[11] Telefon
*** 1 maja **
Może góry w Niemczech nie były jakoś bardzo okazałe, ale i tak zachwycały turystów. Te miejsca przywoływały wiele dobrych wspomnień. Niemcy bardzo by się cieszył z tego wyjazdu ponieważ uwielbia swoje kochane, piękne, niemieckie góry. Ale się nie cieszył. Dlaczego?
Prusy i Polska się pokłócili. Żadna nowość. Teraz w każdym kraju musieli chociaż raz się pokłócić. Przez całą jazdę autem docinali sobie, a po wyjściu z samochodu pierwsze co zrobili to zaczęcie się bić. Dlatego też pozostali musieli stać lub siedzieć między nimi.
Wieczór mijał, o dziwo, spokojnie. Polska siedział w salonie, a Prusy w swoim pokoju. Nie mieli ochoty na kolejną kłótnię. Feliks siedział na kanapie bez większych zamiarów, aż nagle usłyszał wibrację swojego telefonu. Sięgnął po niego.
Dzwonił Litwa.
Westchnął. Czego on mógł od niego chcieć? Nie chciał teraz z nikim rozmawiać. Machnął komórkę na drugi koniec sofy i starał się zrelaksować. Po chwili znowu usłyszał wibrację. Wkurzony sięgnął po telefon i odebrał.
-Czego chcesz?! – Feliks chwilę czekał na odpowiedź.
-Feliks, wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku! Wszyscy mnie dzisiaj wkurzają, a na dodatek pokłóciłem się z Gilbertem.
-Od samego początku kiedy mi powiedziałeś, że wziąłeś go, to wiedziałem, że wydarzy się coś złego. On ci tylko szkodzi. – Polska oparł się mocniej o oparcie kanapy. Spodziewał się takich słów ze strony Taurysa.
-Wiem. Mogłem wziąć ciebie. Byłoby lepiej. – Toris się zaśmiał. Miło było mu to słyszeć.
-Zawsze możesz mnie ze sobą zabrać. – Teraz Feliks się zaśmiał.
-Może kiedy indziej. Już za kilka tygodni się zobaczymy.
-Mam nadzieję. Tak w ogóle to o co się pokłóciłeś z Gilbertem? – Blondyn na chwilę zamilkł. Nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał rozmawiać o Prusach.
-Więc? Wiesz, jak nie chcesz mówić to nie mów. Do niczego cię nie zmuszam.
-Nie chcę mi się o tym mówić. Powiem tyle, że ta kłótnia bardzo źle na mnie wpłynęła. Czuję się fatalnie i mam poczucie winy. Możemy pogadać później? Słabo się czuję. – Litwa przez chwilę nie odpowiadał. Czuł jeszcze większą niechęć do Prus niż przedtem.
-Oczywiście. Zadzwonię jutro, dobrze?
-Jasne.
-Ah, jeszcze jedno. Staraj się unikać Gilberta, okej? Nie chcę by twój stan się pogorszył, a przez tą waszą kłótnię jest z tobą źle. Trzymaj się od niego z dala, a najlepiej by został u siebie. – Polska się cicho zaśmiał.
-Nie. Dam radę i osiągnę swój cel. Moje relacje z Gilbertem będą lepsze czy tego chcesz czy nie. Wiem, że go nie lubisz, ale nie mieszaj się w moje relacje z nim. Czekam na jutrzejszy telefon. Pa. – Feliks rozłączył się i odłożył telefon na stół. Ta rozmowa bardzo go rozśmieszyła.
Prusy cieszył się, że usłyszał tą rozmowę. Teraz wiedział, że Polsce zależy na dobrych relacjach z nim i nie da się tak łatwo jakiemuś Litwinowi. Satysfakcjonowało go to. Poszedł z powrotem do swojej sypialni. Tam czekali na niego Francja i Węgry.
-Przeprosiłeś go tak jak ci kazaliśmy? – Spytała Eliza.
-Jeszcze nie. Zrobię to później.
-Zabrakło ci odwagi, czy co? Jeszcze wczoraj spaliście w jednym łóżku, normalnie gadaliście, biliście się poduszkami i nawet uprawialiście seks!
-Mówiłem ci, że tego nie robiliśmy!
-Tylko żartuję. Ale serio. Czemu wy się tak kłócicie? – Albinos zamyślił się na chwilę. Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
-Tak wychodzi.
-Myślisz, że to kiedyś się zmieni?
-Jeśli ja i Feliks dołożymy wszelkich starać do tego, to tak. Od teraz mam zamiar się starać.
***
Litwa odłożył telefon zrezygnowany. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Co Feliks mógł widzieć w tym niemieckim psie? Pewnie nawet sam Bóg nie znał odpowiedzi na to pytanie. Drzwi od jego gabinetu cicho zaskrzypiały. Do pomieszczenia wszedł Estonia niosąc kawę.
-Proszę bardzo. – Powiedział blondyn, kładąc kubek na biurku. – Wyglądasz na smutnego. Coś się stało?
-Tak, stało się coś. Rozmawiałem z Polską.
-To chyba dobrze?
-No właśnie nie. Zdałem sobie sprawę, że zależy mu bardziej na tym pruskim gównie niż na mnie.
-Nie musisz używać brzydkich słów, Toris. – Eduard usiadł naprzeciwko przyjaciela. Doskonale wiedział o jego uczuciach do Feliksa i niestety wiedział o jego planach. Przez sympatię do Polski jak i samego Litwy, chciał go powstrzymać.
-Muszę coś z tym zrobić. Możliwe, że zaczym przyjadą do mnie to oni będą już parą. Nie chcę tego.
-Nie rób niczego głupiego. Pamiętasz co powiedział ci pan Rosja? – Taurys zamyślił się. Nie miał zamiaru stać w miejscu, ale inni uniemożliwiali mu postawienie kroku. Między innymi Rosja.
-Na razie nie podejmuj żadnych decyzji. Poczekaj, aż sytuacja się rozwinie i dopiero wtedy coś zrobimy. Pasuje ci taki układ? – Brązowowłosy zgodził się na to. Jeszcze musi poczekać.
***
Znał to miejsce za dobrze. Mieszkał w nim za długo. Przeżył tu za wiele. Zmarnował tu tyle lat swojego życia, że aż ciężko mu było nie pluć na fundamenty tego domu i samego właściciela. Pluł na niego w swojej głowie. Co on w ogóle wygaduje? Rosja w jego wymarzonym świecie już dawno nie żyje. Tak samo jak kilka innych personifikacji.
Litwa siedział przy stole w gabinecie Rosji. Starał się nie wyglądać na zdenerwowanego, ale jego ciało odmawiało posłuszeństwa.
Ciarki miał wszędzie.
Przed oczami wspomnienia.
Na ciele znowu czuł ból jak kilka lat temu.
Jego żołądek burczał jak wtedy gdy brakowało jedzenia.
Teraz jednak Ivan zapewnił, że przyniesie świeżutkie ciasteczka, którymi towarzysz Litwa zapełni swój brzuszek.
Rosja wszedł do biura, niosąc w dłoniach tacę z dwiema herbatami (jego własna herbata była w wódką) i talerzem pełnym ciastek. Usiadł na swoim fotelu i zaczął przyglądać się towarzyszowi. Torisa przeszedł dreszcz. W końcu postanowił wykazać się odwagą i zaczął konwersację.
-Dlaczego kazałeś mi przyjechać? Myślałem, że nasze relacje skończyły się w 1990.
-Otóż nie, towarzyszu. Niektóre rzeczy mogą zostać tylko przerwane, ale nie zakończone. – Litwa drgnął. Nie chciał tu być ani chwili dłużej. Co ten psychopata mógł kombinować?
-Czego ode mnie chcesz?
-Niedługo Polska wyjeżdża na tą swoją wycieczkę i jeszcze nie oddał trzeciego biletu. Pewnie chciałbyś z nim pojechać?
-Jeśli byłaby taka okazja to bym pojechał. Jest moim przyjacielem. – Ivan zaśmiał się gardłowo.
-Wiem, że jesteś w nim zakochany.
-Skąd możesz wiedzieć takie rzeczy?!
-To się widzi, towarzyszu. To się widzi. Nie jestem idiotą. Po tylu latach spędzonych pod jednym dachem wiem o tobie więcej niż byś chciał. Nigdy nie sądziłem, że te informacje mi się kiedykolwiek przydadzą. – Toris spuścił głowę. Bał się jeszcze bardziej. Ten wariat wiedział o nim dosłownie wszystko. Nie był bezpieczny.
-Czego ode mnie chcesz?
-Chcę ci tylko przekazać złą wiadomość. Chociaż zależy dla kogo złą.
-O co chodzi?
-Polska jest zakochany w Prusach. Bardzo mi z tego powodu przykro. – Litwę sparaliżowało. Ale jak to? Przecież to niemożliwe. Jakim cudem?
-C-co?
-To co słyszałeś. Obawiam się, że nie masz u niego szans. Nie wykorzystałeś swojej szansy. A teraz mam dla ciebie pewną wiadomość. Również bardzo ważną. – Rosja pochylił się nad brunetem. Z jego oczy aż wiało chłodem.
-Feliks planuje dać bilet Gilbertowi. Nie pytaj skąd wiem. Będzie chciał poprawić z nim swoje relacje, a nawet może zostać jego chłopakiem. Radzę ci nie mieszać się w tą sprawę, tylko grzecznie czekać na przyjazd Feliks do ciebie, a następnie grzecznie się z nim pożegnać po tygodniu. Masz nie robić żadnych ruchów w stronę Polski, bo inaczej urwę ci łeb. Świat już za długo czeka aż ta dwójka zostanie parą. – Toris pokiwał głową. Bał się tak bardzo.
Ale nie zamierzał się poddawać.
***
Polska szedł zamyślony. Próbował rozplanować sobie jutrzejszy dzień, ale nie umiał. Chciał sobie wszystko uporządkować w głowie, ale nie ważne jak bardzo próbował jego myśli szybko zamieniały się w jeden wielki bałagan.
Dalej szedł przed siebie, ignorując przy tym spojrzenia innych ludzi i ich szepty. Miał wywalone. Nagle usłyszał pisk opon.
Poczuł mocne pociągnięcie za kaptur bluzy. O mało się nie przewrócił. Odwrócił się szybko, a jego oczom ukazał się nie kto inny jak Prusy. Bez słowa odeszli gdzieś na bok, by nie rozmawiać przy świadkach niedoszłego wypadku.
-Co ty sobie w ogóle myślisz? – Zaczął zirytowany Gilbert. -Wychodzisz z domu w środku nocy, nie patrzysz gdzie idziesz i prawie giniesz! Nie jestem twoją niańką, by cię ciągle pilnować. Ja też chcę się wyspać na jutro. – Feliks kiwnął głową. Gilbert nie wiedział co ten gest ma oznaczać.
-Możesz odpowiedzieć?
-Będę uważać.
-Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć, ale okej. – Szli spokojnie po mało uczęszczanej uliczce. Teraz, w nocy, po za nimi nie było tu nikogo. Byli całkowicie sami. Polska złapał Prusaka za rękę. Ten spojrzał na niego dziwnie.
-Co ty robisz?
-Złapałem cię za rękę. Nie czujesz?
-Czuję. Tylko się zdziwiłem. To trochę dziwne, że przyjaciele trzymają się za ręce.
-Feliciano i Ludwik też są tylko przyjaciółmi, a robią o wiele ciekawsze rzeczy.
-Jakie?
-Obiecałem Feliciano, że nikomu nie powiem.
-Mów.
-Nie będę mówił.~
-Zaciekawiłeś mnie, więc masz mówić. – Feliks zaczął się śmiać. Wyrwał się Gilbertowi i zaczął biec. Nie będzie mówił. Głównie dlatego, że Feli nigdy mu nie mówił o tym co robi z Ludwikiem. Prusy zaczął za nim biec, ciekawy tego co jego kochany, młodszy braciszek robi ze swoją miłością.
Nigdy się nie dowiedział.
*** 2 maja ***
Francja i Węgry w spokoju obserwowali poczynania Polski i Prus. Byli tak bardzo zdenerwowani faktem, że ta dwójka jeszcze nie jest parą. A na domiar złego ten kretyn Litwa zaczął dzwonić. Erizabeta już wiedziała jak to się skończy.
''Ja nie chcę kolejnego LietPol vs PrusPol.''
Francis ją tylko uspokajał i mówił, że to takiej walki nie dojdzie. Chyba.
-Kiedy oni w końcu zrozumieją, że są sobie przeznaczeni? Oni są jak dwie, pierdolone krople wody! Jak bliźniaki syjamskie, tyle, że osobno. Jak Romeo i Julia! Jedno nie może funkcjonować bez drugiego. Są jak-
-Spokojnie, Francis. Wystarczy tylko trochę poczekać.
-Czekamy już osiem wieków, kochana i się doczekać nie możemy. Trzeba im jakoś pomóc.
-To przecież im pomagamy. Disneyland, spanie w jednym łóżku, randka... Mam wymieniać dalej?
-Nie musisz. – Francja spojrzał jeszcze raz na tamtą dwójkę. Po raz kolejny widział jak jakiś obcy człowiek spogląda na nich z miną w stylu ''Boże, jacy oni są pięknie. Ja tak bardzo chcę być tylko ich.''. Nie dziwił się. Byli piękni.
-Feliks i Gilbert, zaraz po mnie, są definicją seksowności. – Eliza się zaśmiała.
-Gdzie niby jesteś seksowny?
-Wszędzie. Zrozum to. Wszędzie.
***
Prusy był spanikowany. Jeszcze przed chwilą Gilbird siedział w swojej klatce, a teraz go nigdzie nie było. Zawsze przylatywał na słowo ''kolacja'', ale teraz nie mógł go znaleźć. Wszedł jeszcze raz do salonu, ale nadal nie widział małej, żółtej kulki.
-Nigdzie go nie widziałeś? – Spytał Gilbert. Ludwik westchnął.
-Mówiłem ci już, że nie. Napewno przeszukałeś cały dom? - Gilbert zamyślił się.
-Nie szukałem w łazience.
-To idź tam. Może tam siedzi. - Prusy zaśmiał się zakłopotany. Nie miał zamiaru tam iść.
-Nie popełnie tego samego błędu po raz drugi. Teraz kąpie się Feliks i nie wejdę mu do łazienki!
-Już się razem myliście, więc co za różnica?
-Okazuje się, że duża! - Prusy już miał wychodzić, ale brat go zatrzymał.
-Po prostu zapukaj i spytaj czy jest tam Gilbird. Proste. - Niemcy myślał, że oczywiste jest takie rozegranie sprawy. Okazuje się, że nie.
-Skąd mam mieć pewność, że Gilbird tam jest? - Ludwik westchnął.
-Sprawdź. Najzwyczajniej w świecie sprawdź. - Ludwikowi nie chciało się krzyczeć na idiotów tego świata. Gilbert posłusznie poszedł w stronę łazienki.
Stanał przed drzwiami zastanwiając się czy to zrobić. W sumie, kolacja Gilbirda mogła zostać trochę opóźniona... Nie! Musiał to zrobić. Musiał zachować się jak mężczyzna.
Zapomniał zapukać.
-Co ty tu, kurwa, robisz?! Wypierdalaj! - Prusy pośpiesznie wyszedł z łazienki. Jestem idiotą.
Polska schował twarz w kolanach. Czemu ta gnida zawsze musi mu wchodzić do kibla? Żółty ptaszek cicho pisnął.
-Hej, Feliks, przepraszam, no! Nie chciałem! To był wypadek. Mogę wejść?
-Jakim cudem wszedłeś mi do łazienki przez przypadek? I z jakiej racji masz tutaj wchodzić?
-Chcę tylko wiedzieć czy jest tam Gilbird.
-Tak, jest. - Prusy oficjalnie znienawidził wszelkie siły wyższe. Tak bardzo chciał żeby się okazało, że jego ukochanego ptaszka tam nie ma.
-A mogę go wziąć?
-Skoro musisz. - Gilbert otworzył powoli drzwi. Czuł jak jego serce się roztapia gdy patrzył na Gilbirda siedzącego na stopie kąpiącego się Feliksa. Urocze. Starając nie patrzeć się na Polskę wziął ptaszka i wyszedł.
Polska nadal nie rozumiał jak można zapomnieć pukania.
*** 3 maja ***
Polska zauważył, że ostatniego dnia pobytu w jakimkolwiek kraju dzieją się zawsze najciekawsze rzeczy. Zastanawiał się czy teraz też tak będzie. Twierdził, że tak.
Feliks i Gilbert szli do kawiarni. Nie chciało im się siedzieć w domu, więc wyszli. Obydwoje mieli dobry humor. Weszli do baru i usiedli przy jednym z stolików Zamówili sobie po kawie i jakimś cieście i czekali na swoje zamówienia.
Miło im się rozmawiało. Do czasu. Feliks usłyszał powiadomienie przychodzącego SMS-sa. Nikogo pewnie nie zdziwi, jeśli powiem, że SMS jest od Litwy. Blondyn wyciągnął telefon i zobaczył treść wiadomości.
''Cześć. Co robisz?''
''Jestem w kawiarni z Gilbertem.''
''Oh. To już nie jesteście pokłóceni?''
''Mówiłem ci przecież wczoraj, że się pogodziliśmy.''
''Racja. Zapomniałem. Mam nadzieję, że masz się dobrze i Prusy nie robi ci niczego złego.''
''Spokojnie. Wszystko jest w porządku.''
''Napewno?''
''Tak, napewno.''
''Nie chcę robić czegoś przeciwko Gilbertowi, ale radzę ci na niego uważać. Wiesz jaki on jest.''
''Nie taki zły za jakiego go masz. Gdybyś go poznał bliżej to byś go nawet polubił.''
''Wątpie. A nie masz wrażenia, że on chce wykorzystać twoją depresję by sobie odpocząć od obowiązków?''
''Toris, proszę cię. Gilbert taki nie jest. Wybacz, ale muszę kończyć. Chcę spędzić czas z Gilbertem, a nie z tobą. Cześć.''
''Cześć.''
Polska włożył telefon do torby i wrócił do spokojnego jedzenia ciasta. Prusy spojrzał na niego zaciekawiony.
-Kto pisał? - Spytał albinos.
-Litwa. - Feliks zauważył, że Gilbert posmętniał. Postanowił nie drążyć tematu.
*** ლ(>ω>ლ) SCENA SEKSU ლ(>ω>ლ) ***
Prusy wszedł do sypialni gdzie zastał oczywiście Polskę. Feliks leżał już w łózku, ubrany w koszulę nocną. Za oknem była już ciemna noc. W pokoju zresztą też. Gilbert machnął koszulkę na krzesło. Miał w zwyczaju sypiać tylko w spodniach. Usiadł koło Feliksa. Nie chcieli jeszcze iść spać. Woleli pogadać.
-Więc, już jutro będziemy w Szwajcarii? - Feliks zadał pytanie z odpowiedzią oczywistą. Nie wiedzili co musiałoby się stać by jutro nie polecieli do tego kraju.
-Tak. Nie możesz się doczekać?
-Czy ja wiem? Jeszcze jestem myślami w Niemczech. Pewnie będzie ciekawie.
-To przecież oczywiste. - Obydwoje się zaśmiali. Miło im się ze sobą rozmawiało. Nie chcieli by ta noc się kończyła, ale niestety wszystko kiedyś się kończy.
-Masz już jakieś plany na jutro? - Spytał Gilbert, przy tym miętoląc poduszkę.
-Chcę te wszystkie dni, tygodnie i miesiące spędzić będąc szczęśliwym. Chcę je spędzić z tobą, Elką, Francisem. W szczególności z tobą. - Feliks uśmiechnął się. Gilbert poczuł dziwne kłucie w żołądku.
Czuł, że nie może się już dłużej hamować. Musiał to zrobić. Potrzebował tego. Nie mógł bez tego żyć, a raczej niego. Nie mógł żyć bez Polski.
Prusy zaczął zbliżać swoją twarz do twarzy Polski. Feliks był zaskoczony postępowaniem albinosa, ale musiał przyznać, że podobało mu się w jakim kierunku to zmierzało. Feliks zaczął się przybliżać, aż w końcu ich usta złączyły się w głębokim pocałunku.
Feliks był szczęśliwy. Tak długo czekał na ten moment i w końcu się doczekał. Czuł jak każda część jego ciała przeżywa ekstazę związaną z tym pocałunkiem. Chciał żeby to się już nigdy nie kończyło.
Gilbert po prostu w tym trwał. Cieszyło go, że przejął kontrolę w tym momencie. Czuł, że robi coś o czym marzył całe życie. Cieszyło go to. Również nie chciał by to kiedykolwiek się kończyło. Chciał trwać w tym wiecznie.
Oderwali się od siebie. Chwilę popatrzyli i Prusy zjęchał na szyję Polski, całując ją. Na całym karku zostawiał malinki, a potem zjeżdżał coraz niżej. Zaczął powoli rozpinać guziki koszuli. Feliks oddychał głęboko. Akurat tego się nie spodziewał. Nie wiedział czy jest na to gotowy, a wszystko wskazywało na to, że za chwilę dojdzie do jego pierwszego seksu. Francja nie da im spokoju przez następny tydzień. Mimo to był szczęśliwy.
Chciał więcej.
Czekał na więcej.
Gilbert całkowicie rozpiął koszule Feliksa. Uśmiechnął się lekko. Spojrzał na blondyna. Jego twarz wyrażała mnóstwo emocji.
Poczynając od radości, a kończąc na niepewności i strachu.
-Feliks, wszystko w porządku?
-Tak. Tylko jestem trochę zdenerwowany.
-Jeśli nie jesteś gotowy to powiedz. Zrozumiem. - Polska zamyślił się na chwilę. Chciał tego, ale nie był gotowy. Kłócił się sam ze sobą. Nie wiedział, którą opcję wybrać. Nie wiedział, która jest bezpieczniejsza.
-J-jestem gotowy. - Gilbert uśmiechnął się szerzej. Wrócił do całowania ciała Feliksa. W pewnym momencie zielonooki zaczął cicho jęczeć. Bardzo mu się podobało. Prusy zaczął przejeżdzać dłonią po jego kroczu. Był jeszcze bardziej podniecony.
Polska położył się. Został pozbawiony ubrań, a jedyne co miał na sobie to bokserki, które i tak były już w trakcie zdejmowania. W między czasie i Gilbert zdjął swoje spodnie. Był tak bardzo szczęśliwy. Chciał już robić więcej niż zwykłe całowanie i dotykanie, ale liczył się z faktem, że Feliks potrzebuje czasu.
Jak każdy początkujący popełniał też masę błędów, o których dowiadywał się poprzez jęki niezadowolenia Feliksa. Starał się jak mógł by było dobrze.
Prusy wziął w dłoń penisa Polski i zaczął pocierać. Feliks zaczął ciężej oddychać.
-Gilbert!
-Co?
-Możesz mnie tam tak mocno nie ściskać? Dziękuje. - Prusy spuścił głowę. Chyba nie uda mu się być idealnym kochankiem tej nocy. Tak jak życzył sobie Feliks, zaczął delikatniej obchodzić się z jego członkiem. W końcu wziął go do ust i zaczął ssać. Dopiero teraz Feliks zaczął jęczeć.
To uczucie było cudowne. Lepiej nie mógł sobie wyobrazić swojego pierwszego seksu, co z tego, że to dopiero początek?
Jak szybko miało się okazać, ten ledwo zaczęty początek miał też być końcem.
Prusy również cieszył się z tego co się teraz dzieje, ale zaczął czuć wiele wątpliwości. Nie wiedział czy robi dobrze. Miał w głowie wiele wątpliwości. Sam zaczął czuć się niegotowy. Miał wrażenie jakby jeszcze do tego nie dojrzał. Kątem oka zerknął na Polskę. Było widać, że mu się podoba. Szkoda było przerywać, ale zawsze mu mówiono, że nie można robić czegoś na siłę. Mówiono też, że zaczętą robotę trzeba skończyć. Skończyć w sposób konkretny.
Gilbert wyjął z ust penisa i spojrzał na Feliksa. Również na niego patrzył. Ten widok był cudowny.
-Przepraszam... Ja... Ja nie mogę. - Prusy sięgnął po swoje spodnie i zaczął je zakładać. Polska zrobił zdziwioną minę. Gilbert już miał wychodzić z pokoju. Nie chciał po tym wszystkim spać z Feliksem w jednym łóżku.
-Dlaczego? Zrobiłem coś źle? - Feliks chciał porozmawiać, wytłumaczyć sobie nawzajem to co miało teraz miejsce, ale Gilbert nie był do tego taki chętny.
-To nie ty. To ja. - Prusy wyszedł z sypialni. Polska jeszcze chwilę patrzył się na drzwi, a potem zaczął płakać.
To wszystko nie miało znaczenia.
To był zwykły wypadek.
***
TA SCENA SEKSU BOLI W OCZY. AŁC.
To wy kiedy Gilbert odszedł od Feliksa na samym końcu rodziału -> (╯☉ᗝ☉)╯︵ ┻━┻
R.I.P stół.
Pisałam ten rozdział w dniu publikacji przez pięć godzin. Totalnie teraz nie mam weny, ale rozdział musiał być. Ogólnie to nie działo się w tej części wiele rzeczy, pomijając to scenę erotyczną, która kłuje mnie w oczy i nie jestem z niej zadowolona. A reszta rozdziału jest nawet znośna, chociaż widać, że był pisany na siłę.
To była w ogóle pierwsza moja scena erotyczna w całym moim życiu. W opisywaniu takich zdarzeń jestem strasznie niedoświadczona i nie umiem ich pisać, ale mam nadzieję, że niedługo będzie lepiej.
MÓWIĘ WAM, ŻE LITWA NIE BĘDZIE ANTAGONISTĄ. On tylko teraz chce być takim złodupcem tego opowiadania.
Następny kraj to Szwajcaria. Rozdział w niedzielę o godzinie bliżej nieokreślonej.
Dla osób, które zdecydowały się na pominięcie sceny seksu:
Feliks i Gilbert zaczynają się całować, potem jest coraz namiętniej, aż w końcu Gilbertowi się coś odwidziało i sobie idzie. Feliks jest załamany i myszli, że to jego wina. Koniec.
To na tyle! Do zobaczenia w niedzielę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro