Rozdział 10
Wzięłam głęboki wdech i jakbym w ogóle wcześniej nic nie słyszała zeszłam na dół ciocia spojrzała na mnie. Nathan zauważając to odwrócił się w moją stronę. Widziałam z jakim wielkim podziwem na mnie patrzy.
A może to wcale nie było to...
Miał na sobie czarną bluzkę opinająca jego mięśnie i luźne również czarne spodnie.
Zagryzłam wargę aby się przypadkiem nie zarumienić bo jego spojrzenie sprawiało że czułam się wręcz onieśmielona.
-Ładnie wyglądasz.- powiedział gdy stanęłam koło niego i puścił mi oczko uśmiechając się.
-Dziękuję.- powiedziałam ściszonym głosem.
-Gdziekolwiek się wybieracie. Bawcie się dobrze.- powiedziała ciocia przytulając mnie na pożegnanie.
-To co idziemy?- pyta mnie Nathan. A ja kiwam potwierdzająco głową.
W drodze do auta chciałam sprawdzić czy Nathan przypadkiem nie ukrywa to że zna moją ciocię.
Wiem to głupie ale chciałam to sprawdzić. Bo niby dlaczego nie powiedział mi że pamięta mnie dzieciństwa?
- Widzę że poznałeś moją ciocię.- mówię a on tylko przytakuję.
Kurde...
-Jak po pierwszym wrażeniu?- dopytuje.
-Nic. Masz bardzo fajną ciocię.
A to drań nie chce się wygadać.
- A o czym rozmawialiście?- wskoczyłam na głębszą wodę.
-O niczym ważnym.- powiedział odblokowując samochód.
Sprytny jest... Chyba że naprawdę dla niego to nic szczególnego... Chociaż sam powiedział że nadal coś do mnie czuję...ehh o czym ja myślę? byliśmy wtedy dziećmi a co dzieci mogą wiedzieć o prawdziwym uczuciu... Poza tym ja nie szukam chłopaka i nie powinno mnie to obchodzić.- przekonuje się w duchu wsiadając do auta.
Gdy byłam już w środku chciałam odłożyć swój sweterek na tylne siedzenie ponieważ pomimo nocy było ciepło i gdy się odwróciłam zauważyłam stanik.
A niech mnie.
Momentalnie przestałam się ruszać Nathan to zauważył i podążył za moim wzrokiem I gdy zatrzymał się na bieliźnie wyciągnął głośno powietrze zerknęłam na niego i widziałam jego zakłopotanie.
No teraz się tłumacz...
Nie! stop!! dlaczego ma mi się tłumaczyć? Nie jestem jego dziewczyną jest wolnym człowiekiem może robić co chce!
- Wiktoria to nie moje.- zaczął wyjaśniać.
Spojrzałam na niego jak na głupka i powiedziałam.
-Wiesz domyśliłam się. Chyba że lubisz chodzić w stanikach...- zażartowałam ale mu wcale nie było do śmiechu.
Nie wiem czemu ale w tym momencie zaczęłam go sobie w tym wyobrażać a jego komiczny wyraz twarzy sprawił że wybuchłam śmiechem.
-Co cię tak bawi?- zapytał marszcząc brwi.
-Nie...ja...- przez śmiech nie mogłam nic powiedzieć.
Nathan patrzy na mnie jak na idiotkę a ja widziałam że mimowolnie się uśmiechnął i powstrzymywał się od wybuchu dlatego odwrócił wzrok aby stłumić rozbawienie.
Nagle przestaje się śmiać widząc jego przepiękny uśmiech i te delikatne dołeczki.
Och...
-Już ci przeszło?- Zapytał z uśmiechem. Ale nic mu nie odpowiedziałam tylko patrzyłam na jego zniewalające zielone oczy jak zaczarowana.
Szatyn również po chwili wpatrywał się w moje tęczówki.
W tym momencie moje serce waliło jak oszalałe i to znowu z jego powodu. Oddech stał się powolny i głęboki. A my siedzieliśmy tu i po prostu w ciszy wpatrywaliśmy się w siebie.
-Masz bardzo śliczne oczy.-powiedział a jego głos był zachrypnięty.
O cholera.
Jego oczy co chwilę wodziły po moich ustach i wracały na górę.
Zdenerwowana zagryzam wargę co oczywiście zauważył.
Kurwa kurwa kurwa
Zaczął pochylać się lekko w moją stronę nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego był coraz bliżej i bliżej.
A ja nie robiłam nic żeby temu przeszkodzić. Nie wiem czy to z tęsknoty czy po prostu chciałam tego pocałunku z nim.
Jego usta były coraz bliżej i wtedy zadzwonił telefon... i to nie mój.
Chłopak zacisnął szczęka ze zdenerwowania wyciągając telefon z kieszeni.
- Oby to było coś ważnego Mike.- powiedział wkurzony.- Co? Gdzie? Kurwa! Dobra zaraz tam będę.- powiedział i się rozłączył.
-Coś nie tak?- pytam widząc zdenerwowanie chłopaka.
-Tak moja siostra się upiła i teraz muszę po nią jechać.-powiedział nerwowo przeczesując swoje włosy dłonią.- Przepraszam cię ale nici z naszej rand... naszego wyjścia.- poprawił się szybko a ja nie mogłam ukryć swojego rozbawienia.
- Nie masz za co przepraszać.- powiedziałam.- a teraz lepiej jedziemy po twoją siostrę.- powiedziałam zapominając pas.
- Jedziesz ze mną?- pyta zdziwiony.
-Na pewno przyda ci się czyjaś pomoc.- mówię Chociaż doskonale wiem że i tak by sobie poradził.
Chłopak uśmiecha się na moje słowa i odpala silnik.
***
-Trzymaj ją stary!-mówi jakiś mega umięśniony chłopak.
-Mike do cholery czemu pozwoliłeś na to żebyś tak się schlała?- zapytał go wkurzony brunet.
-Stary nie jestem jej nianką.- powiedział oburzony.- ale przepraszam że nie pozwoliłem ci działać.- powiedział wskazując na mnie.
Czy on myśli że ja jestem jedną z tych panienek??!
-Do twojej wiadomości jesteśmy tego znajomymi.- powiedziałam nie mogąc siedzieć cicho.
- Uważaj bo ci uwierzę maleńka.- powiedział łobuziarsko się uśmiechając.
-Kurwa Mike Możesz wracać na imprezę.-warkął w jego stronę Nathan.
- O nie nie... jeżeli jest naprawdę tak jak mówi twoja znajoma.-zacytował ostanie słowo.-to ja chętnie mogę się nią zająć dopóki nie odwieziesz swojej siostry.
-Podziękuje.-mówię robiąc grymas na twarzy. Tym samym dając mu do zrozumienia że nie jest w moim typie i niezbyt zdarzyłam go polubić.
-Ejj no zobaczysz będzie fajnie.-nie odpuszcza.
-Czego kurwa nie zrozumiałeś?-warknął w jego stronę Nathan trzymaj pod ręką swoją siostrę.
-Dobra dobra już.-podnosi ręce w gęsie obrony.-ale mam nadzieję że jeszcze się spotkamy.-mówi i puszcza mi oczko.
Dupek.
-N-Nathan? C-chodź braciszku n-napijemy się.-odzywa się nagle jego siostra która jest kompletnie pijana.
-Nie denerwuj mnie.-powiedział wkurzony chłopak.
-Ale...Ooo... Wiktora m-może ty się ze mną n-napijesz.-mówi ledwo trzymając się na nogach. Dobrze że Nathan ją trzyma bo już dawno leżałaby na chodniku.
-Może innym razem.-powiedzałam a ona machneła ręką.
-E tam później t-teraz.-powiedzała.
-Teraz to jedziemy do domu.-odezwał się Nathan ciągnąc ją do auta.
Usiadłam z tyłu z Vanessa ponieważ nikt nigdy nie wie co może odbić pijanemu.
-Faceci to dupki.-szepneła mi do ucha a ja przewróciłam oczami nie odpowiadając.
-Nic nie powiesz?-zapytała rozbawiona.-wiem że twój ciebie zdradził.-szepneła ale jestem pewna że Nathan to słyszał.
-Jesteś pijana i gadasz głupoty.-mówię lekko zdenerwowana.
-Bez przesady...-mówi marszcząc nos.-mnie zdradził chłopak Ciebie...możemy się dogadać.-mówi rozbawiona.
Wypuszczam głośno powietrzne z ust starając się ją olewać ale jest to zbyt trudne bo ona cały czas gada i gada...
-Może kiedyś znajdziemy tych jedynych. Którzy nas pokochają...nie będą zdradzać.
-Zamknij się w końcu Vanessa!-uniósł się Nathan.
-O wal się!-powiedziała.-prowadzimy tu poważną rozmowę.-mówi machjąc ręką na lewo i na prawo.
Nathan nagle się zatrzymał a ja dopiero teraz zobaczyłam że jesteśmy pod domem mojej cioci.
Odpiełam pas i po prostu wyszłam z auta. Zaciągnełam się swieżym powietrzem bo jednak całe auto wali alkoholem które wypiła dziewczyna.
Nagle słyszę zamykające się drzwi auta odwracam się i widzę Nathana.
-Naprawdę cię przepraszam za dzisiaj.-powiedział patrząc gdzieś daleko.
-Tak jak mówiłam to nie twoja wina Nathan że twoja siostra się upiła.-mówię poprawiając włosy które odpadają mi na twarz.
-Wiem...ale zależało mi na dzisiejszym wieczorze.-powiedział spoglądając na swoją siostrę która patrzy na nas przez okno.-Ale wiesz co.-odwrócił się do mnie.- w sobotę jest festiwal na molo z okazji zakończenia wakacji chcesz ze mną na niego iść?-zapytał a w jego oczach mogłam zobaczyć burzę uczuć.
-T-tak z chęcią z tobą pójdę.-mówię widząc jak szatyn słodko się uśmiecha na moje słowa.
Nagle zerwał się lekki wiatr który sprawił że kosmyk moich włosów ponownie opadł mi na twarz.
Nathan złapał delikatnie za mój policzek obserwując mnie uważnie. Złapał za kosmyk i założył go za płatek mojego ucha.
-W takim razie Dobranoc Wik.-mówi i udaję się do swojego auta zostawiając mnie oszołomioną.
Wik...wiem że tylko jedna osoba tak do mnie mówiła...i był nią Chris.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro