Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

-Muszę już wracać Sara... -mówię, gdy wybija godzina odkąd tu jestem.

-A co ci się tak spieszy do domu?- pyta szukając jakiegoś filmu w telewizorze.

-Nie ważne...po prostu muszę wracać.

-Ehhh no dobra, już dobra.-powiedziała i wstała z kanapy.

***

-Który to dom?- pyta wjeżdżając na moje osiedle.

-Jedz do końca.-mówię i nagle zaczął dzwonić mój telefon. Odebrałam widząc kto dzwoni.

-Gdzie ty jesteś?- pyta na wstępie wkurzona mama.

-Zaraz będę.- mówię spokojnie.

-Mam nadzieję, bo psycholoa nie będzie czekał.- powiedziała, a ja się rozłączyłam, gdy już stałyśmy przed moim domem.

-Dzięki za podwózkę.-powiedziałam i chciałam wysiąść dopóki nie odezwała się Sara.

-Chodzisz do psychiatry?-pyta nagle, a ja nieruchomomieje.

Cholera musiała to usłyszeć!

-Niee...ja...- chciałam coś szybko wymyślić, ale nic sensownego  nie przychodziło mi na myśl.

-Wszystko było słychać.-mówi.- nie wyglądasz na dziewczyne, która potrzebuje pomocy psychologa.- stwierdziła.

-Widzisz a jednak.-burknęłam.

-Moim zdaniem marnujesz swój czas...

-Co?- pytam marszcząc brwi.

-Będziesz siedzieć tam odpowiadać na pytania dzieliła się swoim życiem...i nie wiem co oni tam jeszcze robią.

-Dają tabletki...- dodałam.

-O właśnie, więc ja na twoim miejscu bym nie poszła. Przecież nie sprawią, że zapominasz o tych przykrych rzeczach jakie cię spotkały... sama musisz zadecydować kiedy zostawisz to w tyle i ruszysz do przodu.- powiedziała, a ja słuchałam jej uważnie... ma rację nikt nie sprawi, że zapomnę...

-Masz jakieś plany?- pytam od razu.

-Na kiedy?

-Na teraz!- mówię,  a dziewczyna szeroko się uśmiecha.

-W sumie jestem tu nowa i przydałoby się poznać tutejsze okolicę.- mówi cicho się śmiejąc.

-Idealne trafiłaś...mieszkam tu od urodzenia.- mówię i posyłam jej uśmiech, a dziewczyna rusza z piskiem opon.

Szybkie jazdy? To co lubię.

Cały dzień jeździliśmy po mieście, a ja pokazywałam Sarze wszystkie ciekawe miejsca jakie tu się znajdują od barów, knajp po najlepsze kluby i te podobne. Bardzo ją polubiłam, jest miła odważna, zabawna i fajnie spędza się z nią czas, ale to zaprzecza wszystkiemu temu o czym mówiłam wcześniej... chciałam być sama, dlatego przecież zerwałam kontakt z dziewczynami, a tutaj proszę bardzo, znalazłam sobie nową koleżankę...
Z boku to może wyglądać jak bym była dwulicowa... a może nawet jestem dwulicowa, tylko wcześniej tego nie zauważyłam?
Nie no, nie jestem dwulicowa, ale sama tego wszystkiego nie rozumiem...

-Twoja mama chyba cię zabiję jak wrócisz do domu.- mówi Sara spoglądając na mój dzwoniący telefon, a na wyświetlaczu znajduje się napis "mama".

-Nie może mnie do niczego zmusić, mam już 18 lat.- mówię i wyłączam telefon.

-Masz rację, ale to nie znaczy, że nie będziesz miała niezłej zajawki w domu.- powiedziała i cicho się zaśmiała.

Wypuściłam głośno powietrze z ust, zdaję sobie sprawę, że dokładnie tak będzie.

- A mogę w ogóle wiedzieć dlaczego cię tam wysyła?-pyta zerkając na mnie, a później na drogę.

-Wiesz... raz już miałam depresję po śmierci mojego taty... a teraz...ehh  nie chcę o tym mówić...- mówię zerkając za okno.

-Okej nie naciskam. Ale wiesz co?

Odwracam się jej strona aby na nią spojrzeć.

-Nie tylko ty przechodziłaś przez takie rzeczy... więc jeżeli chciałabyś kiedyś porozmawiać to zawsze służę pomocą.- mówi, a na mojej twarzy pojawia delikatny szczery uśmiech.

-Zapamiętam.

***

- Gdzie ty do cholery byłaś?!- pyta wkurzona mama kiedy wchodzę do domu .-dzwoniłam do ciebie 15 razy albo i lepiej! Ty sobie jakieś żarty stroisz?!?- darła się.

-Ciszej...- mówię uspokajając ją.- Odpowiadając na Twoje pierwsze pytanie byłam na mieście. A po drugie, to nie nie stroję sobie żadnych żartów, po prostu zmieniłam zdanie i nie będę chodzić do żadnego psychologa...mam ich w dupie!

-Slucham? Jak ty się w ogóle wyrażasz??

-Jestem dorosła mogę mówić co chcę! Robić co chcę, a ciebie nie powinno to obchodzić!- tym razem ja się wydarłam i biegiem ruszyłam do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz.

***
Na szczęście dzisiejszego dnia nie spóźniłam się na lekcje, a grzecznie czekałam w ławce na dzwonek. Gdy już zadzwonił dzwonek wszyscy uczniowie zaczęli wchodzić do sali, a ja od razu spostrzegłam czerwonowłosą dziewczynę.

W sumie, trudno jej nie zauważyć.

Poklepałam miejsce obok siebie, już po chwili dziewczyna siedziała obok mnie.

-Hej.- mówi uśmiechnięta wyciągając książki.

-Hej.- odpowiadam robiąc to samo.

- I jak tam po powrocie do domu?-pyta.

-Szczerze myślałam, że będzie gorzej...- zaśmiałam się cicho.

-Cisza tam!- odezwał się nauczyciel wskazujący na nas, a my już do końca lekcji byłyśmy cicho bojąc się, że pan od fizyki zacznie nas pytać, bo z tego był właśnie zanany.

***

-Ja mam teraz Historię...a ty?- pytam wyciągając potrzebne książki z szafki.

-Kurde, ja mam angielski...-mówi opierając się o ścianę z głową uniesioną w górę.- ej- powiedziała patrząc na mnie.

-No?

-Zaczynamy robić dzisiaj ten projekt?- pyta.

-W sumie możemy. Bo nie mam zamiaru wracać do domu i słuchać napuszonej mamy...

-Dobra, no to po lekcji spotykamy się na parkingu przy moim w aucie i jedziemy do mnie.- mówi szeroko się uśmiechając.

- Podobno jesteś typem samotnika.- Oznajmiam, a dziewczyna uśmiecha się jeszcze szerzej.

-Bo tak jest...- mówi i oddala się zapewne w kierunku swojej sali.

***

Po skończonej lekcji udałam się na parking, tak jak umawialiśmy się z Sarą stając przy jej samochodzie... dziewczyny jeszcze nie było więc wyjęłam telefon i zaczęłam sprawdzać co ciekawego dzieje się na Facebooku. Dostrzegłam, że mam jedno zaproszenie do grona znajomych, dlatego wcisnęłam w ikonkę po rozwinięciu widziałam kto jest tą osobą która nie zaprasza.

Vanessa Cross

Bez dłuższego zastanowienia wcisnęłam potwierdź.

-Buu!- Krzyknęła w moją stronę Sara, a ja pod skoczyłam ze strachu.

-Zwariowałaś? Chcesz żebym zawału dostała?-pytam, a dziewczyna wybucha głośnym śmiechem zwracając na nas uwagę wszystkich uczniów.

- Dobra, już się uspokajajam.- mówi próbując się opanować, a ja widząc to zaczynam się cicho śmiać.
Sara spogląda na mnie już uspokojona po czym ponownie wybucha śmiechem.

-Z-z czego mi się tak właściwie śmiejemy?- pyta rozbawiona.

Wzruszam ramionami i odwracam się aby wziąć głęboki wdech i się uspokoić, ponieważ przez ten cały czas wszyscy na nas patrzą i zapewne uważają za idiotki.

-Dobra, zbierajmy się już.-mówi opanowana odblokowując swój samochód.

***

-Chcesz zostać w salonie? Czy... idziemy do mojego pokoju?- pyta kiedy przekraczamy próg jej domu.

-Mi to bez różnicy.-mówię zdejmując kurtkę i buty.

- Dobra to zostajemy w salonie.-mówi.- ja idę po dużą kartkę i długopis, a ty możesz nalać nam czegoś do picia.- powiedziała i udała się na górę, a ja poszłam w stronę kuchni wyciągając z lodówki pomarańczowy sok, który nalałam w obie szklanki.

***

Robiłyśmy już ten projekt niecałą godzinę. Od czasu do czasu wygłupialiśmy się wspólnie, szukając ważnych informacji. Z racji tego, że mam ładny charakter pisma to po prostu pisałam.
Nagle słyszę jak ktoś schodzi po schodach na dół, zerkam w tamtą stronę i widzę Alana, który ma na sobie białą bokserkę i czarne krótkie spodenki.

-Nie macie przypadkiem do robienia jakiegoś projektu?-zapytał patrząc na mnie rozbawiony. A ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cały czas na niego patrzyłam.

Ale wtopa...

-A co właśnie robimy?-zapytała go oburzona Sara. Ten jedynie cicho się zaśmiał, ale już nic nie powiedział.

I dobrze...

-Dobra napisz tu tak: Hormony są to substancje wytwarzane w organizmie które zapewniają...-dyktowała, a ja zapisywałam czując na sobie wzrok blondyna.

Nienawidzę gdy ktoś patrzy się na mnie kiedy coś robię.

Kiedy już to napisałam odłożyłam długopis i się wyprostowała zauważając, że blondyn cały czas na mnie patrzy przy tym popijając czymś  co ma w szklance.

-Szukasz tutaj czegoś?- zapytała się go czerwonowłosa.

-Nie już idę... Ale jeśli będziecie potrzebowały pomocy to jestem na górze.- powiedział i łobuziarsko się uśmiechnął.

-Ta dzięki.-odpowiedzała Sara wracając do książki poszukiwaniach następnych informacji.

Patrzę na znikającą sylwetkę chłopaka i nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się on naprawdę dziwny...

-Nie przejmuj się nim.- wyrwała mnie z zamyślenia Sara.

-Nie przyjmuję...-mówię pstrykając długopisem.

-To Skąd taka nagła zmiana humoru?- pytania z cwaniackim uśmiechem.

-Umm...wiesz, po prostu muszę iść do toalety.- Skłamałam.

-Aaa dobra, no to łazienkę masz na górze na końcu korytarza po lewej stronie.-mówi.

-Dzięki.- mówię i wstaje z miejsca kierując się na górę. Idę niepewnym krokiem powtarzając jej słowa " na końcu korytarza po lewej stronie" aby nie pomylić drzwi.

Dobra to chyba te.-myślę i otwieram drzwi zamykając je po drugiej stronie na zamek.

Kiedy się odwróciłam staję jak wryta. Alan stał tam prawie cały goły. Dobrze, że dół miał zakryty ręcznikiem, bo inaczej uciekłabym stąd z piskiem.
Zaczełam go lustrować był umięśniony, ale nie tak bardzo jak Chri...

-Gapisz się.- powiedział rozbawiony przeczesując swoje mokre włosy.

-A nie mogę?- uniosłam jedną brew do góry.

Kurwa co ja wygaduje?!!

-Oczywiście, że możesz.-powiedział i znalazł się tuż przy mnie wpatrując się intensywnie we mnie swoimi niebieskimi oczami. Nawet nie wiem kiedy wstrzymałam powietrze.

-Mogłbyś.-zaczęłam.-stąd wyjść?-pytam nasilając się na normalny ton.

-Mógłbym.-powiedział.

-Dziękuję.-powiedzałam oddajając się od niego.

-Ale nie powiedzałem, że to zrobię.-mówi z łobuziarskim uśmiechem.

Patrzyłam na niego nie widząc co powinnam teraz zrobić. Wypuściłam głośno powietrze z ust i już zamierzałam wyjść z łazienki, dopóki nie usłyszałam pukania do drzwi.

-Utopiłaś się tam czy co?-pyta po drugiej stronie Sara. Spojrzałam zakłopotana na Alana pokazując mu gestem ręki, że ma był cicho, a ten jedynie cicho się zaśmiał.

-J-ja zaraz wyjdę.- mówię  starając się brzmieć normalnie.

- Dobra to szybko, bo ja też muszę wejść.- mówi, a ja blednę.

Kurwa, co teraz??

- Dobra to jak wyjdę zawołam cię.- mówię, aby ją spławić.

- Nie no dobra, już tu poczekam.- mówi, a ja zaczynam panikować.

Spoglądam na chłopaka który patrzy na mnie rozbawiony, podchodzę do niego i popycham go do tyłu.

-Uuu taka napalona jesteś?- mówi. A ja patrzę na niego z mordem w oczach.

-Masz tu stać się nie ruszać! Zrozumiano?- pytam cicho.

-A co z tego będę miał?-pyta łobuziarsko się uśmiechając.

-Nie pourywam ci jaj.- powiedziałam ostro i zasłoniłam go jakimś szlafrokiem.
Spuściłam wodę dla pozoru i wypuściłam głośno powietrze z ust po czym wyszłam.

-W końcu.- mówi, a ja nic się nie odzywam tylko przegryzam wargę zdenerwowana.- w przeciwieństwie do ciebie wyjdę za 2 minuty.- mówi i cicho się śmieje po czym znika za drzwiami, a ja tylko się  modlę żeby go nie zauważyła.

Poprawione przez: @cvtiepie97



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro