Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

-Co? Chcesz mnie zostawić samą? -pytam spanikowana.

-Dasz radę...dziś jest i tak mało osób, a poza tym Sam bedzie za pół godziny, a ja naprawdę muszę już wyjść.-mówi Emily.

-Ehh...mam nadzieję, że to coś ważnego...-mówię poddając się.

-Randka.- pisnęła mi do ucha po czym wyszła jeszcze przed tym poprawiając włosy w lustrze.

Pokręciłam rozbawiona głową i obkręciłam się widząc zbierających się klientów.

Super...

***

Rozdwajam się jak tylko mogę, ale to nadal za mało, a przecież dzisiaj miało być tak "mało osób" jak to powiedziała Emily. Spoglądam na zegarek Sam bedzie dopiero za 20 minut. Wypuszczam głośno powietrze z ust i podaję gotowego drinka klientowi.
Nagle usłyszałam kaszlnięcie dlatego odwróciłam się w tamtą stronę.

-Ciężki dzień?- zapytał Nathan lekko się uśmiechając.

-Raczej ciężkie 30 minut.-mówię spoglądając na grupę zbierających się za barem osób.

-Przepraszam cię Nathan, ale muszę iść.- mówię posyłając mu wymuszony uśmiech i podchodzę do pewnej pary aby odebrać od nich zamówienie.

-Co podać?-pytam.

-Poprosimy dwa zimne drinki z sokiem pomarańczowym.-mówi mężczyzna podając mi pieniądze.

-Już się robi.-mówię i zabieram się do roboty.

-Pomogę ci.-usłyszałam za sobą, dlatego się odwróciłam.

-Nie... dam radę.-mówię wracając do robienia drinka.

-To nie było pytanie.-powiedział i zaczął mi pomagać.

-Dobra, a więc musisz teraz wziąść kostki lodu i...-nie dokończyłam bo mi przerwał.

-Wiem.-powiedział i posłał mi jeden z tych swoich seksownych uśmiechów.

Jaki on jest przystojn...eh zajmij się pracą!

***

-Proszę.-mówię podajac drinka i nagle poczułam coś zimnego na plecach. Podskoczyłam, a klienci spojrzeli na mnie pytająco, a ja tylko się sztucznie uśmiechnęłam.

- Wszystko w porządku?-zapytała kobieta.

-Tak tak wszytko gra.- mówię próbując się nie ruszać, bo mam coś bardzo zimnego pod bluzką.
Obydwoje spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
Zabrali swoje drinki i poszli. Szybko włożyłam rękę pod bluzkę od strony pleców wyjmując lód.
Odwróciłam się w stronę Nathana, który patrzył na mnie rozbawiony.

-Jesteś Niepoważny!-mówię rozbawiona.

- Powiedz mi coś czego nie wiem.- powiedział opierając się o blat pokazując szereg swoich pięknych ząbków.

-Już jeste...a co on tu robi?- mówi Sam wskazując palcem na Nathana.

-Pomagał mi.- mówię jakby to było oczywiste podając mu swój fartuch.

-To zwykły podrywacz.-powiedział cicho Sam biorąc ode mnie fartuch.

-Wiem.- mówię i go wymijam.

Nathan robi to samo z pewnym siebie uśmiechem na twarzy.

-Nie lubię go.- odzywa się nagle Nathan.

-Sama?- pytam, a on przytakuje.- jak go lepiej poznasz to jest nawet spoko.

-Wątpię...- powiedział.

-Wy chłopcy...-mówię kręcąc głową.- A jak tam twoja siostra?- pytam.

-Jest w drodze do Kalifornii.-mówi.

-Ooo...a wasi rodzice co na to wszystko?

Nathan zacinął szczękę, a ja już żałuję, że o to zapytałam.

-Nie widzieliśmy ich już od miesiąca...-zaczął.-dla nich liczy się tylko praca, a nas mają gdzieś...tacy kochani rodzice.-powiedział sztucznie się uśmiechając.

-P-przepraszam, że o to zapytałam.

-Nie no okej...-mówi lekko się uśmiechając. -a ty kiedy wracasz do domu?-pyta.

-W niedzielę rano.-mówię smutniejąc.

-A ty skąd właściwie przyleciałaś?-pyta ciekawy.

-Z Kalifornii.-powiedziałam, a on spojrzał na mnie zaskoczony.

-Mam tam dziadków.-mówi.-i właśnie do nich poleciała Vanessa. I jak to w ogóle możliwe, że będąc tam nie spotkałem cię ani razu?-zapytał cicho się śmiejąc.

-Może spotkałeś...

-Gdyby tak było pamiętałbym.-mówi przestając się śmiać.

Nie wiem czemu, ale serce zaczęło mi szybciej bić, a jego spojrzenie sprawiało, że zaczęłam się lekko denerwować.

-No teraz jak będziesz przyjeżdżał do dziadków, pisz do mnie to się spotkamy.- wypaliłam będąc pod wpływem jego spojrzenia.

Kurde co się ze mna dzieję???

-Bądź tego pewna.-powiedział stając w miejscu, a ja zrobiłam to samo. -przyjdę jutro po ciebie o 15:00.-mówi.

-To my gdzieś idziemy?-pytam zdziwiona, a on jedynie się zaśmiał.

-Festiwal.-mówi.

-Aaa no tak.-mówię i w myślach strzelam sobie kopniaka w twarz.

Jak ja mogłam o tym zapomnieć?!?!

-Wiem, że jestem seksowny i działam na dziewczyny, ale że aż tak bardzo?- zapytał z łobuziarskim usmiechem, a ja się lekko zaczerwieniłam.

-Nie bądź taki pewny siebie.-mówię, chociaż ma rację.

-Ale nie zaprzeczysz, że nie mam racji.-mówi chowając ręce w kieszeni nadal się uśmiechając.

-Masz rację, nie zaprzecze.-mówię.

Masz rację, że jesteś kurewsko przystojny i działasz na dziewczyny jak magnes. Masz rację, że w twojej obecności dziewczyny tracą rozum, masz cholerną rację Nathan!

-Tylko szkoda, że nie jestem odpowiedni dla osoby na której mi zależy.-powiedział i spojrzał na mnie w dziwny sposób. Moje całe ciało dostało gęstej skórki i poczułam motylki w brzuchu?

-Do zobaczenia jutro Wiktoria.-powiedział, odwrócił się na pięcie po czym odszedł.

Dlaczego wydaje mi się, że te słowa były skierowane do mnie? A może po prostu mi się wydaję. Spojrzałam w bok i dopiero teraz zauważyłam, że stoję przed domem cioci. Przez to wszystko nawet nie zauważyłam, że jesteśmy na miejscu.

***

Zerknęłam na zegarek, za dwie minuty piętnasta. Wzięłam swoją torebkę i zeszłam na dół.

-Wikt...ślicznie wyglądasz.-mówi ciocia.

-Dziękuję.-odpowiadam.

-Pamiętasz, że jutro o 9:00 masz samolot?-pyta podchodząc do mnie.

-Wiem... jestem już spakowana. Ale z chęcią bym tu została.-mówię prawdę.

-Wiesz, że ja nie mam nic przeciwko, ale...to twoja ostatnia klasa.-mówi, a ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę.

-Wiem wiem...ale trochę się boję...boję się, że jak tam wrócę znowu będę wrakiem człowieka.-powiedziałam wypuszczając głośno powietrze z ust.

-W życiu trzeba mieć odwagę i stawić czoła nieznanemu.-mówi przytulając mnie.-dasz radę, jesteś silna.

Nagle po domu rozległ się dzwonek do drzwi.

-To zapewne Nathan.-mówi ciocia oddalając się ode mnie z uśmiechem.

Poprawiłam włosy i pewnym krokiem ruszyłam do drzwi. Gdy je otworzyłam stał tam Nathan opierając się o futryne drzwi lustrując mnie od góry do dołu.

-Pięknie wygladasz.-powiedział w końcu patrząc mi w oczy.

-Dziękuję.-mówię.-ty również wyglądasz nie najgorzej.-zażartowałam.

-Starałem się.-mówi również się śmiejąc.

-Udało ci się.-powiedzałam.

-To w takim razie ruszamy blondyna?-zapytał, a ja się zaśmiałam.

-Ruszamy dupku.-mówię z uśmiechem na twarzy.

***

-Jejku nie miałam pojęcia, że tu będzie tak dużo osób.- mówię rozglądając się na wszystkie strony.

-To jeszcze nic, zobaczysz późnej jak dużo będzie,  będą sztuczne ognie.- powiedział  zaplatając rękę na moją szyję.

-Sztuczne ognie?!- zapytałam zdziwiona jednocześnie podekscytowana.

-Yhm.- powiedział z uśmiechem na twarzy.

-To będzie huczne zakończenie wakacji..-mówię do siebie.

-Oj tak.- mówi Nathan słysząc moje słowa.

***

-Panie i Panowie już za 15 minut będziecie mogli podziwiać sztuczne ognie. Mam nadzieję, że się dobrze bawicie i ta zabawa będzie trwała do samego końca.-powiedział jakiś facet przez dyktafon. A ja zupełnie jak małe dziecko nie mogłam doczekać się fajerwerków.

-Chodź.- powiedział Nathan łapiąc mnie za rękę,  prowadząc w nieznanym kierunku.

- Ale ja chcę zobaczyć fajerwerki.- mówię jak małe dziecko, a ten jedynie się zaśmiał.

-Znam miejsce gdzie będziesz widziała je doskonale.

Po niespełna 10 minutach znaleźliśmy się po drugiej stronie odbywającego festiwalu. A co najlepsze na molo.

Było tu naprawdę pięknie, weszliśmy na molo idąc na sam koniec, świeże powietrze dźwięk stykających się fal. To miejsce sprawiało, że  wszystkie negatywne emocje i  obawy zeszły ze mnie w mgnieniu oka.

Spojrzałam na drugą stronę gdzie wszyscy się bawili i mimowolnie się uśmiechnęłam. Stanęłam między barierkami czując obecność szatyna za sobą.

-Zostań tu Wiktoria.- szepcze mi do ucha ogarniając moje włosy. Przychodzi mnie dreszcz przez to zamykam oczy. Biorę głęboki oddech i odwracam się w jego stronę widząc jaki jest poważny,  a jego tęczówki wlepione w moje tylko błagają żebym się zgodziła.

Poprawione przez: @cvtiepie97





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro