Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

-No dawaj Wiktoria.- próbuje mnie przekonać Emily.

-Ale ja nikogo tu nie znam... Poza tym nie mam ochoty.- mówię.

- To poznasz! Kurde dziewczyno są wakacje, a Ty jesteś młoda, piękna każdy chłopak będzie się za tobą oglądał, a może nawet kogoś wyrwiesz...

Spojrzałam na nią z politowaniem.

-No co?- pyta unosząc ręce w geście obrony.- taka prawda jesteś piękną blondynką, a jak już zauważyłaś jest tutaj bardzo mało jasnowłosych,  więc na pewno będziesz atrakcją tego wieczoru. Poza tym, każdy klient ślini się na twój widok, a nie wspomnę już o Nathanie.- powiedziała dziwnie się uśmiechając.

-Weź nawet o nim nie wspominaj.- krzywie się na samo jego imię.

-Co go tak nie trawisz?- pyta - przecież każda za nim szaleje...

-Może dlatego, że jest aroganckim dupkiem...i niestety albo stety ja tego nie lubię.

-Dupek, ale przystojny...przyznaj.- mówi robiąc dziwnie miny, a ja tylko przewróciłam oczami. -Dobra, wracając do imprezy. No dawaj...nie daj się dłużej prosić.- mówi  robiąc przy tym maślane oczka .- to tylko impreza z ogniskiem na plaży.

Wypuszczam głośno powietrzne z ust.

Uczepiła się mnie...

-No Wik...- przerwa nagle patrząc na coś za mną, a na jej twarzy pojawia się uśmiech.

-Cześć Nathan.- mówi uśmiechając się do niego.

Serio? Każda tak na  niego reaguje?

Odwracam się w jego stronę i rzucam mu wrogie spojrzenie.

-Co blondyneczko?- zapytał.

- Przestań mnie tak nazywać!- warknęłam w jego stronę.

-Wolisz nadąsana paniusie?-zakpił.

-Wiesz co? Wal się Nathan!

- Przeszliśmy na ty?- zapytał łobuziarsko się uśmiechając.

-Dupek!- Syczę.

-Do usług kochanie.- uśmiechnął się bezczelnie, a  we mnie się gotowało.

Nie odezwałam się już i zamierzałam go olewać, ale on chyba miał inne plany.

-Blondyneczko...- zaczęłam, spojrzałam na niego tak, jakbym miała go zabić. Zauważył to i podniósł ręce w geście obrony.

- Ja tylko chciałem zamówić tequile z sokiem ananasowym.- powiedział.

Spojrzałam na zegarek i się mimowolnie uśmiechnęłam.

- Emily!- krzyknęłam.- zrób tequile z sokiem ananasowym.- mówię na co  ona przytakuję.
Nathan zmarszczył czoło i powiedział:

-Chciałbym żebyś to ty mnie obsłużyła.- powiedział poważnie.

- Przykro mi, ale skończyłam swoją zmianę.- powiedziałam i uśmiechnęłam się zwycięsko.

-To ja podziękuję.- powiedział i po prostu sobie poszedł. Spojrzałam na Emily i  wzruszyłam ramionami, po czym odłożyłam fartuch i udałam się na plażę.

***

Nie wiem jak długo leżę na słońcu, ale czuję, że moje ciało płonie, więc zdejmuję okulary i spoglądam na swoje nogi.

Wow.- Powiedziałam do siebie gdy zobaczyłam swoje mega opalone nogi jak i resztę ciała. Zaczęłam rozglądać się dookoła i mój wzrok stanął na bawiących się ludziach. Zrezygnowana ponownie kładę się na leżaku i zakładam okulary na nos.

Zaczynam myśleć o Chrisie...

Może tak miało być? Może to był błąd?

Ehh nie powinnam o tym tyle rozmyśla... nagle ktoś nade mną staje, tym samym zakrywając mi słońce. Podnoszę głowę odchylając delikatnie okulary.

-Czego chcesz?

-Czemu siedzisz tu sama? -pyta jakbym w ogóle nie zadała mu pytania.

-Czy to ważne?

Nathan wzycha głośno... i ku mojemu zdziwieniu siada obok.

-Co ty robisz?- pytam marszcząc brwi.

-Siedzę.- odpowiadał udając głupka, a ja przewracam oczami.

- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi...

- Dobra, chcę z tobą tutaj posiedzieć. Mogę?- zapytał, a ja zaskoczona patrzę na niego, aż w końcu odpowiadam:

-Okej...ale nic nie mów.

-Tak się nie da.

-Da!

-Nie

-Idź sobie!

-Za nic.

Zacisnęłam szczękę, spokojnie Wiktoria wdech, wydech...

- Denerwujesz mnie! Czemu się nie odwalisz?- mówię wstając z leżaka.

-Kurde cały czas coś ci nie pasuje.- powiedział i również wstał.

Cholera, ma rację cały czas chodzę naburmuszona, ale chcę się trzymać z daleka od chłopaków przez jakiś czas...

Już nic nie odpowiedziałam tylko zaczęłam się ubierać nie patrząc na niego, nagle zwinnym ruchem przerzucił mnie przez swoje ramię.

-Ej Puszczaj! Słyszysz, puść mnie!! Natychmiast!- próbowałam się wydostać bijąc go po plecach i nie tylko, ale on nic z tego sobie nie robił i po prostu szedł w stronę wody.

-Nathan!

- Mówiłem Ci Kochanie, że nie przeszliśmy na ty.- śmieje się.

- Posłuchaj, jeśli wrzucisz mnie do tej wody to pożałujesz rozumiesz! - Grożę mu.

-Groźby są karalne.- powiedział rozbawiony.- może woda ostudzi twój temperament.- powiedział stając na podeście.

-Nie zrobisz tego!

- A właśnie że zrobię!- odpowiedział i czuję, że powoli mnie chwyta by wyrzucić do wody. Dlatego szybko uczepiłam się jego szyi jak małpka.- jakieś ostatnie słowo, a może następna groźba?- zakpił.

-Nie, proszę nie wrzucaj mnie, jestem w ubraniu, a muszę już wracać do domu...

-Brzmi niezbyt przekonująco. Powiedział, a dosłownie po sekundzie znalazłam się w zimnej wodzie.

On to zrobił! Wyrzucił mnie!!!

Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro