Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Po 10 minutach docieram na miejsce. Ruszam przed siebie i nie musiałam długo szukać, ponieważ od razu zauważyłam długie kasztanowe włosy Emily. Idę do niej pewnym krokiem, dopóki ktoś na mnie nie wpada.

-Sor... Wiktoria?- Zdziwił się Sam na mój widok.

-Umm hej.- mówię.

-Nie mówiłaś, że zamierzasz przyjść.- powiedział.

-Sama jeszcze nie wiedziałam czy przyjdę.- mówię jak było.

-To twoja pierwsza impreza na Florydzie... to może uczcimy to drinkiem?

-Z chęcią.- mówię i razem z Samem kierujemy się w stronę baru.

-Jest i ona.- mówi Emily kiedy mnie zauważa.- cieszę się, że przyszłaś.- mówi.

-Po tym jak mnie wręcz błagałaś na kolanach nie mogłabym nie przyjść.

- Tylko byś spróbowała.- zachichotała.-Właśnie chodź, poznasz moich znajomych.- mówi i ciągnie mnie w stronę grupki.

***

Tańczę już drogą piosenkę z Ashtonem, znajomym Emily. Muszę przyznać, że naprawdę miły z niego gość.

-Czyli przyjechałaś tutaj do ciotki?- pyta.

-Dokładnie.- odpowiadam.

-Chciało ci się tu przyjechać? Podobno w Kaliforni jest więcej rzeczy do roboty.

-To długa historia...

-Mamy dużo czasu.

-Wiktoria!- zawołała mnie Emily.

-Umm przepraszam cię.-mówię i idę w kierunku dziewczyny.

-Nawet nie wiesz jak mi dupę ratujesz...- mówię biorąc łyka drinka, a ta cicho zachichotała.

Spoglądam na grupę bawiących się ludzi i zauważam Nathana w towarzystwie bardzo ładnej dziewczyny.

-To jego siostra.- odzywa się nagle Emily.

-Co?- udaje, że wcale się nie patrzyłam w jego stronę.

- No ta opalona szatynka...to Vanessa, siostra Nathana.-mówi.- On i tak cały czas patrzył na ciebie.

Udam, że tego nie usłyszałam.

-Współczuję takiego brata...-mówię.

- Myślisz, że ona jest inna... niestety po rodzinie nic nie ginie.- mówi Emily.

- Ej ludziska, gramy w butelkę wszyscy zainteresowani siadają przy ognisku.- krzyknął jakiś chłopak.

-Szybko chodz.- Mówi Emily  ciągnąć mnie za rękę .-siadaj tu.-mówi poklepując miejsce obok siebie.

Siadam i spoglądam na Nathana, a on rzuca mi dziwny wyzywający uśmiech. Po czym siada między dwie dziewczyny.
Obie go chyba znają bo piszczą z radości.

Żenada.

-Gracie?- pyta siostra Nathana. Grupa od razu wyraża zgodę jak i reszta.

-A ty?- pytanie skierowane jest oczywiście do mnie.

-Ja chyba ni...

-Gra, gra.- odpowiada za mnie Emily.

-A więc, zabawe czas zacząć.-Mówi i kręci butelką.

Zabawa trwa na całego, a ja cieszę się, że przez ten cały czas nie padło na mnie. Piję i patrzę jak jakiś chłopak wykonuje swoje zadanie. Mijają jeszcze dwie kolejki, aż w końcu niestety pada na mnie.

Przełykam śline i zamykam na sekundę oczy.

- prawda czy wyzwanie? Och głupia ja, po co pytam i tak każdy wybiera wyzwanie.- mówi  tapeciara posyłając mi sztuczny uśmiech.

- Skoro tak mówisz.- przestaje na jej słowa.

-Masz rozebrać się do bielizny.

-Co takiego?- zapytałam otwierając szerzej oczy.

-Cykacz się?

-Nie!

-Ej!-ozdywa się Emily.-każdy tutaj kogoś całuję, więc czemu ona miala by tego nie zrobić?

Proszę nie odzywaj się, bo cię zabiję!!

-Hmm no dobrze...kogo by tu wybrać.-mówi dziewczyna rozgladając się po chłopakach siedzacych tutaj.

-Może pocałuj Nathana!-znowu odzywa się Emily.

-Co?! Nie!-mówię.

- Zrób to.- pogania mnie.- u nas na Florydzie bawimy się na całego, a jeżeli ty tego nie potrafisz to powinnaś wracać tam, skąd przyszłaś.- powiedziała, a ja spojrzałam na szatyna, który uśmiecha się do mnie kpiąco.

- może jednak wracaj do domu.- mowi ten plastik.

- Spadaj.- syczę dopijając drinka i zrywam się z miejsca.

-O, jednak nas opuszczasz.- mówi.

-Nie idiotko.- mówię i ruszam w stronę szatyna. Spogląda na mnie zaciekawiony. Siadam okrakiem na jego kolanach i spoglądam niepewnie na jego usta.

-Jeśli chcesz mogę nauczyć cię cało...- zaczyna, ale ja nie daję mu dokończyć, ponieważ wpijam się w jego usta.
Chlopak od razu odwzajemnia mój pocałunek i nie wiem jak do tego doszło, że nasze języki poszły w ruch.
Nathan przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej. Wplątuje swoje palce w jego miękkie włosy.

Matko jak on całuje... nagle przed oczami miałam piękne niebieskie oczy w których od pierwszego wejrzenia się zakochałam, mentalnie otworzyłam powieki, a przed sobą nie miałam niebieskich oczu... ale zielone.
Oderwałam się od chłopaka jak poparzona, a on rzucił mi zdezorientowane spojrzenie. Wszyscy wokół nas dziko klaszczeli.
A ja nie mogę uwierzyć, że pocałowałam kogoś innego.

Wstaje z kolan chłopaka łapiac swoją torbę.

- Gdzie ty idziesz?- pyta Emily.

-Do domu.- powiedziałam i po prostu sobie poszłam.

Idę przecierając policzki nie panując nad lecącymi łzami.

-Wiktoria!- słyszę za sobą głos Nathana, ale nie reaguje, chcę po prostu zostać sama.

-Ej.- mówi łapiąc mnie za nadgarstek odwracając przodem do siebie.- zrobiłem coś źle?- zapytał z troską.

- nie... po prostu nie powinno się to wydarzyć.- mówię.

- Ktoś cię zranił?- zapytał, a ja momentalnie spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.

Skąd on...

- muszę już wracać.- powiedziałam nadal nie wierząc w to co powiedział.

- dlatego tu przyleciałaś?-pyta.

- przestań Nathan... wracaj do swoich znajomych.-mówię ścierając łzy z policzków.

- Ale ja chcę zostać z Tobą.- powiedział. Spojrzałam w  jego błyszczące zielone oczy, które przepełnione były troską i jeszcze jakimś innym uczuciem.  Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że te słowa mają drugie dno.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro