Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

-Naprawdę chcesz z nim być? -pyta.- przecież oboje wiemy, że nie czujesz do niego tego, co do mnie. -mówi spokojnie, a zarazem poważnie.

Zaskoczył mnie tymi słowami.

Odwróciłam się do niego przodem. Ze szklonymi oczami, a podmuch wiatru sprawił, że moje włosy rozwiewane były na każde możliwe strony. Patrzył się na mnie swoimi niebieskimi oczami, które pogrążone były w powadze, nadziei i smutku.

-Dzięki tobie nauczyłam się wielu rzeczy, które teraz mi są niesamowicie przydatne... posiadam wiele cech, które teraz pozwalają mi na to żeby mieć jakiś cel w życiu i do niego dążyć. - zaczynam poważnie.- To kim teraz jestem zawdzięczam Tobie. Mimo, że nadal jesteś taki sam i masz wiele wad których nie zmienisz... ja dorosłam. Ty pozostaniesz już taki na zawsze. Dziś wiem, że muszę zawsze walczyć o swoje jeśli chce coś osiągnąć w życiu, że miłość nie jest ważna teraz z żalem patrzę na to co było kiedyś, jaka byłam naiwna... głupia... niedojrzała. To co najważniejsze mam blisko siebie i wiem, że tego nigdy mi nie zabraknie. Będę żyć tak żeby móc kiedyś powiedzieć, że zrobiłam dla siebie wszystko, co mogłam, że kiedy dorosnę zrozumiem życie i wiele spraw, które wcześniej dla mnie były nieistotne. W życiu trzeba kierować się rozumem... nie sercem. -wyznałam.- i ty Chris już dla mnie nie istniejesz. -powiedziałam cicho, ale nie na tyle żeby tego nie usłyszał, widzałam jak w jego oczach gasną iskierki nadziei oraz jakichkolwiek emocji.

Nie chcąc być tu ani minuty dłuższej odwróciłam sie powoli na pięcie i po prostu ruszyłam przed siebie.

Pov Chris

Tym razem to ja stoję przed domem z sercem rozbitym na kawałki.

Pov Wiktoria

Tydzień później...

-Rozumiemy cię w stu procentach. -mówi Lena.

-Nie jesteście na mnie złe, że nie idziemy do tej samej szkoły? -pytam.

-Złe? Oczywiście, że niee... ale jest nam przykro, że będziemy musiały się rozdzielić na tak długi czas.-mówi smutna Maja.

-Jakoś damy radę. -mówię.-Ale... jest coś jeszcze.

-Co? -zapytały w tym samym czasie.

-Muszę tam pojechać najszybciej, żeby zająć sobie pokój w akademiku...

-Najszybciej czyli? -pyta cicho Maja.

-Samolot mam jutro.

-Coo!? Nie proszę, powiedz że to żart... -mówi Lena.

-Cholera. -szepnęła Maja.

-Uwierzcie, że dla mnie jest to też naprawdę trudne... kocham was jak siostry i...-nie mogę dokończyć bo  zaczyna zbierać mi się na płacz.

-Chodź tu. -mówi Lena i bardzo mocno mnie przytula i to samo robi Maja.

-Nasze trio na zawsze. -mówi cicho Maja.

***

-Może u nas w tej nowej szkole poznam jakiegoś seksownego blondyna.-zaczyna Maja.

-Och ty to pewnie będziesz się uganiać za każdym. -żartuje Lena.

-Ha ha ha zabawne... to oni za mną będą się uganiać.

-Właśnie... jeśli jesteśmy przy temacie chłopaków to...-wzięłam głęboki wdech.-widziałam się z Chrisem.

Dziewczyny wyglądały na nie zaskoczone.

-Właściwie to wiedziałyśmy, że przyjechał i nie chciałyśmy ci tego mówić, bo nie wiedziałyśmy jak zareagujesz i... Chłopcy powiedzieli, że on sam nie kazał ci mówić... -wyznała Lena.

-I tak przyszedł na bal...

-Co? Bal?!... znaczy my dowiedzałyśmy się dopiero po zakończeniu roku. -mówi Maja.

-Umm... dobrze, to nie ma znaczenia... Chris to skończony temat.

-Jesteś pewna? -pyta poważnie Lena.

-Tak.- mówię niemalże od razu.

***

-Siema Wiki. -wita mnie Olivier.

-Hej. -posyłam mu delikatny uśmiech.

-Wchodź, wszyscy są w salonie.

-Hej. -mówię gdy wchodzę do tego pomieszczenia.

-Stało się coś cukiereczku, że chciałaś żebyśmy byli wszyscy w domu.? -pyta Evan podrywając mnie.

-Chciałam... Chciałam się z wami pożegnać. -mówię.

-Co? -pyta Dylan.

-Jak to się pożegnać? -Pyta Matt.

-Wyjeżdżam do... -Evan nie dał mi dokończyć.

-Co wszyscy tak nagle wyjeżdżają?

-Collegium. -mówię cicho. -jak to wszyscy wyjeżdżają?-pytam.

-No ty. Matt jedzie gdzieś załatwić jakieś sprawy i...

-Ii...? -dopytuje.

-Chris  wyjeżdża dzisiaj o 20.-powiedział, a przez moje ciało przeszedł lekki prąd.

To wcale nie na skutek jego imienia.

Wszyscy chłopcy siedzą cicho i tylko czekają na to co powiem. A mi brakuje słów.

-Umm... ja będę już spadać.-powiedziałam lekko poddenerwowana.

-Ale wrócisz po tym Collegium? -pyta Dylan.

-Nie wiem...

-Dobra, chodź tu cukiereczku. -mówi Evan i mocno mnie przytula, a jego ręce zjeżdżają coraz niżej.

-Nawet o tym nie myśl.-mówię i odrywam się od niego.

-Nie no, tak tak wiadomo.-mówi i podnosi ręce do góry.

Teraz żegnam się z Mattem.

-Mam nadzieję, że uda ci się z nią... i szczęścia wam życzę. -mówię mu na ucho.

-Dzięki przyjaciółko.

-Chodź tu Wiki. -mówi Olivier i mnie przytula. Gdy już się od siebie oderwaliśmy chciałam pożegnać się z Dylanem, ale nigdzie go nie było.

-Umm pożegnajcie Dylana ode mnie.

-Co? Ej gdzie ten Cholerny Black? -mówi Evan szukając go po całym pomieszczeniu.

-Dobra, to do zobaczenia.-mówię.

-Mamy nadzieję. -mówi Matt.

Ja też

Odwracam się i chwytam klamkę po czym wychodzę z ich domu, a przede mną stoi Dylan z papierosem w ustach. Patrzy na swoje buty i chyba nie wie, że na niego patrzę.

-Lepiej rzuć póki nie jest za późno. -mówię, a on gwałtownie podnosi głowę do góry. -już myślałam, że się z tobą nie pożegnam.

-Specjalnie wyszedłem, bo chciałem z tobą porozmawiać na osobności.

-Okej... w takim razie słucham.

-Tydzień temu kiedy do mnie dzwoniłaś... byłem w tym klubie z Vanessą...i widziałem cię i nie tylko ciebie, ale i Alana również.-mówi i wyrzuca papierosa podchodząc do mnie bliżej.-czy wtedy kiedy do mnie zadzwoniłaś to Alan miał coś z tym wspólnego? -pyta, a jego wyraz twarzy jest bardzo poważny.

Stałam wryta jak kołek... bo naprawdę nie spodziewałam się tego.

-N-nie. -kłamię.

-Napewno?-pyta.

-Tak Dylan, na pewno... Dziękuję ci, że się tak o mnie troszczysz, ale  nawet nie rozmawiam z nim i w ogóle go nie widziałam. -znowu kłamię.

-Okej... dobrze. Chciałem się tylko upewnić, ale skoro wszystko jest wyjaśnione to.-mówi niespodziewanie obejmuje mnie mocno przytulając.- Będę tęsknić i mam nadzieję, że wszystko pójdzie tam po twojej myśli.-mówi cicho.

-Ja też będę tęsknić.-powiedzałam.

-Wiktoria.- zaczyna i powoli ode mnie się odsuwa.- wiem, że ciebie to już nie interesuje, ale Chris wyjeżdża i to już na stałe... on tu nie wróci, a my nie wiemy nawet gdzie on wyjeżdża, bo nie chce nam pwiedzieć... i...

-Mam nadzieję, że wyjdzie na prostą... ale nie ze mną u boku...

-Rozumiem.

-A więc, narazie Dylan.-mówię i odchodzę.

-Narazie. -powiedział cicho.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro