[12] Nowe blizny
Informacja dla osób, które słuchają muzyki wstawionej do rozdziału.
Zakochałam się w tej składance, ale jest jeden mały problem. O ile przez cały filmik muzyka jest bardzo adekwatna do tego co dzieje się w tym rozdziale, to od minuty 14:07 zaczyna się muzyka, która według mnie psuje cały klimat. Trwa ona do minuty 17:04. Możecie teraz sprawdzić jak ta muzyka brzmi i kiedy w trakcie czytania ją usłyszycie, to ją pomińcie. No chyba, że wam nie przeszkadza.
Miłego czytania!
***
*** 5 maja ***
Już się zbierali. O siódmej mieli samolot do Szwajcarii. Musieli się spieszyć. Węgry weszła do przedpokoju gdzie zastała Polskę. Na szyi miał zawiązaną chustkę. Spojrzała na niego dziwnie.
-Feliks, po co ci ta chustka? Przecież jest ciepło. – Blondyn odwrócił się zaskoczony. Nie spodziewał się jej tu teraz.
-Elka? Uh... Wiesz, mi jest trochę zimno. Nie przejmuj się.
-Na pewno? Nie wyglądasz dobrze.
-Tak, na pewno. Naprawdę nie musisz się przejmować. – Dziewczyna kiwnęła głową ze zrozumieniem. Nie była pewna czy Feliks mówił prawdę, ale wolała na razie dać mu spokój.
***
Byli już w Szwajcarii. Vash powitał ich i od razu zabrał do Genewy, bowiem był to pierwszy przystanek w tym kraju. Przez całą jazdę panowała cisza. Francja i Węgry byli tym faktem zmartwieni. Nie sądzili by Polska i Prusy znowu się pokłócili, ale wszystko na to wskazywało.
Kiedy byli już na miejscu poszli na jeden z placów. Każdy poszedł w swoją stronę. Nikomu nie zanosiło się na rozmowę.
Polska pokierował się w stronę fontanny. Usiadł na jednej z ławek i patrzył się na nią, co jakiś czas spoglądając na Gilberta. Znowu się unikali. Wizja rozmowy była zbyt zawstydzająca i denerwująca. Po chwili podeszła do niego Węgry, która usiadła obok.
-Co się znowu dzieje?
-A co ma się dziać? Mówiłem ci już, że wszystko jest w porządku.
-Właśnie widzę. Gadaj co jest na rzeczy. – Feliks jeszcze raz spojrzał na Prusaka. Nadal czuł jego dotyk na swoim ciele. Nie potrafił pogodzić się z tym, że dał mu tak łatwo odejść. Nawet nie wiedział dlaczego odszedł. Wyglądał na pewnego tego co robi.
-Chodzi o Gilberta, prawda? Co on ci znowu zrobił? – Feliks czuł jak jego serce kłuje. Nie czuł się dobrze. Momentalnie zrobiło mu się słabo i zbladł. Eliza to zauważyła.
-Hej, co się dzieje? Odpowiedz.
-Powiem ci o tym w domu, dobrze?
-No dobrze. Przejdziemy się?
-Tak. Chodź. – Obydwoje wstali i poszli do przydrożnego parku. Przez większość czasu milczeli. Eliza była bardzo zaniepokojona. Chciała już być w domu i wiedzieć co doskwiera przyjacielowi.
***
Węgry nie wiedziała czemu Polska zaprowadził ją do łazienki. To musiało być coś poważnego, co chciał ukryć przed resztą. Feliks usiadł na sedesie i chwilę wpatrywał się przed siebie. Nie był pewny czy mówić. Aż w końcu zdjął chustkę, odsłaniając tym samym swoją szyję.
Erizabeta rozszerzyła oczy. Nie wierzyła własnym oczom. Tak bardzo się nie spodziewała. Spojrzała na Feliksa.
Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji. Była nijaka. Wyprana z wszystkiego. Wpatrywał się tylko tępo przed siebie. Nie myślał o niczym konkretnym. Po prostu siedział i czekał na jakąkolwiek reakcje przyjaciółki.
-Ale... Jak? Jak do tego doszło? Z kim?
-W nocy z Gilbertem. – Zaczął cicho Feliks. Nie stać go było na okazanie nawet smutku. – Tak wyszło, że zaczęliśmy się całować, potem zaczął mnie pieścić, rozebrał mnie, chwilę się zabawił i odszedł. – Polska czuł jak ogarnia go smutek. Liczył na to, że do samego końca tej rozmowy uda mu się pozostać twardym.
-To niemożliwe... Więc dlatego w ogóle ze sobą nie rozmawiacie?
-Tak. Właśnie dlatego.
-Mam z nim pogadać? – Zielonooki spojrzał przerażony na Elizę.
-Nie! Zostaw tą sprawę. Niech to pozostanie między mną, a Prusami. – Erizabeta pokiwała głową ze zrozumieniem. Chwilę jeszcze pogadali i wyszli z łazienki. Feliks poszedł w stronę swojego tymczasowego pokoju, a Eliza zaczęła szukać Prus. Nie zamierzała tego tak zostawić.
***
Prusy myślał nad wczorajszymi wydarzeniami. Nie wiedział czego żałować bardziej. Tego, że pozwolił swojej żądzy przejąć nad nim kontrolę, czy tego, że odszedł. Do Polski nie odzywał się w ogóle. Za bardzo się bał.
Nagle do pokoju weszła Węgry. Wyglądała na wkurzoną. Nie miał ochoty na rozmowę. Chciał być sam ze swoimi myślami i lękami.
-Czego chcesz?
-Ty już dobrze wiesz czego ja chcę. – Eliza szybko podeszła do albinosa i usiadła obok niego.
– Mów co zrobiłeś Feliksowi. – Gilbert westchnął. Spodziewał się tego. Zaśmiał się cicho i schował twarz w kolanach.
-Musimy o tym gadać? Zresztą, skoro pytasz mnie o to co zaszło między mną, a nim to już wszystko wiesz. Po chuj drążyć temat? – Prusy wstał z zamiarem wyjścia z sypialni.
-Masz z nim porozmawiać, ale jeszcze nie dziś. Feliks to mocno przeżywa i nie czuje się najlepiej.
-Nie będę z nim o niczym rozmawiał.
-W takim razie wracaj do domu. – Gilbert spojrzał zdziwiony na Elizę. Nie miał zamiaru się stąd ruszać.
-Słucham?
-Przyjechałeś tu dla Feliksa. Jeśli nie chcesz z nim rozmawiać to możesz już wracać. Nie będziesz wykorzystywać depresji Feliksa. – Prusy prychnął i wyszedł z pokoju. Przez chwilę było jeszcze słychać jego głośne kroki. Był zdenerwowany.
Nie chciał być w tym domu ani chwili dłużej. Czuł, że dłużej nie wytrzyma. Przeszedł szybko przez kuchnię, gdyż tędy szybko można było wyjść z domu.
-Hej, mon ami. Wszystko w porządku? – Spytał Francja, odrywając się od książki. Uwagę na Gilberta zwrócił również Szwajcaria.
-Nic nie jest w porządku!
-Wiesz, że mi możesz się zawsze wygadać, prawda? Jeśli masz jaki-
-Odpierdol się ode mnie! – Prusy wyszedł z mieszkania, przy tym hucząc drzwiami. Francis położył książkę na stół i wstał. Miał złe przeczucia.
-Co go ugryzło? – Vash był zirytowany zachowaniem kuzyna. Nie lubił gdy ktoś tak się zachowywał u niego. Wykazywał wtedy brak szacunku do właściciela i samego domostwa.
-Nie wiem. Pójdę za nim. – Francis wyszedł z kuchnio-jadalni i ubrał płaszcz. Nie chciał by jego przyjacielowi stało się coś złego. Złapał za klamkę od drzwi. Vash go zatrzymał.
-Uważaj na siebie. I na Gilberta. Wolę żeby nie wydarzyła się jakaś tragedia. – Powiedział niższy blondyn, przy tym zachowując neutralną minę. Francja uśmiechnął się w odpowiedzi i wyszedł.
***
Szwajcaria szedł w kierunku pokoju Polski. Był ciekawy dlaczego Prusy był taki wkurzony, a miał wrażenie, że Feliks wie dlaczego. Wszedł do pomieszczenia. Zastał tam śpiącego Feliksa szepczącego coś przez sen. Obok siedziała Węgry. Dziewczyna go zauważyła.
-Coś się stało? – Powiedziała cicho. Wyglądała na zmartwioną.
-Prusy wyszedł przed chwilą z domu. Francja poszedł za nim. Coś ewidentnie się stało. Wiesz coś o tym? – Erizabeta spuściła wzrok. Potem zerknęła na przyjaciela. Nie było z nim dobrze.
-Długo by opowiadać. Nie wiem czy można to tak nazwać, ale między Feliksem, a Gilbert wytworzył się ''romans''. Inaczej tego nazwać nie umiem. Wczoraj w nocy prawie się ze sobą przespali... W ten nie niewinny sposób. Od tamtego momentu ze sobą nie rozmawiają i się unikają. Powiedziałam Gilbertowi żeby pogadał z Feliksem, a jak nie to niech wraca do domu. Trochę się zdenerwował i widać efekty. – Szwajcaria usiadł na brzegu łózka.
-Rozumiem. A co mu jest? – Kiwnął głową w stronę Polski. Naprawdę nie wyglądał dobrze.
-Jak do niego przyszłam to cały się trząsł i miał gorączkę. Pogrzebałam trochę w twoim składziku z lekami i dałam mu coś na ból głowy. Poszedł spać i zaczął gadać przez sen. To raczej nic poważnego. Gorączka już mu trochę minęła. Ma tendencje do mówienia gdy śpi, więc nie ma problemu.
-A co mówi?
-Ciężko cokolwiek z tego zrozumieć, ale chyba o Gilbercie. – Vash przytaknął ze zrozumieniem. Cieszył się, że to nic poważnego. A tak przynajmniej myśleli.
***
Francja był cały w nerwach. Nigdzie nie mógł znaleźć Prus. Rozglądał się wszędzie, pytał ludzi. Sytuacji nie poprawiał fakt, że nie znał się na okolicy Genewy tak dobrze jak Gilbert. Musiał dalej szukać, nawet jeśli było tu trudne.
W końcu zauważył go w oddali. Zaczął biec szybko w jego stronę, a gdy był obok zatrzymał go. Gilbert spojrzał na niego zaskoczony.
-Co ty tu robisz?
-Nie chciałem by stała ci się krzywda... Co się stało? – Uwagę Francisa przykuł siniak na policzku albinosa. Ten tylko schylił głowę. Miał nadzieję, że Francja tego nie zauważy.
-Gadaj co się stało.
-Ugh... Wszedłem na ulicę, jakiś typ mnie prawie potrącił, zrobił mi awanturę i mnie walnął. Koniec. – Blondyn westchnął.
-Czemu ty zawsze musisz pakować się w jakieś kłopoty? Dlaczego w ogóle wyszedłeś z domu?
-Kiedy indziej ci powiem. Wracajmy do domu.
*** 6 maja ***
Lucerna roiła się od mostów. Było tu tak pięknie, że aż brakowało słów do opisania tego miejsca. Szwajcaria od samego rana gadał o tym, że złym pomysłem jest branie osoby z depresją na most. Inni jednak zapewniali, że będą pilnować Polski.
Feliks stał przy barierce. Nie miał złych zamiarów, chociaż od początku dnia depresja zawracała mu głowę. Czuł się fatalnie, ale nie miał zamiaru się poddać. Już wystarczająco pokazał jak bardzo słaby jest. Musiał jednak w jakiś sposób dać upust swoim emocjom. Chciał chociaż na chwilę dać satysfakcję depresji, żeby ta dała mu spokój.
Skaczesz? Byłoby fajnie. Utopienie się będzie trudne, zważając na to, że umiesz już pływać, ale gdybyś się postarał. Zawsze możesz tu wrócić wieczorem, przywiązać sobie jakiś kamień do szyi i dopiero skoczyć. Na pewno pójdziesz na dno.
Feliks zacisnął oczy. Nie miał zamiaru jej słuchać. Gadała głupoty. Spojrzał na pozostałych. Obiecali, że będą go pilnować, a zajmowali się samymi sobą. Gdyby skoczył to nikt by tego nie zauważył. Właśnie tyle dla nich znaczył.
No dawaj. Jak teraz skoczysz to już nigdy nie będziesz musiał skakać i podejmować trudnych decyzji. Oni będą tylko przez chwilę smutni, a ty na zawsze wolny. Co cię nadal trzyma przy życiu?
Polska spojrzał na Prusaka. Już sam nie wiedział co do niego czuję. Kochał go, ale teraz czuł wobec niego ogromne obrzydzenie, nienawiść i żal. Ale nawet po tym co mu zrobił nie mógł go w pełni znienawidzić.
Ah, no tak. On. Zadziwiasz mnie. Gdybym ja zakochała się w takim skurwielu to już dawno bym odpuściła. Co ty w ogóle w nim widzisz? On cię tylko krzywdzi. Czemu nie możesz tego zrozumieć?
Feliks sam siebie nie rozumiał. Czuł, że depresja ma racje. Prusy go tylko krzywdził. Niestety. Odkochanie się nie jest takie łatwe.
Zrób to. No dawaj. Będziesz już na zawsze wolny. Po co dalej cierpieć skoro możesz wieść cudowne życie po życiu? Już ci powiedziałam, że oni będą tylko przez chwilę smutni. Chwilę. Potem wrócą do swojego normalnego, codziennego życia. Tyle, że bez ciebie.
Polska postawił stopę na najniższej z belek. Nie chciał tego robić, ale co innego mu pozostało? Depresja ma racje. Ma szansę na bycie wolnym. Postawił nogi na wyższym szczeblu. Jeszcze tylko chwila i będzie mógł ze sobą skończyć.
Poczuł jak ktoś łapie go za ramię.
Odwrócił się i zobaczył Gilberta. Dlaczego akurat on? Nie rozumiał tego.
-Co ty odwalasz? – Zaczął Prusy. – Wiesz, że my jesteśmy praktycznie naprzeciwko i widzimy co chcesz zrobić, prawda? Naprawdę myślałeś, że uda ci się popełnić samobójstwo w ciągu dnia, na zaludnionym moście, gdzie są twoi przyjaciele, którym na tobie zależy? Jeśli tak, to jesteś idiotą. Chyba, że depresja znowu ci coś gadała, to się jej nie słuchaj. – Feliks był speszony. Jak ta menda mogła tak po prostu go ratować po tym co się stało? To nie ma sensu. Blondyn nic nie odpowiedział. Odwrócił się tylko i spojrzał w dół. Gilbert westchnął.
-Możemy pogadać?
-Nie mamy o czym. – Odrzekł poważnym tonem Polska. Nie miał ochoty na rozmowę.
-Owszem, mamy o czym! Nie denerwuj mnie bo mam, o dziwo, dobry humor. Chodź tu.
-Nie.
-To nie była prośba. Szybko. – Feliks nie dawał na wygraną. Dalej stał i nie miał zamiaru iść z tym Prusakiem. Żeby pokazać swoją upartość, założyć ręce na piersi. Prusy westchnął zirytowany.
-Feliks, bardzo cię proszę. Cholernie mi zależy na tej rozmowie. Co mam zrobić byś ze mną poszedł? No odpowiedz, no. – Zielonooki odwrócił się w jego stronę.
-O czym chcesz porozmawiać?
-O tym co się działo wtedy w nocy. To idziesz?
-Niech ci będzie.
-Dzięki.
***
Szli powoli. Odeszli w jakieś mniej uczęszczane miejsce. Chcieli mieć spokój. Stanęli przy jednym z budynków i spojrzeli na siebie. Prusy chciał rozmawiać, ale nie wiedział jak zacząć. To okazało się trudniejsze niż przypuszczał.
-Więc? Tak bardzo chciałeś rozmawiać.
-Chcę żebyśmy sobie wszystko wytłumaczyli.
-Nie ma czego tłumaczyć. Chciałeś się zabawić, zrobiłeś to i koniec. Wszystko zrozumiałem już kiedy odszedłeś i udawałeś, że jest to dla ciebie bolesne. – Gilbert poczuł ukłucie w okolicy klatki piersiowe. Czyli Feliks twierdził, że chciał go wykorzystać? Zaczął ciężej oddychać.
-To nie tak jak myślisz.
-W takim razie jak?
-Po prostu coś wtedy we mnie wstąpiło. – Feliks się zaśmiał. Nie chciało mu się wierzyć w to co słyszy. To było takie zabawne.
-Co w ciebie mogło wstąpić? Żądza? Pożądanie? Nienawiść do mojej osoby? Chęć pokazania jak mało dla ciebie znaczę?
-To nie tak! Może i wstąpiło we mnie pożądanie, ale nie było tak jak myślisz. Wtedy myślałem, że tego chcę. Myślałem, że czuję do ciebie coś więcej niż platoniczną sympatię i byłem w błędzie! Widzę w tobie tylko kumpla i trochę-
-Skończ już. – Gilbert obdarzył Feliks zdziwionym spojrzeniem. – Plączesz się w własnych słowach. Uznajmy, że nic się wtedy nie wydarzyło, okej?
-Uhm... Widzę, że stawiasz na takie rozwiązanie sprawy. No dobrze. W takim razie nic się nie wydarzyło. Nic nie było. – Prusy się delikatnie uśmiechnął. Nie cieszyło go, że Polska tak się w tej sytuacji zachował. Ale co mógł zrobić? Nic.
***
Francja i Prusy siedzieli w barze, przy tym pijąc piwo. Francis chciał na spokojnie dowiedzieć się co zaszło między Gilbertem, a Feliksem, bo oczywiście kochany przyjaciel jeszcze się nie pochwalił. Spojrzał na niego oczekująco. Już prawie wypił swoje piwo, a Prusy jeszcze nie zaczął opowiadać.
-Miałeś mówić. – Zaznaczył trafnie Francja. Wyglądało na to, że Prusy się zamyślił. Francis miał nadzieję, że myślał o czymś ważnym jak na przykład zaczęcie opowiadania, albo Polska. Gilbert odkaszlnął.
-Obiecaj, że nikomu nie powiesz.
-Obiecuje. Chociaż na pewno w jakiś sposób wszystko rozejdzie się po świecie. Oczywiście nie mówię, że przeze mnie.
-W ten sposób nie zachęcasz mnie do zaczęcia mówić.
-No dobrze. Już dobrze. Zaczynaj. – Prusy wziął wdech i wydech. Był gotowy.
-Prawie wyruchałem Polskę. – Francja prawie zakrztusił się swoim trunkiem. Nie spodziewał się. To było za dużo nawet dla niego. Teraz mógł męczyć Gilberta przez następny tydzień.
-Czekaj... Jak to prawie? Czemu dowiaduje się o tym dopiero teraz?!
-Tak wyszło. Wcześniej nie miałem ochoty ci mówić. – Blondyn prychnął urażony. Żeby takich rzeczy mu nie mówić od razu.
-No dobrze. Jestem w stanie przeboleć fakt, że nie mówisz mi takich rzeczy zaraz po ich zdarzeniu, ale czemu prawie?
-Zrozumiałem, że to nie jest coś czego chcę. Nie jestem gotowy.
-Eh... No dobrze. Rozumiem. Ja też musiałem się trochę bardziej przygotować do swojego pierwszego razu. Ale nie ma tego złego! Gwarantuje ci, że jeszcze w tym roku przestaniesz być prawiczkiem.
-Co?
-To co słyszałeś. Jeszcze podczas tej podróży ty i Feliks się ze sobą prześpicie w ten niegrzeczny sposób. – Francja puścił oczko do Prus.
-W cuda wierzysz.
-A zobaczysz! Jeszcze mi się będziesz chwalić jak cudownie było. Tylko się przebadaj żeby się nie okazało, że Feliksa zarazisz jakimś syfem.
-Francis!
-No co? Tylko się troszczę o twoje i Polski życie seksualne.
-Nie musisz. – Gilbert dopił swoje piwo. Nie miał zamiaru dalej słuchać tej głupiej gadaniny Francji.
-Ale czekaj...
-Co żeś znowu wymyślił?
-Skoro chciałeś wyruchać Feliksa, to jesteś w nim zakochany. Wątpię żeby to było coś w stylu seksu bez zobowiązań.
-Co ty w ogóle do mnie mówisz? – Gilbert nie rozumiał słów przyjaciela. Jak Francja zaczynał gadać głupoty to nie było widać ich końca.
-Od zawsze wiedziałem, że ty jesteś w Feliksie zakochany! – Francis zaczął się śmiać. W końcu udało mu się to udowodnić.
-Nie jestem w nim zakochany!
-Wkopałeś się po całości! – Francis nadal się śmiał. Gilbert tak bardzo nie chciał tu być.
*** 7 maja ***
Szwajcaria nie lubił się chwalić, ale trudne dla niego było nie mówienie o swoim cudownym domku letniskowym w Alpach. Miał z niego świetny widok na okolicę i co najważniejsze na Matterhorn. Na tą piękną, okazałą i ogromną górę, która była pocztówką Alp w Szwajcarii.
Cały dzień zwiedzali i cały dzień depresja dawała o sobie znaki. Polska już nie dawał rady. Czuł, że jest na krawędzi. Koniec był bliski, ale nie zamierzał się poddawać. Nie mógł. Musiał żyć dla nich. Nawet jeśli było to trudne.
Ale jak można żyć skoro masz w głowie głos, który mówi ci jak bardzo samobójstwo jest dobrą opcją i jedynym rozwiązaniem?
***
Feliks siedział w kącie swojego pokoju. Dalej słuchaj depresji, chociaż mógłby zająć się czymś innym.
Uparty jesteś. Weź ten cholerny nóż i się zadźgaj. Albo wejdź na Matterhorn i skocz z niego. Pewnie to będzie bardzo problematyczne, ale efektowne. Co cię nadal trzyma przy życiu? Tyle razy się o to ciebie pytałam i nie uzyskałam odpowiedzi. Może teraz mi powiesz? Domyślam się, że w głównej mierze to Prusy.
-Żyję dla niego. Wierzę, że któregoś dnia zostaniemy parą.
Naprawdę? Powiedział ci przecież wprost, że cię nie kocha, a ty nadal się łudzisz. Podasz mi jakiś bardziej sensowny powód twojej dalszej egzystencji?
-Erizabeta. Jest moją przyjaciółką. Żyję też dla niej. Pomogła mi tyle razy. Wiele jej zawdzięczam.
Nie rozśmieszaj mnie. Tyle razy ci pomogła, że nie potrafi się mnie pozbyć. Jej pomoc jest tak skuteczna, że już kilka razy podczas tej podróży próbowałeś się zabić. Spójrz na swoje ręce. Widzisz te wszystkie blizny? To właśnie jej pomoc.
Polska spojrzał na swoje ręce. Było na nich mnóstwo śladów po cięciu się. Poczuł jak łzy spływają mu po twarzy. Znowu czuł ból kiedy się samookaleczał.
Zrozum, że nie ma miejsca dla ciebie na tym świecie. Pora ze sobą skończyć.
-O-odejdź... Nie chcę c-cię.
Nie ma tak łatwo, Feliks. Nie odejdę. Poza tym masz już sposoby na chwilowe pozbycie się mnie. Skoro chcesz być sam to musisz to zrobić.
Feliks zaczął głośno płakać. Nie czuł się dzięki temu lepiej. Wręcz gorzej. Słyszał w głowie czyiś śmiech. Dalej głośno szlochając podszedł do swojej torby i wyjął z niej niewielkie pudełeczko. Otworzył je, a jego oczom ukazały się trzy żyletki.
Trzy, jeszcze nieużywane żyletki.
Feliks wziął je wszystkie i wrócił do kąta. Usiadł i spojrzał się jeszcze raz na swoje ręce. To był jedyny sposób na pozbycie się jej. Pociągnął nosem i przyłożył żyletkę do nadgarstka. Kilka łez jeszcze poleciało, ale nie wycofał się.
Aż w końcu na podłogę spłynęła niewielka strużka krwi.
Skrzywił się trochę. Bolało, ale nie przestawał. Trwał w tym dalej, przy tym mając w głowie całe swoje życie. Cięcia nie były głębokie, ale i tak bał się, że przetnie sobie żyły. Chciał tylko chwili spokoju, a nie śmierci.
Po kilku chwilach miał już prawie pociachane całe ręce. Chciał przestać, ale nie umiał. Dalej płakał. Łkał głośno, aż dziwne, że nikt jeszcze nie przyszedł. Spodnie całkowicie przesiąkły krwią, nie mówiąc o podłodze, która była w czerwonej mazi. Nie jakoś bardzo, ale jednak. Polska czuł się słabo. Wszystko mu się powoli rozmazywało.
Aż nagle do pokoju wszedł Prusy.
Stanął zszokowany w przejściu i patrzył na Polskę. Nie wierzył własnym oczom. Chciał żeby to był tylko jakiś koszmar, z którego za chwilę się obudzi. Ale to nie był sen. To była smutna rzeczywistość.
Podbiegł szybko do Feliksa i wziął jego ręce by im się dokładniej przyjrzeć. Wiele nowych blizn. Mnóstwo krwi i łez. Sam zaczął płakać.
Polska nie wiedział co zrobić. Nie spodziewał się go tutaj. Nie rozumiał dlaczego Gilbert tak bardzo przeżywa to, że się pociął. Prusy go mocno przytulił.
-Gilbert, czemu?
-Dlaczego to zrobiłeś? – Gilbert ledwo mówił przez to, że płakał. Jedyne czego teraz chciał, to żeby Feliks odpowiedział mu na to pytanie.
-Ja już nie daję rady. To mnie przerasta. Chcę żyć, ale nie umiem. – Na chwilę zapanowała cisza. Gilbert mocniej wtulił się w Feliksa.
-P-przestań płakać i coś zrób! Dlaczego w ogóle płaczesz?
-Jestem na siebie wściekły! – Odpowiedział szybko albinos. – Doprowadziłem cię do ruiny i sprawiam, że jest z tobą coraz gorzej! Nie potrafię nawet pomóc osobie, którą k... - Białowłosy przerwał.
Nie miał tego mówić. Przecież to wszystko kłamstwa. Wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając zbitego z tropu Feliksa.
Po chwili do pokoju weszła zdenerwowana Węgry.
***
Polska siedział spokojnie na sedesie w łazience. Nic nie mówił i tylko patrzył jak Węgry bandażuje mu ręce. Dalej czuł się źle, ale przynajmniej nie było z nim depresji.
Dalej zastanawiał się nad słowami Prus. Czy on naprawdę chciał wyznać mu miłość? Nie. To niemożliwe. A co jeśli jednak? Feliks miał ogromny bałagan w środku siebie. Chciał wierzyć, że Gilbert naprawdę go kocha. Uśmiechnął się.
-Co się tak szczerzysz? – Spytała Erizabeta, kończąc bandażować druga rękę.
-Nic. Po prostu Gilbert prawie wyznał mi miłość. – Eliza cicho się zaśmiała.
-Tylko jedno ci w głowie. Mam nadzieję, że niedługo będziecie parą.
-Też mam taką nadzieję. To byłoby lepsze od tych wszystkich terapii czy lekarstw przeciwko depresji.
Zanim zostaniecie parą, to już będziesz martwy.
*** 8 maja ***
Corniche Lavaux Vineyards pozwoliło wyciszyć się Polsce. Dalej nie zaznał całkowitego spokoju, ale było już lepiej. Dalej czuł ból na rękach. Żałował, ale teraz przynajmniej depresja dawała mu spokój. Pytanie jest, na ile?
Mieli chwilowy postój. Feliks postanowił z tego skorzystać i podszedł do Gilberta. Pacnął go w plecy, żeby ten zwrócił na niego uwagę.
-Czego chcesz? – Spytał Prusy. Jeśli Polska chciał rozmawiać o wczorajszym wydarzeniu, to chciał już z góry się wycofać.
-Mam pytanie.
-Jakie? – Blondyn się lekko zarumienił. Miał nadzieję, że to już ten moment, w którym on i Gilbert zostaną parą. Bardzo tego chciał.
-Czy wczoraj chciałeś powiedzieć, że mnie kochasz? Wtedy kiedy się pociąłem. – Prusy skulił się delikatnie. Właśnie tego chciał uniknąć, ale nie mógł tak po prostu odejść.
-Nie chciałem czegoś takiego powiedzieć. Musiałeś coś źle zrozumieć. – Gilbert zaśmiał się. Był taki zakłopotany. – Wybacz, ale muszę iść. Francis czegoś ode mnie chciał. – Prusy odszedł. Polska tylko przytaknął i odszedł.
Czyli to nie jest ten moment.
***
KOCHAM TEN ROZDZIAŁ.
Pytanie jest, czy wy go pokochacie?
Swoją drogą, zaktualizowałam opis opowiadania.
Nawet nie wiecie jak przyjemnie mi się pisało ten rozdział. Naprawdę mi się podoba. Głównie dlatego, że w końcu, któremuś bohaterowi dzieje sie krzywda.
A teraz pogadajmy o tym co działo się u mnie przez te trzy dni.
DOSTAŁAM CZWÓRKĘ Z MATMY. Euforia. Generalnie to ostatnio czuję się bardzo dobrze, pomijając fakt, że jest już wiosna, której nienawidzę. Już się boję kiedy pyłków będzie więcej i więcej. Już teraz zaczynam kichać i mi oczy łzawią. A może to pozostałości mojego przeziębienia? Nie wiem.
A teraz pogadajmy o opowiadaniu.
Nie ma co się nad nim rozczulać. Relacje Feliksa i Gilberta to jedna wielka niewiadoma, Felek się pociął, Gilbo prawie wyznał mu swoją miłość, depresja wszystkich wkurza, a Francja jest Francją. Żadna nowość.
Pora na kilka spoilerów, które mają was zachęcić do przeczytania następnego rozdziału.
Prusy i Litwa pokłócą się po raz pierwszy! Po raz pierwszy w tym opowiadaniu. Co prawda będzie to kłótnia tylko przez telefon, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że was wystarczająco zachęciłam. To wszystko.
Do zobaczenia w wtorek!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro