Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[42] Drobne przypuszczenia

*** 4 października *** 

          Austria za cholerę nie wiedział dlaczego zgodził się na rozmowę z tymi wariatami, ale i tak nie miał co robić, więc się zgodził. Nie sądził, że ta konwersacja powędruje w takim kierunku i będzie o takiej tematyce. Gdyby mógł, to by uciekł, jednak ponownie by wyszedł na kretyna, który nie radzi sobie z niektórymi tematami, a przecież fantazje w głowie są takie normalne i nie powinno się ich bać. Okazuje się, że fantazji Prus i Niemiec można się obawiać. 

          Zaczęło się niewinnie, bo od tego jak się czują i co by chcieli porobić. Potem tak jakoś zeszło na temat miłości, uczuć, przyszłych zamiarów Ludwika, troszkę pogadali o przeszłości, a po jakiejś niecałej godzinie zaczęło się faktycznie piekło dla psychiki Rodericha. To stało się tak nagle, nie mógł się wystarczająco przygotować, albo nawet wymyśleć jakiejś wymówki, że musi iść do toalety lub Węgry czegoś od niego chciała i miał do niej pójść. 

          Gilbert spytał o fantazje seksualne. Już wiedy Austria wiedział, że nie odnajdzie się w tej rozmowie, bo nie miał tak brudnego umysłu, jak kochani bracia. Ludwikowi spodobał się ten temat i z chęcią zaczął dzielić się swoimi brudnymi wyobrażeniami. Przynajmniej na chwilę Roderich mógł się uwolnić, gdyż został poproszony o przyniesienie piwa. Skoro już piwo wchodziło do akcji, to rozmowa naprawdę miała być gruba. 

          Pierwotnie miał zostawić trunek i pójść do swojego pokoju, jednak Prusy siłą go usadowił na fotelu i kazał zostać. Nie było to fajne zagranie, lecz trzeba było wytrzymać. Ile taka rozmowa może trwać, pół godziny? W gorszych był przecież sytuacjach i przeżył, więc rozmowa o fantazjach seksualnych nie będzie koszmarem. Gilbert i Ludwik raczej nie są aż takimi zwyrolami, żeby mieć kilkukilometrową listę swoich fetyszy i fantazji. 

          -Kiedyś mi mówiłeś, Ludwik, że chciałbyś zobaczyć Feliksa i Feliciano w akcji. To dalej jest aktualne? - Roderich chyba umarł w środku po usłyszeniu tego. Nie rozumiał jak można chcieć, żeby twój ukochany partner, poszedł do łóżka z ukochanym partnerem kogoś innego, a tym kimś innym jest twój młodszy brat. Blondyn zaśmiał się cicho i trochę nerwowo. Możliwe, że dalej ta myśl chodziła mu po głowie. 

          -Szczerze mówiąc, to nadal o tym myślę, ale nie wiem czy warto to realizować. Może to być drobna przesada, coś się popsuje w naszych związkach, a tak to teraz wszystko jest dobrze i nie ma sensu o tym myśleć. Już lepiej będzie zaspokoić się obok siebie, zamiast przekonywać do seksu Feliksa i Feliciano. - Gilbert przytaknął na te słowa i po części, przyznał bratu rację. Mogło to źle wpłynąć na ich związki i nie warto tak ryzykować. Fioletowooki odzyskał trochę wiary w inteligencję starszego i młodszego. 

         -A ty byś chciał się kiedyś dołączyć, Roderich? - Austria wzdrygnął się lekko, kiedy usłyszał swoje imię. Obawiał się udziału w tej rozmowie i najchętniej by uciekł, jednak nie mógł. To by było nie na miejscu, tak samo jak to pytanie. Nic nie poradzi na to, że Prusy zniszczył umysł Niemiec i zalał go swoimi seksualnymi dewiacjami. Przynajmniej teraz mieli trochę wspólnych tematów do rozmowy. 

          -Wiecie, nigdy nad tym nie myślałem. Muszę iść. - Roderich szybko wstał i wyszedł z salonu, chcąc czym prędzej schronić się w objęciach Erizabety, która na pewno go pocieszy i sprawi, że znowu będzie wolny od tych niedobrych wyobrażeń. Chociaż, gdyby się tak zaspokoić, to też czasami myślał o dość zboczonych rzeczach z udziałem Elizy. Dlaczego próbował zgrywać takiego niewinnego?

          -Chyba go zawstydziliśmy. - Skomentował krótko Niemcy i napił się jeszcze trochę piwa. Prusy przytaknął na te słowa i zaśmiał się. Austria miał jeszcze tyle przed sobą. W tym samym czasie, Roderich spotkał Erizabetę na korytarzu i był z tego bardzo zadowolony. Od razu rzucił się w jej objęcia, co trochę Elizę zdziwiło. 

          -Czemu jesteś taki smutny? - Węgry miała w głowie okropne wizje, lecz chyba żadna z nich nie będzie prawdziwa. Austria spojrzał smutno na ukochaną, martwiąc ją jeszcze bardziej. Przełknął niepewnie ślinę i wziął głęboki wdech, jakby powiedzenie o tym było jakoś niezmiernie trudne. Cóż, przyznanie się do zawiedzenia braćmi nigdy nie należało do łatwych zadań. 

          -Dlaczego jestem z nimi spokrewniony? - Erizabeta nie potrzebowała więcej słów, żeby w pełni zrozumieć sytuacje. Przytuliła tylko partnera i pogłaskała go po głowie w geście uspokajającym. Tyle wystarczyło, żeby Roderich minimalnie się uspokoił i zaakceptował fakt, że przecież nowej rodziny nie zdobędzie i musi cieszyć się z tego, co ma teraz. Przecież mogło być gorzej, a teraz było całkiem przyjemnie, pomijając te dziwne tematy do rozmowy i momenty zwątpienia w inteligencję braci. 

*** 

          Kolejna lekcja tango zlatywała w przyjaznej atmosferze, która była wypełniona słowami otuchy, śmiechem, dobrym samopoczuciem i dalszymi chęciami do przygotowywania się. Francja wiedział, że dobrze zrobił zmniejszając nacisk na Polskę i Prusaka. Teraz tańczyli z większą ochotą i mógł nawet stwierdził, że wychodziło im to lepiej. Teraz choreografia nie wyglądała na taką trudną, choć czasami zdarzały się mniejsze i większe błędy. Mimo tego, byli dobrej nadziei i wierzyli w to, że zdąrzą do dnia występu. 

          -Jestem zaskoczony waszymi dzisiejszymi staraniami. Jeszcze trochę i ogarniecie to całkowicie! - Francis uśmiechnął się delikatnie, kontynuując swoje chodzenie od jednej strony pokoju, do drugiej. Było to dość odprężające i przynajmniej nie stał w jednym miejscu jak jakiś debil. Z rozmyślań, wyrwał go dzwonek telefonu Feliksa. Odruchowo wziął telefon i sprawdził kto dzwoni, chociaż nie interesowało go to za bardzo. 

          -Dawaj mi to. - Blondyn szybko podszedł do niebieskookiego i wyrwał mu swoją własność, samemu sprawdzając kto dzwoni. Nie był zadowolony z faktu, że przerwano mu taniec, jednak nie będzie pozwalał tej francy na patrzenie mu w telefon. Zdziwił się, kiedy zauważył kontakt podpisany "Siostra". Nie sądził, że teraz Czechy się o sobie przypomni. 

          -Kto dzwoni? - Spytał z ciekawości Gilbert i rzucił na łóżko butelkę z wodą. Trochę się zmęczył, jednak nie było to zbyt ważne. Bardziej zainteresował się tym, kto przerwał im lekcję tango, a przecież za kilka dni jest już występ. Zielonooki westchnął i niechętnie pokazał partnerowi telefon. Białowłosemu przyszły na myśl wszystkie nieprzyjemne momenty z udziałem Radmili. 

          -Zaraz wracam. - Polska szybko wyszedł z pokoju i w drodze odebrał połączenie, bo zaraz sygnał się skończy, a nie widziało mu się oddzwanianie do siostry. Ogólnie, to nie chciał z nią rozmawiać, jednak niegrzeczne będzie zignorowanie jej prób skontaktowania się. - Czego chcesz? - Spytał na starcie, opierając się chłodną ścianę. Może wyszedł na mocno oschłego, ale wolał dać Czechy poczucie, że nie ma ochoty na rozmowę z nią. 

          -Miło cię znowu usłyszeć! Po prostu się za tobą stęskniłam i stwierdziłam, że do ciebie zadzwonię. Bardzo bym chciała cię zobaczyć i spędzić z tobą trochę czasu, jednak ta podróż dalej trwa. U jakiego kraju teraz jesteście? - Feliks fuknął i stwierdził, że Radmila w ogóle się nie zmieniła. Dalej słabo jej wychodziło udawanie zainteresowanej. Jej słowa były takie puste i nasiąknięte wymuszoną uprzejmością i sympatią. 

          -Dopiero teraz się mną zainteresowałaś? Tyle tygodni czekałem na telefon od ciebie i to, żebyś sobie o mnie przypomniała, ale oczywiście były "ważniejsze" sprawy! Nawet po mojej próbie samobójczej u Litwy nie zadzwoniłaś, nie zainteresowałaś się! Kiedy byłem w szpitalu w Warszawie, to też ciężko ci było przyjść. Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim, będę cieszył się z twojego telefonu? - Dziewczyna nie rozumiała zdenerwowania brata. Chyba dobrze, że w końcu zadzwoniła, a nie dalej ignorowała egzystencję kogoś na kim jest bardzo zależało. Faktycznie, nie zrobiła dobrze kompletnie nie kontaktując się z Polską, jednak nie powinien się tak denerwować. 

          -Wybacz, ale jest dużo roboty z twoim krajem, a również muszę zająć się swoim. Na dodatek, Słowacja ostatnio chce, żebym mu pomogła z kilkoma rzeczami i nie mogę znaleźć czasu nawet dla własnych przyjemności. Bardzo proszę, wybacz mi za te wszystkie miesiące nieobecności, jednak naprawdę mam sporo roboty. - Czechy miała ogromną nadzieję, że nie dojdzie jej kolejny problem w formie kłótni z bratem. Zdecydowanie wolała tego uniknąć. Feliks zaśmiał się kpiąco i westchnął po chwili. Sam nie wiedział co o tym sądzić. Był wściekły, że w ogóle się z nim nie kontaktowała i nawet nie znalazła dla niego jednej, krótkiej minutki, lecz z drugiej strony, serio mogła mieć dużo roboty, lecz żeby aż tyle?

          -Jakoś nie chce mi się wierzyć, że przez te wszystkie miesiące, nie znalazłaś nawet paru minut dla mnie. Powiedz szczerze, co było ważniejsze? Może masz dużo pracy z dwoma krajami, politycy cię wkurwiają, chcesz mieć trochę czasu dla siebie, i jeszcze Jakub się upomniał o coś, jednak mogłaś znaleźć dla mnie czas przez przeszło pół roku. Ale nie, bo dopiero trzeba zadzwonić teraz. - Poczucie winy uderzyło jeszcze bardziej w Radmilę. Doskonale była świadoma tego, że zachowała się jak kompletna szmata i zapomniała o kontaktowaniu się z Feliksem, lecz ważne było, że teraz mogli porozmawiać. 

          -Nie lepiej, żebyśmy teraz na spokojnie porozmawiali? Znalazłam dla ciebie chwilę i warto będzie wykorzystać ją korzysteniej, niż na kłótni. - Brązowowłosa zdziwiła się, kiedy blondyn się głośno zaśmiał. Sama nie wiedziała jak ten śmiech interpretować, ale wiedziała jedno. Był nasiąknięty nienawiścią do jej osoby, bolało ją to. 

          -Nie mam ochoty na rozmowę z tobą. Może za pół roku zatęsknię. - Polska szybko się rozłączył i ścisnął mocno telefon, siadając na podłodze. Nie czuł się z tym dobrze, a fatalnie i chciało mu się płakać. Nie rozumiał tej sytuacji. Nie wiedział czy dobrze postąpił tak traktując Czechy, lecz miał prawo być zdenerwowanym. Po chwili, już cicho płakał i zastanawiał się nad, czy na pewno dobrze postąpił. 

          -Feliks, co się dzieje? - Prusy chciał wiedzieć ile jeszcze Polska będzie rozmawiać, a zastał go płaczącego i załamanego. Usiadł obok niego i delikatnie przytulił, pozwalając na kompletne rozpłakanie się. Rozumiał fakt, że Feliks może jeszcze nie chcieć tłumaczyć sytuacji, więc obydwoje trwali w tej ciszy, przerywanej tylko płaczem blondyna. Teraz Feliks potrzebował Gilberta. Potrzebowali siebie nawzajem. 

*** 

          Wieczór był piękny i można było się zrelaksować. Był to idealny czas, żeby pójść na plac zabaw i pójść na huśtawki, żeby porozmawiać o życiu i postraszyć młodsze dzieciaki swoim ekstrawaganckim wyglądem. Uwielbiali to ze sobą robić, wtedy mogli się w pełni odprężyć i poruszyć tematy, których nawet nie powinny słyszeć ściany domu, lecz małe dzieci, czekające na to, żeby się pohuśtać, już tak. 

          -Faktycznie, nie potraktowałeś jej zbyt dobrze, od razu się rozłączając i nie dając jej szansy, jednak Radmila też nie zachowała się w porządku, ignorując cię przez tyle miesięcy. - Węgry próbowała pocieszyć przyjaciela, jednak marnie jej to szło. Nawet Włochy pozostawał bezsilny w kwestii pocieszania przyjaciela, więc w pełni oddał się huśtaniu i myśleniu o swoich sprawach. Polska przytaknął na słowa przyjaciółki i pomyślał, że nie wniosły za wiele do sprawy, bo do takich stwierdzeń doszedł już sam. 

          -Co mam zrobić, jeżeli chcę z nią porozmawiać, ale po prostu mnie od niej odpycha? Mam do niej ogromną niechęć po tym jak nie kontaktowała się ze mną przez kilka miesięcy, lecz też nie mogę być na nią kompletnie obojętny. - Erizabeta westchnęła i stwierdziła, że ta sprawa jest cięższa niż by chciała, żeby była. Temat Czech pojawił się tak nagle, a też nie miała zbyt dobrych relacji z Radmilą, by pomagać Feliksowi w jej sprawie. 

          -Sam mogłeś się z nią skontaktować. - Rzucił obojętnie Feliciano, przez co pozostali na niego dziwnie spojrzeli. Jego obojętność była dość dziwna, jednak nie mogli narzekać. Przynajmniej na chwilę dostali wolność od jego szybkiego i na swój sposób, irytującego gadania. - W sensie, Czechy nie zrobiła dobrze tak cię ignorując, ale jeżeli naprawdę chciałbyś z nią porozmawiać, to sam byś zadzwonił i nie czekał na jej ruch. - Blondyn musiał z bólem serca przyznać racje rudzielcowi. Dobrze gadał i jeszcze bardziej mu uświadomił, jakim kiepskim bratem jest. 

          -Feliks, nie załamuj się. Może mogłeś sam do niej zadzwonić lub napisać, ale nie jest to twój obowiązek. Większość winy leży po stronie Radmili, więc nie masz co się dołować. Niedługo ci przejdzie i pogadacie na spokojnie, bez zbędnych kłótni i niemiłych słów. - Polska przytaknął i stwierdził, że już gorzej być nie może. W sumie, to Słowacja też nie wykazywał nim zainteresowania, lecz nie przejmował się tym za bardzo. Zawsze dla niego bardziej autorytetem była Czechy, kochana starsza siostra, która z biegiem czasu nie była już taka kochana. 

          -Przynajmniej teraz sobie przypomniała... Jak to mówią, lepiej późno niż wcale. - Cała trójka się zaśmiała i pomyślała o pozytywach. Niedługo przecież będzie lepiej. Życie Erizabety ładnie się ułożyło, Feliciano może niedługo będzie mieć ładną ozdóbkę na palcu i gwarantowany ślub, a Feliks możliwe, że na dobre uwolnił się od głosu depresji i za kilka dni będzie ten występ, na którym pewnie dużo osiągnie. Poza tym, coś mu mówiło, że teraz związek z Gilbertem będzie szedł w bardzo dobrym kierunku. 

          -Będzie dobrze, musi być. - Powiedział jeszcze krótko Włochy, a pozostali mu na to przytaknęli. Odeszli od huśtawek, pozwalając dzieciom na krótką zabawę, zanim wrócą do domów. Księżniczki również miały swoje życie i musiały wrócić do domu, zwalniając te dwie, kochane huśtaweczki. Niech znają łaskę najpotężniejszych krajów na świecie. 

*** 

          Niemcy od urodzenia stawał przed trudnymi wyborami, które później mocno odznaczały się na jego życiu, jak i życiu innych osób. Poziom trudności tych decyzji zaczynał się od wyboru piwa w sklepie, a kończył na decyzjach wojennych, jaki by tu kraj zaatakować, z kim zawiązać sojusz, co zrobić ze swoim krajem, a w ostateczności czy skapitulować, a może dalej ciągnąć walkę. To były naprawdę trudne decyzje, jednak wojny nie było od kilkudziesięciu lat, więc stawał przed łatwiejszymi decyzjami. 

          Jednak ta sprawa, była trudniejsza niż przypuszczał. Wymagała od niego wiele cierpliwości i trzeźwego myślenia, przemyślenia każdej kwestii, prawdopodobieństwa złego jak i dobrego zakończenia, a jeszcze musiał znosić debili, którzy postanowili mu w tym potowarzyszyć i mu troszkę przeszkadzali. Troszkę bardzo. Dużo od niego wymagało, żeby nie uderzyć ich. Chociaż, na swój sposób byli dość pomocni. 

          -A może ten? - Francja wskazał palcem na ładny, złoty pierścionek zaręczynowy z błekitnym diamencikiem na środku. Tak, oglądali pierścionki zaręczynowe, bo Ludwik chciał czym prędzej oświadczyć się Feliciano, a przynajmniej mieć już z głowy zakup tej błyskotki. Niemcy dokładniej przyjrzał się tej propozycji i stwierdził, że te wszystkie pierścionki są prawie takie same. 

          -Podejrzewam, że Włochy chciałby czegoś skromniejszego, ale co ja tam wiem. Nie znam się na jego guście. - Austria stwierdził, że będzie się wypowiadać o każdej propozycji, bo w ten sposób pomoże bratu w wyborze odpowiedniego pierścionka. Rzeczywistość była inna, bo tylko utrudniał młodemu wybór. 

          -A może ten? - Francis wskazał na jeszcze inny pierścionek, srebrny z kryształowym serduszkiem. No niestety, cena trochę raziła w oczy, ale czego się nie zrobi dla miłości? Gdyby miał się oświadczać Matthew, to by nie patrzył na stan swojego konta bakowego, a od razu by kupował. Ludwik westchnął i pokiwał głową na "nie". Pozostali westchnęli i stwierdzili, że w ten sposób nie dojdą do porozumienia. 

          -Ten jest naprawdę ładny. - Prusy musiał przyznać, że twórcy tego cudeńka bardzo się postarali i był pewien, że Feliksowi by się ten pierścionek spodobał. Chwila, mieli pomóc wybrać Ludwikowi, a nie samemu myśleć sobie o tym, czy ich ukochani byliby zadowoleni z takiego pierścionka. To był tylko nieistotny szczegół, ważniejszy był sam akt oświadczyn. 

          -A mogę sam wybrać? - Niemcy miał dość tego, że wszyscy mu się narzucali ze swoimi propozycjami, kiedy to on sam miał wybrać. To było nieznośne i najchętniej by stąd poszedł, lecz co to by dało? Szczerze mówiąc, to nic, bo kochane rodzeństwo i Francja poszliby za nim i dalej przeszkadzali w normalnym życiu. Faktycznie, złoty pierścionek z perełką na środku był ładny, to trzeba było Prusakowi przyznać, jednak Feliciano zasługiwał na coś bardziej wyjątkowego. 

          -Nie musisz się denerwować, chcemy tylko pomóc. - Roderich nie rozumiał tego zdenerwowania w oczach młodszego brata. Gdyby ktoś mu pomagał w doborze pierścionka zaręczynowego, to by się bardzo cieszył, że chcą podzielać z nim trudy tej czynności. Rozumiał fakt, że Ludwik może chce wybrać sam, jednak nie może się tak unosić, to po prostu nieuprzejme i nie docenia w ten sposób starań jego, Francisa i Gilberta. 

          -Rozumiem, że chcecie pomóc, ale teraz tylko narzucacie mi swoje propozycje i nie myślicie o tym, że to ja mam finalnie wybrać. - Niemcy wrócił do przeglądania pierścionków i stwierdził, że nie ma tutaj czegoś ciekawego i konkretnego. Wszystkie propozycje miały w sobie tyle dodatków, a Włochy nie lubił, kiedy czegoś było dużo. Lepiej, żeby było skromne i od serca. - Nie ma tutaj czegoś, co mogłoby idealnie strzelić w gusta Feliciano. - Ludwik wyłączył tę stronę i oparł się wygodnie o kanapę, myśląc o tej sytuacji. Nie musiał się śpieszyć, a jednak wolał mieć to już z głowy. 

          -Najwyżej poszukamy czegoś na mieście. Przecież nie masz określonego dnia oświadczyn, nie trzeba się śpieszyć i denerwować. - Prusy starał się uspokoić brata i chyba minimalnie mu się to udało, chociaż ciężko było to stwierdzić po ekspresji twarzy Niemiec. Wyrażała wiele emocji, zaczynając od zrezygnowania i zmęczenia, a kończąc na uldze i lekkim zadowoleniu, bo w końcu wzięli się za konkretne przygotowania do tych oświadczyn. 

          -Tak będzie najlepiej. - Odpowiedział krótko Ludwik i odłożył na bok laptopa, samemu wstając i idąc do pokoju, gdzie pewnie siedział teraz Feliciano. Chciał z nim pogadać, wyciągnąć dokładniejsze informacje o jego preferencjach w biżuterii, oczywiście nie zdradzając czegokolwiek o planach oświadczyn. Chociaż, pewnie Włochy już wszystko wie, albo się domyśla. Przynajmniej starał się zrobić mu niespodziankę. 

*** 5 października *** 

          Argentyna był pod wrażeniem tego, co dane mu było właśnie oglądać. Nie sądził, że Polska i Prusy będą tak dobrzy w tańczeniu tango, chociaż momentami zdarzały im sie błędy. Już niejednokrotnie dzisiaj pochwalił Francję za tę choreografię, która była naprawdę fantastyczna i oryginalna. Było jeszcze trochę czasu do ósmego października, wiec mogli dopracować resztę rzeczy i na spokojnie zdążą. 

          Kiedy Feliks i Gilbert skończyli swój taniec, Martin zabił im brawo i uśmiechnął się szczerze. Cieszyło go, że razem z Francisem, wzięli na poważnie ten występ i nie robią sobie z niego żartów, bo wtedy byłoby przykro. Obydwoje cieszyli się z tej lekkiej pochwały i stwierdzili, że nie tańczą na darmo i faktycznie komuś zależy na tym, żeby zaprezentowali sobą dobry poziom. Sprawiło to, że jeszcze bardziej nie mogli się doczekać ósmego, jednak również mocniej się denerwowali. 

          -Jest naprawdę dobrze! Co prawda, wypadałoby poprawić jeszcze kilka rzeczy, ale raczej przez dwa dni to ogarniecie, prawda? - Zakochana para przytaknęła, a Francja tylko zaśmiał się cicho w odpowiedzi. - Jestem prawie pewien, że zostaniecie na tym występie bardzo docenieni i skradniecie serca widowni. Oczywiście, będą też inni uczestnicy, których tańce również widziałem i muszę przyznać, że konkurencja jest spora i poważna, jednak pewnie sobie poradzicie. 

          -Na pewno sobie poradzimy. - Za duża pewność siebie znowu uderzyła w Gilberta, lecz nikt się tym za bardzo nie przejął. Każdy uznał to za dobre nastawienie, które było naprawdę ważne w tym momencie. Jednak Feliks był pewny, że w dniu występu, całe dobre nastawienie nagle zniknie i to pewnie jeszcze w finalnym momencie, który będzie przecież taki ważny.

          -Mam do was jeszcze jedną sprawę. - Argentyna przypomniał sobie o tym, więc musiał poruszyć ten temat. To nie było nic złego, ale troszkę obawiał się reakcji Polski i Prus. Możliwe, że nie chcą zaczynać profesjonalnej kariery, a tylko bawią się w życiu i próbują nowych dróg. Feliks i Gilbert spojrzeli na niego zaciekawi, czekając na słowa Martina. - Amatorzy, którzy znajdą się w pierwszej piątce, będą dostawać propozycję rozpoczęcia kariery tańcerzy i chciałbym już wiedzieć, czy jesteście zainteresowani dalszym tańczeniem, czy jest to tylko przygoda na pięć minut. - Francja był zdziwiony tymi słowami, nawet jeżeli nie były skierowane do niego. O wiele bardziej zdziwieni byli Polska i Prusy, którzy tylko tępo patrzyli na Argentynę i próbowali ogarnąć jego słowa. 

          Była okazja do tego, żeby zaczął karierę, lecz nie mieli pewności, że znajdą się w pierwszej piątce. Było to raczej odległe marzenie, które na zawsze pozostanie w strefie marzeń. Może spodobało im się tańczenie, jednak nie byli pewni czy zaczęcie kariery nie zniszczy tej sympatii wobec tango. Poza tym, wymagało to sporej odpowiedzialności i czasu, a mieli swoje życie i chcieli o nie zadbać. Kolejnym problemem było to, że zanim ta kariera tancerzy się rozpocznie, będą musieli przejść masę ćwiczeń, żeby osiągnąć odpowiedni poziom umiejętności. Byli pewni, że te ćwiczenia nie będą odbywały się w przyjemnych warunkach. 

          -Możemy się jeszcze nad tym zastanowić? To nie jest prosta decyzja, a może diametralnie wpłynąć na nasze życie. - Prusy wolał zaczekać i dokładnie obgadać tę sprawę z Polską, który również wyglądał na niepewnego wobec tej propozycji. Wyglądało na to, że Argentyna nie miał nic przeciwko tej prośbie, więc mogli spokojnie się zastanawiać, oczywiście tylko do czasu występu, który miał być już za chwilę. 

          -Jeżeli potrzebujecie się zastanowić, to nie mam nic przeciwko. Pamiętajcie o tym, że niedługo kończy się czas. - Martin postanowił już ich zostawić i nie przeszkadzać w dalszych ćwiczeniach. Feliks westchnął i usiadł na łóżku, dalej o tym myśląc. To była ciężka decyzja i wątpił, że odpowiednio ją przemyśli z Gilbertem w tak krótkim czasie. To nie było łatwe. 

          -Pamiętajcie, że ja was do niczego nie zmuszam. - Francis postanowił dać swoim jedynym uczniom krótką przerwę. Jeszcze z dwa, trzy razy przećwiczą tę choreografię, a potem wolne i najwyżej jeszcze będzie mała próba wieczorem. Nie mógł od nich wymagać zbyt wiele, a przecież mogą poćwiczyć jeszcze jutro i pojutrze. Zresztą, przed występem oczywiście również sobie powtórzą cały taniec, żeby nie wychodzić na scenę bez przypomnienia. 

          -A ty co o tym myślisz? - Spytał blondyn i położył się, wysilając się na delikatny uśmiech. Gilbert usiadł obok niego i zastanowił się. Mieli okazję zaistnieć, ale było tutaj pytanie, czy aby na pewno chcą sławy i rozgłosu na całym świecie? Brzmiało to dość atrakcyjnie, lecz może mieć opłakane skutki. Lubili swoje obecne życie, które nie miało podłoża w show-biznesie. 

          -Sam nie wiem. Szczerze mówiąc, to wolałbym nie robić już czegokolwiek w stronę tańca. Polubiłem to robić, jednak lepiej nie zajmować się tym profesjonalnie, a przynajmniej według mnie. - Polska przytaknął i szczerze się uśmiechnął. W sumie, to podzielał zdanie Prus i również nie chciał za bardzo pokazywać się światu. Miał życie prywatne, swój kraj, partnera i przyjaciół. Musiał o to wszystko zadbać. 

          -Jakoś się wszystko ułoży. - Powiedział krótko Feliks i zaczął w pełni korzystać z tej małej przerwy od tańczenia. Musieli odpocząć, może porozmawiają o jakichś ciekawych rzeczach. Chcieli spędzić ze sobą czas też inaczej, niż tylko na tańcu. 

*** 1941, grudzień *** 

         Teoretycznie, byli już w domu. W praktyce, dalej byli od niego daleko. Na wojnie ciężko było nazwać cokolwiek domem, bo przecież bunkier nie spełni podstaw dobrego domku jednorodzinnego. Główny budynek władz niemieckich również miał daleko do domu, a tutaj był zmuszony obecnie do siedzenia, dopóki nie dostanie kolejnych poleceń i ważnych informacji. Obecne czasy były kompletnym gównem. I pomyśleć, że minęło trochę ponad rok od zaczęcia tego piekła i męczarni. 

          Operacja Barbarossa dobiegła końca i poniosła za sobą wiele szkód. Może zajęli trochę terenów ZSSR, jednak dalej byli uznawani za przegranych. Nie lubili czuć się przegranymi. Nienawidzili tego uczucia, gardzili nim jak wszystkim innym, co chciało im zaszkodzić. Robili wszystko, żeby zdobyć władzę i szacunek, a tylko bardziej się upokarzali, chociaż niektórzy ich się obawiali, co im niesamowicie schlebiało. 

          Niemcy był wściekły na siebie samego. Wszystko mogło potoczyć się lepiej, korzystaniej dla niego i nich, a jednak znowu pozwolili sobie na przegraną. Co mu było po tych dodatkowych terenach? Osobiście, potrzebował czegoś więcej i nie otrzymywał czegoś więcej. Wiele od niego wymagało, żeby nie rozpierdolić tego pomieszczenia. Miałby więcej problemów i nikogo nie obchodziło, że jest personifkacją. 

         Włochy doskonale wiedział co się wydarzyło. Niestety, ciężko było mu zrozumieć, że III Rzesza potrzebuje teraz spokoju i samotności. Zawsze tego potrzebował po straconej bitwie, która zdecydowanie nie poszła po jego myśli. Miał uczucie tego, że musi z nim porozmawiać o ostatnich wydarzeniach, nawet jeżeli będzie to nie na miejscu. Musiał go znaleźć i zamienić kilka słów. Nie miał innego wyboru, a przynajmniej tak myślał. 

          Feliciano już się kierował do tymczasowego pokoju Ludwika, lecz został zatrzymany przez Węgry, która również tutaj była na obecną chwilę. I tak niedługo miała dostać transport do Budapesztu, więc musieli korzystać, dopóki mogli spędzić ze sobą trochę czasu, nawet jeżeli atmosfera nie jest zbyt przyjemna. Erizabeta podeszła szybko do przyjaciela, patrząc na niego karcąco. Nie wiedział czym sobie na to zasłużył. 

          -Zapomnij, że teraz z nim porozmawiasz. Próbowałam nawiązać jakąś rozmowę, to zaczął krzyczeć i mnie wygonił. - Eliza nie wyglądała na zadowoloną. Dla niej, porażka operacji Barbarossa, była również jej porażką, więc oczywiste było, że nie będzie miała dobrego humoru. Kto by miał na wojnie? 

          -Nie powinien cię tak traktować, nikogo nie powinien tak traktować. Przecież to nie nasza wina, że znowu się nie udało. - Włochy za nim nie rozumiał zachowania przyjaciela, jednak musiał postarać się go zrozumieć. Węgry nic nie odpowiedziała, jedynie skinęła głową i rozejrzała się dookoła. Wolała, żeby nikt ich nie podsłuchiwał, a chyba zaczęli się domyślać, że niektóre informacje III Rzeszy wydają Polsce. Musieli być na baczności. 

          -Nic na to nie poradzimy. Niedługo powinno mu przejść, a teraz lepiej go zostawić. - Erizabeta wiedziała, że mówienie tego jest bezcelowe. Feliciano i tak zrobi swoje i pójdzie do Ludwika, nawet jeżeli będzie chodzić o taką głupotę jak to, że znowu rozwiązały mu się sznurówki u butów i nie może ich zawiązać. Zastanawiało ją czasami czy rudowłosy naprawdę nie umie wiązać butów, czy tylko szuka powodu do interakcji z III Rzeszą. 

          -Możemy chociaż spróbować. Nic nie działa tak dobrze na człowieka, jak szczera rozmowa z najlepszym przyjacielem, prawda? - Rudowłosy naprawdę musiał porozmawiać z Niemcem. Nie było to zbyt ważne, jednak przecież się przyjaźnili i powinni nawiązać kontakt. 

          -Problem w tym, że dla wielu już nie jest człowiekiem. Uważają go za potwora, nas zresztą też. - Włochy skrzywił się, słysząc tę informację. Nie lubił, kiedy nazywano go potworem, a już kilka razy Grecja rzucił w niego takimi wyzwiskami. Nie rozumiał dlaczego go tak nazwał, jedynie wypełniał swoje obowiązki. Może znajdował w tym minimalną przyjemność, ale tylko minimalną i nie był jakimś potworem. 

          -Daj mi z nim porozmawiać. - Eliza wolała już się nie kłócić, bo atmosfera może być wtedy jeszcze gorsza. Pozwoliła przejść Feliciano, a sama odeszła, chcąc na spokojnie porozmawiać jeszcze z Austrią. Mieli kilka rzeczy do wyjaśnienia, nie układało im się ostatnio za dobrze. Rudowłosy szybko znalazł pokój Ludwika i bez pukania czy pytania czy mógłby wejść, wszedł do pomieszczenia, uśmiechając się promiennie. - Witaj, Ludwik! Strasznie się za tobą stęskniłem i... 

          -Idź stąd. - Włochy zdziwił się tą nagłą odpowiedzią. Wygląda na to, że Węgry nie kłamała w kwestii humoru III Rzeszy i jego zachowania wobec innych. Tym razem, nie chciał się poddawać, więc podszedł do przyjaciela, do którego żywił trochę silniejsze uczucie niż platoniczna sympatia, i usiadł obok niego. 

          -Chcę tylko... 

          -Powiedziałem, żebyś wyszedł! - Po Feliciano przeszedł zimny dreszcz i poczuł jak skręca go w środku. Nienawidził, kiedy Ludwik na niego krzyczał i okazywał mu szczerą nienawiść, chociaż nie można tego było nazwać nienawiścią. Po prostu nie miał teraz ochoty na rozmowę i czyjeś towarzystwo. Dlaczego nikt nie umiał tego zrozumieć? 

          -Nie musisz się od razu denerwować. Jedyne czego chcę, to szczerej rozmowy o ostatnich wydarzeniach, pocieszenia cię i spędzenia razem czasu. Nie widzieliśmy się tak długo, więc wypadałoby nadrobić stracony czas, nie uważasz? - Rudowłosy dalej nie odpuszczał i próbował nawiązać konwersację, nawet jeżeli będzie trwała zaledwie pięć minut. Dobre i to. 

          -Nie potrafisz sprawić, że wygram. Nie potrafisz sprawić, że moje problemy będą mniejsze i w końcu wszystko zacznie się układać. Nie potrafisz mi pomóc, działać na mnie uspokajająco, pomagać w walce. Jedynie muszę cię zawsze ratować, ja muszę ci pomagać, a od ciebie nie dostaję niczego. Myślisz, że jak będziesz chciał mnie pocieszyć, to będzie lepiej? Nie, kurwa, nie będzie! Nie taka była umowa, kiedy zawieraliśmy ten pieprzony sojusz! - Blondyn momentalnie podniósł się i przyparł złotookiego mocno do ściany, przy okazji sprzedając mu mocne uderzenie pięścią w klatkę piersiową. 

          -Ludwik, uspokój się! Przemocą wobec mnie nic nie zdziałasz, w ten sposób nie rozładujesz nerwów, a jedynie zrobisz krzywdę mnie i przede wszystkim, sobie samemu! - Włochy próbował się uwolnić, jednak nic z tego nie wyszło. III Rzesza za mocno go trzymał. Z jego oczu wręcz lała się brutalna chęć mordu. 

          -Zamknij się! Nie sądzisz, że to nie powinno działać w tylko jedną stronę? Ty też powinieneś mi pomagać, a nie tylko sprawiać problemy. Nawet Japonia przyznał, że jesteś problematyczny i bezużyteczny. To już o czymś świadczy, a jest to fakt, że nie powinno cię w ogóle być. Nie powinieneś w ogóle istnieć! Sprawiasz tylko problemy i wymagasz od innych, że nadal będą cię głaskać po główce i mówić jaki jesteś cudowny! Mnie nigdy tak nie traktowano, a teraz jestem prawie na szczycie potęgi, a ty co masz?! Jesteś jedynie kulą u nogi dla innych. - Te słowa mocno uderzyły w Feliciano. Sprawiło to, że momentalnie się rozpłakał i wyrwał od Ludwika, wychodząc z pokoju i uciekając jak najdalej. Blondyn szybko zrozumiał swoje słowa. Działał pod wpływem emocji i nie myślał racjonalnie. Nigdy by nie powiedział czegoś takiego przyjacielowi, do którego czuł coś więcej. - Feliciano, zaczekaj! 

          Włochy szedł szybko przez korytarz, łkając cicho. Nie mógł uwierzyć w to, że Niemcy powiedział mu coś takiego. Nie spodziewał się takich słów po nim, nawet kiedy będzie zdenerwowany. To było zupełnie do niego niepodobne, może dlatego nie chciał w to wierzyć. Węgry również chciała płakać, jednak powstrzymywała się. Austria nie potraktował jej zbyt dobrze. Szybko zauważyła stan przyjaciela, który był blisko niej. 

          -Hej, co się dzieje?! - Feliciano zignorował pytanie Erizabety i szybko ją wyminął. Nie chciał tutaj być ani chwili dłużej. Momentalnie stracił szacunek do tego miejsca i wszystkiego, co mogło być bezpośrednio związane z III Rzeszą. Musiał wrócić do Rzymu, tylko tam w pełni się uspokoi. Eliza spostrzegła Ludwika, który szybko szedł za Feliciano, więc sama do niego podeszła i zdenerwowana go zatrzymała. - Co mu zrobiłeś?! - Blondyn doskonale wiedział, że teraz szykowała się trudna rozmowa z Erizabetą. Wolał pogadać z Feliciano, a nie z nią. Wiedział, że przesadził i chciał to naprawić. 

          -Powiedziałem mu kilka okropnych słów, a teraz wybacz, ale muszę iść z nim porozmawiać. - Niemcy szybko wyminął Węgry i pobiegł za przyjacielem, który był bliski wyjścia z budynku. Musieli porozmawiać, szczególnie po tym co miało przed chwilą miejsce. Erizabeta westchnęła i stwierdziła, że jeżeli tak to ma wyglądać, to woli, żeby Feliciano i Ludwik nie mieli ze sobą jakiegokolwiek kontaktu. 

*** 

          Polska i Włochy uważali, że przyjacielskie, wspólne kąpiele są najlepsze. Można wtedy było się powygłupiać, porozmawiać na głupsze i poważniejsze tematy, odprężyć się w dobrym towarzystwie, a to nie był koniec świetnych zajęć w trakcie siedzenia w wannie, która była wypełniona gorącą wodą, która mocno działała na samopoczucie. W skrócie, Feliks i Feliciano siedzieli teraz razem w wannie, która była wypełniona ciepłą wodą i rozmawiali o pierdołach, czasami siebie zaczepiając. 

          Doskonale teraz się ze sobą bawili. Byli w dobrych humorach i grzechem byłoby nie wykorzystanie tego, i to jeszcze w takim momencie. Rozmawiali na różnorakie tematy, które dotyczyły bardziej ich samych, niż kogoś innego. Co prawda, czasami na rozmowę nawinęli się Prusy i Niemcy, jednak szybko znikali i byli zastępowani czymś ważniejszym i bardziej wartym uwagi. Brutalna prawda. 

          Oczywiście, byli tak bardzo zatraceni w swojej żywiołowej konwersacji, że nie zauważyli jak pewne dwie osoby im się przyglądają i czerpią ewidentną frajdę z podglądania ich, co było troszkę przerażające, trochę bardzo. Nie zwrócili uwagi na te lekko uchylone drzwi, a na pewno też nie zauważyli dwóch par oczu, które bezczelnie na nich patrzyły i zachwycały cudownością ich ciał. Pewnie gdyby zauważyli Gilberta i Ludwika, to by zaczęli piszczeć. Albo by zaproponowali dołączenie do kąpieli, co również było prawdopodobne. 

          Prusy i Niemcy sami nie wiedzieli jak długo patrzą na swoich partnerów, ale jedno było pewne. To co właśnie robili, zdecydowanie nie było normalne i gdyby ktoś ich zauważył, to pewnie zostaliby zwyzywani od zboczeńców z dziwnymi fetyszami. Mieli ogromną nadzieję, że nie zostaną na tym przyłapani i Feliks z Feliciano również ich nie zauważą, bo może wtedy być problem. Możliwe, że nie zareagują jakoś histerycznie, jednak lepiej będzie pozostać niezauważonym. 

          -A co to za podglądanie? - Francja stanął za Gilbertem i Ludwikiem, również minimalnie zerkając na ładniutkie widoczki. No, musiał przyznać, że Polska i Włochy są naprawdę urodziwi, jednak Kanada był sto razy lepszy. Naprawdę nie mógł się doczekać ich spotkania, będą mogli porobić wtedy razem tyle rzeczy. Prusy i Niemcy się wzdrygnęli, a kiedy zauważyli Francisa, szybko go odepchnęli i cicho zamknęli drzwi od łazienki. 

          -Co tutaj robisz, idioto?! Chcesz, żeby nas zauważyli, i żebyśmy mieli problemy? - Franca zaśmiała się cicho i pomyślała o czymś ciekawym, co było warte realizacji. Tak, zdecydowanie będzie trzeba to zrobić, jednak najpierw trzeba to porządnie rozegrać, bez większych problemów. To będzie niezwykle śmieszna sytuacja. 

          -Zauważyłem tylko, że podglądacie swoje cukiereczki w dość osobistym dla nich momencie, więc oto jestem. Spokojnie, nie miałem na celu wydania was i narobienia wam problemów. - Gilbert i Ludwik westchnęli i stwierdzili, że wypadałoby się stąd ewakuować, zanim księżniczki sprawdzą co się tutaj dzieje, a coś im mówiło, że niedługo to sprawdzą. To było tylko kwestią czasu, żeby Francis otworzył łazienkę i wepchnął tam braci Beilsmichdt i zamknął ich w tym pomieszczeniu. 

          -Co tutaj robicie?! - Włochy szybko się zakrył rękoma, chociaż niewiele to dało. W sumie, to po cholerę się zakrywa? Nie ma czego się wstydzić, niech podziwiają. Niemcy był tym cholernie zawstydzony, lecz Prusy podchodził do tego obojętnie i na swój sposób, był wdzięczny za to Francji. Teraz mógł spokojnie oglądać Polskę, a był to niezwykle przyjemny widok. 

          -Po odpowiedź na to pytanie, kieruj się do Francisa. - Odpowiedział szybko Ludwik i już kiedy chciał wychodzić z łazienki i wymazywać te widoki z głowy, Feliciano postanowił wyskoczyć z propozycją nie do odrzucenia. 

          -Chcielibyście się z nami wykąpać? Jakoś was tutaj wciśniemy. - W tym właśnie momencie, Niemcy stwierdził, że zakochał się w idiocie, jednak ten idiota był niezwykle uroczy i bardzo mu pomógł w życiu. Nie miałby nic przeciwko tej kąpieli, gdyby nie było tutaj jeszcze Gilberta i Feliksa. Oni psuli idealną i romantyczną kąpiel. 

*** 6 października *** 

          Było dość wcześnie, niedawno skończyli jeść śniadanie, i nie mieli zbyt konkretnych planów na ten dzień. Coś wykombinuje się później, nawet jeżeli nie będzie to zbyt ambitny plan. Węgry planowała wyjść na miasto, żeby na spokojnie spędzić czas z Austrią, a Polska i Prusy pewnie będą dalej ćwiczyć do nadchodzącego występu. Niemcy może będzie siedzieć przed laptopem i dalej patrzeć jakieś "bardzo ważne" rzeczy, a Włochy będzie mu przeszkadzał. Francja spędzi pewnie czas z Feliksem i Gilberta, później idąc znowu rozmawiać z Kanadą. Ten dzień nie będzie zbyt różnić się od pozostałych. 

          Bardzo się zdziwiła, kiedy zauważyła, że ktoś do niej dzwoni, a tym kimś była Czechy, co wydawało jej się jeszcze bardziej dziwne. Doskonale wiedziała w jakiej sprawie Radmila może dzwonić i skutecznie ją to zniechęcało do odebrania połączenia, jednak musiała zrozumieć siostrę Feliksa, postawić się w jej sytuacji i minimalnie jej pomóc i ją pocieszyć, nawet jeśli cholernie tego nie chce. Nigdy nie miały za dobrych relacji. 

          -Słucham? - Powiedziała od niechcenia Erizabeta, ledwo powstrzymując się od natychmiastowego rozłączenia się. Naprawdę nie chciała z nią rozmawiać, lecz musiała zrozumieć jej ból i sytuacje. Gdyby chciała nawiązać kontakt z bratem, to też by szła po pomoc do jego przyjaciół. Problem w tym, że nie ma rodzeństwa, więc zrozumienie Radmili jest cięższe. 

          -Cieszy mnie, że przynajmniej ty odebrałaś. - W tonie głosu Czech można było usłyszeć delikatną niechęć, ale stare czasy i kłótnie musiały zejść na drugi plan. Teraz liczyła się tylko sprawa Polski, a nie stare problemy i konflikty. - Feliks nie odbiera, kiedy do niego dzwonię. Martwię się o niego i chcę z nim porozmawiać, ale on nie chce... Mogłabyś go jakoś przekonać do rozmowy? - Radmila miała ogromną nadzieję, że Eliza zgodzi się na taką propozycję, jednak rzeczywistość miała okazać się przykra. 

          -Nie mogłaś do niego zadzwonić wcześniej? Przez te wszystkie miesiące ignorowałaś go, nie interesowałaś się nim i udawałaś, że nie masz jeszcze jednego brata, a teraz nagle ci się o nim przypomniało. Nawet nie próbuj wymigiwać się tym, że Feliks mógł pierwszy zadzwonić, bo perfekcyjnie wiesz, że on jest na to za dumny i honor mu nie pozwoli. - Czechy nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Wiedziała, że teraz wszyscy będą mieli do niej żal za jej zachowanie, jednak nie mogła czegokolwiek na to poradzić. Miała swoje sprawy, które trzeba było załatwić i cała rodzina musiała zejść na drugi plan, nie tylko Polska. 

           -Miałam dużo pracy. Powinniście się cieszyć, że teraz znalazłam czas dla Feliksa, a nie dalej pozostaje obojętna. Bardzo cię proszę o porozmawianie z nim i przekonanie do rozmowy ze mną, bo to dla mnie naprawdę ważne. Feliks dla mnie wiele znaczy i nie chcę go całkowicie stracić, proszę cię tylko o pogadanie z nim i przekonanie go do rozmowy. - Węgry długo nic nie odpowiadała. Nie wiedziała co o tym sądzić. Po prostu nie potrafiła zrozumieć Czech w tej sytuacji. Tyle miesięcy i nie mogła znaleźć ani chwili na brata. To było niemożliwe i brzmiało jak głupie tłumaczenie się małego dziecka, które zapomniało o swojej pracy domowej. 

          -Nie będę ci w niczym pomagać. To twój problem, nie mój. Feliks ma święte prawo do nie rozmawiania z tobą i nie będę go do czegokolwiek przekonywać. Sam zdecyduje czy chce z tobą rozmawiać, spędzać z tobą czas i mieć jakikolwiek kontakt. Przyznaj, że zjebałaś i nie szykuj wymówek w dużej ilości pracy, czy braku czasu. - Erizabeta nie czekała na odpowiedź Radmili i od razu się rozłączyła. Nie miała dalej zamiaru rozmawiać i słuchać głupich wytłumaczeń. Wiedziała, że niemiłe było nagłe rozłączanie się i zbywanie Czech, jednak nie mogła tego dłużej słuchać. Radmila tylko bardziej się wkopywała i nie dziwiła się, że Feliks nie ma zamiaru rozmawiać z siostrą. 

          Eliza odłożyła telefon i usiadła na łóżku, myśląc o tym wszystkim. Mogłaby spróbować przekonać przyjaciela do rozmowy z siostrą, ale jaki to miało sens? Nie powinna go zmuszać do czegokolwiek, przekonywać do rzeczy, których nie chce. To nie są rzeczy, która powinna robić dobra przyjaciółka. Raczej każdy miałby problem w takiej sytuacji, ale co ona tam wiedziała. Musi się bardziej nad tym zastanowić, a może przynajmniej powie Polsce o tym, że dzwoniła Czechy. Tak chyba będzie najlepiej. 

*** 1970, kwiecień *** 

          Nigdy nie cieszyli się z zaproszeń na rodzinny obiad. Nie miel dobrych kontaktów, gardzili sobą przez dawne czasy. Sami nie sprawili, że przestali się szanować, bo za dzieciaka uwielbiali spędzać ze sobą czas. To władze zniszczyły ich relacje, a z biegiem czasu przestali się lubić, potem nawet nienawidzić i atakowanie siebie nawzajem sprawiało im ogromną przyjemność. Może tęsknili za dawnymi czasami, kiedy było między nimi w porządku, jednak wiedzieli, że to już nie wróci. To na dobre minęło. 

          Mimo tego, chcieli jakoś spędzić ze sobą czas, nawet jeśli czasy były teraz okropne. Komunizm tylko bardziej ich niszczył, zabijał od środka. Rosja również czuł się wyniszczony, lecz nie mógł się sprzeciwić rządowi. Musiał trwać w tym duchu "patriotyzmu" i udawać, że to wszystko mu odpowiada. Wiedział, że niszczy również innych, jednak pozostawał bezsilny. Przynajmniej udawanie potwora mu dobrze wychodziło. 

          Cały czas milczeli. Czasami oschle na siebie spojrzeli, ale nic poza tym. Nie mieli o czym rozmawiać, a kolejne kłótnie nie wchodziły w grę. Ponoć mieli poprawić relacje, chociaż marnie ten plan wyglądał, patrząc na dzisiejszy obiad, który składał się z odrobiny ziemniaków i mdłego mięsa. Do popicia było coś, co miało chyba emitować wódkę, kompletnie to na nich nie działało. Może gdyby się upili, to zaczęliby trzeźwą konwersację, jakkolwiek to brzmi. 

          Wielka szkoda, że południowi Słowianie nie zgodzili się na przyjście. Wszyscy stwierdzili, że mają lepsze rzeczy do roboty, niż marnowanie czasu z bandą niezrównoważonych psychicznie wariatów. I pomyśleć, że Ukraina tak się starała, żeby była rodzinna atmosfera, żeby było jak dawniej, a nic z tego nie wyszło. Było to dość przykre, lecz przynajmniej na przyjście zgodzili się Czechy, Polska i Słowacja. 

          Natalia nie wiedziała co o tym myśleć. Ponoś Rosja miał dobre intencję z tym obiadem, jednak jako gospodarz powinien bardziej się postarać, a nie tylko milczeć. Tak nie powinno wyglądać rodzinne spotkanie, któremu i tak było daleko to prawdziwego, rodzinnego i wspaniałego spotkania. Atmosfera była okropna, mało brakowało do tego, żeby zaczęli się kłócić, albo nawet coś więcej. Wolała by nie dochodziło dzisiaj do rozlewu krwi. 

          Ivan wiedział, że zjebał dzisiejsze spotkanie. Starał się, ale nic z tego nie wyszło. Chciał jakoś przeprosić za ten cały komunizm, pokazać że nie jest bezemocjonalnym chujem i potrafi zadbać o swoją rodzinę. Było to trudne w tych czasach, lecz przynajmniej mogli postarać się go zrozumieć i dostrzec jego dobre intencje. Niestety, chyba na zawsze pozostanie bezwzględnym mordercą i psychopatą w ich oczach. 

          Radmila i Jakub pozostawali na to obojętni. Nie sądzili, że Rosja ich do siebie zaprosi, było to co najmniej zaskakujące. Początkowo mieli odmówić, przez niechęć do Ivana, którą można nazwać szczerą nienawiścią, jednak później stwierdzili, że przecież nie mają konkretnych planów i mogą do niego pojechać, chociaż pewnie wrócą do domów ze złymi humorami. I tak bardziej im nie odpowiadało towarzystwo Białorusi i Polski. 

          Feliks nie chciał tu być, lecz skoro już wszyscy pojechali, oprócz południowych Słowian, to on już też pojedzie, choć jest w stanie agonii. Nie było z nim dobrze i każdy dobrze o tym wiedział, a jednak dalej wymagali od niego nie wiadomo czego. Męczył się sam ze sobą i najchętniej by skończył swoje życie, ale kazali mu być. Nie mógł się sprzeciwić, bo przecież od dłuższego czasu jego zdanie się nie liczy, on cały się nie liczy. 

          -Jak długo to jeszcze potrwa? - Spytała nagle Yekaterina. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni i niepewni. Nie do końca zrozumieli o co jej chodzi z tym pytaniem, a mogło chodzić o dosłownie wszystko. Natalia zaczęła się obawiać, że za chwilę dojdzie do kłótni. Naprawdę tego nie chciała, wszystko miało lecieć w przyjemnej atmosferze i mieli poprawiać relacje, chociaż są teraz ciężkie czasy, w których nie ma mowy o dobrych rzeczach. 

         -Co masz na myśli? - Spytała od niechcenia Radmila, byle jakoś pociągnąć temat. W rzeczywistości, miała na to wszystko bardzo wywalone. Najchętniej by wróciła do domu i nic nie robiła, bo tylko do tego się nadaje. Nikt nie potrafił już jej wmówić, że jest wartościową osobą, bo nią nie była. Nigdy nie miała lat świetności i nigdy ich nie będzie miała. 

          -Chciałabym, żeby wszystko było między nami dobrze. Bez kłótni, bitw, wojen, rozlewu krwi. Niech wszystko będzie po staremu, jak kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. - Niektórzy się cicho zaśmiali, inni dalej milczeli. To brzmiało jak marzenia małego dziecka, które miało zjebanych rodziców. Nie wiedzieli co na to odpowiedzieć, również chcieli dobrych relacji ze sobą, jednak była to dość odległa rzeczywistość. Najprawdopodobniej, ta rzeczywistość w ogóle nie istnieje, bo Słowianie i dobre relacje, to dwa różne światy, które nigdy nie powinny się spotkać. 

          -Może kiedyś będzie lepiej. - Odpowiedział cicho Polska, opierając się o oparcie krzesła. Czuł się coraz gorzej, ale nie będzie zamartwiać innych swoimi problemami, gdyby tylko coś dla nich znaczył. Był tylko nic nie znaczącym gównem, które powinno umrzeć. Brutalnie zginąć i nie wracać do żywych, bo jedynie sprawia innym problemy. 

*** 

          Polska i Prusy już postanowili w sprawie tego, czy będą chcieli rozpocząć karierę profesjonalnych tancerzy. Była to trudna decyzja, długo nad nią myśleli, ale w końcu się udało i mogli odpowiedzieć Argentynie, co o tym sądzą i jakie jest ich postanowienie. Uważali, że tak będzie najlepiej i będzie dobrze, jeżeli nie będą pchać się do świata sławy, do którego kompletnie nie pasują. Lepiej pozostać tutaj, gdzie są teraz, i być szczęśliwymi nie znając show-biznesu od tamtej strony. 

          Weszli do pokoju Martina, chcąc go poinformować o swojej decyzji. Mieli nadzieję, że nie będzie im miał tego za złe, lecz przecież nie musieli zgadzać się na rozpoczynanie kariery. Taniec był tylko przygodą na pięć minut i niedługo znajdą sobie coś innego, co będzie im sprawiać przyjemność i będą mogli zająć tym czas. Nie powinni trzymać się tylko jednej rzeczy, bo wtedy życie stanie nudne i mało zaskakujące, a przecież nie powinno tak być. 

          -Możemy porozmawiać? - Spytał Gilbert, wchodząc do pokoju wraz z Feliksem. Martin spojrzał na nich zaskoczony ich obecnością, a po chwili się uśmiechnął i całkowicie odwrócił się w ich stronę. Sądził, że pewnie chodzi o propozycję zaczęcia kariery i jak się miało okazać, nie mylił się i miał rację. 

          -Oczywiście, że możemy. Co się stało? - Polska i Prusy podeszli do Argentyny i usiedli na jego łóżku, układając sobie jeszcze raz w głowie to, co postanowili. Byli zadowoleni ze swojej decyzji i nie chcieli jej zmieniać, więc jak Martin będzie chciał ich przekonać do rozpoczęcia kariery, to po prostu mu wpierdolą i będzie dobrze. A przynajmniej w ich głowach, to wyglądało dobrze. Ciekawe czy w rzeczywistości też. 

          -Wczoraj pytałeś nas czy byśmy chcieli profesjonalnie zająć się tańcem. - Zaczął niepewnie Polska, jakby bał się reakcji rozmówcy. Nie było czego się bać, przecież krzywda im się nie stanie jak powiedzą swoją decyzję. - Już mamy odpowiedź na tą propozycję i mam nadzieję, że nie będziesz nam mieć jej za złe. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu zajmować się tańcem profesjonalnie i pewnie po tym występie, odejdziemy od tego całkowicie. - Feliks wysilił się na uśmiech i mocniej ścisnął dłoń Prus, który przytaknął na jego słowa. Martin nie był zbyt zaskoczony tą decyzją. Była do przewidzenia, bo Feliks i Gilbert nie wyglądali na osoby, które zagłębiały by się w coś w całości. 

          -Rozumiem i szanuję waszą decyzję. Skoro nie chcecie brać się w pełni za taniec, to nie musicie, jednak ogromna szkoda, że tak łatwo z tego będziecie chcieli zrezygnować, bo jak na amatorów, jesteście świetni w tym co robicie. - Prusy i Polska westchnęli, słysząc słowa Argentyny. Byli świadomi tego, że marnują szansę na łatwą karierę, lecz naprawdę woleli zająć się czymś innym, lepszym, dla nich ważniejszym. Ważniejszy dla nich był ich związek, a poza ćwiczeniami, nie robili niczego innego razem, bo mogłoby ich związek budować. To nie było dobre i musieli to zmienić. 

          -Wiemy, że tracimy okazję na karierę, jednak mamy inne rzeczy roboty. Chcemy zająć się sobą, udoskonalać nasz związek, rozwijać go i dbać o siebie nawzajem, a nie całkowicie oddawać się jakiemuś zawodowi, bo nie jest to coś, czego chcemy od życia. - Martin przytaknął na słowa Gilberta i oparł się o fotel. Nie pozostawało mu nic innego, jak życzenie powodzenia Polsce i Prusom na tym występie, a potem ładne pożegnanie się z nimi i ich pięknym tańcem. 

          -No dobrze, zrozumiałem to. Mam nadzieję, że nie będziecie żałować tej decyzji i życzę wam, żeby świetnie wam poszło na tym występie, a jest już pojutrze. - Ta informacja nie poprawiała samopoczucia Feliksa. Denerwować się tym i miał wrażenie, że nie poradzi sobie z Gilbertem i ich taniec będzie kompletnym gównem. Nie chcieli tego i musieli zrobić wszystko, żeby coś osiągnąć, nawet jeżeli nie są zainteresowani profesjonalną karierą. 

          -Zrobimy wszystko, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony. - Blondyn wysilił się na uśmiech i cicho westchnął, nie pozbywając się uśmiechu z twarzy. Białowłosy doskonale wiedział, że ten uśmiech jest wymuszony i musiał coś z tym zrobić. Szykowała się poważna rozmowa, która pewnie wniesie wiele do ich życia. Nie mogli tego tam po prostu zostawić. Powinni mówić sobie o swoich problemach, zmartwieniach, a potem muszą sobie pomagać. Na tym polega dobry związek. 

*** 

          Włochy spokojnie leżał na łóżku i próbował uciąć sobie popołudniową drzemkę. Uwielbiał tak odpoczywać w trakcie dnia, ale teraz miał spore problemy z zaśnięciem. Mimo tego, miał nadzieję, że niedługo uda mu się zasnąć i odda się jednej z piękniejszej czynności, jaka istnieje na świecie, czyli spaniu. Niestety, jego nadzieje okazywały się lipne, bo dalej nie udawało mu się zasnąć, a próbując to zrobić, tylko bardziej się męczył. Nie chciało mu jednak ponownie ubierać, a chodzenie nago po czyimś domu będzie nieuprzejme. 

          Z dalszych prób zaśnięcia, wyrwał go dzwonek telefonu. Leniwie wyciągnął rękę do komórki i spojrzał kto dzwoni, a widząc, że osobą dzwoniącą jest Lovino, uśmiechnął się promiennie, usiadł i szybko odebrał, nie chcąc tracić ani jednej sekundy na nic nie robieniu. Tak bardzo stęsknił się za bratem i musiał z nim porozmawiać, bo gdyby tego nie zrobił, to by chyba umarł z tęsknoty za Lovim. 

          -Cześć, Lovino! Tak się za tobą stęskniłem i sam miałem już do ciebie dzwonić, ale jeszcze chciałem sobie pospać i tak jakoś wyszło, że postanowiłem to zrobić jutro. Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że nie powiedziałem ci o swoim wyjeździe. - Włochy Południowe ciężko zrozumiał gadaninę młodszego, lecz chyba chodziło o to, że Feliciano się stęsknił i coś tam miał jutro zrobić, ale już nie zrozumiał co. 

          -Ta, hej... Dzwonię do ciebie, bo jestem ciekawy gdzie jesteś. Ten debil, to znaczy, Niemcy nie powiedział mi gdzie wylecieliście na urlop, a naprawdę chciałbym to wiedzieć. Po prostu się o ciebie zmartwiłem i będzie mi lepiej, kiedy będę wiedział gdzie jesteś i czy jesteś bezpieczny. - Romano starał się zachować spokój, chociaż coraz gorzej mu to wychodziło. Nie było powodów do nerwów, nie musi się denerwować. Braciszek zaraz mu grzecznie odpowie i będzie cudownie, zajebiście i inne takie. 

          -Gdzie jesteśmy? Nie musisz się denerwować, jesteśmy u Argentyny, a potem lecimy do Meksyku, a przynajmniej tak mi się wydaje. W skrócie, jeszcze kilka tygodni nie będzie mnie w domu. - Włochy Południowe nie wiedział co o tym myśleć. Nie miał nic przeciwko temu, żeby jego brat sobie podróżował po świecie, jednak mogli zatrzymać się na samej Europie. Nie ufał reszcie świata. 

          -No dobrze... A jakaś krzywda ci się tam nie dzieje? Wszystko w porządku u ciebie, ten skurwiel cię nie krzywdzi, dobrze wam się układa? - Włochy Północne zaśmiał się cicho. Zawsze urocze mu się wydawało to jak starszy brat się o niego martwił, jak bardzo emanuje nienawiścią do Niemiec i jak bardzo chciałby, żeby powodziło mu się w życiu najlepiej. Lepszego brata sobie wymarzyć nie mógł. 

          -Nie musisz się tak martwić, wszystko u nas w porządku. Dobrze mi się układa z Ludwikiem, budujemy nasz związek, spędzamy ze sobą prawie każdą chwilę, i jest między nami świetnie! Naprawdę nie musisz tak go nienawidzić, przecież się stara i jest cudownym partnerem. Swoją drogą, muszę ci się czymś pochwalić! - Lovino już bał się tej informacji od Feliciano. Coś mu mówiło, że nie będzie to coś dobrego, jednak Hiszpania zawsze wspominał, że trzeba pozostawać dobrej myśli do ostatniej chwili. Musi w końcu te nauki wykorzystać. 

          -W takim razie, opowiadaj co się stało. - Rudowłosy wziął głęboki wdech, pomyślał czy warto o tym mówić, a po chwili stwierdził, że w sumie, to raz się żyje i powie o wszystkim bratu, bo przecież ma prawo o tym wiedzieć. Najwyżej będą małe problemy, jednak nie ma co się przejmować, nie będzie tak źle. 

          -Ludwik chyba planuje mi się oświadczyć! To wspaniałe, prawda? - Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza. Włochy Północne spodziewał się jej, za chwilę przejdzie braciszkowi i będzie dobrze. Jeszcze będzie mu gratulować i życzyć jak najlepiej w nachodzącym narzeczeństwie! No cóż, rzeczywistość jak zwykle miała okazać się przykra, chociaż nie miało być aż takiej tragedii. 

          -Żartujesz sobie, prawda? - Lovino starał się zachować spokój, lecz naprawdę szło mu to coraz gorzej. Zaraz nie wytrzyma i rozpierdoli wszystko dookoła. To nie mogło się dziać, było za wcześnie na oświadczyny, na wszystko było za wcześnie! Feliciano i Ludwik w ogóle nie powinni ze sobą być! Kto to wymyślił?! 

          -No właśnie nie żartuję. Jesteś zły? - Rudzielec mógł spodziewać się takiej reakcji. To tylko kwestia czasu, aż Romano zacznie przeklinać i rzucać brzydkimi słowami. Nauki Antonia ponownie będą płakać, przez swoją ewidentną bezużyteczność. Włochy Południowe długo nie odpowiadał, co martwiło tego drugiego, ale nie można od razu nastawiać się negatywnie. - Jesteś tam, Lovi? 

          -Bardzo się cieszę z twojego szczęścia, a teraz muszę iść, do usłyszenia. - Lovino od razu się rozłączył, nie dając nawet odpowiedzieć Feliciano. Reakcja była bardzo do przewidzenia, aż dziwne, że Włochy Południowe postanowił to powiedzieć. Teraz wystarczyło tylko wierzyć, że nie wynikną z tego jakieś problemy, a świat nie będzie żyć w płomieniach, kiedy Romano się zdenerwuje i będzie szukać Niemiec. 

*** 7 października *** 

          To miało być już jutro i ten fakt sprawiał, że Polska denerwować się jeszcze bardziej. Byli po jednym z ostatnich ćwiczeń i dalej mieli wrażenie, że nie umieją tej choreografii na tyle, żeby komukolwiek ją prezentować, i to jeszcze na występie, na którym będą dziesiątki, albo nawet setki ludzi. Tylko się upokorzą, a tego właśnie chcieli uniknąć. Feliks chciał dalej ćwiczyć i dojść do perfekcji, jednak Francja powiedział, że to już koniec na dzisiaj i jeszcze jutro sobie wszystko powtórzą. Słaby był z niego nauczyciel, skoro tak szybko kończył próby. Prusy stwierdził, że Polska przesadza, jednak to on przesadzał z takimi stwierdzeniami. 

          -Feliks, przecież wszystko jest dobrze. Nie musisz się tak denerwować, nasz taniec jest wystarczająco dobry, żeby go zaprezentować. Jeszcze jutro przećwiczymy tę choreografię i będziemy w tym jeszcze lepsi. Pomyśl o pozytywach, już za chwilę koniec. - Blondyn nic nie odpowiedział, a tylko bardziej zaczął wpatrywać się w sufit, jakby tam szukał pocieszenia. W rzeczywistości, chciał się tylko na czymś skupić, a słowa Prus na razie były nieskuteczne. 

          -To raczej normalne, że denerwuję się w takiej sytuacji. Mam nadzieję, że jestem po prostu przewrażliwiony i będzie dobrze. - Albinos przytaknął i położył się obok swojej kochanej pchły, oplatając ją swoimi rękami. Pocałował jeszcze blondyna krótko w policzek i uśmiechnął się do niego, lecz dało to tylko lekkiego rumieńca na policzkach ukochanego. 

          -Tak, to normalne, jednak mógłbyś chociaż spróbować pomyśleć o pozytywach. Już pojutrze, będziemy wolni od tego tańca, będziemy mogli zająć się innymi rzeczami i co najważniejsze, w końcu porządnie się wyśpimy. - Obydwoje się zaśmiali, a Polska stwierdził, że może nie będzie tak źle, jednak dalej miał obawy. Co jeżeli coś pójdzie źle? Nie mogli zawieść Francji, który pokładał na nich ogromne nadzieje. Siebie również nie mogli zawieść, choć bardziej zawodzący był brak wiary w siebie u Feliksa. 

          -Myślisz, że mimo wszystkich przeszkód, będziemy się dobrze bawić? - Feliks spojrzał smutno na Gilberta, co sprawiło, że ten zaczął się jeszcze bardziej martwić. Nie był w stanie odpowiedzieć blondynowi na to pytanie. Mogło wydarzyć się wszystko, lecz pozostawali tej dobrej nadziei, a przynajmniej próbowali. Negatywne nastawianie  nigdy nie wyszło komukolwiek na dobre, więc im pewnie również. 

          -Jeżeli będziemy się starać, zabawa będzie naprawdę dobra. Zróbmy wszystko, żeby dobrze zapamiętać ten wieczór i z uśmiechem wracać do niego myślami. - Polska przytaknął i wtulił się mocniej w Prusaka. Faktycznie, nie warto być takim negatywnym w sprawie jutrzejszych wydarzeń. Przecież będzie dobrze. - Jeszcze będą nam zazdrościć talentu. - Zażartował sobie Prusy, chociaż była w tych słowach nutka przechwalania się i przesadnej szczerości. Szczerości, która nie do końca musi mieć podłoże w rzeczywistości, ale to dalej była szczerość, a ją się ceni. 

          -Zdecydowanie będą nam zazdrościć. - Odpowiedział krótko Feliks i uśmiechnął się, myśląc w końcu o pozytywach, które będą płynąć z jutrzejszego występu. 

*** 

          Austria poczuł psychiczną potrzebę powiedzenia braciom o tym, jak oświadczył się Węgierce i jak powinny wyglądać idealne oświadczyny. Nie chciał narzucać swoich pomysłów i idei, lecz po prostu chciał ich troszkę nakierować, może to im pomoże w przyszłości, a dzięki tej krótkiej lekcji, nie będzie w pełni bezużyteczną postacią w tym opowiadaniu i wniesie coś do fabuły, poza samym byciem. Miał ogromną nadzieję, że po tym wszystkim, jeszcze na coś się przyda. Byłoby miło. 

          -Po czwarte, zróbcie to w romantycznym miejscu. Dom nie jest zbyt romantyczny, już lepsza jest jakaś restauracja, albo park, może ogród przed domem. I pamiętajcie, żeby nie oświadczać się w trakcie seksu, bo jeden mój kolega tak zrobił, a kiedy zapytałem jego narzeczonej jak wspomina te oświadczyny, to powiedziała, że źle. Radzę wam nie ryzykować. - Niemcy z uwagą słuchał tych porad, gdyż naprawdę mogą mu się przydać w życiu. Prusy stwierdził, że i tak oświadczy się po swojemu, lecz oświadczyny w trakcie seksu naprawdę brzmiały okropnie, ale również oryginalnie. 

          -Możesz powiedzieć coś mniej oczywistego? - Gilbert był znudzony tą konwersacją. Liczył na naprawdę przydatne porady, które sprawią, że jego oświadczyny będą jeszcze bardziej magiczne i wspaniałe, a dostawał słowa rodem z tych wszystkich portali dla facetów z postami typu "Jak doprowadzić partnerkę do orgazmu? 10 PORAD!" lub właśnie "Jak ORYGINALNIE i SKUTECZNIE się oświadczyć?" 

          -Nie wymagaj ode mnie nie wiadomo czego! Skoro jesteś taki mądry, to sam rzuć jakimiś radami. - Roderich poczuł się urażony. Właśnie kwestionowano jego inteligencję w kwestii oświadczyn, a przecież już dwa razy w życiu to robił i zdobył ogromną wiedzę. Białowłosy pomyślał chwilę, co sprawiło, że młodszy braciszek uśmiechnął się z wyższością. Po chwili, wpadł na coś dobrego i pięknego. 

          -Po prostu trzeba być sobą i nie kierować się tymi wszystkimi poradami. Zróbmy tak, jak uważamy to za słuszne, nie udawajmy kogoś kim nie jesteśmy. Osoba, której chcemy się oświadczyć, doskonale może sobie wyobrazić takie oświadczyny, w których jesteśmy sobą, a nie nowym bytem, stworzonym przez te wszystkie portale internetowe z "cudownymi" poradami życiowymi na temat miłości, seksu, przyjaźni, rodziny i zdrowego trybu życia. - Prusy czuł, że powiedział coś mądrego. Nawet Ludwik patrzył na niego z uznaniem, co niezwykle mu schlebiało i z chęcią by częściej otrzymał od niego taki wzrok. Roderich z trudem powstrzymywał się od zaczęcia klaskać. Te słowa powinien usłyszeć każdy, kto planuje się niedługo komuś oświadczyć. 

          -Najlepsza porada jaką kiedykolwiek usłyszałem, dziękuję za nią. - Powiedział Niemcy i natchniony energiami do dalszego życia i działami, poszedł w tym sobie znane miejsce. Można powiedzieć, że te słowa bardzo mu pomogły i wyszedł z emocjonalnego dołka, spowodowanego strachem przed oświadczeniem się. Jak tak dalej pójdzie, to może Ludwik odzyska całkowicie wiarę w wysoka inteligencję starszego brata, i nie chodziło mu teraz o Rodericha. 

*** 

Ten rozdział ma 9537 słów, więc znowu nie przekroczyłam progu 10k słów. Oby tak dalej, a może naprawdę uda mi się napisać epilog na 500 słów, chociaż zależy jakie dam zakończenie, bo naprawdę wiele zależy od tego. A wy na jakie zakończenie liczycie? Będę wdzięczna jeżeli odpowiedzą mi na to pytanie osoby, które zazwyczaj nie komentują. Chcę znać opinię większej ilości osób, niż tylko Le_anonim

Mam tylko jedną sprawę i nie będę już zabierać cennego czasu czytelników. Chciałabym wprowadzić konkretny wygląd tego konta, jakkolwiek to nazwać. Wspominałam o tym już w konwersacjach, jednak dostałam odpowiedź tylko dwóch osób, a to troszkę mało. Na innych kontakt jest określona estetyka, wygląd, styl i chcę tego również u siebie, więc tutaj daję wam kilka propozycji i wybierzcie tą, która najbardziej wam podpasowała. Tylko najpierw zobaczcie wszystkie propozycje. 

1. Kwiaty, delikatne kolory. Jeżeli ta opcja by wygrała, pewnie wybiorę róże, chociaż jeszcze się zastanawiam. 

2. Szkielety, kości, ciemne kolory. Dość depresyjnie i mrocznie, tak w dużym skrócie. 

3. Jakiś konkretny kolor, bez przesadzania. 

4. Zostajemy przy tym, co jest obecnie. Nie muszę niczego zmieniać, bo nie jest to konieczne. Mam duży sentyment do tego, co dzieje się teraz na tym profilu, jednak lubię się też zmieniać. Jeżeli zmiana okaże się złym pomysłem, to wrócimy do starego wyglądu. 

Osobiście, waham się pomiędzy opcją pierwszą z może małym elementem opcji drugiej, a między czwartą opcją. Wasze zdanie bardzo mi pomoże i będę wdzięczna, jeżeli powiecie co o tym sądzicie. Mam już trochę nowych okładek do Wycieczki i HeadCanonów, i przy okazji do nowego opowiadania, ale na razie nie będę ich pokazywać, gdyż jest ich naprawdę sporo. Nudzi mi się w trakcie pisania, więc robię okładki, takie małe hobby. 

To będzie na tyle w tym rozdziale. Następny pojawi się pewnie w niedzielę. Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodobał i czekacie na więcej. Do zobaczenia w niedzielnym rozdziale! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro