszcze musiał się zastanowić. Wracając do głównego tematu, mamy jeszcze dwa tygodnie, to coś się wykombinuje. Nie będę już przeszkadzać tobie i Australii, bo już słyszę jego komentarze w tle. Do usłyszenia!
-Przecież nie ma u mnie Australii! Co ty sobie ubzdurałeś?
-Idź się bawić ze swoim ukochanym, papa. - Prusy rozłączył się, odłożył telefon i uśmiechnął szeroko. Tak nagle zaczął mu doskwierać dobry humor, co go cieszyło i powodowało jeszcze lepsze samopoczucie. Zapowiadało się na to, że uśmiech szybko nie zniknie z jego twarzy. Z wesołych rozmyślań o przyszłości, wyrwał go Francja, wchodzący nagle do pokoju, ewidentnie natchniony życiem i chwilą.
-Przypomniało mi się coś ważnego! Musisz mnie wysłuchać i zgodzić się na to, bo sam tego chciałeś. - Francis usiadł obok Gilberta i spojrzał na niego, dość przerażającym wzrokiem. Francja potrafił być naprawdę przerażający, kiedy chciał. Szczególnie nocą, w mało uczęszczanej uliczce.
-Mi też przypomniało coś ważnego, ale nie teraz o tym, bo jeszcze wygadasz wszystko Feliksowi i dopiero będzie słabo. Wracając, zanim przejdziesz do swoich bardzo ciekawych informacji, muszę ci powiedzieć o swoim zajebistym planie, który zrealizuję w niedalekiej, albo dalekiej, przyszłości. - Blondyn westchnął i postanowił jeszcze jeden raz ustąpić przyjacielowi. Może to naprawdę ważne, a Gilbert czasami zapomina tego co chciał powiedzieć, kiedy każe mu się czekać.
-No dobrze, więc mów. - Albinos wziął głęboki wdech, ułożył myśli w głowie i wyszczerzył jeszcze bardziej. Aż mu się ręce trzęsły z ekscytacji, co lekko obawiało niebieskookiego, ale raczej białowłosy nie ma problemów ze sobą. Z naciskiem na raczej.
-Nowa Zelandia dał mi świetny pomysł, a mianowicie, oświadczenie się Feliksowi, ale jeszcze nie teraz, bo jest za wcześnie, ale może kiedyś to zrobię. - Francja zaczął tępo patrzeć na przyjaciela. Ta informacja dała mu laga mózgu i to takie masywnego laga.
-Ale ty wiesz, że nawet bez gadania Nowej Zelandii, prędzej czy później, oświadczyłbyś się Feliksowi, żeby wasz związek wbił na większy poziom? - Francis nie do końca rozumiał sens tego pomysłu, ale takie standardowe rzeczy, były dla Gilberta świetnym planem, który był rzadko realizowany. Mimo tego, cieszył się z tego, że może już niedługo będą oświadczyny.
-Najprawdopodobniej, gdyby Will mi o tym nie powiedział, zrobiłbym to za minimum pięćdziesiąt lat. Teraz mogę to zrobić w przeciągu pięciu lat, albo nawet szybciej. Naprawdę nie rozumiesz tej logiki?
-Nie będę się z tobą kłócił. Masz jakiś postanowiony termin na te oświadczyny, czy to tylko taka randomowa myśl, o której już jutro zapomnisz? - Prusy westchnął i zamyślił się na chwilę. Dopiero co mu to do głowy wpadło i nie miał konkretnego planu na to i daty. Nie można wszystkiego zaplanować od razu. - Poza tym, nie uważasz, że jeszcze za wcześnie na myślenie o oświadczynach? Niedawno zacząłeś związek z Feliksem i głupio będzie już wchodzić na wyższy poziom relacji.
-Znam się z Feliksem na tyle długo, żeby oświadczyć mu się już teraz. Jesteśmy w sobie zakochani już od wielu wieków, nawet jeśli długo to wykluczałem, i przez wiele lat zachowywaliśmy się już jak para, więc wstąpienie do etapu narzeczeństwa nie będzie dziwne.
-Feliks może się tego wystraszyć. Wiesz, że on zawsze potrzebuje czasu do takich rzeczy. Wiem, że nie chcesz tego robić już koniecznie teraz, ale pewnie za kilka miesięcy, dalej będzie dla niego za wcześnie. On musiał długo czekać na rozpoczęcie z tobą związku, to ty teraz poczekaj na te całe oświadczyny. Korona ci z głowy nie spadnie, jak się wstrzymasz. - Gilbert przytaknął na słowa Francisa. Musiał przyznać, że ten ma rację. Było jeszcze za wcześnie i nie ma co myśleć o głębszych relacjach. Poza tym, wszystko może się jeszcze wydarzyć.
-Powinienem jeszcze poczekać, ale nie wykluczajmy tego wszystkiego, dobrze? - Blondyn przytaknął i pomyślał o tej sytuacji dokładniej. W sumie, to te oświadczyny są dobrą sprawą. Psycholog mówił, że Polska jest typem osoby, której stan psychiczny się poprawia, kiedy jakaś bliska mu osoba, urozmaica i poprawia ich relacje, więc małżeństwo byłoby idealnym sposobem na jego wyleczenie. - Miałeś mi coś mówić. - Francja spojrzał zdezorientowany na Prusaka. Nie lubił, kiedy przerywano mu rozmyślanie nad życiem, ale faktycznie, miał coś powiedzieć.
-No właśnie! Przypomniało mi się, że kiedyś cię "uczyłem" tango i zrobiliśmy sobie od tego przerwę. Powinniśmy do tego wrócić, jeśli chcesz osiągnąć w tym perfekcję, a wiem, że ty lubisz być perfekcyjny we wszystkim. Najlepiej będzie, jeśli zaciągniemy do tego jeszcze Feliksa, bo trochę mi się dziwnie z tobą tańczy taki taniec. Jeszcze znowu ktoś nas przyłapie. - Prusy był niepocieszony faktem, że Francja przypomniał sobie o wszystkim. Wolał zaprzestać tych ćwiczeń, ale Francis tak łatwo mu nie odpuści.
-Uh, niech już będzie. Mam tylko nadzieję, że w końcu coś wyciągnę z tych lekcji. - Gilbert ponownie zaczął się obawiać swojej przyszłości, ale raczej nie będzie tak źle, jak myśli, że będzie. Wszystko zleci w miłej atmosferze, a przynajmniej tak myślał. Liczył też na to, że Polska zgodzi się na udział w tych ćwiczeniach i nie będzie musiał tańczyć z Francisem, bo jest to, delikatnie mówiąc, traumatyczne.
***
Niedługo miały minąć dwie godziny, od momentu zaczęcia kolejnej lekcji tańca tango. Trudno było przekonać do tego Polskę, ale po długich namowach, udało się. Sposobem na osiągnięcie upragnionej rzeczy - w tym przypadku, zgody Feliksa na taniec - było zwykłe obiecanie, że zrobi się wszystko, co tylko pchła będzie chciała. Efekt był zadowalający, ale konsekwencje już nie.
Francja wykazał się dość sporym profesjonalizmem, podczas tych ćwiczeń. Zachowywał się, jakby znał się na rzeczy i uczył jej od wieków. W końcu te lekcje, zaczęły przypominać lekcje, a nie zabawę trójki idiotów, którym nudzi się w życiu. Oczywiście, to nie oznaczało, że było idealnie, bo nie było i kilka razy mogło dojść do kłótni, co było ewidentnym minusem, ale i tak było dość znośnie.
-Kiedy będziecie chcieli to powtórzyć? - Spytał Francja, patrząc na swoich "uczniów", którzy byli niezwykle zmęczeni po tych niecałych dwóch godzinach. Sam nie wiedział czy się z tego cieszyć, czy może wręcz przeciwnie. Przynajmniej wiedział, że nauczył ich czegoś konkretnego.
-Na pewno nie w najbliższym czasie. - Odpowiedział Feliks, biorąc głęboki wdech powietrza. Strasznie się zmęczył, podczas tego tańczenia, a Francis był wymagającym "nauczycielem" i Gilbert był trudnym partnerem do tańca. W przeciwieństwie do Prus, on tak szybko się nie uczył i trudniej mu było zajarzyć pewne rzeczy. - Dlaczego w ogóle to robimy? - Spytał i usiadł, patrząc pytająco na ukochanego.
-Żeby zająć się czymś w życiu i nie być bezużytecznym gównem. - Powiedział Prusy i odwrócił się bardziej w stronę Polski. - To nie jest naszym obowiązkiem, więc możemy to kontynuować, nawet dopiero za miesiąc.
-Jak tam chcecie. - Zaczął Francja. - Jestem do waszej dyspozycji 24/7. Masz rację Gilbert, to nie jest wasz obowiązek, ale sam powiedziałeś, że chcesz się tego tańca nauczyć, a ponoć powiedzianego słowa, trzeba dotrzymać. Może kiedyś zaczniecie karierę tancerzy i ta umiejętność się wam przyda. - Francis uśmiechnął się i pokierował do drzwi. - Nie będę już wam przeszkadzał. Bawcie się ze sobą dobrze. - Blondyn szybko wyszedł z pokoju, przybierając ten swój dwuznaczny wyraz twarzy.
-Chciałbyś kiedykolwiek zająć się tańcem profesjonalnie? - Spytał nagle Feliks. Nie wiedział skąd mu się to pytanie wzięło, ale wpadło do głowy, to je wykorzystał. Gilbert spojrzał na niego lekko zdziwiony, a po chwili, zamyślił się, chcąc odpowiedź najpierw sobie samemu na to pytanie. Taniec nigdy nie był jego większym zainteresowaniem. Jego taniec opierał się tylko do tańczenia na jakichś uroczystościach, rodem z wieku XVIII i XIX. O jego tańcu na luźnych imprezach nie ma co wspominać. W skrócie, o tańcu zaczął myśleć dopiero, kiedy wpadło mu do głowy to tango.
-Raczej nie. Przecież sam widzisz jaki jest mój taniec. Nauka tango była bardzo randomową decyzją i gdybym mógł, to bym nigdy nie postanowił się tego uczyć. Wolę swoje niskie umiejętności, tańczenia po alkoholu na imprezach u Hiszpanii. - Albinos i blondyn zaśmiali się i pomyśleli jeszcze nad tym tematem. - Wolę łyżwiarstwo. - Dodał jeszcze Prusak. - Zawsze chciałem nauczyć się bardziej tej czynności, a szczególnie łyżwiarstwa figurowego.
-Więc, dlaczego tego nie zrobisz? Jeśli czegoś bardzo chcesz, to zrób to, a nie dalej czekasz, jakby te umiejętności miały same do ciebie przyjść. - Feliks uśmiechnął się. Ten uśmiech był taki motywujący i poprawiający humor, że aż nawet Gilbert się uśmiechnął.
-To nie jest takie łatwe. Najpierw trzeba znaleźć motywację i siły, potem czas i odpowiednie warunki do rozpoczęcia swojej drogi, by zostać łyżwiarzem figurowym... - Białowłosy nagle urwał swoją wypowiedź i zmarkotniał. Zielonooki zmartwił się tym faktem i miał wrażenie, że o czymś nie wie, ale nie miał jakichkolwiek tajemnic z Prusakiem, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-Masz dziwną minę. Czy ja o czymś nie wiem? - Prusy spojrzał na partnera i wysilił się na uśmiech. Nie lubił martwić Polski, a właśnie teraz to zrobił. Usiadł i wziął głęboki wdech powietrza. Podrapał się po głowie, zastanawiając się w taki sposób może zacząć ten temat.
-Po prostu mi się przypomniało, jak kiedyś zmarnowałem szansę na rozpoczęcie kariery. To nie jest ważne i było dawno, więc nie ma sensu drążyć tego tematu. Było minęło i nie cofnę czasu. - Feliks przytaknął, dalej zmartwiony i zainteresowany sytuacją. Może uda mu się wyciągnąć jakieś informację od Francji, ale wątpił, żeby ten coś wiedział, a jak wie, to nie powie, bo to przecież tajemnica najlepszego przyjaciela.
-Czyli nie powiesz mi o co dokładniej chodzi?
-A o co może chodzić? Mogłem zostać łyżwiarzem, nie wykorzystałem tego i tyle. Uważałem się wtedy za jakąś ogromną gwiazdę, która wymagała od ludzi proponujących karierę zbyt wiele i tylko na tym straciłem. - Blondyn przytaknął niepewnie i postanowił zakończyć temat. Pewnie nie był on zbyt pozytywny dla białowłosego i nie miał zamiaru go bardziej dołować. Pozostawało tylko zająć się innymi sprawami.
***
Niebo oddało się kompletnie ciemnej barwie i jedynym sposobem na oświetlenie siebie i drogi innych ludzi, to przyjęcie do siebie gwiazd i księżyca. Park trwał w ciemności i mroku i tylko okoliczne latarnie mogły dodać trochę światła osobą tu spacerującym. Dlaczego w ogóle ktoś by miał chodzić po parku, tak późną porą?
Wiatr cicho szumiał, imitując muzykę, która grała podczas tańca. Już w swoich głowach, słyszeli dźwięk fortepianu i skrzypiec, grających im do ich pasjonującego i romantycznego tańca, w którym przekazywali sobie wszystkie uczucia, jakie w sobie trzymali i nikt wcześniej o nich nie wiedział.
Wirowali wokół własnej osi i siebie nawzajem, udając profesjonalny taniec, który tak naprawdę był piękną amatorką. Nie dbali o to, jak wyglądają w tym momencie i co o nich mogą pomyśleć inni ludzie. Nie widzieli świata poza sobą i dalej tańczyli po uliczkach małego parku, ciesząc się swoim towarzystwem.
Jak nigdy wcześniej, byli siebie blisko tak bardzo. Patrzyli w swoje oczy ze zrozumieniem, opowiadając historię, której nikt inny nie usłyszy w tym życiu i wszystkich następnych. Trzymali się za ręce, co jakiś czas obracając się, żeby ich wzrok ponownie się spotkał i podarowali sobie szczerzy uśmiech, pełny sympatii i miłości.
Momentami, można było usłyszeć chichot. Cichy, niewinny chichot rozbawienia zachowaniem partnera, którego również śmieszyło wiele rzeczy. Mimo tego rozbawienia, podobały im się swoje ruchy, byli z nich dumni i zadowoleni, akceptowali swoje niedoskonałości w tańcu i starali się je zamieniać na zalety.
Paru ludzi z okna oglądało ten występ, będąc pod wrażeniem tego cudownego tańca-amatorki, który był przepełniony romantyzmem i erotyką, ale co najważniejsze, wzajemną miłością i zrozumieniem. Lepszy był ten taniec, od jakichś wielce szczerych rozmów, jak ich wiele na tym świecie. Każda rozmowa zawierała w sobie, chociaż odrobinę kłamstwa, a w tańcu było widać wszystko.
Każde potknięcie, każdą zaletę i wadę, wszystkie uśmiechy i chichoty, ruchy, które były prawdziwe i te, które zostały wykonane na rzecz samej czynności, a nie uczucia, jakie miało miejsce między dwójką ludzi. To wszystko było widać i można było wnioskować z nich wiele różnych rzeczy. Pozytywnych, jak i niekoniecznie dobrych. Jednak rzecz była jedna pewna. Tych dwóch ludzi się kochało i uwielbiało spędzać ze sobą czas.
Aż nagle, ptaki przestały świergotać, a dodawało to miłej atmosfery i poczucia bezpieczeństwa. Wiatr przestał szumieć, uciszając swoje imitowanie spokojnej muzyki klasycznej. Chmury przysłoniły gwiazdy i księżyc, przez co stało się ciemno. Latarnie również nie wykazywały już chęci świecenia, więc zapanowała kompletne ciemność i mrok.
Jedyną rzeczą jaka nie zniknęła, to uczucia, jakie dalej panowały między tą dwójką ludzi. Ukłonili się przed sobą, kończąc swój występ i przytulili się do siebie, okazując sobie jeszcze więcej czułości i miłości, o którą momentami było tak ciężko. Powiedzieli coś do siebie, zapewne coś romantycznego, i wyższy chłopak złożył pocałunek na ustach tego niższego.
Ostatnie co można było usłyszeć w tym parku, to ciche "kocham cię".
*** 31 sierpnia ***
Był to kolejny dzień, który pewnie nie będzie się za bardzo wyróżniać od pozostałych. Każdego, jak zawsze, pójdą coś zwiedzać i Prusy z Polską, będą przyprawiać innych o cukrzycę swoją namiętną miłością. Żadna nowość, ale dalej cieszyło. Nawet jeśli nie było jakichś konkretnych planów na dzisiaj, i tak pewnie zrobią coś ciekawego. Nawet wyjście z domu będzie czymś ciekawym.
Standardowo, Feliks i Gilbert chcieli spędzić trochę czasu ze sobą, więc poszli przed siebie, szukając atrakcji dla siebie. Na razie, nie widzieli czegoś ambitnego, więc byli jeszcze skazani na bezczynne chodzenie po mieście w swoim towarzystwie, co w jakimś stopniu, było już dobrą atrakcją. Na pewno dla niektórych fakt, że są razem, był dalej abstrakcją i nie byli pewni, czy wszyscy już wiedzą o ich związku. Nie chwalili się tym jeszcze.
-Gilbert, zobacz jaki słodziak! - Krzyknął Polska i wskazał palcem w miejsce swojej radości. Prusy na początku pomyślał, że pchła wskazuje na wózek z dzieckiem jakiejś pani i wystraszył się, że Feliks chce już dzieciaka, ale na szczęście, chodziło o jakiegoś kota, który biegł pośpiesznie po drugiej stronie ulicy.
-No, zwykły kot. I co z tego? - Blondyn spojrzał z urazą na białowłosego, jakby powiedział mu właśnie największą i najbardziej bolesną obelgę na świecie. Nie rozumiał, jak można tak obojętnie zareagować na takiego słodkiego koteczka.
-I co z tego? - Zaczął Polska z wyczuwalną obrazą w głosie. - To z tego, że ta kicia jest jedną z bardziej uroczych kić, jakie widziałem w życiu i właśnie mi ucieka! Musimy ją złapać! - Feliks zerwał się do biegu, zanim Prusak zdążył jakkolwiek zareagować. Gilbert długo ogarniał sytuację, ale po chwili, zaczął biec po partnera, zanim zrobi krzywdę sobie i temu kocurowi.
-Feliks, do jasnej cholery, zatrzymaj się i nie rób siary! - Blondyn nie zareagował na te słowa i dalej robił swoje. Musiał, po prostu musiał, złapać te urocze stworzonko i je pogłaskał, wyściskać i powiedzieć mu, jak bardzo słodkie jest. Chciałby mieć kota, ale była to za duża odpowiedzialność i takiemu kotu trzeba poświęcić dużo uwagi, a z samym sobą ledwo wyrabiał, a co dopiero z jakimś zwierzęciem. Rybki pewnie pozdychały.
Bieg ten był długi. Ostatecznie, znaleźli się w jakiejś mało uczęszczanej uliczce, która była tak zaniedbana, że aż oczy bolały. O dziwo, Polska dalej się nie poddał i biegł za kotem, który i tak po chwili gdzieś się schował i ślad po nim zaginął. Feliks był tym faktem niezadowolony i nawet chciał szukać kiciusia, ale Prusy mu to uniemożliwił, łapiąc go szybko.
-Nie próbuj uciekać tak już nigdy więcej! - Powiedział Gilbert i mocniej ścisnął blondyna. - Gdyby coś ci się stało, ponosiłbym za to konsekwencje i co najważniejsze, straciłbym cię, więc nie rób tak już więcej, proszę. - Polska poczuł, że zrobił bardzo źle, ale nie mógł się powstrzymać od złapania tego kota. Do oczu naleciały mu łzy, a w niego samego uderzyło poczucie winy.
-Przepraszam, nie powinienem... Już tak nie zrobię, a przynajmniej się postaram. - Prusy przytaknął i mocniej przytulił ukochanego. Nie chciał brzmieć na takiego ostrego, ale chyba właśnie tak zabrzmiał. Jednak, Feliksowi to nie przeszkadzało za bardzo. Przynajmniej zrozumiał, że nie zrobił dobrze i powinien uważać na przyszłość.
-No dobrze, już dobrze. Nie ma co płakać i się smucić, bo ostatecznie nie doszło do jakiejś tragedii i z tego powinniśmy się cieszyć. - Gilbert starał się pocieszyć partnera, co mu wyszło bardzo dobrze, a stwierdził to po uśmiechu blondyna.
-Więc, nie jesteś zły? - Spytał cicho Polska, na co Prusy pokręcił głową na "nie". Feliks od razu poczuł napływającą do niego radość i uśmiechnął się. - W takim razie, co chciałbyś porobić? Ten kot nas trochę rozproszył. Bo wiesz, w trakcie drogi widziałem taki fajny bar i tam sprzedają gofry, a ja dawno gofrów nie jadłem i tam mi wpadło do głowy, żeby tam iść na gofry. - Pchła wyszczerzyła się niewinnie, a jej oczy zajaśniały. Prusaka to przekonało, żeby iść na te przeklęte gofry.
-Niech ci będzie, możemy tam iść. - Feliks rzucił się na szyję Gilberta i bardzo mocno go przytulił, jakby chciał udusić ukochanego, a nie chciał tego. Ogólnie, to nie chciał śmierci Prus. Za bardzo go kochał, żeby go tracić w jakikolwiek sposób.
-Bardzo dziękuję! - Powiedział jeszcze zielonooki, zanim poszli do tego baru.
*** Grupa Światowa, bo czemu nie? Teraz rozdział będzie dłuższy, komentarzy więcej napłynie, może uda mi się was rozśmieszyć i może dacie gwiazdkę pod tym rozdziałem i poprzednimi. ***
USA: No więc...
Anglia: Nikt nie ma jakichś newsów, pierdol się.
Dania: Ah, jaka piękna z was para.
Anglia: Ja i Alfred nigdy nie będzie parą! Co wy sobie ubzduraliście?
USA: Miłość sobie ubzduraliśmy, kochanie.
Anglia: Ciesz się, że nie jestem jak Niemcy, bo bym odszedł z tej grupy, a potem usunął konto, zmienił tożsamość i wyprowadził do Afganistanu.
USA: Gdybyś to zrobił, to byłoby mi smutno.
Francja: Czyżby moje OTP stawało się powoli kanonem?
Włochy Północne: Jeśli Anglia ma taki sam zapłon jak Lulu, to nie.
Francja: Oh, jakie to smutne...
Anglia: Ty lepiej się zajmij swoim romansem z Kanadą.
Dania: Jaki romans?!
Rosja: Francja jest zakochany w Kanadzie od drugiej wojny światowej. Podczas walczenia po tej samej stronie, powstało między nimi silne uczucie, które trzyma się do dzisiaj. Niestety, towarzysz Kanada odmawia zeznań w tym temacie.
Francja: ...
Hiszpania: Skąd wiesz takie rzeczy?
Rosja: Znam historię miłosną każdej personifikacji. Na przykład wiem, że kochasz do tego stopnia Włochy Południowe, że podkradasz mu bieliznę z domu.
Hiszpania: Głupio mi teraz.
Francja: No tego się po tobie nie spodziewałem.
Włochy Południowe: Co, kurwa?!
Hiszpania: Nic ważnego, Roma.
Włochy Południowe: Ja wiedziałem, że ty jesteś pierdolnięty na łeb, ale nie sądziłem, że aż tak!
Węgry: To i tak nie przebije tego, co robili kiedyś Feliks i Feliciano.
Austria: No w końcu coś ciekawego się dzieje.
Niemcy: Czyżbym chodził z ukrytym psychopatą?
Węgry: Może nie od razu psychopatą, ale Feliciano ma troszkę bałaganu w głowie.
Włochy Północne: Nie mów tego!
Polska: No właśnie! Nie wyciągaj brudów z przeszłości.
Prusy: Lubię brudy z przeszłości. Ela, gadaj wszystko.
Węgry: Kiedyś, Feliks i Feliciano zakradli się do domu Gilberta i Ludwika i oglądali jak śpią w tym samym czasie ich nagrywając. Pewnie dalej mają gdzieś te nagrania.
Niemcy: Co proszę?
Prusy: Nie czuję się bezpiecznie.
Polska: I po cholerę to mówiłaś...
Włochy Północne: Naprawdę nie mam czegoś z głową!
Włochy Południowe: Nie sądziłem, że mój brat jest obsesyjnie zakochanym stalkerem.
Japonia: Yandere.
USA: Kiku, nie znamy się na twojej kulturze, więc się zamknij. Wracając do tematu, jestem obsrany.
Dania: To się umyj.
USA: WOW, DZIĘKI. NIGDY BYM NA TO NIE WPADŁ.
USA: Oczywiście, nie mówiłem dosłownie.
Anglia: Nigdy byśmy na to nie wpadli, debilu.
Francja: Ah, cudowna z was para, naprawdę.
Anglia: Odwal się!
Rosja: I po co się od razu denerwować? Napij się towarzyszu herbatki, czy co ty tam lubisz pić i tyle.
Anglia: Dziękuję za tą cudowną propozycję. Idę wykorzystać.
Polska: Tak w ogóle, to razem z Gilbertem mamy dla was super informację.
Prusy: No właśnie, prawie zapomniałem.
Dania: Będziecie mieli dziecko?
Włochy Południowe: Dobry Boże, co za idiota...
Rosja: Bez obrażania. Co to za informacja?
Polska: Ja i Gilbert jesteśmy znowu parą.
Włochy Północne: Poważnie?! Gratulacje!
USA: Ojej, gratuluję! Mam nadzieję, że teraz będziecie ze sobą dłużej.
Dania: PrusPol jest kanonem w tym samym czasie co GerIta i AusHun... To nie skończy się dobrze.
Węgry: Dlaczego? Coś w tym złego?
Dania: Z moich obliczeń wynika, że w przeciągu miesiąca, świat wybuchnie z tego powodu.
Austria: Co miałeś z matematyki?
Dania: Dwójkę, ale to nie jest ważne.
Niemcy: Przecież każda szanująca się osoba, która ma dwójkę z matmy, powinna wiedzieć, że taka rzecz doprowadzi do wybuchu świata w przeciągu trzech tygodni, a nie miesiąca, no błagam cię.
Hiszpania: XDDDDDDDDDDDD
Belgia: Im więcej "D" w "XD", tym mniej ma IQ osoba pisząca "XD".
Hiszpania: Skończ.
Włochy Południowe: Ej, to było dobre. X
Belgia: Wiem, dziękuję.
Francja: Nie zostało nam dużo czasu... Trzy tygodnie... Feliks jest z Gilbertem od tygodnia... Zostały nam tylko dwa tygodnie.
Włochy Północne: Oh, to smutne.
Włochy Południowe: Nie będę tęsknić za życiem.
Hiszpania: Bardzo depresyjne wyznanie.
Anglia: Mam nadzieję, że życie nie będzie za nami tęsknić, bo jak nagle ożyjemy, to się wkurzę.
USA: Czasami się zachowujesz, jakbyś miał depresję.
Anglia: Całe moje życie, to depresja.
Rosja: Pij herbatę, towarzyszu. Pij herbatę.
Anglia: No właśnie to robię.
Dania: Tak mnie teraz naszło... To jakie my mamy romanse w Europie?
USA: Dlaczego mnie tak chamsko pomijacie?!
Dania: No dobrze, jakie mamy romanse europejskie, które mieszają się z innymi kontynentami?
Rosja: Z góry mówię, że mogę mówić w jakich okolicznościach obydwie strony się w sobie zakochały.
Francja: Genialny pomysł! No dobrze... Mamy AusHun'a.
Węgry: No mamy, mamy.
Austria: Rosja, pochwal się swoją wiedzą.
Rosja: Roderich i Erizabeta znają się od małego. Za dzieciaka dochodziło między nimi do małych sprzeczek, a nawet do bitew, ale nie wpływało to za bardzo na ich relacje. Gdzieś w połowie wieku XVII, Austria zaczął żywić silne uczucie do Węgier, ale bał jej się tego powiedzieć, więc poszedł z pomocą do Francji. Wiele się wtedy nie dowiedział. Po kilku latach marnego flirtowania, wyznał Elizie miłość i zostali parą. Później małżeństwem i jednym krajem, następnie wybuchła przez nich wojna, po niej się rozwiedli, Węgry była smutna i popadła w depresję, potem zostali znowu parą, jeszcze później była druga wojna światowa, następnie komunizm i musieli się pożegnać na długie lata i koniec. W sensie, teraz mamy czasy współczesne i znowu się wzięli ślub i są razem, koniec.
USA: Zafascynowała mnie ta historia.
Włochy Północne: jestem wzruszony.
Węgry: Tak właśnie było.
Austria: Nie zmyślamy.
Dania: Dobra, następna historia miłosna... GerIta! Moje OTP.
Hiszpania: Takie mocne 8/10.
Włochy Południowe: -8/10.
Włochy Północne: No chyba nieskończoność/10!
Niemcy: Ujdzie w tłoku.
Włochy Północne: ...
Rosja: Mam opisywać całą historię, czy zacząć od pierwszej wojny światowej?
USA: Mów wszystko, a nie się będziesz ograniczać.
Włochy Północne: No właśnie. Ta historia nie jest długa, więc możesz mówić wszystko.
Rosja: Kierowałem to pytanie do Niemiec. Mam mówić wszystko, łącze z twoją przeszłością, jako ktoś?
Niemcy: Nie, dzięki. Mówmy o rzeczach od 1914.
Włochy Północne: Czy ja o czymś nie wiem?
Rosja: Nie wiesz wielu rzeczy, towarzyszu.
Hiszpania: Dobrze wiedzieć, że Ludwik skrywa jakąś mroczną tajemnicę.
USA: Austria, potrzebujemy cię!
Austria: Mam urlop, daj mi spokój.
Niemcy: Nie ma o czym gadać, przejdźmy do opowiadania.
Rosja: Jest o czym gadać.
Niemcy: Nie ma.
Polska: Tylko nie bijcie się u mnie, bardzo proszę.
Rosja: Spokojnie, Feliksie. Wszystko zostanie rozwiązane w pokojowych warunkach.
Polska: No mam nadzieję.
Dania: No dobra, zmieńmy temat, bo się nie dogadamy. Mamy już AusHun'a i GerItę. Co dalej?
Francja: Dokończmy już naszą świętą trójcę, przez którą świat wybuchnie za dwa tygodnie. Następny jest PrusPol, moja ulubiona historia miłosna.
Rosja: Ta historia jest zbyt długa i skomplikowana. Nie chce mi się jej opowiadać.
Polska: No ej! To przecież taka ciekawa historia.
Prusy: Mają książkę od historii. Nie potrzebujmy Rosji.
USA: Pora zainwestować w książkę od historii.
Anglia: Dobrze ci to zrobi.
Hiszpania: Coś jeszcze chcecie dodać o PrusPol'u?
Monako: Czekam na zaproszenia na ślub.
Prusy: Już niedługo, spokojnie.
Polska: Czekaj, co?
Hiszpania: UHUHU, BĘDZIE SIĘ DZIAŁO.
Niemcy: Nie sądziłem, że Gilbert kiedykolwiek dojrzeje do oświadczyn.
Austria: A ja nie sądziłem, że ty kiedykolwiek dojrzejesz do rozpoczęcia z kimś związku.
USA: Uwielbiam jak ich ciśniesz.
Austria: Też to uwielbiam.
Węgry: Czy ty planujesz oświadczyć się Feliksowi?
Prusy: Jeszcze na to za wcześnie, ale może kiedyś.
Belgia: To będzie takie słodkie!
Czechy: Nie wiem czy się cieszyć czy płakać, ale będę się cieszyć. Wiedz jednak, że jak skrzywdzisz mojego brata, to cię pierdolnę w łeb i będziesz mógł zapomnieć o związku z Feliksem i ogólnej znajomości z nim.
Włochy Południowe: Dogadamy się.
Czechy: Cieszy mnie to.
Francja: Tosiek, masz konkurencję.
Czechy: Nie jestem zainteresowana Romano.
Hiszpania: Kamień z serca!
Dania: I tym oto sposobem, przechodzimy do Spamano!
Rosja: Te wszystkie historie są za długie, nie będę opowiadać.
Włochy Południowe: Nie ma jakiegoś spamano! Nigdy nie będę z tym debilem i nawet nie jestem w nim zakochany! Wybijcie sobie ten idiotyczny ship z głowy.
Włochy Północne: I po co ukrywać swoje uczucia? Byłoby ci łatwiej w życiu, gdybyś już został chłopakiem Antonia.
Włochy Południowe: Zamknij się!
USA: Właśnie się dowiedzieliśmy, że Romano kocha Tośka.
Włochy Południowe: Nie kocham go!
Niemcy: I tak wszyscy już znają prawdę.
Hiszpania: Jak słodziutko...
Dania: Okej, idziemy do kolejnego romansu. RusBel!
Białoruś: Czekałam na to od początku tej rozmowy.
Rosja: A ja chciałem tego uniknąć, ale obydwoje jesteśmy w Europie, więc to było nie do uniknięcia.
Białoruś: Żałujesz oświadczenia się mi?!
Rosja: Żałuję wielu rzeczy, ale tego akurat nie.
USA: Przechodząc już do tego romansiku... Jest okej.
Dania: Mogło być gorzej.
Francja: Bardzo mnie interesuje zdanie Ukrainy na ten temat.
Anglia: Wiesz przecież, że ona rzadko jest na grupie.
Belgia: Wielka szkoda, bo to bardzo sympatyczna dziewczyna.
Ukraina: Dziękuję za te słowa.~
Białoruś: Oh, ty żyjesz.
Ukraina: Ledwo, ale żyję.
Rosja: Ta... Więc, co sądzisz o moim związku z Natalią?
Ukraina: Już dawno pogodziłam się z faktem, że kazirodztwo u personifikacji, to norma, dlatego nie mam nic przeciwko.
Białoruś: To dobrze. Możesz już iść.
Monako: Kochana młodsza siostra.
Dania: No dobra, dajemy z kolejną parką. SuFin!
Niemcy: Ten ship jest smutny.
Włochy Północne: Dlaczego tak twierdzisz?
Niemcy: Bo Finlandia zawsze mówił, że widzi w Szwecji tylko przyjaciela i nigdy nie odwzajemni jego uczuć.
Włochy Północne: Ty też tak mówiłeś w moim temacie, więc się nie wypowiadaj teraz.
Austria: Jesteś bardzo miły dla swojego ukochanego. Podoba mi się to.
Włochy Północne: Cieszy mnie to! <3
Dania: Wróćmy już do SuFin. Niezwykle mnie cieszy, że nie ma teraz Berwalda i Tino tutaj, więc możemy o nich spokojnie plotkować.
Francja: Jak dla mnie, romanse, w których jedna strona jest taka poważna, a druga wesoła, są najlepsze, dlatego wielki plus dla tej pary.
Szwecja: Pogadajmy o innych parach. Co wy na to, żeby pogadać o DenNor?
Dania: Nie.
Szwecja: To przestań gadać o mnie i Tino.
Dania: Uh...
USA: Dobra, jedziemy dalej. Może mój najlepszy, kochany braciszek Kanada i Francja?
Hiszpania: Franada jest dobrym kandydatem na kanon.
Francja: Nie mówmy o tym. Naprawdę nie ma o czym gadać.
Prusy: Twój pamiętnik mówi co innego.
Francja: Zamknij się z łaski swojej.
Kanada: Francis mnie kocha...?
USA: Przyszła jedna ze słodszych istotek na świecie!
Monako: O której wszyscy momentami zapominają...
USA: To szczegół.
Hiszpania: Drogi Matthew, czy jak tam się zwiesz, Francja kocha się w tobie od drugiej wojny światowej i zbiera się do wyznania ci uczuć bardzo długo, ale zamiast wyznania ci tych uczuć, woli mieszać się w nie swoje romanse.
Francja: Nie kocham go!
Anglia: Przyznaj się!
USA: Wymagamy tego od ciebie!
Prusy: Świat chce, żeby Franada była kanonem!
Hiszpania: Wszyscy chcemy dostać cukrzycy!
Francja: Zapomnijcie, że to powiem.
Anglia: I tak już wszyscy znamy prawdę.
Kanada: O co chodzi?
Monako: Mój brat cię kocha, ale czasami jest bardzo nieśmiały i nie chce się przyznać. O to chodzi.
Kanada: Ah, okej...
Dania: Mógłbyś chociaż powiedzieć, czy też kochasz Francję.
Kanada: Może...
USA: Może, to pojęcie względne. Dawaj z konkretami.
Francja: Nie trzeba, naprawdę!
Rosja: Dajmy im to załatwić prywatnie. Najwyżej później się dopytamy czy już są razem.
Monako: Tak będzie najlepiej, bo inaczej się nie dogadamy. Lecimy teraz z UsUk.
Anglia: Nie zgadzam się!
USA: No dawaj, Artie. Co jest złego w tym, że chcą naszego związku?
Hiszpania: Jesteś w ogóle zakochany w Anglii?
USA: No... Może.
Kanada: Ponoć to ja mam gadać z konkretami, a ty sam nie odpowiadasz konkretnie.
USA: To nie jest takie proste!
Kanada: Czuj ten ból.
Anglia: Nawet jeśli mnie kochasz Alfred, to ja nie odwzajemniam twoich uczuć. Zresztą, jak można pokochać tak zgorzkniałą osobę jak ja?
USA: Okazuje się, że można. Dla mnie, jesteś najcudowniejszą osobą na świecie. Zasługujesz na miłość i mogę ci ją dać.
Dania: Jak słodko!
Francja: I to się nazywa miłość, kiedy potrafisz pokochać nawet największego skurwiela na całym świecie. Feliciano, mówię to również do ciebie.
Włochy Północne: Ludwik nie jest skurwielem! To znaczy, kiedyś był, ale teraz jest chyba dobry i chyba ma dobre intencje.
Hiszpania: Chyba. XD
Niemcy: Wróćmy do UsUk.
Anglia: Już powiedziałem, że nie kocham Alfreda, więc po co drążyć temat?
Szkocja: Powiedziałbym coś, ale i tak nasze relacje nie należą do najlepszych, więc się zamknę.
USA: Jezu, Szkocja, ty żyjesz.
Szkocja: Też się dziwię.
Anglia: Idź stąd i nie mieszaj się w nie swoje sprawy.
Szkocja: Jak tam chcesz. Powiem tylko, że kiedyś mówiłeś mi coś innego w temacie USA.
USA: Czyli mnie kochasz, Artie?
Anglia: Nie kocham cię.
Rosja: Jakie to smutne.
USA: Arthur, zostanę twoim Feliciano, jeśli ty będziesz moim Ludwikiem!
Francja: Najlepszy tekst na podryw jaki słyszałem.
Niemcy: Co...
Włochy Północne: Tak mnie cieszy, że ktoś chce brać z nas przykład.
Anglia: Nigdy nie zostanę nazistą lub faszystą, wybacz Alfred.
Hiszpania: Napisałeś to specjalnie...
Włochy Północne: Rozmowa o tym nie jest konieczna...
Monako: I znowu to zrobiliśmy! Ponownie przeszliśmy na temat, rodem z czasów drugiej wojny światowej! Jak tak dalej pójdzie, to będziemy ruszać brudy z starożytności, która w większości nas nie dotyczy.
Francja: Wszystko nas dotyczy, ale masz rację, nie powinnyśmy o tym gadać. Lepiej skończmy już tą rozmowę.
USA: Tak będzie najlepiej...
***
Rozdział ten ma 10406 słów. Grupa światowa jest temu winna. Znowu wyszła mi za długa ta rozmowa, ale co poradzić. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał.
Pora na wyniki konkursu na nową okładkę. Będę lecieć po kolei z okładkami i mówić ile mają głosów. Nie będę ich tutaj wstawiać, więc jeśli ktoś chce je zobaczyć, to zapraszam do rozdziału poprzedniego.
Okładka pierwsza miała 3 głosy. Okładka druga miała już tych głosów osiem. Z kolei trzecia, ostatnia, okładka miała tylko jeden głos, więc propozycja ostatnia przegrała bardzo mocno. Ogłaszam więc, że okładka druga zostaje zwycięzcą i od momentu wstawienia tego rozdziału, jest ona nową okładką Wycieczki. Dziękuję wszystkim, którzy oddali swoje głosy i nie łamać się, jeśli głosowaliście na okładkę pierwszą lub trzecią.
Swoją drogą, wiersz, który pojawił się w tym rozdziale, jest mojego autorstwa, więc jeśli macie jakieś uwagi na jego temat, coś chcecie doradzić, to wysłucham każde zdanie. Interpretujcie ten wiersz, jak tylko chcecie. Dla mnie jest tylko streszczeniem sytuacji Feliksa w poprzednim rozdziale, ale jeśli nie bierzemy pod uwagę Wycieczki, to wiersz dla mnie opowiada o osobie, która nie daje sobie rady w codzienności i postanawia się w końcu zabić.
Następnym krajem na naszej liście, to Japonia. Na pobyt u Japonii mam naprawdę wiele wydarzeń, które starczą na dłużej niż siedem dni, ale jestem pewna na 100%, że w trakcie pisania wydarzeń do Japonii, zapomnę połowy tego co miałam w głowie i będzie słabo, ale jestem dobrej myśli. Rozdział będzie oczywiście w czwartek, więc wyczekujcie.
Teraz mam takie randomowe pytanie. Czy nie uważacie, że Wycieczka robi się nudna? W sensie, ja tak nie uważam, ale jest już ten 33 rozdział i to się ciągnie i ciągnie i ciągnie i końca nie widać. Nie sądzicie, że to już nudne czy coś? Skoro to czytacie, to pewnie tak nie uważacie, ale bądźmy ze sobą szczerzy i powiedzcie co sądzicie o Wycieczce na tym etapie.
To będzie na tyle w tym rozdziale. Mam nadzieję, że wam się podobał i do zobaczenia w - chyba, ale raczej na pewno - czwartek!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro