[1] Blizny psychiczne i fizyczne
Feliks otworzył powoli oczy. Blask szpitalnych lamp był tak mocny, że zmusiło go to do ponownego ich zamknięcia. W głowie mu szumiało, i nie do końca był pewny gdzie jest. Znowu rozchylił powieki, aż w końcu przyzwyczaił się do światła. Rozejrzał się po sali i zobaczył lekarza rozmawiającego z jakąś pacjentką. -Czyli się nie udało – pomyślał zrezygnowany i znowu położył głowę – na i tak niewygodnej – poduszce. Jak się po chwili okazało, lekarz go zauważył i po chwili stał nad nim, notując coś w zeszycie.
-Jak się czujesz, Feliksie? – To pytanie musiało paść. Polska spojrzał się niechętnie na mężczyznę i usiadł. -Generalnie to bywało lepiej. – Facet znowu zaczął coś zapisywać. Po chwili zaczęły padać kolejne ''ważne'' pytania. Feliks musiał przyznać, że niewiele pamiętał. Pewnie to była sprawa ilości leków przez niego zażytych w ramach nieudanego samobójstwa. Jedyne co kojarzył to łazienka w jego mieszkaniu, mnóstwo tabletek nasennych i pisany na kolanie list pożegnalny.
-Właściwie to co się stało? – Zapytał, dalej próbując ogarnąć sytuacje. Lekarz coś szepnął pod nosem i spojrzał zmartwiony na personifikacje. A może raczej na jego pociachane ręce?
-Próbowałeś się zabić. Wygląda na to, że najpierw poszedłeś do łazienki, zażyłeś leki, popiłeś alkoholem, napisałeś list i potem dźgnąłeś się dwa razy w brzuch nożem. Na całe szczęście przyjechała Czechy i zadzwoniła po pogotowie.
-Co Radmila robiła u mnie?
-Tego nie wiem. Dzisiaj jeszcze do niej zadzwonię, że żyjesz. Bardzo się martwiła przez te dwa dni. Wykonam jeszcze kilka padań, ale to za jakieś dwie godziny, dobrze? – Lekarz się uśmiechnął. Ten wymuszony uśmiech sprawił, że Polska miał odruch wymiotny. A może nie był sztuczny i po prostu jest przewrażliwiony? Sam nie wiedział.
***
Przez kolejne dwa dni Polska się niemiłosiernie nudził. Gapił się tylko w biały sufit i od czasu do czasu zamienił słowo z jakąś starszą panią lub pielęgniarką. Aż któregoś dnia w czasie odwiedzin ktoś przyszedł i do niego. Nawet nie cieszył się z tej wizyty. Czuł się pusty. Czechy, Węgry i Włochy podeszli do łóżka Feliksa, uśmiechając się od ucha do ucha. Dostawili sobie krzesła i spojrzeli na przyjaciela, nie robiącego sobie nic z tego spotkania.
-Hej Fela. – Próbę rozmowy podjęła Erizabeta.
– Bardzo się martwiliśmy...- Zero reakcji. Blondyn spojrzał się na niebieską paczkę z ozdobną różową kokardką, trzymaną przez Feliciano. W ramach ''odpowiedzi'' uśmiechnął się i bardziej skierował w stronę gości.
– Już wszyscy wiedzą. Ktoś rozgadał. – Powiedział Włochy. – Radmila zadzwoniła tylko do mnie, Elki i pozostałych Słowian. Ktoś wygadał i się rozeszło po świecie.
– Na massengerze wybuchła dyskusja. Jedni przejęli się bardziej, drudzy mniej. Wiedzą, że żyjesz. – Feliks westchnął.
– Czyli już każdy, generalnie wie o mojej depresji...
-Każdy żałuje. Nikt się nie spodziewał. Teraz zwrócimy na ciebie większą uwagę. Nie pozwolimy by-
-A wy jak zwykle swoje! Czemu nie zrozumiecie, że chcę umrzeć?! Zrobię światu w ten sposób ogromną przysługę! Niemcy będzie mógł wziąć swoje kochane zachodnie ziemie, które ''zawsze były jego'', Ukraina weźmie sobie góry, Rosja i Litwa wezmą morze, a może nawet Pan-Zajebisty-Prusy założy na nowo kraj przy Bałtyku i na mazurach, które też ''zawsze były jego''! Widzicie? Każdy skorzysta na mojej śmierci. – Feliks był bliski płaczu. Słowa, które wypowiedział pokazały mu jak bardzo bezużyteczny jest
– Na dodatek moi ludzie emigrują do ''lepszych'' krajów bo mój to gówno... Bo polityka ssie, bo nie ma tu nic ciekawego, bo są słabe zarobki. Nie chcę być personifikacją takiego syfu. – Przybyli spojrzeli na chorego.
– A więc o to ci zawsze chodziło. – Czechy złapała brata za dłoń i spojrzała na blizny. Serce jej szybciej zabiło na ten widok. Zielonooki rozpłakał się. Następne minuty zleciały na uspokajaniu go.
-Co to za paczka? – Spytał blondyn. Czuł się już odrobinę lepiej. Przynajmniej pustka wewnątrz niego nie była aż tak duża.
-Ah, no właśnie! – Zawołał radośnie Feliciano dając przyjacielowi pakunek.
– Stwierdziliśmy, że w ramach chociaż drobnej poprawy humoru zrobimy pierwszy krok ku realizacji twojego marzenia! – Włochy wpakował paczkę w dłonie Feliksa i ponaglił go do otwierania.
-Nie musieliście mi niczego kupować.
-Ale chcieliśmy. W ramach rekompensaty za naszą ignorancję. – Odpowiedziała Węgry
-Akurat wy się interesowaliście. – Feliks raz a porządnie rozerwał papier, a jego oczom ukazał się atlas krajów świata i biała koperta.
-Może i tak, ale osoby, które miały sprawę gdzieś kupiły ci coś. W sumie to my tylko dostarczamy.
-I niby połowa Europy musiała wyłożyć kasę na jakiś atlas? Po co mi to? – Feliks spojrzał zdziwiony na podarunek a potem na gości.
– Zawsze mówiłeś, że chcesz sobie zrobić podróż po świecie, więc stwierdziliśmy, że w ramach twojej terapii fundniemy ci taką. Lepiej otwórz kopertę. – Polska za poleceniem siostry otworzył kopertę i zobaczył sporą ilość Euro. W przeliczeniu na polskie złote to jakieś 5tyś. Spojrzał zdziwiony na zgromadzonych a potem jeszcze raz na prezent. Wydawałoby się, że był szczęśliwy z tego, ale w rzeczywistości wiedział, że nic z tego nie będzie. Odłożył paczkę na szafeczkę obok i westchnął, przy tym mrużąc oczy.
-Dziękuje wam, ale nie mogę tego przyjąć.
-Słucham? Ale dlaczego?! – Węgry złapała Polskę za ramię i uśmiechnęła się ciepło – Już nie chcesz tej wycieczki?
-Oczywiście, że chce! Ale rząd mi nie pozwoli. Taka podróż będzie trwała wiele miesięcy, a ja mam dużo rzeczy do roboty.
-Feliks, ale ty wiesz, że każda personifikacja ma prawo do tak długiego urlopu jak tylko chce, prawda? Niezależnie czy to urlop na żądanie, czy w sprawach zdrowotnych.
-Wiem o tym, ale rząd mi nie pozwoli. Niejednokrotnie próbowałem wziąć sobie chociaż tydzień wolnego, i nic. Cały czas muszę coś robić, brać udział w głosowaniach, wypełniać papiery i być na różnych uroczystościach. Jeszcze bym to zrozumiał, gdyby moje zdanie się dla nich liczyło. – Spojrzeli zdziwieni na Feliksa. Szczerze mówiąc to nie wierzyli jego słowom. Naprawdę odebrali mu prawo do wypoczynku?
-Czemu ci zabraniają?
-Twierdzą, że beze mnie sami nie dadzą rady odbudować kraju po komunie. Co z tego, że minęło już tyle lat. Tak jak już, generalnie powiedziałem dla nich moje zdanie się nie liczy, ale i tak nie dadzą mi tego wolnego. – Łzy znowu spłynęły po twarzy blondyna. Wytarł je materiałem kołdry.
– Pogadam z twoim rządem. Muszą, po prostu muszą ci dać to zwolnienie. Chyba nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. – Radmila pogłaskała czule brata po głowie.
-Będziemy się już zbierać. Na wieczór jeszcze przyjadę z twoimi rzeczami. – Erizabeta wstała i wzięła paczkę z prezentem. – Zastanów się jeszcze. Masz okazję spełnić marzenie.
-Nie wracasz do Budapesztu? – spytał zdziwiony Feliks.
-Pozwolono mi się tobą zająć dopóki nie będzie lepiej.
-Oh... dziękuje. Już was nie zatrzymuje. Cześć.
-Cześć!
*** Trzy dni później ***
*** 6 marca ***
Polska wysiadł z samochodu Węgier. Jego oczom ukazał się spory, niedawno wybudowany wieżowiec. Szybko udało mu się znaleźć okno jego niewielkiego mieszkania.
– Idziemy? – Spytała dziewczyna wyjmując z bagażnika swoje i Feliksa torby. Chłopak spojrzał na nią zbity z tropu. Zamyślił się. Elka na ten widok się zaśmiała i podeszła do drzwi na klatkę schodową. Powolnym i trochę ślamazarnym krokiem podszedł do niej i wpisał kod do mieszkania. Po chwili byli już na dziewiątym piętrze i Feliks otwierał drzwi. Spodziewał się bałaganu, gdyż właśnie takowy zostawił gdy ostatnio tu był. Zamiast tego całe mieszkanie było czyste. Kurz z ławy, półek i innych miejsc był pościerane, butelek po napojach energetycznych i alkoholu nie było, łóżko było pościelone, a przeterminowane jedzenie zostało wyrzucone i zostało zastąpione tym świeżym. To wszystko sprawiło, że miło było tu przesiadywać.
-Kto to zrobił? – Spytał właściciel lokalu, zwracając się do przyjaciółki.
-Mogłeś nie dawać mi i Radmili klucza jak ci przeszkadza. – Prychnął i usiadł na fotelu.
-Czyli teraz będziesz mieszkać ze mną?
-Dopóki nie będzie z tobą lepiej, to tak.
-A Radmila gadała już z moim rządem?
-Tak. Powiedzieli, że możesz wziąć sobie roczny urlop jak chcesz. Oczywiście Czechy od razu w twoim imieniu powiedziała, że bierzesz. Do 1 marca 2009 roku masz czas na odpoczynek.
-Dzięki. Wiesz, nie przeszkadza mi tu twoja obecność, ale za dwa dni mam wizytę u psychiatry i pewnie mnie tam zamkną. Totalnie nie widzę sensu w twoim siedzeniu u mnie.
– Jeśli będę tu siedzieć to łatwiej mi będzie cię odwiedzać, a przy okazji kolejne rybki nie zdechną z głodu. - Polska spojrzał się na akwarium, z którego zniknęły z cztery rybki. O dziwo, przy życiu trzymało się jeszcze pięć.
*** Dwa dni później ***
*** 8 marca ***
Polska wszedł do swojego nowego pokoju. Skrzywił się widząc, że musi go dzielić z jakimiś dwiema dziewczynami. Błagalnie spojrzał się na Węgry, która przez całą drogę mówiła mu, że nie będzie tak źle. Już teraz czuł się okropnie. Na samym wstępie nafaszerowali go lipnymi antydepresantami, dzięki którym ponoć miał czuć się lepiej. Efekt był zupełnie inny. Położył swoją dość małą torbę na łóżku i usiadł na nim. Pożegnał się z Erizabetą i spuścił wzrok. Kompletnie nie miał na nic ochoty, ale i tak wyjął jakąś książkę, byle uniknąć rozmowy z współlokatorkami. Okazało się, że jeszcze ma trochę szczęścia i panią też nie zanosiło się na konwersację.
Feliks zawsze wiedział, że posiłki w polskich szpitalach nie należą do najlepszych, ale nie wiedział, że aż tak. Zupy o mało nie zwymiotował, a ''gołąbki'' i ''ziemniaki'' odrzucały samym swoim zapachem. Ale zjeść musiał.
Potem była obowiązkowa rozmowa z terapeutą. Nie pomogło mu to w jakikolwiek sposób. Zrozumiał jednak, że jest z nim naprawdę źle. Na początku lekarz spytał o całe jego życie. Na początku było dobrze. Kilka razy nawet się zaśmiał. Wraz z rozpoczęciem tematu pierwszych rozbiorów zaczęło być gorzej. Pierwszy rozbiór, drugi, trzeci... potem liczne powstania, które i tak dały gówno. To wszystko sprawiło, że zapomniał o pozytywnym wydźwięku odzyskania niepodległości i dwudziestoleciu międzywojennym. Gdy mówił o drugiej wojnie światowej zaczął płakać. Przy komunie zamilknął. Nawet nie wiedział jak bardzo te tematy mogą być dla niego ciężkie. W końcu skończył, a lekarz zaczął zadawać kolejne pytania. Dla Polski były głupie, ale w rzeczywistości były bardzo ważne. Na niektóre nie odpowiedział. Między innymi nie odpowiedział na pytanie czy kiedykolwiek był zakochany. To znaczy, odpowiedział, ale skłamał.
Przecież nie musiał mówić o swojej miłości z lat 1226-1795, prawda? Chociaż... jakby się tak zastanowić to ta miłość nadal istnieje.
W ogóle, co to pytanie miało dać?
Na wieczór poczuł się szczególnie zdołowany. Niestety poznał też swoje współlokatorki. Starsza – schizofreniczka. Wszędzie widzi swojego zmarłego męża. Młodsza – również z depresją, ale nie tak poważną jak ta Feliksa. Po dwudziestej drugiej poszedł spać. A raczej próbował bo musiał sobie popłakać.
W pokoju było kompletnie ciemno, ale był w stanie dostrzec swoje blizny na nadgarstkach. Przed oczami widział też blizny z reszty swojego ciała. Na nogach, plecach, klatce piersiowej. Aż dziwne, że niektóre nie zagoiły się po upływie nawet kilkudziesięciu lat. Widział też jego twarz. Słyszał jego głos. Dlaczego akurat w takim momencie?! To mu wcale nie pomagało. Ale w końcu zrozumiał jedną rzecz
Nadal był zakochany w Gilbercie.
To definitywnie mu nie pomagało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro