Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Jak zwykle docieram na lekcję spóźniona. Od razu po przekroczeniu progu klasy dostrzegam Sarę.

W końcu.

Kieruję się w jej stronę, a ona niespodziewanie stawia swoją torbę na wolnym krześle przez co nie mogę usiąść obok niej.

Co jest?

Robię pytającą minę i siadam za nią gdzie ławka była pusta.

-Kochani poczekajcie na mnie w ciszy, zaraz wrócę muszę tylko zejść na dół po podręcznik.- mówi nauczycielka.

Korzystając z sytuacji próbuję pogadać z Sarą.

-Sara.- mówię waląc ją lekko w ramie - Sara!- powtarzam, ale nie reaguję. Zirytowana wypuszczam głośno powietrzne z ust i gwałtownie wstaję i siadam obok niej zdejmując jej torbę, którą wcześniej położyła na siedzenie.

-Tu było zajęte nie widz...-zaczyna, ale nie daje jej dokończyć.

-O co ci chodzi? -pytam od razu.

-Mi? -pyta robiąc zdziwioną minę.

-No a komu? -burknęłam.- i w ogóle, co się z tobą działo przez ten cały czas?

-Nie zamierzam ci się tłumaczyć. -mówi nie patrząc na mnie. -

-Sara kurde o co ci chodzi?-pytam mega zirytowana.

-Pytanie powinno brzmieć o co tobie chodziło przez ten cały czas! -mówi ostro.

-Co?

- No dawaj Wiktoria, nie zgrywaj niewiniątka przez ten cały czas tylko udawałaś taką cicha biedna, a  tak naprawdę taka nie jesteś!- powiedziała, a ja patrzę na nią otępiała, bo naprawdę nie wiem o co może jej chodzić.

- Sorry, ale naprawdę nie rozumiem...

-Rozumiesz, rozumiesz i to doskonale... tak naprawdę przyjaźniłaś się ze mną tylko dlatego, żeby mieć hacka na Alana?

-Kurwa Sara, co on ci powiedział?!

-Wystarczająco, że mogła zmienić o Tobie zdanie.

- Wychodzi na to, że cię okłamał...

-Serio? to wytłumacz mi dlaczego poszłaś na wyścigi wtedy kiedy pierwszy raz zaczęły ze sobą rozmawiać? na początku w ogóle nie chciałaś tam iść, a kiedy wspomniałam o Alanie od razu się zgodziłaś.

-Sara do kurwy nędzy, co on ci powiedział?! -pytam mega wkurzona.

-Dobra Wiktoria przestań już udawać...Wiem, że z nim byłaś i zdradziłaś go z Collinsem. - mówi, a ja sztywnieje, a krew spływa ze mnie momentalnie.

Że co kurwa?!?!

-Nie wierzę.- mówię cicho. - czy to jest powód dla którego przez ten cały czas nie chodziłaś do szkoły?- zmieniam temat i staram się być w miarę opanowana, chociaż nie jest to łatwe.

-Nie... dowiedziałam się też, że ten cały Chris dla którego zostawiłaś mojego brata nie jest takim Świętym aniołkiem i z zazdrości o ciebie nasłał bandytów na Alana i jego brata, a później stało się to co się stało... A Alan nadal tkwi w tym gównie.

- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz i nie chcę wiedzieć,  nie zamierzam też pytać. Collins to  przeszłość i nigdy, przenigdy nie zdradziłam twojego brata, bo nigdy z nim nie byłam!- powiedziałam na jednym wydechu i automatycznie zabrałam swoje wszystkie rzeczy i po prostu wyszłam z sali.

Jak on mógł nagadać jej takie rzeczy?? Co za jebany gnojek.

Wychodzę ze szkoły cała poddenerwowana nie zwracając uwagi na nic. I nagle słyszę swoje imię.

-Wiktoria, a ty gdzie?- pyta Maja stojąc obok Matta.

Dobrze się składa, że jest tu Matt... chyba musi mi coś wyjaśnić.

-Matt...-zaczynam.- wiem, że ostatnio mówiłam, że mnie to nie obchodzi i nie chcę mieć z tym nic wspólnego, ale odpowiedź mi na pytanie... co Chris ma  wspólnego z Alanem?

-Umm... To może ja zostawię was samych i ogólnie to Wiki jesteśmy w kontakcie, bo później jedziemy po sukienki, więc pamiętaj... no dobra już nie przeszkadzam więc na razie.- mówi szybko i całuję Matta w policzek po czym odchodzi od nas jak błyskawica.

-Więc?-pytam.

-Oni po prostu się nie lubią i mają tam ze sobą jakieś małe sprzeczki, ale to nic takiego.

-Może wcześniej byłam zaślepiona tym wszystkim i nic nie dostrzegałam, ale teraz wyraźnie widzę, że coś tutaj jest nie tak więc proszę nie oszukuj mnie Matt.- mówię poważnie, a on na mnie patrzy zdezorientowany jest zupełnie tak jakby nie wiedział co ma teraz powiedzieć.

-Nie zrozumiesz tego... poza tym nie wiem czy Chris  chciałby żebyś o tym wiedziała.

-Przestań, on ma mnie gdzieś. Jestem dla niego nikim, więc to czy będę wiedziała lub nie dla niego to jest bez znaczenia...

-Zdziwiła byś się.- mówi, a ja nie do końca go rozumiem.

-Matt... powiesz mi?

-Może Chris powinien ci powiedzieć.- mówi, a ja mam dziwne uczucie w brzuchu.

-Może, ale tego nie zrobił...-powiedzałam i odeszłam, bo Matt pewnie nic by mi nie powiedział więc szkoda tracić czasu. Od razu pojadę do tego sukinsyna.

Dlaczego moje życie stało się takie skomplikowane, najpierw związek z Chrisem, później Nathan, a teraz jakieś kłamstwa i to wszystko wiąże się z Chrisem. Czy ja po prostu nie mogę o nim zapomnieć? Czy zawsze za każdym razem muszą mi o nim przypominać?
Wyleczyłam się z niego, a było to naprawdę trudne. A teraz znowu mam przechodzić przez to samo?

-Panno parker!- krzyknął w moją stronę trener, więc gwałtownie się odwróciłam.
- dokąd się wybierasz przecież trwają lekcje?- pyta.

-Umm ja źle się poczułam i po prostu  mama zwolniła mnie z lekcji.- kłamię.

-Tak jakoś ciężko mi w to uwierzyć, ale dobrze, mniejsza z tym chciałem z tobą porozmawiać na temat Collegium... masz już coś wybrane.?

-Waściwie mam na oku trzy szkoły. -mówię.- może nie są zbyt dobre, ale przynajmniej są.

- No dobrze posłuchaj Wiktoria... Pozwoliłem sobie wysłać w twoim imieniu papiery do kolegium  w Nowym Jorku.- mówi, a mnie zamurowało. Przecież to jest najlepsza szkoła jaka może być... Nie no bez przesady, ale jest tuż po nich.

-Jejku dziękuję, ale raczej nie przyjmą mnie tam...

- Nie wiem co się z tobą działo na początku roku i dlaczego zrezygnowałaś z funkcji kapitana... nie będę o to dopytywał, bo to jest twoja osobista sprawa, ale wysyłałem twój wniosek. Napisałem "kapitan drużyny"... oraz kilka opinii na twój temat. Wiktoria  naprawdę jesteś świetna, jeśli chodzi o siatkę więc taka szansa przepadłaby, a nie miałbym komu jej dać, ponieważ jesteś jedyną dziewczyną która naprawdę umie świetnie grać w siatkę i mówię to szczerze. Więc tak naprawdę do tej szkoły liczy się średnia ocen ale do tego jeszcze osiągnięcia sportowe więc masz szansę.- patrze się tępo w trenera nie wierząc w to co słyszę, przecież ten College jest marzeniem nie tylko moim, ale wielu innych... chyba do mnie nie dociera, że mogłabym tam trafić.

-Ja ja... nawet nie wiem co mam powiedzieć, bo zwykłe dziękuję to jest chyba za mało...  ale ternerowi  chciało się  marnować czas na mnie? Kiedy liczył na mnie trener ja tak po prostu odrzuciłam funkcję kapitana?- pytam i trochę mi w tym momencie głupio.

- Każdy ma swoje problemy. A w tamtym momencie widziałem, że z tobą naprawdę nie jest najlepiej więc uznajemy, że ci wybaczam i daje ci tak jakby drugą szansę tylko nie u siebie, ale w Nowym Jorku. Mam nadzieję, że spotkam cię jeszcze w telewizji jaki w realu.- powiedzieli lekko się uśmiechnął po czym poklepał mnie po plecach, pożegnał się i poszedł na boisko, gdzie czekali na niego uczniowie.

Naprawdę do mnie nie dociera to, że mam taką wielką szansę zrobić karierę sportsmenki... a do tego móc
jeszcze studiować w takim kolegium...

Może jednak szczęście się do mnie uśmiecha?

Powinnam wszystkich pieprzyć. Każdy chce zrujnować mi życie, ale ja się nie dam... więc wybacz Alan, ale nie dam ci tej satysfakcji...

***

Właśnie wróciłam do domu z zakupów. Mam już kupioną sukienkę na jutrzejszy bal. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła ją założyć. Na zakupach nie było z nami Sary, bo zapewne nie chciała być w jednym pomieszczeniu ze mną po tych plotkach jakich naopowiadał jej kuzyn... tylko  zastanawia mnie czy ona wierzy we wszystko co on jej powie? przecież pierwszy rzut oka widać, że to jest zwykły krętacz.

***
-Ooo, a tutaj sprzedają najlepsze lody włoskie.- mówię Nathanowi.

-W takim razie grzechem byłoby nie skosztować.- mówi i łobuziarsko się uśmiecha. - chodźmy. - mówi i ciągnie mnie za rękę.

-Ja chyba nie chcę.- mówię.

- A to niby czemu? Przecież sama mówiłaś, że tu są najlepsze lody więc...

-Włoskie.- podkreślam.- i jest to zgodne z prawdą, ale byliśmy już na zapiekance, teraz lody w końcu jutro nie wcisnę się swoją sukienkę....- mówię poważnie.

Ten patrzy na mnie tempo po czym wybucha śmiechem zwracając na nas uwaga wszystkich przechodni.

-Cii...- mówię, bo wszystkie pary oczu są skupione na nas. A to nie jest komfortowe.

- Dobra, już się uspokajam.-mówi i bierze głęboki oddech.

-I jak fajnie było się tak ze mnie śmiać?- mówię i uderzał go lekko w ramię.

-Nie z ciebie, z twojej głupoty. -mówi uśmiechając się.

-Uważasz, że jestem głupia?- pytam marszcząc brwi.

-Jeśli sądzisz, że po tym przytyjesz i nie zmieścisz się w sukienkę mimo że jesteś szczupła i masz piękną figurę i na dodatek buźkę... to tak.

-Wow komplementy i pocisk w jednym... chyba tylko ty tak potrafisz.- Mówię rozbawiona.- Dobra, teraz chodźmy na te lody, bo już nie mogę się doczekać.- mówię jak małe dziecko przez oboje wybuchamy śmiechem.

***

- Dziękuję za dzisiaj.- mówi Nathan i całuję mnie w policzek na pożegnanie.

-Ja również dziękuję.- mówię i lekko się uśmiecham.

-No to w takim razie widzimy się jutro... daj znać czy zmieściłaś się w tą sukienke. -mówi.

-Ha ha... jesteś taki zabawny Nathanku... -mówię i cicho się chichocze ze swojej wypowiedzi.

-Nathanku? -pyta z grymasem na twarzy, a ja tylko wzruszam ramionami.

-Oj Wik... Dobra, przyjadę po ciebie o 17:30.

-Będę czekać. -mówię i ostatni raz całuję go na pożegnanie. Również w policzek. I wysiadam z samochodu udając się do domu.

- Hejj mamo. - przywitałam się widząc kobietę siedzącą na kanapie i coś czytającą.

- Cześć kochanie... Pozwoliłam sobie zobaczyć twój nowy zakup... i muszę przyznać, że sukienka jest piękna.- mówi, a na mojej twarzy pojawia się banan, ponieważ doskonale o tym wiem.

- Dziękuję mamo... właśnie muszę ci coś powiedzieć...

-Dobrze słucham.- mówi odkładając książkę.

- Nie chcę zapeszać ani to nic pewnego, ale mój trener wysłał moje papiery do Kolegium w Nowym Jorku. Właśnie w tamtej szkole liczy się sport i oceny więc może jest jakieś prawdopodobieństwo, że mogą mnie przyjąć.- mówię na jednym wydechu.

- O mój Boże kochanie, to jest bardzo dobra szkoła.- mówi mama i wstaje z kanapy.

-Wiem, ale tak się napaliłam na to i teraz chcę, żeby mnie przyjęli... Chociaż wątpię.

- Oj przestań nie masz takich złych ocen, jesteś dobra jeśli chodzi o sport, więc czemu miałabyś się tam nie dostać? Ja osobiście trzymam za ciebie kciuki.- mówi i  całuję mnie w czoło.

- Dziękuję mamo.

- Nie ma za co kochanie, po prostu wierzę w ciebie, a teraz leć na górę, bo jutro musisz rano wstać żeby  udekorować salę na jutrzejszy bal.

-Racja.- mówię gdy dostrzegłem, że na zegarku już jest 21:00.- i udaje się na górę do swojego pokoju, aby wykonać wieczorne czynności przed snem.

***

Po kąpieli ubrałam swoją piżamę i umyłam zęby uczesałam włosy, nałożyłam jakiś krem na twarz i wyszłam z łazienki. Kąpałam się w mega gorącej wodzie, więc teraz jest mi bardzo gorąco dlatego podeszłam do okna i otworzyłam je.

- A niech się trochę przewietrzy. - mówię do siebie.

Nagle mój telefon zawibrował, więc szybko do niego podeszłam czytając wiadomość.

Nathan 💓🐷

Miłych snów księżniczko, śnij o mnie.

Ja

Wzajemnie książę, ty o mnie również.

Nathan 💓🐷

Bądź tego pewna.

Odłożyłam telefon na szafkę nocną ciesząc się jak głupia. Jestem szczęśliwa wiedząc, że komuś na mnie zależy i ten  ktoś sprawia, że na mojej twarzy pojawia się szczery uśmiech.

Położyłam się do łóżka przykrywając się kołdrą.
Zawsze mam tak, że nie mogę spać jeśli na drugi dzień ma się coś dziać i nie mogę się tego  doczekać, ale w tym momencie oczy same mi się zamykają, ponieważ pół dnia chodziłam z Nathanem pokazując mu tutejszą okolice, a to trochę kosztowało mnie energii... Dlatego zgasiłam lampkę i ułożyłam się wygodnie do snu.

Pov Chris

Siedzę tu już którąś godzinę i wpatruje się centralnie w nią. Jaka ona jest piękna, mimo tego że jest noc, a latarnia zza okna ledwie rozświetla jej twarz, ale jestem w stanie to dostrzec. A tak naprawdę nigdy nie zapomniałem jak wygląda, jak się uśmiecha... Ten chłopak ma naprawdę szczęście mając taką dziewczynę. Kiedy zobaczyłem ich w tym samochodzie i wtedy jak ona go pocałowała... Myślałem, że rozwale mu łeb, ale w sumie nie mam takiego prawa, nie jesteśmy już razem, a to ja z nią zerwałem i zostawiłem.

Wstałem z fotela najciszej jak tylko potrafiłem, podszedłem do jej łóżka kucnąłem i opuszkiem palców przyjechałem po jej policzku wpatrując się w jej piękną spokojną twarz. Nie widziałem jej rok, ale pamiętam wszystko, na przykład o tym pieprzyku, który ma za uchem o tej bliźnie, której się nabawiła będąc małym dzieckiem... pamiętam wszystko.

-Chciałem być tym, który będzię Cię przytulał... całował i mówił jak bardzo Cię kocha.
Który będzie za tobą tęsknił, gdy tylko się rozstaniecie.
Który będzie dzwonił wieczorem tylko po to żeby powiedzieć Ci "Dobranoc Kochanie".
Który będzie mówił, że jesteś piękna nawet gdy będziesz ubrana w za dużą koszulke dresy i z nie ułożonymi włosami.
Który będzie mówił, że jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie i jesteś dla niego najważniejsza.
A najważniejsze, że będzie Cię KOCHAŁ. -mówię głaszcząc delikatnie jej policzek. -Kocham cię całym sercem... tylko szkoda, że tego nie wiesz.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro