Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8.2

Po śniadaniu Telos poprosił Oświeconych, by zostali na swoich miejscach. Widocznie swoją lekcję chciał przeprowadzić tutaj. Poczekał aż wszyscy inni opuszczą salę, a kiedy za ostatnią osobą zamknęły się drzwi, rozsiadł się nieco wygodniej. Przesunął wzrokiem po Oświeconych, chrząknął i po nalaniu sobie nieco wina z karafki, zaczął lekcję.

– Szczerość to coś, co cenię sobie najbardziej. I od szczerości chciałbym żebyśmy zaczęli zajęcia z polityki i dyplomacji, które, niestety, pełne są półprawd, omijania prawdy i drobnych kłamstewek. Przedstawiać się już sobie nie musimy. Znacie moje imię, ja znam wasze imiona i to wystarczy, bo zarówno moja przeszłość nic wam nie powie, jak i mnie nic wasza. – Zastukał palcami o blat. – Dla wygody będziemy się do siebie zwracać po imieniu, bez żadnych tytułów. Rozpocznijmy więc od waszych odpowiedzi na moje jedno, proste pytanie: co sądzicie o waszej sytuacji? O byciu Oświeconymi?

– To trudne pytanie – wtrąciła Raina w odpowiedzi na pytanie Telosa. – Z jednej strony podobno mamy status niewiele niższy niż bogowie, a z drugiej traktuje się nas jak dzieci, które trzeba trzymać w bezpiecznym zamku, z dala od problemów i informacji. Ukrywa się przed nami to, co rzeczywiście mamy zrobić, podsuwając luksusy i wszystko, czego pragniemy. Wabi się nas niczym w pułapkę, stosując najprostszy i najstarszy sposób manipulacji: damy wam wiele, a dzięki temu nie będziecie mogli odmówić z powodu automatycznego pragnienia odwdzięczenia się. Innymi słowy, ukrywa się przed nami prawdę do czasu, gdy będziemy musieli ją poznać i zapłacić za wszystko, co dotychczas nam ofiarowano.

Zdecydowała się na szczerość, zgodnie z oczekiwaniami Telosa.

– Bo bycie Oświeconymi to są przywileje i obowiązki. Jedne i drugie bardzo duże – odparł Telos. Ponownie zadudnił palcami o blat. – Z tego, co słyszałem, to jednak powiedziano wam, jakie zadanie przed wami stoi. Może nie jest sprecyzowane, ale też nie może być, kiedy jeszcze całkowicie nie zna się rozmiaru problemu. Wtajemniczono mnie w sprawę istoty, który was tu przyprowadziła. Jak się domyślam, szanowny Arcymag nie poinformował was czego zdążył się dowiedzieć, więc ja mam prawo i obowiązek to zrobić. Jak już powiedziałem – szczerość jest dla mnie najważniejsza. Koń, którego widzieliście, którego być może nawet dotykaliście, a który zaprowadził was do Wyrwy, to stworzenie znajdujące się w herbie jednego z ostatnich Oświeconych, Pierwszego Potępionego. Fakt, że mieliście z nim styczność, nie wróży dobrze, bo może oznaczać bardzo wiele, łącznie z tym, że jakimś cudem Potępiony wraca. Na pewno oznacza jedno – nadejście ciężkich i mrocznych czasów. W rzeczywistości wszystko zaczęło się jakieś pół roku przed waszym przybyciem. Waśnie między klanami w plemieniu Hashi. Zrywanie sojuszy. Coraz śmielsze panoszenie się goblinów i orków na ziemiach Nimani. Animati, podobnie jak Centaury i Fearie, przeszli w izolację. A wy, będziecie musieli wykorzystać swój status, umiejętności, które zdobędziecie, wasz urok osobisty i naturalne predyspozycję, by, mówiąc kolokwialnie, zrobić z tym porządek. To są obowiązki Oświeconych. Nie mówiąc o tym, że jeśli dojdzie do wojny, to wasz status czyni z was głównodowodzącymi armii. Czy muszę mówić jakie dodatkowe obowiązki i odpowiedzialność to na was zrzuci?

– Możemy się tego domyślać – odparł niechętnie Colin.

– Postaram się rozjaśnić kilka spraw. Przede wszystkim dowodzenie armią w Valtharn zależy od dowódcy. Są tacy, którzy dowodzą w boju, idąc do ataku razem ze swoimi wojskami. Są wodzowie znajdujący się poza linią walki i stamtąd przesyłający rozkazy na bieżąco. A są i tacy, którzy idą w bój, w dogodnym miejscu zostawiając swoich najlepszych strategów, by w razie czego zmieniali strategię, wybierając z tych, które wódz sam wcześniej przygotował. Więc od was będzie zależało, w jaki sposób będziecie dowodzić.

– Albo jak ostrożni tchórze, albo ostatni głupcy – skwitowała Raina.

Teos upił kolejny łyk, przenosząc wzrok na dziewczynę.

– Jest jeszcze jeden problem. Oświeconych zawsze było pięciu. Przynajmniej od czasów, które pamiętam i które większość pamięta. Oświeceni zawsze wykazywali się pewnymi niezwykłymi talentami, wyróżniającymi ich spośród innych. Często nosili znamiona bogów, których byli awatarami bądź śmiertelnymi aspektami. Często Oświeceni przyjmowali cechy niektórych ras zamieszkujących Valtharn. Jak choćby Eryk, który stał się Wampirem, czy Helena, Oświecona, która stała się Lunari. Ciężko mi powiedzieć dlaczego jest was tylko dwoje. Tego próbuje dowiedzieć się Arcymag, więc to pytanie nie do mnie. W rzeczywistości powodów tego stanu rzeczy może być bardzo wiele.

Raina czuła się coraz bardziej przytłoczona. Do tej pory myślała, że lekcja z przygotowywania eliksirów była najgorsza – myliła się. A miało być tylko gorzej.

Telos przesunął wzrokiem po Oświeconych.

– Wracając do dzisiejszego balu, muszę wam powiedzieć o kilku ważnych kwestiach. Nie wiem, jak wygląda po Drugiej Stronie kwestia małżeństw i czy różni się czymś od tej kwestii w Valtharn, ale muszę poruszyć ten temat. Na balu będzie wielu gości, większość wysoko urodzona. I o ile Colin może czuć się w miarę bezpieczny, to Raina powinna być znacznie bardziej ostrożna. Ze względu na wasz wysoki status, a także niewątpliwą urodę – uśmiechnął się do dziewczyny – goście obecni na balu mogą oświadczyć, że będą starali się o waszą rękę. Przy czym adoratorów może być więcej niż jeden, a oświadczenie takowe może być ogłoszone zarówno na głos oficjalnie, by pozostali goście wiedzieli, jak i osobiście, by wiedziała jedynie Oświecona i, rzecz jasna, sam ubiegający się o rękę. Przykro mi to mówić, ale szczególnego pola manewru przy odmowie nie posiadasz – powiedział do Rainy. – Właściwie możesz tylko przyjąć fakt, że ktoś właśnie będzie starał się o waszą rękę, co w następstwie prowadzi do oświadczyn i ślubu. Odtrącanie zalotnika może mieć...cóż, poważne polityczne reperkusje. Jeżeli ów przy odtrąceniu uniesie się honorem, może to wywołać nie tylko oburzenie i zranioną dumę, ale i doprowadzić do wojny.

Raina nic nie powiedziała. Wraz z każdym słowem Telosa jej oczy otwierały się coraz szerzej. „Szok" nie był najlepszym słowem na to, co właśnie czuła. W jej wnętrzu kotłował się prawdziwy huragan emocji. Żadne z nich nie były pozytywne. Złość, oburzenie, niedowierzanie – mieszanka ta stopniowo odmalowywała się na twarzy dziewczyny, jedna za drugą.

– Mogę nie przyjść... – powiedziała słabo.

Bez względu na to, co myślał Telos, jego twarz nic nie zdradzała. Przynajmniej nie od razu, bo w końcu spojrzał na dziewczynę karcąco.

– Twoja, jak i obecność Colina, jest niemal wymagana. A przynajmniej wasza przyzwoitość tego wymaga. Otrzymaliście zaproszenie na bal i to zarówno od księżniczki Skalli, jak i Namiestnika Torla. Nie pojawienie się na nim, byłoby obrazą dla zaręczonych, zwłaszcza w tak ważny dla nich dzień. Nie mówiąc już o tym, że byłoby to też obrazą dla królowej, która jest tutaj gospodynią.

Upił niewielki łyk.

– Waszą „obroną" przed takimi zalotami jest... cóż, albo wyjście za mąż do balu, co się nie uda, albo przyjęcie czyichś oświadczyn. Kiedy dama jest zaręczona, nie powinno się starać o jej rękę. Gdyby do tego doszło, godzi się w honor zaręczonego, pokazując że jest jej niegodny i w takim wypadku mężczyźni muszą rozwiązać sprawę między sobą w pojedynku. Poza tym staranie się o rękę trwa długo i zwykle stara się więcej niż jedna osoba. Można powierzeć, że konkury do rywalizacja grupowa. Teoretycznie można by to przeciągać w nieskończoność do czasu, aż panom się odechce, ale wybór partnera spośród konkurentów powinien zostać dokonany najpóźniej po miesiącu. Wtedy następują oficjalne zaręczyny, które trwają...cóż, tak długo, aż nie przygotuje się wesela. Istnieje jednak krótsza wersja. Zalotnik wcale nie musi ogłosić, że stara się o czyjąś rękę. Może od razu przejść do oświadczyn, jednak w takim wypadku dama nie musi odpowiedzieć od razu. Wystarczy, że powoła się na przysługujące jej Prawo Testu, które daje jej dwa tygodnie na udzielenie odpowiedzi zalotnikowi. Oczywiście w ciągu tych dwóch tygodni, zawsze może pojawić się ktoś, kto stwierdzi, że będzie chciał starać się o rękę danej damy, co automatycznie degraduje oświadczającego się do roli konkurenta i daje damie miesiąc czasu na wybór przyszłego małżonka.

Raina czuła się słabo. Słowa Telosa z trudem do niej docierały. Próba, tes, miesiąc, dwa tygodnie... Zasady dotyczące oświadczyn w Valtharn przypominały zagadkę logiczną albo zasady gdy rostowej o sporym poziomie skomplikowania. Powinni napisać do tego księgę zasad. A może już napisali

Telos musiał dobrze odczytać wyraz twarzy dziewczyny, bo znowu się odezwał.

– Po pierwsze, częściowo rozumiem twój ból. Ja, co prawda, nie oświadczyłem się w ten sposób, bo żadne z nas nie pochodziło z wyższych sfer, ale teraz zdobyłem status i prestiż, a to oznacza, że moja córka już będzie podlegała tym zasadom. Obawiam się, że jedyny... okres ochronny, jaki mogę dla was wywalczyć będzie tyczył samej mocy starania się. Do czasu, aż nie ukończycie treningu, każda deklaracja starania się o rękę nie będzie miała mocy prawnej i okres miesiąca zostanie odroczony do czasu ukończenia waszego treningu. Co do innych pomysłów na uniknięcie pośpiesznego ślubu... Każda dama może sprawdzać swoich adoratorów. Turnieje to rzecz normalna, jak i wszelkie inne formy testów.

Wydawało się, że na tym koniec. Telos przekazał im, jakie pułapki czekają na kobiety w tym świecie.

– I jeszcze jedna kwestia. Chyba najtrudniejsza.

Raina jęknęła otwarcie.

– Nie myślcie kategoriami Drugiej Strony. To jest Valtharn. Inne zasady, inny świat. Możecie się z tym nie zgadzać, możecie buntować, ale musicie pogodzić.

– Może się mylę, ale wydawało mi się, że w Valtharn kobiety mają dużą władzę. Tymczasem przedstawiasz to tak, jakby były bezwolnymi marionetkami – zauważył Colin.

– To zależy od plemienia, rasy czy klanu. W Saljan to kobiety mają decydujący głos, one zajmują wysokie stanowiska. Jestem jednym z nielicznych mężczyzn, który sprawuje tak wysoki urząd. I chociaż kobiety szanowane są wszędzie, w plemieniu Sandi mają najmniej do powiedzenia. Acz zaloty z ich strony to problem, którym nie musicie się martwić. Żyją w izolacji. U Omani, Nimani, Draati, Esteri i Hashi, jeśli o ludzkie plemiona chodzi, zdanie kobiet jest bardzo ważne. Nierzadko zdarza się, że przemawiają w imieniu rodziny. U Venturi ich pozycja jest słabsza, a zdanie nie zawsze brane pod uwagę.

– Mówiłeś o odroczeniu. Na jak długo? – zapytała z nadzieją Raina.

Telos upił kolejny, spokojny łyk.

– Wasz trening prawdopodobnie potrwa miesiąc. Plus minus. W zależności od postępów, jakich będziecie dokonywać. Więc mniej więcej tyle czasu zyskujecie.

– Mówiłeś, że ślub odbywa się taki czas od zaręczyn, jaki jest potrzebny na przygotowania. Możesz to doprecyzować? Próby mogą być dowolne? I co w sytuacji, gdy żaden z panów nie przejdzie jej pomyślnie? Czy można wtedy odrzucić jego kandydaturę?

– Doprecyzować ten czas, czy doprecyzować przygotowania? Bo jeśli chodzi o to pierwsze, to jest to naprawdę trudne. Od tygodnia do nawet roku, czy dwóch. Co do przygotowań zaś, to należy wysłać zaproszenie, przedyskutować z krawcowymi kwestię sukni, wybrać kwiaty, miejsce ślubu i wszystko co panna młoda sobie wymarzy. Teoretycznie próby są dowolne, acz nie powinny wiązać się z ewentualną śmiercią kandydata. Natomiast, gdy żaden nie przejdzie jej pomyślnie... cóż, odrzuca się tego czy tych, którzy wypadli najgorzej. W takim wypadku liczą się starania.

Przed kolejnym pytaniem zawahała się na ułamek sekundy, jakby ważąc w myślach słowa.

– Kobieta nie może sama ubiegać się o swoją rękę, ale czy może sama się oświadczyć mężczyźnie? Jak zostanie to odebrane? I jak dużą rolę przykłada się tutaj do czystości przedmałżeńskiej? – zapytała głosem bez wyrazu, choć, jakby na to nie patrzeć, sprawa ta najbardziej ją dotyczyły, zwłaszcza iż reputację zaczęła sobie wyrabiać niemal od pierwszych sekund w Valtharn. A jeśli przespanie się z całym dworem i niedużą armią mogło oddalić widmo ślubu, była gotowa na podobne „poświęcenie". – I jak bardzo odpychające możemy być bez groźby wywołania wojny? – dodała nagle po chwili milczenia.

– Kobieta oświadczająca się mężczyźnie to...cóż, niespotykany w Valtharn przypadek. Nawet tu, w Saljan. Trudno mi zatem odpowiedzieć. Musiałbym się nad tym dłuższą chwilę zastanowić. Co zaś się tyczy czystości przedmałżeńskiej, to nie jest wymagane by kobieta była dziewicą, a mężczyzna prawiczkiem. W Valtharn podchodzi się dość luźno do tej kwestii. A nim odpowiem na ostatnie pytanie, czy mogłabyś je doprecyzować?

– Chodziło mi o maksymalny czas na przygotowania, czyli ile najdłużej można odwlekać ślub już po zaręczynach – wyjaśniła.

Wspomniany rok lub dwa lata były dobrą wiadomością. Znacznie gorszą natomiast okazało się to, z czego do tej pory dziewczyna cieszyła się najbardziej w Valtharn, czyli znaczna swoboda seksualna.

– Nie wymaga się od partnera czystości, ale co w sytuacji gdy dana osoba, a dokładniej kobieta, ma opinię kogoś niewiele lepszego od dzi... kurtyzany? Czy to może zniechęcić większość potencjalnych kandydatów? Co natomiast tyczy się bycia odpychającym, to zapewne już zauważyłeś, że nie jest nam w smak żaden ślub. Nie możemy odmówić wprost, ale możemy zachowywać się tak, by potencjalni narzeczeni sami zrezygnowali. Na jak wiele możemy sobie w tej kwestii pozwolić? Powiedzieć wprost, że ktoś nam się nie podoba? Zachowywać się w sposób niekulturalny aż do przesady?

Telos przytaknął.

– Tak, taka opinia może zniechęcić. Acz, cóż, ludzie są różni. Co jednych zniechęca, zachęca innych – odparł z delikatnym uśmiechem. – Powiedzenie wprost że ktoś się nie podoba, raczej niewiele da. I podobnie, jak z odmową, może się różnie skończyć. Zachowywanie się niekulturalnie aż do przesady...to nie powinno wywołać wielkich politycznych reperkusji. Chyba, że na oczach starającego się o rękę, jakaś dama będzie...w sposób nachalny adorować innego mężczyznę. Wtedy to co innego. Generalnie bardzo wiele zależy od adoratora i trudno sprecyzować, na co można sobie pozwolić, a na co nie. Tak samo jak z okresem przygotowawczym do ślubu. Przygotowuje go wiele osób i nie tylko od panny młodej to zależy, więc celowe opóźnianie ślubu zostanie zauważone.

Raina zaczęła niespokojnie wiercić się na krześle. Powoli każdy z jej pewnych pomysłów na uniknięcie równie kłopotliwej sprawy jak zaloty okazywał się niewystarczającym lub bardzo ryzykownym.

– Czy potencjalna narzeczona może jakoś chronić narzeczonego przed kolejnymi kandydatami? Czy deklaracja wiecznej miłości, dobrowolnego wyboru i innych, podobnych bzdur przerwie wyścig zbrojeń... tzn. zaręczyn czy dopiero po ślubie oboje są bezpieczni? I czy jest jakiś limit czasu na sprawdzanie kandydatów? Co w przypadku gdy próba będzie wymagała minimum miesiąca?

– Tak naprawdę każdy kolejny dzień zaręczyn jest ryzykiem dla życia narzeczonego. Ale te wszystkie...bzdury, o których powiedziała Raina, mogą ochronić narzeczonego. Wystarczy pokazać, jak mocno się go kocha i jak bardzo bolałaby jego strata. Wtedy mało kto się decyduje na wyzwanie, by nie usłyszeć, że jest draniem. Bo nawet jeśli narzeczony przegra walkę, ten który ogłosił się konkurentem do ręki damy, wcale nie musi zostać przez nią zaakceptowany. Dlatego to takie skomplikowane.

Telos upił kolejny łyk. Widocznie domyślał się, że może mu przyjść w udziale dość obszerne wyjaśnianie zawiłości matrymonialnych w Valtharn.

– Czyżbyś planowała wysyłać kandydatów do swojej ręki po głowę smoka, Raino? – zapytał z rozbawieniem w głosie.

– Nie, nie smoka – odparła Telosa. – Smoka mogliby znaleźć – wymruczała pod nosem.

– To jest haczyk, który pozwala przeciągnąć okres ubiegania się o rękę. Damy mogą wymyślać próby, których wykonanie zajmie trochę czasu. I żadne prawo tego nie zabrania i nie wymyślono nic, by można było to obejść. Więc tak naprawdę, pomimo iż okres starania się powinien wynosić miesiąc, może przeciągnąć się nawet do roku, jeśli będą tego wymagały próby.

– Właściwie jak wyglądają zaloty? – zainteresował się Colin.

– Może to być obdarowywanie prezentami, kwiatami, dodatkowym majątkiem ziemskim jeśli kandydata na to stać, może to być zwyczajny flirt lub uwodzenie. Rozmowa przy wystawnej kolacji we dwoje, gdzie poznajecie siebie patrząc sobie w oczy, z księżycem w pełni nad głową. Rejs statkiem po morzu, gdzie będziecie tańczyć kołysząc się w rytm fal. Cokolwiek zalotnik wymyśli.

– Czy... to wszystko na stałe? Mam na myśli zaręczyny i małżeństwo. Nie macie rozwodów?

– Rozwody i zrywanie zaręczyn to trudny temat. Do jednego i drugiego potrzebny jest bardzo ważny powód. Ale podczas nich zawsze kobieta jest na lepszej pozycji, patrzy się na nie bardziej przychylnie. Powodem może być bezpłodność partnera czy partnerki albo znęcanie się nad żoną lub partnerką przez męża czy narzeczonego.

Telos wstał i zaczął powoli przechadzać się po jadalni.

– Jest jeszcze jedna kwestia. W Valtharn praktykowana jest też bigamia, czy poligamia – zaczął – jednak tylko i wyłącznie za zgodą obu stron. Pretendent do ręki damy, nie tylko Oświeconej, ale jakiejkolwiek, ma obowiązek powiedzieć o tym, czy będzie ona jego pierwszą żoną, czy jest już w związku. Co tyczy się mężczyzn – Telos zerknął na Colina – ty również nie jesteś do końca bezpieczny. O ile panowie nie muszą obawiać się niczego ze strony samych kobiet, o tyle inni mężczyźni stanowią już, że tak powiem, zagrożenie. Po pierwsze ojcowie i bracia. Skoro panie nie mogą starać się oficjalnie o rękę panów, to męscy członkowie rodziny załatwiają to za nich. Przypuśćmy, że Colin wpadł w oko jakiejś damie. Jej ojciec podchodzi do niego i proponuje mu rękę swojej córki. I w tym momencie zaczynają się schody. Bo jak tu odmówić? Nawet jeśli Colin zrobiłby to grzecznie, to efekt może być taki sam, jak w przypadku pań. Z tym, że poza wojną, urażony ojciec może ograniczyć się do samego wybrańca swojej córki i wyzwać go na pojedynek. A satysfakcji odmówić nie można, podobnie jak nagle zmienić zdanie. Jedyne co można zrobić, to się zgodzić. Wtedy to jakby ojciec lub brat staje się ubiegającym o rękę danego kawalera. Czyli jeśli podszedłby do Colin i powiedział, że chciałbym go za zięcia i męża mojej córki, on musiałby to przyjąć do wiadomości. I moja w tym głowa żeby zrobić wszystko, żeby się nim stał.

Podszedł do swojego miejsca, wziął kubek i upił z niego kolejny łyk, po czym ponownie go napełnił.

– Również radzę panom uważać na swój popęd. Może i kobiety w Valtharn, bez względu na rasę, plemię czy klan, są piękne, uwodzicielskie, kuszące i być może chętnie pójdą do łóżka, ale później równie chętnie mogą się domagać z tego powodu ślubu. I nie ma żadnego "ale". Delikwent musi się od razu oświadczyć inaczej uwłacza jej czci, szarpie swój honor i nadwyręża stosunki z rodziną owej damy.

Czy ten cały status półbogów nie powinien nas przed tym chronić? – zapytał Colin.

– O ile naprawdę macie status półbogów, o tyle niektórzy szlachcice, niemal zawsze te przypadki to ludzie, wyzwaliby do walki nawet samego boga, gdyby odmówił ręki jego córce. A przynajmniej tak im się wydaje. Kwestia jest o tyle trudna, że żaden Oświecony wcześniej nie próbował odmawiać powołując się na swój status i swoje obowiązki, które są ważniejsze niż zawieranie małżeństw z istotami, które się ledwie zna. Możesz próbować. A gdyby stanowczość i argumenty zawiodły, pamiętajcie, że na balu będę jeszcze ja, Liam i Ardena. Będziecie mogli liczyć na naszą radę i pomoc w każdej sytuacji.

– Na to wygląda, drogi Colinie, że nie tylko nam należy współczuć – powiedziała Raina po wywodzie Telosa. Może i w jej głosie nie było nadmiernej satysfakcji, ale z trudem ukrywała rozbawienie. Chyba osiągnęła już ten moment, gdy absurdalność sytuacji zaczyna bawić zamiast przerażać. – Innymi słowy, czeka nas przechadzka po polu minowym, a nie bal. Czy masz, Telosie, jakieś wskazówki dla nas wszystkich, co mamy robić, żeby jakoś przetrwać ten czas?

– Telosie, zakładam, że nasza lekcja ma dotyczyć czegoś więcej niż ryzyko ślubu, jeśli zatem mamy tą kwestię za sobą, to czy możemy przejść dalej? Może do jakichś ciekawych łóżkowych plotek? – powiedziała Raina.

– Przejdźmy do kolejnego punktu naszego spotkania, zanim jeszcze jakieś idiotyczne pomysły przyjdą wam do głowy. Taniec – zrobił krótką pauzę. – To nieodłączny element każdego balu. Ponieważ królowa i narzeczeni wykonują pierwszy taniec, jego kroki mogę pominąć, ucząc was jedynie tego, który jest tańczony najczęściej. Przejdźcie na środek Sali Colinie, stań proszę za Rainą – instruował dyplomata. – Prawa dłoń na biodro partnerki.

Raina miała właściwie łatwe zadanie. Lewe ramię unosiła na wysokość barku, udawała, że w prawej ręce trzyma suknię i stawiała odpowiednie kroki, licząc na to, że Colin nie będzie gubił rytmu i nie podepcze jej pięt.

Colin natomiast prawą dłoń położył na biodro partnerki, lewą natomiast ujął jej rękę. Musiał się maksymalnie skupić i dostosowywać swoje kroki do kroków Rainy. Zbyt długi, kończyłby się deptaniem po piętach, zbyt krótki – gonieniem partnerki w następnym kroku, co mogło skończyć się upadkiem.

– Opanujcie krok podstawowy, ładnie się prezentujcie i tyle wystarczy. Przeważająca większość tańczy tylko krok podstawowy, niemal nikomu nie chce się dodawać obrotu i tańczenia z partnerką twarzą w twarz. Na balu będzie troje, którzy to potrafią, lubią i wyróżniają się później w tańcu. To książę Jessum, Liam i ja.

– Jaka skromność – wymruczała pod nosem Raina.

– Każde z was, zarówno kobieta jak i mężczyzna, choć znacznie częściej robią to mężczyźni, może zaprosić kogoś na bal. I już wyjaśniam dlaczego częściej to mężczyźni zapraszają – poprawił postawę Colina i Rainy. – Osoba zapraszająca ma, cóż, więcej obowiązków niż zaproszona. Gdybym zaprosił Rainę, a ona przyjęłaby moje zaproszenie, przychodzę po nią do jej komnaty i towarzyszę w drodze na bal, zabawiam na balu opowiadając różne anegdoty, przedstawiam innym gościom, ogólnie dbam o jej dobre samopoczucie na balu, a po balu odprowadzam do komnaty. Osoba zaproszona nie ma zaś żadnych obowiązków. Nie jest też przywiązana do tego, kto zapraszał, więc Raina mogłaby swobodnie poruszać się po sali balowej, rozmawiać z kim będzie chciała itp.

Ten jeden podstawowy taniec był wszystkim, czego ich nauczył. Na więcej i tak nie byłoby czasu, a kolejne tańce mogłyby tylko namieszać im w głowach i spowodować, że pomylą kroki. Dlatego Telos poprzestał na jednym, a ostatnie 30 minut lekcji poświęcił na krótkie przedstawienie kogo, z jakiego plemienia i jakiej rasy można się spodziewać.

Przede wszystkim gośćmi byli przyjaciele Skalli, Torla lub ich obojga. Mało było gości zaproszonych tylko i wyłącznie z powodu polityki, takich miało więcej pojawić się na ślubie. Poza Saljanami, reprezentacją Omani w postaci księcia Isaaca i jego kompanów, Oslava, Eln'ial, Eryka i Liama, mieli pojawić się Animati, co najmniej pięcioro, kilku Taurenów, Elfy w tym przedstawiciele Cierni i Mgieł, którzy niekoniecznie musieli być Elfami, Hashi, wśród których miał pojawić się brat Shina. Spośród tych, którzy zostali zaproszeni, a nie potwierdzili przybycia, byli goście z Venturi i Esteri, a także kilkoro wampirów i Draati.

Większość tych nazw niewiele Rainie mówiła. Colin wydawał się w tym samym stopniu zagubiony.

Odnośnie gości, to przestrzegł zwłaszcza przed Animati. Acz nie jako rasą, a zachowaniem wobec nich, a mianowicie, zabronił głaskać. Samo stwierdzenie zabrzmiało na tyle zabawnie, że Raina parsknęła krótkim śmiechem. Szybko jednak wyjaśniło się, że głaskanie dla Animati oznacza coś bardzo intymnego, więc jeśli nikt nie chciał sobie napytać biedy, powinien się ze wszystkich sił powstrzymywać. Zadanie tylko pozornie wydawało się łatwe, bo Animati byli rasą, której przedstawiciele płynnie przechodzili pomiędzy ludzką a zwierzęcą formą. Mogli przy tym być różnym gatunkiem zwierzęcia, w tym zarówno słodkim kotkiem, jak i ogromnym lwem.

Raina sama nie wiedziała na głaskanie kogo miałaby większą ochotę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro