[19] Tabletki
*** 3 czerwca ***
Francja nie wiedział czym sobie na to zasłużył. Nie rozumiał dlaczego, za jedno przypadkowe uderzenie, był podtapiany w morzu, przez Węgry. Zawsze wiedział, że Erizabeta, to niebezpieczna kobieta. Czasami się zastanawiał jakim cudem Austria dalej żyje. To teraz jednak nie jest istotne.
Polska z przyjemnością obserwował, to jak Francis walczy o życie. Była to świetna rozrywka, godna uwagi. Bardzo chciał się przyłączyć, ale nie miał teraz na to siły. Od samego rana czuł się dziwne. Nie miał na cokolwiek ochoty i czuł się pusty. Nawet to, że Prusy starał się go rozśmieszyć, nie pomagało. Miał wrażenie, że radość spowodowana spełnionym marzeniem już się skończyła. Wiedział, że depresja może za chwilę wrócić i znowu utrudniać mu życie. Nie chciał tego.
Gilbert znowu spojrzał na Feliksa. Czuł się dziwnie z tym, że radość wyparowała tak nagle z jego chłopaka. Musiał coś z tym zrobić. Nie miał zamiaru użerać się z depresją Polski. Przecież teraz miało być lepiej. Problem w tym, że nawet jeśli miało być lepiej, to problemy Feliksa nie mogły zniknąć ot tak, z sekundy na sekundę. Jeśli chciał z nim być, to miał obowiązek mu pomóc. Innego wyjścia nie ma. No dobra. Jest jeszcze jedno, ale to zerwanie, a nie chciał zrywać z nim, nawet jeśli odczuwał to dziwne uczucie niepewności.
Polska zamyślił się. Kompletnie odszedł z tego świata i pogłębił się w rozmyślaniach. Nie było żadnych konkretnych tematów. Chciał tylko zająć czymś głowę. Przez swoje odpłynięcie, długo nie reagował na słowa Prus. Dopiero głośne krzyknięcie i mocne szturchnięcie w ramię spowodowało, że się ocknął. Spojrzał rozproszony na Gilberta. Wyglądał na niezadowolonego faktem, że Feliks długo nie reagował na jego zaczepki.
-Czego chcesz? – Spytał niewyraźnie. Dalej próbował ogarnąć rzeczywistość, do której przed chwilą wrócił. Okazało się to trudniejsze niż przypuszczał.
-Nie wyglądasz najlepiej. Co się dzieje?
-A co ma się dziać? Wszystko w porządku. – Blondyn czuł jak robi mu się niedobrze. W głowie zaczęło mu się kołować, a wszystko przed nim się rozmazywało. Nie był w stanie już nawet stwierdzić jaką minę ma Francja, a wcześniej potrafił ją bez problemu zobaczyć. Pewnie nadal to było przerażenie.
-Właśnie widzę. Jesteś strasznie blady i się trzęsiesz. – Polska spojrzał na Prusaka, jak na wariata. Przecież się nie trząsł. Czułby to. Zerknął na swoje ręce. Miał drgawki i ciarki. Może jednak Gilbert ma racje. Po paru chwilach, poczuł jak zaczyna boleć go brzuch. Skręcało go od środka. Jego samopoczucie było coraz gorsze.
-Źle się czuję. Tylko tyle.
-Tylko? Chyba aż. Wyglądasz naprawdę okropnie. Może wrócimy do domu? – Feliks znowu się zamyślił. Próbował przypomnieć sobie zdarzenia z nocy. Jego wspomnienia były rozmazane. Jedyne co pamiętał to to, że obudził się i zaczął szukać czegoś w swojej walizce.
-Dobry pomysł. – Polska wstał. Zachwiał się i prawie przewrócił. Na szczęście, w ostatniej chwili złapał go Prusy. Gilbert był naprawdę zmartwiony. Bał się, że Feliks zrobił sobie coś złego podczas jego nieobecności i teraz się źle czuł. Było to bardzo prawdopodobne.
-Co ty sobie zrobiłeś? – Spytał albinos, gdy byli już w takcie drogi do domu. Pozostali raczej się sami zorientują, że sobie poszli.
-Skąd mam to wiedzieć? Nie pamiętam. – Białowłosy nie rozumiał jak można nie pamiętać takich rzeczy. Jedno było pewne. Polska na pewno sobie coś zrobił.
Dalej szli powoli. Feliks czuł się fatalnie. Obraz mu się rozmazywał i ledwo czuł swoje nogi. Nagle zatrzymał się. Gilbert posłał mu niezrozumiałe spojrzenie. Zaczął się rozglądać i zauważył niedaleko bar, w którym pewnie były toalety. Wyrwał się Prusakowi i zaczął szybko iść w stronę budynku. Podejrzewał, że zaraz zwymiotuje.
-Feliks, gdzie ty leziesz? – Spytał Prusy. Denerwował się coraz bardziej.
-Nie pytaj i po prostu chodź. – Blondyn nie zatrzymywał się. Albinos westchnął i podążał za chłopakiem. Po chwili, znajdowali się w owym barze. Kilku ludzi się na nich spojrzało, ale po chwili stracili nimi zainteresowanie. Nie przejęli się tym jakoś bardzo. Polska pobiegł szybko do toalety i wszedł do jednej z kabin. Prusy wszedł za nim.
-Martwisz mnie. – Skomentował Gilbert i kucnął przy Feliksie. Ten nic nie odpowiedział. Po paru sekundach, zaczął wymiotować. Prusy naprawdę chciał wiedzieć czym było to spowodowane. Miał nadzieję, że Polska chociaż trochę go nakieruje.
Aż w końcu, po wiele trudnych minutach, Feliks skończył tą czynność. Spuścił wodę i oparł się o ścianę. Ciężko oddychał i nadal kręciło mu się w głowie. W ustach miał posmak rzygów. Chciał czym prędzej ten smak zniszczyć. Skierował wzrok na Gilberta. Ten patrzył na niego. W jego oczach można było zauważyć strach i zmartwienie. Nie dziwił się.
-Pójdziesz kupić mi wodę? – Spytał i powoli wstał. Oczywiście, zachwiał się. – Ja pójdę wypłukać usta. – Prusy przytaknął.
-Na pewno chcesz zostać sam? Nie chcę, żebyś tutaj zasłabł.
-Już jest dobrze. – Kłamał, ale gdyby powiedział prawdę, to nie dostałby upragnionej wody. Nie było innego wyjścia z tej sytuacji. Gilbert wyszedł z ubikacji, zostawiając tym samym, Feliksa samego. Blondyn podszedł do jednej z umywalek i zaczął płukać usta wodą. Wypluł wodę i zobaczył, że była wymieszana z krwią. Zignorował to. Wątpił, żeby było to coś poważnego. Kiedy skończył, usiadł przy ścianie i próbował przypomnieć sobie zeszłą noc. Miał jej przebłyski, ale nie pamiętał całości.
Skupił się, co było teraz trudne. Głowa nadal go bolała i kręciło mu się w niej. Widok dalej był rozmazany, ale nie tak bardzo, jak wcześniej. Czuł się trochę lepiej. Z prób przypomnienia sobie nocy, wyrwał go Prusy wchodzący do łazienki. Usiadł obok niego i podał butelkę z wodą. Polska od razu ją przyjął i wypił większość jej zawartości. Jego gardło poczuło ukojenie. Spojrzał przed siebie. Widok nie był jakoś bardzo interesujący. Umywalki i białe, lekko brudne, kafelki.
-Już wiesz dlaczego tak się czujesz? – Gilbert ponowił próbę pozyskania informacji na temat złego stanu Feliksa. Blondyn przymknął oczy. Najbardziej na świecie chciał teraz spać. Nie było jednak mu to teraz dane. Dalej próbował sobie coś przypomnieć. Aż w końcu mu się udało. Rozszerzył oczy i spojrzał przerażony na albinosa. Prusy martwił się jeszcze bardziej.
-Gilbert, ja cię naprawdę przepraszam. Nie wiem co ja wtedy myślałem...
-O co chodzi? – Prusy usiadł bliżej chłopaka i złapał go za ramię. Głaskał go powoli po nim. Feliks schował twarz w kolanach i zaczął cicho płakać. Wszystkie wspomnienia wróciły tak nagle. Miał tą noc przed oczami. Wolał jej nie pamiętać. To co zrobił mogło zakończyć się tragedią. Doskonale wiedział, że jeżeli powie o tym Gilbertowi, to się wkurzy. Wolał tego uniknąć. Otarł łzy dłonią i zerknął na albinosa. Nadal się na niego patrzył i oczekiwał wytłumaczeń. Musiał mu to powiedzieć.
***
Ta noc była ciężka. Przez cały czas wiercił się, wzdychał i przewracał się z jednego boku, na drugi. To było męczące. Nie mógł zasnąć. Tak bardzo zazdrościł Gilbertowi, który już spokojnie spał. Czasami się zastanawiał czy coś mu się śni. Może, któregoś dnia go oto zapyta. Teraz nie chciał go budzić i przeszkadzać mu swoimi problemami w zaśnięciu.
Obrócił się kolejny raz. Nie mógł znaleźć swojego miejsca na łóżku. Żadna pozycja nie była wygodna. Było mu niewygodnie, niezależnie od tego czy leżał na plecach, na boku, czy wtulony w Prusaka. Korciło go, żeby obudzić tą mendę, ale wolał mu nie przerywać snu. Miał wrażenie, że przyniesie to złe konsekwencje.
Wstał i przeszedł się trochę po pokoju. Miał nadzieję, że jak trochę pochodzi, to będzie na tyle zmęczony, żeby zasnąć. Był w błędzie. Tak bardzo chciał spać, ale nie umiał. Brzmi to bardzo absurdalnie, ale tak właśnie było. Nagle wpadł na świetny, według niego, pomysł. Sądził, że dzięki temu uda mu się zasnąć.
Pełen dumy, bo wymyślił coś świetnego, podszedł do swojej walizki. Otworzył ją i zaczął rozpaczliwie szukać tej jednej, konkretnej kieszonki. Gdyby ktoś mógł zobaczyć jego minę, na pewno powiedziałby, że to mina szaleńca. Wiedział, że teraz mu się uda. Aż w końcu, znalazł ją. Otworzył ją cicho, żeby nie obudzić Prus i wyjął z niej niewielką, przeźroczystą torebeczkę.
Niektórych pewnie zastanawia, co to za kieszonka. Otóż, pewnego dnia przed rozpoczęciem tej podróży, Feliks wyciął w swojej walizce niewielką kieszonkę, do której schował wszelkie kapsułki, żyletki i inne małe przedmioty, dzięki którym mógł poczuć ukojenie. Następnie, zaszył ją innym materiałem, żeby nikt jej nie znalazł. Doskonale wiedział, że jeśli ktoś znajdzie te rzeczy, to nie dość, że mu je zabiorą, to jeszcze zamkną go w szpitalu psychiatrycznym. Wolał tego uniknąć.
W torebce znajdowały się tabletki nasenne. Czuł, że dzięki nim uda mu się w końcu zasnąć. Rozsunął suwak opakowania i wysypał na dłoń jej całą zawartość. Wszystkich tabletek było łącznie dziewięć. Gdyby myślał teraz racjonalnie, to by wziął tylko jedną. Tyle by starczyło, żeby oddać się w spokojny sen. Niestety, wtedy Polska nie myślał jak osoba zdrowa na umyśle. Do ust wsypał ich aż cztery. Pozostałe pięć schował z powrotem do torebki, a ją ukrył w kieszonce. Zasunął ją, a walizkę popchnął nogą w kąt pokoju.
Wyszedł szybko z sypialni i pokierował się w stronę kuchni. Tam znajdowała się woda, którą oczywiście chciał popić prochy. Kiedy był w owym pomieszczeniu, podszedł szybko do blatu i złapał w dłoń butelkę z wodą. Nie było dla niego trudne wypicie połowy jej zawartości.
Usiadł na krześle i czekał kilka minut. Pa kilku chwilach zaczął czuć upragniony efekt. Obraz zaczął mu się rozmazywać, a w głowie mu się kręciło. Miał wrażenie jakby fala ciepła przechodziła po jego ciele. Wstał i ledwo utrzymał się na nogach. Poszedł kilka kroków i potrącił krzesło, robiąc tym samym hałas. Przeklną swoją nieuwagę i poszedł dalej.
Przez całą drogę wpadał na ściany i przedmioty porozstawiane na korytarzu. Miał nadzieję, że nie obudził żadnego lokatora. Z chwili na chwilę, czuł się coraz gorzej. Ledwo trzymał się na nogach. Palców u stóp i dłoni, w ogóle nie czuł. Jego mózg miał problem z kodowaniem łatwych informacji, jak na przykład to, że zbliżał się już do swojej sypialni. Miał wrażenie jakby nadal był gdzieś obok kuchni, albo nawet dalej.
Otworzył drzwi z głośnym hukiem. Zerknął spanikowany w stronę Gilberta, ale przez ciemność i rozmazujące się tło, nie był w stanie go dostrzec. Czuł, że zaraz upadnie na podłogę. Chodzenie wymagało od niego nadludzkiej siły. Definitywnie wziął za dużo tych tabletek. Mógł wziąć też pod uwagę, że to były jedne z najmocniejszych leków nasennych, jakie można dostać na rynku.
Oczy same mu się zamykały. W głowie go kłuło go jak cholera, ale musiał dać radę. Położył się na łóżku i ostatnimi siłami przytulił się do Prus. Zasnął momentalnie.
Nareszcie mógł w spokoju spać.
***
Polska dalej płakał. Prusy starał się jak mógł, żeby jego chłopak przestał łkać. Jego próby były daremne. Przytulił go i zaczął głaskać go powoli po głowie. Miał nadzieję, że nikt teraz tutaj nie wejdzie. Byłoby dziwnie i niezręcznie. Poza tym, Feliks pewnie by poczuł się gorzej. Blondyn wtulił się w albinosa. Gilbert musnął go dłonią po policzku i pocałował w czoło.
-Teraz powiesz co się stało?
-Dlaczego to zrobiłem? Mogłem stracić życie... - Prusy miał wrażenie, że Polska zaczyna płakać coraz bardziej. Musiał coś z tym zrobić.
-Może odpowiem ci na to pytanie, jeśli powiesz, co zrobiłeś. – Na chwilę zapanowała cisza. Dla Feliksa konieczna, a dla Gilberta irytująca.
-Obiecujesz, że nie będziesz zły?
-Obiecuję. – Blondyn poprawił pozycję, w której siedział. Teraz mógł spokojnie patrzeć na Prusaka. Przełknąć ślinę i ułożył w głowie myśli. Po chwili, wiedział jak zacząć tłumaczenie się. Złapał jeszcze Gilberta za rękę i wziął głęboki wdech.
-Wziąłem tabletki nasenne. – Prusy czuł jak coś w nim pęka. Oparł się mocniej o ścianę. Czuł jak zaczyna się trząść i pocić. Na twarzy Polski trwało przerażenie. Feliks sam nie wiedział ile czasu minęło, aż Gilbert coś odpowiedział. W międzyczasie, kolejne łzy spływały mu po twarzy.
-Dlaczego to zrobiłeś? – Powiedział ledwo Gilbert. Nie chciał krzyczeć na Feliksa, ale czuł, że za chwilę nie wytrzyma.
-Już ci wszystko tłumaczę.
-Czekam na to, od jakichś trzydziestu minut.
-Nie mogłem zasnąć w nocy. Nie myślałem wtedy racjonalnie. Po prostu musiałem je wziąć. – Prusy wziął głęboki oddech. Nie wiedział jak ma sobie z tym poradzić. To było za dużo nawet dla niego.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś?
-Bałem się.
-Czego się, kurwa, bałeś?! Tego, że ci pomogę, bo masz z czymś problem?! – Już nie wytrzymał. Uniósł się, a wynikiem tego był ponowny płacz blondyna. Szybko zrozumiał, że nie powinien tego robić. Złapał Feliksa za rękę i przysunął się do niego.
-Przepraszam... Nie powinienem krzyczeć. Muszę w końcu zrozumieć, że masz inny tok rozumowania niż inni. Muszę zrozumieć, że masz ze sobą problemy. – Chwila ciszy zrozumienia.
-Nie przepraszaj. Masz rację. Nie powinienem tego robić.
-Feliks. Mam jeszcze jedno pytanie. – Polska spojrzał na niego, oczekując na pytanie. – Skąd miałeś te tabletki? – Zielonooki zamyślił się. Spodziewał się tego pytania. Wiedział, że teraz wszystkie jego rzeczy schowane do tej kieszonki, zostaną zabrane.
-Kupiłem je w aptece, kiedyś u mnie w kraju. – Gilbert przytaknął i wstał. Blondyn zrobił to samo. Wyszli z kabiny, a następnie z baru. Nie pozostało im nic innego jak wrócić do domu. Prusy miał teraz zadanie do wykonania. Mianowicie, dokładne przeszukanie walizki i toreb Polski.
*** 4 czerwca ***
Rosja chciał upewnić się, że Litwa wie już o wszystkim. Dlatego też, wykręcił jego numer i czekał, aż ten odbierze. Trochę musiał czekać. Nie lubił jak ktoś kazał mu czekać. Czuł się wtedy obrażany i poniżony. Te uczucia były okropne. Praktycznie większość uczuć, które miał, były okropne. Nie chciał ich.
-Halo? Czemu dzwonisz, Rosjo? – Spytał Litwa. Ivan uśmiechnął się, kiedy usłyszał głos Taurysa. Jego uśmiech był tak sztuczny, że aż mucha wyzionęła ducha i spoczęła na jego parapecie.
-Witaj towarzyszu Litwo! Dzwonię, bo chcę się ciebie o coś spytać.
-O co? – Toris miał złe przeczucia. Zawsze je miał, kiedy Ivan dzwonił. Zastanawiał się, o co mogło mu teraz chodzić.
-Wiesz już o związku Feliksa i Gilberta? – A więc, o to chodziło... Litwa nie chciał o tym mówić. Myślał, że jeśli powie, że nie chce o tym gadać, to Rosja zrozumie.
-Tak, wiem. Wybacz, ale nie chcę o tym mówić.
-Musisz pewnie bardzo cierpieć. W końcu, kochałeś Feliksa. Nadal go kochasz. – Zapanowała cisza. U Rosji była przerywana bzyczeniem drugiej, żywej, muchy. Może ubolewała po śmierci tej pierwszej? U Litwy za tu, była przerywana chodzeniem Estonii na korytarzu. Tak, znowu u niego był.
-Daję sobie radę. Jest mi smutno, ale jakoś żyję.
-Jakoś... Dziwne. Zawsze myślałem, że dla osoby tak słabej psychicznie, stracenie swojej miłości będzie wyznacznikiem natychmiastowej śmierci.
-Nie jestem taki słaby, za jakiego mnie uważasz. Od czasów komunizmu wiele się u mnie zmieniło.
-Cieszy mnie to i nie cieszy. Podoba mi się, że dajesz sobie radę po czymś takim, ale nie podoba mi się, że moja praca i Prus jest taka trudna. – Toris zamilkł. O jakiej pracy on mówił?
-Słucham? Jaka praca twoja i Gilberta?
-Dziwi mnie, że jeszcze się nie domyśliłeś. Naprawdę myślałeś, że ja i Prusy dzwonimy do ciebie, bo nam się nudzi? Jesteś głupią istotą, towarzyszu. Od samego początku chcieliśmy cię zniszczyć. – Litwa nie wiedział co odpowiedzieć. Te słowa go zamurowały. Tylko o to, tu chodziło? Nie potrafił tego zrozumieć.
-Czyli to oznacza, że związek Feliksa i Gilberta jest tylko po to, żeby mnie zniszczyć?
-Co? Wszystko źle zrozumiałeś! Prusy kocha Polskę, ale jak ostatnio z nim rozmawiałem, to mówił, że jest tego związku niepewny. W ciągu dalszym jednak, go kocha.
-Czemu chcecie mnie zniszczyć?
-Bo cię nie lubimy. Mamy jeszcze mnóstwo innych powodów. Długo by wymieniać tylko moje powody! – Ivan zaśmiał się. Druga mucha zdechła. Teraz przynajmniej były razem, po drugiej stronie. Może zdechła z rozpaczy? Bardzo prawdopodobne. Miłość to dziwne, ale piękne uczucie.
-To wszystko czego ode mnie chciałeś? – Spytał szybko Taurys.
-Tak. Nie będę już ci zawracał głowy. – Rosja rozłączył się i odłożył telefon na blat. Podszedł do parapetu i zerknął na martwe muchy. Wyglądało to tak, jakby trzymały się na swoje malutkie kończyny. Urocze. Miłość, to naprawdę piękne uczucie.
***
Polska nadal nie czuł się najlepiej na świecie, ale było lepiej niż wczoraj. Dalej ubolewał nad stratą swoich leków i żyletek, ale musiał zrozumieć, że to dla jego dobra. Troszczyli się o niego i chcieli dla niego dobrze. W szczególności Prusy. Doceniał jego troskę najbardziej ze wszystkich. Nie wiedział co by bez niego teraz zrobił. Nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu. Sięgnął po niego i zobaczył kto dzwoni. W głębi serca miał nadzieję, że to ktoś inny niż Litwa, ale to właśnie był Litwa. Pełen niechęci, odebrał.
Taurys czuł, że musi poinformować Feliksa o współpracy Prus i Rosji. Domyślał się, że ten o niczym nie wie. Gdyby wiedział, to by na to nie pozwolił. Przecież się przyjaźnili. Nie chciał psuć relacji przyjaciela i jego partnera, ale Polska musiał o tym wiedzieć. Nie sądził też, że to jest nie wiadomo jaki powód do kłótni, czy coś. Po paru sekundach, Feliks odebrał. Cieszyło go to.
-Witaj Feliks! Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego! – Blondyn westchnął. Dlaczego Toris tak szybko nawijał? Nie miał teraz głowy do tak szybkich i skomplikowanych rozmów.
-Cześć Toris. Możesz nie mówić tak szybko? Nie czuję się najlepiej.
-Oh, wybacz. A co się stało?
-Długo by opowiadać. Może kiedy indziej ci powiem. Co jest tak ważnego, że dzwonisz i jesteś taki podekscytowany? – Litwa cieszył się, że Polska chce go wysłuchać. Miał tylko nadzieję, że ta informacja nie wpłynie negatywnie na relacje Feliksa i Gilberta. Naprawdę nie chciał psuć im związku.
-Chodzi o Gilberta. Zrobił coś... Sam to ocenisz. – Blondyn już był zaniepokojony. Co ta menda znowu zrobiła? Wyjrzał zza lekko uchylonych drzwi i zauważył Prusaka rozmawiającego z Francją. Na jego widok lekko się uśmiechnął. Gilbert tak ładnie gestykulował. To było zabawne i urocze jednocześnie.
-Co znowu zrobił? – Miał nadzieję, że to coś nie jest aż tak złe.
-Współpracuje z Rosją.
-Z Rosją? – Feliks na chwilę się zamyślił i pomyślał o swoich relacjach z Ivanem. Nie była zbyt dobrze, ale w ciągu dalszym lepsze od tych sprzed kilku lat. – Co to za współpraca? Pominę już fakt, że to brzmi absurdalnie. Gilbert nigdy nie miał za dobrych kontaktów z Rosją. Mów już.
-Ich współpraca polega na tym, żeby uprzykrzać mi życie.
-W sensie?
-Cały czas do mnie dzwonią. Wyśmiewają się ze mnie, mówią jak bezwartościowy jestem. Ostatnio jeszcze żartują o tym, że się powinienem załamać po wieści o twoim związku z Prusami. – Polska czuł jak coś się w nim gotuję. Litwa zaśmiał się skrępowany. Może mówienie tego nie było dobrym pomysłem?
-Myślisz, że ci uwierzę? Wiem, że ty też jesteś zdolny do zazdrości. Chcesz zniszczyć sposób w jaki teraz patrzę na Gilberta, bo nie możesz być ze mną, prawda?
-Co? Nie! To nie tak! Mówię prawdę.
-Nie pogrążaj się jeszcze bardziej. Do usłyszenia. – Feliks rozłączył się i odłożył telefon na bok. Dlaczego wszystko znowu mu się niszczy w życiu? Do pokoju wszedł Prusy. Jedyna osoba, na chwilę obecną, która mogła go jakoś pocieszyć.
-Ktoś dzwonił? – Spytał albinos i dosiadł się obok.
-Tak. To Litwa. – Gilbert spochmurniał na tą wieść. Czego on mógł chcieć od Feliksa?
-Co chciał?
-Mówił, że ponoć współpracujesz z Rosją i go nękacie, ale to nieprawda, co nie? – Gilbert czuł jak panikuje. Zastanawiał się jakim cudem Toris o tym wiedział. Domyślił się wszystkiego? Mało prawdopodobne. Nie miał zamiaru mówić prawdy. To by zniszczyło Polskę do końca.
-Oczywiście, że to nie prawda. On chce zniszczyć nasze relacje, bo jest zazdrosny.
-Też tak sądzę. – Blondyn wstał i przytulił mocno partnera. Prusy się cieszył, że po raz kolejny mu się udało.
***
Litwa był w szoku. Nie rozumiał, dlaczego Polska tak zareagował. Przecież zawsze mu wierzył, a teraz osądził go o kłamstwo. Powoli zaczął planować kolejny telefon do Feliksa, żeby wszystko mu na spokojnie wytłumaczyć. Chciał też jakoś wkręcić Prusaka w tą rozmowę. Czuł, że Prusy ma coś wspólnego z tym, że Feliks mu nie uwierzył. Jego rozmyślenia przerwał Estonia, który wszedł do jego sypialni.
Eduard stanął w przejściu i zlustrował Taurysa wzrokiem. Doskonale wiedział, że przed chwilą rozmawiał z Polską. Miał tylko nadzieję, że Rosja ją słyszał poprzez podsłuch. Nie chciało mu się znowu powtarzać każdego szczegółu tej rozmowy. Usiadł obok Torisa i poklepał go po plecach. Nawet nie wiedział czemu. To był odruch.
-Co się stało? Wyglądasz na załamanego. – Powiedział, chcąc wytwarzać pozory martwiącego się.
-Feliks mi nie uwierzył w współpracę Rosji i Prus.
-Kiedyś na pewno ci uwierzy. Nie możesz przestać próbować. Przecież musisz go odbić. – Toris spojrzał zdziwiony na przyjaciela. Estonia chyba nie rozumiał jego zamiarów.
-Nie chcę go odbijać. Zaakceptowałem, to że Feliks jest z Gilbertem. Chcę dla nich dobrze, a ukrywanie pewnych rzeczy, to pierwszy stopień do rozłamu związku. Jeśli nie mogę być z Polską, to chcę jakoś wspomóc jego związek z kimś, kogo naprawdę kocha. – Blondyn przytaknął głową, z zrozumieniem. Uśmiechnął się pocieszająco i wstał. Spytał Litwę o herbatę, a ten odpowiedział, że chętnie się jej napije. Eduard wyszedł z pokoju i poszedł przygotować coś do picia.
*** Takie trochę nieodpowiednie dla młodszych czytelników, ale lodów nie ma. ***
Prusy miał tego wieczoru ogromną ochotę na seks. Przez cały czas spoglądał na Polskę, który czytał tą samą książkę co wcześniej. Kłócił się z samym sobą. Z jednej strony chciał w końcu, to z nim zrobić, ale z drugiej strony, Feliks nadal nie czuł się najlepiej. Wolał, żeby jego pchła do końca się wyleczyła, a dopiero potem by ją zaliczył.
Teraz leżał spokojnie na łóżku, odwrócony plecami do Polski. Czuł, że zaraz nie wytrzyma. Odwrócił się i zerknął na Feliksa. Nadal patrzył coś w telefonie. Powinien już spać. Niedługo wybije pierwsza w nocy.
Po raz kolejny, żądza wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Gilbert zaczął przejeżdżać dłonią po nodze Feliksa. Następnie przejechał nią po brzuchu i pocałował blondyna w policzek. Ten tylko westchnął niezadowolony.
-Gilbert, przestań. Bardzo cię proszę. – Prusy zignorował prośbę i dalej gładził ciało chłopaka swoimi dłońmi. Na szyi zrobił kilka malinek i dotknął krocze Polski. Sprawiło to, że przeszły po blondynie ciarki.
-Przestań. Zrobimy to kiedy indziej. Nie czuję się teraz najlepiej. – Albinos zignorował kolejne błagania Feliksa. Podwinął jego koszulkę i zaczął całować jego klatkę piersiową. Zielonooki chciał odepchnąć partnera od siebie, ale okazało się to trudniejsze niż przypuszczał.
-Gilbert, odejdź.
-Cichutko. ~ Będzie fajnie. – Odpowiedział cicho i pocałował mocno Feliksa w usta. Polska gdyby mógł, to by uciekł. W końcu, resztkami swoich sił, odepchnął Prusaka i usiadł.
-Zrozum, że nie mam dzisiaj ochoty na seks. Obiecuję, że kiedyś to zrobimy. – Powiedział Polska i poprawił swoją bluzkę. Jeszcze chwila, a by jej nie miał. Prusy wyglądał na niezadowolonego. Prychnął obrażony i położył się. Odwrócił się tyłem do Feliksa i starał się zasnąć. Blondynowi nie podobało się, że Gilbert po zwykłej odmowie się obraził. Mógł się tego po nim spodziewać. Nie chciał, żeby przez coś takiego ich relacje się pogorszyły.
-Jak tam bardzo chcesz to zrobić, to możemy. – Powiedział cicho Polska i przejechał po plecach albinosa. Prusy westchnął.
-Nie będę cię do niczego zmuszał. Dobranoc. – Ostatnie słowo dało Feliksowi do zrozumienia, że dla Gilberta rozmowa dobiegła już końca. Spuścił głowę i przez chwilę jeszcze siedział w bezruchu. Potem położył się i wtulił w Prusaka. Gilbert poczuł, że Feliks się do niego przytulił. Ujął w swoją dłoń, dłoń blondyna i zasnął.
*** 5 czerwca ***
Polska stał na balkonie i patrzył przed siebie. Gdyby czuł się lepiej, to by pojechał z Francją, Prusami i Rumunią na wesoły cmentarz, ale jego samopoczucie nie było za dobre. Dalej miał w głowie wspomnienia z nocy. Nie wyglądało na to, żeby Gilbert był na niego obrażony, ale panowała między nimi niezręczna atmosfera. Chciał się jej szybko pozbyć.
Węgry postanowiła zostać w domu z Feliksem. Chciała go przypilnować, żeby nie zrobił sobie nic złego. W szczególności, w domu Vladimira, który miał u siebie wiele niebezpiecznych przedmiotów. Obecnie siedziała na fotelu i czytała książkę, co jakiś czas spoglądając na przyjaciela. Musiała go pilnować.
Oderwała się lektury i poszła na balkon. Stanęła obok blondyna i spojrzała na niego. Ten nawet nie zauważył, że przyszła. Trwał w zamyśleniu. Dalej myślał o Gilbercie. Zastanawiał się co zrobić, żeby niezręczność między nimi zniknęła. Przecież nie powinno jej być w związku.
Tego związku nie powinno w ogóle być. Miłość Prus do ciebie jest jednym wielkim błędem, do którego pewnie niedługo się przyzna. Nie możecie być przecież parą wiecznie.
Polska wzdrygnął się. Depresja musiała wrócić. Znowu czuł się jak jakieś bezużyteczne ścierwo. Dopiero teraz zauważył obecność Erizabety. Nie mówiąc ani słowa, przytulił się do niej. Ona odwzajemniła uścisk. Po chwili zaczął płakać jej w ramię. Ona zaczęła głaskać go po głowie i szeptać do ucha uspokajające słowa.
-Boję się, że któregoś dnia Gilbert mnie zostawi... Nie chcę tego. – Powiedział Feliks.
-Nie zostawi cię. Jestem tego pewna. Przecież cię kocha.
-Masz rację. Nie powinienem się teraz tym martwić. – Oderwał się od Elizy, uśmiechnął się, żeby stworzyć pozory lepszego humoru i poszedł w stronę swojej sypialni.
Kiedy tam był, położył się na łóżku i zamknął oczy. Łzy znowu zaczęły spływać mu po twarzy. Tak bardzo chciał, żeby Prusy był obok niego i go pocieszył. Miał nadzieję, że niedługo wróci i będą mogli ze sobą porozmawiać, pośmiać się, powygłupiać, a potem odpocząć poprzez leżenie obok siebie i dalsze rozmawianie o głupotach.
Gilbert nie jest gotowy na związek z tak problematyczną osobą jak ty. Nie dorósł do tego. Dokładasz mu tylko problemów, z którymi ledwo sobie radzi. Nie dajesz mu tego, czego oczekuje. Wasz związek niedługo się posypie i to z twojej winy. Możesz się już na to szykować. Innego wyjścia z tej sytuacji nie ma.
***
I mamy kolejny rozdział!
Pora na historię z życia wziętą. Chciałam wstawić ten rozdział już wcześniej (koło 11-12), ale przez przypadek usunęłam ostatni dzień. Nie ma tego złego! Teraz ten moment jest o wiele lepszy i wprowadziłam kilka poprawek do reszty rozdziału.
Ogólnie to powinnam słuchać częściej melancholijnych piosenek, bo dzięki takiej muzyce, powstają tak dobre rozdziały jak ten.
Teraz pora na kilka spraw organizacyjnych.
Kompletnie nie mam pomysłów na to, co ma się dziać w Grecji, bo to jest następny kraj na naszej liście. Wena kompletnie mi się skończyła, pomysłów nie mam i w wielkim skrócie, jestem w wielkiej dupie z wtorkowym rozdziałem. Nie mam zapisanych jeszcze wydarzeń, co za tym idzie, nawet jeszcze nie zaczęłam pisać wtorkowego rozdziału. Teraz się pewnie spytacie.
Furiee, czy we wtorek będzie nowy rozdział?
Odpowiedź brzmi, nie wiem.
Teraz zwracam się do was z prośbą. W komentarzach pod tym rozdziałem możecie dawać mi pomysły na wydarzenia. Możecie mi je też pisać w wiadomościach prywatnych. Najlepsze pomysły zostaną wykorzystane w następnym rozdziale, albo nawet następnych rozdziałach, jeśli propozycji będzie dużo. Liczę na waszą kreatywność. Ja sama postaram się się coś wykombinować. Jeśli jakiś pomysł zostanie wykorzystany, to na końcu rozdziału podam autora pomysłu.
Ja to mam pecha do tych wtorków, co nie?
Nie wiem, czy rozdział pojawi się we wtorek. Ustalmy sobie pewną rzecz. Rozdziały mogą być we wtorki, ale nie muszą. Jest to bardzo opcjonalny dzień. Raz będzie, a raz nie. Przykro mi bardzo, ale innego wyjścia nie widzę z tej sytuacji. Też nie chcę rezygnować z tych dni całkowicie. Wolę, żeby rozdziały pojawiały się często, tym bardziej, że mam teraz masę wolnego czasu, a uwielbiam pisać opowiadania. Pomaga mi to się zrelaksować i poprawia mi to humor.
To na tyle w tym rozdziale! Przypominam o składaniu pomysłów na następny rozdział/rozdziały. Mam nadzieję, że ten wam się podobał i do zobaczenia - wstępnie - we wtorek!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro