Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3.1

Droga zdawała się dłużyć, zwłaszcza, że poruszali się w powolnym tempie. Krajobraz zaś przez znaczną większość czasu się nie zmieniał. Ilekroć Raina wyglądała przez okno powozu, widziała drzewa. Dużo drzew. W końcu jednak potężny las stał się jedynie zagajnikiem, po minięciu którego zaczęły rozciągać się szerokie połacie łąk i pól uprawnych. Gdzieś na horyzoncie, w odstępach od siebie, znajdowały się gospodarstwa, a po polach krzątali się uprawiający ziemię ludzie lub pilnujący zwierząt pastuchowie.

Dopiero po około dwóch godzinach, kiedy słońce na zachodzie barwiło horyzont na krwistą czerwień, rozciągając łunę nad polami, w oddali dało się dostrzec zarys potężnego pałacu wybudowanego na klifie.

– To właśnie Saljan – usłyszała z wnętrza powozu Raina głos należący do Skalli, gdy wjechali na ubity trakt, który prowadził wprost do zamku. To jednak nie powstrzymało dziewczyny od dalszego uprzyjemniania sobie drogi wraz z czerwonowłosym wojownikiem.

Ostatecznie Shin zakończył ich prywatną podróż. Wyczuwając zmianę podłoża i słysząc szmery, które z sekundy na sekundę coraz bardziej przypominały ludzkie głosy, podał dziewczynie ubranie. Na szczęście większość ocalała, czego nie można było powiedzieć o staniku.

Ubierając się, Raina raz za razem kierowała wzrok na wąski prześwit pozostawiony w okienku powozu. Dzięki temu widziała jak zamek rósł z każdym pokonywanym metrem krętej drogi, robiąc coraz większe wrażenie swoim rozmiarem. Potężne mury, które go okalały, poprzetykane były wieżami i basztami, na których łopotały szkarłatne flagi. Na murach widoczni byli strażnicy w pełnych zbrojach, rozmieszczeni, na oko, co pięć metrów. Pomiędzy jednym, a drugim znajdowały się pochodnie rozświetlające mrok.

Bramy do, jak się okazało, miasta były grube i wyglądały na naprawdę solidne. Po obu stronach wejściach stał po dwóch strażników. Ku zdumieniu Rainy, strażnicy byli obojga płci. Cała czwórka wyprężyła się jak struny, gdy przejeżdżali obok nich.

Zaraz za bramami rozciągało się miasto. Budynek rósł przy budynku, a co drugi ozdobiony był jakimś szyldem. A to kowadłem, a to skrzyżowanymi mieczami, a to świńskim łbem, a to dwoma kuflami. Tętent kopyt rozchodził się echem po brukowanych drogach. Niemal w każdym oknie widniała głowa ciekawskiego mieszkańca chcącego zobaczyć, któż to przybył o tak późnej porze. Orszak był też witany przez mieszkańców, którzy licznie przybyli, by utworzyć szpaler od wysokości karczmy, aż po wielki plac.

Nawet gdyby nie drżała już na całym ciele, Raina miałaby problem z ubraniem się w tych warunkach, dlatego doprowadzała się do względnego porządku niemal do chwili, w której powozy się zatrzymały. Ten moment wykorzystała, by ponownie zerknąć przez okienko w ich środku transportu.

Plac był właściwie pusty, jeśli nie liczyć jednej postaci, która czekała na nim niczym cień. Mężczyzna o białych włosach ściągniętych z tyłu w luźny kucyk, w których tańczyły płomienie z pochodni oświetlających plac, był średniego wzrostu. Elegancki ubiór ładnie się na nim układał, podkreślając smukłość jego sylwetki. Blada cera tworzyła niezwykły kontrast z czernią jego stroju i głęboką czerwienią oczu. Pomimo dość nietypowego wyglądu nie można było powiedzieć, by prezentował się przerażająco. Był wręcz intrygująco przystojny i coś w nim samym sprawiało, że trudno było oderwać od niego spojrzenie.

Stojąc ze splecionymi za sobą rękami, czekał aż przybysze powoli opuszczą powozy. Nawet przy tym nie drgnął, pozostając w całkowitym bezruchu. Jedynie jego uśmiechające się oczy wodziły od jednej osoby do drugiej.

Raina podjęła próbę zgrabnego wyjścia z powodu. Niestety tylko próbę, bowiem wystarczył jeden niepewny, chwiejny krok, a runęła jak długa.

W upadku zabrakło gracji czy delikatności. Wprawdzie Shin usiłował ją złapać, ale bluzka dziewczyny wyślizgnęła mu się z ręki, co i tak było lepsze niż gdyby w niej została. Szczególnie iż bardziej spostrzegawczy mogli dostrzec, że z torebki dziewczyny wystaje dość jednoznacznie wyglądające granatowe ramiączko.

Wstyd z powodu małej gracji przy wysiadaniu nie był jednak najgorszy. Raina ze zdumieniem stwierdziła, że upadek ją zabolał.

– Proszę pozwolić, że pomogę – usłyszała nad sobą przyjemny, delikatny, a jednocześnie przepełniony tajemniczą mocą męski głos należący do witającego ich mężczyzny, który tak po prostu nagle się przy niej znalazł. Kucał obok niej, otaczając jednym ramieniem, drugim ujmując już dłoń Rainy.

Dziewczyna zdołała wstać (nie bez pomocy) i stanąć w miarę pewnie na nogach. Do niedawna jasna bluzka była obecnie pomięta i wybrudzona. Trzymała się na jednym ramieniu, po drugiej stronie opadając niemal do połowy lewego ramienia i odsłaniając tym samym fragment piersi.

Nawet gdyby ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do sposobu, w jaki Raina spędziła podróż, zamglone spojrzenie, zarumienione policzki i zaczerwienione, nabrzmiałe usta ostatecznie pozbawiały złudzeń. Podobnie jak szminka, której nawet mała część nie została na ustach, natomiast jakimś dziwnym trafem klatka piersiowa Shina wzbogaciła się o czerwone tatuaże, które znikały gdzieś w dole jego szaty.

– Witam w Saljan – powiedział jasnowłosy już do wszystkich. – Ufam, że droga nie była męcząca i minęła wam przyjemnie. Królowa oczekuje was w sali tronowej. Pozwólcie, że was do niej zaprowadzę. Eryk Larson – przedstawił się, skłaniając przed nimi.

Zamglone spojrzenie powoli odzyskiwało ostrość, gdy do Rainy docierało powoli, że upadek był zbyt realny, zbyt bolesny. Żaden sen nie był aż tak... wyczuwalny.

– Możemy na chwilę powrócić do tego fragmentu o śnie? To sen, tak? Albo halucynacja?

Skrzydlaty mężczyzna chciał, coś powiedzieć, ale powstrzymał go głos księżniczki:

– Liamie, nie...

Raina potrzebowała tylko jednego zapewnienia, by jej twarz przestała zdradzać pierwsze oznaki zaniepokojenia.

– Byłabyś najwspanialszym z moich snów przez ponad sześćset lat i najcudowniejsza imaginacją na jawie, moja piękna. Nie sen to jednak, a rzeczywistość, choć twoja obecność sprawia, że sam już nie jestem tego pewien.

Jego słowa płynęły półszeptem wprost do ucha Rainy. Pełen mocy głos w przyjemny sposób muskał płatek jej ucha i skórę szyi. Oddech mężczyzny zdawał się pełznąć po jej ciele, powodując przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. – Sprawdźmy wspólnie czy jawa to, czy sen. Proponuję byśmy razem...

– Poszli razem do łóżka – powiedział spokojnym, acz pewnym głosem Shin, wysiadając z powozu.

– Oddali się rozkoszom alkowy – dokończył w tym samym momencie adorujący Rainę mężczyzna.

Zerknął jedynie ponad ramieniem Rainy, gdy zdał sobie sprawę z tego, z jaką propozycją wyszedł Shin.

– Chodźmy do środka – zaproponowała Skalla. – Robi się coraz zimniej.

Zdawało się, iż słowa mężczyzny, będące odpowiedzią na jej pytanie, staną się katalizatorem zaniepokojenia, którego pierwsze objawy zdradzała po dość bolesnym upadku. Oczy Rainy otworzyły się szerzej, ukazując kolejne ślady budzącej się paniki, ale kolejne słowa wypowiedziane przez białowłosego skutecznie odgoniły rosnące zaniepokojenie.

Raina musiała przyznać, że albinos miał gadane. Jeszcze nikt w równie piękny, choć zarazem bezpośredni sposób nie powiedział jej, że ma ochotę na seks. Z nią, żeby nie było najmniejszych wątpliwości. Większą bezpośredniością wykazał się Shin, mówiąc wprost, że ma ochotę na powtórkę. Może słowo „powtórka" nie padło, ale do tego ostatecznie rzecz się sprowadzała.

Niewiele było chwil, w których Raina doznawała zawstydzenia, jednak dwie propozycje rzucone niemal w tym samym momencie przez stojących obok siebie mężczyzn nawet ją musiały skrępować. O trójkątach dotychczas jedynie słyszała, ale sama w nie wchodziła, widząc problem w takim załatwieniu całej sprawy, by cała trójka była w równym stopniu zadowolona i zaspokojona. Do tego jedyna podobna propozycja w tym stylu, jaką do tej pory otrzymała, wyszła ze strony Caine'a i obejmowała dwie kobiety, co nieszczególnie Rainie odpowiadało. W seksie wiele z siebie dawała... ale wyłącznie mężczyznom. I sen czy nie, halucynacja czy nie, rzeczywistość czy nie – nie zamierzała tego zmieniać.

Słowa Eryka i Shina miały też jak najbardziej pozytywny skutek – odegnały wszelkie zaniepokojenie, przynajmniej do czasu.

– Nie wiem czy to rzeczywistość, czy nie, ale bez wątpienia mi się podoba – powiedziała, obdarzając krótkim spojrzeniem męskie grono komitetu powitalnego.

Skrępowanie Rainy nie mogło długo trwać, a skoro obaj mężczyźni najwyraźniej nie wykazywali chęci rzucenia się sobie do gardeł za podobne upodobania co do seksualnych obiektów, to tym bardziej nie zamierzała zamartwiać się tym Raina. Nie zamierzała do tego stopnia, iż wprawdzie z wdzięcznością przyjęła zaproszenie księżniczki, ale postarała się znaleźć na końcu grupy wraz z dwoma konkretnymi mężczyznami.

Wprawdzie początkowo milczała, jednak po głowie cały czas tłukły jej się usłyszane wcześniej słowa.

– To naprawdę nie jest sen, tak? – zapytała, acz nie kierowała tego pytania do nikogo konkretnie, choć raczej oczywistym było, że tylko dwie idące najbliżej niej osoby mogły je usłyszeć.

– Naprawdę – odparł Shin, odwracając głowę nieznacznie ku Rainie.

– Acz bardzo chętnie sprawię, by rzeczywistości blisko było do sennego marzenia – dodał Eryk, obdarzając ją promiennym uśmiechem.

– Wiele do tego nie potrzeba: wystarczy sama wasza obecność. Obawiam się jednak, że na drodze do spełnienia tego marzenia stoi zasada pierwszeństwa. Jeśli Shin nie chce z niej zrezygnować, wtedy najbliższą noc mam zajętą? – ze stwierdzenia uczyniła pytanie posłane w kierunku czerwonowłosego.

– Masz zajętą, zgadza się – Shin przytaknął własnym słowom – Co jednak stoi na przeszkodzie byśmy zajmowali ci ją we dwóch? – pytając, zerknął częściowo na Eryka, który patrzył na Rainę z wyczekiwaniem.

– Na pewno nie ja – odparła bez chwili zastanowienia. – Jak długo może potrwać audiencja u królowej?

– To zależy bardziej od was niż od niej samej – Eryk nie przestawał poświęcać całej uwagi Rainie, zaś Shin spoglądał już tylko przed siebie. – Jeśli zarzucicie ją wieloma pytaniami, na które będziecie chcieli znać odpowiedź już teraz, to audiencja może się przeciągnąć. Do tego dochodzi kolacja i przydzielenie wam komnat.

– Czy już teraz można poprosić o jakąś z dużym łóżkiem? Albo nawet bardzo dużym.

– O ich rozmiar możesz być spokojna – zapewnił Eryk.

– O inne rozmiary też – dodał Shin.

Stwierdzenie Shina sprawiło, że Raina, zdziwiona, spojrzała najpierw na jednego, a potem na drugiego mężczyznę.

– Jeśli to nie jest przypomnienie mi o tym, co już widziałam i z czego jestem zadowolona – wtrąciła – to wydajesz się trochę za bardzo pewny... innych rozmiarów.

– Wolę inne przypomnienia niż słowne – Shin zerknął na chwilę na Rainę z cieniem uśmiechu. – Ale na nie trzeba poczekać.

– A jego pewność co do innych rozmiarów – zaczął Eryk – wynika z faktu, że to nie będzie pierwszy raz kiedy...będziemy zaspokajać pragnienia jednej kochanki.

Dziewczyna skinęła głową, przyjmując to wyjaśnienie, o dziwo, zupełnie spokojnie.

– Podejrzewam, że opcja przełożenia audiencji nie wchodzi w grę?

– Obawiam się, że nie. To byłoby w złym guście – Eryk uśmiechnął się figlarnie. – Zresztą wynagrodzimy ci czekanie.

– To, kto komu będzie wynagradzał, pozostaje na razie kwestią sporną – odparła z uśmiechem Raina. Bierność jakoś nie leżała w jej naturze. – Skoro to nie jest sen, to pozostaje jedna sprawa, o której musimy porozmawiać – mówiąc to, patrzyła na Shina, a figlarny ton ustąpił miejsca powadze. – Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam ryzykować ciąży z osobą, która nawet nie zna mojego imienia. Właściwie z tą, która zna również nie. Choć teraz to już trochę po fakcie i jeśli nie da rady wpaść przynajmniej na kilka godzin do Londynu, to mamy mały problem, który może przerodzić się w większy problem.

Zazwyczaj podobnych problemów Raina nie miewała, bo przy swej rozwiązłości nie była głupia, ale potraktowanie „wycieczki" jako snu uśpiło jej rozsądek.

– Och, nie martw się – odparł lekko Azjata. – Nie będę ojcem twoich dzieci. Mam pewne przywileje, dzięki którym nie muszę posiłkować się żadnymi naparami, po których mężczyzna przez jakiś czas nie jest płodny. Sam potrafię to kontrolować.

– Ja jestem permanentnie bezpłodny – dodał drugi z towarzyszących jej mężczyzn.

– Jasne, jasne. Każdy tak mówi, żeby uniknąć zakładania gumki – rzuciła lekceważąco dziewczyna.

– Zakładania czego? – zapytali niemal równocześnie.

– Żartujecie, prawda? – zapytała z niedowierzaniem w głosie. – Nie wiecie co to jest gumka? Kondom? Prezerwatywa? – z każdym pytaniem szukała na ich twarzach choćby śladu zrozumienia.

Mężczyźni wymienili między sobą spojrzenia, jakby szukali u siebie wzajemnie odpowiedzi i wzajemnie pytali o to samo co Raina. Obaj jednak pokręcili przecząco głowami.

– Możesz nam jakoś przybliżyć to, o co pytasz? – poprosił Eryk.

– Mogę, ale na razie bez dogłębnej prezentacji – rzuciła, grzebiąc już w torebce, co nie należało do prostych zadań z uwagi na panoszący się w niej stanik. W końcu jednak udało jej się sięgnąć do jednej z wewnętrznych kieszeni i wyciągnąć kartonowe pudełeczko, do którego zaraz sięgnęła. Pokazała im charakterystyczne bodaj dla wszystkich mieszkańców Ziemi srebrne opakowanie.

– Dalej nic? – zapytała, ponownie szukając na ich twarzach śladu oświecenia.

Eryk swoją mimiką był znacznie bardziej wymowny niż Shin i zdradzała ona znacznie więcej niż słowa. Mężczyzna na pewno widział coś takiego pierwszy raz w życiu. Wyciągnął rękę po opakowanie, któremu zaczął przyglądać się z bliska, gdy tylko wręczyła mu je Raina. Przesuwał palcami po nim, jakby sprawdzał materiał, z którego jest zrobiony. Dziewczyna widziała też przesuwającą się wewnątrz prezerwatywę przy każdym ruchu jego kciuka.

– Mamy to zjeść? – zapytał, oddając jej opakowanie.

Raina z trudem zachowała powagę. Szybko schowała prezerwatywę.

– Później dostaniecie całą prezentację. Ale już teraz mogę zapewnić, że tego się nie je. Generalnie nie jest smaczne, a przynajmniej nie ten rodzaj.

Rozmowa zaczynała być coraz bardziej absurdalna, dlatego dziewczyna zamilkła – z korzyścią dla siebie, Shina i Eryka oraz ewentualnych podsłuchujących.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro