Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Zerwałam się jak poparzona widząc jak Sara wychodzi z ubikacji.

-Co ty masz taką minę?- zapytała rozbawiona.

-Co? Ja? Nie!- mówię zakłopotana.

-Yhm...dobra Chodź Dokończymy ten projekt.- mówi i kieruje się w stronę schodów.

Spojrzałam w głąb łazienki, Alan odwrócił się i popatrzył na mnie rozbawiony.

Jeszcze go to bawi??

Zirytowana szybkim krokiem zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie Sara.

***
Po przyjściu do domu poszłam od razu do swojego pokoju poszłam się umyć i położyłam się do łóżka. Leżałam tak bezczynnie gapiąc się w sufit, a od środka zżerało mnie sumienie, bo przez ten cały czas nie rozmawiałam z mamą i omijałyśmy się szerokim łukiem... nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa.
Nagle mój telefon zawibrował, więc wzięłam go z szafki nocnej i zaczęłam czytać wiadomość.

Nathan

Dobranoc :-*

Uśmiechnęłam się do siebie na tego sms-a. Z Nathanem mam bardzo dobry kontakt. Można nawet powiedzieć, że jest moją przyjaciółeczką. Śmieszne, ale prawdziwe.

Ja

Wzajemnie :-*

Odłożyłam telefon na szafkę gasząc przy tym lampkę i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

***

-Jedziesz ze mną na wyścigi?-pyta nagle, a ja patrzę na nią zaszokowana.

-Po co ty tam jedziesz?

-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.- burknęła.

A ja przewróciłam oczami.

-Mój kuzyn będzie się ścigał więc...chcę to zobaczyć.-powiedziała jakby to było oczywiste.

-To nie jest miejsce dla cie...-nie dokończyłam bo mi przerwała.

-Tak wiem wiem...to nie jest miejsce dla mnie.-mówi zamykając mocno szafkę.-ale i tak tam pójdę...więc jak będzie? Pójdziesz ze mną czy...

-O której to?-pytam zerkając na tłumy uczniów.

-Dzisiaj o 21.-mówi szeroko się uśmiechając.

-Będziemy w kontakcie.-powiedziałam i udałam się pod salę, bo za niecałą minutę powinien być dzwonek.

Czemu ja się na to zgodziłam? Jakoś w głębi duszy chciałam tam ponownie się znaleźć. A może to nadzieja, że go spotkam...spotkam Chrisa.

***

Wchodzę do domu, ale niestety nie zastałam mamy. Wypuściłam głośno powietrzne z ust. Udałam się w kierunku kuchni. Wyjęłam z lodówki mały sok i poszłam do swojego pokoju. Znając życie, nie będzie mi się chciało w weekend odrabiać pracy domowej, dlatego zrobię ja teraz.

Kto normalny odrabia pracę domową w piątek???
Chyba tylko ja...

***

Teraz chwila przerwy...-mówię do siebie wystając od biurka i kładę się na łóżko.

Boże jak ta nauka jest wyczerpująca...

Zerkam na zegarek jest dopiero 16 więc mam jeszcze dużo czasu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zaczęłam oglądać forum społecznościowe. Ale szczerze nic ciekawego nie było, dlatego odłożyłam telefon i poszłam do garderoby z zamiarem wybrania sobie jakiegoś ubrania na dzisiejszy wieczór. Gdy już to zrobiłam wróciłam do tej cholernej matmy, aby skończyć tą pracę.

***

Gdy wyszłam z pod prysznica dobiła 19, dlatego dłużej się nie zastanawiając zaczęłam suszyć włosy. Po wysuszeniu  ubrałam się w wybrany stój.

I zabrałam się za robienie delikatnego makijażu.

Nagle mój telefon zaczął dzwonić, szybko podeszłam do szafki na której się znajdował i odebrałam.

-Heej, będę u ciebie za 20 minut.- Mówi Sara.

-Dobra, to czekam.-powiedziałam.

-W takim razie do zobaczenia.- mówi i się rozłącza.
Odłożyłam telefon i kontynuowałam robienie makijażu.

Przed wyjściem napisałam mamie sms-a, że nocuję u koleżanki. Żeby oczywiście się nie martwiła i wyszłam z domu zabierając przy tym swoją torbę.

***

-Ja pierdziele jakie tutaj tłumy!!- mówi kiedy w końcu znajdujemy się na miejscu.

Ja nic nie odpowiedziałam, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tyle będzie tu ludzi.

-Byłaś już na wyścigach?-pyta.

-Tak.-powiedziałam udając się  w stronę trybun. To miejsce sprawia, że wspomnienia ponownie uderzają we mnie z podwójną siłą. A serce wali jak oszalałe.

-Wow to nieźle.-mówi idąc obok mnie i rozglądając się dookoła.

***

Spogladam na wszystkich, którzy zbliżają się na start. A moją uwagę przykuł blondyn, który patrzył na mnie z łobuziarskim uśmiechem. Patrzyliśmy na sobie nie odwracając wzroku, a chłopak posłał mi buziaka w powietrzu.

Śmieszny jest...

Wyszła na środek jakaś dziewczyna której ubrania ledwo zasłaniały cokolwiek. Uniosła flagę w górę by potem ją opuscić, a wszyscy na motorach ruszyli z piskiem opon. Podmuch wiatru sprawił, że moje włosy zawiały na wszystkie strony. A oddech stał się nie równy.

-Wiktoria?- usłyszałam za sobą. Nie musiałam się odwracać żeby wiedzieć kto to powiedział.- nie spodziewałam się ciebie tu.-powiedziała podchodząc do mnie bliżej. Sara zrobiła pytającą minę i nas zostawiła. -Matt mi nic nie mówił że przyjdziesz.-powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi.

-Matt?-pytam zaskoczona.

-No tak, przecież on się ściga...- mówi i marszczy brwi.

-Nie wiedziałam.- mówię cicho.

-W takim razie...do kogo ty tu przyszłaś?- zapytała.

Właśnie do kogo Wiktoria?

-Maj...- krzyknęła Lena, ale jak mnie zobaczyła zamilkła.-Parker...-powiedziała podchodząc do nas bliżej.

-Brond.-również powiedziałam po nazwisku.

-Jaka niespodzianka.-powiedziała z nutką sarkazmu.

-No widzisz.-mówię.

-Właśnie widzę i nie wierzę...w końcu nie udajemy, że się nie znamy.-mówi.

-Lena...możesz.-odezwała się Maja.

-Nie Maja!-powiedziała stanowczo Lena.-jeśli mamy okazję porozmawiać tu razem we trzy, w końcu sobie coś wyjaśnimy.-mówi.-o co ci do cholery Wiktoria chodzi?-zapytała.-dlaczego traktujesz nas jak wrogów? -tak po prostu skończyłaś naszą przyjaźń...dlaczego?

-Nie wiem...

-Nie wiesz?-zakpiła Lena.

-Nie! Nie wiem okej!-krzyknęłam.-byłam załamana po tym wszystkim, chciałam być sama...zapomnieć, uciec cokolwiek tylko żeby nie wracać do tego główna!.-mówię czyjąc łzy w oczach.- A uwierz było to trudne widząc was szczęśliwe z chłopakami, po tym jak jeden z ich kolegów złamał mi serce! Ale  cieszę się waszym szczęściem i życzę wam jak najlepiej, ale.-nie dokończyłam bo Lena przytuliła się do mnie.

-Rozumiem...-mówi cicho.-ale zawsze możesz na mnie liczyć, bo ja nadal uważam cię za swoją przyjaciółką i nic i nikt tego nie zmieni.-powiedziała i oderwała się łapiąc Maję za rękę i odchodząc.

Patrzyłam na ich oddalające się sylwetki przecierając łzy i nawet nie zauważyłam, że wyścig już się skończył.
Tłumy ludzi zaczęły się rozchodzic dzięki czemu trudniej było mi znaleźć Sarę.

Zeszłam z trybun nadal będąc zdenerwowana wcześniejszą rozmową z Leną. Zamierzałam poczekać na Sarę przy jej aucie, dlatego ruszyłam w tamtą stronę. Dopóki nie usłyszałam gwizdu na który się odwróciłam.

Stał tam blondyn nąszalancko opierając się o swój motor z papierosem w ręku.

-Widzałeś może Sare?-zapytałam.

Chłopak nic nie mówił,  aż w końcu na jego twarzy pojawił się głupi uśmieszek. Wstał stając naprzeciw mnie.

-A gratulacje.-mruknął.

Och czyli to on był pierwszy.

-Gratuluję.-mówię, a on szerzej się uśmiechnął.

-Wiesz naprawdę.-zaczął, ale byłam zbyt zdenerwowana żeby go słuchać.

-Mam to gdzieś...po prostu odpowiedź na pytanie czy widzałeś Sare!- warknęłam. Patrzył na mnie głupio się uśmiechnąć, ale nic nie odpowiedział.

Co za głupek.

-Boże to jest twoja kuzynka...może coś jej się stało albo.-nie dokonczyłam, bo w końcu się odezwał.

-Wyglądam ma kogoś to się tym przejmuję?

Co za kretyn...

-Jesteś zły.-powiedziałam.

Jesteś zły??? Boże jak to brzmi?!

-Bardzo.-szepnął, a jego oddech owiał moją twarz.

-Dlaczego?-zapytałam cicho sama nie wiedząc czemu zdaję to pytanie.

-Bo taki mam charakter.

-Charakter skurwiela.-oznajmiłam.

-Dokładnie.-zaśmiał się gasząc papierosa.

Nagle mój telefon zawibrował oznaczając, że dostałam sms-a.

Sara

Czekam przy aucie.

-Dobra, znalazłam ją.-mówię.-narazie.-powiedzałam i udałam się w stronę auta.

-Ej!

-No.-odwróciłam się w jego stronę.

-Nadal robcie ten projekt z Biologii?- zapytał dziwnie się uśmiechając.

-Tak...-mówię marszcząc brwi.

-Mogę wam pomóc w praktyce, a szczególnie tobie.-powiedział seksownie się uśmiechając.

-Podziękuje.-powiedzałam i poszłam. Nagle ktoś mocno złapał mnie za ramię ciągnąć w bok.

-Puszczaj mnie!-krzyknęłam i dopiero teraz zobaczyłam kto to.-Matt?

-Czego on od ciebie chciał?-zapytał wskazując na blondyna rozmawiającego teraz z grupką chłopaków.

-Co? on...to znajomy.-mówię, a całe ciało Matta się spina.-Coś nie tak?-pytam widząc jego relacje.

-Nie zbliżaj się do niego.-powiedział poważnie.

-Ale...dlaczego?

-Po prostu tego nie rób, okej?

-Matt! O co chodzi?

-On jest niebezpieczny.-powiedział.

-Czy tylko ja mam takie szczęście do facetów?-zakpiłam

-Ale ja nie żartuje, on naprawdę jest niebezpieczny.

-Możesz być spokojny, nie przepadam za nim.-powiedzałam prawdę.

-Gdyby coś się działo dzwoń.-powiedział.

-Czemu w ogóle miałoby się coś dziać?

-Po prostu to zrób.-powiedział i odszedł mnie zostawiając.

***

-Gdzie ty byłaś?-pytam wsiadając do auta.

-Gadałam z kolegą mojego kuzyna, który cały czas truł mi dupę.-powiedzała zirytowana.-to co śpisz u mnie?-pyta zerkajac na zegarek, który wskazuje 23:34

"Nie zbliżaj się do niego"-przypominam sobie słowa Matta.

-Nie... wrócę do domu.-mówię.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro