Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~4~

Dust

— Dust! Trafiliśmy do nieba! — otworzyłem oczy.

— Co za debil wysłałby nas do nieba?! — Killer zamyślił się.

— Szef za karę? — ...

— Racja... — rozejrzałem się. Leżałem sobie na trawce, ale niestety nie tej fajnej... zwykła zielona trawa... nic więcej... 

— Poza tym dostaliśmy obroże z naszymi imionami! — a to akurat fajne...

— W niebie nosi się obroże? — dotknąłem mojej pseudo szyi. Faktycznie. Mam coś na niej, ale to jest metalowe...

— Może zostaniemy czyimś pieskiem? — nie sądzę, ale co jeśli...

— A jeśli te obroże oznaczają, że w następnym wcieleniu będziemy psami?! — ja nie chce wąchać czyjegoś tyłka! 

— ...to nie może się stać! — no dokładnie!

— Ale wy wiecie, że jesteśmy w Dreamtale? — spojrzeliśmy na Horror'a.

— Skąd wiesz? — westchnął i wskazał na stojącego obok nas zdezorientowanego Dream'a.

— Ty też umarłeś?! — obaj przywalili sobie w czoło.

—Przyszedłem was zabrać, ale... chyba Error i Cross gdzieś zniknęli... — dobrze wiem, że nie zależy ci na tamtym niemiłym gnoju...

— Są nadzy, więc ukryli się za tamtymi drzewami — Horror wskazał na trzy rosnące obok siebie drzewa. I faktycznie... zza jednego było widać bijące się dwa szkielety.

— Nadzy..? — 

— Nie kurwa ubrani. Ślepy jesteś? Mają obroże, a dla psów to jak ubranie! — rzekłem bardzo mądre słowa. 

— P-pójdziecie po nich..? — 

— Dlaczego byśmy mieli cię słuchać? Jesteś martwym szkieletem, który zamieni mnie w psa! Poza tym chyba jesteś bratem mojego szefa... więc praktycznie powinniśmy cię zabić... — wstałem i wyciągnąłem przed siebie dłoń, Killer i Horror zrobili to samo.

— Żegnamy cię — pstryknąłem.

— .... — spojrzeliśmy na siebie.

— ODEBRALI NAM MOCE! KUŹWA! My serio umarliśmy! — usiadłem na trawie i przyciągnąłem kolana pod brodę.

— Nie umarliście! — 

— Nie kłam! Jesteśmy martwi! A ja nawet nie pocałowałem Horror'a w usta! — 

— Serio tym się teraz martwisz? — zerknąłem na mojego przyjaciela.

— Z Killer'em się całowałem... a z tobą nie... nigdy nie chciałeś... — patrzyłem mu w oczka smutno.

— Nie dziwię się, że nie chciałem... — 

— Ej! — chciałem coś dodać, ale w tej chwili obok nas zostały wyplute dwa szkielety.

— Sz-szefie! — Cross zaczął się zakrywać trawą, a szefuńcio wzdychając podszedł do swojego chyba brata.

— Wszyscy zginęliśmy... — 

— Spierdalam stąd! — i Error skoczył wywalając się twarzą na ziemię. Poprawiło mi to humor... — Co jest..? — chyba chciał się teleportować, ale...

— W niebie nie można używać magii... — spojrzał na mnie jak na debila.

— Tylko debil serio uwierzyłby, że trafiliśmy do nieba... my nawet na piekło nie zasługujemy... — hm...

— Ale dla nas piekło to byłby raj, więc niebo jest naszym piekłem... — zamyśliliśmy się.

— BACHORY WSTAWAĆ! — wykonaliśmy rozkaz, no prócz dwójki chowających się w trawie szkieletów — WY TEŻ! — i podniósł nagich, a ja jako dobry przyjaciel rzecz jasna gapiłem się na nich bez krzty wstydu.

— Dajcie mi jakieś ubranie! — Dream zdjął swoją pelerynę i podszedł do Cross'a zakrywając go w pasie zarumieniony — U-um dzięki... — w sumie już zapomniałem o tym żółtym.

— Szefie! Czy my umarliśmy?! — muszę to wiedzieć! 

— Nie ty tępy idioto. Po prostu was tu zostawiam byście się nauczyli czegokolwiek pożytecznego. A kosztowało mnie to tylko oddanie Cross's w zboczone łapska Dream'a — spojrzałem na pisklaczka.

— N-nie jestem zboczeńcem! Poza tym ty lub- — nie dokończył przez wepchnięcie mu do buzi macki. 

— Smacznego! — 

— Widzisz szefie? Jesteśmy bardzo wychowani! Nie zostawiaj nas tu! — 

— Wrócicie, gdy Dream uzna, że nadajecie się na dobrych pracowników. A teraz... WYPIERDALAĆ ZA NIM! — aż się wystraszyłem...

Szef zniknął zostawiając nas z uśmiechniętym i żółtym szkieletem. Coś czuję, że mamy przejebane...

***

Nie ma to jak pisać ten rozdział
słuchając depresyjnych piosenek na yt
XDDDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro