Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[32] Upragniona zmiana

Dopóki jeszcze mam waszą uwagę, przychodzę do was z informacją, prośbą... Nie wiem jak to nazwać. Do rzeczy. Chcę zmienić okładkę Wycieczki i zrobiłam trzy proponowane okładki. Nie wiem, którą wybrać, więc przychodzę do was z pytaniem, która będzie najbardziej adekwatna i przekonująca do czytania tego opowiadania. Zanim zdecydujecie, którą wybrać, zobaczcie wszystkie. Byłabym też wdzięczna, gdyby osoby, które zazwyczaj nie komentują, teraz wyraziły swoje zdanie. 

Propozycja pierwsza. 

Propozycja druga. Osobiście, moja ulubiona, ale wasze zdanie również dla mnie wiele znaczy. 

I ostatnia propozycja, którą swoją drogą, kończyłam dzisiaj. 

Więc, to tyle z moich ofert. Piszcie, która wam się najbardziej podoba, a ja wybiorę tą, która ma najwięcej pozytywnych słów i taką, która również mi się najbardziej podoba. Nie będę już przedłużać i życzę miłego czytania! 

*** 

 *** 1226 rok *** 

          Od momentu sprowadzenia Krzyżaków do Polski, minęło już trochę czasu. Trudno było stwierdzić czy więcej jest pozytywów tej akcji, czy może więcej jest negatywów. Jedno było pewne. Feliks bawił się świetnie z nowym przyjacielem i obydwoje nie patrzyli na sytuacje swoich krajów. Byli zajęci sobą nawzajem. 

          Większość dni spędzali w swoim towarzystwie. Wszyscy wiedzieli, że personifikacją ciężej jest przywiązać się do kogoś innego, ze względu na swoje długie życie, ale Polska i Zakon Krzyżacki szybko sobie zaufali i nawet ogłosili przyjaciółmi. Niektórzy żartowali, że może powstanie z tego coś więcej, ale było jeszcze za wcześnie na ewentualny związek. Minęło dopiero kilka miesięcy od ich zapoznania. 

          Polska miał wrażenie, że za bardzo zaufał Zakonowi, ale nie przejmował się tym za bardzo. Cieszyło go, że zdobył kolejnego prawdziwego przyjaciela, na którego może liczyć. Jak na razie, Gilbert ani razu go nie zawiódł. Szedł powoli po korytarzu, chcąc zobaczyć się z Krzyżakiem. Kierował się do jego komnaty, która była blisko jego własnej. I tak większość nocy spędzali razem. 

          W trakcie swojej drogi, natknął się na jednego z pomocników obecnego władcy kraju. Jak się okazało po chwili, szedł on do niego z jakąś niezwykle ważną sprawą. Blondyn zatrzymał się niezadowolony i spojrzał na mężczyznę z wyższością. Niech wie, że mu przeszkodził w czymś poważnym. Tak poważnym, że musiał pochwalić się białowłosemu o swoim nowym znalezisku w niedalekim lesie. 

          -Stało się coś, że mi przeszkadzasz? - Spytał Polska, dalej wnikliwie patrząc na pomocnika. Ten westchnął i pomyślał jeszcze raz nad sytuacją. Miał nadzieję, że młoda personifikacja ucieszy się na wieść przyjazdu swojej przyjaciółki. Przez znajomość z Zakonem Krzyżackim, bardzo odepchnął stare relacje. 

          -Jutro przyjeżdża twoja stara przyjaciółka, Węgry. Dopiero teraz dotarł list z tą informacją. - Feliks od razu się rozpromienił, ale przeszkadzał mu fakt, że powiedziano o Erizabecie w formie damskiej. Doskonale wiedział o jej problemach z płcią, szanował ten fakt, i wymagał, żeby inni również to uszanowali.

          -Mówisz poważnie?! Tak się cieszę! Nie widziałem Elizy od tylu miesięcy i strasznie się stęskniłem. Już nie mogę się doczekać jej przyjazdu. - Zielonooki był uradowany tą informacją. Musiał czym prędzej zawiadomić o tym Zakon. Bez słowa, odszedł od mężczyzny i szybko pobiegł do sypialni przyjaciela. Bez pukanie czy jakiegokolwiek informowania o swojej obecności, Polska wszedł do komnaty Zakonu Krzyżackiego. - Gilbert, muszę powiedzieć ci coś bardzo... Co ty robisz? 

          -Dobry Panie, Feliks! Mogłeś zapukać. - Białowłosy był przerażony przyjściem blondyna. Widocznie nie wiedział co to prywatność. Wyjął ręce spod kołdry i bardziej się nią okrył. Sytuacja była wystarczająco niezręczna i nie chciał, żeby pchła oglądała go nago. Może są ze sobą blisko, ale teraz nie było odpowiedniego momentu do tego. 

          -Powiedz co właśnie robiłeś. - Polska powiedział to bardzo stanowczym tonem, co przeraziło jeszcze bardziej Zakon Krzyżacki. Niższy chłopak podszedł do łóżka i usiadł na nim, patrząc na Krzyżaka z zaangażowaniem. Oczekiwał odpowiedzi. 

          -Odkrywam różne części swojego ciała, więc tym bardziej nie powinno cię to być. 

          -Myślałem, że wystarczająco zaspokoiłem twoją ciekawość, kiedy pokazałem ci ludzkie serce i żołądek. 

          -Chodzi mi o coś, co można zobaczyć bez użycia brutalności. - Feliks przytaknął na te słowa i zaczął się zastanawiać, dlaczego Gilbert tak zainteresował się swoim ciałem i to będąc bez ubrań. Z czystego zaciekawienia, podwinął kołdrę, żeby zobaczyć czym dokładnie zajmował się albinos. - Nie patrz! To nie twój interes. 

           -W niedalekiej przyszłości, może być moim interesem, a może nawet czymś więcej. - Blondyn z chęcią by pokazał swoje przyrodzenie, ale Krzyżak dalej tkwił w przekonaniu, że pchła to dziewczyna i nie chciał psuć mu światopoglądu. Pewnego dnia, prawda i tak wyjdzie na jaw sama. Chociaż, chciał już zobaczyć minę przyjaciela, kiedy dowiaduje się o jego prawdziwej płci. 

          -Dobra, nie było tematu. W jakiej sprawie przyszedłeś? - Albinos na wszelki wypadek, przykrył się jeszcze bardziej. Widział, że zielonooki diabeł planuje wbicie mu pod kołderkę, a bardzo lubił to robić. W tym momencie, wolał tego uniknąć. 

          -Jutro przyjeżdża do nas Węgry. Nie powiedzieli mi na ile, ale ważne, że przyjeżdża. Cieszysz się? - Polska wyszczerzył się i diametralnie przybliżył do Zakonu Krzyżackiego. Sprawiło to, że poczuł się niezręcznie, ale samo wejście pchły do jego komnaty, naruszyło jego przestrzeń osobistą. 

          -Doskonale wiesz, że nie przepadam za tym typem. 

          -Nie obchodzi mnie to za bardzo. - Odpowiedział Feliks i hobbistycznie przytulił się do Gilberta. Ten nieśmiało odwzajemnił uścisk i wysilił na uśmiech, co było trudne w tej sytuacji. Tak bardzo chciał, żeby pchła sobie poszła i przynajmniej dała mu się ubrać. 

          -Mogę cię o coś prosić, Fela?  

          -Co chcesz? - Spytał blondyn i oderwał się od przyjaciela. Mimo tego, że było wcześnie i nawet na obiad jeszcze nie wołali, z wielką chęcią by poszedł spać. Najlepiej mu się zawsze zasypiało, leżąc na Krzyżaku. Nie sądził, że Zakonowi to odpowiada, ale na razie nie mówił, że przeszkadza, więc mógł to robić. 

          -Zejdź ze mnie i wyjdź z mojego pokoju. - Odpowiedział szybko Gilbert. Prośba ta, a raczej rozkaz, nie odpowiadała Feliksowi, ale musiał to zrobić czy chce, czy nie. Fuknął urażony myśląc, że jak wyjdzie na obrażonego, to Gilbert pozwoli mu z nim posiedzieć, ale to nic nie dało. Został zmuszony do opuszczenia sypialni. Dalej udając zdenerwowanego, zostawił białowłosego w spokoju i pokierował się do swojego pokoju, chcąc znaleźć sobie jakieś twórcze zajęcie. 

*** 

          Słońce już dawno zaszło i zapanowała noc. Księżyc i gwiazdy oświetlały lekko okolice i wpuszczały trochę swojego światła do jednej z komnat zamku. Nie sprawiło to jednak, że osoba tam przesiadująca czuła się pewniej. Nic nie było w stanie poprawić jego samopoczucia. Za bardzo się bał, żeby spokojnie zasnąć i spędzić tą noc. 

          Polska ponownie rozejrzał się po całym pokoju. Miał wrażenie, jakby ktoś tu był. Chciał spróbować zasnąć bez świateł, ale to było zbyt trudne. Potrzebował kogoś, przy kim mógłby oddać się snu. Niestety, obiecał sobie, że da radę sam, ale naprawdę nie umiał dalej być samotny w kompletnej ciemnicy. 

          Usiadł powoli, jakby bał się, że zbyt gwałtowny ruch sprawi, że wyląduje na podłodze, która okaże się pustką i będzie spadać do końca wieczności. Otworzył szufladę, wyjął z niej zapałki i zapalił świeczkę. Nie dała ona dużo, ale zawsze to było jakieś źródło światła. Wziął ostrożnie spodek, na którym była świeczka, i wstał z łóżka, następnie wychodząc ze swojej sypialni. 

          Korytarz był otoczony mrokiem. Co chwilę spoglądał do tyłu, chcąc upewnić się, że nikt za nie idzie jest sam. Obawiał się, że w zamku są jakieś potwory, albo osoby, z którymi miał konflikt i chcą go zabić. Nie chciał umierać. Życie było zbyt piękne, żeby kończyć je już teraz. Z każdą sekundą szedł coraz szybciej, aż w pewnym momencie biegł przerażony, o mało nie opuszczając spodka ze świeczką. 

          Stanął zdyszany przed drzwiami do sypialni Zakonu Krzyżackiego. Wiedział, że u niego może szukać ratunku. Zawsze mu pomagał, kiedy nie mógł zasnąć i miał koszmary. Na początku miał obawy, co do przeszkadzania Gilbertowi w spaniu, ale po dłuższym namyśle, postanowił wejść. Przecież robił to dla swojego dobra. Pukanie było nieopłacalne, skoro Krzyżak pewnie i tak śpi. 

          Wszedł cicho do komnaty i pokierował się do łóżka białowłosego. Będąc już przy nim, postawił świeczkę na szafce, a czerwonookiego szturchnął w ramię. Za pierwszym razem nie udało się go obudzić. Za drugim, trzecim i czwartym również, ale przy piątym razie, Zakon Krzyżacki dał oznakę życia poprzez cichy jęk. 

          -Czego chcesz? - Wyszeptał Gilbert i położył się na plecach. Doskonale wiedział dlaczego Feliks przyszedł, ale wypadało zapytać, żeby nie wyjść na chama. Na wszelki wypadek, przesunął się, robiąc pchle już miejsce na łóżku. 

          -A czego ja mogę chcieć? Znowu nie mogę zasnąć. - Odpowiedział blondyn i położył się obok albinosa, dokładnie przykrywając się kołdrą. Białowłosy długo nic nie odpowiadał, przez co zielonooki pomyślał, że ten jest zły i przeszkadza mu jego obecność. 

          -Denerwuję cię? - Spytał Polska i niepewnie wtulił się w Krzyżaka. Zakon spojrzał na niego trochę zdziwiony i bardziej odwrócił się w jego stronę. Gilbert przejechał czule dłonią po twarzy Feliksa i pocałował go w głowę, co było jednoznaczną odpowiedzią, że się nie gniewa i nie jest zły. Blondyn był zadowolony z tej odpowiedzi. 

           -Nie będę się na ciebie denerwować, bo czegoś się boisz. To oczywiste, że szukasz u kogoś pomocy i ochrony i zawsze idziesz do odpowiedniej osoby. W końcu, jestem zajebisty i zawsze ochronię cię przed niebezpieczeństwem. Właśnie dlatego tu jestem. - Obydwoje zaśmiali się i mocniej w siebie wtulili. Uwielbiali swoje towarzystwo. 

          -Dziękuję ci za wszystko. - Polska z trudem powstrzymywał się od wypuszczenia kilku łez. - Kocham cię. - Dodał po chwili i serce mu szybciej zabiło, kiedy do niego dotarło, jakie słowa powiedział. Zakon był bardzo zdziwiony tymi słowami, aż mu się w głowie zakołowało. - W sensie, tak platonicznie! - Feliks zaśmiał się nerwowo. Głupio wyszło. Gilbert również zmusił się do śmiechu i wygodniej ułożył na łóżku. 

          -Też cię kocham platonicznie. - Odpowiedział zbity z tropu. - Powinniśmy iść już spać. - Albinos zgasił świeczkę i mocniej przytulił blondyna. - Miłej nocy. - Powiedział jeszcze i odwrócił się na drugi bok. Miał wrażenie, że Polska nie miał na myśli miłości platonicznej, ale było jeszcze za wcześnie, żeby się w sobie zakochać. On sam widział w Feliksie tylko przyjaciela i sojusznika podczas bitwy, ale nikogo innego. Może za kilka lat, poczuje do niego coś więcej. 

          -Tak... Dobranoc. - Odpowiedział zmieszany blondyn i przytulił się do pleców czerwonookiego. Z nim czuł się pewniej i chciał z nim być. Sam nie wiedział co do niego czuje. Byli tylko przyjaciółmi i tak ich nazywał, ale coraz częściej i mocniej czuł do niego coś więcej. To nie mogło być miłość, bo było na to za wcześnie, ale można to uznać za zauroczenie, nieważne jak głupio to brzmi. Nawet jeśli to zauroczenie, to minie i nie ma co się przejmować. 

*** 25 sierpnia *** 

          Chiny były cudownym i malowniczym krajem. Co prawda, nie było tu idealnie, ale na pewno jest to kraj godny polecenia, a przynajmniej według Polski. Prusy i Francja uważali, że ten kraj nie ma w sobie czegoś specjalnego, chociaż byli tu dopiero pierwszy dzień. Węgry zawsze starała się znajdować pozytywy i negatywy danego miejsca, więc do Chin podchodziła na razie neutralnie. 

          Mur chiński był świetną atrakcją, którą trzeba było zwiedzić. Yao z ochotą opowiadał o historii tego muru i w jakiej sytuacji został zbudowany. Wszyscy słuchali z zaciekawieniem, oprócz Polski i Prus. Byli zajęci sobą nawzajem. Byli w końcu parą i trzeba było to wykorzystać. Zmarnowali tyle czasu, nie będąc razem, że musieli to nadrobić. 

          -Gilbert, nie pchaj mnie na ścianę. - Powiedział Feliks, kiedy Prusak po raz kolejny go popchnął, tłumacząc swoje zachowanie miłością. Nie przeszkadzało mu to, ale za którymś razem już bolało. - Możesz okazać mi miłość w inny sposób. - Dodał jeszcze po chwili. Taki bliski kontakt ze ścianą utrudniał mu myślenie nad miłą przeszłością. 

          -Próbuję cię do niej przyprzeć, ale uciekasz cały czas, pchło. - Odpowiedział Gilbert i szybko podszedł do blondyna. Udało mu się przyprzeć go do ściany, co mocno satysfakcjonowało białowłosego. 

          -Daj mi pomyśleć o tamtych czasach. Coś mnie wzięło na myślenie o naszych początkach i jak długo trzyma się moje uczucie do ciebie. 

          -Jakiekolwiek czasy masz teraz na myśli, nie myśl o nich. Masz teraźniejszość, a ona jest lepsza od przeszłości. - Polska nieśmiało przytaknął i wzdrygnął się lekko, kiedy Prusy pocałował go w policzek. Nie spodziewał się tego, ale i tak się mu spodobało. Wiedział, że teraz będzie dostawać wysyp czułości od Prusaka. Chciał tego od bardzo dawna. 

          -Akurat tamte czasy się miło wspomina. - Wyszeptał Feliks i przytulił Gilberta. Tak bardzo lubił go przytulać, że może nawet jazda konna wymiękała przy tym. Nie chciał, żeby tylko stali i przytulali się do siebie ze skupieniem. Wolał zrobić coś ambitniejszego. Zaczął trochę się miotać, co zainteresowało czerwonookiego, aż w końcu się wyrwał i zaczął swój ambitny bieg przed Prusakiem. Tak, chciał się poganiać. 

          -Ale ty jesteś dziecinny momentami. - Skomentował Prusy i sam zaczął biec za Polską. Włożył w to całe swoje siły fizyczne i nerwy, byle tylko udowodnić pchle, że jest szybszy i może ją dogonić. Nie obchodziło ich, że ludzie dziwnie patrzą i pewnie mają ich za niedorozwiniętych idiotów. Zawsze na nich dziwnie patrzyli, nawet przez sam fakt, że obydwoje są facetami i są parą, ale to nie było ważne. 

          -Może jestem dziecinny, ale ty czasami zachowujesz się jak debil. - Gilbert fuknął, słysząc te słowa. Przyśpieszył jeszcze bardziej, żeby oddać Feliksowi za te słowa. Może były całkowitą prawdą, ale nie życzył ich sobie, nawet jeśli zostały użyte w ramach głupiego żartu. Tylko chwila dzieliła go od dogonienia blondwłosego diabła. To nie będzie trudne. Polska już mógł poczuć na swoim ciele dotyk Prus. Podobało mu się to uczucie. 

          -Myślałeś, że uda ci się uciec przede mną? - Spytał Gilbert i złapał Feliksa w pasie, uniemożliwiając mu dalszy bieg. Blondyn westchnął i oficjalnie stwierdził, że przegrał tą walkę, ale sam się o nią prosił. Już wolał nie komentować dziwnego wzroku przechodzących obok ludzi. Tak, są parą i tak, są debilami umysłowymi. 

          -W głębi serca tak myślałem, ale coś mi mówiło, że twoja zajebistość mnie dogoni. - Polska zaśmiał się i wyrwał, odwracając przy tym do Prus. Wygląda na to, że atrakcja w formie gonienia siebie nawzajem, dobiegła końca. Może to i lepiej? Teraz mogą zająć się czymś ciekawszym. 

          -Zawsze cię dogonię. - Odpowiedział Gilbert i przycisnął do siebie Feliksa. Wypadałoby czymś się zająć, ale nie wiedział czym. Wszystkie pomysły wyparowały z jego głowy, jak cała świadomość, inteligencja i zajebistość, kiedy spojrzał w te słodkie, zielone oczęta pchły. Odpowiedzialność wymyślania kolejnego zajęcia, trzeba było oddać blondynowi. 

*** 

          Park, do którego poszli, był naprawdę piękny. Można było się zrelaksować i miło spędzić czas ze swoją ukochaną osobą. Było tu cicho, czysto, ładnie, więc miejsce idealne do romantycznego spaceru. Polska i Prusy szli powoli po jednej z uliczek, momentami zamieniając ze sobą kilka znaczących słów. 

          -Mam pewien pomysł. - Powiedział Feliks po dłuższej chwili milczenia. Gilbert spojrzał na niego zaciekawiony, co zachęciło blondyna do dalszego mówienia. - Możemy wyryć na drzewie swoje inicjały. Głupie, ale zawsze jakieś zajęcie. Co ty na to? 

          -Ciekawy pomysł. Możemy to zrobić, ale skąd weźmiesz coś ostrego? - Polska uśmiechnął się lekko i zachichotał. Otworzył swoją niewielką torebkę i wyjął z niej nożyk, idealny do wycięcia czegoś w drzewie. Prusy trochę się przeraził faktem, że jego chłopak nosi ze sobą takie rzeczy. Zaczął obawiać się o swoje życie. - Dlaczego nosisz ze sobą nóż? - Feliks skrzywił się, widząc zaniepokojenie Gilberta. 

          -Do niczego złego, spokojnie. - Zaczął poważnym tonem i uśmiechnął się, żeby uspokoić Prusaka. - Nosiłem go przy sobie, kiedy jeszcze miałem depresję. Wiesz, żeby się zabić, albo pociąć. Zapomniałem go wyjąć i właśnie teraz przypomniało mi się, że dalej go mam. Możemy wykorzystać go do czegoś bardziej pokojowego, jak wyrycie swoich inicjałów. Wybacz, jeśli cię zaniepokoiłem. - Blondyn schylił głowę. Poczuł się trochę głupio, ale białowłosy nie był raczej na niego zły. Nie pokazywał tego. 

         -No dobrze, rozumiem. Mam nadzieję, że teraz nie chcesz sobie robić krzywdy i naprawdę jest z tobą dobrze. - Powiedział Prusy i przejechał dłonią po twarzy Polski. - Które drzewo chcesz skrzywdzić? - Spytał jeszcze, głęboko patrząc w oczy ukochanego. Sprawiło to, że niższy chłopak trochę się zawstydził, ale nie przeszkodziło mu to w wybraniu drzewa do wyrycia inicjałów.

          -Możemy to zrobić na tamtym. - Feliks wskazał nieśmiało na jedno z większych drzew w tym parku. Było już na nim kilka inicjałów, więc ich zachowanie raczej nie będzie jakieś szokujące. Obydwoje do niego podeszli i zastanowili się nad tym, jak to ma wyglądać. Gilbert wziął nóż i zaczął bardzo starannie ryć napis na drzewie. Zajęło mu to trochę czasu i czasami Feliks docinał mu, ale nie przejął się tym. Nie brał tych słów do siebie. 

          -Skończone! - Powiedział uradowany i pokazał Polsce swoje dzieło. Ten uśmiechnął się promiennie i przytulił do Prus. - Może nie wyszło zbyt ładnie, ale jest. - Obydwoje spojrzeli na zwykłe "GB + FŁ" w sercu. Poczuli nieopisywalne ciepło i przyjemność w sobie, co poprawiło im humor. 

          -Mi się podoba. Ważne, że zrobione od serca. - Odpowiedział Feliks i jeszcze raz spojrzał na to, co stworzył Gilbert. - Wiesz, że cię kocham, prawda? 

          -Wiem o tym nie od dzisiaj i nie od wczoraj. Też cię kocham. - Powiedział białowłosy i ucałował blondyna w głowę. 

*** 

          Mówiłam ci, że wrócę. Nie odejdę, dopóki nie zrobisz tego, czego chcę. Naprawdę myślałeś, że jakieś antydepresanty i związek z jakimś debilem ci pomoże? Błagam cię. Nie sądziłam, że można być aż takim idiotą. Przyznaj, że jestem od nich wszystkich silniejsza. 

          -Czego chcesz? - Spytał cicho Polska, korzystając z tego, że Prusy jest obecnie w łazience i nie może mu teraz przeszkadzać. Nie był zadowolony z faktu, że depresja wróciła. Chociaż, to już nie była depresja, bo był zdrowy. To był jednak ten sam głos. Nie wiedział jak ma go nazwać, więc potocznie będzie dalej go nazywać depresją. 

          Zrób coś złego. Zrób coś, co rozwścieczy pozostałych. Rozluźnij się w jakiś sposób, zabaw i zrób rozpierdziel. Przecież lubisz takie rzeczy. Zwykłe podróżowanie i nowy partner, nie dadzą ci na tyle rozrywki, żeby się wyszaleć. Zrób coś z sobą i stój w miejscu. Ponoć chciałeś się zmienić, a tego niebieskiego już praktycznie w ogóle nie widać, bo się zmył. 

          -Nie będę robił czegoś ze sobą. Jest mi dobrze, tak jak jest teraz. Jestem szczęśliwy i nie potrzebuję twoich "porad". Chcesz mi tylko zaszkodzić. Nie obchodzą mnie twoje słowa. - Feliks odwrócił się na drugi bok i zatkał uszu, chcąc sprawił, że nie będzie już słyszał tego głosu. Na całe szczęście, zniknął już, ale coś mu mówiło, że jeszcze wróci i będzie utrudniać mu życie. 

*** 26 sierpnia *** 

          Zapowiadał się kolejny dzień, który najpewniej zostanie zaliczony do tych dobrych, ale jeszcze nic nie zostało przesądzone i było dopiero południe. Wszystko mogło się zdarzyć, a nie było na dzisiaj zaplonowane coś konkretnego. Będą działaś pod wpływem impulsu i chwili. Co im wpadnie do głowy, to zrobią to, byle się nie nudzić. 

          Obecnie wszyscy siedzieli w domu i myśleli nad tym, co można ze sobą zrobić. Nie mieli zbyt ambitnych pomysłów, poza zwykłym zwiedzaniem, chodzeniem po sklepach, kupowaniem pamiątek i chodzeniu do różnorakich restauracji. Zawsze to było jakieś zajęcie, ale woleli zająć się czymś ciekawszym, a kupować rzeczy, chodzić do barów i zwiedzać, to mogą u siebie w kraju. 

          Prusy wszedł do salonu, gdzie zastał Chiny. Nie znał się z nim za dobrze, ale chwilowo u niego mieszkał, więc wypadałoby chociaż raz porozmawiać. Trochę bał się rozmowy z nim, bo miał wrażenie, że Yao dalej siedzi myślami w czasach starożytności i mogą się nie zrozumieć, ale zawsze warto spróbować. Podszedł do niego niepewnie i usiadł na fotelu obok. Ten spojrzał na niego zaciekawiony. 

          -Coś się stało? - Spytał Chiny, widząc nowego towarzysza. Automatyczne przestawienie się na angielski, nie było łatwym zadaniem. Wymagało to od niego zużycia wielu nerwów i uruchomienia wydajniejszego myślenia, a podczas czytania tej książki, bardzo się wyciszył. Zdecydowanie za bardzo. 

          -Stwierdziłem, że przyjdę pogadać, bo jesteś taki samotny i ja też. Obydwoje potrzebujemy kogoś do spędzania razem czasu, więc o to jestem. - Yao przytaknął Gilbertowi i wrócił do czytania, dając mu znak, że jedyne towarzystwo jakie teraz chce, to książka. - Możemy porozmawiać? 

          -Oczywiście, że tak. Ja cię słucham i czytam książkę. O czym chcesz rozmawiać? 

          -Szczerze mówiąc, to nie wiem. Wiesz, że jestem znowu z Polską? - Czarnowłosy ponownie przytaknął, co uświadomiło albinosa w tym, że rozmówca go nie słucha i ma go bardzo gdzieś. Postanowił jednak kontynuować. Zawsze jakieś zajęcie na kilka minut. - Twoje milczenie, uznam za tak. Więc, jak możesz już wiedzieć, między mną, a Feliksem, nie układało się za dobrze. O ile na początku tej podróży było nawet znośnie, to później coś zaczęło się chrzanić. Na trochę zostaliśmy parą, potem zerwaliśmy, bo nie wiedziałem czego chcę od życia, wróciłem do domu przez swoje humorki i Feliks siedział załamany. Do teraz czuje się z tym źle, ale było minęło. Nie ma co o tym myśleć, bo robi mi się smutno. Potem chwilę było dobrze i u Rosji coś zaczęło się jebać, a u Litwy Feliks skoczył z dachu, i kiedy był w szpitalu, uderzyła we mnie świadomość, że przecież go kocham i jestem tu dla niego i powinienem być jego chłopakiem. Długo zbierałem się w sobie, żeby zacząć z nim ponownie związek, a było to spowodowane strachem, że wszystko potoczy się jak poprzednio, ale nie potoczy się tak, bo ja wiem. Zacząłem nawet planować randkę-niespodziankę i stwierdziłem, że będzie ona u Nowej Zelandii, ale nic nie mów Feliksowi! Obiecałem mu, że powiem o co chodzi, kiedy skoczy na bungee, ale na szczęście zapomniał i mu nie powiedziałem. Ogólnie, to miałem wyznać miłość Polsce już u Finlandii, ale stchórzyłem. Tak, ktoś taki zajebisty jak ja, stchórzył. Nawet najlepszym się zdarza. Wracając, jeszcze trochę Feliks musiał poczekać. Kiedy byliśmy u Szwecji, to nagle przyjechali Niemcy, Austria i Włochy i działo się. Nie będę ci mówić wszystkich dni, bo po prostu nie wszystkie są interesujące, ale jednej nocy, Polska, Włochy i Węgry poszli do klubu. Oczywiście, włączył mi się tryb przewrażliwionego chłopaka i poszedłem z braćmi szukać naszych ukochanych. No dobrze, znaleźliśmy ich i było fajnie. Potem wróciliśmy do domu, postanowiłem trochę wypić z Ludwikiem i w pewnym momencie przyszli Feliks i Feliciano. Trochę nas poniosło i poszliśmy do łóżka. Rano, to taki opierdziel od Austrii i Węgier zbieraliśmy, że do dzisiaj dziwię się, że takie słowa padły, ale mieli rację. Zjebałem z bratem. Po dłuższej rozmowie z Francją, zostałem przekonany do wyznania miłości Feliksowi. Chciałem to zrobić od dłuższego czasu, ale naprawdę się bałem. Kiedy nastał ten moment, podszedłem do niego i powiedziałem, że chcę zacząć nasz związek od nowa. Na długo nie zapomnę jego zdziwionej miny. Na początku nie był tego wszystkiego pewny, ale po krótkiej rozmowie, rozpłakał się i przytulił do mnie i o. Jesteśmy teraz parą. - Chiny przytaknął na te słowa. Naprawdę słuchał tego całego monologu i nawet go zainteresował. 

          -Gratuluję ponownego związku. Życzę wam, żeby teraz utrzymał się na wieki i powstało z niego coś więcej. - Yao uśmiechnął się i przewrócił stronę w książce. Też by chciał mieć jakiegoś partnera. Chciałby do kogoś się przytulić, pocałować, powiedzieć o swoich smutkach i zmartwieniach i mieć w tym kimś oparcie. Nawet kiedyś miał nadzieję, że taka jedna osoba będzie tym kimś, ale po pewnych wydarzeniach, stracił nadzieję na to. 

          -Dziękuję za te słowa. Mam nadzieję, że będzie tak, jak powiedziałeś. - Prusakowi zrobiło się cieplej na sercu po powiedzeniu tego. Cieszyło go, że ktoś go wysłuchał mimo, że cały czas trzymał twarz w książce. - Tobie również życzę, żebyś znalazł sobie kogoś. Tak długo żyjesz, a ani jednego partnera jeszcze nie miałeś. Może niedługo sobie kogoś znajdziesz. 

          -Niestety wątpię. Jestem skazany na wieczną samotność. Nawet w grobie nie będę miał z kim leżeć. To znaczy, personifikacje są dostosowane do tego, żeby żyć wiele tysięcy lat, no chyba, że walnie w nas asteroida lub sami się pozabijamy, więc może do mojej śmierci, znajdę sobie kogoś. Może ta osoba odwzajemni moje uczucie, ale marne są na to szanse. 

          -Nie nastawiaj się od razu negatywnie. Na pewno sobie kogoś znajdziesz. Spójrz na Tajwan! Ponoć, to naprawdę spoko dziewczyna i chyba jest tobą zainteresowana. - Yao spojrzał na Gilberta, jak na kretyna. Wiedział, że ten może nie być w temacie, ale nie sądził, że zasugeruje im związek. - Więc, nie ma szans na miłość dla was. - Dodał białowłosy, widząc minę tego drugiego. - Powiedz w kim się kochasz. Może was zeswatam. - Czarnowłosy poczuł, jak po jego ciele przejeżdża dreszcz. Nie chciał o tym mówić. 

          -Nie sądzę, żeby ta informacja była konieczna. - Odpowiedział zmieszany Chiny i postanowił w pełni oddać się czytaniu. Ta rozmowa zmierzała w bardzo niebezpiecznym kierunku. - Lepiej zajmij się swoim związkiem i życiem romantycznym, a moje zostaw w spokoju, bardzo proszę. 

          -Tylko chcę ci pomóc w uniknięciu samotnego gnicia w grobie. Doceń to. Taka pomoc rzadko się zdarza. - To był ten moment, kiedy Prusy bardzo chciał komuś pomóc. Jeszcze musiał jakoś połączyć Szwecję i Finlandię, ale to łatwe będzie. Tino i Berwald ewidentnie czują do siebie mięte, a w przypadku Chin, nawet nie wiedział kogo ma na oku. - To powiesz, kto ci się podoba? 

          -Później ci powiem. Daj mi dokończyć tą świetną książkę. - Gilbert westchnął i wstał z fotela. Pora na spędzenie trochę czasu z Feliksem, bo znowu będzie narzekać, że go ignoruje i tak naprawdę nie kocha i tylko chce jego ciała. 

*** 

          Nastał już wieczór, a nie chcieli zaliczać tego dnia do zmarnowanego na leżeniu. Musieli gdzieś wyjść, nawet jeśli to będzie podwórko Chin. Ostatecznie zdecydowali, że pojadą do Ghost Street, żeby tam spędzić trochę czasu. Prusy stwierdził, że to dobra okazja do romantycznego spędzenia czasu z Polską. Muszą to dobrze wykorzystać. 

          Miejsce to było bardzo piękne. Może były tu tylko restauracje, ale dalej było niesamowicie, a te lampiony dodawały świetnego klimatu. Wielką przyjemnością było chodzenie po tym miejscu, ale na Chinach nie robił już wrażenia. Często tu bywał i znał to miejsce na pamięć. Gdyby tylko mógł tu zabrać osobę, którą kocha. 

          Gilbert zabrał Feliksa do jednej z droższych restauracji, żeby pokazać mu, że wybrał sobie dobrego partnera, pod względem sytuacji pieniężnej i materialnej. Blondyn był z tego powody zadowolony, ale nie pogardziłby zwykłym spacerem po okolicy. Zjeść kolację w drogiej restauracji też było fajne, tak długo jak będzie to robić z kimś kogo kocha, albo chociaż lubi. 

          -Mam nadzieję, że dzisiaj nie będziesz mnie macać. - Powiedział Prusy, kiedy kelner już poszedł z ich zamówieniem. Polska zaśmiał się gardłowo i spojrzał dwuznacznie na partnera.

          -Może nie będę cię macać, ale nie uwolnisz się od moich zboczonych słów. - Gilbert nic nie odpowiedział i zaczął mocne wpatrywanie się w oczy Feliksa. Dlaczego wcześniej nie zauważył, jak piękne one są? No dobra, zauważył, ale nigdy nie przyglądał im się za bardzo i dopiero teraz odkrył, jak fajna ta czynność jest. 

          -Możesz gorzko zapłacić za te zboczone słowa, nawet jeśli są zwykłym żartem. - Białowłosy chciał wyjść na poważnego i groźnego, ale to było niemożliwe przez sam fakt, że gadają o takich rzeczach i uchodzą za dojrzałych ludzi. Po kilku minutach głupiego gadania i docinania sobie, kelner przyniósł zamówione przez nich posiłki. Postanowili zjeść w milczeniu, ewentualnie mówić sobie jakieś czułe słówka. 

          -Czy tylko mi się chce śmiać, kiedy patrzę na Francję, Węgry i Chiny, siedzących przy jednym stole? To nie byłoby jeszcze takie zabawne, gdyby nie fakt, że Erizabeta zlewa ich totalnie, pewnie pisząc z Austrią, Chiny jest taki jakiś smutny, a Francja próbuje go pocieszyć, chyba z nim flirtując. - Powiedział Polska, spoglądając w prawo. Prusy również tam spojrzał, ale nie przejął się za bardzo. Ukochany i jedzenie było ważniejsze. 

          -Nic na to nie poradzisz. Francja ma Kanadę, Węgry ma Austrię, a Chiny nie chce się pochwalić osobą, w której jest zakochany. - Feliks od razu spojrzał zaciekawiony na Gilberta. Musiał wiedzieć więcej, bo nie wytrzyma. Zbliżył się do partnera, ignorując fakt, że zaraz ubrudzi ubrania jedzeniem i pewnie rozleje wino. - Nie patrz się tak na mnie, bo ten wzrok mnie przeraża. 

          -Na to również nic nie poradzę. Powiesz mi coś więcej o samotności Chin?

          -Nie będę ci zdradzać jego tajemnic. Powiedział mi to, bo zeszliśmy na temat miłości i posiadania partnera. Nie powinienem tego w ogóle wiedzieć. - Odpowiedział białowłosy i odsunął się. Szanował prywatność Yao, tak długo, jak nie powie pchle o jego planach u Nowej Zelandii. 

          -Ale jesteś. - Powiedział wielce obrażony blondyn i wrócił do jedzenia. 

          -No jestem. - Polska fuknął i starał się unikać wzroku Prus, ale marnie mu to wychodziło. Za bardzo go do niego ciągnęło. Miał głęboką nadzieję, że jak ładnie popatrzy na Prusaka, to powie mu o co chodzi, ale niestety nie udało się. Nawet błagania nie poskutkowały pozytywnie. 

          -Gilbert... - Zaczął Feliks, na co sam Gilbert nie zareagował pozytywnie. Powiedział wyraźnie, że nie powie o co chodzi z Chinami. Pchła potrafiła być taka uparta i irytująca, ale dalej ją kochał i dobrowolnie skazywał na życie z nią. Skazał się na to już dawno temu. 

          -Czego chcesz? - Spytał albinos i chyba zabrzmiał trochę chamsko. Stwierdzał to po zmieszanej i posmutniałej twarzy zielonookiego. Raczej nie obrazi się za takie coś, bo to by było po prostu głupie. Blondyn uśmiechnął się lekko, chociaż w jego oczach dalej widniała niepewność i strach. Nie wiedział czym to jest spowodowane, ale może zaraz się dowie. 

          -Tylko nie śmiej się, bardzo proszę. 

          -Cokolwiek to będzie, nie będę się śmiał. No chyba, że to będzie naprawdę głupie i zabawne. - Polska zaśmiał się ironicznie, co nie oznaczało, że zaczyna się gniewać i zaraz pokaże swoje humorki. Po prostu, musiał jakoś odpowiedzieć. Jeszcze raz zastanowił się nad sensem pytania Prusaka o to, ale kiedy jeszcze raz spojrzał na jego talerz stwierdził, że warto, nawet jeśli wyjdzie na idiotę. 

          -No więc... Dasz mi trochę swojej porcji? - Feliks schylił głowę, rumieniąc się mocno. Dla niego, pytanie o takie rzeczy, było niezwykle zawstydzające. Pewnie zaraz Gilbert go wyśmieje, nazwie dziecinnym idiotą, a później powie pozostałym o jego głupocie. Tak, na pewno to zrobi i będzie się z tego śmiać do końca życia. 

          -Powiedz "a~". - Prusy wziął na widelec trochę ryżu i kurczaka, podmuchał, jakby właśnie karmił małe dziecko i podstawił widelec z jedzeniem prawie pod nos Polski. Ten spojrzał lekko zaskoczony i uśmiechnął się w pełni szczerze. - Otwieraj buźkę i jedz. - Dodał jeszcze Prusak widząc, że królewna patrzy tępo na widelec i nie wie co ze sobą zrobić. 

          -Naprawdę nie musisz mnie karmić. Umiem sam jeść. - Powiedział Feliks, kiedy Gilbert dalej czekał aż otworzy usta i będzie mógł tam włożyć widelec z jedzeniem. Nie lubił, gdy traktowano go jak dziecko, albo jakiegoś niedorozwiniętego idiotę, który nie umie sobie poradzić w życiu. 

          -Czasami w to wątpię. - Albinos pomyślał o momentach, w których pchła nie umiała porządnie włożyć jedzenia do ust, coś spadało mu na podłogę, rozlewał zupę, brudził się jedzeniem, jakby ta czynność wymagała brudzenia się i wiele innych sytuacji. 

          -To przestań w to wątpić i... - Prusak nie dał dokończyć zdania pchle, bo wetknął jej posiłek do ust. Nikt nie będzie mu mówić w co ma wątpić, a w co nie. Poza tym, już mu ręka drętwiała trzymając ją tak w górze i czekając, aż Polska postanowi w końcu zjeść. Takie czekanie potrafiło być męczące i bolesne. 

          -Smakuje ci? 

          -Daj jeszcze. - Oczy Feliksa rozjaśniły się, a na twarz wstąpił rumieniec. Poczuł się,  jak gdyby zjadł danie bogów, ale nic nie przebije rosołu i pierogów. Połączenie tych dwóch potraw, musi być przepyszne, a przynajmniej w jego głowie. 

          -Odwal się. Było sobie zamówić, a nie udawać, że przestawiło się na zdrową dietę. Zresztą, i tak ją już dzisiaj zaprzepaściłeś, wpieprzając czekoladę i pianki cukrowe po śniadaniu. 

          -No proszę cię! Wiem, że głupio zrobiłem mówiąc, że teraz chce jeść same zdrowe rzeczy i zamówiłem jakąś lipną sałatkę, ale zmieniłem zdanie! Ryż i kurczak też są zdrowe, więc co ci szkodzi dać mi jeszcze trochę? 

          -Szkodzi mi to, że sam się nie najem. Teraz cierp za swoją głupotę. - Blondyn fuknął wielce obrażony i oparł się o oparcie krzesła, udając bardzo złego na świat i swojego partnera. Białowłosy to zauważył i zaśmiał się cicho. Ten diabełek potrafił być taki rozkoszny i słodki, kiedy udawał złego, albo nawet był zły. Cud dla zmysłów. - Już nie udawaj takie obrażonego, Fela. 

          -Nie udaję. Poza tym, mogę robić co tylko chcę. - Polska odwrócił wzrok od Prus i robił wszystko, żeby nie patrzeć na niego, ale było to za trudne zadanie. Prusak zaśmiał się głośno, przyciągając uwagę kilku osób, ale szybko stracił ich uwagę. - I z czego się śmiejesz?! 

          -Jesteś taki śmieszny i słodki momentami! Od razu poprawiłeś mi humor. - Feliks nie był zadowolony z tej uwagi. Poczuł się bardzo mocno urażony, ale nie chciał tego już mocniej pokazywać, bo Gilbert będzie się bardziej śmiać, a nie chciał tego, kiedy śmiał się z niego. - Dlaczego zrobiłeś się taki markotny? Przecież nie powiedziałem czegoś złego. 

          -Nie lubię, jak nazywają mnie słodkim i śmiesznym. Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź? - Gilbert westchnął. Nie sądził, że taka uwaga, która w jego głowie była komplementem, może tak pchłę urazić. Feliks był taki wrażliwy na słowa o sobie. 

          -No dobrze, przepraszam. Nie powinienem mówić takich rzeczy o tobie. Mam ogromną nadzieję, że wielki lord Polska mi wybaczy. - Blondyn zaśmiał się, słysząc jak został nazwany. Trzeba przyznać, że schlebiało mu to, nawet jeśli zostało to powiedziane w formie żartu. 

          -Mogę ci wybaczyć, jeśli dasz mi jeszcze trochę swojej porcji. - Feliks uśmiechnął się przekonująco i wwiercił swój wzrok w Gilberta. Prusy zachichotał i postanowił ulec ten jeden raz dobrowolnie. Miał tylko nadzieję, że to nie skończy się na oddaniu całej porcji, ale pewnie tak będzie. 

*** 

          Chiny był zadowolony z tego co znalazł. Trochę głupio mu było to oferować, ale było to dość ciekawe zajęcie, warte uwagi i poświęcenia trochę czasu. Nieśmiało wszedł do salonu, gdzie siedzieli jego goście, oglądając telewizję. Pewnie nie rozumieli zbyt wiele z niej, ale ponoć kiedyś Węgry uczyła się chińskiego, to może coś rozumiała. 

          -Hej, mam propozycję. - Zaczął Yao i dosiadł się do pozostałych. - Moglibyśmy zagrać w grę, która jest dość popularna u mnie i kilku innych krajach Azjatyckich. Jak nie chcecie, to nie musicie w to grać. To tylko taka luźna propozycja. - Wszyscy przytaknęli i czekali, aż czarnowłosy kontynuuje swoją wypowiedź. - No więc, nazywa się pocky i chodzi w niej o to, że jedna osoba je patyczka z jednej strony, a druga osoba je z drugiej osoby. Wygrana jest, kiedy obydwie osoby zjedzą patyczka, przy tym krótko się cmokając, ale nie muszą tego robić, a przegrana, kiedy jedna osoba spasuje, albo obydwie. Co wy na to? 

          -Brzmi jak rozrywka na poziomie. - Zaśmiał się Francja i z zaciekawieniem obserwował dalszy przebieg sytuacji. - Ja z wielką chęcią w to zagram. - Chiny uśmiechnął się, słysząc zgodę Francisa i czekał na zdanie pozostałych. 

          -Możemy zagrać. - Odpowiedział Polska za siebie i od razu za Prusaka. Prusy był tym zdziwiony, ale i tak nie miał nic przeciwko. Mogli to zrobić, tak długo, jak nie będzie musiał się za to brać z Francją. Może byli ze sobą blisko, ale nie aż tak. 

          -Niech będzie, ale od razu mówię, że robiąc to z Francją, załamię się. - Wszyscy przytaknęli, poza Francisem, który poczuł się szczerze urażony. Robienie tego z nim, to największy zaszczyt na świecie! Chiny przytaknął na słowa Erizabety i usiadł na kanapie. 

          -Kto chce zacząć? - Spytał jeszcze, zanim zaczną tą ambitną zabawę, godną azjatyckich nastolatek. Goście zamilkli na chwilę, patrząc po sobie. Dużego wyboru nie ma, więc decyzja też nie powinna być ciężka. - Może wy? - Chiny wskazał na Polskę i Prusy. Nie powinno to być dla nich krępujące, skoro są parą i może już robili ciekawsze rzeczy od całowania się. 

          -Mi pasuje. - Odpowiedział Feliks i spojrzał porozumiewawczo na Gilberta. Ten zarumienił się trochę i rozejrzał po pokoju, jakby szukał w nim ratunku i pewności siebie. Yao podszedł do nich i podstawił opakowanie z pocky. Blondyn wziął jedno i włożył trochę do ust, czekając na ruch białowłosego. Wszyscy spojrzeli zaciekawieni, a Francis nawet zaczął nagrywać. Wiedział, że nikt nie będzie mieć czegoś przeciwko, więc robił to. 

          -Gilbert, zrób coś. Nie będziemy czekać wiecznie. - Powiedziała Eliza widząc, że Gilbert dalej nic nie robił i tylko patrzył. Albinos westchnął i jeszcze raz przemyślał tą sytuację. Na pewno nie będzie tak źle, jak myśli, że będzie. Aż w końcu, wziął pocky z drugiej strony i zaczął publiczne upokarzanie się. Polska był uradowany jego ruchem i z chęcią rozpoczął tą zabawę. Nie trwała ona długo i skończyła się w iście romantyczny sposób, a przynajmniej dla oglądających. Patyczek został zjedzony, Feliks i Gilbert krótko się pocałowali i koniec. 

          -Tak strasznie było? - Spytał blondyn, widząc skrzywioną twarz czerwonookiego. Zabawa była krótka, ale przednia. Zdziwiłby się, gdyby Prusakowi się nie podobało, bo on sam dobrze się bawił przez tą minutę, albo nawet krócej. 

          -Było okropnie. - Prusy zaśmiał się, ale Polsce do śmiechu nie było. - Tylko żartowałem. Nie musisz się od razu obrażać. Nawet mi się podobało. - Gilbert wyszczerzył się i przytulił się do Feliksa, co spowodowało, że jego policzki momentalnie stały się czerwone. Zarumienił się jeszcze bardziej, kiedy albinos ucałował go w czoło. Schował twarz w jego ramionach, na co pozostali się zaśmiali. 

          -No dobrze, pora na kolejną parę. - Powiedział Chiny i spojrzał na Francję i Węgry. Francis od razu był chętny do zrobienia tego, ale Erizabeta była szczerze przerażona i nie chciała tego robić, ale jak wszyscy, to wszyscy. Niechętnie wzięła pocky od Yao i włożyła do ust. Z obrzydzeniem spojrzała na Francisa i starała się unikać jego wzroku. Wychodziło to jej. Miała tylko nadzieję, że Austria nie będzie miał jej tego za złe. 

          -Oj, Roderich będzie zły. - Skomentował Prusy i dalej tłumił w sobie śmiech. Ta sytuacja była taka komiczna. - A ciekawe co powie Kanada. Przecież on się załamie, jak się dowie. Matthiew przecież na zabój zakochany w Francisie jest. A Austria będzie chciał rozwodu i może nawet urwania kontaktu. - Te słowa nie ułatwiły roboty Elizy i Francisa. Od się od siebie oderwali i przełamali pocky na pół. 

          -Zobacz co zrobiłeś, Gilbert. - Powiedział Francja, widząc smutek Węgier spowodowany jego słowami. - Teraz jest Elizie smutno i będzie na ciebie zła. - Francis przejechał dłonią po ramieniu dziewczyna, na co ta zareagowała błyskawicznie. 

          -Nie dotykaj mnie, debilu! Idź dotykać sobie Kanadę, o ile ci na to pozwoli. - Węgry wstała z kanapy i pokierowała się do swojego tymczasowego pokoju. Przynajmniej nie dzieliła go z Francją. Była w nim sama i odpowiadało jej to. Mogła się spokojnie wyciszyć, dostać chwili spokoju, a teraz tego potrzebowała. 

          -Obraziła się? - Spytał Polska, kiedy przyjaciółka wyszła już z salonu. Momentami, martwiło go jej zachowanie, ale znał ją na tyle długo, żeby wiedzieć, że kiedy Erizabeta się tak zachowuje, wszystko jest i tak dobrze. Najwyżej pójdzie szukać pocieszenia w Austrii.

 *** 27 sierpnia *** 

          Dlaczego boisz się tego zrobić? Tyle razy narzekałeś, że potrzebujesz zmiany i nagle ci się odwidziało? Nie wierzę w to. Przyznaj, że chcesz coś ze sobą zrobić, ale masz obawy wobec tego. Nie wymiguj się tym, że straciłeś do tego ochoty, bo wiem, że one dalej są. Prędzej czy później, zrobisz coś ze sobą i będzie to coś wielkiego. Już od ciebie nie wymagam, żebyś się ciął, bo to właśnie robiłeś, by się minimalnie zmienić i przy okazji zaspokoić, ale te czasy już minęły. 

          Polska robił wszystko, żeby nie słyszeć tego głosu, ale nic nie działało. Głośna muzyka, rozmowa z innymi, tańczenie niczym Feliciano, czy zwykła próba zaśnięcia, nie działały. Pozostawał bezsilny w tym temacie i sam sobie nie poradzi. Myślał, że wszystko będzie już dobrze, ale ten głos tylko czekał na odpowiedni moment, żeby zaatakować. 

          Feliks ustawił jeszcze większy dźwięk piosenki. W domu na chwilę obecną, byli tylko Prusy i Węgry, a im nie przeszkadzała głośna muzyka. Erizabeta kiedyś wspominała, że nawet taką ubóstwia. Nie wiedział jak z Gilbertem, ale skoro jeszcze do niego nie przyszedł, to raczej on też taką lubi. Muszą zrozumieć, że tylko próbuje zagłuszyć słowa głosu. 

          Doskonale wiesz, że nic ze mną nie zrobisz, a jednak dalej próbujesz. Jedyny sposób w jaki się mnie chwilowo pozbędziesz, to zrobienie czegoś ze sobą, zaszalenie, rozerwanie się tego jednego dnia, tak jak ci mówię. Chciałabym wiedzieć, dlaczego mnie nie słuchasz. Rozumiem, że możesz mi po tym wszystkim nie ufać, ale jako nieodłączna część ciebie, doskonale wiem, czego potrzebujesz. Potrafię to z ciebie wyczytać, widzę to i czuję. Teraz naprawdę chcę dla ciebie dobrze, uwierz mi. 

          -Mam ci uwierzyć, żebyś znowu zrobiła ze mnie wraka człowieka? Mam znowu popaść w depresję przez ciebie? Nie potrafię ci ufać. Nie wiem, dlaczego w ogóle miałbym to zrobić. Może jesteś nieodłączną częścią mnie, ale dałbym wszystko, żeby się ciebie pozbyć i żyć będąc wolnym od problemów, spowodowanych tobą. - Blondyn zaczął bujać się od prawej do lewej, chcąc imitować taniec. Miał głęboką nadzieję, że jak będzie ignorować głos, to odejdzie, przynajmniej na kilka godzin. 

          Feliks, i tak nie uda ci się mnie pozbyć, więc po co dalej się łudzić? Okłamujesz samego siebie myśląc, że dasz radę żyć beze mnie. No dobrze, może dasz radę, ale życie będzie utrudnione. Nie ma czegoś takiego, jak bezproblemowe i szczęśliwe życie, bo zawsze są jakieś problemy, tragedie i smutki. Każdy ma taki głosik w głowie, który podpowiada im złe rzeczy, powoduje nieszczęście w ich życiu i jest odpowiedzialny za całe zło. Niektóre głosy po prostu siedzą cicho i robią swoje. 

          Polska westchnął i wyłączył muzykę stwierdzając, że już bolą go uszy. Nie mógł dalej wytrzymać, a wygląda na to, że głos szybko nie odejdzie, nawet na moment. Rzucił się na łóżko, zanurzył twarz w poduszce i oddał się rozmyślaniu. Potrzebował takiego melancholijnego rozmyślania nad swoją egzystencją i ogólnie o świecie. 

          -Feliks, idziemy na spacer. Węgry stwierdziła, że przechodzić kryzys egzystencjalny i potrzebujesz przewietrzyć umysł. - Powiedział Prusy, nagle wchodząc do pokoju. Polska spojrzał na niego niezadowolony i nic nie powiedział. Może faktycznie spacer mu się przyda, szczególnie jeśli będzie w dobrym towarzystwie. 

*** 

          Changpu River było bardzo ładnym miejscem, w którym można było się wyciszyć i zrelaksować. Polska z przyjemnością obserwował widoki jakie tu były i wyobrażał sobie różne rzeczy. Ścisnął mocniej dłoń Prus, jakby bał się, że ten odejdzie i go zostawi. Bardzo tego nie chciał i miał nadzieję, że taka rzecz nie nadejdzie kiedykolwiek. Nie chciał być sam, szczególnie kiedy głos wrócił. 

          Miał potrzebę powiedzenia komuś o tym, ale obawiał się, że znowu wyślą go do psychiatryka, a bardzo tego nie chciał. Nie miał miłych wspomnień z tym miejscem i na samą myśl o nich, robiło mu się smutno i zaczynała boleć go głowa. Musiał jednak powiedzieć o tym, bo nie wytrzyma. Miał wrażenie, że jeśli o tym nie powie, to wszystko skończy się jak poprzednio. Problem będzie się nasilał i naprawdę będzie musiał się znowu leczyć. 

          -Gilbert, muszę ci coś powiedzieć. - Zaczął nieśmiało Polska i jeszcze mocniej ścisnął dłoń partnera. Prusy zainteresował się sprawą, tym bardziej, że pchła wyglądała na smutną i przybitą. Coś mu mówiło, że ma to związek z jego dzisiejszym zachowaniem, a od rana zachowywał się dziwnie i podejrzanie. 

          -Co się dzieje? Martwisz mnie. 

          -To raczej nic złego, chociaż nie wiem. Sam to ocenisz. Mam nadzieję, że nie uznasz, że znowu jest ze mną źle i potrzebuję natychmiastowego leczenia. Ja nie chcę wracać do szpitala. - Ostatnie zdanie zostało wypowiedziane ledwo, przez łzy. Serce Feliksa momentalnie zaczęło szybciej bić, a na jego ciało wstąpiły dreszcze. Kiedy przypominał sobie tamte czasy, zawsze tak reagował. 

          -Nie wyglądasz najlepiej. Powinniśmy usiąść. - Powiedział Gilbert, widząc zły stan ukochanego i pociągnął go do jednej z bliższych ławek. Chwilę siedzieli w milczeniu. Białowłosemu zależało na tym, żeby blondyn najpierw się uspokoił, zanim zacznie mówić. Spokój w takich sytuacjach był najważniejszy. 

          -Ten głos... - Zaczął cicho Polska, jakby bał się, że ktoś ich usłyszy. Nie chciał, żeby ten głos ich słyszał, chociaż mógł być tuż obok nich. - On wrócił. - Dodał już pewniej i wyraźniej, nie wiedząc czemu, patrząc się przed siebie, jak gdyby tam kogoś zobaczył. Kogoś, kto mógłby mu zaszkodzić. - Mówi mi, żebym zrobił coś ze sobą, żebym się zmienił i zaszalał. Wiem, że chce mi zaszkodzić i chcę uniknąć problemów, ale wiem, że długo już tak nie wytrzymam. - Feliks spojrzał załzawionymi oczami na Prusaka, który również na niego patrzył, ale jego oczy były przepełnione zmartwieniem i strachem dotyczącym przyszłości. 

          -Jak często ten głos ci coś mówi? - Gilbert chciał jakoś pociągnąć temat, ale nie wiedział jak. Pozostawało mu zadać takie podstawowe pytania, żeby pokazać, że się martwi, a strasznie się martwił i obawiał o przyszłość jego i Feliksa. Wszystko miało być dobrze, a dalej się psuło. 

          -Jeden raz, góra dwa. Jeszcze nie jest tak źle, ale pewnie niedługo się nasili. Nie mogę już dłużej wytrzymać i za chwilę mogę już ulec, a nie chcę. Potrzebuję czyjejś pomocy, a najlepiej twojej. Wiem, że ty najlepiej mi pomagasz i masz najlepszy wpływ na mnie, co nie oznacza, że Węgry i Francja są bezużyteczni, bo nie są i również im wiele zawdzięczam, ale to tobie najbardziej ufam w kwestii swojego dobra. 

          -Myślałem, że ten głos zniknie wraz z leczeniem psychiatrycznym i antydepresantami. Obawiam się, że leczenie jest konieczne. - Blondyn spojrzał przerażony na partnera i odruchowo się od niego odsunął. Poczuł, jakby czerwonooki był przeciwko niemu. - Przynajmniej jedna wizyta, żeby sprawdzić twój stan psychiczny. - Dodał Prusy, widząc strach Polski. Dlaczego on nie rozumiał, że to wszystko było dla jego dobra? 

          -Doskonale wiesz, że nienawidzę takich miejsc! One nie poprawiają mojej sytuacji, a tylko ją pogorszają. Dam sobie sam radę, ewentualnie z twoją pomocą i pozostałych. Ci wszyscy psychologie, terapeuci, czy psychiatrzy są niczym w porównaniu do prawdziwej i szczerej pomocy, którą mogę dostać od ciebie. Szukam wsparcia w tobie, a nie nich. Poradzimy sobie sami i dobrze o tym wiesz. 

          -A jeśli ci się znowu pogorszy? Leczenie depresji nie jest takie łatwe i może wracać, nawet po długim i ambitnym leczeniu. Może teraz nie dzieje się coś, co mogłoby cię załamywać, smucić i doprowadzać do braku chęci do życia, ale depresja wraca i to jest ten głos. Teraz przekonuje cię do złych rzeczy, żeby cię zniszczyć. Taki jest cel tej choroby. Zrozum, że chcę, żebyś poszedł do specjalisty, bo się martwię. Ja specjalistą nie jestem i nawet nie chcę za takiego uchodzić. Ja to robię i mówię z troski. - Gilbert spojrzał jeszcze bardziej zaniepokojony na Feliksa. Ten tylko na niego patrzył, ale nic nie mówił. Widocznie, to koniec tej rozmowy. 

          -Może kiedyś się ciebie posłucham. - Powiedział cicho blondyn i schylił głowę. Nie miał ochoty na dalszą konwersację, a przynajmniej na ten temat. Musieli go czym prędzej zmienić, ale obydwoje nie wiedzieli na jaki. Nagle Prusy wpadł na świetny pomysł, a przynajmniej był świetny według niego. Polska zawsze lubił, kiedy go łaskotano. Może na początku tego nie pokazywał, ale potem śmiał się jak opętany i chciał więcej. 

          Gilbert przybliżył się do Feliksa i początkowo pocałował go w policzek, żeby uśpić jego czujność. Następnie zjechał na szyję, co mocno zirytowało blondyna, ale po chwili, nawet sprawiało przyjemność. Wolał jednak, żeby takie rzeczy nie działy się w miejscu publicznym. Aż w pewnym momencie, poczuł niewyobrażalne łaskotanie na biodrach i okolicach brzucha. Spojrzał na Prusaka morderczym wzrokiem i szybko go odepchnął od siebie. 

         -Nie pozwalaj sobie! Doskonale wiesz, że nie lubię takich rzeczy, a tym bardziej w miejscu publicznym. - Powiedział blondyn i wstał z ławki, chcąc odejść od białowłosego. Widział po nim, że to nie koniec tej zabawy. Planował coś więcej i naprawdę obawiał się o co chodzi. 

          -Przecież lubisz, kiedy cię łaskoczę. - Odpowiedział albinos i podszedł do zielonookiego, chcąc kontynuować jedną ze swoich ulubionych czynności. - Nie udawaj już takiego niedostępnego i pozwól na okazanie sobie czułości. 

          -Pozwalam na okazywanie sobie czułości, ale łaskotanie do nich nie należy. I nie udaje niedostępnego. - Polska odwrócił się i poszedł trochę przed siebie. Po chwili, usłyszał cichy śmiech Prusaka, który oznaczał, że za chwilę będzie jeszcze gorzej. Ten poszedł za nim, a po chwili szli obok siebie. Prusy objął pchłę i przycisnął do siebie. Akurat to nie przeszkadzało Feliksowi, a wręcz cieszyło. Tak mogli ze sobą spędzać czas. 

          -Dlaczego się nie odzywasz? Obraziłeś się, bo chciałem ci poprawić humor? - Feliks schylił głowę. Nie wiedział czemu, ale uderzyło w niego ogromne poczucie winy. Gilbert tylko chciał dobrze, a on zachował się, jakby robiono mu ogromną krzywdę. Był przewrażliwiony i za bardzo brał do siebie różne rzeczy. - Hej, nie musisz płakać. Co znowu się stało? - Białowłosy przytulił blondyna, który na dobre się rozpłakał. Nie wiedział czym to jest spowodowane. Może za chwile pchła mu powie. 

          -Wiem, że momentami zachowuje się chamsko i możesz mieć wrażenie, że jednak cię nie kocham i tobą gardzę, ale tak nie jest. Po prostu nie umiem normalnie zareagować i powiedzieć, że coś mi nie pasuje. Od razu się obrażam i odchodzę, a nie powinno tak być. Rozumiem, jeśli ci to przeszkadza i skutecznie obniża twoją sympatię do mnie. Ja sam tego nie lubię, ale inaczej nie umiem. Możesz być na zły za to. - Prusy nie do końca rozumiał słowa Polski. Za co on miał być zły? Jeszcze mocniej objął ukochanego i pogłaskał po głowie, zanurzając palce w jego blond włosach. 

          -Przecież nic złego nie zrobiłeś. Pokazałeś tylko, że coś ci nie odpowiada i przekazałeś to w bardziej dosadny sposób. Rozumiem, że coś ci się nie podoba i akceptuje to. Będę starał się nie naruszać twojej strefy komfortu. - Odpowiedział Gilbert, na co Feliks się uśmiechnął. Może faktycznie nie ma czym się przejmować. 

          -Jeśli chcesz, to możesz trochę mi podokuczać. - Powiedział po chwili blondyn i wytarł ślady łez dłonią. Albinos zaśmiał się głośno i puknął partnera w głowę. - Nie o takie dokuczanie mi chodziło. - Dodał jeszcze chłopak, udając wielce obrażonego, ale nie udało mu się to, bo sam zaczął się bardzo głośno śmiać. 

          Prusy nie okazywał Polsce litości w tej sprawie. Tak długo, jak pchła nie będzie krzyczeć, że coś jej nie pasuje, to jest dobrze i tego się trzymał. Nawet mu powiedział, że gdy coś przestanie pasować jego osobie, to ma mówić. Na całe szczęście, nie było tu kogoś innego poza nimi. Czasami przechodziły obok jakieś osoby, ale nie poświęcały im zbyt wiele uwagi, co ich niezmiernie cieszyło. 

          Feliks biegł po jednej z okolicznych dróg, aż w pewnym momencie wbiegł na most. Zatrzymał się, żeby złapać trochę powietrza. Ucieczka przed Gilbertem była niezwykle męcząca, ale satysfakcjonująca. Oddalił się od niego na tyle daleko, że mógł zrobić sobie małą przerwę. Niestety, chociaż zależy dla kogo, Prusak okazał się również biec szybko i w przeciągu niecałych dwóch minut, złapał pchłę, która nie spodziewała się tego ataku. 

          -Gilbert?! Przecież przed chwilą ciebie nie było. - Powiedział blondyn, ledwo oddychając z wystraszenia. Prawie zszedł na zawał, przez tego debila, ale był w stanie mu to wybaczyć.

          -To było przed chwilą, a teraz jest coś innego. Przecież wiesz, że ja cię zawsze dogonię i znajdę, nieważne jak daleko uciekniesz i jaka będzie sytuacja. - Zielonooki przytaknął i zaczerwienił się. Miał wrażenie, że już gdzieś i kiedyś te słowa słyszał, ale nie wiedział gdzie i kiedy. Nie potrafił teraz sobie tego przypomnieć. Na pewno te słowa powiedział również Prusy, ale w jakiej sytuacji. 

          -Masz rację... Dlaczego mam wrażenie, że już kiedyś mówiłeś mi takie coś? - Prusy zamyślił się na chwilą, próbując przypomnieć sobie okoliczność, w której mógłby mówić takie coś Polsce. Nie umiał jednak przypomnieć sobie o tej sytuacji. Nie był pewny czy w ogóle kiedykolwiek miała miejsce. Feliks mógł sobie coś ubzdurać i tyle. 

          -Nie pamiętam czegoś takiego. Może coś ci się wydaje. 

          -Nie wydaje mi się. Naprawdę mam wrażenie, jakbyś kiedyś mi coś takiego mówił. - W oczach blondyna można było dostrzec iskierki nadziei. Kiedy pchła zaczynała w coś mocno wierzyć, to zostawała przy tym i nic, ani nikt, nie potrafiło przekonać go do innego zdania. 

          -Może kiedyś ci się przypomni. - Powiedział Prusak i ucałował ukochanego w czoło. Polska westchnął i w myślach przyznał Prusom rację. Pewnie sobie przypomni i będzie to w najmniej oczekiwanym momencie. 

*** 28 sierpnia *** 

          Był to kolejny dzień, który pewnie nie będzie różnić się od pozostałych. W końcu, co takiego mogło się dzisiaj wydarzyć? I tak nie mieli zaplanowanych zbyt ambitnych rzeczy i pewnie przesiedzą cały wolny czas w domu. Chcieli jednak zrobić coś pożytecznego, co mogłoby dodać im rozrywki i chęci do działania. 

          Polska i Węgry wpadli na świetny, według nich, pomysł. Nie zbyt interesujący i znając życie, tylko oni go wykonają, ale zawsze to będzie jakieś zajęcie, nawet jeśli będzie trwać pięć minut. Ich planem było zwykłe, domowe karaoke do podkładów muzycznych z Internetu. Uważali, że to miły sposób na spędzenie ze sobą czasu, a może też ktoś podszkoli się w śpiewaniu. Francji by się przydało. 

          Chiny nie był zainteresowany tym pomysłem i wolał wziąć się za robienie obiadu. Zawsze stawiał jedzenie na pierwszym miejscu i teraz nie było inaczej. Stwierdził, że z wielką chęcią by pośpiewał, ale zrobienie posiłku jest ważniejsze, bo skądś trzeba mieć siły do tego śpiewania. Feliks i Erizabeta nie przejęli się za bardzo jego odmową. 

          Francja powiedział, że bardzo chętnie, ale najpierw musi dokończyć książkę, a jej fabuła bardzo mocno go wciągnęła. Eliza cieszyła się z tej odmowy. Feliks w sumie też. Prusy był bardzo przerażony, kiedy zaproponowano mu wspólne śpiewanie. Bez większego namysłu, odmówił i ewakuował się z miejsca zdarzenia. Nie był pewny swoich umiejętności śpiewackich i wolał nie narażać pozostałych. Chociaż, kilka razy mu powiedziano, że jak się postara, to ładnie śpiewa, ale nie wierzył w te słowa. 

          I tym oto sposobem, Polska i Węgry musieli śpiewać sami. Do głowy nawet wleciał im plan zadzwonienia do Włoch i zaproponowania mu śpiewania z nimi, ale szybko stwierdzili, że to głupi pomysł, który jest niewarty realizacji. Poza tym, Feliciano może być zajęty, chociaż czym takim on może się zajmować? W większości, robieniem różnych włoskich dań, wkurzaniem brata, zarywaniem do Niemiec i spaniem. 

          Obydwoje usiedli na łóżku w pokoju, który był przydzielony Węgry. W tymczasowym pokoju Polski, siedział Prusy i nie chcieli mu przeszkadzać i pokazywać, że oni śpiewają jak jakieś anioły, a on tylko ładnie śpiewa swój hymn. Pewne jednak było, że Gilbert będzie słyszeć ich śpiew, bo obydwa pokoje były obok siebie. 

          Wybieranie piosenki trochę zajęło. Oczywiście, musiała być po angielsku mimo, że Feliks doskonale znał węgierski, a Erizabeta doskonale znała polski. Po wielu minutach męczenia się z tym wyborem, w pokoju rozbrzmiała jedna z ich wspólnych ulubionych piosenek. Włochy też ją bardzo lubił i wielka szkoda, że już wrócił do domu. 

          Prusy chciał spokojnie oddać się rozmyślaniu o życiu. Ogarnęła go melancholia i oddawanie się przeszłości. Lubił sobie myśleć o tym, jak to kiedyś było lepiej i przyjemniej. Wiedział, że to typowe myślenie starego człowieka, który twierdził, że dzisiejszy świat jest do dupy i za komuny, to chociaż porządek był, a nie było wtedy porządku. Dzisiaj też było w porządku, ale średniowiecze wydawało się lepsze i milsze dla wspomnień. 

          Zamknął oczy i miał przed sobą te wszystkie dni z tamtych czasów. Lepsze momenty, jak i te gorsze. Zawsze starał się myśleć o tych dobrych rzeczach, ale różnie to wychodziło. Zawsze unikał negatywnych wspomnień, ale jak na złość, myślał o nich i tylko się dołował. Kiedy już miał w głowie jeden z lepszych momentów z Polską i uśmiechał się jak wariat, usłyszał zdecydowanie za głośną muzykę metalową i śpiew dwóch idiotów, którzy myślą, że umieją śpiewać.

          No dobra, Feliks i Erizabeta umieli bardzo ładnie śpiewać, ale teraz coś się popsuło i ich "śpiew" był nie do zniesienia. Szczególnie, kiedy chciało się pomyśleć o życiu i swojej wspaniałej przeszłości. Miał głęboką nadzieję, że królewny zaraz przestaną, ale to się nie stało. Z minuty na minutę, było coraz gorzej i głośniej, albo tylko mu się wydawało i był przewrażliwiony. 

          Nie mógł już wytrzymać, więc wstał z łóżka, wyszedł ze swojego pokoju i pokierował się do księżniczek, żeby poprosić je o przestanie, albo chociaż minimalne wyciszenie się. Szedł po korytarzu i wszedł do sypialni Elizy. Spiorunował wzrokiem dwie panienki, które również na niego spojrzały. Dziewczyna pośpiesznie wyłączyła muzykę i uśmiechnęła się nerwowo do albinosa. 

          -Coś się stało? - Spytał Feliks z uśmiechem niewinnego dziecka. Erizabeta postanowiła do tego dołączyć i o ile wcześniej uśmiechała się dość ironicznie i z pogardą do Gilberta, to teraz również przybrała uśmiech niewinnej i słodkiej istotki. Austria pewnie by zszedł z tego świata, gdyby zobaczył jak jego ukochana uroczo wygląda w tym momencie. 

          -Muzyka i wasz się śpiew się stał. Zawsze lubiłem słuchać jak śpiewacie, a kiedy dochodził do tego jeszcze Feliciano, to byłem wniebowzięty, ale teraz nie da się tego słuchać. Poza tym, chcę oddać się wspomnieniom i smutkom, że tamte cudne dni już nie wrócą. Co nie oznacza, że dzisiejsze są do niczego, bo też są super. - Gilbert spojrzał z uśmiechem na Feliksa, powodując u niego rumieńca. Długo to nie trwało i szybko znowu przybrał obrażony wyraz twarzy. 

          -Przecież dobrze śpiewamy, czego chcesz? Sam lepiej tego nie robisz, a się czepiasz. - Powiedziała Węgry i już chciała włączać ponownie muzykę, ale Polska ją powstrzymał, dalej patrząc na Prusaka. - Feliks, nie zwracajmy uwagi na debilów tego świata. Wiem, że go kochasz, ale nie warto teraz marnować na niego czasu. 

          -Jak taki jesteś mądry, to sam zaśpiewaj. - Rzekł Feliks bardzo poważnym tonem i jeszcze poważniej patrzył na Gilberta. - Skoro wątpisz w moje umiejętności śpiewackie, to pewnie jesteś w tym lepszy, a słyszałem jak śpiewasz i stwierdzam, że śpiewasz jak pięcioletnie dziecko, które popisuje się przed znajomymi w przedszkolu. 

          -Mocne słowa, jak na ciebie, pchełko. Włączcie mi jakąś piosenkę, a pokażę wam, że jestem w tym temacie profesjonalistą! Zresztą, we wszystkim jestem profesjonalistą. - Białowłosy zaśmiał się i usiadł pomiędzy blondynem i brązowowłosą. - Wybierajcie jakąś piosenkę. - Węgry zaśmiała się gardłowo. Już wiedziała co wybrać Prusakowi, niech cierpi. Wpisała w wyszukiwarce jakąś wielce romantyczną, niemiecką piosenkę. 

          -Proszę bardzo, śpiewaj. - Dziewczyna podała Prusakowi telefon z włączoną już muzyką. Polsce chciał się śmiać z wyboru przyjaciółki. Z kolei Prusy, mu chciało się płakać. Lubił tą piosenkę, ale śpiewanie jej było koszmarem. I nie wiedział też, gdzie Erizabeta widzi w niej coś romantycznego, ale niech jej będzie. 

          Piosenka trwała cztery minuty, więc nie tak najgorzej. Przynajmniej była w języku, który dobrze znał, więc nie będzie męczyć się z czymś, czego nie zna i uszy jego towarzyszy nie będą krwawić, a przynajmniej miał taką nadzieję. Tekst zaczął lecieć, a on śpiewać bardzo zawstydzony. Wolał to robić będąc samemu. Co prawda, towarzystwo Feliksa nie było takie złe, ale Eliza już zaczynała się z niego śmiać. 

          Mam nadzieję, że dobrze się bawisz, ale możesz bawić się jeszcze lepiej, jeśli w końcu coś ze sobą zrobisz. Pamiętaj, że mnie nie pozbędziesz się na zawsze. Mogę tylko na chwilę zniknąć i dać ci chwilowy spokój, a osiągniesz to poprzez zrobienie tego, czego chcę. Chcę, żebyś coś ze sobą zrobił. Zmienił coś, zaszalał. Wyszedł z tej bańki i zaznał życia, nawet na te kilka godzin. Inaczej nie uda ci się tego osiągnąć. 

          Polska skrzywił się, kiedy usłyszał ten głos. Musiał wrócić w momencie, w którym naprawdę poczuł się dobrze. Postanowił to zignorować, ale wiedział, że to będzie trudne i wręcz niewykonalne zadanie. Może Prusy miał rację i powinien iść zobaczyć swój stan psychiczny u lekarza. Ale nie chciał tego robić, przez wspomnienia jakie miał. 

          Wiem, że myślisz o odwiedzeniu lekarza, ale przecież ci powiedziałam, że nie pozbędziesz się mnie. Czego nie rozumiesz w tych słowach? Mówię niewyraźnie, czy zaczynasz skutecznie mnie ignorować? Jeśli to pierwsze, to przepraszam i będę mówić głośniej. Jeśli to drugie, to czuję się obrażona. 

          Feliks spojrzał na Gilberta i Elizę, szukając w nich jakiegoś ratunku. Może zabiło mu szybciej serce i poczuł ciepło w środku siebie, ale głos dalej tkwił w nim i nie mógł nic z tym zrobić. A co jeżeli naprawdę będzie musiał żyć na zawsze z tym czymś? Chciał zaznać spokoju i nie męczyć się tak bardzo, jak kiedyś, ale widocznie szczęście nie jest mu dane. Postanowił wsłuchać się w śpiew ukochanego, który okazał się naprawdę piękny. 

          Nie powstrzymuj się przed zabawą, rozrywką i przyjemnością. Jesteś panem swojego losu i życia, a ja jestem tylko doradcą życiowym, który ci pomaga. Powinieneś brać moje zdanie i propozycje pod uwagę. Nie przestanę, dopóki mi nie ulegniesz w tej sprawie. Zrozum, że chcę dobrze. Nawet jeśli mi nie wierzyć po wcześniejszych wydarzeniach, teraz jestem lepszą osobą! Każdy się zmienia. 

          -Feliks, wszystko w porządku? - Spytał Prusy, kiedy skończył śpiewać. Węgry dalej była zaskoczona jego umiejętnościami śpiewackimi, ale nie powie tego na głos, bo jej duma i honor ucierpią. - Nie wyglądasz najlepiej i masz dziwną minę. 

           -Wszystko jest dobrze. Po prostu się zamyśliłem. Naprawdę pięknie śpiewasz, jestem pod wrażeniem. - Polska uśmiechnął się i wtulił w Prusaka, co go cieszyło, ale dalej miał wątpliwości, co do słów partnera. Wydawały się takie nierealne i sztuczne. Zostały użyte tylko po to, żeby go nie martwić i uśpić jego czujność. Węgry również zaczęła się niepokoić. Musiała czym prędzej porozmawiać z przyjacielem, ale później. Kiedy będzie spokojniej. 

           Nawet gdybyś mógł się mnie pozbyć, to nie ukrywaniem mojego istnienia. Ukrywanie swoich problemów, to najgorsze co można zrobić. Chcesz się poczuć lepiej, czy jeszcze gorzej? Mówisz jedno, a robisz drugie. Zdecyduj się, bo okłamywaniem samego siebie innych, nic nie zdziałasz. I mówię to ja, osoba, której ponoć nie ufasz. 

          -Na pewno wszystko dobrze? - Spytała jeszcze Erizabeta i spojrzała dokładniej w oczy przyjaciela. Było w nich widać kłamstwo i strach. Feliks musiał kłamać. Nie rozumiała tylko dlaczego to robi. Dalej nie zrozumiał, że chcą mu pomóc i muszą wiedzieć o jego stanie, żeby to zrobić? 

          -Później wam powiem, co się dzieje. Teraz nie ma co się martwić. - Blondyn uśmiechnął się na tyle mocno, że pozostali postanowili zgodzić się na pogadanie o tym później. Zielonooki wstał z łóżka i bez słowa wyszedł z pokoju. Potrzebował trochę spokoju i samotności. Czyjekolwiek towarzystwo było teraz bezskuteczne. Może jak ulegnie jeszcze ten jeden raz głosu, to nic złego się nie stanie. 

          -Trzeba go przycisnąć, bo znowu może dojść do tragedii, a tego nie chcemy. - Powiedziała Węgry, na co Prusy przytaknął. Obydwoje nie chcieli, żeby Polsce znowu działa się krzywda. Woleli tego uniknąć, bo w końcu miało być dobrze. 

          -Pogadam z nim jeszcze później. Niech teraz odpocznie, pozbiera myśli i poukłada je sobie. Widać, że poczuł się gorzej i nie powinniśmy go tak szybko nachodzić z pytaniami co się stało. - Gilbert wstał i również wyszedł z pokoju, żeby pogadać z Francją. Poczuł potrzebę porozmawiania z nim, a Feliksowi i tak trzeba dać trochę czasu na ogarnięcie się. 

*** 

           Polska wszedł szybko do salonu z tatuażami. Miał już w organizmie kilka promili alkoholu i nie myślał logicznie i trzeźwo. Musiał w końcu zmienić coś w sobie. Tak, uległ depresji. Na początku, gardził sobą przez tą decyzję. Obiecał sobie, że da radę i będzie czuć się ze sobą dobrze, tak jak jest teraz, ale po wypiciu odpowiedniej ilości alkoholu stwierdził, że ma prawo robić co ze sobą tylko chce i głos ma rację. Nie powinien się ograniczać. Musi coś w sobie zmienić i zaszaleć. Znaleźć prawdziwego siebie. 

          Już wiedział jaki tatuaż sobie zrobić. Ustalił to jeszcze będąc trzeźwym, chociaż ten pomysł można zaliczyć do pomysłów pijanego człowieka. Postanowił jeszcze bardziej podkreślić swoją miłość do Prus i wytatuować sobie pierwszą literę jego imienia. Ten pomysł był genialny i warty zrealizowania. Na całe szczęście, znalazł studio tatuażu, które przyjmowało klientów bez wcześniejszego zawiadomienia o wizycie. I jeszcze było otwarte 24/7! 

          Nie było kolejki, co go bardzo cieszyło. Czekał aż przyjdzie jakiś tatuażysta. Podeszła do niego jakaś kobieta, która widząc jego dość europejską urodę, od razu przestawiła się na angielski. Feliks starał się brzmieć na jak najbardziej trzeźwego, bo nawet na drzwiach studia było nawet napisane, że pijanych nie przyjmują. Miał nadzieję, że nie brzmiał też za bardzo na pijanego. 

          Szybko powiedział jakiego tatuażu oczekuje, usiadł na krześle i psychicznie przygotował się na to, co za chwilę się stanie. Raczej nie będą na niego zły za to co właśnie zrobi. To była jego osobista decyzja i nic im do tego. Potem jeszcze pójdzie przefarbować sobie włosy i będzie zadowolony z życia. Przynajmniej głos da mu spokój. 

*** 

          Węgry weszła spanikowana do salonu, gdzie siedzieli Prusy, Francja i Chiny. Polski nie było w domu, a nie informował jej o swoim wyjściu. W głowie miała najgorszy scenariusz, a biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie, mogło coś złego mu wpaść do głowy. Miała ogromną nadzieję, że Feliks po prostu poszedł się przewietrzyć, a nie skończyć swoje życie. 

          -Feliks mówił wam, że wychodzi z domu? - Spytała Erizabeta i usiadła na fotelu. Wszyscy na nią spojrzeli zaciekawieni i zmartwieni jej zachowaniem. Wyglądała na naprawdę przerażoną i musiała wiedzieć co się dzieje z jej najdroższym przyjacielem. 

          -Mi mówił, że wychodzi na miasto i nie wie, kiedy wróci. - Odpowiedział Francis i wziął kolejny łyk wina. Tak nagle go naszła ochota na dobre, francuskie wino i chiny na szczęście je miał. Ten facet miał wszystko. Eliza westchnęła z ulgą i oparła się o oparcie fotela. Liczyła na to, że Polska wyszedł z domu z dobrymi intencjami. 

          -Mówił ci dlaczego wychodzi, w jakiej sprawie i gdzie? 

          -Mówił tylko, że wychodzi i nie wie, kiedy wróci. Nie musisz się tak przejmować. - Odpowiedział wyraźnie zirytowany blondyn i wrócił do oglądania jednego z niewielu kanałów po angielsku. Prusy obawiał się tego, co robi Polska, ale trzeba było pozostać dobrej myśli. Negatywne nastawianie się nigdy nie zakończyło się dobrze, więc trzeba było mieć w głowie tylko pozytywny scenariusz, chociaż i on czasami zawodził. 

          -Niedługo powinien wrócić. Wyszedł z dwie godziny temu, a już się robi ciemno. Nocą może tu być bardzo niebezpiecznie. - Powiedział Yao i przełączył kanał, bo ten dotychczas oglądany, stał się nudny. Trzeba znaleźć coś ciekawszego. Jego słowa bardzo mocno zaniepokoiły Elizę i Gilberta. Musieli czym prędzej poszukać Feliksa, nieważne, że pewnie nic złego się nie wydarzy. 

*** 

          Minęła kolejna godzina. Polska już dawno miał wymarzony tatuaż i właśnie wyszedł od fryzjera. Teraz na pewno go nie poznają, taką zmianę przeszedł! Zawsze marzył o kolorowych włosach i w końcu je miał. Jego naturalny blond zamienił się w różowo-niebieskie pasemka, gdzieniegdzie przechodzące w fiolet. Niektóre pasma włosów dalej były w odcieniu blond, co tworzyło bardzo ciekawy efekt. 

          Szedł dalej przed siebie, myśląc o tym co zrobił. Sam nie wiedział czy być z siebie dumnym, ale skoro głos się od niego chwilowo odczepi, to był szczęśliwy i dumny z siebie. Podniósł głowę, żeby zobaczyć gdzie jest i czy na pewno idzie w stronę domu. Na całe szczęście, szedł w dobrą stronę, ale idąc w tym tempie, zanim dotrze do mieszkania, minie jeszcze trochę czasu. 

          Zaczął rozglądać się dookoła, chcąc znaleźć coś ciekawego. Jedyne ciekawe co zauważył, to Węgry i Prusy idący w jego stronę. Serce mu szybciej zabiło i odrobinę się wystraszył, ale szybko się opanował i nawet zaczął iść w ich stronę. Kiedy byli już obok siebie, Erizabeta i Gilbert przeżyli szok, a Feliks tylko uśmiechał się, nie widząc w swoich akcjach czegoś złego. 

          -Coś ty sobie zrobił... - Powiedziała Eliza, widocznie załamana tym co zobaczyła. - Wiedziałam, że zawsze lubiłeś szaleć, ale nie sądziłam, że posuniesz się do takiego czegoś. - Dodała jeszcze i spojrzała na Prusaka, który tępo patrzył na blondyna z dodatkiem różu, niebieskiego i fioletu. Gilbert nie potrafił, nie chciał, wierzyć w to co zobaczył. W jakimś stopniu wydawało mu się to absurdalne, a najgorsze jest, że wiedział dlaczego Feliks to zrobił. Uległ głosowi i zmienił się, tak jak mu kazano. 

          -I pomyśleć, że mogłem temu zapobiec. - Albinos spuścił wzrok i zastanowił się nad sytuacją. Zielonooki bardzo posmutniał. Nie sądził, że to co zrobił, tak bardzo ich załamie. Chciał tylko spokoju od głosu. Nie miał złych intencji, chociaż upicie się było niekonieczne. Mimo promili, które dalej były w nim, odzyskał po części trzeźwą świadomość i stwierdził, że zrobił głupotę. Obawiał się ich reakcji na tatuaż. 

          -Przepraszam, nie powinienem... Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. - Węgry westchnęła i przytuliła przyjaciela, chcąc mu przekazać, że nie popełnił jakiejś okropnej zbrodni, ale i tak nie powinien robić takiej rzeczy. Zresztą, to jego życie i ciało. 

          -Naprawdę jest dobrze. To jest twoja decyzja i mam nadzieję, że akceptujesz teraz siebie takiego, jakim jesteś, i że nie żałujesz. Po prostu się zdziwiliśmy i nie jesteśmy źli. Szczerze mówiąc, to naprawdę ładnie ci w takich włosach... Co ty tu masz? - Erizabeta spojrzała na klatkę piersiową zielonookiego, widząc tam jakiś rysunek i folię ochronną, czy co to było, który lekko wystawał spod koszulki. Polska bardzo nie chciał, żeby zobaczyli ten tatuaż, ale to było nieuniknione. - No nie mów, że zrobiłeś sobie tatuaż. 

          -No dobrze, nie mówię. - Odpowiedział nerwowo Feliks i trochę odsunął się od przyjaciółki. - Podoba ci się? - Spytał jeszcze Gilberta, pokazując mu, co postanowił zrobić. Odsłonił trochę koszulkę i folię ochronną, która służyła do bezpieczniejszego zagojenia się tatuażu, żeby Prusak mógł go dokładniej zobaczyć. - Zrobiłem go, myśląc o tobie. - Blondyn wysilił się na uśmiech, ale od razu zniknął, kiedy twarz albinosa dalej wyrażała zmieszanie. 

          -Zrobiłeś to z miłości do mnie, czy po prostu za bardzo się upiłeś? - Polska nie wiedział czemu, ale te słowa bardzo go zabolały. Oczu mu się zaszkliły i schylił głowę. Prusy nie chciał, żeby pchła znowu przez niego płakała. - To znaczy, bardzo mi się podoba ta zmiana i tatuaż wyszedł świetnie, ale chcę wiedzieć dlaczego to zrobiłeś. 

          -Wiem, że to głupie, ale jakoś chciałem pokazać jak bardzo cię kocham. Podjąłem tą decyzję o tatuażu, kiedy jeszcze byłem trzeźwy. - Odpowiedział niepewnie Feliks, na co Gilbert przytaknął. Białowłosy podszedł do chłopaka i mocno go przytulił. Chciał jakoś dodać mu pewności i sprawić, że już nie będzie mieć takiego poczucia winy, a widział, że pchła żałuje tego, co zrobiła. 

          -Naprawdę jest dobrze. Nie musisz się przejmować. Zrobiłeś to, co uważałeś za słuszne i nie ma w tym czegoś złego. Pewnie pozostali się bardzo zdziwią, ale będą musieli cię takiego zaakceptować. - Powiedział na pocieszenie czerwonooki i mocniej ścisnął ukochanego. - Naprawdę nie musisz się przejmować. Ja cię akceptuję takiego, jakim jesteś. - Feliks przytaknął i pozwolił łzą polecieć. Tak cholernie go cieszyło, że ma takiego cudownego chłopaka. 

*** 

Nowy rekord słów w rozdziale! Bez mojej końcowej gadaniny, ten rozdział ma 11461 słów. Więcej od pamiętnego rozdziału 26. 

Jak już wiecie, do opowiadania wróciła pani Depresja. Zadowoleni z tego powodu? Bo ja niekoniecznie. Od razu mówię, że nie będą się działy jakieś ogromne dramaty z jej powodu, ale na pewno nie będzie już tak spokojnie. Niedługo i tak znowu zniknie i da nam spokój, a o dalej będzie się z nią działo, to nie mówię. 

Jakbym mogła zapomnieć o tym standardowym pytaniu. Jak wam się podoba ten rozdział? Ja osobiście uważam, że szału nie robi, ale też nie jest słaby. Taki pomiędzy. Mi się nawet podoba, ale dalej jestem bardziej oddana tym poprzednim rozdziałom. Jeśli macie jeszcze jakieś uwagi na temat Wycieczki, to je piszcie. Wysłucham każdej opinii. 

W tym rozdziale miało też być więcej wspomnień z dawnych lat, ale stwierdziłam, że zostawię je na następny rozdział, bo nie ma zbyt ambitnych wydarzeń zaplanowanych na rozdział następny. Co innego w Japonii, gdzie mam już wszystko ładnie zaplanowane i już czuję, że pisanie rozdziału 34 i 35 będzie naprawdę cudowną czynnością. 

Jak już pewnie wiecie, następnym krajem na liście jest Japonia i kończymy z Azją. Pierwotnie miało być więcej krajów azjatyckich w opowiadaniu, ale stwierdziłam, że i tak już jest dużo krajów, a jeszcze trochę świata mamy przed sobą. Po Azji lecimy do Australii, potem do Nowej Zelandii, a jeszcze później do Ameryki Południowej, gdzie zostanie zwiedzona Brazylia i Argentyna. Następnie będzie Ameryka Północna, a tam Meksyk, USA, Kuba i Kanada. I koniec. Sama nie wiem jak to się wszystko potoczy, ale coś się wykombinuje. 

Stwierdzam, że to na tyle z mojego gadania. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał i do zobaczenia pewnie w niedzielę! 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro