[39] Wspólny wieczór
*** 21 września ***
Włochy miał dość tego, że wiecznie siedzieli w domu, skoro można było gdzieś wyjechać. Wiecznie tylko praca, narzekanie, spanie, gotowanie i nie mieli w życiu rozrywki, która była przecież taka ważna. Nie rozumiał jak Niemcy może wiecznie pracować i nawet koło głowy nie przechodzą mu myśli, żeby pojechać w góry, nad morze, a może jeszcze dalej. Może był już prawie październik i nie do końca wyjazdy były dobrym pomysłem, ale byli wolnymi krajami i mogli robić, co tylko chcą.
Feliciano wszedł do biura partnera i nie był zdziwiony, kiedy zauważył, że ten znowu wypełnia jakieś "bardzo ważne" papiery. Na jego miejscu, olałby to i poszedł coś zjeść, albo powygłupiać się z przyjaciółmi. Właśnie, przyjaciele! Wpadł na genialny pomysł, który naprawdę trzeba było zrealizować. Podszedł do Ludwika i kucnął przy nim, wpatrując się w jego intensywnie niebieskie oczy. Były takie śliczne.
Blondyn spojrzał kątem oka na rudzielca i zastanowił się, co takiego może do niego chcieć. Jak na razie, Włochy milczał i czekał aż to Niemcy się odezwie, ale też nic nie zapowiadało, żeby to zrobił. Lubili ze sobą milczeć. Mogli się wtedy wyciszyć, spędzić wspólnie czas w spokoju i okazać sobie więcej miłości, niż gdyby mieli zrobić coś konkretnego.
-Lulu, mam pytanie. - Zaczął w końcu Feliciano i wtrynił się na kolana Ludwika, przyprawiając go o małe niezadowolenie, lecz jego uśmiech szybko wszystko wynagrodził. Ten zdjął okulary i odłożył je na stół, przytakując na słowa rudowłosego i czekając na kontynuacje jego monologu. Złotooki zaczął się bujać, chcąc sobie przypomnieć co było tak ważne, że tutaj przyszedł. Znowu zapomniał.
-Możesz już zaczynać. - Zauważył Niemcy i wygodniej usiadł na krześle. Doskonale wiedział, że jeszcze kilka wygibasów Włoch i przedmiot się pod nimi zawali, już skrzypiał, co nie było przyjemne dla uszu. Włochy zaśmiał się i postanowił w końcu zacząć swoją gadaninę i próby przekonania swojego ukochanego uparciucha do wyjazdu, najlepiej za granicę.
-Wyjedźmy gdzieś na długo! Spędźmy sobie miesiąc, albo nawet dłużej, u jakiegoś innego kraju. Pozwiedzamy, odkryjemy trochę świata, spędzimy romantycznie czas i oderwiemy się od naszej rutyny! To jest genialny pomysł, prawda? - Ludwik podchodził do tego sceptycznie, jak zresztą do wszystkiego co proponował mu Feliciano. Nie oznaczało to jednak, że propozycja mu się nie spodobała, bo sam planował gdzieś wyjazd, ale może nie na aż miesiąc.
-Pomysł jest dobry, ale nie mam teraz czasu na urlop. Trzeba wypełnić wszystkie papiery, jeszcze jestem umówiony na dziesiątki ważnych spotkań i... - Niemcy przerwał, widząc poważną i trochę przerażającą minę Włoch. Nie spodobało mu się to i najchętniej by uciekł od tych pustych oczu, lecz nie mógł tego zrobić. Był uwięziony, chociaż gdyby chciał, to Włochy by już dawno wylądował na podłodze.
-Jedziesz ze mną na wakacje lub będę zmuszony pokazać swoją drugą stronę. - Feliciano nie był zadowolony z odpowiedzi Ludwika. Rozumiał, że ten miał sporo roboty, ale nie mógł się przepracowywać, a ostatnio mało spędzali ze sobą czasu. Wspólny wyjazd będzie mógł to naprawić, jednak blondyn znowu pokazał, że trochę papieru i jacyś politycy są dla niego ważniejsi, od ukochanej osoby.
-Bardzo cię proszę, żebyś zrozumiał, że mam dużo pracy i zaraz po tym jak zmniejszę jej ilość, możemy wyjachać do ciebie na tydzień. - Rudowłosy wstał i bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Niebieskooki stwierdził, że pewnie się obraził, a zrobienie tego było trudne. Przynajmniej miał trochę wolności na kilka następnych godzin. Wrócił do wypełniania papierów, które szczerze mówiąc, bardzo go nudziły, jednak trzeba było coś z nimi zrobić. Po kilku minutkach, złotooki wrócił, niosąc w rękach benzynę i zapałki.
-Odejdź od tego biurka. - Powiedział Włochy, powstrzymując się od natychmiastowego podpalenia tego biura. Nie chciał zrobić krzywdy ukochanemu, a tylko spędzić z nim trochę czasu. Nie miał również złych intencji i nie był chory na łeb, jak mu kiedyś zasugerowane. Troszczył się tylko o partnera, a czasami trzeba użyć siły.
-Feliciano, szybko to odłóż! - Ludwik był przerażony tym co widzi. Szybko podszedł do rudowłosego, żeby wyrwać mu te niebezpieczne rzeczy i odłożyć je najdalej od Feliciano. Już teraz wiedział, że to nie skończy się dobrze. Rudzielec nic nie odpowiedział i wyminął blondyna, otwierając butelkę z benzyną i wylewając ją na papiery. Zanim Niemcy jakkolwiek na to zareagował, Włochy podpalił biurko i odsunął się, byle się nie poparzyć.
-To gdzie chcesz jechać na wakacje?
-Gdzie jest gaśnica?! - Ludwik wybiegł z biura widząc, że ogień jest coraz większy i niebezpieczniejszy. Zrobiło mu się gorąco dosłownie i w przenośni i nie mógł uwierzyć, że Feliciano dopuścił się do zrobienia takiej rzeczy. To było okropne i nierozsądne, dlaczego w ogóle się nim zakochał?!
-To może polecimy do Brazylii? - Spytał rudzielec, w ogóle nie przejmując się ogniem za sobą. Teraz liczyły się tylko jego chęci i przekonanie blondyna do tego wyjazdu i chyba mu się udało. Po czymś takim, nie warto było mu odmawiać.
-Cokolwiek! - Niemcy nie miał czasu na pogaduszki, on musiał pożar gasić, bo zaraz cały dom pójdzie z dymem. Włochy bardzo się cieszył, że ukochany zgodził się na jego propozycję. Teraz wystarczyło tylko kupić bilety i spakować wszystkie walizki i torby, bo wylecą z domu na dobre kilka tygodni. Nie miał zamiaru szybko wracać do codzienności i trzeba trochę się rozerwać, o ile wcześniej się nie spalisz.
***
Prusy doskonale wiedział, co takiego wydarzy się tego dnia. To było bardziej niż pewne i już w tej chwili, pragnął przeżycia tego momentu. Miał ogromną nadzieję, że Polska się na to zgodzi, bo jak nie, to jego kolejne próby pójdą na nic i dalej będzie mu przykro za tą całą sytuację z Nową Zelandią. Najbardziej go smuciło, że nikt go nie rozumiał, Feliksa zresztą też. Jedyne na co było stać innych, to na gadanie o pierdołach ze swojego życia, które nikogo nie interesują.
Miejsce było idealne, żeby ponownie zostać parą, a przynajmniej liczył na to, że nią zostaną. Feliks również wyglądał na takiego, który chcę wszystko ponownie zacząć, a nie czekać jak debil. Kochali się i po prostu musieli być ze sobą. Faza największego zdenerwowania już minęła i wiedzieli, że dłużej bez siebie nie wytrzymają. Te kilka dni bez jakiejś większej interakcji, bardzo ich zmęczyła i pragnęli zakończenia tej ciszy.
Polska domyślał się jakie zamiary ma Prusy. Widział to po nim i odrobinę się obawiał, chociaż również nie mógł się doczekać. Dalej źle się czuł z tym, jak potraktował Gilberta, lecz nie mógł tego naprawić i pozostawało mu tylko porządnie przeprosić i starać się, żeby taka sytuacja już nigdy się nie powtórzyła. Ich związek powinien być stabilny, a jak na razie, to zrywali ze sobą co kilka tygodni. Trzeba to zmienić.
Miejsce, do którego przyszli, było naprawdę piękne i można nawet powiedzieć, że romantyczne. Tunele, które na swoim suficie mają świecące kryształki, a na ścianach różne, proste rysunki, bez większego znaczenia i tematyki. Naprawdę miło się patrzyło na to miejsce i Feliks był nim zafascynowany. Stwierdził też, że będzie to dobry moment na przeproszenie Will'a, bo zasługiwał na to.
-Jesteś na to gotowy? - Spytał Francja, podchodząc do przyjaciela i patrząc mu głęboko w oczy. Zawsze mu mówiono, że oczy są zwierciadłem duszy, więc teraz nie może być inaczej i na pewno znajdzie coś ciekawego w tych czerwonych żrenicach. Tak bardzo podobała mu się uroda Prus, lecz nie mógł jej posiąść, bo miał już Kanadę, a poza tym, Polska ostatnio jest dość niebezpieczny i wolał go unikać.
-Jestem na to gotowy, od momentu jak pokłóciłem się z Feliksem. Kochał go i jestem gotowy zrobić dla niego wszystko, a taka rozmowa jest dobrą drogą do tego. - Francis przytaknął i stwierdził, że jest bardzo dumny z postawy Gilberta. Wydawało mu się, że jeszcze długo będzie się za nim unosić dziecinna aura, a jednak Prusakowi się dorosło i teraz naprawdę jest gotowy poświęcić wiele dla miłości.
-W takim razie, nie będę ci przeszkadzać. Biegnij odzyskiwać swoją królewnę, władco wszystkich pchełek o imieniu Feliks! - Białowłosy zaśmiał się, słysząc jak został nazwany. Wolał tego nie przyznawać, ale uważał tę nazwę za uroczą i mógłby mieć takie imię na dowodzie osobistym, lecz był mały problem. Jeżeli ktoś ma być władcą w tym związku, to jest to niestety Polska. Rzeczywistość bolała.
Owe tunele były naprawdę cudowne. Możliwość zgubienia się, była malutka, bo na ścianach były specjalne znaki i bardzo ich obecność pomagała. Prusy wszedł do tunelu, do którego ponoć wszedł też Polska, a przynajmniej tak go poinformowała Węgry. Raczej wątpił, żeby chciała zaszkodzić jego miłości do Feliksa, więc pomagała im tak bardzo, jak sama mogła. Wiadomo, że nie miała jakichś ogromnych możliwości.
Polska szedł powoli i myślał o życiu. Wiedział, że gdzieś tutaj jest Prusy i chciał go znaleźć, była to jednak ciężka praca, która wymagała od niego wiele cierpliwości i czasu. Starał się jak mógł i planował nawet zadzwonienie do Prusaka, żeby pogadać o sobie w ustalonym miejscu, ale szybko się okazało, że w tunelach nie ma zasięgu. Nie przeszkadzało mu to za bardzo i po prostu trwał w swojej czynności.
Szybko się okazało, że Feliks zamiast znaleźć Gilberta, to Gilbert znalazł Feliksa. Nie mogli narzekać i teraz mogli spokojnie porozmawiać. Ich serca biły szybciej i poczuli się słabiej w tej sytuacji, lecz nie mogli się wycofać. Niepewnie zaczęli do siebie podchodzić, przy tym milcząc. W oczach białowłosego była nadzieja i delikatna radość, bo mógł wszystko sobie wytłumaczyć z ukochanym. W oczach blondyna był strach i niepewność. Bał się, że taka sytuacja jeszcze kiedyś się powtórzy, a przecież ma być tak dobrze. Życie było niepewna, ale miał nadzieję, że teraz przy boku kochanej osoby, będzie z nim lepiej.
-Możemy porozmawiać? - Prusy wolał się upewnić, że Polska jest chętny do konwersacji z nim. Nikogo nie było w tym tunelu, więc mogli spokojnie oddać się swoim sprawom i okazać sobie nawzajem trochę czułości, o ile miejsce na te czułości się znajdzie. Jeżeli sytuacja się źle potoczy, to będą musieli dalej siebie unikać, a jeżeli wszystko dobrze pójdzie, mogą robić ze sobą co tylko chcą.
-Tak, możemy. - Odpowiedział Feliks i wisilił się na uśmiech, byle sytuacja nie była już taka niezręczna. Najchętniej by się po prostu przytulili, ale zawsze najpierw będzie lepiej, jak sobie wszystko wytłumaczą. - Przepraszam za to. Nie powinienem cię tak osądzać i krzywdzić, a potem jeszcze próbować zabić Will'a. Żałuję tego co zrobiłem i chciałbym to naprawić, lecz nie za bardzo mam jak. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły i wybaczysz mi za to. - Gilbert myślał, że to on będzie tym, który przeprasza, jednak pchła go przegoniła. Wydawało mu się urocze, ale też smutno, to jak bardzo Feliks był smutny z tego powodu i jak wielkie miał poczucie winy. Rozumiał to i nie miał zamiaru dalej być złym. Trzeba wybaczac, a w szczególności osobom, które się kocha.
-Rozumiem, że żałujesz, ale ja też nie jestem bez winy. - Białowłosy stwierdził, że to już dobry czas na przytulenie blondyna. Zrobił to trochę niepewnie, lecz szybko zielonooki odwzajemnił uścisk i pozwolił łzą na polecenie. To była trudna i piękna sytuacja dla niego. Przyznanie się do błędu zawsze było trudne, ale godził się z osobą, którą kochał bardziej od życia, więc zawsze są jakieś pozytywy.
-Ale przecież nie zrobiłeś czegoś złego... Niepotrzebnie osądziłem cię o zdradę i się zdenerwowałem. Chciałeś dobrze dla naszego związku, a ja to wszystko zaprzepaściłem. Jestem jedynym, który jest tutaj winny! - Gilbert mocniej przytulił Feliksa, kiedy ten zaczął się denerwować. Dalej byli w miejscu publicznym i ktoś mógł ich zauważył, a wolał, żeby pchła nie denerwowała się kimś niepotrzebnym.
-No już, spokojnie. Mogłem lepiej o ciebie zadbać, rozwiać wszystkie twoje możliwości, a zamiast tego łudziłem się, że wszystko w porządku, a wiedziałem jak bardzo zżera cię zazdrość i niepokój. Mogłem postąpić lepiej. - Blondyn przytaknął, ale albinos nie wiedział czy oznacza to, że pchła się z nim zgadza, czy może jakoś chce przekazać, że go słuchała.
-Jeszcze raz przepraszam. - Odpowiedział Polska, będąc minimalnie spokojnieszym. Tak go cieszyło, że Prusy znowu mógł go dotykać i okazywać mu swoje czułości i miłość. Uśmiechnął się, przez co zrobiło się gorąco na sercu Prusaka. Podobało mu się to uczucie i nieśmiało pocałował Feliksa w usta, a ten odwzajemnił tą czynność. Czuli się, jakby był to ich pierwszy pocałunek. Było to magiczne i cudowne uczucie i marzyli o tym, żeby już nigdy się nie kończyło, lecz czekały na nich jeszcze ciekawsze i piękniejsze rzeczy.
-No dobrze, wybaczam ci. Mam jeszcze pytanie, prośbę, propozycję... Nie wiem jak to nazwać. - Feliks spojrzał w oczy Gilberta bardzo zaciekawiony. Dla niego wszystko było już normalne i na luzie podchodził do ich obecnych relacji, dalej chcąc, żeby wszystko było teraz dobrze. - Chcesz pójść ze mną na tą randkę dwudziestego trzeciego? - Blondyn na początku nie dopuszczał do siebie tej propozycji, ale szybko zaczął się ekscytować i nawet jeżeli jeszcze nie odpowiedział, już nie mógł się doczekać.
-Oczywiście, że chcę! - Polska zaczął skakać z radości, zwracając na siebie uwagę ludzi przechodzących obok. Nie przejął się tym za bardzo i po prostu rzucił się na Prusaka, mocno go przutulając i wylewając na niego swoją miłość. Prusy się zaśmiał i odwzajemnił uścisk, śmiejąc się cicho. Był zadowolony z radości Feliksa i sam nie mógł się już doczekać tej randki. Znalazł pozytywy w tym, że Nowa Zelandia przekonał go do nie sprzątania tego wszystkiego, co przygotowali na tę randkę.
*** 22 września ***
Polska był odrobinę zdenerwowany. Obiecał Prusakowi, że przeprosi Nową Zelandię, ale nawet gdyby mu tego nie obiecał, to i tak musiałby to zrobić. Naprawdę żałował swojego zachowania, jednak nie mógł go cofnąć lub zachować się kompletnie inaczej. Pozostawało mu tylko przeproszenie za wszystko i posiadanie nadziei, że Will wszystko mu wybaczy i będą mogli zacząć swoje relacje od lepszej strony.
Nowa Zelandia siedział spokojnie na fotelu, który był salonie, i czytał jakąś książkę, która dla fabuły tego opowiadania, nic nie znaczy. Brutalne, ale przynajmniej szczere. Nie spodziewał się tego, że właśnie w tym momencie zawita do niego Polska z niezwykle smutną miną. W głowie miał najgorszy scenariusz, ale za Feliksem wszedł Gilbert, więc raczej do jakiejś tragedii nie dojdzie. Mógł czuć się bezpiecznie.
-Coś się stało? - Spytał cicho, odkładając swoją lekturę na stół. Nadal odczuwał niepokój, lecz Prusy patrzył tak uspokajająco, a Polska nie miał tej pustki w oczach i czegoś niebezpiecznego przy sobie. Obydwoje spojrzeli na niego i usiedli na kanapie, zastanawiając się co powiedzieć, od czego zacząć.
-Chcę przeprosić. - Zaczął cicho Feliks, schylając głowę. Za bardzo się bał, żeby spojrzeć Will'owi w oczy. Czuł się głupio, sytuacja była dla niego niezręczna, a jeszcze dochodziły wszystkie wspomnienia, w których nie umiał się pohamować i robił takie głupie i ryzykowne rzeczy. Brązowowłosy był zdziwiony tymi słowami, chociaż nie mógł narzekać. Zasługiwał na przeprosiny i cieszyło go, że je dostanie.
-Rozumiem, że żałujesz swojego postępowania. Wybaczam ci, w końcu każdemu zdarza się rzucić na kogoś z młotkiem i prawie rozwalić mu głowę, prawda? - Will zaśmiał się cicho i spróbował wyluzować. Feliks również poczuł się spokojnie, jednak dalej miał obawy. Przytaknął nieśmiało na słowa niedoszłej ofiary i spojrzał Gilberta, nie wiedząc co dalej zrobić. Teoretycznie Nowa Zelandia już mu wybaczył, a przygotował sobie cały monolog z przeprosinami.
-Ostatecznie randka będzie jutro. - Powiedział nagle Prusy, postanawiając skończyć temat przeprosin. Nie o to chodziło Polsce, ale nie mógł narzekać. Może nie będzie już musiał czegoś mówić, bo mimo dobrego nastawienia do Nowej Zelandii, nadal miał do niego coś w rodzaju niechęci, choć było to chyba za mocne określenie.
-Naprawdę? To cudownie, że zdecydowałeś się na nie rezygnowanie z niej. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić i teraz będzie się wam lepiej powodzić w związku. - Will był zadowolony z decyzji swojego współpracownika, o ile można jeszcze tak nazywać Gilberta. Skończyli swoją współpracę i obecnie tylko czekali na jej efekty.
-Tak, również mamy nadzieję, że będzie się nam teraz lepiej powodzić. Chciałbym wprowadzić mój związek z Feliksem na wyższy poziom, ale po tym co się ostatnio wydarzyło, wolałbym jeszcze zaczekać. - Feliks zainteresował się tymi słowami i pomyślał nad nimi dokładnie. Miał wrażenie, że szykują się oświadczyny, jednak było to zbyt absurdalne, żeby było prawdą, nawet daleką.
-Pewnie nie chcesz mówić o swoich planach, kiedy obok jest Feliks. - Albinos nieśmiało przytaknął i stwierdził, że powiedział za dużo. Teraz pchła nie będzie dawała mu żyć, ale przynajmniej będzie wiedzieć, że chce ich związek rozwinąć. Blondyn zaśmiał się, chociaż nawet nie wiedział dlaczego. Rozbawił go fakt, że niedługo on i Prusak, mogą być narzeczeństwem. Miła wizja, ale też mało prawdopodobna.
-Może później rozwinę temat, ale nic nie obiecuję. - Prusy uśmiechnął się do Polski, który patrzył na niego oczami, pełnymi nadziei. Uważał to za urocze i szczerze mówiąc, to chciałby zrobić to, co akurat planował, lecz dalej miał wobec tego obawy i nie sądził, żeby to był dobry pomysł na chwilę obecną. Jeszcze muszą zaczekać.
-No dobrze, nie będziemy cię do niczego zmuszać. - Will poczuł się już swobodniej. Wiedział, że teraz Feliks nie zrobi mu krzywdy, a nawet jeżeli, to pozostali go chyba obronią. Stwierdził też, że wypadałoby gdzieś wyjść. Zwiedzanie jest idealnym sposobem, na całkowite rozluźnienie atmosfery.
***
-Nie sądzisz, że to jest zbyt zwyczajne? - Spytał Francja, kiedy Prusy pokazał się przed w innym stroju na jutrzejszą randkę. Zwykła, błękitna koszula i dżinsy. Mógłby się bardziej postarać i założyć na przykład, smoking. To jest świetny pomysł, warty realizacji, ale pewnie Gilbert się nie zgodzi, bo wtedy będzie "zbyt elegancko". Naprawdę nie rozumiał jak można być zbyt eleganckim, lecz wolał nie kłócić się z logiką przyjaciela.
-To jak mam się w końcu ubrać?! Nie mam już więcej odświętnych ubrań. Przepraszam bardzo, ale kiedy się pakowałem, to nie sądziłem, że będę miał romantyczną kolację z Feliksem w plenerze. - Francis westchnął i podszedł do torby Gilberta, mając nadzieję, że uda mu się znaleźć coś ciekawego i uroczystego.
-Mówię ci, żebyś ubrał smoking. Będziesz wyglądać zniewalająco! Do tego ładnie ci ułożę włosy, pożyczę swoje buty i lecisz na kolację! Takie rozegranie sprawy będzie najlepsze i najpiękniejsze. - Albinos podchodził do tego sceptycznie i najchętniej, ubrałby zwykłą koszulkę i spodnie, ale jednak szedł na randkę i wypadało coś sobą reprezentować.
-Rób co uważasz, byle tylko moje ubranie było zajebiste, i żebym wyglądał w nim jak człowiek. - Blondyn się zaśmiał i kontynuował grzebanie w torbie. Nie mógł tak łatwo odpuścić i skoro zgodził się na pomoc, to musiał zdania dotrzymać. Gdyby tylko wszyscy tego zdania dotrzymywali, świat byłby o wiele lepszy.
Prusy odszedł od przyjaciela, chcąc oddać się swoim myślom. Położył się na łóżku, które i tak było zaśmiecone jego ubraniami, przez poszukiwanie odpowiednich ubrań na jutro. Było to męczące zajęcie, ale wiedział, że przyniesie upragnione efekty. Zaczął myśleć o tym, czy Polska już się szykuje na jutro. Możliwe, że tak. Już nie mógł się doczekać, jak zobaczy go w olśniewającym stroju, który doprowadzi go do psychicznej ekstazy. Samo wyobrażanie sobie Feliksa, było taką małą ekstazą, którą chciał przeżyć w każdej chwili.
Miał ogromną nadzieję, że wszystko potoczy się w odpowiednim kierunku. Nie chciał, żeby jego związek z pchłą znowu cierpiał i się kończył. Musieli w końcu zaczął żyć stabilnie, jeżeli chcieli, żeby naprawdę było dobrze. Naprawdę zaczynał planować oświadczyny, a było to tak absurdalne, że chciało mu się śmiać z samego siebie. Możliwe, że kiedyś to zrobi, lecz jeszcze nie teraz. Musi dać sobie z dziesięć lat, jak nie więcej.
-Może to? - Francja wyrwał Prusaka z myślenia i swoją ponowną gadaniną, zmusił go do spojrzenia na niego. - To jest dość zwyczajne, ale też eleganckie. Myślę, że będziesz w tym wyglądać naprawdę dobrze i Feliksowi się spodoba. - Prusy spojrzał na ubrania, które zostały wybrane przez Francję. Były nawet znośne, ale nie najwyższych lotów. Biała koszula, franca uparła się na czarny smoking, czarne spodnie, a buty wybierze się już jutro.
-Niech ci już będzie. - Gilbert odwrócił się i wrócił do swoich słodkich myśli o Feliksie. To była jedna z jego ulubionych czynności i mógłby poświęcić temu całe swoje życie, jednak miał do roboty też inne rzeczy. Mógł poczuć na sobie wzrok Francisa, co nie napawało go optymizmem. Niezręczne uczucie.
-Mam wrażenie, że nie interesuje cię ta randka. W ogóle nie wykazujesz tym zainteresowania. - Białowłosy zmierzył wzrokiem przyjaciela, co nie było przyjemne, a raczej przerażające. Prusy potrafił wyglądać bardzo przerażająco, kiedy chciał. Francja trochę pożałował powiedzianych słów.
-Interesuję się jutrzejszą randką bardzo mocno, ale nie mam zamiaru rozczulać się nad zwykłym ubraniem. Będę podobać się Feliksowi, nawet w zwykłym dresie. - Francis westchnął i odłożył wybrane ubrania na krzesło, chowając potem do torby ubrania, które porozwalał. Wygląda na to, że to już koniec tej czynności. Teraz wystarczyło przekonać Gilberta do zrobienia próbnej fryzury.
***
Polska uważał koty za słodkie stworzenia, ale było coś, co przewyższało słodkość tych małych, puszystych kuleczek. Raczej każdy może się domyśleć, że chodzi o alpaki. Feliks był absolutnym fanem tych zwierząt i nawet miał w domu pluszową alpaczkę i żałował, że nie wziął jej ze sobą na tą podróż. Kiedy Nowa Zelandia zaproponował, żeby pójść zobaczyć alpaki, Polska od razu się zgodził.
Prusy podchodził początkowo do tego sceptycznie, lecz kiedy pchła ładnie na niego popatrzyła i pomyślał o budowaniu ich związku, szybko zmienił zdanie i zgodził się na wyjście do tego miejsca, gdziekolwiek ono było. Przez całą jazdę do tamtej małej farmy, miał obawy, jednak nie powinien się tak przejmować. Wystarczy być spokojnym, a cały wyjazd będzie przyjemniejszy.
Aż w końcu dotarli do tego miejsca. Feliks od razu pobiegł do słodkich alpak, żeby je wygłaskać, poprzytulać się do nich, dać jeść i po prostu, patrzeć na nie. Gilbert nie mógł powiedzieć, że jest zazdrosny, ale też chciałby zostać tak poprzytulany i pogłaskany. Nie interesowała go za bardzo ta atrakcja, więc stanął przy jakimś drewnianym domku i czekał na powrót do domu. Czym szybciej tam wrócą, tym szybciej do randki.
Zanim się obejrzał, podchodził do niego Nowa Zelandia. Trochę się obawiał, że Polska znowu wybuchnie zazdrością, ale i tak miał nadzieję, że to się nie powtórzy. Każdy może czasami nad sobą nie panować, zdarza się. Will stanął obok Gilberta i pomyślał, czy pytanie o to będzie dobrym pomysłem. Skoro temat został poruszony, to trzeba go skończyć.
-Co planujesz wobec Feliksa? - Spytał od razu, co trochę zdziwiło białowłosego. Nie spodziewał się tego pytania, jak całej tej rozmowy z brązowowłosym. Onieśmieliło go to pytanie, tym bardziej, że nie chciał za bardzo mówić o swoich przyszłych planach, ale chyba temu chłopaczkowi może ufać i nie wyda jego tajemnic.
-A co mogę planować? - Prusy zaśmiał się nerwowo, co chyba go tylko bardziej wkopało. Nowa Zelandia się zaśmiał i stwierdził, że jego były współpracownik ewidentnie coś jeszcze planuje zrobić. Zresztą, nawet o tym mówił! Na pewno coś się szykuje i nie wmówi mu, że nic nie jest na rzeczy. - Już skończyliśmy planowanie randki, więc chwilowo jestem wolny. - Gilbert próbował się wymigać i zatuszować swoje wcześniejsze słowa. Tak bardzo nie chciał ich powiedzieć.
-Mówiłeś przecież coś o rozbudowaniu związku z Feliksem. Wszystko doskonale słyszałem i nie próbuj dalej ominąć tego tematu. - Albinos czuł się, jakby był pod presją. Spojrzał na pchłę, która doskonale bawiła się w towarzystwie alpak. Stwierdził, że w sumie, to nic mu nie szkodzi. I tak w najbliższym czasie nie dojdzie do tego, co planuje.
-Więc, chciałbym oświadczyć się Feliksowi. Myślę o tym już od wielu tygodni, ale to tylko takie głupie myślenie, które pewnie nie będzie miało podłoża w rzeczywistości. Wiem, że jest na to za wcześnie i to wszystko jest głupie, ale oświadczyny tak bardzo mogłyby Feliksa ucieszyć, a jego radość, jest dla mnie największą nagrodą i pocieszeniem. Na pewno szybko byśmy się odnaleźli w nowej sytuacji, lecz najzwyczajniej w świecie się boję i jest za wcześnie. Co o tym sądzisz? - Nowa Zelandia pomyślał o tym. Szczerze mówiąc, to nie był wcale taki głupi pomysł, ale oświadczyny wiążą się z masą innych rzeczy. Najpierw trzeba kupić pierścionek, znaleźć odwagę, zrobić to, a jak się chwilę para pocieszy, to musi zająć się organizacją ślubu, a to zajęcie nie jest zbyt przyjemne. Często też ślub jest niewypałem, goście są wkurwiający i wszystko się jebie. Może w tym przypadku, będzie lepiej i Prusy z Polską nie będą musieli się denerwować.
-To jest świetny pomysł, ale przemyśl go bardziej. Będzie głupio, jeżeli zrobisz to pod wpływem chwili i myśli, że przecież będzie dobrze. Tym sposobem, bierzesz na siebie ogromną odpowiedzialność i możliwe, że później będziesz tego żałować. Przemyśl to dobrze. - Gilbert przytaknął i przyznał Will'owi rację. Nie mógł tak po prostu tego zrobić. Oczywiście, też nie mógł czekać całą wieczność, bo to nie zaniesie go do konkretnego miejsca, a tylko cofnie jego związek z Feliksem do początku. Mieli się rozwijać, nie cofać.
-Jeszcze o tym pomyślę. - Powiedział krótko albinos i podszedł do ukochanego, który dalej jarał się tymi zwierzakami. Polska spojrzał na Prusaka i uśmiechnął się do niego, znowu wracając szybko do głaskania jednej z alpak. - Dobrze się bawisz? - Spytał i kucnął przy partnerze, przejeżdżając po futerku zwierzęcia. Było dość przyjemne w dotyku, ale włosy pchły lepsze.
-Oczywiście, że dobrze się bawię! To jest świetne zajęcie, takie uspokajające. - Gilbert przytaknął i patrzył na poczynania Feliksa. Zazdrość w nim rosła, bo przecież jakieś zapchlone zwierzę dostaje więcej miłości od niego. Trzeba było to zmienić, ale nie za bardzo wiedział jak. Blondyn zerknął na albinosa, który miał wielce obrażoną minę i się zaśmiał. Przybliżył się do niego i pogłaskał po głowie, zjeżdżając za ucho. Prusak momentalnie się odsunął i spojrzał przerażony na pchłę.
-Co ty sobie myślisz?! Nie dotykaj mnie tam. - Prusy wziął głęboki wdech i stwierdził, że to nie było wcale takie złe, lecz jednak nie lubił jak ktoś mu to robił bez ostrzeżenia. Postanowił znaleźć więcej ukojenia w alpakach. Polska już wiedział, czym będzie męczyć Gilberta przez następne kilka dni.
***
Ten dzień był męczący na swój sposób, więc Węgry chciała pójść spać zaraz po kąpieli. Kiedy była już bardziej zrelaksowana po kontakcie z gorącą wodą, położyła się do łóżka i wygodnie na nim ułożyła. Nie chciała jeszcze sprawdzać miliona rzeczy w Internecie, więc od razu zamknęła oczy z zamiarem zaśnięcia. Niestety, Austria miał inne plany i zadzwonił do partnerki, chyba zapominając o strefach czasowych.
-Halo? - Powiedziała cicho i usiadła, poprawiając włosy. Chciała iść spać, lecz chyba te kilka minut rozmowy jej nie zaszkodzi. Zresztą, dawno nie rozmawiała z Roderichem, a o relacje z ukochanym trzeba dbać. Cieszyło ją, że to on zadzwonił, bo sama pewnie by na to nie wpadła, przykra prawda.
-Witaj, Elizo. Bardzo się za tobą stęskniłem i stwierdziłem, że do ciebie zadzwonię. Wiem, że pewnie u ciebie teraz jest późno, przepraszam za telefon o tej porze, ale naprawdę nie mogłem czekać dłużej. Stwierdziłem, że miło będzie się zobaczyć i chciałbym wiedzieć do jakiego kraju teraz będziecie lecieć? - Erizabeta była zdziwiona słowami partnera, jednak była również mocno zadowolona. Również chciała zobaczyć się z Roderichem i miała nadzieję, że niedługo się spotkają. Teraz mieli do tego okazję.
-Obecnie jesteśmy u Nowej Zelandii, a za dwa dni wylatujemy do Brazylii. Bardzo mnie cieszy, że wyskoczyłeś z propozycją spotkania, bo cholernie się za tobą stęskniłam! Mam nadzieję, że teraz będziemy mogli spędzić ze sobą kilka tygodni, a nie tylko kilka dni. Chciałabym nadrobić stracony czas i jest do tego okazja. Nie przeszkadza ci, że będziemy akurat u Brazylii?
-Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? Dla mnie ważne jest tylko, że się spotkamy i nie mam zamiaru szybko cię opuszczać. Najchętniej bym spędzić z tobą resztę tej podróży, lecz pewnie będę mógł siedzieć z tobą najwięcej trzy tygodnie, ale dobre i to, czyż nie? - Eliza już nie mogła się doczekać. W głowie miała masę rzeczy, jakie mogłaby zrobić razem z Rodim. Musieli wykorzystać wspólny czas, jaki nadchodził.
-Już nie mogę się doczekać! W takim razie, do zobaczenia u Brazylii i miłej nocy, kotuś. - Austria rozumiał, że Węgry chciała już iść spać, więc nie miał zamiaru dalej jej przeszkadzać. Pożegnał się z nią i zakończyli rozmowę. Erizabeta położyła się i zaczęła piszczeć z ekscytacji. Wystarczyło tylko czekać, aż ktoś przyjdzie zobaczyć, co się dzieje.
***
Wanna była wypełniona prawie do końca, woda przyprawiała ich ciała o niesamowitą ekstazę i ciepło. Udzielił im się flirciarski nastrój i najchętniej by się na siebie rzucili, ale jednak wszelkie erotycznie przyjemności woleli zachować na jutro. Na razie musieli się powstrzymać i jedynie na siebie popatrzeć lubieżnie. Oczywiście, nie chodziło im tylko o seksualne zaspokojenie, lecz również o to emocjonalne. Kochali się.
Łazienka całkowicie zaparowała, a para unosiła się w powietrzu. Ich twarze były lekko zarumienione i patrzyli na siebie z uśmiechem, który przekazywał więcej emocji, niż poważna i romantyczna rozmowa. Feliks przybliżył się do Gilberta, przez co ich ciała się dotknęły i przeszły po nich zimne dreszcze. Nie było to miłe uczucie, szczególnie kiedy siedzisz w gorącej wodzie. Mimo tego, blondyn oparł się o klatkę piersiową albinosa i przymknął oczy, ponownie oddając się przyjemnemu uczuciu. Uwielbiał słuchać bicia serca ukochanego.
-Gilbert, zdradzisz mi coś o jutrzejszej randce? - Prusy westchnął i stwierdził, że Polska jest irytujący, ale myśląc o tym, nie odkrył czegoś nowego, bo cały świat to już wie. Sytuacja jest jeszcze gorsza, kiedy w towarzystwie pchły są jeszcze Włochy i Węgry, wtedy wskaźnik irytujących istot jest za duży.
-Wszystkiego dowiesz się jutro. I tak już miałeś okazję na minimalne zapoznanie się z tamtym miejscem. - Feliks fuknął, ale stwierdził, że nie chce mu się już udawać obrażonego. Pewnie znowu by coś popsuł w relacjach z Gilbertem, a naprawdę wolał tego uniknąć. Teraz ma być faktycznie dobrze i nie może się cokolwiek popsuć.
-Może i miałem okazję, ale i tak chcę wiedzieć więcej! - Białowłosy postanowił nie odpowiadać. Jak pchła naprawdę chce wiedzieć co będzie się działo, to zaczeka do jutra. Nie zostało przecież wiele czasu i można chwilę poczekać, szybko zleci. Blondyn był niezadowolony z faktu, że jego słowa zostały kompletnie zignorowane. Nie przejął się tym za bardzo i po prostu pocałował Prusaka. Może to zmusi go do gadania.
-Dalej ci nie powiem. - Odpowiedział Prusy, kiedy Polska się już od niego oderwał. Feliks wydał jęk zdenerwowania i znowu się na nim położył. Cóż, przynajmniej towarzyszyła mu myśl, że z każdą sekundą są bliżsi randki i trzeba przyznać, że było to niezwykle pocieszające. Feliks miał nadzieję, że nie czekał na jakieś gówno, które okaże się być kompletnym niewypałem i naprawdę będzie się dobrze bawić. Gilbert go przecież nie zawiedzie, będzie dobrze.
*** 23 września ***
-Jesteś pewna, że wyglądam w tym wystarczająco dobrze? To jest dla mnie naprawdę ważne i chcę dobrze wypaść. - Węgry była strasznie zirytowana zachowaniem Polski. Nawet nie mogła spokojnie nacieszyć się faktem, że niedługo zobaczy się kochanym Austrią i spędzą ze sobą dużo czasu. Powiedziała już tyle razy przyjacielowi, że wygląda bardzo dobrze i na pewno zafascynuje sobą Gilberta, lecz widocznie jeszcze nie dotarło.
-Tak, jestem pewna! Wyglądasz bardzo dobrze i Gilbertowi się spodobasz. Spodobasz mu się nawet w starym, brudnym dresie, a w takiej pięknej sukience, to jeszcze bardziej. - Feliks przyjrzał się ponownie w lustrze i ocenił swój wygląd. Może faktycznie wygląda dobrze i tylko jest przewrażliwiony. Sukienka sięgała do połowy łydek i była w kolorze jasnej zieleni z małymi, świecącymi zdobieniami. Na dodatek, żeby nie było mu chłodno, Erizabeta pożyczyła mu cienki, jasno żółty sweterek. Można powiedzieć, że wyglądał uroczo, ale dalej nie był pewny. Włosy były jeszcze spięte w niedbałego koka, co również go nie przekonywało.
-Skoro tak mówisz... - Odpowiedział blondyn i uśmiechnął się. Przecież będzie dobrze i przyjaciółka ma rację. Jego białowłosa pałka będzie na pewno zachwycona jego wyglądem, dzięki czemu z ochotą pójdą do ustalonego miejsca na randkę. - Chodźmy już. - Rzucił jeszcze krótko i razem z dziewczyną, wyszli z pokoju, kierując się do przedpokoju, gdzie czekał już pewnie Prusy i pozostali.
Prusy nie mógł się doczekać, aż zobaczy Polskę. Węgry mówiła, że zostanie przygnieciony pięknością ukochanego, więc jeszcze bardziej nie mógł się doczekać i najchętniej pobiegłby do pokoju, gdzie siedzi pchła, i obejrzałby go z każdej strony w każdym miejscu. Francja puknął go w plecy, każąc się odwrócić, a po chwili, jego oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków na świecie. Jednym z innych takich widoków, byli mali śpiący Roderich i Ludwik, ale to szczegół.
-Podoba ci się? - Spytał Feliks, bardzo mocno się przy tym rumieniąc. Gilbert aż zaniemówił i patrzył oniemiały na partnera, który jedyne czego teraz chciał, to porządnej odpowiedzi, jednak nic nie zapowiadało, że ją dostanie w najbliższym czasie.
-Feliks... - To było jedyne słowo, jakie mógł z siebie wydusić białowłosy. Był pod zbyt dużym wrażeniem i musiał przyznać rację Erizabecie, piękno pchły go zgniotło, a jego pozostałości wyrzuciło do śmieci. Śmieciarka pewnie już jechała. Tak czy inaczej, podszedł do blondyna i mocno go przytulił, co było jednoznaczną odpowiedzią, że bardzo mu się podoba wygląd ukochanego. Podobałby mu się nawet w worku od ziemniaków, chociaż może nie przesadzajmy.
-Idziemy już? - Polska najchętniej by już wyszedł z domu, a nie czekał, aż Prusy przestanie zachwycać się jego wyglądem. Przynajmniej miał pewność, że spodobał się Prusakowi i zyskał kolejne punkty w jego oczach. Oczywiście, że nie patrzyli tylko na wygląd. Gdyby patrzyli jedynie na to, pewnie byliby ze sobą już dawno temu.
-Jeżeli tak bardzo chcesz. - Gilbert się zaśmiał, a Feliks uśmiechnął. Obydwoje wyszli z domu, w ogóle nie żegnając się z pozostałymi, i zaczęli kierować się do tamtego miejsca. Blondyna dalej trochę bolała noga, ale było lepiej niż kilka dni temu. Mógł normalnie chociaż, chociaż momentami bardziej utykał i czasami mocniej zabolało. Albinos, widząc to, wziął pchłę na ręce i tak z nią szedł przez całą drogę. Feliks nie mógł narzekać, bo było to naprawdę przyjemne, nawet jeżeli obcy ludzie dziwnie na nich patrzyli.
***
Słońce całkowicie zaszło, przez co zapanowała noc, a na niebo wstąpiły na pewno nie gwiazdy i księżyc, bo wszystko zasłoniły chmury, ale nie psuło to bardzo romantycznego klimatu, który zapanował między Gilbertem i Feliksem. Cieszyli się swoim towarzystwem, a cudownym zamiennikiem światła naturalnego, były małe lampeczki zawieszone na okolicznych drzewach. Polska musiał przyznać, że Prusy i Nowa Zelandia bardzo się postarali. Był im za to cholernie wdzięczny.
Feliks był trochę zdziwiony, kiedy zauważył na środku tej małej polany, stół. Tak, najprawdziwszy stół z jedzeniem, świeczkami, obrusem i kilkoma innymi ozdóbkami, które dodawały świetnego klimatu. Był tym podekscytowany i z ochotą usiadł na krześle, które było dostawione do tego wszystkiego. Obecnie, rozmawiali ze sobą, jedząc ciasto, które specjalnie Gilbert piekł z Francisem z samego rana.
-Dziękuję za to. - Powiedział cicho Polska, prawie zahaczając rękawem swetra o dwie świeczki, które oświetlały go i Prusaka. Naprawdę był zadowolony z tej sytuacji, a ciasto było przepyszne. Nie sądził, że sernik w wykonaniu Prus, może być tak smaczny. Gilbert uśmiechnął się, słysząc kolejne miłe słowa. Jego ego bardzo urosło tego wieczoru i pewnie urośnie jeszcze bardziej. Złapał Feliksa za dłoń i spojrzał mu głęboko w oczy.
-Naprawdę nie musisz dziękować. Ta kolacja z tobą jest czystą przyjemnością i mógłbym spędzać z tobą tak każdy wieczór. Kocham cię. - Białowłosy ucałował dłoń blondyna, przyprawiając go o mocnego rumieńca. Pewnie gdyby ktoś ich zobaczył, to zwymiotowałby przez za dużą ilość słodkości między nimi, ale co mogli poradzić na to, że się kochali i nie mieli zamiaru tego ukrywać?
-Też cię kocham. - Feliks uśmiechnął się promiennie i mocniej ścisnął dłoń Gilberta. Jego uśmiech mógł spokojnie konkurować z tymi świeczkami o oświetlenie tego miejsca, a przynajmniej oświetlenie serca Prus. Trochę ostatnio zrobiło się tam ciemno, lecz powoli to ulegało zmianie. Nagle Prusy puścił rękę Polski, co trochę Feliksa zdziwiło i zaniepokoiło, i wyjął z kieszenie smokingu małe pudełko. Szykował się prezent.
-Już bym zapomniał, że coś dla ciebie mam. Malo to oryginalne i do przewidzenia, ale proszę bardzo. - Gilbert otworzył pudełeczko, a oczom Feliksa ukazała się bransoletka, łudząco podobna do tej zniszczonej kilka dni temu. Blondynowi zrobiło się przykro, myśląc o tym, jednak nie mógł wiecznie ubolewać. Przeprosił i to się liczyło.
-Bardzo dziękuję, nie musiałeś mi tego dawać. - Polska nieśmiało wyjął podarek z pudełka i z niewielką pomocą Prus, założył bransoletkę na rękę. Sam nie wiedział dlaczego, ale naprawdę mocno posmutniał i uderzyło w niego poczucie winy. Nie chciał psuć tej randki swoim złym humorem, chociaż pewnie Prusak wszystko zauważy i nie da mu spokoju, dopóki nie wytłumaczy swojego gorszego samopoczucia.
-Zawsze wypada dać jakiś drobny prezent, ale jednak nie chodzi tu o materializm, a o sam fakt, że możemy teraz tutaj być ze sobą. - Polska przytaknął i spojrzał na swój podarunek. Był śliczny, ale miał wrażenie, że na niego nie zasługuje. Najchętniej by go zwrócił, lecz nie chciało mu się już robić jakichś głupich scen. Znowu by wyszedł na idiotę.
-Skoro tak mówisz... - Gilbert widział, że jest coś na rzeczy i musiał przyznać, że było to trochę irytujące, ale nie mógł od razu zaczął krzyczeć na Feliksa. Trzeba dowiedzieć się o co chodzi i jakoś pomóc. Westchnął i poważnie spojrzał na blondyna, który zaniepokoił się tym wzrokiem.
-Co się znowu dzieje? Widzę, że nie jest z tobą dobrze, więc nawet nie próbuj wymigiwać się tym, jak bardzo mi się wydaje i wszystko w porządku. - Polska poczuł nieopisywalne zimno, które nie było spowodowane wiatrem, a strachem i niepokojem. Nie chciał znowu gadać o sobie, chociaż mówienie o związku z Prusakiem, zaliczało się do rozmowy również o sobie samym.
-Chyba nie uda mi się ciebie oszukać... Po prostu czuję się źle z tym, co zrobiłem. Wiem, że wszystko sobie już wytłumaczyliśmy i przeprosiłem Will'a, ale dalej mam poczucie winy i jest to raczej normalne. Chciałbym to jakoś naprawić, sprawić, że to się nie wydarzy kiedykolwiek, lecz nie mogę tego zrobić. Zostawiło to duży ślad na mojej psychice i naszych relacjach i nie jest to pozytywny ślad. Nie chcę tego... - Gilbert doskonale mógł zrozumieć, co czuje teraz Feliks. Poczucie winy to uczucie, które towarzyszyło mu przez większość życia. Nie wiedział co może mu powiedzieć, żeby poczuł się lepiej ze sobą, więc może zrobienie czegoś pomoże.
Prusy wstał i pociągnął za sobą Polskę, idąc w stronę jeziora, które było niedaleko. Pogoda nie sprzyjała kąpieli i pewnie woda była zimna, ale nikt nie mówił, że mają się koniecznie kąpać. Przecież romantyczny spacer też był dobrym pomysłem, lecz jednak Gilbert był bardziej oryginalny i pomysłowy. Wystarczyło tylko jedno rzucenie Feliksa na piasek, żeby rozpocząć najromantyczniejszą walkę wieku XXI.
-Co ty, kurwa, robisz?! Zaraz będę cały brudny! - Blondyn nie był zadowolony z takiego biegu wydarzeń i najchętniej, dalej by siedział przy stole i jadł ten pyszny sernik. Niestety, białowłosa pałka miała inne plany, które bardzo kłóciły się z jego własnymi.
-W domu będziesz błagać, żebym zrobił ci coś więcej. - Prusy kucnął przy Polsce i przycisnął go do ziemi, nie przejmując się faktem, że zaraz obydwoje będą cali w piachu. Gilbert wyciągnął ręce do Feliksa i rozkręcił swoją karuzelę niekończących się łaskotek. Tak bardzo uwielbiał męczyć swoją pchłę, ale robił to z miłości i z umiarem. Dookoła szybko można było usłyszeć śmiech, krzyki i błagania, żeby to się skończyło. Tak, ten widok był bardzo dziwny, lecz również rozczulający.
*** !!! ***
Prusy szybko otworzył nogą drzwi od sypialni, dalej trzymając na rękach Polskę i namiętnie go całując. Jakoś tak wyszło, że na plaży coś w nich wstąpiło i nie mogli się pohamować, więc rozpoczęli swoje namiętne pocałunki i wiele wymagało od nich, żeby nie zrobić czegoś więcej. W domu już nie wytrzymali i przez całą drogę do ich pokoju, obściskiwali się i powoli rozbierali. Pożądanie po raz kolejny wygrało.
Gilbert rzucił Feliksa na łóżko, pozostawiając go rozpalonego i podnieconego. Blondyn wyglądał tak ślicznie, że aż trudne było nie zaspokojenie go i samego siebie. Sam Gilbert zajął się rozpinaniem koszuli, co szło mu trochę nieudolnie i irytowało to zielonookiego. Albinos wiedział, że właśnie psuł klimat, ale kiedy pokaże się bez koszuli, klimat będzie jeszcze gorętszy.
-Chodź tutaj. - Ton głosu Polski był przesączony chcicą na Prusaka, który już się do niego zbliżył i zwisał nad nim. Spotkali się wzrokiem i delikatnie uśmiechnęli stwierdzając, że zapowiada się przyjemna noc. Może pozostali nie będą mieli im tego za złe. Zanim Gilbert się obejrzał, Feliks rozerwał mu koszulę, odsłaniając jego ciało. Cóż, ubranie pójdzie do kosza. Blondyn wpił się w szyję białowłosego, co spowodowało u niego cichy krzyk. Nie miał zamiaru znowu zostać zdominowanym.
-Nie myśl, że będzie tak łatwo. - Gilbert odepchnął od siebie Feliksa i porządnie przyparł go do łóżka, rozpinając jego sukienkę, a po chwili już ją zdejmując. Wystarczyła tylko chwila, żeby blondyn był kompletnie nagi i czekał na więcej. W jego oczach było widać tą chęć bycia czyjąś zabawką. Zielonooki już teraz czuł na swoim ciele ciepło i czasami przez jego ciało przechodziła krótka przyjemność, związana z jego wyobrażeniami.
Prusy był bardzo wdzięczny Australii za ten drobny prezent. Doskonale wiedział, że pewnie po tej randce to wykorzysta, więc schował wcześniej prezencik do szuflady, byle w odpowiednim momencie nie szukać tego po walizkach i torbach. Były to lateksowe rękawiczki, idealne do fistingu, którego chciał dzisiaj spróbować ze swoją królewną. Polska był trochę wystraszony tym co widzi, ale chyba może ufać ukochanemu.
-Co kombinujesz? - Feliks wolał się upewnić co nadchodzi, a te rękawiczki nie wyglądały zbyt przyjaźnie. Gilbert zaśmiał się tym swoim obniżonym tonem, co wywołało u niego jeszcze większy niepokój, ale też podniecenie. Serce mu szybciej zabiło, kiedy białowłosy go pocałował, ale jednak denerwowało go, że nie uzyskał porządnej odpowiedzi.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba, ale zanim to zaczniemy... - Albinos nie dokończył zdania i zaczął całować szyję blondyna, zjeżdżając na jego klatkę piersiową, a kończąc na okrągłych ruchach językiem wokół sutka. Polska dalej pozostawał niepewny wobec tego i obawiał się, ale szczerze mówiąc, z każdą sekundą było coraz lepiej. Czuł się jak w niebie, albo nawet jeszcze lepiej. Było to cudowne uczucie i nie mógł się doczekać głównej części.
-Możesz przejść do czegoś więcej? - Feliksowi nie chciało się dłużej czekać. Najchętniej by już doszedł, lecz było za wcześnie. Nic nie mógł poradzić na to, że Gilbert działał na niego tak zajebiście dobrze. Każda malutka część jego ciała krzyczała, że chce więcej, a ten Prusak to ignorował i zajmował się jakimiś pierdołami.
-Aż tak bardzo jesteś niecierpliwy? - Blondyn nieśmiało przytaknął i pomyślał, że pewnie się tylko niepotrzebnie upokorzył i znowu zostanie zwyzywany od słodkich idiotów, a wolał tego uniknąć. Jednak zamiast głośnego śmiechu, dostał cudowną przyjemność w formie języka białowłosego w sobie. Przeszło po nim fala gorąca, przyjemność, łagodne piekło, mała śmierć i wszystko inne, co cudowne. Jego ciało tak pięknie się rozluźniło, a na twarz wstąpił głęboki rumieniec, który mógł zostać okrzyknięty najsłodszym rumieńcem na całym świecie.
Prusy postanowił nie skomentował szybkiego orgazmu ukochanego, po zaledwie kilku ruchach jego językiem. W głębi serca, uważał to za urocze i przynajmniej mógł zasmakować płynów partnera, które może najsmaczniejsze nie były, ale dawały cholernie ogromną satysfakcję. W końcu, doprowadził kogoś do ogromnej ekstazy.
-Pora zacząć. - Rzucił krótko Gilbert, co wywołało u Feliksa dreszcz. Obydwoje czuli się, jakby mieli właśnie popełnić grzech. Taki, którego nic nie będzie mogło zmazać. Czyż to nie zabawne, że za miłość ludzie mówią, że trafisz do piekła? Za to, że odnajdujesz się w innym ciele, spłoniesz w piekle. Nie możesz żyć jak wolna istota, musisz się podporządkować, bo inaczej nie będzie ciebie, nie będzie kogokolwiek.
Feliks sam nie wiedział, dlaczego strzeliła w niego taka niepewność i strach. Naprawdę miał wrażenie, że robi coś okropnego, tylko dlatego, że chce się zaspokoić i spędzić cudowną noc z osobą, którą kocha i to ze wzajemnością. Przecież nie zeszmaca się teraz, nie popełnia grzechu, nie robi czegoś zakazanego. W takim razie, czemu bał się?
Gilbert również miał to uczucie, lecz nie przejmował się tym za bardzo. Liczyła się teraz tylko przyjemność, którą mieli przeżyć obydwoje, a nie jakieś głupie głosiki w ich głowach, że robią źle. Poprzednio ich nie było, więc teraz również nie powinno ich być. Białowłosy przejechał dłonią po twarzy blondyna i pocałował go w czoło. Obydwaj się do siebie uśmiechnęli i stwierdzili, że na pewno nie będzie źle. Będą dobrze się bawić.
-Zaczynam. - Polska przytaknął na te słowa i czekał na dalsze poczynania Prus. Obawiał się, ale przecież miał zawsze zapewnienie od Gilberta, że będzie dobrze. Albinos przejechał dwoma palcami po odbycie zielonookiego, dokładnie obserwując jego ekspresję twarzy. Wyrażała radość, ale też niepewność. Można było dostrzec również nutkę pożądania. Oprócz tej niepewności, pozostałe emocje go cieszyły.
Ścisnął dłoń w pięść i powoli włożył ją do środka ukochanego. Zrobił to bez pośpiechu i ostrożnie, byle Feliks przyzwyczaił się do tego uczucia. Cicho jęknął i prawie obrócił się na drugi bok, lecz szybko się od tego powstrzymał, bo na plecach było mu najwygodniej. To uczucie było takie dziwne, jednak też tak cholernie przyjemne i nie chciał, żeby kiedykolwiek się skończyło. Gilbert po chwili zaczął ruszać pięścią, szybciej i szybciej, aż w końcu osiągając limit i zostając przy tej samej prędkości.
Czasami wyjmował pięść, żeby po chwili znowu ją włożyć. Momentami całował mocno Feliksa, przejeżdżał drugą dłonią po jego ciele i mówił jak bardzo go kocha. Blondyn jęczał, czerpał przyjemność z tego wszystkiego i błagał o więcej. Połowa nocy zleciała im na tej cudownej przyjemności, na zmianę krzycząc swoje imiona i domagając się większej ilości ekstazy. Uwielbiali to ze sobą robić. Uwielbiali siebie nawzajem.
***
W domu panowało zamieszanie, bałagan i ogólny rozpierdol. Włochy oczywiście musiał momentalnie zapomnieć gdzie ma połowę swoich rzeczy, więc pakowanie rzeczy na wakacje musiało być męczące i denerwujące. A przynajmniej denerwujące dla Niemiec, który był już prawie spakowany, zamówił bilety i jeszcze zgodził się na to, żeby Austria zabrał się z nimi. Ten wylot będzie okropny. Jeszcze całe jego biuro poszło z dymem. Przynajmniej nie cały dom.
Naprawdę nie sądził, że tak łatwo ulegnie Feliciano, lecz ten słodki uśmiech i grożenie, że jak się nie zgodzi, to podpalony również zostanie jego ogród, zadziałało, żeby się zgodził i na dodatek, pozwolił Feliciano na wybranie hotelu, bo pewnie Brazylia nie pozwoli im na nocowanie u siebie. Wtedy życie byłoby za piękne.
-Gdzie jest ta fajna koszulka, w której lubię chodzić?! - Rudzielec powoli się irytował, jednak wolał tego nie okazywać. Za bardzo był podekscytowany wyjazdem, żeby tak łatwo oddać się negatywnym uczuciom. - Dobra, już mam! - Krzyknął, machając ukochanym ubraniem. Ludwik i tak nie mógł tego zauważyć, lecz chociaż słyszał jaka jest sytuacja.
-Lepiej się pośpiesz, bo nie mam zamiaru potem na ciebie czekać. - Blondyn wszedł do sypialni, gdzie zastał oczywiście rudowłosego grzebiącego w szafie. Ten pokój nie mógł już być zaliczany do porządnych, bo był bałagan. Nie lubił bałaganu, ale przecież zgodził się na wspólne życie z tym rudzielcem.
-I tak do wyjazdu zostało sporo czasu. Nie musimy się tak śpieszyć. - Włochy spakował kolejne ubrania do walizki, która niestety ledwo wytrzymywała bałagan, jaki w niej powstał. Wszystko zostało tak niechlujnie powkładane i mało co już się mieściło. Walizeczka zazdrościła innym walizkom, które należały do Niemiec. W nich był porządek i nie cierpiały. Feliciano jednak nie przejmował się nieporządkiem i pchał wszystko gdzie popadnie.
-A potem znowu będziemy wszystko robić na szybko. Lepiej zrobić to teraz, niż później się denerwować. - Ludwik wziął drugą torbę i przepakował do niej kilka rzeczy w walizki. Feliciano cieszył się z tego gestu i był wdzięczny Lulu za taką pomoc. Bez niego pewnie już dawno by zapomniał co to porządek i minimalizm. - Czego jeszcze nie spakowałeś? - Rudowłosy zamyślił się, kiedy zadano mu to pytanie. Na pewno jeszcze nie skończył z ubraniami, nie spakował również wszystkich rzeczy z łazienki i jakichś drobnych pierdółek.
-Nie spakowałem większości swoich rzeczy. - Rudzielec uśmiechnął się niewinnie, a blondyn westchnął. Cóż, zawsze jutro będą mogli skończyć pakowanie się i pojutrze męczyć się z szybkim wyjazdem do Wiednia, gdzie czekał Roderich, i jeszcze szybciej zapierdalać na lotnisko, żeby lecieć do tej całej Brazylii. Sam nie wiedział co o tym myśleć, ale trzeba być dobrej myśli. Tylko dobre nastawienie i spokój nas uratują.
-No dobrze, resztę zrobimy jutro. - Ludwik pocałował Feliciano w policzek i wstał, chcąc wrócić do salonu i ustawić bagaże w mniej widoczne i przeszkadzające miejsce. Wypadałoby zrobić to samo z torbami i walizkami Włoch, chociaż pewnie Włochy jeszcze będzie chciał napakować tam miliona rzeczy.
-Kochasz mnie? - Niemcy spojrzał dziwnie na ukochanego i stwierdził, że znowu załączył mu się tryb na dziwne pytania z oczywistą odpowiedzią. Kucnął przy Feliciano i spojrzał głęboko w jego złotawe oczy, czasami przejeżdżając wzrokiem na jego drobne piegi na policzkach i nosie. Wyglądało to niesamowicie uroczo i mógł wpatrywać się w urodę partnera godzinami, ale czasami trzeba było patrzeć na coś innego.
-A czy gdybym cię nie kochał, byłbym twoim chłopakiem? - Złotooki poważnie zaczął się nad tym zastanawiać, przybierając twarz smętnego myśliciela. On naprawdę się nad tym zastanawiał, przez co blondyn zaczął wątpić w jego inteligencję, lecz jak robiono na konferencji światowej test IQ, to wyszło, że Włochy ma 110IQ. Chyba kłamliwy był ten test.
-Czyli mnie kochasz? - Włochy uśmiechnął się niewinnie i chcąc nie chcąc, Niemcy musiał uznać ten uśmiech za cudownie rozczulający. Feliciano uwielbiał udawać idiotę, wtedy traktowano go z przymrużeniem oka i nie wymagano od niego wiele. Tylko najbliżsi wiedzieli o jego ponadprzeciętnej inteligencji. Po zrobieniu testu IQ, był urażony, że wyszło tak mało.
-Tak, kocham cię całym sercem. Zadowolony z takiej odpowiedzi? - Rudowłosy przytaknął energicznie i mocno przytulił niebieskookiego, wylewając na niego litry swojej miłości. Czasami była to przesada i ilość cukru była za duża, ale niech świat wie jak bardzo się kochają. Nie będą przecież tego ukrywać.
-Myślisz, że ten wyjazd będzie ciekawy i dobrze go zapamiętamy? - Spytał nagle Feliciano, patrząc na kalendarz za sobą. Nie mógł się tego doczekać, tym bardziej, że spędzi doskonale czas z osobą, którą kocha. To będzie świetne kilka tygodni.
-Jestem dobrej nadziei. Na pewno będziemy się dobrze bawić, ale zastanawia dlaczego Austria tak bardzo chce z nami jechać. - Ludwik naprawdę mocno zaczął się nad tym zastanawiać, aż w końcu do jego głowy dotarł bardzo czarny i mroczny scenariusz. Nie chciał tego do siebie dopuszczać, lecz chyba innej opcji nie będzie.
-Z tego co się orientuje, to teraz u Brazylii będzie Elizka, Feliks i Gilbert, więc się nie dziwię, że Roderich chce z nami lecieć. Pewnie dawno nie widział się z Węgry i tęsknią za sobą, a jest dobra okazja do spotkania się. - Niemcy wiedział, że jego najgorsze koszmary zostaną spełnione. Nie chciał znowu przez kilka dni męczyć się ze starszym rodzeństwem. Znowu miał przed sobą wspomnienia z "cudownego" dzieciństwa. Niektóre rzeczy się miło wspominało, lecz i tak duża ich część nie była za miła.
-Dalej mam nadzieję, że będę się dobrze bawić. - Rudzielec zaśmiał się i mocno przytulił partnera, który chyba był mocno załamany tą informacją, ale dadzą sobie przecież radę. Gorsze rzeczy razem przechodzili i jakoś żyją, więc spotkanie z rodzeństwem i przyjaciółmi również przeżyją.
-Nie będzie źle, poradzimy sobie. - Feliciano przytulił mocno Ludwika, dając mu jeszcze więcej swojej miłości i czułości. Już powoli zaczynał planować różne rzeczy, jakie zrobi z Erizabetą i Feliksem. To będzie świetna zabawa, którą zapamiętają na długo i miłą będą ją wspominać. Jeszcze przekonają ukochanych do tego, żeby spędzili ze sobą trochę czasu, a może zapragnął częściej takich grupowych spotkań.
*** 24 września ***
Francja wiedział, że to jest ten dzień. Skoro każdemu tak dobrze się powodzi w miłości, to dlaczego on ma być taki nieszczęśliwy? To było po prostu niesprawiedliwe i stwierdził, że pora wytłumaczyć sobie wszystko z Kanadą, a jeszcze uderzyła w niego przesadna pewność siebie, więc trzeba porządnie skorzystać. Liczył tylko na to, żeby Matthew również był gotowy na tą rozmowę i chciał wszystko sobie nawzajem wytłumaczyć.
Nawet jeżeli wiedział jak bardzo chce to zrobić, dalej miał pewne obawy, lecz one pewnie niedługo znikną i zostaną zastąpione spokojem i radością. Wątpił, żeby już teraz został parą z Kanadą, jednak warto było rozjaśnić sytuacje, bo była trochę taka niejasna. Wziął telefon i wybrał numer do swojej miłości, czekając na odebranie połączenia.
-Halo? - Spytał cicho Kanada, będąc zaskoczonym tym telefon. Nie sądził, że Francja do niego teraz zadzwoni. Zastanawiało go co takiego się stało i jeżeli trzeba być szczerym, to bardzo się bał. Wolał uniknąć tematu ich miłości, lecz chyba to będzie nieuniknione.
-Witaj, Matthew! - Francis starał się brzmieć na jak najbardziej pozytywnego i nie zawstydzonego tą rozmową. Przez głowę nawet przeszła mu myśl, że powiedzieć, że pomylił numery, ale to będzie co najmniej nie uprzejme wobec jego prawdziwych zamiarów i samego Matthew. Musiał to zrobić, przecież postanowił.
-Stało się coś ważnego?
-Można powiedzieć, że tak. Chciałbym porozmawiać o tym, co ostatnio się między nami dzieje. Wypadałoby o tym pomówić i rozjaśnić sytuację, żeby nie żyć w takiej niepewności. Pozwól, że od razu zapytam, czy jesteś we mnie zakochany? - Francja wiedział, że to pytanie może być krępujące, lecz musieli o tym pogadać. Kanada był przerażony, ale chyba nie ucieknie od tego. Musiał odpowiedzieć na to pytanie. Francis mu krzywdy nie zrobi, jak powie prawdę.
-Pewnie wyczujesz moje kłamstwo, więc nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzenie prawdy. - Matthew zastanowił się jakby to powiedzieć, byle to miało sens i brzmiało porządnie i jakoś tak, romantycznie. Tak, kochał Francisa, i żeby strzelić mu jeszcze bardziej w gusta, chciał stworzył romantyczną atmosferę, chociaż ta rozmowa toczy się przez telefon, to trochę słabo. - Tak, kocham cię. Zadowolony z tej odpowiedzi? - Niebieskooki czuł jak każda część jego ciała krzyczy z radości. Nie mógł uwierzyć w to, że taka słodka istotka go kocha.
-Oczywiście, że jestem zadowolony, Matthew! Cieszy mnie bardzo, że odwzajemniasz moje uczucia, czekałem na to przez dziesiątki lat. Tak, ja również cię kocham, co możesz wywnioskować z moich słów. Nie czujesz się onieśmielony tym nagłym związkiem? - Kanada nie wiedział co o tym myśleć. Powiedział to w końcu głównie dla swojego spokoju i nawet nie pomyślał o tym, jak ogromny obowiązek na siebie bierze.
-Wiesz, a moglibyśmy zacząć tak oficjalnie nasz związek, kiedy do mnie przyjedziesz? Nie wiem za ile tygodni to będzie, ale lepiej będzie, jak jeszcze trochę poczekamy, co ty na to? - Francis rozumiał prośbę swojego nowego chłopaka. Mógł nie być gotowy, a taki związek teraz może być problematyczny.
-Jeżeli bardzo chcesz, to możemy zaczekać. - Kanada był zadowolony z tego pozwolenia. Przynajmniej mógł się dokładniej przygotować i nabrać odwagi do poważnego i silnego związku z osobą, którą naprawdę kocha całym serduszkiem. Zapowiadały się naprawdę ciekawe czasy i miał nadzieję, że Alfred nie będzie miał mu za złe, jak jeszcze go nie poinformuje o swoim nowym związku. Trochę prywatności w życiu.
Francja bardzo mocno chciał się pochwalić tym, co się wydarzyło, lecz znając jego nowego ukochanego, pewnie wolał zachować to na razie w tajemnicy. Może nie obrazi się, jak powie tylko Gilbertowi i paru innym osobom. Tak, na pewno się nie obrazi, będzie dobrze.
***
Polska i Prusy mieli nadzieję, że teraz wszyscy dadzą im spokój i będą mogli się sobą nacieszyć. Przed chwilą, ich spokój został naruszony przez Francję, który koniecznie teraz musiał się pochwalić tym, że rozpoczął związek z Kanadą. Pogratulowali mu i życzyli jak najlepiej, ale jednak woleli teraz pobyć sami, jak to lubi dwójka kochających się ludzi. Trudne było wygonienie Francisa, lecz w końcu się udało i chyba otrzymali upragniony spokój.
Siedzieli wtuleni w siebie, przy tym milcząc, jednak okazując sobie ogromnie dużo miłości. Pozostali powinni im zazdrościć ilości wylewanej miłości na siebie, oni nigdy nie będą taką słodka parą, jak Feliks i Gilbert. Nagle, ich wspólna chwila została ponownie zakłócona, kiedy ktoś zadzwonił do Polski. Obydwoje westchnęli, a Feliks sięgnął telefon i skrzywił się widząc, że uwagi domagał się Włochy. Chcąc nie chcąc, musiał odebrać.
-Hej Feliks! - Feliciano chyba nie znał litości dla biednych uszu przyjaciela. Zanim Feliks dokładnie odebrał, już mógł usłyszeć szczęśliwe krzyki rudzielca, dając znak o tym, że bardzo chce o czymś porozmawiać i to coś jest niezwykle ważne. - Mam dla ciebie pewną informację, która pewnie ucieszy ciebie i Elizę!
-Co to takiego? - Blondyn zainteresował się i powoli radość złotookiego, zaczęły przechodzić na niego sprawiając, że ta rozmowa stawała się przyjemniejsza. Prusy nie za bardzo był tym zadowolony. Miał romantycznie spędzić czas z ukochanym, a dostawał jakieś niechciane rozmowy swojego ukochanego z jego rudymi przyjaciółmi. Ale zawsze są jakieś plusy, mógł idealnie tej rozmowy posłuchać.
-Jutro wylatuje z Ludwikiem i Roderichem do Brazylii, a z tego co się orientuję, wy również tam niedługo będziecie! Jesteś zadowolony? - Polska na początku nie dopuszczał do siebie tej informacji, ale szybko zrozumiał, że jest to całkowita prawda i był strasznie zadowolony z takiego obrotu wydarzeń. W końcu będzie mógł wyszaleć się z przyjaciółmi, jak za starych, niekoniecznie dobrych czasów.
-To świetnie! Już nie mogę się doczekać naszego spotkania. Jeszcze będzie trzeba poinformować pozostałych, ale to nie jest duży problem. Jestem pewny, że będziemy się doskonale bawić i miło spędzimy ze sobą czas. - Gilbert nie był pewny czy dobrze usłyszał, lecz miał wrażenie, jakby Feliciano gadał coś o wylocie, Brazylii i jego kochanym rodzeństwie. W głowie już miał scenariusz tego wszystkiego.
-Też się cieszę i nie mogę doczekać. Na ile będziecie wyjeżdżać? - Prusy był już prawie pewien, że spotka się z braćmi. Może nie będzie tak źle i miło spędzą ze sobą czas. Mówiąc kompletnie szczerze, to stęsknił się za nimi i z chęcią spędzi z nimi trochę dni, a może nawet tygodni, jeszcze nie wiedział.
-Jeżeli uda mi się ubłagać Lulu, to najprawdopodobniej, spędzimy ze sobą czas do końca twojej podróży! - Polska był coraz bardziej zadowolony z każdym, następnym słowem przyjaciela. Miał tylko nadzieję, że nie będą przeszkadzać pozostałym krajom nowi goście, bo trochę głupio, żeby jedni spokojnie siedzieli w domu właściciela, a inni szli do hotelu.
-Niezmiernie mnie to cieszy. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania. Wybacz, ale chciałbym trochę posiedzieć samotnie z Gilbertem, a i tak niedługo będziemy się razem bawić, do zobaczenia!
-Tak, do zobaczenia. - Włochy rozłączył się, chcąc do końca się spakować, bo znowu Lulu będzie robić mu opierdziel za obijanie się. Feliks odłożył telefon zadowolony i spojrzał wielce podekscytowany na Prusaka, który wyglądał na trochę zaniepokojonego. Musiał czym prędzej powiedzieć, co niedługo się wydarzy.
-Twój wzrok mnie przeraża. - Powiedział krótko Gilbert, a pchła tylko się zaśmiała. - Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności i gadaj co się dzieje, a wiem, że niedługo coś się wydarzy. - Blondyn wtulił się w albinosa i zastanowił się, czy nie lepsze będzie zrobienie mu niespodzianki ze spotkania się z braćmi. Był to kuszący bieg wydarzeń, ale lepiej będzie wszystko powiedzieć białowłosemu.
-W Brazylii, spotkamy się z Feliciano i twoim ukochanym rodzeństwem. - Tyle informacji wystarczyło Prusakowi, żeby stwierdzić, że zapowiadają się ciekawe czasy. Naprawdę chciał się łudzić, że przyjemnie i miło ten czas zleci. Dobre nastawienie, to podstawa do dobrego samopoczucia. Na pewno nie będzie tak źle, a może Ludwik się zgodzi na porobienie głupich żartów Erizabecie i Roderichowi. Tak, to był plan warty realizacji.
***
Bez mojej gadaniny, rozdział ma 9694 słowa. Przynajmniej nie ma przeszło 10k słów, bo wtedy znowu bym się załamała. To jest pierwszy krok do pisania krótszych rozdziałów, ale pewnie i tak niedługo znowu się cofnę.
Po raz kolejny wspominam o nowej "książce" z headcanonami, do wszyscy doskonale wiemy czego. Tak, będę o tym gadać przez najbliższe kilka rozdziałów, a nie zostało ich już dużo. Jeszcze chwilka, a będziemy żegnać się z Wycieczką, a witać z nowym opowiadaniem, o ile przypadkiem nie zrezygnuje z napisania go. Wszystko przecież może się zdarzyć.
Mam już do tego opowiadania okładkę, coraz więcej wydarzeń i wątków, więc chyba będzie ciekawie. Wiadomo, że pierwsze rozdziały będą mało przekonujące, lecz następne rozdziały będą pewnie lepsze, chociaż pewnie znowu zapeszę i nowe opowiadanie będzie kompletnym gównem, nie wartym czytania. Takie moje osobiste zdanie.
Pora na moje małe podzielenie się oczekiwaniami, które mam wobec Wycieczki, o ile można to tak nazwać. Jak już pewnie możecie wiedzieć, nie spodziewałam się, że mój szajs zdobędzie taką popularność i można powiedzieć, że trochę wybiłam się na tle innych PrusPoli, chociaż dalej jestem dla nich nikim i mnie nawet nie znają i nie kojarzą mojego opowiadania. Zazdroszczę tym ludziom, że nie znają Wycieczki, też bym nie chciała jej znać, ale nie teraz o moich kompleksach pisarskich.
Wiadomo, że im człowiek więcej dostaje, tym jeszcze więcej chce, i w moim przypadku nie jest inaczej. Moje żarty z Yuuki888, że przebiję jej PrusPola nie spełnią się i szczerze mówiąc, mam na to już kompletnie wyjebane, bo Wycieczka i tak jest już bliska końca i mało osiągnie, a jednak dalej mam jakieś małe marzenia, które niektórzy z was mogą uznać za użalanie się nad sobą i żebranie o lepsze statystyki. Nie, ja po prostu chcę powiedzieć co by mnie usatysfakcjonowało.
Takim moim małym marzeniem jest, żeby Wycieczka dobiła tych 25k wyświetleń i 2k gwiazdek. Tak, wiem, dużo wymagam od życia i jestem świadoma tego, że to się nie spełni. Wycieczka spadła z popularnością i mało ludzi ją czyta, więc nie mam co łudzić się, że moje malutkie marzenia się spełnią. Jeżeli mam być szczera, to mam to wszystko gdzieś. Co będzie, to będzie i nie zmuszę nikogo do dawania mi gwiazdek i polecania mojego szajsu innym ludziom, byle zaspokoić moje egoistyczne pragnienia.
To będzie na tyle w tym rozdziale. Mam nadzieję, że wam się spodobał i czekacie na więcej. Czyta ktoś w ogóle moją końcową gadaninę? Jeżeli tak, to napisz, będę wdzięczna. Do zobaczenia najprawdopodobniej w czwartek!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro