[22] To nie miało się tak potoczyć
*** 15 czerwca ***
Noszenie samemu tych wszystkich walizek, było ciężkie. Niestety, Prusy nie miał kogokolwiek kto mógłby mu pomóc. Głupio mu było pytać okolicznych przechodniów o to, czy zaniosą mu walizkę i torby do mieszkania. Musiał poradzić sobie sam. Może gdyby pomyślał, to by poprosił taksówkarza o pomoc, ale ten już odjechał. Czasami miał laga mózgu w sprawie ułatwiania sobie życia.
Podszedł do bramy, odłożył bagaże i wyjął z kieszeni spodni klucze. Przez chwilę bał się, że je zgubił. Nie byłoby to dziwne, skoro przez ostatnie dni był strasznie roztrzepany. Dosłownie i w przenośni. Otworzył ją i znowu zaczął się męczyć z przenoszeniem swoich rzeczy. Ten taksówkarz by się przydał, ale pewnie i tak nie miał czasu. Przecież inni ludzie czekają.
Otworzył – w końcu! – drzwi od domu i kilkoma kopniakami przetransportował swoje graty do pomieszczenia. Rozejrzał się po korytarzu i westchnął przez napływ sentymentu. Dawno go tu nie było. Pewnie całe domostwo jest sterylnie posprzątane. Niemcy na pewno się nie lenił i robił co użytecznego.
Zostawił swoje rzeczy i poszedł w stronę salonu. Dziwił się, że Ludwik jeszcze nie przyszedł go powitać. Może jeszcze się nie zorientował, że kochany, starszy brat już wrócił? Bardzo prawdopodobne, bo przecież się nie zapowiadał ze swoim powrotem.
Wszedł do pokoju i nikogo tam nie zastał. Tak jak się spodziewał, nie było nawet mowy o większych zanieczyszczeniach. Oczywiste było, że gdzieś był kurz. Niemcy to nie maszyna do sprzątania, która cały czas pracuje na pełnych obrotach. Zaczął się zastanawiać gdzie Ludwik może być. Były jeszcze dwie możliwości. Pierwsza – siedział w swoim pokoju. I druga – był w łazience. Nie słyszał, żeby w kuchni było coś robione, więc od razu wykluczył tą opcję.
Gilbert usiadł na fotelu. Już zdążył zapomnieć jak bardzo wygodny jest. Austria chociaż raz dobrze mu doradził w życiu i był to właśnie dobór mebli. Oparł się mocniej i zamknął oczy. Dalej liczył na przywitanie ze strony młodego, ale wyglądało na to, że nie zapowiadało mu się na powitanie ze starszym bratem. Smutne, ale prawdziwe.
Jeśli myślicie, że przez te wszystkie słowa tego rozdziału, Prusom nie było smutno, to jesteście w błędzie. Zerwanie z Polską dalej go bolało i szczerze mówiąc, żałował tego. Mógł przecież wytrzymać i dalej wspierać Feliksa. Nadal go kochał i chciał czym prędzej dojrzeć do związku z nim. Wiedział jednak, że musi sobie jeszcze poczekać.
Nagle usłyszał jak drzwi od domu się otwierają. Na początku pomyślał, że to włamywacz, ale potem pomyślał bardziej racjonalnie i wziął pod uwagę, że Niemcy mógł wrócić do domu, bo gdzieś był. Teraz padało pytanie, gdzie był?
Prusy wstał i poszedł na korytarz powitać blondyna. Mina Ludwika, gdy ujrzał albinosa była bezcenna. Zdziwienie na jego twarzy było jednym z najlepszych zdziwień jakie kiedykolwiek miał. Nie spodziewał się obecności Gilberta w domu. Nie powinien być na tej wycieczce? Przecież nie dobiegła jeszcze końca, no chyba, że o czymś nie wiedział.
-Co ty tu robisz? – Spytał Niemcy, jak zwykle ze swoją obojętnością w głosie. Osoby, które znały go dłużej, mogły wyczuć na końcu odrobinę dezorientacji.
-Wróciłem do domu.
-Nie powinieneś być teraz u Chorwacji z pozostałymi? – Na twarzy albinosa zaczął malować się smutek. Zaniepokoiło to niebieskookiego. Powód dlaczego Prusy tutaj jest, nie był dobry. On już to wiedział.
-Mam dla ciebie złe wieści. – Odpowiedział Prusy. Zły humor zaczął się nasilać, a już wcześniej był bardzo mocny.
-A ja mam dobre. Pogadamy o tym w salonie? – Gilbert zgodził się i poszli do owego pomieszczenia. Ludwik postanowił nie komentować tego, że ''kochany'', starszy brat nie wziął swoich bagaży.
Usiedli obok siebie na kanapie i milczeli przez chwilę. Nie wiedzieli, który ma zacząć konwersację. Zawsze mieli z tym problem. Aż, w końcu, Prusy postanowił zacząć. W końcu, zawsze mądrzejszy rozpoczyna, prawda? Ależ oczywiście, że prawda!
-Gdzie byłeś? Wyglądasz dość... Elegancko. – Gilbert przez chwilę szukał dobrego słowa. Każdy musiał przyznać, że Ludwik ubrał się wytwornie. Nie na co dzień ubierał się w aż tak ładną koszulę i specjalnie do niej szyte spodnie. Na dodatek, włosy miał ułożone jeszcze staranniej niż zwykle.
-Byłem na trzy dni u Feliciano. Właśnie z tym wiąże się moja dobra wiadomość.
-Możesz zacząć z tymi nowinami. Może mnie to jakoś pocieszy. – Niemcy miał jeszcze gorsze przeczucia. Nie było to spowodowane złym samopoczuciem starszego, ale bał się jego reakcji na to co teraz mu przekaże. Połowa domu zostanie rozwalona.
-Tylko się nie podniecaj jakoś bardzo, proszę cię.
-Po prostu to powiedz.
-No dobrze, już mówię. – Moment na złapanie oddechu i pomodlenie się za dom. – Jestem z Feliciano. – Gilbert spojrzał zszokowany na Ludwika. Nie mógł w to uwierzyć.
-Że co?!
-Ja i Włochy jesteśmy parą. Od trzech dni. – Prusy dalej nie wierzył w te słowa. Brzmiały tak abstrakcyjnie. Sam nie wiedział czy się z tego cieszyć, czy płakać.
-Mam nadzieję, że tobie lepiej potoczy się związek. – Powiedział i spuścił głowę. Ta informacja nie poprawiła mu humoru, a wręcz przeciwnie.
-Co masz na myśli? – Prusy westchnął. Powiedzenie o tym okazało się trudniejsze niż przypuszczał. Czuł jak łzy zaczynają napływać mu do oczu. Długo nie potrafił się hamować i rozpłakał się. Wyszedł na ciotę przed młodym i jego – i tak znikoma – zajebistość cierpiała.
-Hej, co się dzieje? – Spytał Niemcy. Gilbert po chwili rzucił mu się w ramiona i rozpłakał jeszcze bardziej. Ludwik zaczął go uspokajać. Rzadko zdarzało się widzieć płaczącego Gilberta. Było to strasznie niecodzienne.
-Zerwałem z Feliksem! To się dzieje. – Blondyn czuł jak po jego ciele przechodzi dreszcz. To co mówił albinos było tak bardzo nierealne, ale po jego płaczu stwierdzał, że to niestety prawda. Reszta dnia zleciała na pocieszaniu Prus i opowiadaniu jak wyglądało wyznanie miłość Niemiec do Włoch Północnych.
*** 1385 rok. ***
Lato tego roku było cudowne. Praktycznie cały czas świeciło słońce i powiewał delikatny wiatr. Aż chciało się żyć. Co prawda, było kilka problemów jak pożary lasów spowodowane upałami, ale mało kto się tym przejmował. Bardziej władze łapały się za głowy i myślały o tym jak poradzić sobie z tymi licznymi pożarami.
Polska mimo, że był personifikacją, nie przejmował się tymi problemami. Miał ciekawsze rzeczy na głowie, niż zamartwianie się jakimiś lasami, ale nie tylko o nie już chodziło. Ogólnie, nie interesował się za bardzo polityką, w końcu był jeszcze dzieckiem. Dalej wolał się bawić, niż zajmować się krajem, który i tak był dla niego bardzo ważny.
Robił co tylko mógł, żeby jego państwo było coraz lepsze, silniejsze i znaczyło więcej na arenie międzynarodowej. Już teraz wiele znaczył w oczach innych i dostawał tyle szacunku, że mu się w głowie już przewracało. Zawsze pragnął potęgi i udawało mu się ją osiągać.
Jednak, jak każdy, miał problemy. Nie były one związane z krajem, ale jego życiem prywatnym. Pominę już dorastanie, które ostatnimi latami bardzo się nasiliło. Jego największym, chociaż dla niektórych błahym, problemem była miłość do pewnego zakonu, który mimo, że był z nim zakolegowany, to nie wytwarzał nim większego zainteresowania.
Zakon Krzyżacki, bo o nim mowa, był bliskim przyjacielem Polski. Znali się już wiele lat i dobrze się dogadywali. Jak wszyscy znajomi, mieli gorsze i lepsze momenty w swojej znajomości, ale nigdy nie pokłócili się na tyle, żeby zerwać kontakt i ogłosić siebie wrogami. Niestety, ostatnio się trochę od siebie oddalali. Feliks chciał uniknąć kompletnego oddalenia, więc spędzał z Gilbertem tak dużo czasu jak tylko mógł.
Konferencja Światowa dobiegła już dawno końca. Jedni postanowili wrócić do swoich domów, a drudzy chcieli jeszcze pozwiedzać i spędzić czas z innymi personifikacjami. Nie na co dzień zdarzało się wyjechać do innego kraju na dłużej. Polska musiał skorzystać z tego, że Zakon Krzyżacki nadal tu był. Dlatego też, wyciągnął go na ten spacer.
Gilbert był pierwszą osobą, w której zakochał się tak na serio. Wcześniej miał wiele innych miłości, ale były to tylko niewinne zauroczenia, z których i tak nic nie wyszło. Przez większość czasu nic do siebie nie mówili. Czasami tylko skomentowali jakiś ładny widok. Feliks był zbyt zdenerwowany, żeby zaczynać konwersację. Serce biło mu tak szybko, że nie mógł w to uwierzyć.
Spojrzał na Zakon. Jak zwykle, wyglądał rewelacyjnie. Jego zielone oczy zajaśniały z zachwytu. Nie mógł się oprzeć i złapał Gilberta za rękę. Myślał, że ten od razu ją wyrwie i powie kilka nie miłych słów, ale to się nie stało. Wręcz przeciwnie. Albinos odwzajemnił uścisk i delikatnie się uśmiechnął. Blondyna to cieszyło. Miał nadzieję, że niedługo będą parą. To było jego największe marzenie, zaraz po staniu się potęgą Europy. Chociaż, można było te marzenia połączyć. Jego największym marzeniem było zostanie potęgą Europy razem z Gilbertem. Tak, to jest plan.
Zakon Krzyżacki cieszył się z tego gestu z strony Polski. Nie chciał się do tego przyznawać komukolwiek, ale był naprawdę zainteresowany tą pchłą. Nie nazwałby tego miłością, ale na pewno zauroczeniem. Kto wie, może z tego wyjdzie coś więcej.
***
Polska i Węgry siedzieli na łące i rozmawiali. Byli dobrymi przyjaciółmi i lubili spędzać ze sobą czas. Miło im się ze sobą rozmawiało i szczerze mówiąc, to nie mieli nikogo innego, kto był z nimi aż tak blisko jak oni sami. Cieszyli się, że mogli teraz być ze sobą, ale był jeden, malutki problem. A może nawet dwa.
Pierwszym problemem był Zakon Krzyżacki, który również był obecnie u Polski. Robił z siebie idiotę, co nie było żadną nowością. Erizabeta zastanawiała się czy Gilbert jest świadomy swojego idiotyzmu, czy nie. Wolała, żeby tak. Uświadamianie mu tego będzie łatwiejsze, albo nawet nie potrzebne.
Drugi problem tkwił w Polsce i był związany z Zakonem Krzyżackim. Feliks cały czas się rozpraszał i spoglądał na Gilberta, który robił jakieś głupoty z patykami i małym, żółtym ptaszkiem. Za każdym razem jak na niego patrzył, rumienił się lub chichotał. Na jego twarzy pojawiał się szczery uśmiech.
-Imponuje ci takie zachowanie? – Spytała dziewczyna. Blondyn spojrzał na nią rozproszony. Znowu zapomniał o prawdziwym powodzie bycia tutaj.
-Wybacz. Znowu straciłem zainteresowanie rozmową...
-Odpowiedz mi na pytanie.
-Możesz je powtórzyć? – Chłopak zaśmiał się nerwowo. Widział, że Elizie zaczynają puszczać nerwy. Wolał uniknąć ponownego pobicia.
-Czy imponuje ci zachowanie Gilberta?
-Nie. Dlaczego coś takiego ci wpadło do głowy?
-Bo cały czas się na niego patrzysz. I widzę, że kłamiesz. Powiedz wprost, że ci się podoba. – Węgry uśmiechnęła się. Polska poczuł nagły przypływ gorąca. Nie chciał jeszcze nikomu spowiadać się z swoich uczuć do Zakonu Krzyżackiego. Nawet najlepszej przyjaciółce.
-Nie podoba mi się. Jest zwykłym idiotą. Mam wyższe standardy, niż mogłoby ci się wydawać. – Feliks prychnął i założył ręce na piersi. Wiedział, że to kłamstwo było strasznie nieumiejętne. Erizabeta już wszystko wiedziała.
-Po co kłamiesz, skoro nie umiesz? Wszystko widać. Już nie musisz się kryć.
-Naprawdę jestem aż tak słaby w kłamaniu?
-Niestety, ale nie ma tego złego! Teraz wiem, że kochasz Gilberta. – Blondyn się zapowietrzył i zerknął na białowłosego. Serce znowu zaczęło mu szybciej bić.
-Co mam zrobić? Przecież on pewnie nie odwzajemnia moich uczuć.
-Nie będziesz tego wiedział dopóki nie spróbujesz. Ja na twoim miejscu, bym po prostu spytał. Co ci szkodzi?
-Wiele rzeczy. – Chłopak zamyślił się i westchnął. Pora się pogodzić z tym, że nigdy nie będzie z Zakonem Krzyżackim. Dlaczego taka osoba jak Gilbert miałaby się w nim zakochać? Przecież to absurd na skale światową.
-Kiedyś ci przejdzie. Jeszcze w niejednym się zakochasz i w końcu znajdziesz tego jedynego.
-Już znalazłem.
-Każdy tak mówi o swojej obecnej miłości. Zgarniaj Gilberta i wracamy do zamku. I tak nie ma co tutaj robić. – Brązowowłosa wstała i pociągnęła za sobą przyjaciela. Zauważyła, że Polska znowu gapi się rozmarzonym wzrokiem na Zakon.
-Nie przyzwyczajaj się tak. Idź po niego. – Odwróciła się i poszła w stronę pałacu. Wiedziała, że będzie musiała poczekać na ta dwójkę. Z ich opóźnieniem umysłowym inaczej nie można.
*** 16 czerwca ***
Polska skulił się jeszcze bardziej. Wspomnienia z średniowiecza znowu wróciły. Kilka dni temu by te dni miło wspominał, ale teraz były po prostu bolesne. Wzdrygnął się, kiedy usłyszał, że drzwi od pokoju się otwierają. Nie chciał teraz z nikim rozmawiać. Dlaczego nikt nie rozumiał, że chce być sam?
Węgry nie była zadowolona, co dziwne nie było. Usiadła na progu łóżka i pogłaskała przyjaciela po plecach. Chciała, żeby był szczęśliwy i nie myślał o ostatnich wydarzeniach, ale było to niemożliwe. Pragnęła, żeby ten kretyn Prusy wrócił. Feliks przez cały czas mówił, że jego obecność poprawi mu humor, nawet jeśli nie będą już parą.
-Mówiłaś, że mi przejdzie. – Powiedział cicho blondyn. Eliza posłała mu zdziwione spojrzenie.
-O czym mówisz?
-Powiedziałaś, że miłość do Gilberta mi przejdzie. Mówiłaś też, żebym się nie przyzwyczajał. Dlaczego się ciebie nie posłuchałem? – Feliks zaczął głośno płakać. Może gdyby to inaczej rozegrał, to by teraz nie cierpiał.
-To nie twoja wina. Skąd miałeś wiedzieć? – Polska nic nie odpowiedział i schował twarz w poduszce. Erizabeta postanowiła go zostawić. Musi teraz pobyć sam. Wstała i wyszła z pokoju. Miała nadzieję, że niedługo wszystko znowu będzie dobrze.
***
Był już wieczór. Nigdzie dzisiaj nie wyszli, przez złe samopoczucie Polski. Feliks czuł się jak kula u nogi. Pozostali musieli rezygnować z rozrywki dla jego dobra. Nie czuł się z tym dobrze, a wręcz przeciwnie. Miał siebie za przeszkodę.
Wiedział, że musi poinformować innych o swoim zerwaniu z Prusami, ale nie chciał jeszcze, żeby duża ilość osób już o tym wiedziała. Wolał, żeby najpierw te zaufane się dowiedziały. Dlatego też, wziął telefon i wybrał numer do Litwy. Nie chciał z nim rozmawiać. Wolał popisać. Rozmawianie byłoby problematyczne, zważając na jego ciągły płacz i łamiący się głos.
''Hej Toris. Masz chwilę?''
''Tak, mam. Co się stało?''
''To dla mnie bardzo trudne. Nie będziesz zły, prawda? Chociaż, nie wiem za co miałbyś być złym. To nawet nie za bardzo twój interes.''
''Stwierdzam, że stało się coś złego.''
''Dobrze stwierdzasz.''
''Więc, co się stało?''
''Hej, Feliks. Odpisz.''
''Widzę, że dla ciebie trudny temat. Nie musisz mi o tym mówić.''
''Już jestem. Musiałem się tylko wypłakać.''
''W takim razie, mów co się dzieje.''
''Gilbert ze mną zerwał.''
''Słucham?! To nie może być prawda. Żartujesz, co nie?''
''Uwierz mi, że chciałbym żartować. To niestety prawda.''
''Uwierz mi, że bardzo mi przykro. To okropne, że tak się skończyła ta historia.''
''Dzięki za współczucie... Tylko proszę, nie dzwoń i nie pisz do Prus. Zostaw tą sprawę między mną, a nim.''
''W porządku. Nie będę się mieszać.''
''Wybacz, ale muszę kończyć. Nie czuję się najlepiej. Do napisania.''
''No dobrze. Do napisania!''
Litwa odłożył na stół. Był w ciężkim szoku. Miał nadzieję, że coś da się jeszcze zrobić z – już nie istniejącego – związku Polski i Prus. I tak nie mógł zrobić z tym czegokolwiek. Musiał tylko wierzyć, że jeszcze kiedyś ta dwójka będzie razem.
*** 17 czerwca ***
Prusy nie miał ochoty na cokolwiek. Apetyt gdzieś zniknął i mało jadł. Nawet nie chciało mu się marnować życia przy komputerze, a to już poważne! Niemcy za wszelką cenę starał się znaleźć bratu jakieś twórcze zajęcie, żeby tylko nie zatruwał świata swoją egzystencją, ale na nic się zdały jego starania.
Gilberta zaczynało powoli nudzić zwykłe patrzenie przez okno i picie herbaty. Wolał zająć się czymś konkretnym, ale kiedy brał się za coś, to tracił tym zainteresowanie i przygnębienie się nasilało. Ludwikowi też nie chciał przeszkadzać, bo miał zajęcie w pisanie z Feliciano. Szczęśliwa para się znalazła.
Nagle przypomniało mu się o czymś, co miał zrobić już wczoraj, a nawet przedwczoraj. Musiał zadzwonić do Rosji i powiedzieć o tym, że nie jest już z Polską. Czuł, że musi go o tym poinformować. W końcu, teraz ich współpraca musi przyjąć inny format. Ale i tak był mały problem. Ich współpraca nie polegała tylko na staraniu się o Feliksa, ale też na udupianiu Litwy, a musiał przyznać, że od ostatniego czasu, nawet go polubił.
Pozostawił swoje rozmyślania i sięgnął po telefon. Chwilę się zastanawiał czy dzwonienie do Ivana jest dobrym pomysłem. Trochę bał się jego reakcji, ale skoro stał się ''lepszym'' człowiekiem, to raczej nie naśle na niego płatnego mordercy za to co zrobił. Chociaż, mu nie jest potrzebny płatny morderca. Mógłby po prostu nasłać Białoruś, lub samemu przyjść, by się zabawić.
Aż w końcu, wybrał połączenie do Rosji. Przecież nie może być tak źle, jak myśli, że będzie. Chwilę musiał czekać, aż Ivan postanowi odebrać. Przez czas oczekiwania, zastanawiał się nad plusami i minusami tej rozmowy. Niestety, w momencie, kiedy stwierdził, że jednak nie chce tej rozmowy, Rosja odebrał.
-Witaj towarzyszu! W jakiej sprawie do mnie dzwonisz? – Gilbert czuł chłód Rosji obok siebie. Pewnie mu się tylko wydawało, a w głowie znowu miał niemiłe wspomnienia z Ivanem w roli głównej.
-Chcę... Muszę cię o czymś poinformować. Nie będziesz zadowolony.
-Najpierw powiedz o co chodzi, a potem oceniaj jakie masz szanse na przeżycie. – Rosja zaśmiał się, ale Prusom nie było teraz do śmiechu. Jeśli tak się sprawy mają, to za kilka dni wyląduje parę metrów pod ziemią i rozpocznie karierę trupa.
-W takim razie, już jestem martwy...
-Tylko żartowałem. Mów o co chodzi. – Gilbert wziął głęboki wdech. Na pewno nie będzie aż tak źle. Jest po prostu przewrażliwiony.
-Towarzyszu, jesteś tam?
-Jestem, jestem, ale się trochę denerwuję.
-To musi być coś bardzo poważnego. Zapewniam cię, że nie będę zły, cokolwiek to będzie. – Albinos nie chciał wierzyć w słowa tego drugiego. Brzmiały bardzo nierealnie.
-Więc... Zerwałem z Feliksem. – Zapanowała cisza. Chłód dookoła Prus był jeszcze większy. Ciarki przeszły po jego całym ciele. Definitywnie zacznie wąchać kwiatki od spodu.
-Że co zrobiłeś? – Spytał Rosja. Ton jego głosu nie brzmiał przyjaźnie.
-Zerwałem z Polską.
-Oh... Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że Litwa znowu zrobił coś złego. A dlaczego z nim zerwałeś? Miałeś jakiś konkretny powód?
-Nie jestem gotowy do związku z nim. Jeszcze do tego nie dojrzałem. Nie chciałem go męczyć swoją obecnością, więc wróciłem do domu, do Berlina. – Ponownie zapanowała cisza. Gilbert się strasznie denerwował, ale i tak głos Ivana mimo, że brzmiał na chłodny, był też bardzo spokojny. Może jednak nie musi jeszcze wybierać garnituru na pogrzeb?
-Rozumiem twoja decyzję, towarzyszu. – Głos Rosji dalej był taki bezuczuciowy. – Mam nadzieję, że nie żałujesz swojej decyzji.
-Nie, nie żałuję. – Prusy kłamał, ale bał się powiedzieć prawdę.
-No dobrze. Wybacz, ale muszę już kończyć. Mam kilka sprawa do załatwienia. – Ivan nie czekał na pożegnania z strony Gilberta i się rozłączył. Białowłosy westchnął i odłożył komórkę na bok. Raczej nie będzie tak źle, jak myśli. Ponoć Rosja się zmienił.
***
Jacht wolno płynął po morzu. Pogoda była rewelacyjna i szkoda było siedzieć w domu. Była jednak osoba, która wolała kompletnie oddalić się od świata i w całości oddać się załamaniu i depresji. Tą osobą był oczywiście Polska. Wyciągnięcie go na dwór było trudną czynnością, ale po krótkiej rozmowie i namowach, udało im się go wyciągnąć na małą wycieczkę.
Francja wolał opalać się i myśleć o tym co będzie robić w następnych krajach. Był szczerze niezadowolony, kiedy zdawał sobie sprawę z tego, że następny na liście jest Rosja. Pozostawało mu się tylko cieszyć z pobytu u Chorwacji, póki mógł. Ten tydzień pewnie bardzo szybko zleci.
Węgry starała się zwracać uwagę na Polskę i pilnować go, ale było to naprawdę trudne, kiedy jakiś facet do niej zarywał i starał się zaprosić ją na kolację. A niech się dalej stara. I tak nie jest zainteresowana. Ma już Austrię.
Polska postanowił skorzystać z tego, że uwagi dostaje tyle co nic. Śmierć poprzez utonięcie brzmiała interesująco. Szczerze mówiąc, to było mu obojętne jak zakończy swój żywot. On po prostu chciał ze sobą skończyć. Nawet jeśli będzie to śmierć bolesna, nie obchodziło go to.
Stanął przed barierką i spojrzał w dół. Może było tak cudownie niebieskie. Nie to co Bałtyk. Serce szybciej mu zabiło, kiedy postawił nogę na jednym z stopni. Rozejrzał się jeszcze. Na szczęście, mało kto interesował się jego osobą. Wystarczyło jeszcze tylko kilka kroków, chwila cierpienia i wieczny spokój, którego chce od tak długa.
Nie rozumiał dlaczego inni tak bardzo chcieli jego życia. Przecież był tylko problemem, którego trzeba się czym prędzej pozbyć. Chorwacja pociągnął go do siebie i postawił na nogach. Polska spojrzał na niego z urazą. Po raz kolejny, upragniona śmierć została mu zabrana. Świat go naprawdę nienawidził.
-Dlaczego to zrobiłeś? – Spytał Feliks. – Dlaczego nie dacie mi po prostu umrzeć? – Časlov westchnął i poszedł z Feliksem w bardziej odosobnione miejsce. Chciał z nim pogadać, nawet jeśli przyniesie to marne skutki.
Kiedy byli już sami, a dookoła było zaledwie kilku ludzi, Chorwacja postanowił rozpocząć rozmowę i gadaninę o tym jak bardzo Polska jest wartościową osobą. Feliksowi nie chciało się jej słuchać, ale chyba innego wyjścia nie ma.
-Dlaczego chciałeś to zrobić? – Spytał brązowowłosy.
-Bo nie chcę żyć. Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź?
-Nie, ale i tak rozjaśniła sytuację. – Odpowiedział i zaczął myśleć nad następnymi pytaniami.
-Na pewno jest jeszcze jakiś powód, dlaczego chciałeś się zabić.
-Ale ty jesteś uparty... Zrozum, że nie chcę o tym mówić.
-Chcę ci pomóc. To mój obowiązek jako twój kuzyn. – Polska odwrócił się z zamiarem pójścia stąd. Rozmowa o swoich problemach, to ostatnie czego chciał w tej chwili. – Hej, gdzie ty idziesz? Nie odchodź! – Powiedział Chorwacja i poszedł za kuzynem. – Powiedz co się dzieje. Postaram się jakoś pomóc.
-Już wiem dlaczego wszyscy uważają cię za jedną z czarnych owiec naszej rodziny...
-Czuję się obrażony. Chcę tylko pomóc.
-Mieszasz się w nie swoje sprawy.
-Ugh.. Co ci szkodzi powiedzieć? – Polskę korciło, żeby odpowiedzieć, że dużo mu szkodzi. Nie był jednak aż tak chamski. Postanowił w końcu odpowiedzieć. Może dostanie upragniony spokój.
-Gilbert ze mną zerwał. Mogę już iść? – Časlov zrobił zdziwioną minę.
-A więc o to chodzi... - Feliks nie czekał na dalsze słowa Chorwacji i odszedł. Zanim brunet się zorientował, ze Polska odszedł, minęło trochę czasu. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, zaczął biec za blondynem.
-O co ci jeszcze chodzi?!
-Chcę cię pocieszyć, nawet jeśli wyjdzie mi to marnie.
-Nie potrzebuję twojego pocieszenia.
-I co z tego? Wiesz przecież, że ja zawsze zrobię swoje. Nie znam za dobrze Prus, ale jestem pewny, że jeszcze będziecie razem. Gilbert nie pasuje mi do osób, które się łatwo poddają i kończą coś na zawsze. Niedługo będziecie znowu parą, bo on na pewno dalej cię kocha. – Časlov uśmiechnął się, a widząc, że Feliks dalej nie jest chętny do rozmowy, odszedł zająć się swoimi sprawami. Nawet jeśli na to nie wyglądało, był wdzięczny za te słowa. Również miał nadzieję, choć znikomą, że jeszcze kiedyś będzie z Gilbertem. Przecież to nie może się już skończyć.
*** 18 czerwca ***
Polska od dłuższego czasu ściskał w dłoniach swój telefon. Czuł, że musi zadzwonić do Prus i z nim pogadać, ale coś go hamowało przed zrobieniem tego. Oczywiście, był to strach. Nie był pewny czy dzwonienie do Gilberta, aby na pewno jest dobrym pomysłem. Przecież nie wiedział, czy ten życzy sobie rozmowy z nim. Bardzo dobrze, mógł chcieć kompletnego zerwania kontaktu. Nie, to niemożliwe. Prusy by tego nigdy nie chciał.
Nareszcie wcisnął to głupie połączenie i przyłożył komórkę do ucha. Miał szczerą nadzieję, że Gilbert odbierze. Najprawdopodobniej zaraz po odebraniu, rozłączy się z przerażenie, ale próbował i to się liczy.
Ale Prusy nie odebrał, więc chociaż jedno zmartwienie Polski odeszło w zapomnienie, ale co z tego, skoro na jego miejscu, pojawiły się kolejne obawy. Jak na przykład to, że Gilbert nie chce mieć kontaktu z Feliksem, i że go znienawidził. Prawda była taka, że mocno się wystraszył widząc, że Polska dzwoni i dlatego nie odebrał.
***
Prusy leżał w spokoju na kanapie w salonie. W telewizji nie było nic ciekawego, a brata pomęczyć nie mógł, bo był w sklepie na zakupach. Może gdyby się zgodził na pójście z nim, to jego życie chociaż na chwilę stałoby się ciekawe. A tak to musiał latać po raz dziesiąty po kanałach, bo miał nadzieję, że teraz puszczą coś ciekawego.
Z poszukiwać taniej rozrywki, wyrwał go dzwonek telefonu. Tak bardzo nie chciało mu się po niego iść, bo leżał wygodnie na sofie, a komórka leżała na drugim końcu stołu. Po wygłoszeniu sobie samemu mowy motywacyjnej, wstał po te małe, upierdliwe urządzenie. Szczerze mówiąc, to wolał się nie podnosić i zignorować telefon.
Dzwonił Polska. Ten sam Polska, z którym zerwał kilka dni temu, kochał go i bał się jakiegokolwiek kontaktu z nim, przez poczucie winy i niepewność. Długo się zastanawiał czy odebrać, czy olać Feliks do końca. Bał się rozmowy z nim, tym bardziej, że spodziewał się jak się skończy, ale też nie chciał kompletnie zlewać Polski. Ostatecznie czas na odebranie zleciał i nawet się z tego cieszył.
***
Zapowiadała się naprawdę świetna noc w klubie z karaoke. Wszyscy byli tym podekscytowani, a w szczególności Francja, który już gadał, że uwiedzie wszystkich swoim śpiewem. Problem tkwił w tym, że umiejętności wokalne Francisa ograniczały się do dziwnych skrzeków. Czasami udawało mu się coś zaśpiewać czysto, ale była to rzadkość i takie cuda zdarzały się po wypiciu odpowiedniej ilości alkoholu.
Najmniej zainteresowany był, co nie powinno was dziwić, Polska. Dalej wolał zostać w domu i pogrążać się w smutkach. Węgry mu powiedziała, że dzięki temu wypadowi po części zapomni o ostatnich wydarzeniach i się wyluzuje. Miał nadzieję, że Erizabeta miała rację. Miał też nadzieję, że upije się na tyle, żeby dać się poderwać jakiemuś psychopacie, który go potem porwie i zabije.
Stanął przed lustrem i ocenił jeszcze raz swój wygląd. Nie wyglądał jakoś bardzo rewelacyjnie, ale też nie najgorzej. Włosy miał związane w luźną kitkę, ubrał zwykły czarny T-shirt, dżinsy i szarą bluzę. Zwykły, codzienny wygląd, który by się bardzo Gilbertowi spodobał. Chwila, stop. Przecież nie powinien o nim teraz myśleć. Ma się wyluzować, a nie dołować jeszcze bardziej.
Poszedł na korytarz, gdzie czekali już pozostali. W przeciwieństwie do niego, oni byli w wyśmienitych humorach i nie mogli doczekać się zabawy w klubie. Feliks niechętnie do nich dołączył. Eliza zerknęła na niego zmartwiona.
-Jak się czujesz? – Spytała.
-Bywało lepiej, ale nie jest najgorzej.
-Rozumiem. To idziemy? – Pozostali przytaknęli i wyszli z domu. Po niecałych dwudziestu minutach, byli już na miejscu. Klub był niewielkim budynkiem z wielkim neonem z nazwą klubu, zawieszonym nad wejściem. W środku pewnie wszystko prezentowało się lepiej. Jak wszystko, zresztą.
***
Mimo, że dochodziła północ, Prusy i Niemcy nie zamierzali iść spać. Chcieli spędzić tą noc razem jak dwójka ''dobrych'' braci. Obecnie oglądali jakiś film, którego fabuła interesowała tylko Ludwika. Poprzednie produkcje były definitywnie lepsze. Jako, że seans przestał Gilberta interesować, przeglądał FaceBooka. Liczył na to, że znajdzie coś ciekawego, albo będzie online ktoś, z kim mógłby popisać.
Aż w końcu, znalazł coś bardzo interesującego. Jego oczom ukazało się zdjęcie Francji z Chorwacją, a w tle byli Węgry i Polska. Na pewno znajdowali się w jakimś klubie. Uwagę Gilberta przykuł oczywiście Feliks, który wyglądał na szczęśliwego, ale jego uśmiech był naprawdę sztuczny. Znał go długo i wiedział, kiedy uśmiechał się szczerze, a kiedy kłamał.
Nie wiedział czemu, ale poczuł napływ złości. Wkurzyło go, że Polska tak szybko po ich zerwaniu, sobie imprezował, nawet jeśli robił to wbrew swojej woli. Wiedział, że ten powód do złości jest głupi, ale nie mógł nic na to poradzić. Jedyne co pozostało mu zrobić, to życzyć Feliksowi dobrej ''zabawy''.
***
Ludzie śpiewali cały czas różnorakie piosenki. Niektóre występy były naprawdę dobre, ale i tak większość była po prostu śmieszna. Polska oglądał tą komedię tylko z nudów, bo trzeba było przyznać, że nic ciekawego się nie działo. Francja i Chorwacja wyrywali dziewczyny, a Węgry znowu próbowała się pozbyć natrętnych podrywaczy. Nic ciekawego.
Z rozmyślań wyrwała Feliksa Erizabeta, który chyba w końcu uwolniła się od tych wszystkich facetów. W głębi serca jej gratulował. Dziewczyna usiadła obok i zerknęła na niego. W jej oczach można było dostrzec radość, ale też zmartwienie. Wszyscy wiemy dlaczego to drugie.
-Ty nie chcesz pośpiewać? – Blondyn spojrzał na przyjaciółkę, jak na wariatkę.
-Przecież nie umiem śpiewać. Nie chcę, żeby wszyscy ogłuchli.
-Jeśli ty nie umiesz śpiewać, to ja nie umiem oddychać. A tak na serio, to co ci szkodzi? Możesz spróbować. Większość ludzi jest już wstawiona, więc im nie robi różnicy czy dobrze zaśpiewasz, czy nie.
-Wiesz, że nie lubię występów przed dużą publiką. Boję się ich reakcji.
-Wyobraź sobie, że jesteś tu sam. Wiem, że to może być trudne, ale jeśli nie będziesz zwracać uwagi na innych, to dobrze ci pójdzie. – Polska zamyślił się. Korciło go, żeby wystąpić, ale pewnie jak wejdzie na scenę, to sparaliżuje go strach. Poza tym, to chyba był jakiś lipny wieczór spokojnych, smutnych, miłosnych piosenek, bo jeszcze nie słyszał jakiegoś mocnego numeru, który nie opowiada o miłości.
-Będę coś z tego miał?
-Jak dobrze ci pójdzie, to oklaski od widowni i może satysfakcję z tego, że ci się udało. – Feliks westchnął i wstał z siedzenia. Obecnie śpiewała już jakaś osoba i w kolejce czekały następne trzy. Będzie musiał poczekać. Ustawił się za jakąś kobietą i ukradkiem spojrzał na Elizę. Ta tylko uśmiechnęła się przekonująco.
Kiedy był następny w kolejce, serce biło mu cholernie szybko. Czuł jak pot spływa mu po placach. Jedna osoba już nawet go zaczepiła i powiedziała, że jest strasznie blady i czy dobrze się czuje. Nie czuł się dobrze, ale dla własnej satysfakcji chciał to zrobić.
Węgry zgarnęła Francję i Chorwację i stanęli blisko sceny. Musieli wszystko dobrze widzieć, a Polska musiał ich zauważyć i zobaczyć jak bardzo mu ''kibicują''. Feliks niepewnie usiadł na krześle przy mikrofonie. Miał już wybraną piosenkę i już wiedział, że ona go dobije. Nie ma jak jeszcze bardziej się przybijać, śpiewaniem smutnych piosenek o miłości.
Erizabeta wyciągnęła telefon i włączyła nagrywanie. Taki moment trzeba zachować na dłużej. W sumie, to wszystkie występy Feliksa zachowywała w swoim telefonie. Lubiła do nich wracać i myśleć o tym jak bardzo jej przyjaciel jest utalentowany. Na początku, Polska był trochę zestresowany, ale po kilku chwilach, to uczucie minęło. Zaczął lepiej się odnajdywać w tej sytuacji.
-Will you still love me when I'm no longer young and beautiful? Will you still love me I got nothing, but my aching soul? I know you will, I know you will, I know that you will. Will you still love me when I'm no longer beautiful?* - Te słowa bardzo mocno uderzyły w Elizę. Sama nie wiedziała dlaczego. Może przez ostatnie wydarzenia i wiedzę o tym, że Gilbert nadal kocha Feliksa?
Na samym końcu było widać, że Polska bardzo posmutniał. Oczy zaszły mu łzami, ale nie rozpłakał się. Nie mógł tego zrobić teraz. Kiedy skończył występ, od razu zszedł ze sceny i nie wysłuchał nawet oklasków od innych ludzi. To go nie interesowało teraz. Poszedł w jakieś mniej zaludnione miejsce i usiadł na sofie. Węgry wyłączyła nagrywanie i pobiegła za blondynem.
-Hej Feliks, co się stało? – Zielonooki spojrzał na nią, ale nic nie odpowiedział. Nie miał ochoty na rozmowę. – Powiedz mi. Przecież wiesz, że ja ci zawsze pomogę. – Erizabeta ponowiła próbę wyciągnięcia informacji, ale nic to nie dało. Postanowiła odpuścić.
***
Film był tak nudny, że aż zachciało mu się spać. To było coś czego mu była teraz potrzeba. Dzień nie był jakoś bardzo męczący, ale oglądanie nudnych filmów, słuchanie jeszcze nudniejszych historii z życia brata i płakanie potrafiło człowieka wyczerpać.
Chciał się położyć już spać, ale osoba, która do niego napisała miała widocznie inne plany. Niechętnie wziął komórkę i zobaczył o co chodzi. Pisała Węgry. Zaczął się zastanawiać w jakiej sprawie Erizabeta może pisać. Sprawdził wiadomość.
''Hej. Masz czas?''
''Miałem iść spać. Czego chcesz?''
''Zdołować cię i pokazać jaką głupotę zrobiłeś zrywając z Feliksem.''
''A ty dalej twierdzisz, że zrobiłem to bo chciałem i cieszę się z swojej decyzji? Zdołowałaś mnie już swoim brakiem inteligencji. Dobranoc.''
''Nie o to mi chodziło, ale jak uważasz. Chcę ci tylko coś wysłać.''
''Co to jest?''
''Czyli jednak jesteś zainteresowany.''
Erizabeta Héderváry wysłała załącznik.
''Zawsze twierdziłeś, że Feliks ładnie śpiewa. Jesteś dumny?''
Prusy obejrzał filmik i nic nie odpisał. Sam nie wiedział dlaczego to wideo wywołało w nim aż tyle emocji. Rzucił telefon na drugi koniec łóżka i rozpłakał się. Jego nową tradycją było płakanie chociaż trzy razy dziennie.
*** 19 czerwca ***
Gilbert i Ludwik siedzieli w barze. Coś ich ostatnio wzięło na wspólne spędzaniu czasu, jak za starych dobrych lat, których nigdy nie było. Prusy miał ogromne poczucie winy za to, że ponownie nie odebrał połączeń od Polski. Tak, Feliks znowu do niego dzwonił. Oczywiście nie odebrał przez strach i niepewność.
-Długo jeszcze będziesz się modlić nad tym piwem? – Spytał Niemcy. Albinos spojrzał na niego rozproszony, a potem na swój kufel piwa. Od pół godziny nie wypił nawet łyka.
-Jak chcesz, to pij. Nie mam ochoty. – Blondyn nic nie odpowiedział i postanowił kontynuować ciszę. Szybko jednak miała zostać przerwana przez Prusaka, któremu zebrało się na gadanie o swoich problemach kolejny dzień pod rząd.
-Myślisz, że powinienem zadzwonić do Polski?
-Widzę, że żałujesz, tego, że od niego nie odbierałeś.
-Może trochę... Trochę bardzo. Więc, mam dzwonić?
-To twoja decyzja. Ja na twoim miejscu bym nie zrywał kontaktu z osobą, którą kocham. To, że zerwaliście, nie zwalnia cię z obowiązku utrzymywania jakichś relacji z Feliksem. – Gilbert nie spodziewał się aż tak obszernej odpowiedzi, ale to przecież Ludwik. Mu jedno pełne zdanie nie wystarczy.
-Pewnie masz rację, ale co ja mam zrobić, kiedy boję się rozmowy z nim?
-Zajebisty Prusy boi się czegoś? Nie sądziłem, że to zerwanie wpłynie na ciebie aż tak.
-Nie boję się! Po prostu, nie jestem pewny czy Feliks sobie życzy rozmowy ze mną. – Niemcy westchnął. Wiedział, że Prusy to idiota, ale nie wiedział, że aż tak.
-Skoro do ciebie dzwoni, to chce z tobą pogadać. Przecież to jest logiczne. – Gilbert nic nie odpowiedział i zaczął, w końcu, pić to piwo. Niedługo będzie musiał zadzwonić do Polski.
*** Grupa Światowa, bo tak. ***
USA: Ale tu jest nudno. Ma ktoś coś ciekawego do roboty? Albo jakiegoś newsa?
Monako: Gdyby była jakaś ciekawa informacja, to pewnie byś o niej już wiedział.
USA: Wasze życia są naprawdę nudne.
Białoruś: Sam jesteś nudny.
Rosja: I po co być od razu niemiłym?
Białoruś: Bo nazwał moje życie nudnym, a ostatnio połamałam palce Łotwie! To jest bardzo interesujące.
USA: W takim razie, czemu się nie pochwaliłaś?
Białoruś: W sumie, to nie wiem.
Monako: Wy chorzy na głowę jesteście.
Hiszpania: XD
Belgia: Ja pierdolę... Skończ z tym ''XD''. To nie jest nawet śmieszne.
Hiszpania: Co ci to przeszkadza?
Belgia: Wiele. Pisanie takich rzeczy odpowiada zachowaniu jakiegoś głupiego dziecka, a ty jesteś ponoć bardzo dorosły.
Francja: Tylko ty tak myślisz.
Hiszpania: Masz rację. Jestem bardzo dorosły. Może nie umysłowo, ale jednak.
USA: W końcu coś się dzieje!
Japonia: Ale serio teraz. Ma ktoś jakiegoś newsa?
Anglia: Czemu interesuje was życie innych osób? Macie przecież swoje.
USA: Pan-z-kijem-w-dupie-wrócił! Jak się cieszę!
USA: Chociaż nie. Austria jest już Panem-z-kijem-w-dupie. Szkoda, że go tu nie ma.
Austria: Jestem tu i masz mnie tak nie nazywać.
USA: Austria – poszukiwacz przygód, jest lepsze?
Austria: Wszystko jest lepsze od Pana-z-kijem-w-dupie.
USA: Widzisz Arthur? Roderich specjalnie dla ciebie zwolnił ksywkę! Teraz ty będziesz Panem-z-kijem-w-dupie.
Anglia: A niech was herbata zaleje.
Rosja: Wódka lepsza, towarzyszu.
Anglia: Co kto lubi
Japonia: To ma ktoś jakieś newsy?
Chiny: W którym momencie popełniłem błąd...
Japonia: O co ci chodzi?
Chiny: Nie wychowałem cię na wścibską osobę...
Japonia: Mam dla ciebie złe wieści.
Włochy Północne: Ja ma dla ciebie świetnego newsa!
Hiszpania: Nasz dostarczyciel dobrej zabawy wrócił!
Dania: Cieszmy się i radujmy.
Szwecja: Dlaczego tu jesteś?
Dania: Bo mogę. Rosja, wywal Szwecję z grupy! Bądź fajnym administratorem.
Rosja: Pamiętasz, kiedy ci mówiłem, że zaraz ciebie wywalę? Miej się na baczności.
Węgry: Co to za informacja, Feli?
Włochy Północne: Będziecie bardzo szczęśliwi.
Niemcy: Jeśli to powiesz, to pożałujesz.
Hiszpania: Nasz Bóg wrócił!
Dania: Cieszmy się i radujmy. V2
Włochy Południowe: Nie groź mojemu bratu, zasrańcu.
Niemcy: Cichaj tam.
Hiszpania: XDD
Francja: Ale mu pojechał.
Dania: Mam wrażenie, że ta informacja jest związana z GerItą.
Włochy Południowe: Mam nadzieję, że nie. Chociaż, ja i tak już wiem co się stało...
Niemcy: Powiedziałem, żebyś się zamknął.
Włochy Południowe: Spierdalaj.
Włochy Południowe został(a) wyciszony(a) na minutę, przez administratora Rosja.
Niemcy: Dziękuję ci Rosja za to.
Niemcy został(a) wyciszony(a) na minutę, przez administratora Rosja.
USA: TO BYŁO PIĘKNE.
Austria: Dlaczego to zrobiłeś?
Rosja: Bo mnie wkurzali, a tak, to na chwilę będziemy mieli spokój. Co chcesz nam przekazać, Feliciano?
Włochy Północne: Wolę z tym zaczekać do czasu, aż Lulu i Romano wrócą.
Belgia: To zdrobnienie jest takie aww. *^*
Hiszpania: Ile razy jeszcze powiesz, że ''Lulu'' jest słodkie? Już wszyscy o tym wiemy.
Belgia: Dużo.
Monako: Słodka byłaby z was para. Naprawdę do siebie pasujecie.
Belgia: Słucham?
Hiszpania: Co.
Dania: #TeamSpamano
Białoruś: ''Nie jestem shiperem''.
Dania: No może trochę jestem...
Włochy Południowe: Jakie znowu spamano?! Ja nie pasuję do tego debila!
Węgry: Już wrócił.
Hiszpania: Musisz przyznać Roma, że bylibyśmy cudowną parą. <3
Włochy Południowe: No chyba nie.
Włochy Północne: Mogę już powiedzieć to co chciałem powiedzieć?
Francja: Zamieniamy się w słuch, kochany. ~
Niemcy: Nie mów tego, błagam. Dla mnie jest jeszcze za wcześnie.
Włochy Północne: Dla ciebie zawsze jest za wcześnie!
Szwecja: Po prostu, to powiedz.
Włochy Północne: Okej, już mówię. Ja i Lulu jesteśmy parą od kilku dni.
Dania: SŁUCHAM?!
Hiszpania: Marzenia się spełniają.
Włochy Południowe: Chyba koszmary.
Monako: Oj, bez przesady. Życzę wam szczęścia! Czekam na zaproszenia na ślub.
Niemcy: Bez pośpiechu...
Rosja: Bardzo się z tego powodu cieszę, towarzysze!
Białoruś: Z jednej strony się cieszę, a z drugiej mam już w głowie te przesłodzone scenki z udziałem GerIty.
Japonia: Ty moich mang nie widziałaś.
Niemcy: Jakich mang?!
Japonia: Żadnych. :)
Włochy Północne: Ja bym chętnie je zobaczył.
Japonia: Nie chcesz. Uwierz mi.
Dania: Czy tylko ja dalej nie wierzę, że oni są parą?
Belgia: Co z ciebie za shiper? Powinieneś od razu uwierzyć i mieć krwotok z nosa.
Dania: To brzmi tak abstrakcyjnie.
Szwecja: Po prostu, zignorujmy głupie gadanie Danii. Życzę tobie Ludwik i Feliciano szczęścia.
Włochy Północne: Dziękujemy!
USA: Tak się cieszę z waszego związku. Teraz będziecie mogli chodzić na wspólne randki z Feliksem i Gilbertem!
Węgry: ...
Francja: No już nie...
USA: Dlaczego? Co się stało?
Francja: Ich związek jest już nieaktualny. Zerwali ze sobą kilka dni temu.
Hiszpania: Jaja sobie z nas robicie teraz. ;-;
Węgry: Niestety nie.
Francja: Gilbert wrócił do Berlina. Feliks jest... No załamany jest.
Belgia: To okropne... Wielka szkoda.
Monako: A byli taką słodką parą...
Szwajcaria: Przypominam, że oni się ze sobą bili. A tak w ogóle, to szkoda.
Monako: Ale to bicie się było słodkie!
Dania: Dlaczego wszystko co dobre, tak szybko się kończy? :'(
Białoruś: Widać, że jeszcze nie umiesz w życie.
Rosja: Okropna sytuacja. Miejmy nadzieję, że jeszcze do siebie wrócą.
USA: Zrobiło się dość niezręcznie... Może urwiemy tą rozmowę w tym momencie?
Niemcy: Tak, to dobry pomysł.
***
*Jest to fragment piosenki ''Young and Beautiful'' autorstwa Lana Del Rey. Wąpie, żeby piosenka pasowała do wydarzeń, które miały ostatnio miejsce, ale to nie jest ważne. Wybrałam ją, bo mi się podoba i ostatnio cały czas sobie ją nucę. I tak, wiem, że ta piosenka powstała w roku 2013, a akcja opowiadania dzieje się w 2008. Na potrzeby opowiadania, powiedzmy, że ta piosenka powstała wcześniej, okej? Okej.
***
I mamy kolejny rozdział! I jak wam się podobał?
Ogólnie, to jestem emocjonalną mendą, a mówiłam to już w poprzednim rozdziale. Z niewiadomych powodów poryczałam się na momencie z karaoke. Możliwe, że spowodowane to było tym, że ponownie słuchałam smutnych piosenek. Powinnam przestać.
Jeżeli chodzi o następny rozdział, to nie będzie on jakoś bardzo obfity w ciekawe wydarzenia pomijając to, że Feliks *cenzura przed spoilerami*.
Nie dowiecie się tak łatwo! Musicie zaczekać.
Kolejny temat do poruszenia. Poprzednio spytałam was czy chcecie, żeby pojawił się bonusowy rozdział z GerIta. Parę osób chciało, więc przykro mi bardzo, ale w niedzielę pojawi się GerIta i dopiero w czwartek będzie normalny rozdział. Wątpie, żebym napisała coś na wtorek. Wiecie jak to u mnie z tymi wtorkami jest. Może kiedyś zdarzy się cud.
Kolejna sprawa! Niektórzy mogą już wiedzieć, ale niektórzy nie. Dlatego teraz mówię jeszcze raz. Niedługo startuję z nową ''książką'', która nie będzie zbyt oryginalna, bo będę tam po prostu oceniach shipy z Hetalii. Tego jest od groma na wattpadzie, ale czuję psychiczną potrzebę wypowiedzenia się na ten temat.
''Książka'' pojawi się - chyba, ale raczej na pewno - w niedzielę. W niedzielnym rozdziale wam powiem o jej egzystencji, no chyba, że będziecie co chwilę wchodzić na mój profil by zobaczyć czy jest coś nowego.
Postaram się być w tej nowej ''książce'' regularna, ale znając mnie, będę wstawiała długo, a potem tydzień, albo nawet więcej, przerwy. Żeby nie było! Przez te ocenianie shipów, ''Wycieczka po miłość'' nie będzie zaniedbywana. Rozdziały dalej będą pojawiać się w wyznaczonych terminach (oprócz wtorków), więc nie musicie się martwić.
Mam jeszcze jedną prośbę, o ile można to prośbą nazwać. Jeśli macie jakieś pomysły na wydarzenia, które by się wpasowały w obecne relacje Feliksa i Gilberta, to piszcie w komentarzach, albo piszcie do mnie w prywatnych. Nie za bardzo mam pomysły na wydarzenia u Rosji, a ten kraj jest następny na liście.
Z góry też przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne, jeśli takie się pojawiły w tym rozdziale. Jestem leniem i nie chciało mi się sprawdzać czy wszystko jest dobrze napisane. Możecie pisać jak znajdziecie jakiś błąd, ale nie gwarantuję, że go poprawię, bo jak powiedziałam, jestem leniem.
To na tyle w tym rozdziale! Widzimy się w niedzielę!
Nikt nie przeczyta tej GerIty. ;___;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro